- Opowiadanie: dantez - Dantez 2: Chrzest bojowy

Dantez 2: Chrzest bojowy

Piszę kilka serii opowiadań, coś na wzór komiksów o superbohaterach oraz tworzę jedno uniwersum – świat, w którym dzieją się wszystkie opowiadania. Dane opowiadania przeplatają się czasem wątkami i nawiązaniami aż w pewnym momencie powstanie nowa seria – seria zbiorcza, w której losy superbohaterów zostaną połączone.

Opowiadanie Dantez 2: Chrzest bojowy jest moim najnowszym. Gorąco zachęcam do czytania i z góry dziękuję za poświęcony czas. Opinie bardzo mile widziane.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Dantez 2: Chrzest bojowy

 

 

Nie mogę uwierzyć w to, co działo się w ostatnich dniach. Jak Zack mógł nam to zrobić? Mało brakowało a doprowadziłby do tego, że wykończylibyśmy się wzajemnie z Emmą. Nie mogę zrozumieć jak mógł aż tak bardzo pragnąć zemsty na mnie. W głowie mi się to wszystko nie mieści. Jedyne, co wiem na chwilę obecną to to, że Emma dochodzi teraz do siebie w naszym mieszkaniu a ja jadę do firmy Zacka, żeby odwdzięczyć mu się za wszystkie męczarnie, jakie nam zapewnił. Muszę zapewnić Emmie bezpieczeństwo, nie mogę pozwolić, żeby ten koleś jeszcze kiedyś jej zagroził. Dorwę go i odstawię na policję a następnie dopilnuję aby nie wyszedł zbyt szybko na wolność. Emma chciała jechać ze mną lecz była za bardzo osłabiona i poprosiłem ją, żeby została, nie wiadomo, co może nas tam czekać. Teoretycznie pokonałem Iron Wolfa, który był głównym sługusem Zacka lecz nie wiadomo czy nie ma przy sobie innych.

 

 

Pół godziny później, plac przed Zander Corporation

 

Co się tu dzieje? Słychać alarm i wszędzie jest policja z wymierzonymi w stronę budynku firmy pistoletami. Tylu policjantów w jednym miejscu dawno nie widziałem. Myślałem, że pojadą do Genolab, które zniszczyliśmy na rozkaz Zacka. Jeden z nich mówi coś w moim kierunku.

– Kim pan jest?

– Słucham?

– Pytam się, kim pan jest?

– Jestem … znajomym Zacka Zandera, właściciela tej firmy. Nazywam się Daniel Depp. Co tu się stało?

– Uruchomił się alarm, który zobowiązuje wszystkich dostępnych policjantów do stawienia się tutaj. Oznacza coś bardzo poważnego, tak przynajmniej myślę. Z tego, co wiem, włączył się pierwszy raz, odkąd istnieje ta firma.

– Co w takim razie mogło się stać?

– Nie mam pojęcia ale właśnie wchodzimy do środka a pan niech lepiej stąd odejdzie.

Nagle usłyszałem przeraźliwy ryk a z budynku wypadło kilku policjantów. Może wypadło, to nie właściwe określenie. Wyglądało to tak, jakby coś ich stamtąd wyrzuciło. Znowu słychać ten ryk! Tym razem jest donośniejszy. Czyżby moje przeczucia się sprawdziły i Zack prowadził badania z wszczepianiem genów nie tylko na jednej osobie? Z tego, co słyszę zabieg raczej się powiódł i wygląda na to, że będzie to groźniejszy przeciwnik niż Iron Wolf. Policjanci wyglądają na mega przestraszonych.

– Co to było?!?!

– Możemy strzelać?

– Zabiję to coś, jak tylko wyjdzie!!!

– Strzelajcie dopiero na mój znak ale wcześniej pomóżcie im wstać.

– Tak jest Kapitanie!

Kiedy funkcjonariusze pomogli swoim kolegom, którzy chwilę wcześniej wylecieli z budynku, to coś, co ich wyrzuciło, zaczęło powoli wychodzić.

– Kapitanie co to jest?!?

– Nie ma zielonego pojęcia…

Nagle obiekt badań Zacka zaczął biec, powalił na ziemię stojących najbliżej niego policjantów. 

– Strzelajcie!!!

Na rozkaz Kapitana wszyscy zaczęli strzelać. Na reakcję ich przeciwnika nie trzeba było długo czekać.  Tupnął swoją prawą nogą tak mocno, że wszyscy się przewrócili, łącznie ze mną. Nawet radiowozy podskoczyły. Jakie geny wstrzyknął temu człowiekowi Doktor Serkin? Chociaż równie bardzo jestem ciekaw, jak to możliwe, że on nadal stoi, że nie dosięgła go żadna z kuli wystrzelona przez policjantów. Kiedy opadł kurz, napastnik stał w tym samym miejscu, w którym poprzednio lecz tym razem widzę go dużo dokładniej. Jest trochę wyższy od przeciętnego człowieka a jego nogi … jego nogi są niesamowicie umięśnione. To tłumaczy ich wielką siłę. Twarz ma trochę zdeformowaną, zresztą tak jak Iron Wolf. Widać sera genowe przygotowywane przez Serkina mają spore efekty uboczne. Wszyscy oprócz mnie są nieprzytomni. Muszę się za niego wziąć. Mam nadzieję, że dam mu radę. Wstaję i idę w jego kierunku.

– Kim jesteś?

Nie odpowiedział, tylko ponownie zaryczał.

– Możesz mówić?

Znowu to samo.

– Słuchaj, wiem, że Zander i Serkin cię kontrolują ale daj sobie pomóc a obiecuję, że uwolnię cię od nich.

Co ja gadam? Jeśli jest pod ich kontrolą to nic samowolnie nie zrobi, nie kontroluje siebie, musi wykonywać ich rozkazy. W takim razie, czemu jeszcze nie kazali mu mnie zaatakować?

– Posłuchaj, jeśli mnie rozumiesz, to wiedz, że ci pomogę. Nie będziesz ich sługusem…

– Nie jestem niczyim sługusem!!! Jestem Stallion!!! A ty już nie żyjesz!!!

