- Hydepark: Takie pytanko do ogółu

Hydepark:

Takie pytanko do ogółu

Pytam tylko tak z ciekawości. Czy ktoś z was wydał coś lub opublikował na papierze (poza fantastyką). Zbiorek? Opko? Powieść?

Komentarze

obserwuj

To ,,poza fantastyką'' nie ma oznaczać, że nie z tego atunku, tylko nie z NF

Tomik wierszy :)

Wierszyk do gazetki szkolnej w czwartej klasie podstawówki :D

Przygody Bolka Jarząbka na StronaSztuki.pl. Ale jakos nikt kupić nie chce :(

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Książka czy eBook, Fas?

Ja tak skromnie, bo nie wydałem jeszcze swojego zbiorku opek czy powieści. W latach 1999-2002, wydawałem i redagowałem pismo "Kamieniołaz" o tematyce geologicznej dla amatorów (m.in. mineralogia, petrologia i paleontologia). Miałem tam swoje artykuły i mini słownik geologa. P;

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Ja jeszcze skromniej, bo nic;D

Ale wiek mnie chyba usprawiedliwia. Mam jeszcze czas;)

Urban Horn, ile masz lat?
Ja również NIC. Wychodzę z założenia, że jak zacząć to z pompą :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

14, berylu.
I popieram twoje podejście do tematu. Chociaż Ty raczej już mógłbyś pracować nad czymś do wydania.

14? Prawdę mówisz? :P Jeśli tak to rzeczywiście wiek Cię usprawiedliwia. Zaraz wezmę się za twoje teksty, żeby zweryfikować :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Licencjat się liczy jako publikacja? :P

@beryl

No, 14 i pół, jeśli już wchodzić w szczegóły;D
 Jeśli mogę coś z moich tekstów polecić, wg komentujących najlepiej wypada ,,O Robotach...'' I ,,Orszak Śmierci''. Alem se reklamę zrobił;D


@a.k.j.
W sumie każda publikacja to już osiągnięcie;D

Urban, e book. Ale to samo co na stronie, tylko zebrane w jeden tom. I tak leży i nic sie z tym nie dzieje, to se wrzuciłem na tamta stronę :P A może kto kupi...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

"Magazyn Fantastyczny" kilka epizodów "Punka Tadeusza", "SFFiH" jedno opowiadanie i kilka szortów i opowiadanie "Leśniczówka Zadupie" w antogii "Nawiedziny". póki co...

@baranek

Gratuluję sukcesu. Mam nadzieję, że kładziesz duży nacisk na to ,,póki co''. Byłem na baranekwsieci.pl, poczytałem i twierdzę, że gdybyś wydał zbiór opków, kupiłbym go.
Który numer SFFiH? A tak btw: Oni też mają swoją stronkę?

SFFiH numery: 47, 49, 55 i 58. a stronę mają. i forum, na którym spędzam większość czasu przebywając w sieci. fajne miejsce. zresztą, kilka osób stąd już tam chyba zawitało. i vice, że tak powiem, versa.

Tylko czasami robię za gawędziarza. (w przeciwieństwie do pisaniazwykle wychodzi)

zbiór opkow, ale to fantastyka;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Na papierze to tylko popularnonaukowo i rozdziały do przewodnika, ale przeznaczonego na rynek zagraniczny.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Wiesz, teraz wystarczy wyłożyć trochę kasy, żeby "się wydać" :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Ale można wydać się i zareklamować, a pisać słabo (patrz: R.Foryś) a potem trza pokutować i wiele robić, żeby się odkuć.
Ale, jak to mówią:
,,Nieważne co umiesz. Ważne kogo znasz;)''
Żartuję oczywiście. Znajmości i mamona to też rzecz ważna, ale bez talentu ani rusz;d

Heh, powiem Ci, że znam duzo osób, które wydawały własnym sumptem i jakoś im to sławy nei przyniosło :) Ani kasy. Zresztą w tej kwestii akurat baazyl jest specem :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Suzuki M., ale przyznasz, że trafiają się niezłe rzeczy wydawane własnym nakładem, i gnioty wypuszczane przez duże wydawnictwa. myślę, że nie powinno się generalizować.

Nie przyznam :) Podaj mi jakiś przykład.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Propo talentu bez którego ani rusz... Coraz częściej wpadam na książki typu "Diablica"... Z jednej strony jest to książka demotywująca nasuwająca na myśl słowa "Cholera jasna, czy wydawnictwo nie ma już na czym zarabiać?", a z drugiej strony można sobie powiedzieć "Takie CUŚ wydali, to moje też wydadzą".

Zaczynam mieć wrażenie, że wystarczy książkę skończyć i dopracować, żeby ją wydać... nie musi być dobra.

@temat

Jedną książkę; "Picatrix", w 1186 roku. Szczególnego wzięcia nie miała, ale w niektórych kręgach jest już ponoć kultowa.

Morty, ja to mam. Podpiszesz?

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

a ja się felietonizowałem... dużo i szmatliwie. bez sukcesów.

@Snow

Morty, ja to mam. Podpiszesz?

Niestety, skończył mi się atrament z krwi niewinnych dziewic do pióra... W dzisiejszych czasach nie do zdobycia. 

@Mortycjan - chcesz. sprzedam Ci siostrę... jak powiedział przy innej okazji Jakub - siostra funkiel nówka, nieśmigana.

krzyskar, a dużo za nią chcesz? :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

jeśli ma iść na atrament, to za milkę.

Suzuki M. jeśli chodzi o książki wydawane przez autorów, to proponuję Kosika poczytać. sam wydaje. a gnioty? amberowska seria o Conanie. jakieś trzydzieści procent nie daje się czytać.

Ale Kosik jest właścicielem swojego wydawnictwa, to trochę inna sprawa :) Ja mówię o sytuacjach, kiedy płacisz, a wydawnictwo "robi ci książkę". 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nic

Ja się w kompleksy wpędzę, że u mnie nic ;p
Oja, i nie przesadzajcie tak z tym brakiem dziewic, no... ;p Smoków wam brak? ;)

Co do pytania głównego - jest tu zarejestrowanych co najmniej parę osób z dorobkiem książkowym. Taki Dabliu nie wymawiając. 
A wy baranek więcej byście pisali a mniej forumowali! 

To trochę nie fair. Owszem Andrzej jest producentem masowym, bardzo często publikuje niedoróbki, ale pisarza warto rozliczać z jego najlepszych rzeczy.
Ale nieważna motywacja ważne że  piszesz.  

Urban Horn, a sądziłam, że jestem tu najmłodsza, a jednak okazuje się, że nie. Miłe zaskoczenie. Ja jeszcze nic nie wydałam, no ale się usprawiedliwię młodym wiekiem, jak kolega ;) Może jakieś wiersze znalazło by się w antologiach, ale ja już to rzuciałam i teraz stawiam tylko na prozę, więc może coś niedługo ruszy ;)
Własna książka, co to dla nas, młodych zdolnych ;)

jeżeli chodzi o prozę Pilipiuka, to zauważyłem taką dziwną prawidłowość na forach internetowych: im kto ma mniej do powiedzenia na temat własnej twórczości, tym bardziej jedzie po twórczości Andrzeja. teksty typu 'prawie wydałem kiedyś jedno opowiadanie, ono było lepsze niż wszystko, co do tej pory napisał i kiedykolwiek jeszcze napisze Pilipiuk'.
kupiłem ostatnio 'wampira z m3'. spodziewalem się kilku godzin beztroskiej rozrywki przy lekturze i dokładnie to dostałem. z niewielką nutką melancholii na dodatek. i git.

Urban Horn: nic, ale nie tracę nadziei...:D.

Odnośnie Pilipiuka zgadzam się z barankiem, nic dodać, nic ująć. Niejeden pisarz najpierw urzekł czymś fajnym, a potem zwyczajnie się "przepisał"... zresztą, ile można? Każdy motyw kiedyś się wyczerpuje. Ciekawa jestem, ilu niechętnych Adżejowi "umiałoby tak jak on" i, co ważniejsze, z tym samym wdziękiem.

Mnie podobne myśli łapią przy porzucaniu kolejnego hamerykańskiego gniota, ale idą bardziej w kierunku kwiku nad niesprawiedliwością, niż motywacji :) Ostatnio pizgnęłam w kąt szajs D. Farlanda (któryś tom Władców Runów, a jakże), zastanawiając się nad tym wszystkim - od czystej i burackiej zazdrości (DLACZEGO REDNECKI JEGO POKROJU MOGĄ, A JA NIE) aż po sprawy głębokie jak świeżo wybrane szambo (och, czymże jest sztuka dla współczesnego odbiorcy, a czy pisarz ma jeszcze prawo egzystować, uprawiając czystą pasję, a nie pisząc tylko pod publiczkę I DLACZEGO, NA MIŁY BÓG, KING NIE DOŚĆ, ŻE MÓGŁBY OPUBLIKOWAĆ SOBIE SWÓJ RACHUNEK ZA PRĄD, TO JESZCZE SPRZEDAŁBY GO W 8912640183461795368532874 EGZEMPLARZACH). O.

najlepiej skwitować to słowami: tak bywa;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Nathicana, czyżby jakieś problemy? Co do Kinga, no tak, świetny przykład z rachunkiem za prąd ;) No ale kto nie chciał by mieć takiej lekkości pisania jak sam Król? To się po prostu nazywa fenomen. Jedynym pocieszeniem jest to, że on też musiał zaczynać od zera.
Chyba odrobinę odbiegamy od tematu.

Drukiem: nic. Może kiedyś.
Do Pilipiuka  nic nie mam, do jego twórczości też. Chyba nawet kiedyś coś przeczytałem. ;P

Pozdrawiam 

ja też nic nie wydałem, chociaż jedną wysłałem do wydawnictwa (minęło dwa miesiące) drugą wyślę na konkurs, a trzecia leży w szufladzie:) Lubie pisać ale to wcale nie znaczy, że to umiem:)
Życze wszystkim wytrwałości a zwłąszcza tobie Urbanie:)

Hm, a ja to kiedyś napisałem artykuł o rybkach akwariowych.

@Nathicana
To czytaj polską fantastykę zamiast zachodniej. Jak zacząłem trzy lata temu, tak od tamtej pory z zachodniej tylko Mieville'a czytałem - bo często nie mogę wyjść z podziwu, czytając polskich twórców.

Hm, a ja to kiedyś napisałem artykuł o rybkach akwariowych.

