- Opowiadanie: BarbaraJ - Nasz Wielki Dzień

Nasz Wielki Dzień

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Sethrael, bemik

Oceny

Nasz Wielki Dzień

Noc roi się od myśli. Hałasują niczym chrząszcze zamknięte w pudełku po butach i nie dają mi spać. Leżę z szeroko otwartymi oczami i wpatruję się w ciemność.

– Uważaj. Noc to mrok, a w mroku czai się to, co brzydkiemówisz, niemal na granicy szeptu i pewnie jak zwykle z kpiącym uśmieszkiem w kąciku ust.

Przechodzi mnie dreszcz. Śmiejesz się cicho, zadowolony. Myślisz, że tak dobrze mnie znasz, że trafiłeś w czuły punkt. Zanim odwracam się na drugi bok, słyszę cię znowu.

– Nie łudź się, wiem, że ten robak już tam jest.

Nic nie wiesz! Nie możesz! Zaciskam powieki. Zmuszam się, by oddychać powoli i równo. Ciebie tu nie ma.

Znowu będę zmęczona. Odliczam godziny, kiedy zielone diody budzika pokazują kolejno pierwszą, drugą, trzecią. Zielony – kolor nadziei, że może w końcu uda mi się zasnąć.

 

Oczywiście, rano oczy mi się kleją i po omacku idę do łazienki. Jestem niezgrabna i ciężka, ramieniem zahaczam o futrynę. Ból wygania resztki snu. Wchodzę pod prysznic, mam pięć minut, inaczej cały grafik się rypnie.

Pół kanapki i łyk kawy. Więcej mój żołądek nie pomieści. Nie o tej porze, nie teraz.

Kiwasz głową. Z dezaprobatą, wiem. Ale nic nie mogę na to poradzić. Ciesz się, że jestem na tyle rozsądna, by nie zadowalać się tylko kawą. A i do ciebie można się przyczepić – rozczochrany, bosy, a sweter to już dawno nadaje się tylko do wyrzucenia. I zejdź z tego blatu. Nie chcę twojego tyłka w miejscu, gdzie kroję chleb. Śmiej się, śmiej.

 

Znowu zeszłam do garażu. Ciało zapamiętało drogę pokonywaną dziesiątki razy i kolejny raz stoję przy pustym miejscu parkingowym, na którym już od dłuższego czasu nie stoi twój samochód.

Brakuje mi powietrza. Pospiesznie odwracam się na pięcie i wspinam kilka schodków w górę, z powrotem do klatki schodowej i na zewnątrz, na przystanek. Mam szczęście, tramwaj właśnie przyjechał. Dobiegam w momencie, kiedy rozbrzmiewa dzwonek. Wskakuję, drzwi się zamykają i przycinają pasek mojego płaszcza. Chichoczę, kiedy widzę powiewający na zewnątrz czerwono-czarny kawałek materiału. Oby się tylko w nic nie zaplątał. Na wszelki wypadek wysupłuję go ze szlufek i trzymam w dłoni. Znowu chce mi się śmiać. Trzymam tramwaj na smyczy.

Czuję na sobie rzucane ukradkiem spojrzenia. W większości nie są to miłe dotknięcia. Tylko jedna dziewczyna uśmiecha się do mojego śmiechu. Ma oczy jak twoje, włosy wystające spod kolorowej czapki też ma podobne. Mogłaby by być twoją siostrą.

Przechylam głowę, mrugam do niej i uśmiecham się szerzej. W tramwaju nie jest zbyt przyjemnie. Wilgotne zimno przenika ubranie, niezależnie od ilości warstw, które mam na sobie. Jednak to nieme porozumienie między nami, tak jak z tobą podczas naszego pierwszego spotkania, rozgrzewa niczym najlepszy grzaniec.

