Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

PsychoFish

While (alive) { backupMe; resetMe; uploadToMech; }

{
Mini-powieść Jacka Dukaja, zrodzona z przekornego pomysłu, że „Transfomers” może być o czymś poważniejszym.

Nowy tytuł, „Starość Aksolotla”, zapowiadał od wielu miesięcy tajemniczy obraz na stronie domowej Jacka Dukaja (zobaczycie go na okładce kwietniowej Nowej Fantastyki « http://www.fantastyka.pl » ), oraz nie mniej intrygujące hasło:

 

Tak oto kończy się świat. Nie hukiem, lecz wizgiem metalu.”

 

Premiera, początkowo zapowiadana na styczeń 2015, została przesunięta na 10 marca tego samego roku. Ten drugi termin został dotrzymany.

 

Tak, macie mnie: jestem Dukajo-fanem i zaglądam na jego stronę domową. Nie wyznawcą, ale fanem na pewno. Co nie znaczy, że nie umiem narzekać na obiekt fanowskiego uwielbienia.

 

Krótko:

 

Dostajemy e-book (pdf, epub i mobi – ta pozycja nie jest wydana na papierze), zawierający:

 – tekst beletrystyczny na jakieś 170 stron, autorstwa Jacka Dukaja, pod redakcją Michała Cetnarowskiego  plus kilkadziesiąt stron przypisów

 – 8 kolorowych ilustracji (HD!) Michała Panasiuka / Platige Image

 – 17 czarno-białych ilustracji-exlibrisów autorstwa  Grzegorza Wróblewskiego, Marcina Karolewskiego, Pawła Walczaka / Juice

 – projekty robotów do drukarki 3D autorstwa Alexa Jaggera

 

Na dzień utworzenia recenzji, 14/mar/2015, cena wywoławcza na Allegro to około dwudziestu złotych. Komentarz do ceny – na końcu.

 

 

 

 DOOKOŁA „STAROŚCI AKSOLOTLA”

 

Jeżeli jesteście zainteresowani samą recenzją treści książki, proponuję pominąć poniższe dwa punkty. Będę trochę podziwiał, a trochę narzekał na marketing i zdecydowanie wytykał problemy techniczne wydawcy, czyli Allegro. Książka jest wydana wyłącznie w formie elektronicznej, dlatego problemy techniczne mają osobny rozdział w tej recenzji.

 

 

a) Pierwsza potyczka: Marketing – po części mistrzostwo, po części puka w dno od spodu

 

Powódź.

Trzeba przyznać, że reklamy „Starości Aksolotla” dosłownie zalały polskie internety i użytkowników o odpowiednim profilu. Widać, że wydawca, Allegro, wpakował porządny budżet w dotarcie do potencjalnych nabywców. Duży plus, swoje – promować zawodowo, na dużą skalę – popieram!

 

Pozytywne, pierwsze wrażenie skutecznie podtrzymuje klimatyczny filmik promocyjny. Oczywiście, trudno dorównać Platige Image w tej konkurencji. Jacek Dukaj i panowie pod kierownictwem Tomka Bagińskiego często współpracują, a owoce takich mariaży przeważnie są wyśmienite (patrz “Katedra” lub film promocyjny do misji sondy Rosetta – według scenariusza Jacka Dukaja). Dla mnie miodek, orzeszki, słodkości. Zacząłem szykować portfel, gdzie tkwi moja wierna, choć nieco sterana wyciąganiem, wciąganiem, a nawet zębami córki (o szaleństwach żony nie wspominając), karta kredytowa.

 

A potem czytam i czytam i docieram… Jakieś „opisy gildii i klanów”? „Modele mechów 3D do drukarek 3D”?

 

Oj, ręka mi zadrżała. To dla kogo to jest, dla mnie – czy dla jakichś dużo młodszych, dużo bardziej gadżeciarskich (sam bez grzechu nie jestem, dlatego dużo-dużo bardziej…) nałogowych graczy MMO (http://en.wikipedia.org/wiki/Massively_multiplayer_online_game)? To ja może jeszcze poczytam tu i tam…

 

Na paru blogach pieją, że przełom, że nowa jakość, słowem – gwiazda betlejemska świeci Dukajem nad Allegro… Kryste ukochany, co za bełkot. A takie farmazony przeważnie oznaczają artykuły sponsorowane/inspirowane (normalne, element kampanii) i często, czego smutno  nie raz i nie dwa na własnej skórze już doświadczyłem, wydmuszkę i przeciętną treść. Cholera, Jacek Dukaj i przeciętna treść…? Jak to? Nie gra mi, ale co, mam na własny koszt sprawdzać?

