- Opowiadanie: RheiDaoVan - Zwykły, nekromancki fach. (Szepczący)

Zwykły, nekromancki fach. (Szepczący)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zwykły, nekromancki fach. (Szepczący)

Kryspin usiadł na marmurowym murku w centrum handlowym. Lubił tu przychodzić. Nie żeby robić zakupy, na to miał alergię godną stereotypowego mężczyzny. Lubił przyglądać się ludziom. A tu przechodziła przed nim istna kolorowa parada. W świątyni handlu, jaskini kolorów i tandetnej muzyki ludzie zatracają swe dusze, jak mawiał jego starszy brat. Miał trochę racji.

 

Przed sklepem z butami stanęła młoda dziewczyna. Miała pewnie jakieś piętnaście lat, ale mocny makijaż dodawał jej jakieś kolejne pięć. Żółta bluzka z pokaźnym dekoltem, granatowe legginsy w panterkę, różowo-białe adidasy za kostkę, tuzin bransoletek. Kryspin parsknął śmiechem. Czy nikt jej nie powiedział, że wygląda śmiesznie, by nie powiedzieć żałośnie, a nie modnie. Zresztą nie tylko ją wypadałoby uświadomić. Sporo dziewczyn z jego szkoły ubierało się podobnie. I facetów też. Na przykład obcisłe czerwone lub seledynowe spodnie upodobały sobie obie płcie. Boże, widzisz a nie grzmisz.

 

Odwrócił głowę i uśmiechnął się szeroko. Środkiem korytarza szedł wysoki, dobiegający trzydziestki mężczyzna. Długie czarne włosy swobodnie opadały na plecy i otaczały przystojną twarz o ostrych rysach. Ciemne, głęboko osadzone oczy patrzyły przed siebie ponuro i chłodno. Koszulka Opethu, wytarte dżinsy, glany. Ręce wciśnięte w kieszenie. Gdyby ktoś chciał namalować portret zatytułowany Współczesny, znudzony wysłannik śmierci, z pewnością wziąłby go na wzór. Z tym, że on nie był wysłannikiem śmierci.

 

-Cześć – powiedział Kryspin z uśmiechem.

 

Kruk nie odpowiedział. Usiadł i rozejrzał się kręcąc głową.

 

– Jakim cudem nazwali to gówno Arkadią – wychrypiał z dezaprobatą, patrząc na plastikowe drzewko wsadzone w wielką brudno-zieloną donicę.

 

Kryspin wzruszył ramionami.

 

– Jest coś?

 

Kruk bez słowa podał mu lniany woreczek. Chłopak wysypał zawartość na dłoń. Cztery szklane kuleczki. Trzy białe, jedna czarna. Schował je zostawiając tą ostatnią.

 

– Skurwiel – mruknął Kruk bawiąc się skrętem.

 

– Poradzę sobie – zapewnił Kryspin z uśmiechem. – Raz już to przerabiałem.

 

Schował czarną kuleczkę.

 

– No to idę – powiedział poprawiając czarną opaskę, którą związywał długie białe dredy.

 

-No to idź – padła sucha odpowiedź.

 

 

 

 

***

 

 

 

 

Pociąg metra wjechał z łoskotem na peron. Ludzie podchodzili do żółtej linii czekając aż szaro-czerwona bestia zatrzyma się a z jej wnętrza wypadną ludzie. Wypadną, nie wysiądą. Gorzej niż na porządnym koncercie.

 

Poklepał woreczek w którym leżało sześć czerwonych kuleczek. Sześciu idiotów odprawiających mroczne rytuały. Próbujących przywołać demona.

 

No i im się ,kurwa, udało.

 

Z tym, że chyba nie przewidzieli, że ktoś, kto runie na podłogę, bo jakiemuś debilowi nie chciało się wyrysować dokładnie znaków, kto zostanie upaprany kogucią krwią i zachlapie sobie buty stearyną, będzie w naprawdę złym nastroju.

 

A Kamael był. I to bardo.

 

Bo to jego ci nieszczęśni durnie mieli pecha przywołać.

 

Może gdyby nie czarny kot, który miał podzielić los kogutów, czciciele Mroku uszliby z życiem. A tak, na widok związanego zwierzęcia i stojącego nad nim chłopaka w szlafroku z nożem w dłoni, Szepczący rozpętał piekło.

 

Bo Kamael lubił koty. Nie na darmo nazywano go Czarną Panterą.