 

Dobry humor nie opuszcza mnie aż do wejścia do biura. Odpalam komputer, loguję się do systemów i zanim wszytko się załaduje, robię sobie kawę. W ten sposób nie tracę ani minuty i praca już czeka, kiedy siadam na swoje miejsce. Tak, wiem, zawsze powtarzałeś, że to głupie, że brak mi luzu. Oczywiście, ty, ze swoim nienormowanym czasem pracy, nieładem w głowie i pracowni, masz go odpowiednio dużo. Przeganiam tę myśl, nie chcę być złośliwa. Wiesz, że nienawidzę tracić, nie znoszę marnotrawstwa. Czasu, pieniędzy, uczuć. A szczególnie dzisiaj muszę się skupić, bo wychodzę wcześniej. Dzisiaj Wielki Dzień. Nawet myślę o nim wielkimi literami.

Mam cię przed oczami, jak siedzisz godzinami niemal w tej samej pozycji, tak skupiony na pracy, że nawet nie zauważasz zapadającej ciemności. Czuję się wtedy jak twoja matka, a nie kochanka. Zapalam światło, zbieram niezliczone kubki z opalizującą obwódką osadu z herbaty i talerze ze skamielinami posiłków. Przez kilka dni nawet mnie nie zauważasz, żyjesz w swoim własnym świecie, do którego nie mam dostępu. Bez słowa podnoszę z podłogi i próbuję doprać zaplamione farbą i gliną t-shirty. Płacę rachunki i odbieram twoją pocztę. No właśnie, pocztę. Od tego się zaczęło.

Ponownie strząsam z siebie wspomnienia, niczym mokre płatki śniegu tego ranka. Nie lubiłam tego okresu i nie mam ochoty o tym myśleć. Było, minęło, a dzisiaj w końcu Wielki Dzień. Oddycham głęboko i skupiam się na pracy. Prawie całkowicie mi się udaje.

 

Kiedy wychodzę z biura, mimo wczesnej pory już zapada zmrok. Ciężkie chmury odcięły resztki dziennego światła zanim słońce rzeczywiście umarło za zasłoną horyzontu. Znowu zaczyna padać śnieg. Otulam się płaszczem, bo zrobiło się bardzo zimno. Tupię głośno na mokrym chodniku, trafiam w kałużę śniegowego błota i teraz mam mokre nogi. Ignoruję to.

Chwilę oczekiwania na przystanku wykorzystuję, żeby oczyścić umysł ze śmieci, które zebrały się w ciągu ostatnich kilku godzin, przygotować się mentalnie na dzisiejszy wieczór.

– Już niedługo. – Słyszę cichy głos i oglądam się za siebie. Tylko mi się zdawało.

Nadjeżdża tramwaj poprzedzany zgrzytem torów. Kiedy siedzę już w środku, wyraźnie słyszę, jak pudełko w mojej głowie ponownie wypełnia się życiem. Na razie myśli gromadzą się gdzieś w głębi, niemal niezauważalnie, czekają na swoją porę, kiedy opadną wszystkie bariery. Je również ignoruję.

 

Tym razem na prysznic mam trochę więcej czasu. Stoję bez ruchu przez kilka minut i pozwalam, by gorący strumień dokładnie oczyścił moje ciało. Kiedy się spotkamy, wszystko będzie idealnie.

Kobieta, spoglądająca na mnie z lustra w sypialni, ma wielkie oczy. Są pełne nadziei.

Jestem zadowolona. Czarna sukienka, którą wybrałam na dzisiejszą okazję, jest równocześnie elegancka i seksowna, tak jak lubisz. Oczywiście, będzie mi zimno, ale tak jest dobrze. Wysokie obcasy, pończochy, torebka jest trochę za duża, ale musi taka być.

Taksówka czeka. Biorę głęboki oddech, chwytam płaszcz i wychodzę.

 

Stoję na zewnątrz i obserwuję. Krążysz po galerii i przyjmujesz gratulacje. Uśmiechasz się. Jaki to nietypowy widok, ty w garniturze, włosy porządnie związane w kitkę. Pewnie też pachniesz „biznesowo”, jak zawsze określałeś tę specjalną wodę po goleniu. Widzę, że wzdychasz lekko i przewracasz oczami, kiedy myślisz, że nikt nie patrzy. Nie lubisz zwracać na siebie uwagi, a teraz jesteś w świetle reflektorów, odniosłeś sukces. Doszliśmy do tego razem, twoja sztuka, moje zbieranie kubków i dbanie o to, byś nie zagłodził się na śmierć pośród nieskończonych rzeźb i obrazów.

