Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Staruch

Doktor Tachion i spółka, czyli komiks odziany w słowa

{
W powietrzu unosiły się dźwięki rakiet, skrzydeł, pól siłowych, śmigieł, a również bekania. W stworzenie celowano z pistoletów, różdżek, emiterów oraz innych, trudniejszych do zidentyfikowania broni.

George R.R. Martin wielkim pisarzem fantastycznym jest – to wiemy wszyscy. Niektórzy przekonali się o tym po lekturze „Pieśni Lodu i Ognia”, inni – czytając „Pieśń dla Lyanny” i „Piaseczniki” (notabene drukowane onegdaj po raz pierwszy w „Fantastyce”). Jak widać z takiego zestawienia tytułów, pisarz czuje się dobrze zarówno w fantasy, jak i twardej SF. Jak wiadomo, pisał również horrory oraz scenariusze do seriali i filmów, a także je produkował. Prawdziwy człowiek-orkiestra.

A… komiksy? O tak, były obecne w życiu Martina, tak jak obecne są w życiu każdego chyba przeciętnego młodego Amerykanina. Oddajmy głos samemu George’owi: „Nie wątpię, że w jakimś alternatywnym wszechświecie Marvel Comics przyjęły mnie do pracy, gdy wysłałem do nich podanie w roku 1971 i w tamtym świecie siedzę teraz w domu, mamrocząc pod nosem i gryząc palce na widok, że kasowe filmy oparte na stworzonych przeze mnie postaciach i wątkach zarabiają setki milionów dolarów, a ja nie dostaję z tego ani grosza”.

Ponowne zetknięcie pisarza z superbohaterami w komiksowym stylu nastąpiło, gdy Martin przeprowadził się do Santa Fe i rozpoczął z gronem przyjaciół rozgrywki w „SuperWorld”, grę fabularną z superbohaterami właśnie w głównych rolach. Dla potrzeb gry powstało wiele postaci w komiksowym stylu. Część z nich już wkrótce miała stać się bohaterami literackimi.

Oddajmy jeszcze raz głos pisarzowi: „Dzieciak taki jak ja, wychowany na komiksach, otrzymał nagle błogosławieństwo (czy może było to przekleństwo?) mocy superbohatera. Co by z nią zrobił? Zignorował ją? Wykorzystał? Spróbowałby przywdziać spandeksowy kostium i walczyć ze zbrodnią? Czy zmieniłoby to jego życie? Jak rzeczywisty świat zareagowałby na kogoś, kto naprawdę posiadałby moce i możliwości daleko wykraczające poza zdolności śmiertelników?”

I tak narodził się świat „dzikich kart”, czyli antologii opowiadań, redagowanych przez G. R. R. Martina. Czym jest „dzika karta”? „Dziką kartą” nazwano ksenowirus Takis-A, który u zarażonego przepisuje losowo fragmenty kodu DNA, wzmacniając pewne, wybrane przypadkowo, cechy. Dziewięciu na dziesięciu zarażonych – umiera w męczarniach. O nich mówi się, że z talii wyciągnęli „Czarną Damę”. Dziewięciu na dziesięciu z tych, którzy przeżyli zarażenie – przechodzi nieodwracalne zmiany: zmienia się kolor ich skóry, metabolizm, wyrastają dodatkowe kończyny itp. Mówiąc krótko – stają się potwornie zdeformowani, zamieniają się w „dżokerów”. Pozostali, jeden na sto przypadków zarażonych, zostają obdarzeni „mocami” – telekinezą, telepatią, władzą nad wodą, ogniem, możliwością transformacji w zwierzęta itd. Stają się „asami”. Zarażenie wirusem jest dziedziczone.

„Dziką kartę” 15 września 1946 roku rozpylił nad Nowym Jorkiem statek kosmiczny Takizjan, obcej rasy, której genom (a więc i wygląd) jest niemal identyczny z ludzkim. Ziemia miała stać się poligonem doświadczalnym Takizjan, pragnących udoskonalić wirusa dla wzmocnienia pożądanych cech genetycznych u własnego gatunku.

Historię zakażenia, pierwszych zarażonych i pierwszych „asów” przedstawia antologia (Martin woli nazywać swe antologie – powieściami mozaikowymi) „Dzikie karty” pod redakcją G.R. R. Martina, wydana oryginalnie w 1987 roku, a u nas – w 2014 roku przez wydawnictwo Zysk i S-ka. Zawiera opowiadania Rogera Zelazny’ego, Lewisa Shinera, Melindy Snodgrass, Waltera Jona Williamsa, samego Martina i kilku innych, mniej znanych pisarzy. Wprowadza na scenę główne postacie cyklu – m.in. Żółwia Wielkiego i Potężnego, Kapitana Tripsa, Śpiocha, Poczwarkę, Dinochłopca. Ciekawą postacią jest doktor Tachion – Tisianne brant T'sara sek Halima sek Ragnar sek Omian, Takizjanin któremu nie udało się zapobiec rozpyleniu wirusa, a który teraz pomaga Ziemianom targany wyrzutami sumienia.

Akcja „Dzikich kart” toczy się od roku 1946 do lat siedemdziesiątych, nawiązując do aktualnych wydarzeń, jak ciekawe powiązanie ksenofobicznego strachu przed zarażonymi z antykomunistyczną histerią wywołaną przez działalność komisji senatora McCarthy’ego, zestrzelenie szpiegowskiego samolotu U-2 nad Rosją czy świetne ukazanie fenomenu The Doors i Jima Morrisona.

W roku 2015 w Polsce (a w 1987 w Stanach) ukazała się kolejna „powieść mozaikowa” pod redakcją G.R.R. Martina – „Wieża Asów”, z akcją osadzoną w świecie „dzikiej karty” w latach 1979-1986. Słowo powieść dla tej antologii jest jak najbardziej adekwatne – wszystkie zamieszczone w niej opowiadania dotyczą jednego głównego wątku, postrzeganego z perspektywy różnych osób. O czym „Wieża Asów” traktuje? Ogólnie mówiąc – o inwazji Obcych na Ziemię. Natomiast właściwe pytanie brzmi: czego w niej nie ma? Bo w poszczególnych historiach wyraźnie widać komiksowy rodowód historii, z feerią wątków i postaci. Mamy tu tajemniczy i apokaliptyczny kult zakonspirowanych masonów, przyzywających quasilovecraftowską TIAMAT („Monety z piekła” Lewisa Shinera). Mamy androida stworzonego metodą a’la Gallegher pomagającego odeprzeć pierwszą falę inwazji (opowiadanie w trzech częściach „Do szóstej generacji” Waltera Jona Williamsa). Jest zabawna historia Rogera Zelazny’ego o trudnościach jakie można napotkać, wykradając ciało obcego z kostnicy („W proch się obrócisz”). Jest opowiadanie o moralnym upadku wskrzeszonego przez doktora Tachiona człowieka, który posiadł moc sprowadzania śmierci wzrokiem („Gdyby wzrok mógł zabijać” Waltona Simmonsa). O rozterkach „asa” przeżywającego kryzys wieku średniego traktuje tekst samego Martina („Zimowy chłód”). Duży rozrzut tematów, prawda? To dorzućmy jeszcze bitwy kosmiczne oraz pojedynki i intrygi w stylu Dumasa („Kłopty z krewnymi” Melindy M. Snodgrass). Dodajmy opowieść, zaczynającą się jak historia detektywistyczna, a kończącą odkryciem drugiej fali inwazji („Z niewielką pomocą przyjaciół” Victora Milana). Jest jeszcze epicka bitwa pomiędzy „asami” stojącymi po stronie dobra i złowrogimi masonami („Po zapomnianych drogach” Pat Cadigan). Tempo akcji moderuje na szczęście kameralna „Kometa pana Koyamy” Waltera Jona Williamsa. Wątek inwazji zamyka, ciekawie łącząc go z tematyką wietnamską, „W połowie martwy” Johna J. Millera. Cała historię spina, przewijając się pomiędzy opowiadaniami, historia dżokera Jube’a Morsa, który okazuje się szpiegiem międzyplanetarnej gildii kupców, Sieci.

Ufff, iście komiksowy przesyt, prawda? A jak się to czyta? Po „wczuciu się” w konwencję, bardzo dobrze. Ale przecież – nazwiska autorów są gwarancją dobrego poziomu. Najlepsze wrażenie sprawiło na mnie (ale to może ze względu na odstający od reszty, spokojny klimat) opowiadanie Williamsa. Dobry (oczywiście) jest Zelazny. Martin dorzucił do zbioru opowiadanie najsłabsze („Zimowy chłód”), ale już „Jube” łączy zgrabnie wszystkie wątki. „Wieża Asów” nie jest to co prawda lekturą typu „przeczytaj i pomyśl”, ale jako kipiący energią przerywnik pomiędzy wycyzelowanymi formalnie, naładowanymi znaczeniami „cegłami” jak znalazł. Ponadto bardzo pomaga temu zbiorowi skupienie na jednym wątku. Bo zdecydowanie łatwiej czytało mi się „Wieżę Asów” niż „Dzikie karty”.

Czytać więc czy nie czytać? Drogi czytelniku, jeśli masz sporo wolnego czasu, lubisz komiksy, film „Strażnicy Galaktyki” (zwariowany w podobny sposób), szaloną akcję i nic cię w pomysłach pisarzy nie dziwi – to pozycja dla ciebie. Jeśli natomiast chcesz lekturę smakować, kontemplować, obracać w myślach każde zdanie – trzymaj się od „Wieży Asów” z daleka.

 

Nie byłbym sobą, gdybym się nie przyczepił – tłumacz z uporem godnym lepszej sprawy używa nazwy „puszki na śmieci” zamiast „kubły na śmieci”. A to chyba jest różnica – po teleportacji ocknąć się w puszce, a nie w kuble ;-)?

 

Uwaga: cytaty George’a R.R. Martina zaczerpnięto z odautorskich komentarzy zawartych w zbiorze „Retrospektywa” (Wydawnictwo Zysk i S-ka – 2008 rok) tom III.

Komentarze

obserwuj

Bardzo dobra recenzja. Ciekawie przedstawiłeś i zgłębiłeś temat :)

Ja Asów ominąłem, nawet w Retrospektywach mimo że temat komiksów jest mi dość bliski.

Wolę Martina w innym wydaniu.

Mignęły mi te Asy i Dzikie Karty, próbowałam nawet je wygrać w jakimś konkursie internetowym (chyba na fantasta.pl ; p), ale nie wyszło. Tak czy owak już wtedy mnie pozycja zainteresowała, a tym bardziej teraz, po Twojej recenzji, będę miała w pamięci by gdzieś, kiedyś ją przechwycić i przeczytać :)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Wymieniłeś pod “czytać czy nie czytać” dokładnie wszystko, czego nie znoszę w fantastyce, dlatego ominę szerokim łukiem tę książkę. Choć zaintrygował mnie tekst o the Doors z “Dzikich kart”.

Bardzo podoba mi się przedstawienie, “jak do książki doszło”. Cytaty na początki bardzo na plus., ale z “Martin wielkim pisarzem jest” po gombrowiczowsku się nie zgadzam.

Wklepuję recenzję do polecanych, bo jest po prostu ciekawa. Oby takich więcej.

Sirinie, przeczytaj opowiadanie “Transformacje” Victora Milana z Antologii “Dzikie Karty”. Losy pierwszoplanowego bohatera przeplatają się z losami Thomasa Mariona Douglasa, lidera zespołu Destiny.

Teraz zwaliło się na niego wszystko naraz. Stonesi. Beatlesi. The Airplane. Grateful Dead. Spirit i Cream. I The Animals, a wreszcie Święta Trójca: Janis, Jimi i Thomas Marion Douglas.

Dodam jeszcze, że Douglasa, który jest “asem”, zwą Królem Jaszczurów i umiera on na zapalenie płuc w tanim hotelu w Paryżu na jesieni 1971 roku.  Brzmi znajomo smiley?

Spróbuj przeczytać choć to opowiadanie – może “wsiąkniesz w klimat”?

Wątki muzyczne, ale już ery punkowej, przewijają się też przez tekst “Zjawa nawiedza Manhattan” Carrie Vaughn z tej samej antologii.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Porządna recenzja! :) W dodatku całkiem zachęcająca do lektury. Co prawda podchodzę do tytułu ostrożnie, ale z pewną ciekawością :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka