- Opowiadanie: Kamahl - Niebezpieczeństwa związane z wybujałą wyobraźnią - short

Niebezpieczeństwa związane z wybujałą wyobraźnią - short

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niebezpieczeństwa związane z wybujałą wyobraźnią - short

Postanowiłem sobie trochę schlebić, a co się będę

 

 

 

Kolejny krzyk, rozdarł cisze i jak nóż w masło wszedł w mój mózg, przez co jeszcze bardziej skurczyłem się w sobie. Musiałem coś zrobić i to musiałem to coś zrobić szybko. Wetknąłem sobie palce do uszu, ulga była pozorna. Nie mogłem się zmusić do zamknięcia oczu. Patrzyłem na leżącą, przede mną kobietę i słuchałem jej wrzasków. Byliśmy w tym dziwnym pomieszczeniu tylko we dwoje.

I jej dziecko, które właśnie się rodziło.

Powinienem chyba powiedzieć, rozrywało ją od środka.

Choć nie widziałem wcześniej żadnego porodu, to ten na pewno nie wyglądał dobrze.

– Oddychaj – powiedziałem, chyba do niej, choć mi równe tempo oddechu, też by się przydało.

– Raczysz, kurwa żartować – wystękała kobieta, pomiędzy krzykami – Pomóż mi debilu!

– Co mam zrobić? – Spytałem.

– Może herbatę na początek – złapała mnie za kołnierz i przyciągnęła do swojej spoconej twarzy – Nie mam pojęcia jak to zrobisz, ale wyciągnij ze mnie tego potworka. Zrozumiano?

Ugryzła mnie w nos. Nie wiem, czemu to zrobiła, ale pomogło.

Pierwszy raz nie cieszyłem się, wchodząc pomiędzy rozłożone szeroko uda kobiety.

Krzyknęła jeszcze głośniej, choć minutę temu stwierdziłbym, że to niemożliwe.

Dziecko, chyba postanowiło wreszcie wyjść na świat. Powoli pokazywała się główka. Szara i pomarszczona, wyglądała jak uschnięta śliwka. Podłożyłem pod nią ręce, żeby ją usztywnić.

Byłem pierwszą osoba, której dotknęło to stworzonko po wyjściu z ciepłego łona swojej mamy. Byle położna, na moim miejscu potrząsnęłaby z pogardą ramionami. Jak można przestać się tym fascynować? Trzymam w dłoniach nowe życie, konkretnie połowę nowego życia.

– Wyciągnij go ze mnie! – wrzeszczy matka tego małego cudu.

Z krzywym uśmiechem na twarzy, poprawiam ułożenie dłoni i najdelikatniej jak umiem staram się pomóc reszcie małego wydostać się na zewnątrz. Czuję pod palcami jego delikatna szyję, ruchy malutkiej krtani.

Wszystko trwa zbyt długo. Za chwilę dziecko zacznie się dusić.

Przyciągam go lekko do siebie.

Głośne trzaśnięcie roznosi się po pokoju echem, godnym burzy gradowej.

Zapadła zatrważająca cisza. Kobieta chyba zemdlała z wyczerpania a latający mi koło ucha komar właśnie posila się na moim ramieniu. Zabiłbym go, gdybym nie trzymał w dłoniach urwanej głowy niemowlaka. Nie można go nawet nazwać niemowlakiem, bo reszta jego ciała nie zdążyła się jeszcze urodzić.

Zanim wykonam kolejny ruch, czekam aż po mojej lewej stronie przetoczy się, gnany wiatrem kwiat pustynnej róży.

Chcę spojrzeć zabitemu, przeze mnie dziecku prosto w śliwkę, znaczy twarz. Jest tylko jeden problem, bo chyba patrzę w lustro.

– Co? Zadowolony z siebie jesteś? – pyta głowa moimi ustami, robi taką samą minę, jak ja gdy każą mi wyjść z psem o trzeciej nad ranem – Gratulację, właśnie zabiłeś dwie osoby.

Chcę go odrzucić, ale nie potrafię. Zaczynam krzyczeć, on też. Wstaję i biegnę, wciąż patrząc w swoje oczy. Głowa zaczyna się śmiać.