@Nathicana
To czytaj polską fantastykę zamiast zachodniej. Jak zacząłem trzy lata temu, tak od tamtej pory z zachodniej tylko Mieville'a czytałem - bo często nie mogę wyjść z podziwu, czytając polskich twórców.

@discorder

Może jakieś wiersze znalazło by się w antologiach, - No przecież to znacznie więcej niż nic! Nie ma po co się usprawiedliwiać.
A, jeszcze jedno. Czytałem kiedyś opko (tu, na NF). Napisał je dwunastolatek. W komentarzach się do tego przyznał. Więc najmłodsi to my nie jesteśmy.
PS
Dziwny nick jak na kobietę;D

@Temat
Philipiuka nie czytałem i, wnosząc z opini, nie mam zamiaru. Może jeszcze rzucę okiem na recenzje, ale raczej nie...

@Ajwenhoł

Hm, a ja to kiedyś napisałem artykuł o rybkach akwariowych.

Jak tak się mocniej zastanowię, to w czwartej klasie podstawówki napisałem artykół o motoryzacji do gazetki szkolnej;D Myliłem hondę z toyotą, ale co tam;) Rok później ,,zaraziłem'' się fantastyką.

@Ajwenhoł - próby znalezienia choćby raz jeszcze czegoś sensownego w zachodniej fantastyce, niszowej i bardziej mainstreamowej, absolutnie nie przeszkadzają mi w równie upartym przekopywaniu się przez polskich twórców. Przykład z "amerykańskim szajsem" pił do tego, że tam wydaje się niemal wszystko, a już pomijając ichniejsze kwestie rynkowe czy potrzeby odbiorców, te kaszalociki swobodnie dopływają do nas w setkach. Wish it was the other way round.

Urban Horn, ja jestem tylko starsza od Ciebie o rok, ale może rocznik ten sam, skoro napisałeś, że masz czternaście i pół. Co do nicku, to trochę źle go napisałeś, nie disCorder tylko disorder. Mimo to może i trochę dziwny, no ale on nic nie znaczy. Wymyśliłam na poczekaniu. A w podstawówce też jakieś tam artykuł do gazetki pisałam, ale że się tak wyrażę dla mnie to wiele nie znaczy.

W sumie to ja kiedś napisałem artukuł do gazetki parafialnej...

Exturio, sam się zgłosiłeś, czy to było za karę ;)
Oczywiście jest to żart, można wiedzieć o czym ten artykuł był ? 

@disorder
Nie zgłosiłem się sam i, pamiętam, bardzo nie chciałem tego pisać. O czym? Takie bzdury, jak to często w gazetkach parafialnych. :)

Mnie na szczęście do takich szatańskich projektów nie zmuszali ;) ale kto wie, mój Ksiądz, który uczy mnie religii (normalnie aż bym go pozdrowiła, ale on takich stron nie odwiedza) może mi za karę coś takiego każe napisać. Oby nie ;)
Pozdrawiam i życzę wszystkim tekstów do gazetek parafilanych ;)

Masztalski, zgłoś się do najbliższec Ci parafii z tym tekstem. Ale przed tem dziesięć zdrowasiek ;)

Dobre;D Do gazetki parafialnej jak najbardziej się, mym zdaniem, nadaje.

dziesięć zdrowasiek i klęcząc na grochu:)

Haha, dokładnie. Szczerze, nigdy na grochu nie klęczałam (na szczęście). Ej, wyjdziemy tu na naśmiewających się z katolicyzmu, albo (o zgrozo!) na przeciwników tej religii. Ewentualnie ktoś dorobi nam metkę ateistów lub satansitów. No więc czas na pokutne zdrowaśki ;) 

Tak, proszę. Piszcie w komentarzach słowa modlitwy. Na start dziesiątkę różańca poproszę;D

Ostatnio na religi wyszło, że moja klasa nie umie zdrowaśki. Jesteśmy po prostu genialni;D

masztalski, że też przegapiłem ten felieton... Trzeba będzie nadrobić.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Urban Horn

Jeśli będziesz się kierował naszymi opiniami i recenzjami - może Cię ominąć masa świetnych rzeczy. Na większości moich ulubionych filmów recenzenci nie zostawili suchej nitki. Moje ulubione płyty nawet miłośnicy gatunku uważają za beznadziejne. A książki? Szkoda gadać... Próbuj sam, inaczej nie ma sensu.

A na początek proponuję antologię "Niech żyje Polska. Hura!" z serii "Fabryka do Kieszeni". Na początek drugi tom. 15 zet eł. I jeśli nawet nie spodoba Ci się "Bunt szewców" Pilipiuka, to osłodzi Ci to "Cudowny wynalazek pana Bella" Tomka Bochińskiego.

Berylu czekam na komentarz:)

W temacie, to ostatnio się trochę posypało drukowanymi literkami:

 

* W ostatnim [ :( ] numerze Magazynu Fantastycznego opowiadanie "100 000 B.C."

* W najnowszym, marcowym numerze SFFiH szort pt. "To już nie jest ten sam las, co niegdyś"

* I zbiór opowiadań  "Wehrwolf" - wydawnictwo Radwan

Moje gratulacje, Terebka. I jak się Wehrwolf sprzedaje?

A i mam jeszcze pytanko, bo dużo osób tu zagląda, a nie chcę tworzyć osobnego wątka na HP. No bo mój kumpel pisze sztukę i chciałbym mu polecić portal, na którym mógłby ją opublikować i zebrać opinię ludzi o podobnych zainteresowaniach. Dzięki NF wiem, że to pomaga. Z góry dziękuję.

Radwan to z tych, co wydają za kasę pisarza, tak?

Urban, jest coś takiego jak Portal Pisarski, ale tam można naprawdę nieźle oberwać, bo są wysokie wymagania. No i Weryfikatorium, ale nie wiem, jak tam z dramatami.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Pierwsza publikacja: opowiadanie-pamiętnik w dwutygodniku "Płomyk".

Ostatnia - jak na razie - publikacja: opowiadanie "Wszyscy za jednego" w marcowym SFFiH.

Pomiędzy nimi było trochę rzeczy. :-)

Owszem, Suzuki M., trzeba wpłacić wadium. Ale niech Cię to nie nastraja pesymistycznie do tego wydawnictwa. Książka is książka ;) Papier nie pachnie inaczej, kartki nie rozlatują się w dłoni, a ISBN nie znika po tygodniu. Tekst przeszedł profesjonalną redakcję, korektę oraz skład. A efekt pracy grafika wywołał we mnie szczery zachwyt. Prawdziwy kłopot to bardzo ograniczona dystrybucja, ale za dużo by o tym mówić. Każdy zaciekawiony niech zajrzy sobie na stronę wydawnictwa:

 

www.radwan.pl

 

Urban Horn, wciąż zbyt wcześnie by o tym mówić. W kwietniu do promocji przyłączy się SFFiH, wtedy będzie można coś powiedzieć o efektach.

Wydawnictwo wydające za kasę pisarza?
Gdzie tu sens?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@beryl

Jak widać, wielu jest takich desperatów.

beryl, pytasz gdzie tu sens?
nie odpowiem. usiądę sobie gdzieś w kąciku i poczekam na książkowy debiut któregoś z użytkowników tego portalu w jakimś 'porządnym' wydawnictwie. co prawda mam już na karku czwarty krzyżyk i mogę nie doczekać, ale będę mocno trzymał kciuki.
Mortycjan, wielu jest takich desperatów, powiadasz...
masz rację, wystarczy przeczytać kilka postów w niektórych tematach, żeby to zauważyć. tylko nie każda desperacja znalazła już ujście.

Mortycjan pisze z perspektywy doświadczenia w temacie i niekwestionowanego autorytetu. Miło poczytać. Człowiek może się dowartościować przebywając, choćby wirtualnie, w samej Jego obecności. Kaucja zostaje zwrócona, jak to kaucja. Są różne sposoby publikacji, jeden nie gorszy od drugiego. Można się łudzić, że wystarczy wysłać do 'porządnego' wydawnictwa a to łyknie i w rękę pocałuje. Oczywiście się nie wyśle, bo wtedy słupek własnej wartości jeszcze nie daj Zeusie poleci na łeb. Zdecydowanie łatwiej komentować, stojąc z boku, robiąc za podwórkową wyrocznię i napawając się własnym głosem.

Mortycjan pisze z perspektywy doświadczenia w temacie i niekwestionowanego autorytetu.
Zdecydowanie łatwiej komentować, stojąc z boku, robiąc za podwórkową wyrocznię i napawając się własnym głosem.

Aha. Bo rzeczywiście, żeby ocenić czy to jest desperackie czy nie to trzeba być wydawcą ze stuletnim doświadczeniem. Minimum. Inaczej nie ma się prawa głosu.

Moim zdaniem wydawać coś w skromnej liczbie egzemplarzy za własne pieniądze to oznaka desperacji właśnie. No bo po co się takie cuś wydaje? Żeby z podnieceniem móc sobie popatrzeć na własne dzieło, ubrane w okładkę? Ewentualnie rozdać kilka egzemplarzy przyjaciołom, tudzież próbować sprzedać owe wspaniałe dzieło (którego nie przyjęło żadne porządne wydawnictwo) w miejscowej księgarni.
Oczywiście, pewnie nie mam prawa głosu, bo nie mam doświadczenia i autorytetu. Śmieszne.

Kaucja zostaje zwrócona, jak to kaucja.

Nie znam się co prawda, ale raczej książka musiałaby na siebie zarobić, żeby do tego doszło? Na siebie i na wydawnictwo.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@beryl
Na stronie wydawnictwa jest mowa o 300 egz. w pięć lat.

Co do desperacji - po co się spierać, terebka, skoro nawet strona wydawnictwa delikatnie o tym wspomina? 
Wydawnictwo RADWAN specjalizuje się w publikowaniu dzieł debiutantów i autorów, którzy nie znaleźli uznania w oczach redakcji innych wydawnictw. 

Swoją drogą - to nie jest wydawanie własnym kosztem. Kaucja jest zabezpieczeniem dla wydawnictwa, na wypadek niesprzedania wspomnianych trzystu egzemplarzy. 