 

A potem trafiłem na „nowy wymiar książki”, zapoznałem się z takim o, radosnym bla-bla-bla:

 

„Starość aksolotla” Jacka Dukaja jest pierwszą w Polsce książką cyfrową, która angażuje czytelnika na tak wielu poziomach: tekst – hipertekst – art – real. Tę powieść nie tylko się czyta, ale ogląda i przeżywa.

 

i…

O Przenajkosmiczniejszy Jeanie-Lucu Picardzie, bądź emocją moją!

(http://i0.kym-cdn.com/photos/images/original/000/001/582/picard-facepalm.jpg )

 

Moi drodzy, hipertekst, łącza, przypisy w tekście (tzw. inline), barwne ilustracje wysokiej jakości – to żaden nowy wymiar. To raczej standardowa technika dla „poważnych” publikacji cyfrowych, stosowana już od dawna z użyciem różnych technologii. Dla encyklopedycznych pozycji szczególnie. Infografika promocyjna w połączeniu z peanami nad cudownością rozwiązania utwierdziły mnie w przekonaniu, że ktoś wciska mi jakiś kit. Karta powędrowała z powrotem do portfela.

 

Swoją droga, opadła mnie taka myśl: ja jestem „techniczny”. A tu ktoś na pewno określił grupę docelową, do której z tym dziwacznym komunikatem „nowego wymiaru książki” chciał dotrzeć…

Czyżby rzeczywiście ludzie, korzystający na co dzień ze stron www, z gier i programów komputerowych, nie umieli rozszyfrować tego humbuga? Nowy wymiar byłby, gdyby pojawiło się, wraz z tekstem, udźwiękowienie i animacja (epub3 pozwala na to, pdf nie, nie sprawdzałem mobi).

 

Wkurzyłem się strasznie, bo czekałem na nowy tekst Dukaja, a opadły mnie, po tej kampanii, straszne wątpliwości. Na ratunek pospieszyła promocyjna audycja w „Trójce” – wywiad z autorem. Uwaga, może „ustawić odbiór” tekstu! Audycja dostępna online.

 

http://www.polskieradio.pl/9/396/Artykul/1396491,Starosc-aksolotla-Jacek-Dukaj-pyta-kim-jest-czlowiek 

 

Bingo, po prostu jestem w innej grupie targetowej! Ja jestem z tych od „Trójki”, a „nowe koszmary” i „gildie i klany” celują w innego nabywcę. Nie wiem w sumie, czy cieszyć się, czy smucić, ale koniec końców, z taką pewną nieśmiałością, po odsłuchaniu wywiadu – i z sercem na ramieniu – sięgnąłem do kieszeni. Na wszelki wypadek wybrałem najtańszą ofertę. Wtopić dychę to gniew i smutek znośny, zaledwie dwa dobre piwa; ale dychy dwie haniebnie wtopić – o, to już, proszę ja was, wściekłość i furia i walce drogowe naszpikowane adamantowymi ćwiekami, mknące na pełnej kur…ie na serwery sprzedawcy – bo co, czterech koźlaków mam nie wypić?!

 

Dlaczego w ogóle o tym wspominam? Bo to wręcz podręcznikowy przykład, jak przefajnowioną promocją można odstraszyć klienta. Gdyby nie wywiad w „Trójce”, zrezygnowałbym z zakupu. Mam nadzieję, że ktoś z marketingu to czyta.

 

Materiały prasowe wydawcy: http://jacekdukaj.allegro.pl/ 

 

 

 

b) Druga potyczka: Technikalia, czyli polska bylejakość Allegro

 

Jest źle. Testowałem wersje mobilną epub na sprytfonie z Androidem 5, wyświetlacz 4,5’’ (Moto G, XT 1033 – maszyna więcej niż przyzwoita).

Po pierwsze, Allegro wręcz wciska swoją aplikację do odczytu, Ebook Allegro. Produkt jest… hmmm… Mocno niedojrzały. Omijać z daleka. Warto zainstalować na pół godziny tylko po to, by podziwiać piękne ilustracje w pełnym rozmiarze – w innych aplikacjach-czytnikach, nawet zgodnych z epub3 (a w tej wersji propozycji standardu ponoć książka jest przygotowana),  ta sztuka nie jest możliwa. Zdecydowanie odinstalować po obejrzeniu ilustracji – Ebook Allegro jest zwyczajnie niedorobiony, niedotestowany i taki sobie.