– Stallion? Już wiem skąd ta siła w nogach a raczej kopytach.

Koleś ruszył w moją stronę. Jest dość szybki a każdy jego krok wytwarza niesamowite drgania. Wątpię, że zwykły człowiek byłby w stanie utrzymać się obecnie na nogach, sam mam z tym niemały problem ale jakoś daję radę. Zamyśliłem się i Stallion powalił mnie na ziemię. Jest silny ale nie wie o jednej rzeczy.

– Wiesz co? Fajne masz moce lecz mam dla ciebie małą niespodziankę.

– Nie gadaj tyle…

– Ja również je mam.

Przyciągnąłem się do najbliższego samochodu za pomocą swojego magnetyzmu, inaczej Stallion zmiażdżyłby mnie swoim tupnięciem.

– Takie tanie sztuczki ci nie pomogą.

Mój przeciwnik swoim następnym tupnięciem rzucił we mnie dwa radiowozy, wstałem najszybciej jak to możliwe i złapałem je swoim magnetyzmem.

– A co powiesz na taką sztuczkę?

– Jak ty to zrobiłeś?

– Czary.

Następnie cisnąłem nimi w niego najmocniej jak tylko mogłem. Nie spodziewał się chyba tego, ponieważ nawet nie próbował uniknąć zderzenia z nimi. Kurz powoli opada. 

Nie możliwe… On stoi jak gdyby nigdy nic, samochody nic mu nie zrobiły.

– Myślałeś, że to mnie pokona? Śmieszny jesteś.

Ponownie tupnął i powtórka z rozrywki. Znowu lecą we mnie samochody a ja rzucam nimi 

w niego. Muszę coś wymyślić bo inaczej nigdy tego nie skończymy.

– Zmień stary płytę, to twoje tupanie staje się nudne.

– Ale skuteczne.

Znowu tupnął lecz tym razem darowałem sobie odrzucanie samochodów w jego kierunku. Wziąłem jakiś kawałek metalu i przetopiłem go na dwa okręgi, następnie stanąłem na nich

i kiedy samochody miały mnie lada moment uderzyć, uniosłem się w powietrze. Ale czad, 

ja latam!!! Chcę podlecieć do Stalliona lecz kiedy jestem już bardzo blisko, zaryczał i straciłem panowanie nad metalowymi okręgami a co za tym idzie spadłem na ziemię. Nieźle się poobijałem. Próbuję wstać ale moje zdolności regeneracyjne nie są na jakimś bardzo wysokim poziomie, potrwa to chwilę. Stallion do mnie podchodzi, muszę szybciej wstać 

albo przyciągnąć jakiś metal. Coś odwróciło jego uwagę! Jakiś policjant do niego strzela, 

ten natychmiast do niego ruszył, nie chcę nawet myśleć, co z nim zrobił.  Swoją drogą jestem mu wdzięczny, dostałem trochę czasu. Kiedy mój rywal do mnie wrócił, byłem już gotowy.

– Słaby policjant, teraz twoja kolej.

– Nie musiałem mu robić krzywdy.

– Ale chciałem. Jakieś ostatnie słowa przed zmiażdżeniem?

– Owszem.

– No więc mów.

– Żegnam!

Momentalnie wstałem i w mgnieniu oka przetopiłem dwa radiowozy w ciekły metal i oblałem nimi nogi Stalliona w coś jakby kajdanki, to samo zrobiłem z jego rękami. Uniosłem go 

i położyłem przy policyjnej furgonetce. Teraz ani drgnie.

– Jak to zrobiłeś? Co to za sztuczki?

– To nie są sztuczki.

– W takim razie co? Kim ty jesteś?

– Jestem Dantez, władca magnetyzmu.

– Niech pan się nie rusza?

– Słucham?

Jeden z policjantów właśnie odzyskał przytomność i mierzy do mnie ze swojego pistoletu.

– Nie ruszaj się, bo zacznę strzelać.

– Nie radzę a po drugie jestem po waszej stronie.

– Sami osądzimy, kto jest po naszej stronie.

– Nie rób głupstw. Pokonałem kolesia, który was zaatakował.

– Skąd mam wiedzieć, że to nie pułapka?

– Po co miałbym zastawiać jakąś pułapkę? Gdybym chciał, obezwładniłbym cię już dawno.

– Co ty nie powiesz?

Wyrwałem mu broń z ręki i dostawiłem do głowy.

– Widzisz?

– Nie rób mi krzywdy… Mam dwójkę dzieci…

– Nic ci nie zrobię. Udowadniam, że nie macie we mnie wroga.

Oddałem mu broń.

– Teraz mi wierzysz?

– Tak. Jak ty to…

– Długa historia. Lepiej zgłoś, co się tutaj stało a tego tutaj zamknijcie gdzieś, skąd się nie wydostanie. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo jest groźny.

– Zajmę się tym a czy mogę o tobie też zgłosić? Będę musiał, bo jak wytłumaczę zatrzymanie tego faceta?

– Rób, co uważasz za słuszne.

– Dobrze. Jesteś Dantez, tak? Słyszałem jak się mu przedstawiałeś.

– Tak, Dantez. Powodzenia.

Odleciałem za pomocą wcześniej zrobionych okręgów lecz muszę opracować inny sposób latania, ponieważ nie mogę nad nimi zapanować i jednocześnie walczyć. Swoją drogą coraz bardziej podobają mi się moje moce. Może nie powinienem się z nich cieszyć, ponieważ razem z Emmą przeszedłem istne męczarnie podczas gdy Zack nas więził lecz zawsze marzyłem o byciu superbohaterem a teraz mam wszystko, co jest do tego potrzebne.

Sprawdzę jeszcze czy w Zack jest w firmie i wracam do domu.

 

 

Godzinę później, mieszkanie Daniela i Emmy

 

– Jesteś nareszcie! Już się bałam, że coś się stało, tak długo nie wracałeś.

