- Opowiadanie: Agiks - Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień I

Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień I

Agiks prezentuje

Kompletnie niepoprawną politycznie komedię omyłek

O tytule

Tajemnicze przebudzenia Misato

Anima & Animus*

 

Dzień I

 

Pokój w domu państwa Agashi, godzina pięć po ósmej

 

 

Moje kochane, miękkie, ciepłe łóżeczko… Uwielbiam się w nim rano budzić… Chociaż ostatnio…

Misato otwiera zaspane oczy i czuje czyjąś rękę oplecioną wokół talii. Z najgorszym przeczuciem zagląda przez ramię… U jej boku leży śliczna naga blondynka.

Znowu laska – stwierdza dziewczyna ponuro.

Bierze z poręczy krzesła szlafrok i rusza do kuchni na śniadanie. Mama krząta się przy kuchence. Na stole rozłożone są talerze z zupą mleczną, kanapki, kawa, owoce… i coś na kaca.

– Dzień dobry, mamo – odezwała się dziewczyna ziewając.

– Wstałaś? To dobrze. – Mama odwróciła się do córki i spojrzała groźnie. – Wiesz, że ja i tata nie chcemy ci zabraniać różnych rzeczy, ale ty sobie ostatnio za dużo pozwalasz.

– ? – Misato z kanapką w buzi patrzyła na rodzicielkę zdezorientowana.

– Przyprowadziłaś tutaj chłopaka na noc – oświadczyła matka zimno.

– Chłopaka? O czym ty mówisz? – Dziewczyna nie kryła zdziwienia.

– W nocy słyszałam męski głos i twój głupkowaty śmiech… Chyba mi nie wmówisz, że rozmawiałaś ze sobą basem?! Znowu się upiłaś?

– Nie wiem, o jakim chłopaku mówisz… – Mama spojrzała surowo. – Nic nie pamiętam, ale w moim pokoju jest dziewczyna. Jak nie wierzysz, to sama sprawdź.

Mama ruszyła przez kuchnię do pokoju swojej latorośli, a Misato udała się za nią.

Blondynka spała w najlepsze, w pozie, która uwydatniała jej ponętne kształty. Miała zadowolony wyraz twarzy i figlarnie ułożone usta. Kilka kosmyków złotych, lekko pofalowanych włosów niedbale opadło jej na policzek i czoło.

– Misato… co ona robi w twoim łóżku? – Mama odwróciła się i spojrzała na córkę podejrzliwie.

– Eee… To moja koleżanka. Trochę wypiłyśmy i stwierdziła, że rodzice ją zabiją, jak w takim stanie wróci do domu, więc przyprowadziłam ją tutaj na noc.

– Co się dzieje? – Wyskoczył nagle Taiki jak spod ziemi. – Misato znowu dała w nocy popalić? – Zajrzał do pokoju i zauważył blondi wtuloną w poduszkę. – Uuu, niezła… No, siostra, nie wiedziałem, że ty też gustujesz w blondynkach. – Mrugnął porozumiewawczo do siostrzyczki.

– Nie gustuję! – warknęła Misato, rozejrzała się po pokoju i zauważyła na podłodze spódniczkę z napisem Haneda. – To Hane-chan, moja kumpela, nocowała u mnie… Państwo wybaczą, ale już jestem spóźniona na pierwszą lekcję.

Dziewczyna weszła do pokoju, ogarnęła trochę chaos, jaki panował na dywanie – wszędzie naokoło łóżka porozrzucane były różne części damskiej garderoby – i zaczęła się ubierać w szkolny mundurek. Poszła umyć zęby i twarz, uczesała się i umalowała lekko oczy, po czym wróciła do pokoju. Stanęła nad blondyną i potrząsnęła ją za ramię.

– Hej! Wstawaj – huknęła.

– Morisato, skarbie – ćwierknęła tamta – daj mi bu…

Blondynka złapała jej rękę i przyciągnęła do siebie.

– Aaa! – wykrzyknęła Misato przerażona.

– Aaaaa! – Obudziła się dziewczyna widząc przed sobą nieznaną, niemęską twarz i od razu odskoczyła.

Misato zrobiła to samo i wtedy do pokoju wpadła mama zwabiona krzykiem dziewcząt.

– Co się dzieje? – Zauważyła przerażoną blondynkę. – Misato… co ty jej zrobiłaś?!

– Nic jej nie zrobiłam. – Podeszła do drzwi i wypchnęła matkę na korytarz. – Wynoś się stąd.

– Kim ty jesteś?! – wybuchła roztrzęsiona lala. – Gdzie jest Morisato?

