- Opowiadanie: MateuszMax - Czarownica

Czarownica

Przepraszam jeśli opowiadanie jest zbyt krótkie, ale była to praca na konkurs szkolny i wymagania ograniczały rozpisywanie się :) Licze na Waszą wyobraźnie :D

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Czarownica

Czarownica

 

Wszędzie dookoła rozciągały się mokradła, a za nimi gęste lasy. Droga była bardzo błotnista. Koń z trudem stąpał po grząskim gruncie. Było późne pochmurne popołudnie i szybko zapadał zmrok. Już z daleka Targon zauważył grupę jakichś ludzi. Stali na środku szlaku. Mężczyzna podjechał bliżej. Dopiero teraz mógł dostrzec szczegóły. Na poboczu ujrzał przywiązaną do pala młodą dziewczynę. Pod jej stopami wieśniacy układali drewno, słomę i chrust. Wykrzykiwali przy tym różne wyzwiska. Targon zszedł z konia, przecisnął się przez zgromadzonych i stanął przed stosem.

– Co tu się dzieje? – zawołał – Co jej robicie?

– Kimżeś jest? – spytał mężczyzna, który wyglądał nieco lepiej niż reszta chłopów. Z łatwością można było się domyślić, że jest to przywódca grupy.

– Jestem Targon – odparł – Zmierzam w stronę grodu, ściemnia się – powiedział spoglądając na zachmurzone niebo.

– Jestem Ludwik Mers – oznajmił – na podgrodziu władzę sprawuję. My też zaraz wracamy, jak tylko z nią się rozprawimy!

– Co złego uczyniła?

– Toż to czarownica! Ze złymi duchami pakta zawarła, czarną magią się trudni. Nocami do księżyca wyje, aż mleko kwaśnieje. A do tego ogniki na bagna wysyła, by mamiły podróżnych i chłopów, co to do grodu nie zdążyli przed zupełną ciemnością. Na manowce ich sprowadza, by topielice nieszczęśników pożarły. A potem wnętrzności jeszcze świeże z nich wydobywa żeby czarostwa odprawiać do złych bogów.

– To wszystko nieprawda! – wtrąciła się dziewczyna – Nic z tych rzeczy nie robię! Ja tylko mieszkam z dala od ludzi. A wnętrzności od wieprzka biorę, nie ludzkie!

– Kłamie! – krzyknął ktoś z tłumu – Brata mi zabiłaś, bo dał się na ogniki skusić!

– Nie miałam z tym nic wspólnego! A ty wędrowcze wierzysz mi? – spytała, a w jej oczach było widać niewinność.

Targon nic nie odpowiedział, patrzył jedynie w oczy czarownicy. Miał mieszane uczucia.

– Wierzysz mi, czy nie?! – spytała, tym razem bardziej gwałtownie, a jej głos zmienił się w metaliczny, jakby nie z tego świata – Tak, jestem czarownicą. Tak, zaprzedałam się złym bogom! Tak, wyję do księżyca aż mleko kwaśnieje! Ogniki to też moja i tylko moja zasługa! Słuchają mnie dzikie zwierzęta i topielice. Zabijają dla mnie ludzi, których zjadam albo przerabiam na różne wywary. Nie zapomniałam o czymś? Chyba nie. Waszego bełkotu w ogóle nie da się słuchać!

W tym samym czasie zerwał się bardzo silny wiatr, zrzucający z głów chłopów słomiane kapelusze. Wśród grupy ludzi zapanowała trwoga. Już mieli rzucić się do ucieczki, ale coś przyciągało ich do tego miejsca.  Koń Targona z przerażenia pogalopował gdzieś w stronę grodu.

– Nie bójcie się ludziska! Jest związana!

Czarownica uśmiechnęła się zjadliwie, jej oczy zapłonęły, a liny zamieniły się w proch.

– Czyżby? – dodała ironicznie.