– Trochę mi się przedłużyło…

– Walczyłeś z Zackiem?

– Nie było go tam. Sprawdziłem chyba całą firmę. Ani śladu Zacka.

– Ale coś tam się stało. Nie ukryjesz tego przede mną…

– Nic nie ukrywam, po prostu nie chcę cię martwić.

– Wątpię, że coś mi popsuje dobry nastrój.

– Tak szybko wydobrzałaś? Ja cały czas myślę o tym wszystkim i nie mogę sobie darować, że…

– Posłuchaj.  Odzyskaliśmy panowanie nad sobą, pozbyliśmy się chipów i jesteśmy razem, 

do tego mamy potężne moce, dzięki którym nikt i nic nie jest w stanie nam zagrozić. Nawet jeśli Serkin zrobił dla Zacka innych sługusów, nic nam nie zrobią.

– Cieszę się że tak mówisz.

 – Czyli Iron Wolf nie był jedyny?

– Walczyłem z jednym…

– Nic ci nie zrobił?!?

– Nic, to znaczy parę razy oberwałem ale zdolność regeneracji sprawiła, że już nic mnie nie boli.

– To w czym rzecz? Wyglądasz na zmartwionego…

– Wygląda na to, że Serkin stworzył nie tylko Iron Wolfa i Stalliona.

– Mówiłeś, że walczyłeś tylko z jednym…

– Tak ale kiedy przeszukiwałem laboratoria, znalazłem jedno wielkie pomieszczenie podobne do schroniska dla psów, tylko, że zamiast nich były tam przeróżne zwierzęta. Z tego, co się orientuję, niektóre z nich należą do jednych z najgroźniejszych na świecie.

– Co tam widziałeś?

– Najbardziej w oczy rzucił mi się jeden wielki krokodyl, był na prawdę przerażający. Na wszelki wypadek zabezpieczyłem pomieszczenie, żeby żadne z nich nie wydostało się na wolność. Pamiętam jeszcze lwa, tygrysa, lamparta. Był też słoń, kilka waranów a najwięcej było węży. Nie sprawdzałem ale na pewno same śmiertelnie niebezpieczne. Jeszcze…

– Chcieli na nich eksperymentować?

– Obawiam się, że planowanie eksperymentów na nich mają już dawno za sobą.

– Jak to?

– Następne pomieszczenie było łudząco podobne do tego, w którym nas trzymali, z tą różnicą, że było ono większe i znajdowało się w nim więcej łóżek. 

– Czyli widziałeś tych ludzi, którym Serkin wstrzykiwał swoje sera?

– Nie było ich tam…

– Zack wziął ich ze sobą?

– Możliwe, chociaż mam pewne wątpliwości. Pomieszczenie było zdewastowane, łóżka zniszczone a jedne z drzwi wywarzone. Korytarze, na które wychodziły drzwi również były w opłakanym stanie. Może się mylę ale jeśli Zack wziąłby wszystkich ze sobą, to moim zdaniem nie byłoby takich zniszczeń a jeśli nawet, to nie byłyby zniszczone wszystkie korytarze, tylko ten, którym szedł. Z drugiej strony może kazał im to wszystko zrobić.

– Do czego zmierzasz?

– Sam już nie wiem. Zack nie jest głupi. Uciekał, bo stracił nad nami panowanie i doskonale wiedział, jak potężne mamy w sobie moce. Mógł chcieć nas jakoś zmylić. Sam już nie wiem, 

to co mówię nie ma chyba najmniejszego sensu.

– A ten Stallion, z którym walczyłeś?

– No właśnie obawiam się, że on jest dowodem na to, że Zack nie wziął ze sobą wszystkich, 

że kilku zostawił.

– Jak to? Po co miałby ich zostawiać? Eksperymenty, które prowadził były bardzo drogie. Po co miałby to wszystko tracić?

– Wiedział, że po niego przyjdę i zostawił ich, żeby mnie zabili. Doskonale wie, że nie daruję mu tego, co ci zrobił. 

– Nie wiemy czy zostawił kilku. Nie jest też powiedziane, że prowadzili badania na kimś poza Stallionem.

– Niby nie, może przesadzam ale wolę dmuchać na zimne. 

– Rozumiem twoją ostrożność ale póki co jesteśmy bezpieczni.

– Tak ale musimy sprawdzić, co dokładnie potrafimy. Mały trening nie zaszkodzi. Nie wiadomo, co może nas czekać, może Zack naśle na nas swoich ludzi, wolę być przygotowany. Mało brakowało a Stallion wygrałby ze mną.

– Dobrze, jutro trenujemy ale dzisiaj nie mówmy już o tym.

– A co będziemy robić?

– Ostatnio nie mogliśmy być zbyt blisko siebie, więc…

– … idziemy do sypialni?

– Najszybciej jak to możliwe…

 

Następnego dnia

Śniadanie gotowe, teraz wystarczy je tylko donieść do sypialni… Ciekawe czy Emma jeszcze śpi?

– Kiedy wstałeś?

– Jakiś czas temu. Mam nadzieję, że zgłodniałaś.

– I to bardzo. Zrobiłeś mi śniadanie do łóżka?

– Oczywiście.

– Kochany jesteś.

– Jak się spało?

– Dobrze ale trochę krótko…

– To chyba przeze mnie…

– Nie przez ciebie a dzięki tobie…

– Mam nadzieję, że było warto.

Ktoś dzwoni do drzwi. Kto to może być? Jest dziewiąta rano, nie można nawet zjeść w spokoju śniadania!

– Niech sobie dzwoni.

– A jeśli to coś ważnego?

– Dobra, pójdę otworzyć, chociaż miałem nadzieję na powtórkę…

– Będziemy mieli na to dużo czasu, także spokojnie.

Znowu dzwoni, natrętny gość, wystarczy raz zadzwonić, nie teleportuję się przecież do drzwi.

– Słucham? 

– Tu Doktor Willets.

– To pan? Doktorze, byłem w Zander Corporation wczoraj ale nikogo tam nie było. Zack pana wypuścił?

