- Opowiadanie: Ibrahim - (WAMPIREZA) Łowca: 2. Myśli nad PSO-1

(WAMPIREZA) Łowca: 2. Myśli nad PSO-1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

(WAMPIREZA) Łowca: 2. Myśli nad PSO-1

Pierwszą rzeczą jakiej uczą snajperów jest to, ze jedyne na co mogą liczyć to na swoją broń. Moją jest VSS Wintoriez: chyba najlepszy karabinek snajperski stworzony specjalnie dla żołnierzy specnazu. Mały, poręczny, dobrze leży w dłoni, zabójczo celny i niezawodny. Jak kałasznikow. Nawet jak bebechy właściciela dostaną się do komory zamka i mechanizmów, wymieszają się tam z piachem pustyni, bagnami prybałtyki, śniegiem Syberii i krwią wrogów po naciśnięciu spustu padnie strzał. Idealna broń dla wampira polującego na szefa gangu narkotykowego.

Nie poluję z głodu. Poluję z rozkazu. Mój cel szkodzi ludziom. Szkodzi młodym gatunku homo sapiens. Szkodzi mojemu jedzeniu… no, ale świata nie zmienię. Używki były, są i będą. Czy to zioła, grzyby, alkohol, kompoty z maku, morfina, czy najmodniejsze ostatnimi laty wynalazki takie jak meta amfetamina czy extasy. Nie ważne. Istoty świadome zawsze uwielbiały sobie tę świadomość odbierać. Problem tego wielkiego napakowanego łysola, którego zlikwiduję tej nocy polega na tym, ze zaczął za bardzo interesować się tematyką, którą nie powinien. Jego ludzie ostatnio napadli jednego z naszych. Musiał się bronić. Gdyby nie to nigdy by nie usłyszał opowieści o tym, że jeden niski okularnik, całkiem chudziutki rozniósł na strzępy i porozgryzał gardła trzem dresiarzom. Czwarty zdołał uciec. Opowiedział szefowi co zrobił jeden z naszych, a ten zaczął węszyć i chociaż nieskutecznie to jednak zaczął. No i rozpuszcza wieść w miasto, a to nikomu nie służy. Teraz ma problem, a ja rozwiązuje problemy. Bardzo szybko i celnie.

Leżę na dachu. Budynek na którym się znajduję jest jakieś 300 metrów od domu mojej ofiary. Otacza mnie gęsta ciemna noc. Noc pochmurna, burzowa. Jestem cały mokry. Leżę dosłownie w kałuży. Na szczęście chociaż moja pozycja jest dobrze zamaskowana. Nawet pojawiające się co jakiś czas błyskawice nie zdradzają mnie, ani moich zamiarów postronnym. Być wampirem to być najskuteczniejszym drapieżnikiem, a to zobowiązuje. Czekam na mój cel. Za jakiś czas inny z łowców zacznie działać. Koktajl Mołotowa na ścianę. Proste, ale skuteczne. Pożar szybko wywabi go z domu. Wtedy będzie mój.

Używanie karabinka snajperskiego do zabijania jest wyjątkowe. Nie lepsze, czy gorsze. Wyjątkowe. PSO-1: celownik snajperski produkcji radzieckiej, montowany na broni wszelkiego rodzaju, od karabinków AK po SVD i VSS jak każda luneta ogranicza pole widzenia. Na ten jeden moment przed oddaniem strzału są na świecie tylko 3 rzeczy: ofiara, drapieżnik i jego karabin. Snajper nie zabija odruchowo. Nie działa nabuzowany adrenaliną i emocjami. Musi być zimny jak zimna będzie jego ofiara. Musi sam przezwyciężyć swoją naturę, swoją moralność, swój lęk i zdecydować o życiu lub śmierci osoby, w którą z tak wielką precyzją, często przez wiele godzin wycelowaną miał broń. Istotą tej walki z samym sobą jest to, iż nie może zrobić tego hormonami, czy szałem. Musi tego dokonać swoją wolą i rozumem. W normalnej walce nie ma się czasu na dostrzeganie wszystkich szczegółów. Potem już jest po wszystkim. W zabójstwie precyzyjnym, przez celownik jest inaczej. Tutaj cel widzimy bardzo dokładnie. Patrzymy ofierze w oczy. I patrząc w te oczy, widząc w nich szczęście, radość, smutek, wolę życia, znużenie czy wszystkie środki odurzające tego świata… nie ważne, musimy zdecydować o życiu lub śmierci osoby, której patrzymy w oczy. Czasami bywa też tak, ze cel jest bardzo długo obserwowany. Samo zabójstwo mogą poprzedzać nawet całe miesiące lub lata obserwacji. Całe sztaby agentów nad tym pracują. Nad tym, by snajper miał najlepsze informacje. Wie on dla przykładu, że jego ofiara je na śniadanie w poniedziałki jajecznicę z kiełbasą, na 8 rano wiezie dwójkę dzieci do przedszkola, a wracając do domu uśmiecha się do żony i czule całuje ją w usta. Nie zdradził jej nigdy. Nigdy nie przegiął z alkoholem. Nigdy nie oszukał nikogo. I nawet takie osoby czasem trzeba zabić. By wielu innych, takich jak on mogło spać spokojnie. Samo zostanie łowcą jest podobne. Bycie policjantem też. Ochroniarzem, żołnierzem, a nawet konduktorem nocnego pociągu. Ktoś nie śpi, żeby spać mógł ktoś.