 

 Ot tak, przykłady szkolnych błędów, irytujących podczas korzystania i czytania:

 

 – pobieranie zakupionej pozycji (sprzedawca ebookpoint.pl) powoduje status… 0%, kręcący się w nieskończoność (faktycznie plik się pobrał i trzeba klikać, aż się otworzy). Inni użytkownicy raportują nawet wywałkę aplikacji. Toż to przecież podstawowa funkcjonalność…

 

– Zaraz za okładką, link do Google Play prowadzi do… Apple App Store. To nawet śmieszne jest, ale za przeproszeniem, jest to też błąd podstawowy. Tak podstawowy, jak odpowiadanie żonie w roztargnieniu skinieniem głowy na pytanie „Czy uważasz, że jestem gruba…?” (zachowajcie czujność, panowie!).

 

– w trakcie lektury, przy przewijaniu strony, często następuje przeskok do następnego rozdziału – bo pojawił się przy krawędzi idiotyczny obszar do „fast forward”. Do tego służą spisy treści i zakładki, a cymbała, który to tak zaprojektował i/lub zaprogramował, powinni karnie karmić książką nt. UI designu. „Don’t make me think” będzie dobry.

 

 – próba wyboru ilustracji z linków na końcu zawsze wyrzuca do okładki…

 

 – nie zapamiętuje, po wygaszeniu, ostatnio czytanej strony – prawie zawsze cofa o kilka-kilkanaście wstecz; to już jest ewidentny błąd programistyczny i bylejakość testera/-ów; trzeba potem palcować do ostatnio czytanego fragmentu;

 

 – epub3? Akhem… W aplikacji Aldiko extended content nie działa, tekst jest, ilustracje potrafią się rozjechać (ale Aldiko oficjalnie wspiera tylko epub2). Google Play Books (teoretycznie support dla epub3) staje okoniem, bo http://validator.idpf.org  zwraca informację o nie wspieranej wersji. Moon+Reader wyświetla przypisy (z pewnymi wadami), ale powiększenia ilustracji brak. Masakra, ognie piekielne i zgrzytanie zębów – Moon+Reader to popularna aplikacja z wsparciem dla epub3 oraz z dziesięcioma milionami pobrań. Allegro nie wykonało testów na zgodność??? Wygląda na to, że przygotowana pozycja oraz firmowa aplikacja są „szyte” na wymiar, wymuszając używanie narzędzia wydawcy. Słabego narzędzia, dodam złośliwie.

 

Rozumiem doskonale ograniczenia techniczne, ale to już jest zwyczajne chamstwo – chcę mieć jedną, przyzwoicie działającą aplikację do czytania moich epubów. I nie będzie to Ebook Allegro.

 

Radzę od serca, usuńcie to ustrojstwo i poczekajcie jeszcze z pół roku, zanim zainstalujecie je na nowo. Smutne to: taka promocja, oprawa, a jednocześnie fatalna polityka wmuszania użytkownikom własnej, nie najlepszej na dodatek, aplikacji mobilnej.

 

Być może na tabletach jest lepiej (bo tak się robi: ograniczony zestaw urządzeń, na których odbywa się test) – przykro mi, ja mam w pompie tablety. Czytam na dobrym sprytfonie i tam ma działać. Nie działa? Zostaję z Aldiko lub Moon+Readerem.

 

Ebook AllegroUNINSTALL? YES / NO? YES!!!

 

Jeżeli Wasze doświadczenia z iOSem, innymi wersjami Androida, tabletami bądź czytnikami etc. są lepsze – piszcie. W moim przypadku dość unikalna konfiguracja (najnowszy Android, maszynka obecna na rynku od zaledwie roku) mogła być gwoździem do trumny tzw. User Experience.

 

 

 NIE OSĄDZAJ KSIĄŻKI PO OKŁADCE

 

Oplułem jadem technikalia i część promocji, więc muszę teraz uczciwie dodać, że Jacek Dukaj nie pisze przeciętnych treści. To duże opowiadanie – lub mini-powieść – jest warte uwagi, choć w mojej prywatnej skali, poniżej „Czarnych Oceanów”, „Córki Łupieżcy” lub choćby „Perfekcyjnej Niedoskonałości”.  Mamy do czynienia z mocno cyberpunkową sci-fi, pomieszaną z odrobiną filozofii. Heh, odrobiną…

 

 

a) O czym to jest?

 

Na Ziemię, znienacka, pada Promień Śmierci. W ciągu jednego obrotu  planety smaży jej powierzchnię, zabijając nieubłaganie miliardy ludzi, rośliny, zwierzęta – wszystko, co żyje i jest biologiczne. Od pierwszych newsów do zamknięcia Tour de Monde, pozostali przy życiu mają jakieś dwanaście godzin…

Niektórzy z nich wpadają na pomysł, by zeskanować się do sieci za pomocą hakerskiego softu w neurokonsolach dla graczy. Stworzyć swoją – jakąś, bo raczej nie pełną – kopię w Internecie. Czasu nie ma wiele, nie zasypiajmy gruszek w popiele, cyku cyku, konfigu konfigu, sru w ta entera, czytu czytu…

 

Większość zeskanowych pada ofiarą złośliwych wirusów w sieci. Niektórym udaje się przetrwać w formie bytów zaszytych w elektronice. W końcu opanowują elementy Matternetu – Internet of Matter, Internetu rzeczy – czyli, najczęściej roboty.