– Kto przyszedł?

– Doktor Willets. Wszystko w porządku?

– Tak, dziękuję.

– Dzień dobry Doktorze? Myślałam, że zabrali pana ze sobą.

– Wygląda na to, że o mnie zapomnieli albo uznali, że nie jestem im potrzebny. Kiedy zobaczyli, że odzyskaliście panowanie nad sobą, wpadli w popłoch. Uwolnili ludzi, nad którymi eksperymentowali.

– Uwolnili ich? Ale mają jakieś moce? Są niebezpieczni?

– Z tego, co wiem, to wszystkie zabiegi powiodły się. Serkin chwalił mi się za każdym razem. Co za tym idzie, tak, na pewno mają moce i nie są już zwykłymi ludźmi.

– Mają chipy?

– Mieli je wszczepiane.

– Zack im coś rozkazał czy zwrócił wolność?

– Niestety nie mam pojęcia. Jedyne czego jestem pewien to, to, że trzeba ich złapać i w miarę możliwości im pomóc. Tych, którzy nie będą chcieli pomocy, trzeba zamknąć, ponieważ mogą stanowić wielkie zagrożenie dla ludzi. Sera, które im podawali zmieniały ich naturę.

– W jakim sensie?

– W takim, że żaden z nich nie został sobą. Sera wzbudzały w nich wielką złość. Nie chodzi tu o ból, który sprawiał im zabieg a o zmiany wewnątrz nich. Nawet pacjent, który miał gołębie serce i nie skrzywdziłby muchy, po serum Serkina będzie kipiał złością i żeby sobie ulżyć, będzie niszczył wszystko na swojej drodze, również ludzi. Dlatego trzeba ich powstrzymać i bronić ludzi przez ich nowym ja.

– Może nie są aż tacy źli? Bez rozkazów od Zacka może po prostu się gdzieś zaszyją i nikomu nic nie zrobią.

– Bez urazy ale wiem, co mówię. Z jego rozkazem czy bez będąc na wolności wyrządzą wiele krzywd.

– W takim razie Doktorze, trzeba ich powstrzymać.

– Kochanie, mówiłeś, że Stallion był bardzo silny i prawie cię pokonał. Co jeśli innym nie dasz rady?

– Muszę potrenować i sprawdzić, co potrafię a Doktor będzie monitorował moje postępy.

– Musimy potrenować.

– Musimy?

– Nie będziesz sam z nimi walczył. Też mam moc a razem mamy zawsze większe szanse.

– Nie chcę cię narażać na niebezpieczeństwo.

– A ja ciebie. W grupie siła.

– Kocham cię.

– Ja ciebie też. 

 

 

Następnego dnia, opuszczona hala gdzieś w Nowym Yorku

 

– Tutaj możecie śmiało trenować, hala jest opuszczona od kilku lat, więc się nie krępujcie.

– Dobrze, kochanie jesteś gotowa?

– Od urodzenia.

– Co chcesz poćwiczyć?

– Może celność? Rzucaj czym tylko możesz a ja będę w to strzelać.

– Tylko nie zabij nikogo.

– Zabawne. Zobaczę, co da się zrobić.

W hali jest mnóstwo złomu, więc biorę po kolei co ciekawsze rzeczy i rzucam nimi raz 

w Emmę, raz gdzie popadnie. Dobrze jej idzie zestrzeliwanie metalowych pocisków.

– Dobrze sobie radzisz, jakbyś od zawsze to robiła.

– Zdolna jestem.

– Właśnie widzę.

– To może teraz ty postrzelasz?

– Możemy, tylko miej na uwadze, że tylko raz tego próbowałem.

– Nie tłumacz się tak, boisz się wyjść gorzej od kobiety?

– Tu mnie masz.

Zamieniłem się z Emmą zadaniami i tym razem to ona rzucała we mnie czym popadnie. Wytwarzała ładunki elektryczne, którymi podrywała z ziemi zestrzelone wcześniej rzeczy i kierowała je w moją stronę. Szczerze mówiąc Emmie lepiej szedł ten trening, w szybszym tempie strzelała wiązkami prądu niż ja wiązkami magnetycznymi ale trening czyni mistrza, wszystko przede mną.

 

 

Pół godziny później

 

Emma ćwiczy latanie. Wygląda niesamowicie, kiedy unosi się w powietrzu i cała skąpana jest w … w językach prądu. Tak, języki prądu to najlepsze określenie. Po prostu coś pięknego!

– A latania nie będziesz ćwiczył?

– W sumie nie zaszkodzi, tylko spróbuję unieść się w powietrze inaczej niż zwykle.

Tym razem nie użyję metalowych okręgów do stania na nich. Spróbuję unieść się z rękoma skierowanymi ku górze, żeby przyciągnąć się do sufitu hali.

– Uważaj!

– Mój błąd. Nic mi nie jest, spokojnie.

Chyba nic z tego. Mój magnetyzm jest tak silny, iż w mega szybkim tempie przyciąga mnie do wyznaczonego celu. Nie da rady chyba tak się unieść w powietrzu, szkoda. A może … Ciekawe czy jestem w stanie utrzymać wytworzoną wiązkę magnetyczną dłużej niż kilka sekund? Jeśli tak, to całkiem możliwe, że dzięki nim będę w stanie unosić się w powietrzu. Sprawdźmy to.

– Daniel, co ty robisz? Chcesz jeszcze raz wylądować w suficie?

– Mam nowy pomysł na latanie, chcę sprawdzić czy się powiedzie.

– A jeśli nie?

– Uda się.

– A jeśli nie?

– To trochę się obiję i szybko zregeneruję.

– Wiem, że się szybko zregenerujesz ale nie chcę patrzeć jak coś cię boli, nawet jeśli trwa to tylko chwilę.

– Ale muszę wiedzieć, co potrafię, co jestem w stanie zrobić. Lepiej, żeby tutaj zdarzył mi się jakiś upadek niż walcząc z Genomenami.

– Z kim?

– Nazwałem tak z Doktorem ludzi, którym Serkin wszczepiał sera genowe.

