- Opowiadanie: jorge0 - Zenek (WAMPIREZA)

Zenek (WAMPIREZA)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zenek (WAMPIREZA)

Zenek spojrzał na oświetloną lampami, wieczorną bryłę Dworca Głównego.

– Dworcowa ździra jest wampirem – powiedział – zaś przeciwstawić się jej mogę tylko ja.

Sięgnął do kieszeni po ćwiarteczkę, dopił do końca, wyrzucił w kwietnik i ruszył.

*

Przygotował się dobrze. Najpierw zebrał potrzebne informacje – Internet prawdziwa skarbnica wiedzy tajemnej.

Potem broń, której trzon stanowiła wiatrówka – pistolet CO2 z własnego pomysłu amunicją. Srebrno-czosnkowo-drewno-śrut który dodatkowo wymoczył w wodzie święconej – żadna bestia szatana nie zdzierży trafienia z tej broni. (Nie wiemy, co prawda czy każda bestia szatana o tym wie – on jednak wiedział to na pewno.)

*

Wampira odkrył przypadkiem, trzy tygodnie wcześniej. Wybrał się wtedy na dworzec koło drugiej w nocy – podziwiać gołębie. Jedna z pań, którą wypatrzył, i chciał zaprosić do wspólnej zabawy w trakcie której zobaczyłaby fajnego ptaka, została zaczepiona nim zdecydował się podejść. Bardzo fajna była i nie chciał stracić jej z oczu, podążył więc (w pewnej odległości) za nimi. Obiekty jego obserwacji znikły w pobliskim śmietniku. Zenek czekał cierpliwie, wzięła jednak górę, zdecydował się zajrzeć. Między śmietnikami znalazł ciało człowieka z poszarpanym gardłem, po dziewczynie nie było śladu.

Z Zenka cwaniak był – i dobrze o tym wiedział. Wizyta na policji skończyłaby się paką, zaś niepokojony wampir grasowałby w samopas. Praworządny i sprawiedliwy obywatel nie mógł na to pozwolić. Silni ludzie muszą czasem brać sprawy we własne ręce…

*

Tej nocy ruch na dworcu był mały, nie mógł jej jednak wypatrzeć. Zastanawiał się czy dzisiaj też jej nie będzie.

– Przepraszam czy łaskawy pan nie ma może papiero…

– Spieprzaj dziadu – Zenek przerwał proszalskiemu żulikowi i skierował się w stronę wyjścia.

– I pomyśleć że i ten motłoch staram się ochronić –szeptał gniewnie pod nosem opuszczając hol dworca.

*

Kolejna noc przyniosła jednak więcej szczęścia. Trafił na nią prawie od razu, stała w zwykłym miejscu. Wiedział, że nie może czekać, dziewczyny jak ta zawsze mają pracę. Po drodze sięgnął ręką do woreczka z chowanym na akcję boosterem i pośpiesznie wtarł Fetę w dziąsło – był naprawdę gotowy na wszystko, w końcu wiedział że nie będzie łatwo.

– Bierzesz w dupę?

– Pięć dych.

Ruszyli. Dziewczyna prowadziła na swoje miejsce. Nie do śmietnika oczywiście – był spalony. Wszyscy wiedzieli że ostatnio psy tam węszą. Pobliskie garaże zamiennie pełniły jego funkcję.

Na miejscu dziewczyna bez słowa odwróciła się i wypięła, podciągając jednocześnie swoje mini. Nasz heros sięgnął za pas i wyciągnął klasyczny Desert Eagle (wersja CO2!) po czym przyłożył lufę do jej kakao.

– Jaki twardy – zachęciła dziewczyna.

– Apage, Satanas! – Syknął przez zęby Zenon, do wtóru z sykiem zwolnionego zaworu pistoletu.

-O Ja Cie Pieeerdole!!! – Dziewczyna wydarła się tak, że aż ochrypła, jednocześnie prostując się w skoku i upadając na brzuch. Nieznane dotąd oblicze bólu opanowało na chwilę wszystkie jej myśli – nikt jej jeszcze „Tak!” nie załadował.

– Giń pomiocie czarci! – Wychrypiał ze złością nasz bohater, oddając jednocześnie do leżącej kolejny strzał. Druga fala bólu tym razem oprzytomniła dziewczynę – zerwała się do ucieczki.