 

Już wkrótce ocaleńcy przerzucają się pomiędzy mechami, robotami rozrywkowymi, budowlanymi; formują gildie, klany i alianse – na wzór tych z gier MMO. Nie, to nie przypadek, wszak skan wykonywany za pomocą neurokonsol siłą rzeczy zapewnił wysoka nadreprezentację nałogowych graczy. Sięgnęli więc po znane sobie narzędzia i metody organizacyne.

 

Dochodzi do pierwszych walk o zasoby: prąd, części zamienne, nowe mechy, do których mogą „wgrywać” się ocaleńcy, tworzenie hardware’owych religii… Czas mija.

 

Podążamy za Grzesiem, specem od hardware’u, jednym z nielicznych ocaleńców, właśnie przez ów czas, przez dni mijające od Zagłady.  Grześ jest scyfryzowaną osobowością, nośnikiem, naszym przewodnikiem brnącym przez zmieniający się świat: przez początkową fazę po apokalipsie, gdy cyfrowi przetrwańcy w potrzebie ulżenia swojej nostalgii za straconą fizycznością szukają na siłę humanoidalnych mechów, przez stopniowe, coraz częstsze akceptowanie innych urządzeń, aż do pełnego zamknięcia się w zestawie mechów i związanie się z tą nową, fizyczną formą na zawsze. I od tego momentu robi się ciekawie, rzekłbym: po dukajowemu. Obserwujemy kolejne inkarnacje głównego bohatera w kolejnych robotach, jego pracę, wreszcie jego udział w poszukiwaniu możliwości odtworzenia życia na Ziemi. Życia, jakie znali ocaleńcy, zanim Promień Śmierci (w)padł na popołudniową herbatkę. Widzimy, jak na gruzach cywilizacji ludzkiej powstaje nie jedna, nowa, zrobotyzowana post-cywilizacja, ale wiele różnych, także biologicznych, rozbiegających się w swoich wariantach w nieprzewidziane strony.

 

Przez cały tekst Grześ usiłuje znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie – kim, czym tak naprawdę jest/stał się? Obserwujemy, związane z konkretną wersją hakerskiego softu, wady Grzesia-zeskanowańca, włącznie z cyfrową depresją, która go spowalnia na dni, tygodnie, miesiące, lata… Widzimy, jak nie zmieniając się – wszak jest neurozapisem określonych cech i umiejętności, określonej wiedzy i doświadczenia – zmienia się jednak. A może tak tylko mi się wydawało?

 

 

b) Czy ja to zrozumiem?

 

Tak. Nie. Chyba. Cholera jasna, nie wiem…

 

Na poziomie języka ja, „techniczny”, zanurzony w dzisiejszej sieci, nie miałem problemu, nawet bez przypisów. Jacek Dukaj dostosował słowniki swoich bohaterów i narratora do nowej, cyfrowej wersji ich osób, posługując się internetowym slangiem. Warto więc wiedzieć, co to jest „emota”, co może oznaczać „krypto”, co to USB… Nie, nie trzeba znać szczegółów, wystarczy ogólna orientacja w terenie. To już chyba cecha rozpoznawcza tego autora, że tworząc swoje realia dba konsekwentnie o język, o jego zmiany, dostosowania i przetworzenie. Tutaj cechą charakterystyczną jest skrótowość, tak często stosowana przez internautów w codziennej komunikacji. Dla mnie takie uwiarygodnienie mową, ułatwiające zanurzenie się w przedstawiany świat, to spory plus.

 

Zwraca uwagę układ rozdziałów, prezentujących kolejne okresy, o rząd wielkości odleglejsze od siebie na osi czasu (logarytmicznie) – przeskoki, które służą zarówno jako coraz dłuższe kroki w opowieści jak i pokazanie, jak bardzo zmienia się-nie zmienia świat mechów, sam Grześ i jego cyfrowi znajomi (przyjaciele?). Obserwujemy więc czas 1k dni po Apo, 10k i 100k… Miara czasu nienaturalna dla nas, białkowców, lecz naturalna dla maszyn liczących, gdzie logarytm i potęgowanie to operacje wręcz „wrodzone”.