Pozdrawiam 

Nie da się nie zgodzić z przedmówcami :) Desperacja jak nic. Ewentualnie pycha i brak samokrytycyzmu, a to chyba jeszcze gorsze :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Słuchajcie PP [Przemili Przedmówcy}, jak rozumiem nie czujecie potrzeby zapoznania się z książką żeby móc komentować poziom zarówno tej książki jak i jej autora? Desperacja, pycha i brak samokrytycyzmu powiadacie? po czem wnosicie - jeśli można spytać?

sam się zastanawiałem nad tym cholernym Radwanem, ale na razie muszę poczekać. nie mam na kaucję.

i tak sobie pomyślałem. można próbować na różne sposoby. można zaryzykować jakieś pieniądze, wydać coś i zobaczyć jakie to przyniesie rezultaty. jest ryzyko, jest zabawa. ale człowiek przynajmniej ma świadomość, ze próbuje coś zrobić.

i jest drugie rozwiązanie. siedzieć na jakimś portalu, wrzucać nań wszystko co się napisze i czekać do usranej śmierci, aż się zostanie 'odkrytym'. i z tygodnia na tydzień robić się coraz bardziej zgorzkniałym i rozczarowanym. i jechać po tych. którzy wybrali rozwiązanie pierwsze. to żałosne.

trocko, przypomniałem sobie czasy kiedy terminowałem w drukarni. i wyobraziłem sobie autora jak przychodzi z rękopisem. wtedy rzecz nie do zrobienia. przynajmniej oficjalnie. no ale moi ówcześni mistrzowie ręcznie jeszcze składali wszystko.

a wy to od razu oprawiacie i w ogóle? kuźwa, bym się musiał chyba przejść do jakiejś drukarni, bo mam wrażenie, że przez te dwadzieścia kilka lat troszkę się zmieniło.

Piszę na podstawie własnych doświadczeń. Rzuciłam juz pytanie, o przykład książki wydanej sumptem autora, która naprawdę byla dobra i coś tam osiągnęła. Ja o takiej nie słyszałam. Za to, niestety poznalam już za dużo tego typu "pisarzy", ktorym wydaje się, że sam fakt wydrukowania tekstu to nobilitacja i powód do patrzenia na wszystkich z góry.

Dlaczego uważam, że takie książki jak i ten sposób wydania mają wątpliwą wartość?
- pierwsze i najważniejsze - wspomniany wcześniej brak samokrytycyzmu, największy i najpoważniejszy grzech 
- wydawnictwa tego typu podsycają pychę, bo wydają praktycznie wszystko, ważne, że autor zapewni im na to zbyt, ewentualnie pokryje koszt straty
- reklama, promocja itp. leży, bo to kosztuje, w zwiazku z czym nawet, jeśli książka bedzie dobra, to mało kto o niej usłyszy

Faktycznie, przez dwadzieścia kilka lat na rynku książki zaszła rewolucja. Wydać się może każdy (za to czytajacych jest jak na lekarstwo). Jednak ja osobiście nie ufam wydawnictwom, które nie robią selekcji i nei są nastawione na promocję swoich książek, a jedynie na produkcję i zbyt.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Widzę, że tu sporo jest aluzji do mnie, więc wyjaśnijmy coś sobie, moje drogie dzieci.

 

Nie jestem pisarzem. Nigdy nie zamierzam być. Nie czekam aż "zostanę odkryty". Po prostu lubię książki*.

Wchodzę sobie więc tutaj i krytykuję kogo chcę, jak chcę i kiedy chcę, bo taki mam kaprys. Wasze powody nie są lepsze.

 

* a głównie dostawać je za darmo.

Dyskusja wokół Radwana i tego rodzaju wydawnictw nie doprowadzi do uzgodnienia wspólnego stanowiska, albowiem obie strony mają rację. Wydawnictwa, które nie ryzykują własnych pieniędzy (patrz „wadium") nie przeprowadzają selekcji. Nie o to wszak w tym biznesie chodzi by dobre, a choćby poczytne książki wydawać. Liczy się tylko ilość kasy uzyskanej od ludzi, którzy są skłonni zapłacić za urzeczywistnienie swoich marzeń. Tak, że biorąc do ręki książkę z takiego wydawnictwa mamy ogromne szanse na trafienie na katastrofę  i co z tego że wydrukowaną profesjonalnie i zredagowaną? To dalej będzie katastrofa.

Myślę jednakowoż, że może trafić do takiego wydawnictwa zdolny autor, który nie ma ochoty robić za petenta u „normalnych"  wydawców. Jest pewny swego, przychodzi, płaci - wymaga. A to czy rzecz jest dobra/poczytna to w ostatecznym rozrachunku  jak zawsze Czytelnicy zadecydują. Własnymi portfelami. Jest tu jedno, poważne ale. Zdaje się że z dystrybucją u takich wydawców jest krucho. Bo to dodatkowe koszta, a przecież wydawca nie podejmie  ryzyka ponad to „wadium". Czyli dobra książka spokojnie może utonąć, a raz wydanej inny wydawca może już nie chcieć. Co do wydawania własnym sumptem, tworzenia wydawnictw wyłącznie dla siebie - nie bardzo wiem dlaczego odrzucono przykład Kosika? Bo mu się udało? Jest też autor Piotr Witold Lech, który nawet w wiki podaje że książki wydał własnym sumptem. Były na tyle dobre, że zostały przetłumaczone na czeski i cieszyły się tam popularnością. Jest Olga Tokarczyk, która wydawała we własnym wydawnictwie i dzięki temu kosiła spore pieniądze, można by wyliczać dalej, ale po co? Ja osobiście myślałem o wydawaniu za własne pieniądze, choć raczej myślałem o wydawnictwie a nie inicjatywach typu Radwan. Jednak po prostu nie mam na to czasu, a i być może talentów biznesowych mi brak.  No i moim problemem  nie jest  trudność z wydaniem, a niemożność obsłużenia wszystkich próśb o napisanie czegoś. Czyli byłaby to sztuka dla sztuki. Kończąc: nie czytałem niczego kolegi terebki, ale kto wie może skuszę się na tę jego „radwański hazard", przyznam - z ciekawości. I jeszcze jedno Umberto Eco w swoim „Wahadle Focaulta" opisuje takie właśnie wydawnictwo, choć  jeszcze bardziej żerujące na marzeniach twórców. Bo wiecie napisać złą książkę bywa równie trudno jak dobrą.       

Ja nie odrzuciłam przykładu Kosika. Stwierdziłam tylko, że to osobna kategoria. O własne dzieło się inaczej dba. Na temat drugiego autora nie mogę się wypowiedzieć, bo jego nazwisko absolutnie nic mi nie mówi.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Mortycjan, mój Ty virtualny przyjacielu, mam nadzieję, że aluzji do Swojej osoby nie doszukałeś się w moich wypowiedziach. Wierz mi, gdybym chciał napisać coś do Ciebie, leciałbym po nicku.
Pewnie, że krytykujesz co chcesz, kogo chcesz i jak chcesz. Ale chyba nawet Ty przyznasz, że dobrze jest najpierw poznać przedmiot lub osobę krytykowaną, zanim się ową krytykę rozpocznie. Czyż nie?

Ale chyba nawet Ty przyznasz, że dobrze jest najpierw poznać przedmiot lub osobę krytykowaną, zanim się ową krytykę rozpocznie. Czyż nie?

Tak, tylko że w tym przypadku "przedmiotem" krytyki jest fakt postępowania osoby w taki, a nie inny sposób. Nie książka. 

i jeszcze jedno chciałem...
może przyszłość jest w takich właśnie wydawnictwach. może czas już wypiąć się na 'poważnych' wydawców i stworzyć coś w rodzaju 'drugiego obiegu'.
Tomek pisał o reklamie. przecież środowisko fantastów jest mocno obecne w necie. dla większości z nas podtawowym żródłem reklamy książek nie są opinie wydawców, tylko zdanie znajomych z sieci.
podobnie dystrybucja. można chyba spokojnie wyeliminować pośredników i kupować bezpośrednio u autora, który wyłożył pieniądze na swoją książkę. czemu nie?
może to być trudne, ale przecież od czegoś trzeba zacząć.
kto pamięta początek lat osiemdziesiątych, wie, że na podobnej zasadzie działał rynek muzyczny. przynajmniej, jeśli chpdzi o muzykę na której ja się wychowywałem. ciągle mam gdzieś w piwnicy kasety z tamtych czasów.
fakt, kwestią osobną jest tutaj zarobek autora. ale warto chyba na ten temat pogadać z samymi autorami. mogą wiele opowiedzieć o próbach wyegzekwowania pieniędzy od wydawców.
nie wiem, takie sobie rozważania snuję, możę i bez sensu, ale byłem ostatnio w empiku i chciałem kupić parę rzeczy. i zobaczyłem ceny. i mi przeszło.
na szczęście poszedłem później do Media Markt i znalazłem te same książki o kilka złotych tańsze. paranoja, prawda?
więc może skoro żyjemy w takich paranoicznych czasach, to może pora na jakieś paranoiczne rozwiązania. takie, dla naprzykładu, jak moja wizja drugiego obiegu.
nie wiem...

Drugi obieg istnieje. W internecie :) Jak często trafiasz tu na coś naprawdę dobrego? W pierwszym obiegu masz gwarancję, że grono osób uznało, że z książki coś moze być, że ma wartość i warto ją wydać. W tym, co nazywasz drugim obiegiem, jedyna selekcja, to widzimisię autora, który nie potrafi zazwyczaj spojrzeć na swoej dzieło z dystansu. Będziesz ryzykował kupno takiej książki?

www.portal.herbatkauheleny.pl

Mortycjan, teoretycznie masz rację...
ale popatrz na to tak:
odezwał się terebka i napisał, że wydał swoje opowiadania w Radwanie. natychmiat podniosły się głosy, ze wydawnictwa typu Radwan to coś dla desperatów, osób pysznych [bardzo kanibalistyczny przymiotnik, swoja drogą] i pozbawionych samokrytyki.
czy to jest krytyka 'faktu postępowania'? no jest. czy jest to dopierdalenie terebce? moim zdaniem owszem.
nie znam terebki osobiście, ale od dłuższego czasu czytuję jego krótkie opowiadania. nieźle pisze. i z każdym następnym opowiadaniem coraz lepiej. nie zawsze pasuje mi tematyka jego tekstow, nie jestem fanem horrorów, ale warsztatowo jest coraz lepszy. spokojnie kasu kilku powszechnie uznanych i poważanych twórców. a przynajmniej jednego. więc zanim zaczniemy używać argumentów o braku samokrytyki, czy o pysze, to może jednak warto poznać te jego opowiadania.
wiesz, mam sporą nadwagę. ilekroć na jakiejś imprezie ludzie zaczynają opowiadać dowcipy o grubasach [głupie i nieprawdziwe] zawsze biorę to do siebie.