-Siwy! Mordują! – Darła się, osiągając mimo poważnej i bolesnej rany dość znaczną prędkość.

– Zdychaj suko! – kolejna kula podążyła za uciekającą, tym razem chybiając celu.

Zenek został sam, stojąc osłupiały w ciemnym zaułku między garażami. Zdecydowanie nie tego się spodziewał. Czemu nie zamieniła się w popiół? Czy mógł się omylić? Czy dziewczyna nie była jednak ździrą? – eee ździrą szatana znaczy. A może to wina broni? – W jego myślach panował zamęt.

Na raz jego uwagę zwrócił głośny łopot tkaniny tuż nad głową. Podniósł wzrok. Jego świat opanowała ciemność.

 

*

Podobno kiedy człowiek osiągnie już pewien wiek, ostry ból przy przebudzeniu staje się dla niego dowodem życia. Nie jestem pewien czy nasz bohater osiągnął już ten wiek, jestem jednak pewien że gdy się ocknął głowa bolała go jak diabli.

Zenek sięgnął dłonią do skroni i pomasował się chwilę. Wzrok powoli przyzwyczajał się do panujących wokół niego ciemności. Powoli podczołgał się w kucki i potarł ramiona. Było mu zimno, zaś jego myśli wciąż były skołowaciałe. Spojrzał po sobie. Był w samych slipach. Arsenał w postaci pistoletu, pistoletu sikawki nabitego święconą wodą, dwóch kołków w zestawie z młotkiem, srebrnych łańcuszków, sporego krzyża z domu babki, amuletu cyganki, pasty z czosnku, latarki z lampką UV, świętego obrazka od Komunii oraz nożyka do gazet który w latach młodości jako ministrant kopsnął proboszczowi – również przepadły.

Rozejrzał się. Ściany pomieszczenia ginęły w mroku. Jedynie światło księżyca wpadające przez umieszczone w odległym suficie okna rozjaśniały nieco pomieszczenie, zaś w jednej z tworzonych przez nie smug, padających na podłogę stała ona.

Kobieta ubrana w czerń spoglądała na mężczyznę w slipach z pogardą. Słyszeliście kiedyś o wzroku który zabija? -jej wzrok opluwał i smarkał. O dziwo w najmniejszym nawet szczególe (oczywiście po za pewną grupą szczegółów w budowie anatomicznej rozróżniają dziewczynki od chłopców) nie przypominała dworcowej dziewczynki.

Niedoszły pogromca wampirów zwolna gramolił się do pionu, kiedy wstał kobieta znalazła się przy nim i chwyciwszy za gardło jedną ręką uniosła go w górę.

– Zuchwalcze, jak śmiałeś pomyśleć że ktoś z nas mógł by się zniżyć do którejś z waszych podłych profesji? –Głos kobiety był władczy, godny i chłodny. – Jak mogłeś mniemać że zniżamy się do was psie? – Kobieta kontynuowała orację – Wyczułam Twoje intencje, te z którymi co noc przychodziłeś na Mój dworzec. To zwróciło na ciebie moją uwagę. Ale jak mogłeś przypuszczać? Jak mogło postać w twoim chomiczym rozumku, że dosięgniesz kogokolwiek z nas tymi śmieciami które przy tobie odnalazłam? – Zakończyła nadając ostatniemu zdaniu tonację nie przymierzając żartobliwą.

Zenkowi z ręką jak by nie patrzeć na gardle odpowiedzieć na zarzuty było trudno, a jednak odpowiedź padła. Świst przechodzący w przeciągłe gulgotanie i mlask nabierający w ostatniej fazie ciepły odcień basu, odbił się po ścianach hali, powtarzając się echem. Najprościej było by napisać że nasz bohater zwyczajnie puścił baka, była by to jednak nieprawda. Zenek nie puścił bąka – on zjebał się okrutnie! Co więcej dorzucił coś jeszcze. Luźne slipy wypełnione cieplutką mazią zjechały po jego nogach na posadzkę.

Kobieta w czerni choć już blada jak śnieg, pobladła jeszcze trochę. Zenek pchnięty niczym coś wstrętnego upadł na plecy. Wampir postąpił kilka kroków w przeciwną stronę. Ciepły zapach zgniłych jaj i czosnku unosił się wszędzie w powietrzu, lepko klejąc się do wszystkiego co napotkał. Dostojna pani po kilku krokach potknęła się i upadła.