 

W „Starości Aksolotla” Jacek Dukaj prezentuje swoje predykcje możliwych kierunków, w które może potoczyć się świat. Ziemia nie turla się całą sobą w jednym, tym samym kierunku, lecz  raczej jej fragmenty, jeden obok drugiego – równolegle rozłażą się na wszystkie strony. W wywiadzie, udzielonym w radiowej „Trójce”, autor wspominał, że chciał zadać pytanie, jak bardzo jesteśmy tym, kim jesteśmy, w zależności od naszych ciał. Mamy więc w tekście ortodoksów, tonących w religii hardware’u, mamy nostalgicznie tęskniących za ludzką formą, mamy cyfrowych ocaleńców w mechach, rozbudowujących fabrykę robotów, aby tworzyć coraz to nowsze i doskonalsze nośniki na swoje „świadomości” i mamy wreszcie takich, którzy brzydzą się „wgraniem” w mecha, pozostając cyfrową świadomością gdzieś tam, na serwerze, a roboty – tylko proste, specjalizowane – traktują wyłącznie jako narzędzia, realizatorów swojej elektronicznej woli.

 

Upływ dużej ilości czasu posłużył też autorowi do spekulowania na temat prób odtworzenia życia biologicznego, w tym ludzi wychowywanych przez mechów na pożywce złożonej z ocalałych resztek kultury sprzed Zagłady. Dukaj szkicuje zgrubnie obrazy ścieżek ewolucji tyleż odmienne od znanej nam linii, co niepokojące, prezentując różnorakie warianty społeczne, których finalny kształt zależy li tylko od przysłowiowego efektu motyla.

 

Gdzieś całkiem wprost, nie między wierszami, ekstrapoluje dzisiejsze trendy naruszania naszej prywatności i zbierania danych o ludziach korzystających z Internetu, pakując protagonistę w dość nieprzyjemną sytuację, w której istotne znaczenie mają kopie zapasowe.

 

Pobrzmiewają tutaj echa „Perfekcyjnej niedoskonałości”, transhumanizmu – tym razem – zdigitalizowanego, możliwości funkcjonowania bez jednego ciała jako konceptu wystarczająco obcego dla naszych głów, by czytelnikom odrobinkę zagrzały się mózgi.

 

Generalnie, w tekście zadbano o wyjaśnienia dotyczące zarówno tła, jak i fabuły, więc wydaje mi się, że czytelnik powinien móc połączyć kropki samodzielnie.

 

 

c) Wyrok

 

Ilość możliwych wątków, pomysłów zaprezentowanych w „Starości Aksolotla” nieledwie pobieżnie, każe mi się zżymać. Z tego mogła być wielka, bogata powieść, a tu autor bezczelnie muska po powierzchni całe multum interesujących tematów, zostawiając je jako elementy tła het, daleko w tyle za przemyśleniami dotyczącymi człowieczeństwa w mechu. Ba, nawet dostajemy hipotezę obcej interwencji, która tak naprawdę sprawdza człowieczeństwo (?) przetrwałych jednostek, pozbawionych swojego biologicznego, lemowskiego sensorium.

 

Stanisław Lem w „Bombie Megabitowej” stawiał tezę, że nasze paradygmaty są tak dalece zależne od naszych zmysłów, że świat postrzegany np. przez ludzi i szczury to dwa odrębne uniwersa, zupełnie inne – bo inaczej widziane i pojmowane. Człowiek, jako jedyny z nielicznych wyjątków, przez umiejętność budowania przybliżonych, obejmowalnych dla siebie modeli, jest w stanie zrozumieć i pojąć więcej, niż jego zmysły mu dostarczają.

 

Idąc tym tropem, widać, jak bardzo Grześ cyfrowy zależy od swojego innego postrzegania świata, materialnego i niematerialnego, kompletnie innego poczucia upływu czasu – to mi się w „Starości Aksolotla” podobało. Podobnie jak smutne w swej istocie próby odtworzenia umarłej cywilizacji, korzystając z pozostałych po niej resztek, które przerodziły się po prostu w próby tworzenia, napędzane tęsknotą za biologicznym życiem pierwowzorów ocaleńców.

 

Jestem za to nieco rozczarowany pospiesznym końcem. Jakby Jacek Dukaj, który sam mówi o tym tekście per „opowiadanie”, po udowodnieniu, że lejącymi się po metalowych łbach mechami potrafi przedstawić dużo głębsze i trudniejsze zagadnienie niż tylko odwieczna wojna Autobotów z Decepticonami – postanowił zamknąć temat, postawić szybko ostatnią kropkę w bardzo filmowej scenie finału (czyżby szykowała się animacja Platige Image?).