 

Gdy Kruk zszedł do piwnicy zastał go siedzącego na stole z mruczkiem na kolanach. A wokół leżały zwłoki. Kamael miał naprawdę głupią minę, gdy zobaczył znajomego nekromantę. Nawet przeprosił go za dodatkową robotę i obiecał postawić piwo. Kruk nie miał zamiaru się gniewać. Jego też wkurzali amatorzy czarnej magii. Ignoranci w śmiesznych strojach rodem z kiepskich filmów fantasy, czerpiący swoją wiedzę z Internetu. Żałosne popłuczyny , niedoszłe czarownice, magowie, medium, nie rzadko i nekromanci. A z Kamaelem zawsze fajnie było pogadać.

 

Schował woreczek. Kuleczki. Podstawowa robota nekromanty. Zebrać, odprawić nudny, prosty rytuał, rozprawić się z bardziej upierdliwymi klientami, którzy zbyt gwałtownie przyjęli informację o swojej śmierci, lub wcale tej informacji przyjąć nie chcieli. I tyle. Najwięcej było roboty z czarnymi, fioletowymi i czerwonymi, choć dzięki tym ostatnim było czasami zabawnie. Zdziecinnieli szataniści. Bo z prawdziwym satanizmem nie miało to nic wspólnego.

 

Zapalił skręta. Ludzie stojący bliżej spojrzeli na niego potępieńczo. Kruk stwierdził, że niektórzy mają chyba sadystyczną przyjemność w mordowaniu go wzrokiem. Ale nikt nie zwrócił mu uwagi. Wypuścił kłąb błękitno-siwego dymu. Spojrzał w stronę schodów.

 

Siedemnastoletni chłopak zeskakiwał co dwa stopnie byle szybciej stanąć na peronie. Długie, białe dredy podrygiwały nieco śmiesznie. Jasnokarmelowa zazwyczaj twarz przybrała nienaturalny szary odcień. Zielone oczy patrzyły nieprzytomnie.

 

– Mówiłem, że skurwiel – powiedział Kruk, gdy Kryspin klapnął na ławce.

 

Chłopak tylko skinął głową. Widać było, że miał dość. Ale nie narzekał. Albo nie miał siły, albo miał w pamięci słowa starszego nekromanty, że jak będzie narzekać, to do widzenia. Choć Kruk nie użył sformułowania "do widzenia".

 

– Jest coś? – spytał.

 

– Sześć czerwonych.

 

Kryspin jęknął cicho, ale wyciągnął rękę po woreczek.

 

– Są moi. Ty masz wolne do końca tygodnia. Nie gap się tak – warknął, widząc pełne zaskoczenie w zielonych oczach. – Bo zmienię zdanie.

 

Kryspin uśmiechnął się z ulgą, opuszczając głowę. Kruk bywał nieprzyjemny i surowy, ale zdarzały się takie momenty jak ten, gdy można było posądzić go o bycie sympatycznym. Czasem miał wrażenie, że Krukowi po prostu wygodniej było z łatką mrukliwego samotnika.

 

– Dzięki – powiedział patrząc na ekran, na którym leciała bajka o białym niedźwiedziu Bernardzie.

 

Kruk tylko skinął głową, wstał i ruszył nieśpiesznie w stronę wyjścia.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Do rozbudowania, moim zdaniem. Bo temat nie byłby wcale taki zły,  nekromancja  w konwencji takiej właśnie młodzieżowej prozy.
Ale na razie wygląda na szkic, lub początek dłuższego tekstu. W tej formie nie wystarczy.

Zwróć uwagę na parę literówek, gdzieś tam jest niepotrzebne ą, gdzie indziej brakuje z. I zwróć uwagę na podział zdań złożonych. Gdzieniegdzie przydałby się dodatkowy przecinek.

Ja oceniam na 4. Temat ciekawy, choć faktycznie bardzo pobieznie potraktowany.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dzięki, poprawiłam literówki, które dostrzegłam. Dodałam też parę przecinków, w miejscach, w których chyba powinny być.

Te dwa fragmenty to rzeczywiście część  większej całości, choć całość jest w fazie szkicu. Byłam jednak ciekawa opinii o samym tekście jak i o frormie (gramatyka, stylistyka i cała reszta składająca się na poprawność językową).

Mam małą uwagę - jak na nekromantę (ale i demonologa? czyli w tej wizji świata są to pojęcia tożsame? takie odniosłem wrażenie, ale OK, to Twój świat) to Kruk i jego koszulka Opeth są jednak "za słabe". Lepiej byłoby tą postać ubrać w koszulkę Mgły, Deathspell Omegi, Clandestine Blaze, Watain, Funeral Mist, Kriegsmachne, Reverorum ib Malacht, Ithdabquth Qliphoth, etc. ;-D

Co do tekstu - za samo jedno zdanie W świątyni handlu, jaskini kolorów i tandetnej muzyki ludzie zatracają swe dusze postawiłbym 6, no ale to raczej na wyrost, w porównaniu z resztą. Na razie 4, i czekam niecierpliwie na ciag dalszy (lub chociaż inne historie w tym świecie, z tymi postaciami) :)

Baronie Sengir, Kruk może faktycznie przypominać nieco demonologa, aczkolwiek to pewnie wynik raz, niedopracowania postaci, dwa, niezdefiniowania kim są Szepczący oraz wizji świata. Tutak termin "demonolog" nieco nie pasuje.

