- Opowiadanie: Karol - Gwiazda Alsiwa

Gwiazda Alsiwa

Życzę miłej lektury! 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Gwiazda Alsiwa

 Alsiw, tknięty przeczuciem uniósł głowę.

Widok, który tam zobaczył, przepełnił chłopca przekonaniem, iż coś mu się przywidziało. Przetarł oczy i ogarnęło go zdumienie pomieszane z lękiem.

Uświadomił sobie, że zobaczył kawałek nieba.

Na którym świecił mały, jasny punkcik.

 

***

 

Starzec pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Ostatni raz – powiedział do chłopca – widziano niebo przed stu laty. Są nawet ludzie, którzy specjalnie prowadzą badania, robią obliczenia, by znaleźć miejsce, gdzie najprawdopodobniej mogłoby się ono pojawić. I nic.

– Ale to musiało być niebo – upierał się Alsiw.

Mężczyzna uśmiechnął się z politowaniem.

– Nie uwierzę.

– Mędrcze – odparł stanowczo chłopiec. – Mówiłem ci o tej świecącej kropce.

– Tak, tak. To mogło być światło z jakiegoś satelity.

– Wątpię – bąknął Alsiw.

– I słusznie – roześmiał się serdecznie starzec. – Rzeczywiście. Wiesz, co? – podjął po chwili ciszy. – Chodźmy tam. Obydwaj się przekonamy, czy rzeczywiście masz rację.

– Ale… Przecież nieba może już tam nie być – chłopiec zmartwił się.

Mędrzec nic nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami, poprawił maskę tlenową na swojej twarzy i wgramolił się do wnętrza transportera.

 

***

 

Widać było to, co zwykle: bezładnie walające się satelity, szczyty strzelistych wieżowców, różnokolorowe gazy unoszące się leniwie w powietrzu, resztki zniszczonej już dawno Zapory.

I ani śladu tajemniczego nieba.

– Chyba rzeczywiście coś musiało mi się przywidzieć – przyznał Alsiw z goryczą. – Sam fakt, że było tam jakieś światełko, powinien był dać mi do zrozumienia…

– Nie, to nie tak! – zaprzeczył starzec. – Stare zapiski nie sugerują, że niebo było pustą przestrzenią. Wręcz przeciwnie! Wyróżniono dwie fazy egzystencji: dzień i noc. W dzień na niebie górowało dające jasny, ciepły blask Słońce, w nocy zaś: Księżyc, czyli okrągła tarcza o bladym, srebrzystym świetle i gwiazdy będące takimi właśnie punkcikami.

Alsiw słuchał tego z fascynacją.

– Czym właściwie to wszystko jest?

– Co?

– Słońce, gwiazdy, Księżyc.

Mężczyzna nie odrzekł nic.

– Odpowiesz mi? – dociekał chłopiec.

– Któż by to wiedział? Właściwie, to nie jestem pewien, czy niebo w ogóle istnieje.

 

***

 

Alsiw po raz kolejny udał się na dach swojego domu, by pobawić się tam piłką. Uprzednio obiecał sobie, że już nigdy więcej nie będzie wpatrywał się w przestrzeń ponad sobą, a jednak coś przywiodło go w miejsce, w którym ostatnio dokonał niepewnego odkrycia.

Próbował skupić się tylko i wyłącznie na zabawie, jednak cały czas go korciło, by spojrzeć.

I wiedział, że prędzej, czy później to zrobi. Przekonując się tym samym o swojej racji, lub porażce. Czuł, że jeśli teraz nad jego głową nie pojawi się niebo, nie ujrzy go już nigdy później.

Starał się odwlekać jak najdłużej.

Aż w końcu nie wytrzymał.

I uświadomił sobie, że zobaczył kawałek nieba. Na którym świecił mały, jasny punkcik.

Zrozumiał już wszystko. Nie potrzebował pomocy miejscowego mędrca – on nie widział gwiazdy. Bo to była gwiazda Alsiwa. I tylko i wyłącznie jego. Starzec przecież nie mógł jej ujrzeć, gdyż polegał na wiedzy, a nie wierzył. Jego tor myślenia był zupełnie zamknięty, nie dopuszczał do siebie myśli, że gwiazda może świecić tylko dla tego jednego chłopca. Niewykształconego, nieświadomego, bawiącego się piłką na dachu swego domu. W świecie zniszczonym, brudnym, nieszczęśliwym. W świecie, który potrzebował gwiazd. By oświetlały go i dodawały mu otuchy oraz nadziei.

 

Koniec

Komentarze

Tekst skłaniający do refleksji.

Napisany całkiem przyzwoicie. Tylko w pierwszym zdaniu znalazłam kwiatek:

Alsiw, tknięty przeczuciem uniósł głowę do góry.

“Uniósł do góry” to masło maślane.

 

Babska logika rządzi!

Dziękuję, Finklo, pleonazm już usunięty =). “Masła maślane” zdarzają mi się niestety od czasu do czasu.

A poza tym, cieszę się, że Ci się podobało. 

Pozdrawiam! :)

Leciutko bajkowe w sposobie opowiadania, piekielnie pesymistyczne (a więc prawdziwe) w treści.

Umiarkowane (akcentuję, że nie zdawkowe) brawa, Karolu.

Dziękuję bardzo :).

Przeczytałem z umiarkowanym zainteresowaniem. Nie do końca pojąłem zamysł autora. Pozdrawiam.

Ładnie napisany tekst, przeczytałam z przyjemnością, mimo że tego typu pesymistycznych wizji nie lubię (ale to już mój problem).

To, co nie do końca mi się podobało, to zakończenie. Jakby Autor koniecznie chciał czytelnikom podać na tacy interpretację własnego zamysłu. Dało się to zapewne zrobić inaczej, chociaż bez wątpienia wymagałoby więcej wysiłku.

ryszard: Ok, dzięki za opinię, pozdrawiam również :).

ocha: Dziękuję, przyznam, że mi też zakończenie niezbyt się podoba (choć wiem, że to może nieco dziwne :D). Pomyślę jeszcze nad alternatywą, może przyjdzie mi do głowy lepszy pomysł. Pozdrawiam! :)

Mnie także opowiadanko podobało się. I widzę w nim odrobinę optymizmu – skoro Alsiw wypatrzył własną gwiazdę, może niebawem inni dostrzegą swoje… ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za opinię, regulatorzy :). Kto wie, może tak i będzie :).

Bardzo sympatyczne opowiadanie. Zauważyłem kilka błędów, ale skoro nie chce się wypisywać wszystkowiedzącej Finkli, to mi tym bardziej.

Pozdrawiam

Mastiff

Bez przesady. Finkla nie jest wszystkowiedząca. Raczej mnóstwo jej brakuje. Jak widać – nawet do dostrzeżenia wszystkich błędów. Wypisuj, nie marudź. ;-)

Babska logika rządzi!

Myślę, że każdy masz szansę wypatrzeć swoją gwiazdę, jeśli tylko uwierzy, że ona tam dla niego świeci:)

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

Odkopuję. Przyjemnie się czytało, choć podobnie jak ocha uważam, że za łatwo, zbyt wprost to wszystko pisane a ja jestem miłośnikiem utrudniania sobie życia. Szczególnie końcówka mogłaby być lepsza.

Nowa Fantastyka