Suzuki M. dlatego pisałem o fanowskiej reklamie. jeśli książkę terebki przeczyta Tomek Bochiński, z którego zdaniem bardzo się liczę, i napisze, że to niezła rzecz - kupię natychmiast.

Ok, rozumiem, że to co o pysze, to do mnie :) Do rzeczonego pana  się nie odnosilam jakoś szczególnie, bo ani nie wiem, kim jest, ani nic jego nie czytałam, natomiast sam fakt takiego postępowania automatycznie mnie odrzuca. Dlaczego? Bo najczęściej to ja (jako czytelnik) marnuję czas, jeśli trafi mi się książka słaba. Jesli już biorę coś do ręki, to wolę mieć pewność, że ktoś tekst potraktował serio i mogę temu wyborowi zaufać.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Takiej pewności nie będziesz miała nigdy. Każde, nawet najlepsze wydawnictwo potrafi wydać gniota. I najlepszy autor miewa słabsze teksty.
Choć oczywiście ryzyko marnej ksiązki w wydawnictwach typu Radwan jest wielokrotnie większe. Ale może rzeczywiście spróbujmy tego terebki. Może danie Wehrowolf jest pyszne, smakowite i bardzo mniam?

można chyba spokojnie wyeliminować pośredników i kupować bezpośrednio u autora, który wyłożył pieniądze na swoją książkę. czemu nie?

Bo nie każdy autor będzie chciał zakładać działalność gospodarczą, kupiwać kasę fiskalną, odprowadzać podatek, bawić się w księgowość itd. Rzeczywistość się mocno zmieniła przez ostatnie dwadzieścia lat.
Ja nie mam nic do wydawania w wydawnictwach typu Radwan, ale też niekoniecznie ufałbym jakości treści. Książki terebki nie kupię, niezależnie od tego, kto by ją polecał czy promował, ale to kwestia tematyki, nie wydawnictwa.

Baranek, po Tobie  widać ten PeeReLowski sznyt literatury drugoobiegowej. To nie obelga, nic w tym stylu, broń Boże. Po prostu na pierwszy rzut oka widać Twoją odmienną mentalność. Odmienną od współczesnego młodego pokolenia, które raczej nie będzie bawiło się w szukanie dobrych autorów wydających za własną kasę, bo wygodniej jest pójść do Empika, albo skorzystać z Merlina. Mówię też o sobie. Oczywiście, od tej reguły są wyjątki, ale... No właśnie, to wyjątki, nie stanowią silnej grupy. 

Takiej pewności nie będziesz miała nigdy. Każde, nawet najlepsze wydawnictwo potrafi wydać gniota. I najlepszy autor miewa słabsze teksty.

Ale na pewno latwiej mi bedzie znaleźć informacje o książce wydanej przez solidne wydawnictwo, rozreklamowanej i przeczytanej przez reprezentatywne grono czytelników, nie tylko znajomych autora.

Z drugiej stronu: jeśli coś jest naprawdę dobre i nie chowa sie tego przed światem, to prędzej czy później ktoś wywącha w tym pieniądz. Jeśli kogoś nie chce wydać żadne wydawnictwo, to jak dla mnie komunikat jest prosty: jeszcze nie jest na to czas.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Wydawnictwa wydajace za pieniądze wyłożone przez autorów nie są złem wcielonym. IMO, wszystko zależy od tego, jak do tematu podejdzie sam autor, jaki cel mu przyświeca itd.
Nie wydaje mi się, żeby książki wydawane w ten sposób mogły wyprzeć publikacje wydawnictw klasycznych, ale mam osobistą nadzieję, że mogą być jakimś etapem na drodze do tychże.
Na moim własnym przykładzie.
Miałem propozycję wrzucenia opowiadań do antologii wydanej za pieniądze autorów - trochę mocne słowo ;) Z antologią jest trochę łatwiej, bo jeśli koszt się podzieli na ileś osób, to nie trzeba być krezusem, żeby w tym partycypować. Organizator oczywiście obiecywał cuda, jak to się świetnie sprzeda, jaki będzie poziom i w ogóle i w szczególe :p
Wszedłem w to z pełnym wyrafinowaniem, nie licząc na żaden zysk, sławę i chwałę, ale licząc, że akurat mój tekst się spodoba komuś "mądremu i ważnemu" i że to zostanie odnotowane w recenzji.
Recenzje zbiorku były różne, w części tragiczne :D , ale pojawiły się też pozytywne, w tym taka, na jakiej zależało mi najbardziej - w recenzji w NF moje opowiadanie zostało wyróżnione jako jedno z tych wartych przeczytania. Czy to ma znaczenie, nie wiem, przekonam się pewnie niedługo, bo będę próbował w klasycznym wydawnictwie wydać powieść. Fakt zaistnienia takiej recenzji mi nic nie zapewni, ale może choć odrobinę ułatwi.
p.s. i może to głupie i próżne, ale jest jakaś dzika satysfakcja, jak się ma swoje coś w ręku, jak można to kupić, nawet jeśli się wyłożyło na to pieniądze :)

Duzo lepiej byś zrobił, gdybyś uderzył z tym opowiadaniem od razu do któregos czasopisma. Szkoda go było na tę antologię.

www.portal.herbatkauheleny.pl

 więc zanim zaczniemy używać argumentów o braku samokrytyki, czy o pysze, to może jednak warto poznać te jego opowiadania.

Nadal nie rozumiesz o co mi chodzi.

Choćby terebka napisał absolutne arcydzieło, piękne, cudowne, innowacyjne, epokowie i w ogóle, ale wydał je w Radwanie, to... nadal pozostaje desperatem.

Ja uważam pisarstwo za zawód jak każdy inny. Jedni orają pole, inni robią odwierty głębinowe, a jeszcze inni układają pomidory w Tesco. Tylko jeśli ktoś przychodzi do Tesco i mówi "ja bardzo chcę popracować na kasie, zapłacę za to równowartośc swojej miesięcznej pensji, proszę!!!", to coś tu jest kurde nie tak... bardzo nie tak. I to jest identyczna sytuacja jak w przypadku latania do wydawnictwa z własną kasą, obojętnie jak pięknie pomidory układasz.

 

IMO.

Jak dla mnie wydawanie własnym sumptem ma dwie zasadnicze wady. Pierwszą jest ta nieszczęsna dystrybucja i promocja, które trzeba wziąć na siebie i ostro się napocić, by kogoś przekonać do zakupu własnej książki. Drugą natomiast jest to, jak taki samowydający się autor jest postrzegany przez część potencjalnych czytelników (czego zresztą powyższa dyskusja jest dowodem). Jeśli ma się wystarczający zapas samozaparcia i jest się gotowym na zgarnianie krytyki nie za samą treść swojego dzieła, ale za sposób, w jaki trafiło ono do druku, to można śmiało próbować. Niektórzy przekalkulowali to sobie, podjęli ryzyko i absolutnie nie mam zamiaru ich krytykować. To indywidualna decyzja. Będę kibicował terebce, by jego zbiorek rozszedł się w jak największym nakładzie. To frajda trzymać w rękach swoją wydrukowaną  pisaninę, więc nie dziwię się tym, którzy postanowili przestać dobijać się do wydawnictw i spróbować innej drogi. Tego, czy im się ona opłaci i tak doświadczą na własnej skórze. Mnie pozostaje trzymać kciuki. Zresztą kto wie, może im więcej autorów skorzysta z usług Radwana, tym szybciej pojawi się wśród nich taki, który jakością swojej ksiażki uciszy większość sporów w tym temacie?

więc zanim zaczniemy używać argumentów o braku samokrytyki, czy o pysze, to może jednak warto poznać te jego opowiadania.
Podobnie jak wyjaśnił to Mortycjan: Nie chodzi o poziom jego tekstów. Chodzi o krytykę jego postępowania, tego konkretnego. Co mnie obchodzi co napisał. Wiem, że wydawanie książek za własne pieniądze to oznaka despreacji.

no jest. czy jest to dopierdalenie terebce? moim zdaniem owszem.
Nie. To jest wyrażanie własnej opinii, po prostu.

siedzieć na jakimś portalu, wrzucać nań wszystko co się napisze i czekać do usranej śmierci, aż się zostanie 'odkrytym'. i z tygodnia na tydzień robić się coraz bardziej zgorzkniałym i rozczarowanym. i jechać po tych. którzy wybrali rozwiązanie pierwsze. to żałosne.

Akurat siedzenie na portalu do usranej śmierci nie ma nic wspólnego z krytyką tych desperatów. Nie wiem dlaczego to łączysz? Nie mówiąc już o tym, że można próbować i dostać się na łamy NF i innego pisma i u wydawnictwa. Krótkowzroczny coś jesteś.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Odnośnie Radwana, to sam do nich coś wysłałem, w tym samym czasie, co do innych tradycyjnych wydawnictw. Z Radwana odpowiedzieli mi po trzech dniach(podejrzanie szybko, prawda?), musiałbym zapłacić 2300. Zwrotne po kazdych 100 sprzedanych egzemplarzach. Z tradycyjnych wydawnictw nie odezwał sie nikt. Od pół roku. Czyli słabą powieść do nich wysłałem? W moim odczuciu nie. To jak teraz piszę można znaleźć na tym portalu. A to jak kiedys pisałem po wpisaniu w Google.Domyślni i ciekawi znajdą słowo klucz.

Z tradycyjnych wydawnictw nie odezwał sie nikt. Od pół roku. Czyli słabą powieść do nich wysłałem? W moim odczuciu nie.

W moim odczuciu to ja powinienem być bardziej popularny od Tolkiena.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nie bronię ci tego, panie beryl.