Dreszcz przebiega mi po plecach, kiedy podnosisz wzrok i mimo ciemności na zewnątrz łapiesz moje spojrzenie. Wiedziałam, że tak będzie. Wyczuwamy siebie nawzajem. Chemia, wibracje, fluidy, czy cokolwiek by to nie było, zawsze krążymy wokół siebie, przyciągani niewidzialną siłą. Ruszasz w kierunku wyjścia, a ja czuję, jak w żołądku rozlewa się błogość. Po chwili jesteś przy mnie.

– Aniu – mówisz ciepło i otaczasz mnie ramionami. Zamykam oczy. Uśmiecham się. Miałam rację, pachniesz dziś wyjątkowo.

– W końcu masz swoją wystawę – mruczę z twarzą wtuloną w klapę marynarki.

– Tak. Dużo trzeba było pozałatwiać, ale w końcu się udało. Pięknie wyglądasz. – Twój głos jest dziwnie schrypnięty. Niechętnie pozwalam ci się odsunąć.

– Przejdziemy się? – Wiem, że nie będziesz miał sumienia, by odmówić.

Widzę wahanie w twoich oczach, oglądasz się przez ramię na oświetlone wnętrze, jednak potem posyłasz mi krzywy uśmiech.

– A co tam, chodźmy.

Ogród przy galerii jest ciemny, wypełniony chrobotem nagich gałęzi poruszanych przez lodowaty wiatr. Otulam się szczelniej płaszczem. Ty zmarzniesz. A może nie, w końcu nie potrzeba nam dużo czasu.

– Chciałaś o czymś porozmawiać? – pytasz po chwili. Jednak już zdążyłeś zmarznąć, chwytasz poły marynarki i starasz się jak najbardziej ograniczyć dopływ mroźnego powietrza.

– Podjęłam decyzję. – Przystaję w alejce, chociaż chrzęst kamieni pod stopami jest bardzo przyjemny, przypomina mi coś, uspokaja wewnętrzne drżenie. – Wyjeżdżam.

Również stajesz, oddychasz głęboko. Co czujesz? Ulgę - podszeptuje głos w mojej głowie. Uciszam go. Nieważne, reagujesz tak, jak się spodziewałam. Przytulasz mnie mocno. Wsuwam ręce pod marynarkę, czuję ciepło twojego ciała.

– Wiesz, że życzę ci… – urywasz w pół zdania. Podnoszę głowę i widzę, że spoglądasz na mnie szeroko otwartymi oczami. Uśmiecham się i równocześnie czuję, że oczy wypełniają mi łzy. Tak bardzo cię kocham.

Nóż pokonał opór koszuli i gładko wsunął ci się w brzuch. Jestem zaskoczona, jak łatwo, chociaż sama go z tego powodu wybrałam. Musiał być idealny.

Wyczuwam drżenie rękojeści, jakby ostrze żyło własnym życiem. Albo twoim. Przykro mi, że muszę zadać ci ból, ale nie ma innego wyjścia. Moje cierpienie za twoje. Uczciwa wymiana. Skoro podjąłeś decyzję, żeby odejść,

Do niej! – krzyczy coś z wściekłością w mojej głowie, aż przymykam oczy. 

musisz to zrobić do końca. Żadnych więcej szeptów w nocy, twojej obecności za plecami, pewności, że wystarczy się obrócić…

Czuję gorąco na dłoni. Cofam rękę i szybko zanurzam jeszcze raz. Wyczuwam bardziej niż słyszę chrobot ostrza, kiedy trafia na kość. Kolejna porcja krwi niemal parzy. Nie krzyczysz, szok odbiera ci zdolność działania. Jest idealnie.

Kiedy upadasz na żwir, kucam i głaszczę cię po głowie. Mój kochany.

Muszę iść.

Wstaję i zdejmuję płaszcz. Prezent od ciebie. Dwustronny. Pamiętam, jak oczy ci się śmiały, kiedy mi go wręczałeś. „Idealny zakup. Płacisz raz, a dostajesz dwa.” Teraz odwracam go czarną stroną do wewnątrz. Krew, która zdążyła w niego wsiąknąć, przesącza się przez sukienkę i dotyka mojej skóry. Jest już lodowato zimna, ale nie szkodzi, chcę cię czuć tak długo, jak to tylko możliwe. Teraz mam na sobie karminowe okrycie. Krew wewnątrz i krew na zewnątrz. Taksówka już pewnie czeka.