Słyszę tylko padający deszcz. Mój wampirzy wzrok też nie radzi sobie tak dobrze z ciemnością jak noktowizor. Jednak jestem gotowy do strzału. Widzę przez PSO-1 drzwi domu mojej ofiary. Ciało, chociaż od kilku godzin pozostaje w bezruchu cały czas jest zwarte i gotowe do działania. Umysł chociaż działa tak samo długo na najwyższych obrotach również nie jest zmęczony. Koncentracja jest tylko aktem woli, nie wysiłkiem.

Pod dom mojej ofiary podjeżdża samochód. Okno salonu zostaje rozbite przez podpalona butelkę, która wybucha w środku. Samochód odjeżdża w ciemność, a ludzie w środku zaczynają krzyczeć. Wybiega ochroniarz. Potem kobieta z kilkuletnim dzieckiem na ręku. Chyba chłopiec. Nie, nie mam najmniejszych wyrzutów sumienia z powodu tego, iż zabije mu ojca na jego oczach. Sam jest winien swojej śmierci. I tak w końcu ktoś by to zrobił. Mógł pracować uczciwie. Nie przeszkadza mi również to, że ta kobieta zobaczy jak mężczyzna, który spłodził jej syna będzie martwy. Wampiry pośród wielu swoich umiejętności ułatwiających polowanie mają jedną czyniącą z nas doskonałych socjo– i psychologów. Od razu odczytujemy ludzkie emocje, aurę, stan duszy i relacje z innymi. Jest k*rwą. Do tej willi i pięknego BMW w garażu wdrapała, a dokładniej dociągnęła się na fi*tach facetów, którzy byli na tyle tępi by jej zaufać. Co za bl*dź. Chciałbym zabić i ją. Dzieciak w domu dziecka miałby o wiele większe szanse wyjść na ludzi. Nadal prawie zerowe, ale jednak większe. Nie mogę. Dziecko zasłania mi matkę. Gdyby jednak to było konieczne strzeliłbym. Poświęciłbym jego życie w ramach wykonania zadania. To byłaby dobra śmierć. Bezbolesna. Jednak nie mogę. Cel nie może dowiedzieć się, że na dachu jest snajper. Inaczej zaczną się kłopoty. O wiele łatwiej jest zabić kogoś kto nie wie czego się spodziewać. Kolejny ochroniarz wybiega z domu. Za nim on: moja ofiara. Celuję. Kładę palec na spuście. Wstrzymuję oddech. Strzelam. Już po wszystkim….

Koniec

Komentarze

Widziałem.

Emocjonujące... Jak to, co napisałeś ma się do wampirów, nie chce mi się nawet domyślać. Trochę psychologii zawarte w opku. I moim zdaniem stereotyp - zabójca, który ma zabić na zlecenie, bo jego ofiara z kimś tam zadarła.
Tekst nie wywarł na mnie większego wrażenia, ale może następnym razem będzie lepiej. Nie piszesz najgorzej - po prostu ,,Łowca'' nie przypadł mi do gustu.
A tak na marginesie: jak można zacząć nieskutecznie węszyć? Skuteczność lub jej brak jest raczej efektem końcowym.
Pozdrawiam.

Polecam przeczytanie pozostałych 2 opowiadań. Rozjaśni to kilka kwestii

Nowa Fantastyka