– Poszedł do szkoły – odparła spokojnie Misa-chan nakładając zegarek. – Ja zresztą też muszę już wychodzić. Jestem spóźniona… Więc jeżeli już się obudziłaś, to mogłabyś się stąd wynieść.

– Poszedł sobie? – Posmutniała blondynka. – Kolejny dupek przespał się ze mną i nawet nie zaczekał, żeby powiedzieć mi dzień dobry…

Kolejny?! Dziwka…

– A ty, kim jesteś?… – zwróciła się dziewczyna do Agashi.

– Jestem jego siostrą… – Misato pozbierała jej rzeczy z podłogi i rzuciła na nią. – Przykro mi z powodu brata… Ale ubieraj się i spadaj.

– To twój pokój?

– Tak, bo co?

– Nie zauważyłam cię w nocy…

– Byłam na imprezie i trochę wypiłam, więc położyłam się na kanapie w salonie… No, koniec wywiadu, zakładaj ciuchy i wyjazd.

– Skoro to twój własny pokój, to dlaczego Morisato nie wziął minie do siebie? – spytała podejrzliwie dziewczyna.

– Nie wiem. – Zniecierpliwiła się Misato. – Może się bał, że obudzisz się, kiedy on jeszcze będzie się krzątał po pokoju i zaczniesz mu zadawać idiotyczne pytania…! Słuchaj, śpieszy mi się…

– Jestem głodna… – wtrąciła zrezygnowana blondi.

– No chyba żartujesz?! To nie jest hotel… Swoją drogą, to czemu nie poszliście do hotelu?

– Obiecałam sobie, że tym razem nie dam się zaciągnąć do hotelu jak jakaś, no wiesz… Ech, już nigdy nie prześpię się z miłym facetem, który udaje, że nie chodzi mu o seks i serwuje mi kolejne drinki… Po alkoholu robię się łatwa…

Naprawdę? Co ty powiesz?

Blondi zaczęła chlipać, więc Misato zlitowała się i poszła po jakieś jedzenie dla niej.

– Jeszcze tu jesteś? – zdziwiła się mama, która właśnie zaczynała sprzątać po śniadaniu.

– Koleżanka jest głodna… Nie mogę jej tak po chamsku wygonić stąd o pustym żołądku – rzuciła chłodno Agashi i wzięła trochę prowiantu, z tego co pozostało po śniadaniu, dla swojego nieoczekiwanego gościa.

– W porządku, ale pospieszcie się… Druga lekcja mija.

– Wiem. Zawsze zwracasz mi uwagę na oczywiste rzeczy i te, z których doskonale zdaję sobie sprawę.

Blondynka siedziała ubrana na łóżku i rozglądała się z zainteresowaniem po pokoju. Było to nieduże, aczkolwiek przytulnie urządzone pomieszczenie, mieszczące w sobie wszystkie niezbędne do prawidłowego funkcjonowanie sprzęty, takie jak: szafa na ubrania, biurko oraz kilka półek z książkami. Pokój był jasny, słoneczny, ściany miały jasnobeżowy kolor. U wezgłowia łóżka wymalowany był biały wzór przedstawiający pnące się liście winorośli, które łączyły się w najwyższym punkcie rysunku w łuk. Wzrok dziewczyny zatrzymał się na dłuższą chwilę na drzwiach, na których wisiał rozczulający plakat przedstawiający dwa małe kotki bawiące się ze sobą wśród zielonej trawy.

Kiedy Misato weszła blondyneczka od razu rzuciła się na talerz z jedzeniem i szybko pochłonęła całą jego zawartość.

– Dzięki… – wysapała i jednym haustem opróżniła szklankę z herbatą. – Często ci się to zdarza? – zagadnęła wlepiając z zaciekawieniem spojrzenie swoich ślicznych błękitnych oczek w naszą bohaterkę.

– Co masz na myśli?

– Czy często musisz wyrzucać z domu takie jak ja?

– Zdarzyło się… – odparła Misa-chan niedbale.

Agashi wzięła puste naczynia i odniosła je do kuchni.

– No, musimy iść – rzuciła od progu.

W jedną rękę chwyciła torbę, w drugą dłoń blondyny i pognała na przystanek autobusowy.

– Gdzie tak pędzisz? Szkoła ci nie ucieknie… kujonko – stęknęła blondi z trudem łapiąc powietrze.

Misato zatrzymała się urażona. Spojrzała na blondynę i wrednie się uśmiechnęła.

– Przynajmniej nie budzę się rano w obcym łóżku, a chłopaka, który mnie do niego zaciągnął ani widu ani słychu… laluniu.