A ja te wszystkie wydawnictwa pierdolę. Wole sobie tutaj popublikować, przynajmniej ktoś to przeczyta, a nie wywali od razu do kosza.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Trochę dziwnie mi się część powyższych komentarzy czytało. Niby nie personalnie o terebce, ale 'desperat' wyskakiwał niemal w co drugim zdaniu. Trudno mi przekonywać Mortycjana, że się myli - jest tak pewny swego, że niedługo zacznie spisywać własną ewangelię.  Moje pobudki znane są tylko mnie, przed nikim się z nich nie spowiadałem. Tak jak i z drogi, jaką przeszedł zbiór moich opowiadań, zanim trafił do Radwana. Odpowiedziałem jedynie na pytanie autora wątku. Desperacją by było, gdybym przez dziesięć lat dobijał się do stu innych 'poważnych' wydawnictw i od każdego dostawał czarną polewkę. I gdybym po dziesięciu latach uklęknął, że użyję metafory, przed najbrzydszą i najpopularniejszą dziewką w promieniu stu mil, która da każdemu, kto wyłoży własną kasę - księciu ale i parobkowi. Tylko, czy rzeczywiście tak było? I w czym, proszę mi powiedzieć, nie ma desperacji? W uderzaniu do tych 'poważnych' wydawnictw i gryzieniu pazurów w oczekiwaniu na odpowiedź? W odpowiadaniu na każdy konkurs literacki, jaki ktoś powiesi w Sieci? W zasypywaniu miejsc takich, jak to, dziesiątkami tekstów, częstokroć o bardzo marnej kondycji? Sama obecność w takich własnie miejscach, jak to, i udzielanie się na nich? Trochę zbyt kategoryczne i generalnie zbyt generalizujące są te Wasze oceny moich decyzji. A już określenie 'krytyka jego postępowania', które padło również, jest zdecydowanie nie na miejscu. To już bezczelne sugerowanie, że rzeczywiście postąpiłem niewłaściwie. A przecież to jedynie czyjeś zdanie, niekoniecznie autorytetu, z którym można się zgodzić, albo nie.

Po prostu nie każdy się do wszystkiego nadaje. Nie każdy musi być pisarzem... Ja baletnicą też nie zostanę, chociaż uważam, że tańczę świetnie :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nie jestem w stanie ocenić tego jaką jesteś baletnicą. Zakładając, że udzielałabyś się w wiejskim zespole pieśni i tańca, to wciąż za mało by poddać ocenie Twe zdolności, czy w kategoryczny sposób je zakwestionować.

Potrzeba wyjątkowej arogancji by poddawać kogoś publicznemu piętnowaniu wyłącznie na podstawie  własnych przekonań

Chyba jesteście troszkę złośliwi...mimo wszystko. :/
Czyż poważne wydawnictwa wydają tylko "absolutne arcydzieło, piękne, cudowne, innowacyjne, epokowie i w ogóle" ...? Niestety NIE. Wydają tylko co się sprzeda wg nich. Zatem jak ocenić obiektywnie Wydawnictwo? Po ilości wydanych egzemplarzy? Czy jakości? Czy to, że sami Cię wyłowią stanowi większą wartość Twego Dzieła niż gdy sam "desperat" je zgłosi? Pojęcia nie mam. Tak tylko rozmyślam...

A już określenie 'krytyka jego postępowania', które padło również, jest zdecydowanie nie na miejscu.

Mojego autorstwa, zresztą. Jakie tam niewłaściwe? Nie uważam zachowania za niewłaściwe, ale za desperackie, grafomańskie, itp. to je krytykuję.
Nie muszę znać historii Twojego przypadku. Bo i nie tylko o Ciebie jednego chodzi.
I zdania nie zmienię. A pisanie o waleniu na każdy konkurs itd. uznaję za   d e s p e r a c k i  akt obrony poprzez atak.

Pozdrawiam :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wiesz, różnica wygląda tak:
- zapłacimy, żeby cię wydać
- zapłacę, zebyście mnie wydali

No dla mnie to jest proste jak budowa cepa. 

Terebka, pewnie miałeś jakieś bardzo ważne powody, żeby sie wydawać na siłę, ale ja poznałam zbyt duzo osób, które uważają sie za kogoś lepszego, bo ich książkę wydrukowano (bo nawet ciężko mi w takim przypadku mówić o wydaniu), a nic nie wkurza mnie tak, jak brak pokory i wygórowane zdanie na temat swojej osoby i swoich umiejętności. Przekonaj mnie, powiedz mi, co zyskałeś na tym wydaniu? 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Aby zostać pisarzem trzeba być mocno zdesperowanym. Taka jest prawda. Specjalnie nie chce mi się wstukiwać uzasadnienienia, jeśli ktoś ciekaw to niech wpadnie na spotkanie w Paradoxie 5 marca. Pogadamy. 
 

Aby zostać pisarzem trzeba być mocno zdesperowanym. Taka jest prawda.

Na pewno nie chodziło o upór zamiast o desperację?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A czy ja powiedziałem, że Cię nie pozdrawiam, beryl :)

 

"Walenie na każdy konkurs" nie był atakiem z prostej przyczyny, a właściwie dwóch przyczyn: Po pierwsze nie twierdzę, że udział w konkursach jest aktem desperacji, tak jak nie uważam, że i publikacja w wydawnictwie typu Radwan nią jest. Sam biorę udział w konkursach więc dziwne by było, gdybym krytykował tych, którzy czynią tak samo. Po wtóre, było to pytanie, nie opinia, będące jedynie próbą skalibrowania merytorycznego znaczenia samego określenia 'desperacja'. Co nią jest? A co nią nie jest? I czy w ogóle istnieje czyn, chęć, decyzja, która nie nosiłaby w sobie pierwiastka desperacji. Czy ktoś, kto zarzuca desperację innym, nie usiłuje w desperacki sposób przekonywać do swych poglądów?

Gdzie przebiega granica pomiędzy uporem a desperacją?

I kto ją wytycza?

trocko, ale Eragon sukces osiągnął dopiero, kiedy został wydany przez większe wydawnictwo.
Poza tym, Paolini włożył dużo pracy w promocję (nie chodził do szkoły/pracy to miał czas).

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

berylu. Upór to bardzo często za mało. Bo zdarza się że sporo musisz poświecić z rzeczy, których nikt normalny absolutnie by nie odżałował dla psucia papieru. Oczywiście są ludzie z taką lekkością i ławością pisania, że robią to (debiut)  lewą ręką bez wysiłku, ale to jednostki. Wiesz ile lat musiał Pilipiuk (tak ten wyśmiewany przez was Pilipiuk) uczyć się, pisać siedzieć godzinami z długopisem w ręku? 
Niejeden puknie się w głowę, gdy mu taką pracę zaproponować. Dlatego potrzebna tu desperacja. No i jakaś iskra talentu by ktoś oprócz cioci i znajomych z portalu chciał to przeczytać. 

Terebka, uznałem to za pytanie retoryczne :P

Nie wiem gdzie przebiega granica, każdy zapewne subiektywnie odczuwa gdzie kończy się determinacja a zaczyna desperacja. Swoją drogą, trocko, Mortycjan właśnie użył odpowiedniego słowa.

Terebka, przecież ja nie wyzłośliwiam się na Tobie, bo nic mi nie zawiniłeś, żebym miał Cię atakować. Myślę w ten sposób o każdym kto chce wydrukować coś płacąc ze swojej kieszeni. I przecież zdania ot tak nie zmienię...

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Aha, i jak tylko Eragon zmienił wydawcę, z miejsca przeistoczył się z grafomańskich popłuczyn w dzieło światowej litratury ;P

Terebka, nie wierzę, że sam to napisałeś :D Znaczy, ze tak właściwie to rozumiesz nasze racje :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Bo strasznie generalizujesz, Suzuki M., nie potrafiąc, a może nie chcąc każdemu przypadkowi przyjrzeć się z osobna :) I może stąd właśnie wypływają te Twoje negatywne emocje:

 

nic nie wkurza mnie tak, jak brak pokory i wygórowane zdanie na temat swojej osoby i swoich umiejętności. Przekonaj mnie, powiedz mi, co zyskałeś na tym wydaniu? 

O jakim mówisz zysku? Nawet nie śmiem posądzać Cię, że o finansowym. Spełniłem marzenia, które są tak stare, że od prawie pięciu lat mają już dowód osobisty. Jesteś w stanie zaakceptować, że tak jak są ludzie, którzy marzą o zostaniu baletnicą światowego formatu, tak są i tacy którzy chcą pisać i być czytanymi poza kręgiem rodziny i znajomych. Błagam jedynie, nie mów więcej o talencie, bo, raz, nie pamiętam, czy byłaś jedną z tych osób które przyznały w tym wątku, że nie nie czytały moich 'wypocin', dwa, nie przekonasz mnie, że pragnienie publikacji tak silne, że człowiek jest w stanie sam za nią zapłacić, generalnie charakteryzuje brak pokory, wygórowane mniemania, i ogólnie szczyt desperacji.

 

trocko użył właściwego określenia: determinacja.

1) Terebka pisze książkę. 2) Terebka płaci komuś, żeby ktoś tą książkę wydał. 3) Ktoś książkę wydaje i zarabia. Terebka ma książkę i jest szczęśliwy.

Nie wiem jaki jest cel twojego działania, ale nie różni się to absolutnie niczym od zamówienia w księgarni druku stu ulotek własnego projektu. Jeśli kogoś rajcuje patrzeć, jak jego ulotki walają się po mieście i nikt ich nie bierze, to ok, ale IMO jest to zachowanie cokolwiek dziwne.

Miałem nic nie pisać wiecej, ale trocko... :)

Mam wiarę w ludzi i w ich ciężką pracę. Nie czytałem tekstów terebki (tzn. czytałem, ale nie pamiętam już ich specjalnie :P), ale życzę mu, żeby miał tą determinację i żeby mu się udało swoje marzenia zrealizować.
Jednak większość ludzi powiela schemat przedstawiony przez Mortycjana, stąd mam o nich takie zdanie. :]

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

1) Ktoś postanawia zostać posłem. 2) Ktoś wydaje kupę forsy na plakaty i kiełbasę wyborczą. 3) Plakaty i kiełbasa odnoszą zamierzony skutek. Ktoś zostaje posłem i jest szczęśliwy.

 

1.) Ktoś inny uznaje, że trollowanie we własnej, starej piaskownicy to zdecydowanie za mało jak na nowe czasy. 2.) Ktoś kupuje komputer, płaci abonament za Internet. 3) Grono znajomych 'kogoś innego' gwałtownie rośnie. Szersza publiczność cieszy go więc jest szczęśliwy.

 

To nie jest argument na wyjątkowość decyzji terebki. To ścieżka motywacji, po której stąpają miliony, choć cel dla każdego może być nieco inny. Jak kogoś rajcuje, że jego twarz pokazywana jest w telewizji, a słowa słuchane są jednym uchem to pcha się na Wiejską. Tysiąc odda głos, dziesięć tysięcy nazwie złodziejem. Nie dlatego, że nim jest, ale dlatego, że każdy ma własne zdanie na temat rzeczy dziwnych, niekoniecznie zgodne ze stanem faktycznym.