Zenek teraz uwolniony, złapawszy kilka oddechów spostrzegł efekt swojego przypadkowego strzału. To moja szansa, pomyślał. Zerwał się z ziemi na nogi i pośpiesznie podbiegł do wampirzycy, złapał za ptaka i zaczął lać jej na plecy.

– Kurwo szatana myślałaś że bez broni jestem bezbronny jak dziecko – podniecony Zenek darł gębę – jestem narzędziem w ręku Pana, sam stałem się bronią. Żywię się czosnkiem z fasolą i piję wodę święconą. Teraz zdychaj, to twój koniec! Koniec!

Kobieta, wcześniej zwrócona twarzą do ziemi teraz odwróciła się do niego. Na Jej obliczu wściekłość walczyła o miejsce z obrzydzeniem i zgrozą. Pod wpływem tego wzroku pogromca wampirów z pewnością zwątpił by o skuteczności swej broni, oraz spostrzegł by nietakt jaki popełnia wobec damy. Z pewnością by to zrobił, na pewno – gdyby dano mu na to chociaż ćwierć sekundy.

Kropelki moczu wciąż tryskające z odlatującego w dal Zenka zarysowały się w księżycowym blasku romantyczno – malowniczą smugą. Koń tak nie kopnie, jak go kopła.

Kobieta spojrzała na leżącego bez przytomności mężczyznę, po czym pośpiesznie zaczęła zdzierać z siebie suknię.

– Co za podlec! Jak śmiał! Toż to upadek! –Mówiła głośno pozbywając się wierzchniego stroju. – Czy to jest przyszłość tego świata? To chamstwo! Ten motłoch!

Zmoczona suknia wylądowała na ziemi. Wampirzyca ubrana teraz w biały gorset i halkę usiadła n a ziemi i ukrywszy twarz w dłoniach, zaczęła szlochać.

– W jakich to czasach przyszło nam teraz żyć. Po cóż było wymykać się śmierci. Przez tyle lat, przez tyle wieków? –łkała, drżącym ze zdenerwowania i żalu głosem. – Wszak to chamstwo przesiąknie przez nas z krwią. Czy to mój los? Czy to mnie czeka? O mój Horacy miałaś rację nie trzeba nam było wracać tu na Śląsk. To chłopstwo zniszczy nas, splami nas od wewnątrz. Jak ja mam tu zjeść? – Tu przerwała i podniosła wzrok w stronę mężczyzny. Nie zobaczyła go jednak nieprzytomnym.

Zenek ocknął się. Nie mógł już wstać – miał złamaną nogę. Determinacja i prochy dodały mu jednak sił, uderzenie w głowę zaś pozbawiło go prawdopodobnie resztek rozsądku – przy optymistycznym założeniu oczywiście że wcześniej jakieś były. Teraz niczym złowieszczy trójnogi pająk zmierzał w stronę ofiary. Nie myślał co robi, nie czuł też bólu. Po jego twarzy pełzał okrutny mord. Gdy ujrzał że kobieta podniosła głowę zasyczał.

– Zagryzę cie suko, nie uciekniesz, nie mi. Mi się nie ucieknie. –jego ton był suchy, i bez dźwięczny.

Kobieta zerwała się na nogi i podskoczyła by zadać śmiertelny cios. Heros widząc wroga w natarciu sięgnął po to co akurat miał pod ręką i rzucił by osłabić impet. Wilgotna szmata furknęła wściekle w powietrzu. Sfajdane gacie sięgnęły głowy miękko oblepiając twarz. Napastniczka osadzona na miejscu zdarła ją z siebie i spojrzała na pozostałości mazi na rękach.

-Rozszarpię!!! – Zawyła z całą siłą.

-Zagryzę!!! – odpowiedział z parteru szarżujący Zenek, podejmując ponownie porzucone przez wampira gacie.

Dystans między nimi zmniejszył się. Zenek natarł próbując z ziemi zdzielić ją ponownie. Odskoczyła jednak. Na jej twarzy malowało się obrzydzenie.

– No nie dotknę ręką tego gówna – zawyła widząc go w całości już „wymazianego”.