 

Szum samochodu nie jest w stanie zagłuszyć coraz głośniejszego chrobotania chrząszczy w mojej głowie. Wyglądam przez okno. Jest noc, a mrok przyciąga nieprzyjemne rzeczy.

– Jesteś tam?

Milczysz. Uśmiecham się z ulgą. To dobrze.

Koniec

Komentarze

Jak dla mnie – zbyt przeładowane emocjami. No i nie widzę fantastyki.

Ale warsztatowo – bardzo dobrze. Spodobał mi się myk z wtrąceniem myśli do zdania.

Babska logika rządzi!

Przyznaję, nie ma tu elementów ściśle fantastycznych. Pomyślałam jednak, że skoro istnieje kategoria “inne”, obok “fantastyki” i “fantasy”, mogę zaprezentować tekst, który odchodzi od tych gatunków. Skupiłam się na zagadnieniu ludzkiego umysłu, świata w tle, niewidocznego dla nas, zwykłych przechodniów. Do momentu, kiedy przeczytamy o kolejnym mordestwie w porannej gazecie…

Znowu zeszłam do garażu. Ciało zapamiętało drogę pokonywaną dziesiątki razy i kolejny raz stoję przy pustym miejscu parkingowym, na którym już od dłuższego czasu nie stoi twój samochód.

Powtórzenie, nie wykluczam, że celowe.

 

Dzisiaj Wielki Dzień. Nawet myślę o nim wielkimi literami.

Świetne.

 

Ciężkie chmury odcięły resztki dziennego światła zanim słońce rzeczywiście umarło za zasłoną horyzontu.

Dobre!

 

Ależ porządnie napisany tekst, gratuluję. Emocji dużo, co mi nie przeszkadza, aczkolwiek zasugerowane motywy pchające bohaterkę do działania wydają się być niewystarczające, by doprowadzić do aż takiego finału.  To jednak nieistotne, ważne, że opowiadanie jest dobre.

 

Sorry, taki mamy klimat.

Tylko mi się za­da­wa­ło.

Chyba: zdawało.

 

mu­sisz to zro­bić do końca. 

To nowe zdanie, więc dużą literą.

 

Interesujący tekst. Nie przeszkadzało mi nagromadzenie emocji. Według mnie to one są tutaj głównym bohaterem. Podobał mi się finał. Historia pozornie nabiera tempa, ale Ty nie spieszysz się z opisem. Wydłużasz tę scenę melancholijną relacją. Zabieg bardzo udany.

Całość napisana też nieźle.

 

Ogólnie odczucia, jak najbardziej na plus. 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Oczywiście, “zdawało”. Już poprawiam.

 

musisz to zrobić do końca. 

jest końcówką zdania, po wtrąconym okrzyku/myśli. Jest to celowy zabieg.

Cieszę się, że tekst się podoba. To jeden z tych, które same się napisały :)

Opowiadanie jest bardzo wiarygodne, właśnie ze względu na natężenie emocji. Pewnych rzeczy nie da się oszukać. Gdy opisuje się zdarzenie w sposób “zewnętrzny“ sprawa jest łatwa. Można opisać to tak lub inaczej, a czytelnikowi można podać dowolną perspektywę obserwacji. Z uczuciami jest inaczej. Nie jest łatwo stworzyć od zera dokładny profil psychologiczny, który jest bez zarzutu, gdzie myśli są spójne z czynami i nic nie zgrzyta. Bardzo mi się podobało, choć czuję, że to nie do końca dobre stwierdzenie.

Lubię, gdy bohater jest pełnokrwisty i można w pełni poczuć, co czuje, gdy cierpi i gdy robi takie rzeczy jak w finale. Już dawno nie miałem okazji przeczytać o tak subtelnym morderstwie. Nie chodzi mi oczywiście o sam czyn, ale jego odbieranie przez umysł kobiety. Na swój sposób było to piękne. Najpierw poczułem jej ból, a potem jej ulgę. Jego ból nie miał dla mnie zupełnie znaczenia. Wow!