Terebka, oczywiście, że nie o zysk finansowy. Sława? Uznanie? Fani? Rozgłos?

www.portal.herbatkauheleny.pl

One są jedynie miłym dodatkiem. Tak, owszem, fajnie kiedy są. Nie wypieram się. Ale do tego dodałbym jednak piąty, najważniejszy, element: urzeczywistnienie pragnień, nadanie im realnego kształtu. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie sam cel, a środki które uświęcił, są przedmiotem tej dyskusji. Ale to wciąż kwestia bardzo, ale to bardzo dyskusyjna i ten kategoryczny ton, jaki przyjmują niektórzy dyskutanci bardzo mi nieodpowiada.

No jeśli marzyłeś tylko o tym, żeby postawić sobie na półce swoją wydrukowaną książkę, to gratuluję małych wymagań i spełnienia marzeń :)

A przeszło Ci chociaż raz przez głowę: może nie jestem dostatecznie dobry i powinienem próbować dalej i doskonalić się? To nie jest złośliwość, naprawdę, po prostu jestem ciekawa, co kieruje takim postępowaniem. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Zachecam do wrzucania wlasnych opowiadań na Fahrenheita. Nie gwarantuję wiele edukacji (samemu trzeba zrozumiec), ale gwarantuję porcję pokory. Naprawdę zachęcam, zanim wyda się coś drukiem.
Później zapraszam do mnie: drukować, mili Państwo, drukować...
I jak już dostaniecie te ileś kilogramów własnego pisarstwa kombinujcie: "jak to sprzedać?".

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Nie tylko.

 

Zastanawiać się i doskonalić można w nieskończoność i w efekcie nigdy się nie zdecydować,wychodząc z założenia, że wciąż nie jest się dość dobrym. Nie dowiem się, czy te dwie powieści, z którymi Stephen King startował do wydawnictw na początku swej drogi, i które mu odrzucono, rzeczywiście były takie kiepskie. Wiem, gówniany przykład, bo żadnej ze swoich książek nie musiał wydawać własnym sumptem, ale gdyby się przejął licznymi odmowami i przestał wysyłać i, nie daj Panie, pisać, to pewnie by zrobił zawrotną karierę belfra ;)

Serio, nie jestem w stane zrozumieć Twojej logiki, bo jeśli ja bym sobie sama wydrukowała książkę, to jakaby dobra nie była, nie miałabym z tego za grosz satysfakcji...

www.portal.herbatkauheleny.pl

rinos 2011-02-25  21:58
Zachecam do wrzucania wlasnych opowiadań na Fahrenheita.

Własnie jeden wezuciłem. Bójcie sie :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Bo podchodzisz do tego zbyt sceptycznie. A to przecież publikacja jest. Nie próbuję się na siłę dowartościowywać, co sugerowane jest od początku tej dyskusji, ale też nie umniejszam wartości efektu swej pracy. Bo niby czemu miałbym umniejszać? Nie mam problemów z pokorą, potrafię też przyjąć krytykę, o ile nie jest to puste krytykanctwo. Publikacja, jest takie słowo - nie to, kto wydał na nią kasę świadczy o jej istnieniu, a numer ISBN. Biblioteka Narodowa ma już na półce egzemplarz mojej książki, ale Wy uznaliście, że waszej bliblioteczki nie jest godna. Luzik. Wasza decyzja. Z uporem dziwnym, którego nie pojmuję, porównujecie pełnoprawne wydawnictwo z jakąś pokątną drukarenką, nawet nie starając się wniknąć w szczegóły. Utrwaliliście w sobie zdanie i żaden argument was od niego nie odciągnie. Radwan istnieje od niespełna roku, publikacji ma na koncie tyle, co kot napłakał. Ale wydaje. A to, co wydaje, to nie pocztówki czy ulotki, ale k s i ą ż k i.

 

Kurde, nie piszę tego, powodowany megalomanią. Nie napędza mnie grafomania. Nie jestem doskonały w tym co robię. Mam dystans do samego siebie. Ale bronienie się z perspektywy kogoś, kto "popełnił coś nienormalnego", czytanie zwrotów "krytyka jego postępowania" czy "nie jestem w stanie zrozumieć Twojej logiki" bo współfinansowałem produkt, jest właśnie nienormalne. Obie strony wyniosły z tego korzyść - jedna firmuje produkt swoim nazwiskiem, druga znakiem. Bez żadnej ze stron produkt by nie powstał. Tymczasem tutaj ocenia się nie produkt ale jego prawo do istnienia i to dopiero jest nienormalne.

@terebka

A to, co wydaje, to nie pocztówki czy ulotki, ale k s i ą ż k i.

Ł o j e z u s. 

A czym się niby różni książka od ulotki? Tym, że ma więcej kartek? Nadal nie dopuszczasz do siebie sedna tego, co tu piszemy: tu nie chodzi o to jaka jest ta książka, czy to arcydzieło, w twardej oprawie, w miękkiej oprawie, z wkładką, z obwolutą, z płytą CD, DVD, BluRay, ChujWieCo... Tu chodzi o to, że to TY PŁACISZ, a nie KTOŚ TOBIE. 

Widzisz taką delikatną różnicę...?

TY PŁACISZ, a nie KTOŚ TOBIE.

Sens w tym nawet jakiś jest. Że można się wypromować i w ogóle. Ryzykowne posunięcie...
No i kolejny temat to kwestia ceny. Ile trza zabulić?

O, a ja już wiem jakie opko terebki czytałem! "Rodzinę zastępczą". Co ciekawe w komentarzu swoim znalazłem takie cuś:
zapewne nie zapadnie mi to w pamięć.
Zaprawdę, nie zapadło :))

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

trocko 2011-02-25  22:55
Fasoletti: idź i tam się im kulturalnie przedstaw. Na tym "łowisku", tak jak proszą.

No tak, Fasoletti wlazł i już zjebe zebrał od razu. Żebym to ja jeszcze wiedział, gdzie tam jakie łowisko jest. A krytykę zawsze przyjmę z pokorą, z tym, że do dupy im właził na pewno nie będę. Zresztą, na pierwszy raz wrzuciłem ten tekst  Rzepach, więc pewnie zjadą go równo z góry na dół :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Miałem się więcej nie wcinać, ale nie zdzierżę...

trocko, tak jak Cię lubię, tak czasami jak coś napiszesz, to mi wszystko opada. A szczególnie ręce.

[cytat] Oni tam mają totalnie najebane, jeżeli chodzi o godnosc wlasna. [koniec cytatu]

Są takie fora, na których ludziska czują się jak w domu, jak w rodzinie. I oto nagle w tym domu pojawia się Fasoletti, wchodzi bez słowa i zaczyna tapetować ścianę. Wyczuwasz to? Nie wiem jak Ty, ale ja, kiedy poznaję nowych ludzi, to się przedstawiam. Ale ja bywam nieco staroświecki czasami.

Fasoletti, trafiłeś w dobre miejsce. Od Ciebie tylko zależy, czy potrafisz to wykorzystać. Z tego co tutaj czytam - raczej nie, ale próbuj. Poczytaj komentarze pod innymi opowiadaniami. Szybko zorientujesz się czyje rady warto brać do serca, a czyje można odpuścić. Możesz się wiele nauczyć. Moim zdaniem pomysły masz niebanalne, ale ich wykonanie czasami szwankuje. Czasami troszkę szwankuje, a czasami leży i cichutko popiskuje. W tym momencie jesteś na etapie, w którym mniej liczy się warsztat, a bardziej entuzjazm. Pracuj. Mocno trzymam kciuki.

To oczywiście jest opinia laika, nie fachowca, więc możesz jej nie brać do głowy.

Jeszcze jedno. Moim zdaniem w ciągu roku przestaniesz, jak to poetycko ująłeś 'pierdolić wszystkie wydawnictwa' i zacznie Ci zależeć na wydaniu tego co piszesz. Bardzo zależeć.

Jeśli tak się nie stanie, dołożę wszelkich starań abyśmy się spotkali. Gdzie będziesz chciał i kiedy będziesz chciał. I kiedy się już spotkamy, naplujesz mi na buty.

To jest ryzyko, Mortycjan, które czasami należy ponieść. Nie jesteś w stanie tego zrozumieć - dla Ciebie słowo Mortycjana jest słowem ostatecznym, dla mnie tylko opinią.

 

Traktuję to jako inwestycję, która, jeśli się nawet nie zwróci w przypadku "Wehrwolfu", to może zaprocentować w przyszłości, choćby innym spojrzeniem na moje propozycje przez wydawców. Zapłaciłem. I co z tego wynika, prócz tego, że zdecydowałem się zaryzykować. Sprawdzić się na polu, na którym do tej pory mnie nie było. Jak napisałem na początku tej przemiłej wymiany zdań, istnieją różne formy publikowania, również takie gdzie samemu trzeba wyłożyć część kasy. Wszystkie mają rację bytu, chyba że prowadzą do naciągnięć - płacisz, ale Ci nie zwracają a produkt nie spełnia Twoich oczekiwań. W tym przypadku tak nie jest. Nie mnie płacą, ale ja płacę, tak, dostrzegłem tę delikatną różnicę, ale nie nastraja mnie ona wrogo do wydawnictwa Radwan i nawet nie chodzi o to, że tę wyłożoną kasę zwracają w całości. Wartości czegoś własnego autorstwa, nie oceniam po współfinansowaniu tego przez autora. To nas różni. Zaś SEDNO pozostaje kwestią dyskusyjną, Twoje zdanie sprawy nie zamyka.

Ryzyko. Albo wkład procentuje, albo nie. W tym przypadku przynajmniej się zwraca, więc nie upychałbym tego do jednego wora z tymi wydawnictwami, które biorą kasę za druk. Zdecydowałem się je podjąć, to ryzyko. Idealnie z pewnością nie jest. Paskudna jest forma dystrybucji, z której wyłączono hurtownie i księgarnie, ale to też ryzyko. Wóz albo przewóz. Na stu Mortycjanów, którzy w życiu by się na to nie zdecydowali, przypada jeden terebka, który patrzy na sprawę od drugiej strony, nie wkładu poniesionego, lecz zysku, który ten wkład może przynieść. MOŻE, choć nie musi, nie wykluczam. Nie zmienię zdania tylko dlatego, że słyszę wokół siebie teraz setkę krytycznych głosów.

Wartości czegoś własnego autorstwa, nie oceniam po współfinansowaniu tego przez autora. To nas różni.

Nie, nas różni to, że ja w tym przypadku ogóle nie zwracam uwagi na wartość. Czego ty usiłujesz sobie za wszelką cenę nie dopuścić do swojej opancerzonej główki i non stop odwracasz kota ogonem.