Zenek tymczasem widząc ją w odwrocie, przyśpieszył.

– To twój koniec – zasyczał znowu.

– Precz pomiocie czarci, precz kurwa! – Wampir powoli tracił zimną krew.

Kobieta cofała się z odrazą, jednocześnie rozglądając po hali. Pogromca napierał na nią z determinacją, co chwila wymachując dla postrachu budzącym wstręt orężem.

Na reszcie dostrzegła opartą o pobliski filar miotłę, doskoczyła do niej i ruszyła do kontrofensywy.

– Zagryzęę! – Zawył pogromca widząc że się zbliża.

– Czarci pomiocie zdychaj, ty gówno, ty ochłapie – wampir wył zadając kolejne ciosy miotłą – Apage! Apage, Satanas! – Wydarła się złapawszy trzonek oburącz. Miotła złamała się na głowie Zenka, pozbawiając go po raz kolejny przytomności. Kobieta cofnęła się kilka kroków i odrzuciła złamany kij. Kolejny wstrząs żalu rozlał się po jej ciele. Ukryła więc twarz w dłoniach i płacząc, przypomniawszy sobie widocznie kim jest, i co może, rozpłynęła się w mgłę.

Zwycięzca pozostał sam, nieprzytomny leżąc na placu boju. Nie zabił, a jednak nie zginął. Kiedy się ocknął wiedział że zwycięstwo i przyszłość należą do niego.

Vae victis!

Koniec

Komentarze

Gdyby nie było takie wulgarne, i gdyby nie te kilkadziesiąt ortografów, byłoby dobrze, bo poczucie humoru - wprawdzie swoiste - jednak masz. Popracuj jeszcze nad językiem i zapytaj kogoś ze znajomych, dlaczego napisałem, że brak ci dobrego smaku. Ale mogę się mylić. Może to fragment scenariusza do kolejnego odcinka "Fłatcy muf".

Dzięki za komentarz, szkoda że jak na razie jedyny - liczyłem, że przeczytam też opinię osób z nieco mniej wyrafinowanym smakiem. Co zaś się tyczy baboli, to staram się ale to potrwa. Wskazanie kilku konkretnych jest zawsze miło widziane.

"Zjadasz litery". Pisz wolniej, lub w jakimś edytorze tekstu najpierw, a potem przekopiuj na stronę. Kilka razy zjadłeś jakiś wyraz. Pisz wolniej, staraj się nie urywać myśli. Widać, ze pisząc jedno zdanie już obmyślasz następne. Jak to mawiał Qui-Gon Jinn "Skup się na ". Oczywiście wybiegaj dalej, ale nie, aż tak bardzo. Kilka błędów rzeczowych (logicznych... nie wiem jak ta swołocz się zwie, ale mniej więcej o to chodzi) Kawałek z wiatrówką. Wiatrówka może i jest na śrut, ale strzela pojedynczymi "pestkami". Twój bohater nie mógł więc zrobić jednej śrucinki, która byłaby taka, jak opisałeś. Choćby nie wiem jak kombinował, do wiatrówki nie miałby takiej amunicji. A co do tej prostytutki... drogo, oj drogo ;) W kwestii smaku: Nie mam nic przeciwko, chamstwu, strzelaniu w odbyty i takich tam w opowiadaniach. Postaraj się jednak ujmować to bardziej cynicznie, żartobliwie. Dla przykładu zamiast: Przyłożył lufę do jej kakao (powinno być kakaa) można to było napisać: przyłożył swoją metaliczną lufę tam gdzie, gdyby nie 'rasistowskie' poglądy przyłożyłby swoja... strzelbę gładkolufową kaliber 12 cali ;) W jednym swoim opku też popełniłem podobny błąd, ujmując coś zbyt prosto i po chamsku. Przy pisaniu tekstów w ten sposób to się zdarza. Swoją drogą uważam, że dobrze robisz ujmując kwestie generalnie... intymne, delikatnie mówiąc. Sapkowsi i Ziemiańki też tak robili ;) Opowiadanie jest też dość humorystyczne. Jednak zawiera masę błędów, byków i tak dalej. Pisz w jakimś Wordzie, albo innym edytorze, który podkreśla błędy i poprawiaj je. Nie ma ludzi, którzy piszą bez błędnie. Tekst trzeba sprawdzać. Powodzenia

Wielkie dzięki Ibrahim.