Dziękuję za wspaniałą podróż w głąb mrocznej kobiecej psychiki.

empatia

Ojoj, Basiu, mocne to było. I dobre. I wiarygodne. Wprawdzie nigdy nikogo nie zamordowałam, ale Twoja opowieść wydaje się być prawdziwa.

Nie podoba mi się tylko ten zabieg: 

Skoro podjąłeś decyzję, żeby odejść,

– Do niej! – krzyczy coś z wściekłością w mojej głowie, aż przymykam oczy. 

musisz to zrobić do końca.

Jakoś te wszystkie przecinki i kropki tracą swoje uzasadnienie, ja chyba zapisałabym to tak:

Skoro podjąłeś decyzję, żeby odejść – do niej, krzyczy coś z wściekłością w mojej głowie, aż przymykam oczy –  musisz to zrobić do końca.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Moje otoczenie patrzy na mnie teraz z niepokojem ;)

Co do wtrącenia, jak widać, odbiór tego fragmentu jest różny u róznych odbiorców. Pozwolę sobie zachować ten sposób zapisu. Moim zamiarem było pokazanie, że coś przerywa tok myśli kobiety, zmusza ją do zrobienia krótkiej przerwy, przymknięcia oczu. W ten sposób jest to bardziej wyraźne. 

Też bym patrzyła z niepokojemwink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A ja, jeśli mogę coś dodać, to powiem, że może źle interpretujesz spojrzenia:) Jak tam bym patrzył z uznaniem. Właśnie dlatego tak cenię kobiecą psychikę, że drzemie w niej większa siła niż w męskiej (wstyd się przyznać, zdradzając tę stronę barykady;) Większość facetów w takim położeniu, mając w ręku coś ostrego, myślałaby czy ma podciąć sobie żyły, czy spróbować seppuku. Z resztą w połowie opowiadania, jako czytający ze zrozumieniem facet;) myślałem, że bohaterka szykuje się tak specjalnie właśnie z okazji zdarzenia, które miałyby ją połączyć z ukochanym (wydawało się do pewnego momentu, że zmarł i nie pozwala o sobie zapomnieć). Zaskoczyło mnie w pewnym stopniu to, co się wydarzyło. Szybko jednak do mnie dotarło to, że Wy kobiety macie jednak w sobie ten nerw;)

A co do otoczenia to niech wiedzą i wszystkim rozpowiadają, że z Basią to lepiej nie zadzierać ;D

 

Edit

Teraz do mnie dociera, że w pierwszym komentarzu, mogłem się pomylić, co do wykreowania profilu psychologicznego od zera:( Ale i tak gratulacje, za tak rzetelne odwzorowanie i ciekawe zebranie uczuć.

I witaj w gronie tych, co odreagowują rzeczywistość poprzez pisanie:)

empatia

Empatia, to BYŁO wykreowanie od zera :) Cieszę się, że wyszło tak naturalnie.

A co do elementów rzeczywistości, to chyba każdy z nas czerpie z życia i modyfikuje pewne obserwacje, zdarzenia, dostosowując je do swoich pomysłów. Przynajmniej w moim przypadku tak jest. Czasem nawet na pierwszy rzut oka nieistotne zajście na ulicy, zaobserwowana kłótnia czy wyraz twarzy człowieka w tramwaju staje się początkiem ciekawej historii… Właśnie dlatego zaczęłam pisać (i tak napisałam w moim komentarzu do pierwszego opublikowanego tutaj opowiadania “Zimna Perła” http://www.nowafantastyka.pl/opowiadania/pokaz/12484) – żeby “uwolnić” to wszystko, co się zbiera w mojej głowie :)

A że ludzie automatycznie podejrzewają autora horrorów o bycie psycholem… to już inna sprawa ;) 

Czyli wracamy do pochwał, co do umiejętności kreowania bohaterów:)

Ja też tak mam, że pisząc wyrzucam z siebie wszystko, co uwiera, a że zwykle przeszkadzają negatywne emocje, cóż, lepiej tak niż inaczej;)

empatia

Nowa Fantastyka