Zrobiło mi się słabo. Musiałem przyklęknąć, chciałem podeprzeć się rękoma, ale on mi nie pozwolił. Patrzy na mnie, a jego oczy coraz mniej przypominają moje.

Upadłem.

W jednej chwili oślepłem, ogłuchłem, straciłem węch i smak.

Zamiast głowy z ramion sterczała mi ogromna zasuszona śliwka.

………

Obudziłem się. To było straszne. Pot zalewał mi oczy. Chciałem usiąść i obetrzeć go rękawem piżamy. Tylko, że nie mogłem. Każdą z czterech kończyn krępował mi pokaźnej grubości sznur, przywiązany do słupków łóżka, które wcale nie było moje.

-Podobało się państwu? – głos dochodzi gdzieś z prawej strony, po chwili dołącza do niego masa innych, żaden nie jest jednak tak blisko jak ten. Przekręcam powoli głowę. Chcę go zobaczyć. Stoi koło mnie niewysoki człowieczek, w białym kaftanie lekarskim, w ręku ma ogromną strzykawkę.

– Mówiłem państwu, że ci z wybujałą wyobraźnią najlepiej się do tego nadają, ten tutaj, był młodym khem pisarzem, myślał, że świat powita go z otwartymi ramionami. Zgarnęliśmy go jak wracał z rozmowy z wydawcą. Miał wydawać swoją pierwszą książkę, Rojek – spojrzał na wiszącą przy łóżku kartę z nazwiskiem – zapewne byłaby to dobra książka, czego przedsmak widzieliśmy. Dobra, szanowni studenci, mam jeszcze dwie porcje tej cudownej cieczy w strzykawce a ekran jeszcze ciepły, co chcemy obejrzeć?

– Arachnofobię – odezwał się głos z sali.

– Za proste – odpowiedział prowadzący wykład.

– Atak kosmicznych tosterów – ktoś spróbował szczęścia.

– Lepiej, ale to też już było. Proszę was, wymyślcie coś ambitnego dla wyobraźni tego młodego człowieka. Pamiętajcie, że posłuży nam już niedługo a następny okaz może nie być taki ciekawy.

– Seryjnego mordercę, chodzącego w różowych balerinkach, cierpiącego na rozdwojenie jaźni.

– To głupie było. Wysilcie swoją wyobraźnię, jak on zaraz wysili swoją.

– Człowiek, którym myśli, że umarł a tak naprawdę to żyje a jego dusza wędruje po świecie, szukając sposobu na powrót do swojego zmasakrowanego ciała – zabłysnął jakiś student.

– To może być ciekawe – odwrócił się do nie – no to panie Marcinie, jeszcze raz, tylko z jajem, pośmiejmy się trochę. Ekran już czeka na pana wizję.

– Nie…– wyjęczałem – zostawcie mnie, ja chcę do domu.

– Sorry, stary. Nie ma lekko. Lecimy.

Ekran strzelił snopem iskier, gdy płyn ze strzykawki wędrował do żył.

 

 

Koniec

Komentarze

Lubię takie złośliwce :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Piatka ode mnie. Ciekawe i smieszne, dobrze sie czyta.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dziekuje:)

Pierwsze zdanie kompletnie niezrozumiałe, ta metafora jest jak kozi bobek w królikarni. Jeśli idziesz w kierunku groteski, to całosć jest do zaakceptowania, choć nie jest mocno przejaskrawione. Poród kobiety jest mało wiarygodny, taki...z filmów wzięty, nieprawdziwy. W kilku miejscach niewłaściwie dobrałeś słowa, jakbyś nie rozumiał ich prawdziwych znaczeń. Seena sekwencja tego nie usprawiedliwia. Przykład z trzaśnieciem i skojarzeniem z dźwiekiem pioruna.
Ogólne wrażenie: tekst jest niedopracowany. Bez oceny

seena, powinno byc: senna.

Przyjąłem do wiadomości.

śmieszne, ciekawe, pomysłowe ;)

Czyżby przestroga dla nas, pisarzy? :P

Kto wie, do czego mogą nas kiedyś wykorzystywać

Ależ Narcyz z Ciebie :P

he he he:P

Nowa Fantastyka