Jednak, jeśli chodzi o „kakao” to jest to skrót od „kakaowego oka”, nie zaś literówka – oba zwroty to dość powszednie już określenie na Anus.

Zaskoczyłeś mnie trochę wątpliwościami, co do typu amunicji. Zapewniam że jako kompozytowy zlepek z wymienionych w tekście składników, taka śrucina nie była by trudna do wykonania technicznie, ani też kosztowna. Napchanie tym badziewiem wnętrza zwykłej wybuchającej (szukajcie jej na targach, lub pod ladą w małych sklepach) też nie jest większym problemem - w porównaniu z wykonaniem wyrafinowanej amunicji do prawdziwej broni pokazywanej nam w zachodnich produkcjach s-f.  Zabawne jak bezkrytycznie w porównaniu z tym przyjmujemy rozpływanie się we mgłę samego wampira, prawda?

Co do prostytutki – cóż, tą ceną rządzą krzywe podaży i popytu. Jeśli to jednak drogo to pamiętajmy, że dla porównania narkomanka nie weźmie więcej jak dwie dychy, więc dla każdego coś się znajdzie :D . Chciałem pokazać bohatera jako takiego, wiesz porządniejszego.

Word mielił tekst ze trzydzieści razy. Czy naprawdę są ludzie, którzy pisząc tekst robią to w notatniku? Proszę o podanie ich Nicków – też chcę zobaczyć. Przed wystawieniem na stronie czytam nie raz, a razy wiele. Jednak wiem, że błędy są. Samemu trudniej znaleźć, bo zna się już tekst. Ale jeśli jest ich naprawdę taki nawał, a ja ich nie widzę, to chyba powinienem się zastanowić czy w ogóle siadać do pisania. Prawda?

Wiem, że był to skrót, jednak uważam, ze powinien się odmieniać. Co do amunicji: srebro maczane w wyciągu z czosnku to jeszcze rozumiem, ale gdze tu upchnąć drewno? Co do prostytutki... są i takie, które pobierają opłaty żeby mieć na "dojazd do pracy" komunikacją miejską...dosłownie...(no, ale nie jesteśmy tu by wymieniać się cennikami :D) W kwestii błedów (nie licząc zjadania wyrazów. Tego też word nie złapie) to najczęściej pojawiają się przy używaniu liter nie występujących w alfabecie łącińskim, a tylko w naszym (ą, ę, ó, ś, ć, ź, ż, ł, ń) word może tego  nie wychwytywać bo w swoim słowniku ma nie tylko "że" ale i "ze" itp. Tego typu błędy ciężko też dostrzec samemu. Mózg nie czyta wyrazu litera po literze, a widząc początek i koniec sam uzupełnia środek. Nie ma opcji: trzeba czytać powoli i zwracać uwagę na szczegóły. Inaczej nie wychwycisz. Swoją drogą... wykształcenie ekonomiczne(technikum, lcieum profilowane, studia)?

*liceum profilowane

No co ty, kakao? – Przecież to się nie odmienia…

Nie jestem po ekonomi, co do krzywych to szukałem wyrażenia mniej trywialnego niż „prawo rynku” czy takie tam.

Jeśli chodzi o licytowanie cenami to – ej przecież sam mi zaleciłeś więcej cynizmu. :D

Ciekawość – ze zdania wyglądającego teraz „Zenek czekał cierpliwie, wzięła jednak górę, zdecydował się zajrzeć.” Zjadło mi na etapie wklejania na stronę. Kilka ą czy ę też na pewno jest (znalazłem 3). Nie twierdzę że tyle może być, w ogóle nie powinno być. Tylko czy to aż tak w oczy kole?

Czytając powoli, kole... Widzisz... chodzi o to by się doskonalić :D ja też raz miałem  literówkę: z momentu powstał mi  Momot. Nie wiem co to za bestia, ale brzmi groźnie :D I właśnie nawet takie detale psują obraz całości.

Chciałbym się nie zgodzić, ale niestety masz rację. Więc się zgadzam. Momot. dobre… pasuje do s-f „Ostatni dziki Momot”

OK. Zaklasyfikowane.

Nowa Fantastyka