– Okej ale i tak uważaj.

– Dobrze a ty się tak nie martw, nic mi nie będzie.

– Pozwólcie tutaj na chwilę.

– Co się stało Doktorze?

– Mam już analizę zmian w waszych organizmach oraz wyniki badań, które przeprowadziliśmy przed przyjazdem tutaj.

– Mam nadzieję, że nie ma tam nic niepokojącego…

– Jedyne, co mnie niepokoi to wynik symulacji możliwości waszych mocy a zwłaszcza pana Daniela.

– Co na nich wyszło? Zaczynam się już bać.

– Wyniki pokazały, że masz prawdopodobnie nieograniczone możliwości i że twoja moc 

z czasem rośnie.

– Co to znaczy?

– To, że Zander chcąc się na tobie zemścić, sprawił, że masz w sobie wielką moc a z czasem, pracując nad nią, możesz być tak potężną istotą, że aż strach pomyśleć. Boję się, że stracisz nad nią kontrolę.

– Z całym szacunkiem ale nie przesadza pan?

– Mam skłonności do przesadzania ale raczej nie w twoim wypadku. Wszystko dzięki twojemu nieprzeciętnemu organizmowi. Pamiętasz jak blokował sera genowe, które ci wszczepiałem?

– No tak, pamiętam.

– Z tego, co zauważyłem, to dopóki twój organizm blokuje dany gen, to blokuje ale jeśli już nie jest w stanie tego zrobić i pozwoli mu się przyjąć, to pomaga mu się rozwijać.

– Rozwijać? W jakim sensie?

– Tworzyć nowe możliwości, nawet nie koniecznie związane tylko z magnetyzmem.

– Szczerze mówiąc, nieźle namieszał mi pan teraz w głowie.

– Taka praca. Jeszcze jedno, nie wiem czy zauważyłeś ale jesteś szybszy niż zwykle.

– To dzięki tej współpracy obcego genu z organizmem?

– Tego jeszcze nie wiem. Możliwe, że gen geparda zaczyna działać ale to nic pewnego.

– Czyli odblokowałem gen szybkości?!?!

– Nie wiem. Tak jak powiedziałem, to nic pewnego. Może po prostu magnetyzm ulepszając twój organizm, poprawił twoje fizyczne możliwości. 

– Okej ale szczerze mówiąc nie zauważyłem w sobie żadnych zmian.

– Może i nie ale na pewno ciągle zachodzą.

– A co mam robić, żeby moja moc była coraz większa?

– Musisz trenować i z czasem na pewno zauważysz, że jesteś potężniejszy.

Aż trudno mi w to uwierzyć. Zawsze marzyłem o byciu superbohaterem z jakąś mocą a teraz z tego, co mówi Doktor, wychodzi na to, że mam tak wielką moc, że najsilniejsi bohaterowie z komiksów mogliby mi pozazdrościć. 

– Jesteś?

– Tak, tak, zamyśliłem się.

– A o czym myślałeś?

– O marzeniu, w którym jestem superbohaterem i o tym, że chciałem się mścić na Zacku 

a wychodzi na to, że powinienem być mu wdzięczny. 

– Dzięki niemu Maddy Man nie jest jedynym prawdziwym superbohaterem.

– Pomijając Stonehumans jest nas trójka.

– Pewnie będzie nas coraz więcej.

– Czemu tak myślisz?

– Intuicja.

– A co ci mówi intuicja, co do słów Doktora?

– O twojej mocy?

– No tak, ja to traktuję z dużym przymrużeniem oka, bo ciężko jest mi w to uwierzyć.

– Doktor zna się na rzeczy i uważam, że może mieć rację. Natomiast jeśli jej nie ma, nie przejmuj się, dla mnie zawsze będziesz najlepszy a co do kontroli nad mocą, na pewno dasz sobie radę.

– I to mi na razie wystarczy.

– Doktorze a moje badania?

– Dla pani wiadomości również są dobre, choć może nie aż tak dobre jak dla pana Daniela.

– Niech sobie będzie ode mnie silniejszy, za to ja lepiej strzelam.

– Tu się zgodzę.

– No to mamy remis.

– Pani badania wykazały, że również ma pani wielką moc ale nie będzie ona rosła. Może pani jedynie trenować jej używanie ale wątpię, że może ją pani rozwinąć, chociaż wszystko w pani rękach.

– Mi moja moc całkowicie odpowiada.

– Dodam jeszcze, że gdyby zabrakło mocy w mieście, to z całą pewnością mogłaby pani je przez jakiś czas zasilić.

– Ja jako źródło energii?

– Zgadza się.

– Mogłoby być ciekawie!

 

 

Następnego dnia, hala treningowa

 

– Mówiłem, że będę strzelał coraz lepiej?

– A jak się przy tym czujesz?

– Dobrze, coraz łatwiej przychodzi mi wywoływanie wiązek świetlno magnetycznych, 

co znacznie ułatwia strzelanie nimi do celu.

– Super ale teraz robimy przerwę, bo mam małą niespodziankę.

– Lubię niespodzianki. Co tam masz?

– Sam zobacz.

– …

– I co powiesz?

– Nie wiem, brak mi słów…

– Ale podoba ci się?

– Żartujesz? To chyba było pytanie retoryczne. 

– Czyli podoba się!

– To chyba najlepsza niespodzianka w życiu. Kocham cię!

– Ja ciebie też ale nie myśl, że tylko tobie zrobiłam.

– Masz talent kochanie! Chodźmy przymierzyć.

Emma zrobiła nam stroje! Nie wierzę! Mam strój jak komiksowy superbohater! Co ja gadam, mam fajniejszy strój! Jest dokładnie taki, jaki sobie wyobrażałem, czarny z błękitnymi wykończeniami i takim samym paskiem wzdłuż klatki piersiowej, na którym jest mój znak, symbol, napis DANTEZ. Coś pięknego!

– Super wyglądasz! Bałam się, że może nie pasować.

– Jest idealny, nic dodać, nic ująć.