 

Podsumowując, od „Starości Aksolotla” odchodzę zadowolony, ale nie zachwycony – moim zdaniem, niektóre wątki są przedstawione zbyt pobieżnie, zbyt pospiesznie – a chciałoby się zanurzyć w Dukajową predykcję chaotycznej ewolucji ludziaków i mechów, zobaczyć ścieżki możliwości… Chociaż są momenty, przy których szczytowanie czytelnicze była blisko, bliziuteńko, ot, choćby ten dialog dwóch robotów na orbicie:

 

SoulEater wydał z siebie biały szum konfuzji.

– No to co robisz?

– Wychowuję dzieci.

SoulEater poddryfował powoli do Grzesia. Mech stuknął o me­cha. Przymagnesowali się. SoulEater emotnął buddy movie.

– A mówią, że transformery się nie zmieniają. Że nie są w sta­nie się zmienić.

– Czy ja się zmieniłem?

– Sam powiedziałeś: zajmujesz się dziećmi, a nie serwerami.

– W czym różnica? Tak naprawdę zawsze zajmowałem się tym samym: opieką nad hardware’em.

 

Metafora dzieci jako podstawowego hardware’u, na którym później wyrasta Człowiek (plątanina Software’u – Świadomości ver. X – i znajdujących się pod nią elementów sprzętu, zdefiniowanego przez DNA), urzekła mnie ogromnie. 

 

Na pewno warto podkreślić, że forma koresponduje z treścią: układ rozdziałów, klimatyczne ilustracje, a nawet – brak wersji drukowanej. Książka w formie tylko elektronicznej nadal niesie w sobie opowieść, wciąż jest, moim zdaniem, książką właśnie. Przynajmniej ta, moim zdaniem, zdała swój test książkowieczeństwa po oderwaniu od materialno-papierowej, tradycyjnej formy.

 

d) Ile to jest warte?

 

“Starość Aksolotla” jest ozdobiona świetnymi, kolorowymi oraz czarno-białymi ilustracjami. Wydana wizualnie jest starannie, równie starannie zredagowana, a treści dodatkowe to tak naprawdę przypisy i loga oraz dostęp do owych schematów wydruków 3D (gadżet promocyjny?). Jest jak książka w twardej okładce i na dobrym papierze w porównaniu z mizernym paperbackiem. Nie ma w niej nic szokująco niespotykanego, jeżeli chodzi o technologię (ach, marzyłby mi się drobny podkład dźwiękowy w niektórych scenach), ale szczerze powiem, że życzyłbym sobie więcej pozycji, wydanych w takiej oprawie graficznej i z taką jakością tekstu. Szkoda, że kolorowe ilustracje nie są załączone do e-booka w formie osobnych plików – do wykorzystania jako tapety... :-)

 

 

Tym niemniej, to jest e-book, jego kosztem są gaże artystów i ułamek kosztów wydawnictwa. Dlatego sądzę, że patrzymy na pozycję wartą (na dziś) może ok 12-15 PLN, rzecz jasna przy określonym wolumenie sprzedaży.

Dlaczego w ogóle wspominam o kwotach? Ano, jak zwykle, przez chory marketing. Mówimy, że książka kosztuje dwadzieścia, robimy promocję na sprzedaż po dziesięć, a przy odpowiedniej skali – i tak wszyscy zarabiamy furę forsy.

 

Kwotę do trzech przyzwoitych piw możecie, według mnie, spokojnie poświęcić, wspierając rodzimych twórców i nabijając przy tym kiesę Allegro. A niech mają, mimo wszystko im się należy… Warto zrobić tę skalę. Wyjście do internautów z pozycją przykrojoną do ich potencjalnych potrzeb (mini-powieść, nie powieść, grafiki, użycie hipertekstu, znajome im elementy kulturowe – z gier, z filmu o robotach) to odważny ruch, mimo wszystkich błędów pod drodze. Wiadomo, nie zepsuje niczego ten, kto nic nie robi. Może tędy droga do rozruszania polskiego czytelnictwa?

 

 

 

 

Komentarze

obserwuj

Fertig...

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przeczytałam, dziękuję. Przemyślę :)

Passus o marketingu – brawa i ukłony :p

A ja jak zwykle, kiedy czytam teksty Psycho, mam wrażenie nieco uporządkowanego, ale jednak, strumienia świadomości. Moim zdaniem nad redakcją i ujarzmieniem potoku myśli, to kolega jeszcze powinien sporo popracować :) No i te linki, nieaktywne i obok tekstu, co to ma być? : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dzięki, rooms :-)

 

Nie jest to może do końca Dukaj, jakiego chciałbym: rozbudowany, z wizją upstrzoną wieloma detalami – ale jest dobry i czyta się dobrze. W przytomnej cenie zdecydowanie warto kupić.

 

Co do marketingu... :-) Rafał Kosik opisywał w szczegółach tę bzdurę z promocją na cenie, na przykładzie swojego Powergraphu.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wiesz, Psycho, zaczynam powoli orientować się, jak to wygląda od podszewki – beka;)

Berylu, strumień świadomości ma swój urok, kwestia gustu, a edycja o 4 nad ranem może płatać figle... Myślę, że “bądź redaktorem własnego tekstu” jakoś się nie sprawdza do końca;)

Kolego Berylu, to ja się pytam, co to ma być, te linki nieaktywne? Edytor recenzji nie ma magicznej ikony, kolega coś wie na temat? Bardzo poproszę o sieknięcie ofiszjal stejtmentu!

 

Berylu, dzięki, że wpadłeś :-) Nie, to nie był strumień świadomości. Ta książka ukazuje się wyłącznie w sieci, dlatego finalnie zdecydowałem się chwalić jasne punkty i deptać po idiotyzmach kampanii marketingowej (bo ludzi w butelkę – nie wolno, są lepsze techniki sprzedażowe), a już informacje czy można pełną treść, za którą w końcu płacimy, odczytać w innych, niezależnych narzędziach, uważam za obowiązkową.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

No to, zamiast wrzucać o 4 nad ranem, można się z tym przespać i poprawić następnego dnia. Ja jednak wolałbym poczytać recenzję nieco schludniejszą :)

EDIT: Psycho, ale mi się podoba to, co piszesz, łącznie z – nazwijmy to – dygresjami, chodzi mi jeno o to, że w pewnych miejscach odnoszę wrażenie, że czytam szybko napisany i nie czytany później komentarz na forum, a nie tekst publicystyczny ; )

EDIT2: No, rzeczywiście, edytor... a weź spróbuj zrobić link w komentarzu i wkleić go potem do tekstu. Tak czy siak – dodanie entera po linku uaktywni go, już to przetestowałem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

BTW, Wam też nie świecą się gwiazdki przy recenzjach, czy to tylko taki mój urok? :)

Nie świecą. Tak to już zostało (nie)zrobione ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Heh, do czwartej to były poprawki, bo dopiero w nocy muałem na to czas, a i tak od cholery uciekło, dziś jeszcze przy śniadaniu korygowałem. Jak usiądę do komputera, zmacam raz jeszcze.

 

Berylu, akurat nieco forumowo-sieciowa forma w tym przypadku jest zamierzona :-) Takie stylistyczne nawiązanie, a w dodatku bardzo naturalne ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

:/

Chyba to książka nie dla mnie. 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dlaczego, Nazgulu?

 

EDIT: Pokorygowane.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ja też po książkę raczej nie sięgnę – nie moje klimaty, a te dodatkowe bajery mi jakoś nie imponują. Niemniej jednak fajnie, że recenzja powstała; wreszcie wiem, o co tyle krzyku.

Jak to, o co? O to, że to nowa jakość, e-book!

:-)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Kurczę, to przy recenzjach tak działa, że w komentarzach widać, jaką ocenę danej pozycji wystawiłem? (kwadracik z “oce”)

 

Teyami – ano agresywny marketing robi dobrej książce trochę koło pióra, budując oczekiwania nie do zaspokojenia. Ale ilustracje są naprawdę dobre, chciałoby się więcej takich ebooków.

 

Format Epub3 przewiduje osadzone animacje i dźwięki i – przy wyobraźni ludzi z Platige Image – jestem w stanie sobie wyobrazić własnie taką “Starość Aksolotla”, która zawiera kilka bardziej interaktywnych wstawek, tworząc hybrydę między książką, filmem i audycją.

 

Tylko to na pewno kosztuje kupę forsy, niestety :/

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zapomniałem dodać:

 

Co ciekawe – „Starość aksolotla” ukaże się także w angielskiej wersji językowej. Angielski przekład dokonany przez Stanleya Billa  i zatytułowany „The Old Axolotl” pojawi się w sprzedaży 24 marca.

za: http://swiatczytnikow.pl/starosc-aksolotla-nowa-powiesc-jacka-dukaja-tylko-w-e-booku-i-tylko-w-allegro/ 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A ja czytnąłem i dobrze jest, a nawet bardzo dobrze, chociaż niestety nie mam czasu na szerszą rozkminkę. “Warstwowość” jest marketingowa raczej (słowniczek to nie jakaś nowość, a grafiki sobie można na kompie kuknąć; o drukarce 3D jeszcze nawet nie marzę, a aplikację allegro na starcie sobie odpuściłem) :)

Tekst niezbyt trudny, jak na dukajowe standardy. Wszystko to ciekawe i niespecjalnie drogie.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dukaj w którymś wywiadzie wspominał, że tekst był testowany także pod kątem zrozumienia...

 

Dzięki, koiku, że wpadłeś :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

ja przyznam szczerze, że kupiłem i przeczytałem z wypiekami. bardzo mój klimat do tego lekkość pióra autora, którego dzieła uwielbiam. mam niedosyt.

Allegro zaproponowało ciekawy system sprzedaży i cenę, o której nikt nie powie, że jest za wysoka.

brak kompletny

Naprawdę uważasz 20 pln (hie hie, prawa promocji i podnoszenia ceny nominalnej ;-) ) za niewysoką cenę za e-booka? I to gdy paperback w księgarni kosztuje ok 32 PLN?

 

Bo że dycha to niedużo, to się zgodzę.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

mi się podoba jezyk i styl pisania dukaja,do tego cena, no ale tresc bije wszystko . hiperłącza pomagaja zrozumieć  a ,że to ebook to łatwiej się czyta poza domem ;]

No dobrze, Apolacypto, ale ile zapłaciłaś – 10 czy 20 za ebooka? Zgoda, że pierwsza wartość, jest korzystna. Druga chyba nie bardzo.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

nie znam tego autora. warto poczytac?

Przeczytaj recenzję i sama zdecyduj ;-)

Zarejestrowałaś się dzisiaj tylko po to, by o to zapytać?

 

Najs, najs marketing ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A jak dla dja para w gwizdek.

Z “nowa jakość książki elektronicznej” mamy ebook z przypisami i obrazkami.

 

A Dukaj? Jak Dukaj – z tą różnicą że świetnie rozegrany pomysł rozmył się w milionach lat rozważań nad wyczerpującą się baterią.

 

Fajna recka :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

O, widzę, że Jajek ma podobne odczucia ;-) Nadmuchany balon, jeśli chodzi o formę – skądinąd bardzo porządnie wydany ebook – i pospieszna końcówa... ;-) Dzięki, że wpadłeś ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Najbardziej w tej całej akcji podobało się djowi to, że dla recenzentów wysyłali ebooka.

Z kindlem :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Kufa, chyba czas rzucić wolontariat i przejść na recenzowanie za Kindle’a ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Jak dla mnie powieść super – jak zawsze u Dukaja – polecam

;)

Ritka, a jak forma? Czy skupiłaś się na samej treści?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

No i czemu ta znakomita powieść jest taka krótka? Skończyłam właśnie lekturę i mam poczucie niedosytu, tyle tu wątków zarysowanych (po mistrzowsku) i nie pociągniętych dalej... Jakby autor sam postanowił swoją wizję streścić, takie miałam odczucie.  Mimo to warto przeczytać i to koniecznie. Dukaj jest jak zawsze o krok do przodu, szczerze go podziwiam za tę zdolność kreowania nowych światów bez powtarzania gotowych klisz.

Czytnika nie mam, czytałam w pdf-ie, żałując nieco, że nie mogę się zwinąć z książką pod kocem (laptop nieporęczny...). Tym samym o formie nie mam najlepszego zdania – ale może to też jakaś nowa droga, tylko jeszcze niewykorzystana. Póki co, dostajemy książkę, co prawda z bajerami, niemniej jest to książka, jak dla mnie – zupełnie tradycyjna (no, może tylko z zastrzeżeniem, że tradycyjnie zamiast hiperlinków używamy przypisów – ale co to za różnica? :) ) 

e book kosztował 10,49 zł a nie 20 zł.

lepszy niedosyt niż niesmak :)

brak kompletny

Gnejs, fakt ;-)

 

W tej chwili (27/Mar/2015) na Allegro została już tylko jedna oferta typu

 

20,00

PROMOCJA! 10,49

 

utrzymywana przez ebookpoint.pl (czyli wydawnictwo Helion).

 

→ w związku z czym zmieniam opis książki. Sami widzicie, jaki bullshit marketingowy pociskają niektórzy dystrybutorzy ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ewidentnie nie tylko mnie rozjechała się strona marketingowa (wszystkie dodatki itd) i zasadnicza treść. Dobre z tą metaforą dzieci, nie wyłapałam tego w sumie. Ale tego wątku też Dukaj jakoś za bardzo nie rozwinął.

 

A tak na marginesie: czyli nie tylko moje dziecko gryzie karty płatnicze :P

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Dzięki za wizytę, Mirabell ;-) Cóż,  taka pacholęca przypadłość... :-)

 

Oj, z tym marketingiem nie wywołuj wilka z lasu, bo był tak sztucznie wysilony, że zastanawiam się,  jaki cymbał określał tzw. target i czy mu się sprawdziło...

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wizja świata, szczegóły techniczno-informatyczne zapierające dech, przekonujący bohater – to wszystko na plus. Niewielkie rozmiary, takie sobie zakończenie – to jednak na minus. 

Nowa Fantastyka