Jeden z wieśniaków rzucił się na nią z małym toporkiem. Kobieta uniknęła ataku, złapała nieszczęśnika za szyję i cisnęła nim prosto do wody. Chłopi cofnęli się. Nagle jednak coś plusnęło w stawie. To były topielice, które chwytały ludzi.

– Na środek drogi! Wszyscy na środek drogi! – Ludwik Mers dobył swojego miecza.

– A gdzie czarownica? – zaniepokoił się Targon.

Usłyszeli skowyt, przypominające wycie wilka. To była ona. Zapadła cisza. Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź. Wilczyska zbliżały się od strony lasu, cała wataha wygłodniałych dzikich, zwierząt. Na pyskach miały pianę. Za nimi dumnie kroczyła czarownica, a jej czarne rozpuszczone włosy, falowały na wietrze. Warknęła  niczym pies i wtedy bestie ruszyły do ataku.

Rozpoczęła się walka. Zwykli chłopi nie umieli zbyt dobrze władać, w dodatku i tak kiepską bronią, wielu poległo. Targon zabił najwięcej bestii. Gdy odpędził napastników, ruszył na wiedźmę. Kobieta miała nadludzką siłę i z łatwością wybiła mu miecz z ręki. Jednak mężczyzna nie poddawał się. Gołymi rękoma uderzał czarownicę. Złapał ją za głowę i wrzucił do wody, potem skoczył i zaczął ją podtapiać. Dziewczyna miotała się chwilę, aż w końcu zrzuciła z siebie Targona. Ten pospiesznie poczołgał się w stronę miecza, chwycił go i nastawił w skaczącą na niego wiedźmę. Na unik było już za późno. Czarownica nabiła się głęboko na ostrze. Wojownik położył ją na ziemi. Z jej ust wydobył się ostatni oddech. Oczy wróciły do normalnego koloru – zielonego. Targon podłożył swoją rękę pod głowę. Wtedy dziewczynie wrócił oddech. Ożyła. Spojrzała na niego, a w jej oczach nie było już widać szaleństwa i nienawiści. W jednej chwili cała zła energia uleciała z niej.

– Mój wybawca… – szepnęła z trudem, uśmiechając się do niego. Zrozumiała, że właśnie została uratowana i wyciągnięta spod pieczy złych duchów.

Walkę przeżyło zaledwie kilku chłopów. Wszyscy oczywiście byli tego samego zdania, co ich przywódca.

– Jeszcze żyje! – krzyknął Ludwik Mers – Na co czekasz? Skończ z nią!

– Nie. Nie widzisz, że nie jest już tym, czym była? Ocaliliśmy ją.

Mężczyzna zamarł w bezruchu.

– Jest ranna, potrzebuje pomocy. Daleko do grodu?

– Trzy mile – odpowiedział szlachcic, ocierając pot z czoła.

– Ruszajmy prędko – Targon wziął dziewczynę na ręce – Jak masz na imię?

– Celestia – chrząknęła z bólu.

– Ładnie… Odpoczywaj, do grodu już niedaleko, ocalałaś…

Wojownik wiedział, że mimo niewielkiej odległości, droga do grodu przed nimi długa. Trzymając byłą wiedźmę w ramionach, nie czuł strachu, jednakże w myślach układał modlitwy do tylko sobie znanych bogów. Pokonał złe moce, ale czy może zaufać ludziom? I co gorsze, czy może wierzyć samemu sobie? Odpowiedzi na te pytania miały nadejść już wkrótce…

 

Koniec

Komentarze

Przede wszystkim chwycił mnie za serce niezwykle trafny wybór imienia dla głównego bohatera! Samo opowiadanie – krótka scenka, która niczego nie wyjaśnia, nie tłumaczy… Ale limity to limity. Na szczęście tutaj ich nie ma, bierz się więc do pisania, bom wielce ciekaw dalszych przygód dzielnego, szlachetnego i niezwykle przystojnego Targona! W tekście szwankował mi głównie opis walki. Ale wrócę do tego później, gdy do komputera się dostanę, bo z komórki to dramat… Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

MateuszMaxie – ładnie piszesz. Z przyjemnością przeczytałabym coś więcej Twojego autorstwa. Miło byłoby jednak, aby przyszłe opowieści nie były aż tak bardzo inspirowane durnymi filmami akcji.