– Cieszę się, że ci się podoba.

– A ja, że mam tak wspaniałą dziewczynę.

– Przez skromność nie zaprzeczę, nie spodziewałam się, że tak mi się uda. 

Emma zakłada teraz swój strój. Mój zrobiła świetnie, swój na pewno udał jej się jeszcze bardziej.

– I jak?

– …

– Czemu nic nie mówisz?

– Nie wiem, co powiedzieć, cokolwiek przychodzi mi do głowy, zaraz uznaję, że to zbyt skromne słowa, żeby opisać to, jak w nim wyglądasz…

– Aż tak ci się podoba?

– Możesz tak chodzić po domu, nigdy nie widziałem kogoś bardziej seksownego od ciebie.

– Za ciasny? Przesadziłam?

– Jest w sam raz ale nigdy nie widziałem cię w takich ubraniach.

– Nie masz nic przeciwko temu, żebym pokazywała się tak publicznie, na przykład jak będziemy z kimś walczyć?

– Dlaczego miałbym mieć?

– Mówiłeś, że wyglądam sexy, więc…

– Niech wszyscy widzą, jaką mam piękną dziewczynę a zresztą przecież nic złego nie pokazujesz.

Emma wygląda niesamowicie! Zawsze tak wygląda ale czarno-żółty strój, który sobie zrobiła dodał jej tyle seksapilu, że wygląda jeszcze lepiej. Wzdłuż klatki piersiowej tak jak na moim stroju jest napis. Emma chciała w swoim pseudonimie zatrzymać swoje imię oraz połączyć je 

z elektrycznością i wyszło nam Emmectra. 

– Jeszcze raz to powiem, super robota.

– Bez twoich szkiców nie wyszłoby tak dobrze.

– Zapomniałem o nich. Już myślałem, że czytasz w myślach.

– Jeszcze tego nie potrafię ale pracuję nad tym.

– Pokażmy się Doktorowi.

 

 

Parę godziny później

 

– Mam wrażenie, że w tym stroju lepiej mi się trenuję.

– To się nazywa pewność siebie.

– Wysoko podskoczyła.

– Daniel, Emma! Pozwólcie tutaj!

– Co się stało?

– Policja dostała właśnie wezwanie. Jakiś człowiek biega po ulicy i niszczy wszystko na swojej drodze, podobno jest już jakaś ofiara. 

– Ale nie jest to zwykły człowiek?

– Kobieta, która to zgłosiła była przerażona i krzyczała coś o potworze…

– No to lecimy!

– Uważajcie na siebie.

– Będziemy.

– Czas wypróbować stroje w akcji.

 

 

Pół godziny później, Times Square

 

Jesteśmy już blisko. Swoją drogą przyznam, że trochę się boję. Nie tego, że sobie z nim nie poradzimy, tylko o Emmę. Jest bardzo silna ale jeśli coś jej się dzisiaj stanie… Ja już walczyłem z Iron Wolfem i Stallionem, natomiast Emma tylko ze mną na treningu. W sumie to normalne, że się o nią martwię. Każdy się martwi o osobę, którą kocha. Ona zapewne o mnie również się martwi. 

– Tam jest!

– Okej, bierzmy się za niego, zanim skrzywdzi jeszcze kogoś.

– Ciekawe, jakie geny dostał…

– Chyba jakiejś jaszczurki, widzę ogon i jest chyba ciemnozielony.

– Mam lekką tremę…

– Nie bój się. Współpracujmy a nie będzie miał żadnych szans.

Zbliżamy się do niego a on nagle pojawił się w innym miejscu. 

– Jak on to zrobił?

– Nie mam pojęcia. Może potrafi się duplikować?

– No to będzie z nim ciężko.

– Może pogadaj z nim?

– Czemu nie? Jestem Dantez a to Emmectra. Tak jak ty mamy super moce. Nie chcemy zrobić ci krzywdy, poddaj się a nic ci nie zrobimy. 

– Mi? Dlaczego mówisz w liczbie pojedynczej?

– Ponieważ mówię o tobie…

– Nie jestem sam.

– Potrafisz się duplikować?

– Lepiej. Mam brata!

Nagle za nami pojawił się drugi koleś. Zanim zdążyliśmy zareagować uderzył nas swoim ogonem. Muszę wstać, zanim znowu zaatakuje. Co on robi?! Co się z nim dzieję? Zmienia się? Nie wierzę własnym oczom! Jego głowa zmienia kształt!!! Co to jest!?!

– Jesteśmy braćmi Croocrush i będziemy miażdżyć!!!

– Daniel, nie!!!

Crocrush ma pysk jak jakiś wielki krokodyl, wziął mnie do niego i zaczął zaciskać zęby! 

– Zaraz cię połamię!

– Chciałbyś.

Obiema rękoma wywołałem wiązki magnetyczne a następnie strzeliłem nimi do siebie. Wybuch powalił Crocrusha na ziemię a ja wyleciałem z jego uścisku. Wybuch trochę mnie ogłuszył ale moja regeneracja działa szybciej niż zwykle i jestem gotowy do działania.

Chciałam pomóc Danielowi ale mam na głowie drugiego z braci. Na szczęście już się uwolnił, teraz całkowicie  mogę się skupić na moim rywalu.

– Ale ty jesteś brzydki…

– Zaraz będziesz wyglądała gorzej niż ja, tylko zmiażdżę ci tą twoją śliczną twarzyczkę!!!

Crocrush ruszył na mnie i nagle się zatrzymał. Zanim domyśliłam się, co kombinuje, leżałam już na ziemi, powalona jego ogonem.

– Do widzenia laluniu, już po tobie!!!

– No to się zdziwisz…

Mój rywal skoczył na mnie lecz w ostatniej chwili stałam się niewidzialna i mu odskoczyłam, a następnie skontrowałam jego atak i poraziłam go dużym ładunkiem elektrycznym.

– Tylko tyle?

