- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Lux in tenebris I

Lux in tenebris I

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Lux in tenebris I

Zapisz w pamięci ten zestaw kolorów, dźwięków, zapachów, odczuć. Nie, nie jesteś dla mnie kolejnym egzemplarzem w kolekcji. Moje wdzięki nie dodadzą ci nowych poziomów doświadczenia i vice versa. Nie chcę traktować cię jak „kolejny przypadek”. Widzę w tobie głębię, której nie można opisać słowami. Lepiej będzie, jeśli pozwolisz mi po prostu patrzeć. W twoich oczach jest łagodne lśnienie, które chcę zatrzymać w czasie, w najlepszych wspomnieniach, tak aby zawsze mieć je pod ręką. Nawet nie wiem, jakie jest twoje prawdziwe imię, ale masz w duszy magnes, który nie pozwala mi oderwać od ciebie wzroku. Wyrzucam z głowy wszystkie wcześniejsze obrazy „ich”. Chcę dziś mieć cię tylko dla siebie. Wiem, może to egoistyczne – inaczej nie potrafię. Nauczyłam się jednego – jeśli chcesz mieć go dla siebie, nie zastanawiaj się ani chwili; walcz o to, co najcenniejsze. Każda chwila wahania działa na twoją niekorzyść.

Smutny, piękny, wyrzucony z nieba Anioł, skryty w dusznej ciemności dogorywającej nocy, siedzi w kącie pokoju, w głębokim fotelu z gwiazd. Obserwuje moją duszę i ciało, podpierając dłonią podbródek. W delikatnym, ciepłym półuśmiechu obrysowuje światłem  linię mojej szyi,  piersi, bioder, ud. I nagle czuję – unosi mnie przypływ. Światło wpełza do zakamarków pokoju, oplata drżące ciało – delikatnymi opuszkami rozpalonych palców dotyka najczulszych, najbardziej wrażliwych miejsc. Muska ciepłem ust.

– Która to godzina?

– Czwarta nad ranem…

– Nie powinno cię tu być.

– Ciebie też nie.

Nagle świat wiruje przed oczami, jak na karuzeli – obłędnie pędzącej, jak w dziecięcych wspomnieniach z lunaparku, jak za dawnych lat, kiedy byłam małą dziewczynką, najbardziej szczęśliwą na świecie, kiedy krzyczałam z radości i przerażenia, siedząc w wagonie górskiej kolejki, wspinającej się ospale, zaraz potem zjeżdżającej w przepaść, ku światłom miasta; a światła te i pęd powietrza, którym się zachłystywałam – czarował, zagarniał, burzył zmysły. Byłam pijana – tak jak kiedyś zapachem wiosennych, tryskających sokami drzew. I wciąż i wciąż i wciąż stukot tętna w głowie – jak stukot wagoników przemykających mrocznymi zakamarkami lunaparku. Ogarniały mnie wizje, oplatały, wślizgiwały się pod ubranie mrocznym powojem doznań – i dalej pod skórę, do wnętrza młodzieńczego, dziewczęcego ciała, które przecież nigdy nie potrzebowało więcej doznań i emocji niż wtedy… A teraz? – wracam tam? I to jest sen? A może jednak jawa…

– Chodź na balkon. Pokażę ci inny świat – świat ze światła, bursztynu i porcelany.

 

***

 

Stali, chłonąc ciepłe podmuchy wiosennego wiatru. On tulił ją ciepłym ramieniem, czule muskał piersi, przesuwał palcami po szyi, karku, plecach… A pęd powietrza i dźwięk zgrzytających na zwrotnicach wagoników wciąż rósł w siłę…

 

***

 

Znalazł ją kilka chwil potem. Wypadła z szóstego piętra dumnego, ekskluzywnego apartamentowca, w najlepszej dzielnicy tętniącego swawolnym życiem miasta. Ta dzielnica kochała beztroskę. Aż do dziś. Aż do teraz. Miasto świateł. Miasto grzechu.

Ciepła krew wypłynęła z ust dziewczyny. Gęsta, ciężka, brunatna plama ułożyła się na chodniku w czytelny dla wprawnego oka kształt – jakby cień, profil twarzy: niezwykły, jedyny w swoi rodzaju, bardzo sugestywny, męski, uwodzicielski – nie z tego świata. Inny – ani boski, ani diabelski. Zawieszony między ziemią a niebem.