Dziewczynę te słowa najwyraźniej dotknęły, bo posmutniała, a z błękitnych oczu popłynęły łzy.

– Skończ beczeć… – żachnęła się Agashi. – Sama jesteś sobie winna. Wiesz jak dotrzeć do domu?

– Nie, snif. – Przetarła oczy blondynka. – Nie podał mi swojego adresu.

– Chodź na przystanek… – odezwała się Misa-chan z westchnieniem. – Tutaj dojeżdża tylko jeden autobus, więc raczej nie ma się co zastanawiać nad drogą.

Dziewczyny pomaszerowały w ciszy na przystanek, który znajdował się pięć minut marszu od rezydencji państwa Agashi i czekały spokojnie na autobus.

– Tak w ogóle, to nazywam się Totomo Haneda – przedstawiła się grzecznie po kwadransie milczenia blondi.

– Agashi Misato – burknęła Misa-chan.

W autobusie Misa-chan wytłumaczyła nowej znajomej, jak ma dojechać do domu i obiecała, że pozdrowi od niej Morisato. Po dotarciu do szkoły Agashi dostała od dyrektorki tak zwany ochrzan, ponieważ to było już drugie spóźnienie dziewczyny w tym tygodniu, a piąte w miesiącu. Pani Kobayashi była w wyjątkowo złym humorze (nawet jak na nią) i kazała biedaczce zostać po lekcjach. Wreszcie, po ciężkich przejściach, Misa-chan trafiła na środek lekcji matematyki z panem Kimeru.

– Jestem zaszczycony Pani obecnością, panno Agashi. Co tym razem? Bandyci nas gonili?

– Przepraszam, zaspałam – przyznała się Misato i opadła na swoje miejsce tak ciężko, jakby przytłaczał ją straszliwy ciężar. – A na dodatek pani Kobayashi mnie zatrzymała.

– Znowu na dywaniku? – Westchnął matematyk. – Oj, Agashi, Agashi, czy ty nie możesz sobie po prostu kupić budzika?

Pozostałe lekcje minęły jej spokojnie, a po zajęciach pani dyrektor podeszła do Misato. Czarne chmury znad głowy – które nieodzownie jej towarzyszyły – zaczęły puszczać błyskawice.

Oj, nie dobrze. Black Lady nadal wkurzona.

– Agashi! – grzmotnęła dyrektorka ostrym jak brzytwa głosem, na jego dźwięk kilku uczniów, w odruchu bezwarunkowym, skuliło się w sobie. – Pan Kimeru przygotował dla ciebie zestaw zadań s p e c j a l n y c h. – Szczególnie podkreśliła ostatnie słowo. – Im szybciej je skończysz, tym prędzej możesz iść do domu.

Na koniec rzuciła jej demoniczny uśmieszek i bardzo zadowolona poszła razić piorunami inne ofiary.

Misato zapukała do drzwi i po chwili weszła cichutko do klasy matematycznej. Pan Kimeru akurat zmieniał koszulę i dziewczyna zdążyła zobaczyć górną część jego tułowia w całej okazałości.

– Już jesteś? – rzucił mężczyzna niedbale i zaczął nakładać drugą koszulę. – Gdzieś na biurku leżą te zadania… Poszukaj sobie.

Misato ruszyła do biurka i po drodze o mało nie przewróciła się o jakieś krzesło, tak była zaabsorbowana widokiem ubierającego się nauczyciela.

– Niestety nie są zbyt łatwe. – Westchnął sensei Kimeru z żalem – pani Kobayashi mnie przypilnowała… Ale nie martw się, Agashi, jak będziesz miała problemy, to ci pomogę – dodał dziarsko i błysnął do uczennicy pełnym garniturem śnieżnobiałych zębów.

Misato odnalazła kartkę z zadaniami i poszła do swojej ławki. Kiedy przyjrzała się przykładom mina jej odrobinę zrzedła.

Nie są łatwe? To jest przecież mission imposible!!!

Nagle poczuła dłonie na ramionach i usłyszała ciepły głos pana Kimeru w lewym uchu.

– No i jak? Chyba nie są aż takie straszne? – odezwał się niemal szeptem nauczyciel.

– Nie! – wykrzyknęła rozradowana Misa-chan. Cały świat nagle wydał jej się piękny, zadania proste, a pani Kobayashi – anielicą.

– Skoro tak mówisz, to chyba mogę cię zostawić? – rzucił szybko pan Kimeru i wycofał się w stronę katedry.

Co?

– Mam coś do zrobienia, a widzę, że ty sobie poradzisz sama… Co, Agashi? – Raczej stwierdził niż zapytał mężczyzna.