– …

Popełniłam jeden z podstawowych błędów, odwróciłam się plecami do przeciwnika. Chciałam zobaczyć jak idzie Danielowi a Crocrush uderzył mnie bardzo mocno swoją łapą. Ból może nie byłby tak duży ale trafił mnie swoimi pazurami. 

– Emma!!!

Daniel zobaczył, co się stało. Crocrush chyba ma na sobie coś metalowego, bo Daniel machnął ręką a ten odleciał kilkanaście metrów w bok.

– Nic ci nie jest?!?

– W porządku, już prawie nie boli.

Bolało cały czas ale nie chciałam go martwić.

– Nie ruszaj się, spróbuję zrobić, to co ostatnio w Genolab.

– Czyli?

– Po uratowaniu mnie, przegrałaś walkę z Iron Wolfem. Nie oddychałaś, myślałem, że nie żyjesz. Nie wiedziałem, co robić więc cię defibrylowałem ale ten zabieg przeprowadza się za pomocą impulsów elektrycznych a nie magnetycznych.

– To jak mnie uratowałeś? 

– Podejrzewam, że wyleczyłem cię swoim magnetyzmem.

– Magnes jest leczniczy?

– Magnes nie ale magnez już tak. Nie ruszaj się.

Daniel nie dał się nabrać, że nic mi nie jest. Położył mi swoje ręce w miejscu, gdzie uderzył mnie Crocrush i natychmiast poczułam ciepło. Co za miłe uczucie…

– I jak? Lepiej?

– Zdecydowanie. Możesz to robić codziennie.

– A podobno nic ci nie było…

Pomogłem Emmie, potrafię uzdrawiać, to jest dopiero umiejętność! 

– Uważaj!!!

Crocrush, którego odrzuciłem od Emmy, wrócił i chciał nas zaatakować lecz Emmectra zareagowała w mgnieniu oka i rzuciła w niego solidnym ładunkiem elektrycznym. Bez uzdrowienia chyba szybko się nie podniesie.

– Gdzie jest drugi?

– Zniknął…

– Uciekł?

– Wątpię, że zostawiłby brata.

– Tam jest, chce przewrócić budynek!!! Tam są ludzie, oni zginą. 

Drugi z braci Crocrush  zniszczył sporą część biurowca, przez co cały zaraz się przewróci! Nie zdążymy uratować wszystkich ludzi!!!

– Daniel, co robimy? Musimy im pomóc!!!

– Nie wiem, biegnę tam!

– Co zamierzasz zrobić?

– Nie mam pojęcia, będę improwizował.

Pobiegliśmy do biurowca z nadzieją, że możemy coś zrobić aby uratować ludzi, którzy się w nim znajdują lecz mamy mało czasu, budynek zaraz runie. Daniel zrobił z drugim z braci Crocrush to samo, co z pierwszym i chyba wpadł na jakiś pomysł.

– Wiem, co zrobić. Może budynku nie uratuję ale przynajmniej ludzie zdążą wyjść.

– A ja co mam robić?

– Osłaniaj mnie.

Uniosłam się w powietrze, żeby mieć lepszy widok na ulicę, ponieważ bracia Crocrush zniknęli i nigdzie ich nie widać. Pewnie zaraz zaatakują. Daniel zaczął wcielać w życie swój plan, tylko na czym on polega? Wzniósł ręce z kierunku biurowca i zaczął swoje sztuczki, widać duży wysiłek na jego twarzy. Co on kombinuje? No tak! Konstrukcja budynku jest z metalu! Daniel chce go trzymać … ale jak długo?

– Bracia Crocrush miażdżą!!!

Nagle pojawili się nasi rywale, zaatakowali nas z dwóch stron! 

– Już po was!!!

Daniel spojrzał się na mnie Widziałam w jego oczach troskę.

– Dam im radę, zajmij się budynkiem.

Kiwnął mi głową na znak zgody.

Bracia rzucili się na mnie, chcieli zadać mi ciosy swoimi pazurami lecz odleciałam i uniknęłam tego, następnie zadałam im ból atakując ich potężnymi elektrycznymi ładunkami. Nie wierzę! Momentalnie ocknęli się! Spodziewałam się, że zajmę im to więcej czasu, to tak jakby wcale nie odczuli mojego ataku.

– Trochę łaskotało. Teraz nasza kolej!

Byłam w szoku, są chyba odporni na prąd. To w ogóle możliwe? Znowu chcieli mnie zaatakować a ja kolejny raz im odleciałam. Dobrze, że skupili swoją uwagę na mnie, Daniel na spokojnie może ratować ludzi. Co się dzieję??? Jakby przeszedł koło mnie jakiś dziwny impuls… No to Daniel się postarał. Prawą rękę nadal ma skierowaną w stronę budynku, który trzyma swoim magnetyzmem. Lewą natomiast przyciąga samochody, budki telefoniczne, znaki i inne metalowe rzeczy znajdujące się na ulicy i formuje z nich zniszczoną część budynku. Niesamowity widok, Daniel chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Lecz trochę mnie teraz martwi, wygląda na wyczerpanego. Chcę mu jakoś pomóc lecz bracia nie rezygnują i tym razem jeden podrzucił drugiego a ten ściągnął mnie na ziemię! Upadek boli… Muszę się szybko pozbierać, bo nie przestaną atakować, póki mnie nie pokonają. Stałam się niewidzialna i odsunęłam się od nich trochę. Moje ładunki elektryczne nie wyrządzają im zbytniej krzywdy a co jeśli zadam każdemu zwykły bokserski cios, z tą różnicą, że zamiast siły fizycznej, moją pięść napędzać będzie moja moc? Spróbujmy.

– Gdzie jesteś laluniu? Chodź do nas, pobawimy się…

– I tak cię kiedyś znajdziemy!!!

– Tu jestem brzydale!

– Już po tobie!!!