Detektyw westchnął ciężko, schował lupę do kieszeni tweedowego płaszcza. Spojrzał w niebo. Świtało. Pamiętał doskonale ten widok. Gwiazda poranna. Refleks odpływającej duszy odbił się błyskiem na kopercie złotego zegarka. Czas zwolnił. I jeszcze bardziej zwolnił. Zatrzymał się. Wskazówka minutowa niespiesznie biegła do przodu, lecz zaraz cofała się na sekundniku, chcąc zawrócić. I tak drżała pomiędzy jednym a drugim polem tarczy. Jedna sekunda rozciągnięta w nieskończoność.

I cóż z tego, że mógł zatrzymać chwilę, skoro nie był w stanie cofnąć czasu? Choćby o tych kilka minut… Cennych minut…

Koniec

Komentarze

Smut­ny, pięk­ny, wy­rzu­co­ny z nieba Anioł, skry­ty w dusz­nej ciem­no­ści do­go­ry­wa­ją­cej nocy, sie­dzi w kącie po­ko­ju, w głę­bo­kim fo­te­lu z gwiazd.

Piękne.

Morał opowieści trochę zbyt zalatuje sztampą, ale tekst naprawdę dobry.

 

Pozdrawiam!

 

Aha, bohdanie, toś chyba nie ty? 

;-)

Nie, to na pewno nie Bohdan, Nazgulu;) i myślę, że tym razem moje typowanie jest bezbłędne:D a tekst ma w sobie coś niezwykłego…

Ciekawe jest to, co piszesz, momentami może nieco zbyt sztampowe (np. tu: “Widzę w tobie coś, czego nie można opisać słowami“ i tu: “walcz o to, co najcenniejsze“), ale ciekawe. Jedna rzecz: widzę małą niekonsekwencję w narracji, ponieważ zaczynasz w drugiej osobie, w drugim akapicie przechodzisz do pierwszej, a od “Stali chłonąc…“ nagle do trzeciej. Choć treść da się zrozumieć mimo to.

Jak dla mnie – zbyt poetyckie. Jeśli było jakieś przesłanie, to go nie znalazłam.

Hej. W pierwszym akapicie, Anonimie użyłaś czterokrotnie wyrazu "coś" i to nie pozwoliło mi zatopić się w tekście. "Ziemia, niebo, świat, dusza, ciało, wszyscy, nikt, zawsze, nigdy, coś, nic"– unikam tych wyrazów jak ognia. Jednak short miał kilka fajnych momentów odsłaniających niewątpliwy potencjał autora(ki). Pozdrawiam.

Ech, Saro zrobiłaś się bardzo drobiazgowa. Nie poznaję Cię ; )

Rozwijam się, uczę od lepszych i tak jak inni zaczynam zrzędzić :-) Kurtka… sama nie wiem, dobrze to, czy źle. :-)

Ps. Refleks odpływającej duszy odbił się błyskiem na kopercie złotego zegarka. – ładne to, nawet bardzo, tak jak parę innych zdań, tylko te wyświechtane słowa psują trochę efekt. 

Poprawki naniesione. Teraz jest mniej “cosiów”. Pozdrawiam.

---> Finkla. Pewnej pani / panience znudzili się realni partnerzy, więc w poszukiwaniu tego idealnego, prosto z marzeń, udała się w podróż bez powrotu.

Co zostało ładnie opisane.

 

Nie no, tyle skumałam. Ale czy jest coś pod literkami? To halucynacje zaprowadziły ją na balkon czy świadoma decyzja ubrana w zwiewne łaszki poezji? A może detektyw z końcówki jest aniołem stróżem, który wyskoczył na szybkie piwo?

Nazgul pisał o morale, a ja go nie widzę, więc marudzę/ wyrażam zdziwienie.

Sądzę, że nie ma niczego więcej do skumania. Faktem z życia wziętym jest, że i taki powód niektórym wystarczy, bez współudziału halucynacji bądź ekstremalnie rozbuchanej wyobraźni.

Duuuuużo lepiej bez tych cosiów! Obrazowo, poetycko, ładnie :-) 

Kolejny akt desperacji, którego nie pojmuję.

 

Świa­tło wy­peł­za zza  za­ka­mar­ków po­ko­ju…Świa­tło wy­peł­za z za­ka­mar­ków po­ko­ju

Czy światło tkwiło w zakamarkach i teraz wypełza? ;-)

Czy nie powinno być: Światło wpełza w zakamarki/ do zakamarków pokoju

 

I tak drża­ła po­mię­dzy jed­nym a dru­gim od­mia­rem tar­czy. – Czym jest odmiar tarczy?

Nowa Fantastyka