Co do samej „Czarownicy” – zapowiadało się tak interesująco, ale końcówką zarżnąłeś całą historię. Aż mi, normalnie przykro :(

 

Szczegółowe komentarze poniżej:

 

Koń z trudem maszerował

Koń nie maszeruje. Może lepiej: stąpał?

 

przywiązaną do kołka

kołek to raczej jest mały. Może lepiej: pala?

 

organy od wieprzka

Może lepiej: wnętrzności lub bebechy? Chyba, że ta wieśniaczka jest jakaś uczona?

 

jej oczach było widać niewinność.

Ciekawe jak było widać? Zgaduję, że oczęta były duże i błękitne :D

 

Wśród grupy ludzi zapanowała trwoga. Już mieli rzucić się do ucieczki… (oraz dalej kawałek z linami, toporkiem, topielicami, wilkami)

Ciekawam jak, w takim razie, złapali tą czarownicę? Tak się po prostu dała? Wcześniej się jej nie bali? Nie miała takiej mocy?

 

Rozpoczęła się walka

z wilkami? To by chyba walki nie było…

 

Zwykli chłopi nie umieli zbyt dobrze władać, w dodatku i tak kiepską bronią,

A widziałeś kiedyś chłopa z widłami czy siekierą? Władać bronią potrafią, zapewniam cię.

 

Gołymi rękoma uderzał czarownicę. Złapał ją za głowę i wrzucił do wody, potem skoczył i zaczął ją podtapiać

To znaczy, że czarownica znów straciła moce, tak?

 

Nieświadoma niczego nabiła się głęboko na ostrze

no comments…

 

położył diablicę

a skąd tu się diablica wzięła?

 

Targon podłożył jej rękę pod głowę

sprecyzuj czyją rękę pod czyją głowę. Bo pomysłów może być tu wiele.

 

Zrozumiała, że właśnie została uratowana i wyciągnięta spod pieczy złych duchów (i cała reszta)

Proszę! Toż to holiwód taki, że ło Jezu!

Hmm... Dlaczego?

Utrzymywało uwagę, ale to tylko jakaś tam scenka. Podobały mi się topielce wychodzące ze stawu. To nie jest science-fiction!

Scenka dość naiwna, ale masz jeszcze sporo czasu na szlifowanie warsztatu.

Droga była bardzo błotnista. Koń z trudem maszerował po grząskim gruncie. Było późne pochmurne popołudnie i szybko zapadał zmrok.

Powtórzenie. W ogóle staraj się unikać słowa “być”. Zastąpienie go czymś bardziej dynamicznym ulepszy tekst. O maszerującym koniu już było.

No i zmień to SF, bo tag w ogóle nie pasuje.

Babska logika rządzi!

Dziękuje za komentarze i uwagi. Z pewnością do większości się zastosuje, by poprawić moje umiejętności. Drewian nie wiem o jakie filmy Ci chodziło, ale tworząc to niczym się nie wzorowałem. Po prostu miałem napisać opowiadanie na konkurs. Usiadłem i wymyśliłem.

 Przepraszam za to sciencie – fiction, musiałem przeoczyć gdy dodawałem. Już to zmieniłem.

Za poprawe tekstu wezme się jutro.

Dziękuje i pozdrawiam :)

Dlaczego? Marny z niego pisarz?

 

Szkoda, że zamieściłeś opowiadanie w kształcie przygotowanym na konkurs, bo przecież tutaj nic Cię już nie ograniczało. A tak, przeczytałam tylko krótką scenkę, zaledwie opis zdarzenia, w którym uczestniczy przypadkowy wędrowiec.

Mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą bardziej dopracowane i zdecydowanie ciekawsze. ;-)

 

Już z da­le­ka Tar­gon za­uwa­żył jakąś grupę ludzi.Już z da­le­ka Tar­gon za­uwa­żył grupę jakichś ludzi

 

Je­stem Tar­gon, zmie­rzam w stro­nę grodu, ściem­nia się. – Dlaczego Targon to mówi? Czy chłopi na drodze nie wiedzieli, że się ściemnia?