 

Nie zmienię zdania tylko dlatego, że słyszę wokół siebie teraz setkę krytycznych głosów.

Widzisz, to jest właśnie ta niesamowita "szansa", "wypromowanie się" itp. od wydawnictwa Radwan :)

Terebka, opowiedz mi w takim razie o tym promowaniu. W jaki sposób wydawnictwo promuje Twoją książkę, jeśli jest niedostępna w księgarniach i hurtowniach? :|

www.portal.herbatkauheleny.pl

Trocko, jestem przygotowany psychicznie na wszelkie przejawy wdeptywania w błoto, bo z tego co przeczytałem w ich regulaminie, to portal NF jest nastawiony na łowienie, a ich na gnojenie. Im bardziej ktoś gnoi, tym jest lepiej.

Baranek, ja się tam na wejściu bardzo ładnie i kulturalnie przedstawiłem i przywitałem. Problem w tym, że nie tam, gdzie trzeba :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Baranek, może źle to ujołem z tymi wydawnictwami. Ja poprostu jestem typem człowieka, który nienawidzi się o coś prosić i włazić komuś w dupę. Jakby sami napisali, że chcą mnie wydać, to ja tam nie mam nic przeciwko. Ale łazić i wciskać im swojej twórczości nie mam zamiaru. Powiecie, że szansa na takie wyłowienie jest zerowa? Macie rację, więc dalej będę was i kilka innych portali katował swoimi wypocinami :P Zresztą, jak sam baranku zauważyłeś, na jakąkolwiek publikację poza internetem nie mam co liczyć i tez mam tego świadomość. Więc piszę dla samej radości pisania.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Suzuki M. zadajesz pytania na które możesz uzykać odpowiedź na stronie wydawnictwa. Wystarczy wejść i odszukać. Nawiasem mówiąc słowa nie powiedziałem o promocji, lecz dystrybucji. Książka rozprowadzana jest przez internet. Oczywiście, że to bardzo ogranicza możliwości, ale na to akurat wpływu nie mam. Skoro się uparli, że bez księgarni i hurtowni, to co ja mogę na to poradzić?

Zatem jesteś jednym, z głosów krytycznych, Mortycjan. W kraju, w którym do władzy potrafią dojść psychopaci z PISu i drobne złodziejaszki z PO na dwie osoby przypadają trzy opinie. Muszę się z tym pogodzić. Ty demonizujesz wydawnictwa pobierające wadium od autorów, ja nie widzę w tym niczego niezwykłego. A skoro obaj zgodni jesteśmy, że nie ma to żadnego wpływu na wartość wydanej książki, to właściwie w czym problem? W desperacji piszącego? Nie byłoby Radwanu byłoby inne wydawnictwo. Czy aktem desperacji jest wydanie e-booka albo audiobooka? Fasoletti wydał. Ja dostałem odpowiedź z propozycją. Ten format również nie stanowi najmniejszej konkurencji dla książek tradycyjnych, takich dostępnych w ksiegarniach i w oczach sceptyka mógłby świadczyć o desperacji. W czym problem, pytam, w braku pokory? :shock: Zdaje się, że Suzuki M. rzuciła takim argumentem. Wszystko jest dla ludzi.

Myślę, że problem jest w tym, że twojej książki nikt nie przeczyta. Autor nie publikuje dla siebie, ale dla ludzi. A takie Radwany pozwalają spełnić "marzenie" zobaczenia swojej powieści w okładce i chyba niewiele więcej. Ewentualnie podnoszą ego autora, bo przecież książkę wydał -- stąd zapewne wziął się ten brak pokory.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Aaaa... Czyli jedyne, co robi wydawnictwo, to rozsyła lakoniczną informację o książce do kilku stron internetowych i może kilku czasopism :) A poza tym zezwala autorowi na samodzielną promocję na naszej klasie i facebooku. Git :) Gratuluję sukcesu :)

Masz namiary na jakąś recenzję? Jak została ta książka odebrana przez czytelników?

 Ja dostałem odpowiedź z propozycją.

Ze strony wydawnictwa:
Odpowiadamy na wszystkie propozycje wydawnicze. 
Wiesz, głupio by było, jakby odrzucali coś, za co ktoś chce im zapłacić :)  

www.portal.herbatkauheleny.pl

beryl, jasne że argumentem przeciw będzie nędzny zasięg książki. Tu mnie akurat nie zaskoczyłeś. Książka nie trafi do takiej ilości rąk, jak ta, której wydawca korzysta z pełnej palety Chociaż, pisząc "nikt" pewnie miałeś na myśli "mało kto" albo "niewielu". To nie to samo znaczy. W przeciwieństwie do mnie nie masz dostępu do danych ze spredaży, więc mogę zaręczyć że "nikt"  przestało pasować jakiś czas temu.  Ewidentnie podnosi ego autora każda jego wydana książka, bez znaczenia, czy za własną czy cudzą kasę. Każda książka, każdego autora. "Brak pokory", wspaniały atut, tylko odrobinę śmieszny w dyskusji ze strony kogoś, kto czerpie ewidentną przyjemność i satysfakcję z możliwości publicznej wypowiedzi. Parafrazując Mortycjana, czym się różni książka od publicznej wypowiedzi? Tym że ma więcej słów?

Czy to nie brak pokory, uważać, że ma się rację, bo tak, i już ;)

 

Suzuki M., nie zajrzałaś na stronę wydawnictwa, prawda? Po co? Przecież swoje wiesz ;) W skrócie, bo nie jestem na etacie Radwana: Wydawnictwo publikuje taką ilość książek, na jaką otrzyma zlecenie. Minimalną ilością jest 300 sztuk. Sprzedaje je za pośrednictwem własnej strony, jak wiele innych, tradycyjnych wydawnictw - mógłbym podać nazwy jeśli sobie życzysz. Dopuszcza innych sprzedających ale autoryzowanych ma jedynie dwóch internetowych sprzedawców. Również autor pośredniczy w sprzedaży, wiem, tego w tradycyjnych wydwnictwach się nie praktykuje: autor może promować, ale nie zajmuje się handlem. Tak nie uchodzi. Fe. Nie sprzedają księgarnie, bo Radwan z dystrybucji wyłączył hurtownie, dzięki czemu cena książek pomniejszona jest o marżę legionów pośredników. Pewnie część winy ponosi nasz system prawny, w którym nie da się opchnąć hurtowych ilości książek poważnym księgarniom bez czyjegoś pośrednictwa, w tym przypadku hurtowni. A i sam rynek księgarski monopoluje empik i robi z nim praktycznie co mu się podoba. Trudno obarczać winą właścicieli Radwana jeśli mają do wyboru użeranie się z pazernym monopolistą (podlinkowałem, abyś mogła sobie poczytać, dlaczego czasami powstają alternatywne i niepopularne metody publikowania). Hurtowe ilości książek idą do księgarni i przy braku zbytu hurtowo wracają do wydawnictw, a te muszą coś z nimi począć. Nie każdy z tradycyjnych literatów jest Pilipiukiem czy Piekarą i nie każdemu schodzi cały nakład. Radwan, by nie paść już na początku swej drogi, postanowił nie tracić - dostaje zamówienie, na koncie pojawia się gotówka, wówczas drukują odpowiednią ilość. Fakt, że istnieje od roku i ma na swoim koncie ileś tam pozycji, świadczy chyba, że jednak interes kwitnie. A niby dzięki czemu miałby kwitnąć, jak nie ze sprzedaży książek?  Tyle jeśli chodzi o dystrybucję.

 

Promocja niczym nie różni się od tej praktykowanej przez inne wydawnictwa. Internet jest dostęny dla wszystkich.

 

Z tym odpowiadaniem na wszystkie propozycje, wycięłaś z kontekstu. Wierzę, że nie z premedytacją. W tym przypadku nie pisałem o książce i Radwanie, ale e booku i wydawnictwie, co zwie się Nowy Świat.

Recenzja

 

Tak. Wiem. Recki może pisać każdy,  ale to jest chyba czyjaś opinia jednak, prawda?

Jak nie zajrzałam, jak w poprzedniej wypowiedzi jest cytat z ich strony? :|

A niby dzięki czemu miałby kwitnąć, jak nie ze sprzedaży książek?  
Z autorów, którzy je wydają.

Uwierz mi, nie musisz mnie uczyć, jak działa w Polsce rynek ksiazki :)

A jakaś fachowa recenzja, bo ta raczej przypomina strzeszczenie? I powiedz mi, bo na stronie jest napisane, że autor ma duży udział we współtworzeniu dzieła. Co to znaczy? Sam musiałeś sobie znaleźć korektora, grafika i takie tam? Bo znam inne tego typu wydawnictwo, które korektę robi tylko "w domyśle". No i jestem ciekawa, jaka w takim razie byłaby cena książki, gdyby szła normalnym torem...

Prawda jest taka, że w Polsce debiutanta nie sprzeda się bez odpowiedniej reklamy. Ty reklamy nie masz, książkę dostać trudno, a i cena nie stanowi żadnej zachęty. Podziwiam Twój entuzjazm i ślepą wiarę. Gdybyś tak samo zażarcie, jak teraz bronisz swojego postępowania, walczył o publikację w prawdziwym wydawnictwie, na pewno byś kiedyś dopiął swego. Tymczasem dyskusję kończe, bo powiedziała juz wszystko, co miałam do powiedzenia.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Z autorów, którzy je wydają.

Autor finansuje książkę, nie wydawnictwo. Wadium w całości jest zwracane. Książka finansuje wydawnictwo. Nie mam dostępu do sprzedaży innych autorów ale jak długo może istnieć wydawnictwo, które z trudem sprzedaje trzysta obowiązkowych egzemplarzy?

 

Absolutnie nie próbowałem Cię uczyć.  Odpowiedziałem na pytania.

 

To jest pierwsza recenzja.

 

Jak nikt się nie odezwie w tej sprawie, również z chęcią bym zakończył tę jałową dyskusję. Zbyt łatwo feruje się tu wyroki ;(

Wadium w całości jest zwracane.
Po spełnieniu określonych warunków.

jak długo może istnieć wydawnictwo, które z trudem sprzedaje trzysta obowiązkowych egzemplarzy?
Skoro po tych 300 sprzedanych egzemplarzach zwracają wadium, znaczy to, że kasa jaką płaci autor nie jest przeznaczona tylko na koszty wydruku (i redakcji... swoją drogą, nie odpowiedziałeś na pytanie o redakcję książki!) ale już w tym są pieniądze dla "wydawnictwa", które w razie nie sprzedania wymaganej liczby egzemplarzy i tak ma na tym zysk. Stąd nawet lepiej dla nich jakby książki nie udało się dobrze sprzedać, chyba, że... Ano właśnie...
Kto płaci za dodruk kolejnych egzemplarzy po zwrocie zaliczki (po sprzedaży tych 300)?