Chwilunia!

Nie czekając na odpowiedź biednej uczennicy, sensei chwycił swoją aktówkę i opuścił klasę. Misato została sama, załamana, z kartką pełną super trudnych zadań matematycznych przed sobą. Świat w jednej chwili stał się strasznym miejscem, w którym panują brutalne reguły.

Eh… Nie ma się co rozczulać… Im szybciej się za to wezmę, tym prędzej opuszczę te posępne szkolne mury.

Agashi zaczęła rozwiązywać przykłady matematyczne i nawet nieźle jej szło. Niestety nagle zaczęły do jej głowy napływać myśli, które nie odzywały się przez ostatnie godziny. Zaczęła zastanawiać się nad swoimi ostatnimi przeżyciami, a także nad burzliwym porankiem.

Wszystko było by łatwiejsze, gdybym pamiętała, co się ze mną działo poprzedniego wieczora. Niestety wspomnienia z wczoraj zniknęły w jakiejś czarnej dziurze w moim umyśle. Nie po raz pierwszy budzę się obok jakiejś ślicznotki albo w hotelowym pokoju, nawet w całkiem obcym domu, a w głowie mam pustkę. Nic nie pamiętam. Ani kim jest dziewczyna, ani skąd się wzięłam w tym samym, co ona łóżku.

Ta niejasna sytuacja trwa już ponad miesiąc i przez to właśnie mam już pięć spóźnień, a mama jest na mnie wściekła.

…Teraz przynajmniej wiem jak się nazywa tajemniczy chłopak, z którym sypiają te wszystkie bóstwa. A może… Może on wsypuje dziewczynom do picia jakiś narkotyk i biorę nagminnie udział w zbiorowym gwałcie?! Hmmm, to nawet prawdopodobne. Ale dlaczego ja i jak w ogóle wygląda ten Morisato…?

Pytania, które chodziły po głowie biednej Misato były dla niej pilniejsze niż skończenie matematyki, dlatego zanim uwinęła się ze wszystkimi przykładami na dworze zrobiło się ciemno. Dziewczyna podpisała się na kartce, położyła ją na biurku senseia Kimeru i opuściła klasę.

Uaaa… Cholera, nudne były te zadania. Strasznie zachciało mi…się… spa-ać…

_______________________________

Podtytuł nie jest bez znaczenia, a czerpie z koncepcji archetypów (tutaj męskiego i żeńskiego) Carla Gustava Junga.

Koniec

Komentarze

Uwaga odautorska - to nie jest powieść, ale trochę więcej niż opowiadanie. Najbliżej objętościowo będzie temu wytworowi do noweli.

Pozdrawiam i czekam na uwagi.

,,Pokój był jasny, słoneczny, ściany miły jasnobeżowy kolor.'' Zabrakło 'miały' po 'ścianie'.
Literówka w błysnął.
Dziwna jest ta historia, jak dla mnie, Agashi raczej nie budzi symaptii: ''wynoś się'' do matki? Ponad to cyniczna, zdemoralizowana? Sam nie wiem... Raczej nie przypadło mi do gustu.

Myślałem, że ''ściany miały miły jasnobeżowy kolor'', a tu może jest literówka w 'miły'. Zostawiam decyzję Autorce.

Na zachętę może powiem, że historia się rozwija i raczej ma na celu poprawę humoru. Którą to funkcję spełnia - rzecz potwierdzona u wielu źródeł (a nie tylko w moim przeświadczeniu). A Misato mało kto lubi z ludzi, którzy ten tekst czytali, ale nie jest aż taka zła, na jaką wygląda.

"Uwaga odautorska - to nie jest powieść, ale trochę więcej niż opowiadanie. Najbliżej objętościowo będzie temu wytworowi do noweli." A jaki to ma związek z objętością?

O, Carl Gustav Jung. Miło. :)

Do Erreth:

A jaki ten komentarz ma związek z treścią?

Wszyscy lubimy głupie czepianie się słówek... Moja rada - Get a life! (Proszę mi wybaczyć, że po angielsku, ale jednak taka mi najbardziej pasuje.)

Akurat nie miałem nic mądrzejszego do powiedzenia. Wybacz. Wiem, że słowa typu nowela, opowiadanie, powieść są bez znaczenia.

W porządku, wybaczam :)

Zwyczajnie nie lubię, gdy w Internecie ludzie czepiają się o głupoty. Lepiej już nie komentować, skoro nic mądrego/merytorycznego nie ma się do powiedzenia. Pozdrawiam

Nowa Fantastyka