A co do tego "za słabe", cóż, możliwe. Ale nie chciałam by był postrzegany jako miłośnik stylu Cannibal Corpse (choć tego też słucha ;) ), czy kontynuatorem Varga Vikernesa (choć koszulkę Burzum też ma).

Ale wezmę pod uwagę, bo ja tu jestem najmniej obiektywną osobą.

P.S. Jeśli Kruk z koszulką Opethu jest za słaby, to co z Kryspinem, który jest optymistą słuchającym Gorillaz? ;)

A, to zwracam honor, i czekam na dalsze rozwinięcie postaci i świata. :)

a co do tego "za słaby" no to rzecz jasna tak pół-żartem było, ja sobie go wyobraziłem raczej jako słuchającego orthdox black metalu ;)

Domyśliłam się, że pół-żartem, spokojnie. ;)

Nekromańci tak mają, że orthodox black metal do nich pasuje. ;)

A co do świata to większośc tekstu jest właśnie w takich urywanych scenach. Pisane na co ciekawszych wykładach :D więc najpierw muszę je nieco "doprawic". Ale będą. :)

Ooo tak, pisanie na wykładach to jest to! Wiem coś o tym :P

Poproszę więcej, bo na razie tylko apetyt rozbudzony. Daję mocne 4.

Znowu deja vu:) Kamael,  motyw z inwokatorami, nawet "świątynia handlu" - brzmią jakoś znajomo. Mimo to nie narzekam. Narazie przyjemnie się zapowiada. Gdyby nie brak czasu,z chęcią przeczytałbym kolejne części, niestety muszę poczekać.

Kamaela nie tylko Kossakowska wykorzystywała, inwokatorzy nieodmiennie kojarzą mi się z demonami (ktoś musi je przywołać) a świątynia handlu... Hm... Jak przy tych dwóch można doszukiwać się podobieństwa, to przy takim ujęciu centrum handlowego podobieństwa nie widzę. To jest tak często używane określenie, że nic w nim oryginalnego.
No i u mnie, Kamael nie jest aniołem ;)
Ale nie będę się kłócić, możesz mieć i takie odczucia ;)

Nie tylko fakt. Mówiąc o inwokatorach nie miałam na myśli samego faktu ich wykorzystania, a całą tą otoczkę wokół nich i sam moment przywołania: "runie na podłogę", "nie chciało się dokładnie wyrysować znaków", "kogucia krew" itd...
Świątynia handlu... A czytałaś może opowiadanie: Schizma zamieszczone w Więzach Krwi? W konteście poprzednich skojarzeń odruchowo mi się przypomniało gdy zauważyłem wspomnianą świątynię;)

Podkreślę może, że mi to nie przeszkadza. Nie chcę się czepiać (choć pewnie tak to wygląda) bo nie widzę powodu. Zwyczajnie mam parę skojarzeń i tyle.

Każdy je ma, spoko. Tak chciałam napisać jak miało być (bo to różnie bywa z tym przekazo-odbiorem ;) )
A co do tekstów Kossakowskiej... przeczytałam chyba wszystko co napisała (opowadania i powiesci). Jest moją ulubioną pisarką i pewne podobieństwa są bezwiedne. Muszę nad nimi popracować. I to ostro.

Tak właśnie przejrzałam resztę.. Kurde. Tam jest więcej takich zapożyczeń niż myślałam. Muszę się bardziej ogarnąć.

Też przebrnąłem, nie bez satysfakcji,  przez całą twórczość pani Maji i dlatego pewnie rzucają mi się w oczy takie podobieństwa:)

nie gustuje w tematyce magii i nekromancji (wiem że to teraz modne:) ) ale w sumie tekst fajnie napisany. nie czuję się autorytetem aby cie pouczać ale moze warto poszukac innego źródła inspiracji. podobały mi się pierwsze dwa akapity, jak rozprawiłaś się z światyniami handlu i modnymi nastolatkami.
pozdrawiam serdecznie i życze powodzenia.

To mogę nieśmiało zasugerowac "Pojednanie przez szkarłat" (oraz "Zastępczego Ratownika", który jest w penym sensie prologiem). Tam nekromancji nie ma za grosz ;)    (oba teksty opiórkowane)
Miło mi :)

Nowa Fantastyka