Biegli w moim kierunku a ja w ich. Pierwszy z braci zamachnął się na mnie ogonem lecz odskoczyłam i zadałam mu piorunujący cios w klatkę piersiową, dosłownie piorunujący. Odrzuciło go to parę kroków w tył. Widać po nim, że się tego nie spodziewał i że cios sprawił mu to nie lada ból. Drugi z braci chciał chyba zrobić to samo lecz w ostatniej chwili zmienił koncepcję swojego ruchu i wyprowadził w moim kierunku dwa ciosy. Pierwszego zdołałam uniknąć lecz drugi minimalnie mnie trafił. Mało brakowało a przewróciłabym się. Odbiłam się od ziemi ładunkiem elektrycznym i potraktowałam przeciwnika potężnym ciosem.

– I co? Kobieta was pokonała. Nie wstyd wam?

– Zaraz zobaczymy, kto kogo pokonał!!!

Bracia odgrażali mi się aż nagle bezradnie zawisnęli w powietrzu. 

– Nieładnie podnosić rękę…i ogon na kobietę…

– Jak ty to? Puść nas!!!

– Pomarzyć dobra rzecz. Przyjedzie policja i się wami zajmie. Na przyszłość, radzę nie nosić przy sobie nic metalowego.

– Wyniosłeś ludzi z budynku?

– Nie ale są już bezpieczni. Wzmocniłem budynek, nikomu nic nie grozi.

 

 

Następnego dnia

 

THE NEW YORK TIMES: Nowy York ma dwóch nowych superbohaterów!!! Maddy Man nie jest jedyny!!! Jak wynika ze słów naocznych świadków nazywają się Dantez i Emmectra. Wczorajszego dnia zatrzymali dwóch nadludzi, którzy niszczyli Times Square. "To było coś niewiarygodnego!!! Te potwory chciały przewrócić budynek, myśleliśmy że już po nas. Ściany, podłoga, wszystko się ruszało lecz nagle zaczęły latać samochody i wszystko się uspokoiło". Tak całe wydarzenie opisał jeden z pracowników biurowca.

 

THE USA TODAY: Wszystkie obiekty eksperymentów w Zander Corporation zostały złapane. 

Z monitoringu firmy wynika, iż uciekło z tamtąd trzech ludzi, którzy zostali poddani zabiegom mającym na celu ulepszenie ich DNA. Wszyscy zostali schwytani i obecnie znajdują się w specjalnym więzieniu, z którego nie będą w stanie uciec.

 

 

Dwa dni później, mieszkanie Daniela i Emmy

 

NEW YORK DAILY NEWS: Maddy Man nie żyje!!! Army of Death dopięła swego i pomściła Master of Death'a. Co to oznacza? Zginął bohater, który dwukrotnie przerywał brutalne serie morderstw w mieście. Szykują się ponure czasy dla mieszkańców Nowego Yorku. Dowódca Army of Death przerwał wystąpienie burmistrza Keaton'a i zapowiedział, że przejmie Nowy York. Strach pomyśleć, co to może z tego wyniknąć.

– Nie wiem, co powiedzieć. Jak to Maddy Man nie żyje?

– Przykro mi, też nie mogę w to uwierzyć…

– Zabili człowieka, który ratował niewinnych ludzi…

– I zrobili to w ramach czego? Zemsty za to, że zabił ich mistrza? Co to w ogóle ma być? Był ich mistrzem zabijania? To jest chore! 

– Co teraz będzie? Dalej będą zabijać ludzi?

– Chcą przejąć miasto… Nie wiem co za tym idzie ale można spodziewać się najgorszego.

– Co się dzieje na tym świecie… Ludzie są coraz gorsi.

– Dzieje się źle i powiem ci jedno. Maddy Mana już nie ma i jest mi z tym bardzo źle. On już ich nie powstrzyma.

– Myślisz o tym, co ja?

– Pokonaliśmy Genomenów, czas zająć się Army of Death.

Ciąg dalszy nastąpi…

Koniec

Komentarze

Hmmm. No, nie jest nadzwyczajnie. Historia wydaje mi się bardzo naiwna, taka właśnie komiksowo-kreskówkowa.

Interpunkcja leży i kwiczy. Trochę przeszkadzało mi ciągłe przeskakiwanie narracji między czasem przeszłym i teraźniejszym. Sporo zbędnych zaimków, spróbuj odsiać te małe tałatajstwa. Niekiedy zbędne entery.

Dziwna narracja – taki monolog wewnętrzny. Wygląda, jakby bohaterowie zwierzali się swoim pamiętniczkom. Dialogi wydają mi się drętwe – dużo omawiania pośladków Maryny, w ogóle nie wspominasz, co bohaterowie robią oprócz tego, że rozmawiają. Jakbyś pisał chmurki w komiksie, ale tu nie ma obrazka z otoczeniem. Czasami warto dać znać czytelnikowi, kto wypowiedział daną kwestię, zwłaszcza, jeśli konwersują więcej niż dwie osoby.

Nie uwierzyłam, że policjant (i to jeszcze podczas akcji) spokojnie rozmawiałby z przechodniem i udzielał istotnych informacji.

Gen szybkości? Jak to sobie wyobrażasz? Gen to przepis na zrobienie białka. Gepard nie ma “szybkich” białek ani genów – ma odpowiednio zbudowane łapy, mięśnie zdolne do dużego, ale krótkotrwałego wysiłku, opływową sylwetkę…

– Kapitanie co to jest?!?

– Nie ma zielonego pojęcia…

Wołacze, Dantezie, oddzielamy przecinkami od reszty zdania. Ono też nie ma pojęcia, czym jest? Biedactwo. ;-)

Chociaż równie bardzo jestem ciekaw, jak to możliwe, że on nadal stoi, że nie dosięgła go żadna z kuli wystrzelona przez policjantów. Kiedy opadł kurz, napastnik stał w tym samym miejscu,

Powtórzenie, niejako podwójne – słowo i dwa razy podajesz tę samą informację. Żadna z kul wystrzelonych…

nie możliwe => niemożliwe

a jedne z drzwi wywarzone

Ojjj, paskudny ortograf.

Lepiej, żeby tutaj zdarzył mi się jakiś upadek niż walcząc z Genomenami.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzi, że to upadek walczył. Za to przecinek jest obowiązkowy.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka