Książka, reklamowana jako biografia, zdecydowanie rozczarowuje. Po pierwsze dlatego, że biografią w ogóle nie jest. Stanowi zbiór nie tylko nie powiązanych ze sobą, ale i w wielu miejscach sprzecznych tekstów osnutych luźno wokół przemyśleń autora dotyczących osoby sir Terry'ego Pratchetta i jego dorobku literackiego. Epizodycznie pojawiają się w niej wzmianki na temat życia pisarza (pracy dziennikarza,choroby), jednak wyraźnie widać, że Cabell nie zadał sobie trudu dowiedzenia się przed wydaniem książki czegokolwiek, co nie było już opublikowane. Co razi tym bardziej, że w czasie jej powstawania Pratchett żył i mógł stać się istotnym źródłem informacji o sobie samym. Zatem zamiast detektywistycznego, ciekawego dziennikarstwa czytelnik napotyka garść luźnych informacji, znacznie mniejszą, niż dostępna choćby w „Kiksach klawiatury”. Po choćby pobieżnym zestawieniu ze sobą różnych rozdziałów „biografii” dowiedzieć się można na przykład tego, że Terry Pratchett „nie jest ateistą” (s. 172) „pomimo braku wiary w boga” (s. 188). Kim zatem jest ateista? Czyżby, zgodnie ze starym żartem, człowiekiem rezygnującym z herbaty?
Książka nie stanowi również dogłębnej analizy twórczości pisarza, domniemane eseje krytycznoliterackie składają się w znacznej mierze ze streszczeń fabuły i wzmianek o tym, które książki osobiście lubi pan Cabell, co w gruncie rzeczy nie musi obchodzić czytelnika, zainteresowanego przecież Pratchettem, nie Cabellem. Teksty (rozdziały? eseje? recenzje?) słabiutkie, pozbawione iskry wyobraźni i poczucia humoru, czytając je odniosłam wrażenie, że autor zwyczajnie nie ogarnia całości, i to zarówno w odniesieniu do świata wyobraźni Pratchetta, jak i jego spójnego, bogatego świata wewnętrznego, widocznego w książkach i życiu, nie dostrzega w nim ani mistrza zabawy, ani gniewnego, choć pełnego wewnętrznego ciepła, zadumanego nad człowieczeństwem moralisty.
Szkoda, że na wydanie tak pozbawionej wartości publikacji w Polsce Prószyński zdecydował właśnie teraz. Niedawne spotkanie sir Terry'ego ze ŚMIERCIĄ sprawi zapewne, że znaczna ilość egzemplarzy trafi do rąk czytelników, tęskniących za ulubionym autorem, zamiast tonąć pod warstwą kurzu w najgłębszych magazynach, gdzie jej miejsce.
Czytam, jestem za połową. Na pewno zostawię jakiś kontr-komentarz, tylko ustalę jednoznaczną opinię po ostatniej stronie.
Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher
Książki nie czytałem, więc ciężko mi ocenić wartość merytoryczną recenzji, ale napisana jest bardzo dobrze. Znalazłem jeden błąd:
czytając
eje odniosłam wrażenie
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/