To wyżej to tylko takie moje "głośne myślenie" ^^

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A czy to secretum.pl, na którym jest recenzja, to nie przypadkiem księgarnia współpracujaca blisko z Radwanem?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ło jezu, ale dyskusja!:>

Jeśli chodzi o wydawnictwa takie jak "Radwan", to mam mieszane uczucia. Korzystanie z ich usług ma swoje plusy i minusy, o czym napisał już Tomek Bochiński, więc nie będę się powtarzać.


Wiecie co? Chyba kupię sobie zbiór opowiadań kolegi "Terebki", przeczytam i wtedy dopiero będę się na ich temat wypowiadać...

Ale my nie dyskutujemy na temat jego opowiadań, tylko na temat tego sposobu wydawania.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Wiem, wiem... ale niejako to w niego uderza. (No tak, "wydał się" ale za własną kasę)

Poza tym ta dyskusja to chyba niezła reklama:D Nabyłam książkę, więc za jakiś czas możecie spodziewać się recenzji (o ile, rzecz jasna, kolega Terebka się zgadza) w dziale Publicystyka.
Czy ocena będzie pozytywna, czy negatywna, jeszcze się okaże...:)

o ile, rzecz jasna, kolega Terebka się zgadza
Od kiedy autor musi się zgadzać na recenzję dzieła? 

No jasne, ze reklama :) Na pewno lepsza niż ta, którą funduje wydawnctwo :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Selena: przeczytam i wtedy dopiero będę się na ich temat wypowiadać...

Suzuki M.: Ale my nie dyskutujemy na temat jego opowiadań, tylko na temat tego sposobu wydawania.

Selena: Wiem, wiem... ale niejako to w niego uderza.

Wiem, wiem, ale nie przeszkadza mi to pisać jakbym nie wiedziała, hm? Uderza w niego, ale z innego powodu. Akurat to CO napisał, w tej dyskusji nie ma znaczenia. :)

A reklamę sobie terebka zrobił lepszą niż tą jaką oferowała mu "wydawnictwo", zgadzam się :))

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Berylu, każdy ma prawo do własnej opinii.
Także i ja, więc pozwoliłam sobie taką tu zamieścić.

Nigdzie nie napisałem, że nie masz prawo do własnej opinii. Po prostu uwypukliłem, że albo nie do końca rozumiesz o czym mówimy, albo (i raczej to drugie) mimo tego, że rozumiesz, piszesz coś zupełnie innego.

A mnie dotknęło to, że mi zarzucasz osądzanie czegoś, z czym się nie zapoznałem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

I tak oto możemy ciągnąć ten wątek w nieskończoność...:

"A stryjeczny wuj brata mojego pierwszego męża poniekąd też lubił piesze wycieczki w nieznane...Ale tylko poniekąd.  Nie wcale nie dlatego, że  żona (stryjeczna ciotka brata mojego drugiego męża), biedakowi zabroniła. Częściej nie wychodził gdyż był podatny na przeziębienia. Kataru dostawał..."
pzdr z :D

agazgaga, cytat boski... W Twojej głowie się urodziło na potrzebę chwili, czy to fragment jakiegoś opus większego?:) 

Ajwenhoł :D :D
Cytat powstał impulsywnie, na potrzebę chwili, jak to zgrabnie ująłeś. Niemniej  inspiracją była scena z Kogel-Mogel pana Kolskiego (uwielbiam). W tekście ukryty jest mały kruczek, celem lepszego zgłębienia treści wyrażonych w opiniach wyżej ;)

każdy robi to co chce. Albo puka do drzwi, za którymi czeka na niego wieczna chwała(żem pisarz) albo wchodzi jakimś włazem w podłodze i dostaje... no właśnie... co dostaje? Ale może tak już jest. Mamy wolność ponoć. Przeczytałem wszystkie komentarze i jakoś tak zauważyłem, że statek o nazwie "czy coś wydałem" zmienił się w "gdzie nie wydawać i dlaczego".
Ja nie wydałem nic. I nie wiem czy wydam. Utrzymuję się z czegoś innego a pisać kocham. Gdyby się kiedyś coś udało drukiem to fajnie. Jeśli nie? Powtarzam: Utrzymuję się z czegoś innego a pisać kocham.

:D

http://tatanafroncie.wordpress.com/

meksico, uświadomiłeś mi na czym polega problem tej [z braku lepszego słowa] dyskusji.
Część [z braku lepszego słowa] dyskutantów myli pojęcia. "co wydałem" z "na czym zarobiłem".
Jedni piszą dla przyjemności, drudzy mają potrzebę zarabiania na pisaniu. "Zapłacili mi - znaczy jestem świetny" - no jest jakaś forma podbudowania ego, ale nie kazdy tego potrzebuje.

Wiecie co, czytam te wasze wszystkie posty w tym wątku od samego początku, i powiem wam coś. Kiedyś marzyłem o własnej gazetce poświęconej mineralogii i zbieractwu (to moje hobby, kocham je i zbieram skarby natury od bardzo dawna, lubie też pisać, podobnie jak każdy z was) i moje marzenie wreszcie się spełniło. Założyłem gazetke razem z przyjacielem, które zamieniło się w czasopismo. Potem pismo zostało zarejestrowane i otrzymało numer ISSN i wychodził co miesiąc.
Do czego zmierzam. Wydać coś własnym sumptem w dzisiejszych czasach nikogo już nie dziwi i na pewno daje jakąś tam podstawę do satysfakcji. Ale to nie koniec, na tym trzeba zarabiać i na nasz statek zabrać pasażerów, bo bez tego nie ma zwrotów poniesionych kosztów. No i oczywiście pasażerowie muszą być zadowoleni naszą ofertą i obsługą podczas rejsu (w tym przypadku podczas czytania naszej powieści czy opowiadania), a pewnego dnia wrócą na nasz statek, a może z rodziną i przyjaciółmi. Dzięki temu będzie nam przybywać klientów.
A moje pismo. Już nie wydaje. Dociągnąłem do 12 numeru. Troche na tym zarobiłem, ale nie łudźcie sie - nie wiele. Ale satysfakcja pozostała, bo jest wciąż podsycana od czytelników i autorów zamieszczanych artykułów, od których otrzymuje listy zwykłe czy też mejle, aby wznowić wydawanie pisma.  I powtarzam, można mieć satysfakcje że sami coś wydamy lub ktoś nas opublikuje, ale to nie wystarcza. Trzeba jeszcze zebrać pochlebne recenzje (negatywne też się przydają) i na tym zarabiać. Takie są dzisiejsze brutalne czasy. A to, że coś zrobimy i postawimy to na półce, nic na tym nie zyskamy, tylko kurz, którym się pokryje.
Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

meksico, uświadomiłeś mi na czym polega problem tej [z braku lepszego słowa] dyskusji.
Część [z braku lepszego słowa] dyskutantów myli pojęcia. "co wydałem" z "na czym zarobiłem".
Jedni piszą dla przyjemności, drudzy mają potrzebę zarabiania na pisaniu. "Zapłacili mi - znaczy jestem świetny" - no jest jakaś forma podbudowania ego, ale nie kazdy tego potrzebuje.

Nie wiem jakiego słowa szukałeś, ale "dyskusja" pasuje, bo cóż to innego wg Ciebie?
A pojęć nikt nie myli. Więc nie insynuuj, jak nie rozumiesz tego o czym mówimy. Obawiam się nawet, że zwracając uwagę na aspekt ekonomiczny (jako pierwszy tutaj) ujawniłeś tylko, że jako jedyny pomyślałeś w ten sposób. O zgrozo!

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Mam takie pytanie, terebko, książka w wydawnictwie, które nie ma pośredników, hurtowni, kolejnych pośredników, magazynów i prowizji dla księgarni kosztuje niemal 30 zł?
Cholernie drogo imho.
I drugie pytanie: zarobiłeś na tym? Choć trochę na plus?
Pytanie konkret - żadnej złośliwości!

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

A to, że coś zrobimy i postawimy to na półce, nic na tym nie zyskamy, tylko kurz, którym się pokryje.

No i o to właśnie się rozchodzi. Co za sens "wydawać" coś, skoro przeczytamy to tylko my i grono przyjaciół? Nie wiem z czego ma płynąć ta satysfakcja, bo pójść sobie i się wydać to może każdy grafoman, co tylko ma odpowiednią ilość pieniędzy. Więc chyba jedyną podstawą do satysfakcji byłoby to, że jesteś bogatszy od tych, których na to nie stać :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

berylu, wyjaśnij mi proszę, ale tak wiesz w przystępnych słowach, żebym zrozumiał i nie utoną w głębi Twojej wypowiedzi, czego nie zrozumiałem w napisanym przez Mortycjana zdaniu:
"Tu chodzi o to, że to TY PŁACISZ, a nie KTOŚ TOBIE"

O zgrozo!

Ja chciałem tylko udzielić odpowiedzi na pytanie czy coś wydałem bądź nie:D
a co do wydawania tekstów własnym sumptem to powiem tylko tyle, że każdy robi co chce. Szanowny Torebka wydał książkę za własną kasę. I co? Jego pieniądze, podejrzewam, że ciężko zarobione(czy to ważne?) więc ma do tego prawo. Jest zadowolony? Tego nie wiem. Być może. Ale to jego decyzja. Zawsze będą zwolennicy i przeciwnicy takiej postawy. Jak już pisałem, jego tekst, kasa i poczynania.
Nie wiem czy jest sens wydawania w taki sposób. Bez sensu, żebym się nad tym zastanawiał.
pozdrawiam

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Baranku, toż pisz imiennie, bo w sumie wiem, że Mortycjan to zyskownie na wszystko patrzy. Tłumaczyć co miał na myśli Morty nie mam zamiaru  :)
Zresztą ja też wychodzę z założenia, że umywanie rąk za wszelką cenę od chęci zysku jest hipokryzją i nie wierzę, że tak wszyscy chcieliby wydawać książki dla samej sztuki, jak to deklarują. Wiadomo, że kasa nie najważniejsza, ale może bez przesady :) Ale, to taka moja dygresja...

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@ trocko - aż chce się zawołać "Potasować, potasować, poker winny, poker winny!":)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Nowa Fantastyka