 

Ze złymi du­cha­mi pakta za­war­ła, w czar­nej magii się trud­ni.Ze złymi du­cha­mi pakta za­war­ła, czar­ną magią się trud­ni.

Trudnimy się czymś, nie w czymś.

 

Usły­sze­li wycie, przy­po­mi­na­ją­ce wycie wilka. – Powtórzenie.

Może:  Usły­sze­li skowyt, przy­po­mi­na­ją­cy wycie wilka.

 

Pie­ni­ły im się pyski. – Pyski nie pienią się. Jeśli myjesz ręce mydłem, to nie ręce się pienią, a mydło.

Może: Na pyskach miały pianę.

 

Gdy od­pę­dził się od na­past­ni­ków, ru­szył na wiedź­mę.Gdy od­pę­dził na­past­ni­ków, ru­szył na wiedź­mę. Lub: Gdy o­pę­dził się od na­past­ni­ków, ru­szył na wiedź­mę.

 

Wtedy dziew­czy­nie wró­cił się od­dech. – Wtedy dziew­czy­nie wró­cił od­dech.

 

– Jak masz na imię? – Ce­le­stia – chrząk­nę­ła. – A nie mogła tego powiedzieć, musiała chrząkać, jak jakaś świnka? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki.

Teraz już wszystko poprawiłem. Jeszcze raz dziękuje za wszelkie porady. Pozdrawiam :)

Mateuszu, jeśli w czymkolwiek udało mi się Tobie pomóc, to bardzo się cieszę. ;-)

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Faktycznie limit znacznie zaszkodził Twojemu opowiadaniu. Szkoda, bo całkiem nieźle napisany tekst, jednak może warto spróbować nieco rozwinąć historię. Pokazać nam, co działo się wcześniej lub co wydarzyło się później. Liczę, że coś jeszcze napiszesz dłuższego, abyśmy mogli zobaczyć coś więcej niż krótką scenę. Niestety ona nie pokazuje zbyt wiele. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Zobacze co da się zrobić :) Pisze jeszcze książke, która wymaga wiecej uwagi wiec musze znaleźć troche czasu na przemyślenie i dopisanie czegoś do tej scenki. Co do cytatu to bardzo mi się podoba. Motywuje. :)

Mnie też motywuje. Pozdrawiam ciepło. ;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Mateuszu, pisz, pisz dużo :) Bo widać w Twoim opowiadanku zalążki dobrego pisania. Być może jest to scenka nieco naiwna, być może zbyt efekciarska i stereotypowa, być może styl jeszcze niedojrzały. Jednak przeczytałam ją bez przykrości, z zaciekawieniem nawet. Piszesz oszczędnie, ale całkiem płynnie, bez rażących błędów. Starasz się stylizować język, dajesz jakiś tam rys psychologiczny postaciom (choć na razie mocno stereotypowy: dzielny wędrowiec, niewinna białogłowa, źli wieśniacy) – może nie wychodzi to jeszcze świetnie, ale widać, że czujesz bluesa. Powodzenia! :)

 

 

Dzięki ;) Co do tego oszczędnego pisania to ta praca była na konkurs z ograniczoną ilością znaków wiec opisy nie mogły być zbyt długie. :/

Scenka krótka, i jakby wyrwana z całości, rysuje przed nami niewielki fragment większego obrazu.  

Bohaterowie wypowiadają się w dość drętwy sposób. Pisząc dialogi, powinieneś je czasem odczytać na głos – z tonacją odpowiednią do sceny. 

Poza tym – scenka jak scenka. Na początku spodziewałem się, że pojawi się kaczka : P

I po co to było?

A jednak wygrało :)

No to gratulujemy. :-)

Babska logika rządzi!

Serdecznie gratuluję nagrody oraz pomysłu na opowiadanie.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka