- Hydepark: Fajnie jest dużo wiedzieć i nie być w tym samemu

Hydepark:

inne

Fajnie jest dużo wiedzieć i nie być w tym samemu

Przeczytałem ostatnio opowiadanie Gologha “Wojny Prolków”. Opowiadanie samo w sobie jest super, ale coś innego przyszło mi na myśl, kiedy prześledziłem komentarze pod tekstem.

Nie po raz pierwszy, czytając dyskusję pod opowiadaniem, odniosłem wrażenie, że portalowicze NF to ludzie, którzy dużo wiedzą, a jeśli nie wiedzą, to nie boją się do tego przyznać. Ja sam zawsze lubiłem dużo wiedzieć na różne tematy. W dzieciństwie na ścianie miałem wyklejone plakaty z “Roxette” a obok wycinki ze “Świata Młodych” na temat odkryć archeologicznych albo nowych technologii. “Wiedzę i życie” prenumerowałem już w latach 90tych i nierzadko towarzystwo z klasy, czy nawet ze studiów dziwiło mi się, że po cholerę ty czytasz o tej fizyce, skoro studiujesz na wydziale humanistycznym? Czy naprawdę interesuje cię ten bełkot o genetyce albo o polimerach? Serio, nieraz zdarzało mi się czuć jak debil, kiedy towarzystwo wokół mnie emocjonowało się piłką nożną albo “dokonaniami” celebrytów, podczas gdy ja nie mogłem się doczekać relacji z lądowania kolejnego łazika marsjańskiego. I zdarzyło mi się w życiu zamknąć gębę, żeby znowu nie przyjąć mentorskiego tonu, w celu wytłumaczenia komuś, że to (czymkolwiek akurat “to” było) działa zupełnie inaczej albo po prostu udawać, że nic nie wiem, tak jak wszyscy wokół mnie. (Nie mam nic przeciwko piłce nożnej ani dokonaniom celebrytów. W końcu z czegoś w życiu pośmiać się trzeba :) )

Dzisiaj mam wrażenie, że żyjemy w czasach, w których króluje ignorancja, a bycie ciemniakiem jest powodem do dumy. Wybaczcie zahaczkę polityczną, ale szczególnie obecna władza w Polsce jest, moim zdaniem, piewcą szurstwa, teorii spiskowych i antynaukowego bełkotu. (Niestety jest to zmora nie tylko polskiej sceny politycznej). A ja patrzę na to wszystko i mnie krew zalewa. I martwię się, dokąd taka postawa może nas zaprowadzić. Szczególnie jest to dla mnie bolesne, że obserwuję moją dorastającą córkę, która zaczyna przejawiać podobne symptomy, tzn. że złapałem już ją raz czy dwa na tym, że udaje przy koleżankach ignorantkę. Smutne to jak zatwardzenie.

Świeżym powiewem zupełnie innej jakości, która bardzo mi odpowiada, jest sposób funkcjonowania portalu NF. To chyba jedyne albo przynajmniej jedno z niewielu miejsc w ciemnej masie Internetu, gdzie można bez wstydu powiedzieć, że czegoś się nie wie, przyznać się do błędu i nie zostanie to wyśmiane albo wykorzystane w gówniarski sposób. Ale też i można bez żenady przyznać się, że na dany temat wie się dużo i nie czuć się z tym, jakby człowiek powiedział coś wulgarnego.

Piszę to nawet nie tyle po to, aby rozpocząć jakąś dyskusję, a bardziej po to, by się podzielić własnymi przemyśleniami. I wylać trochę żółci w nadziei, że “out there” są inni, którzy myślą podobnie. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to wszystko lamersko ;)

Komentarze

obserwuj

Boomersko zabrzmiało, Caernie ;) Ja mojego starszego syna muszę sam hamować, żeby się nie wychylał zanadto z pewnymi zachowaniami, jeśli nie che być tym dziwnym outsiderem. Ja już trochę stary jestem i mam gdzieś co ludzie myślą o mnie i o moim – jak to słyszałem nieraz – wywyższaniu się, a które jest po prostu wiedzą z różnego zakresu, jednak dla dzieciaka relacje z rówieśnikami są jednak bardzo ważne. Dość, że młody poszedł teraz do liceum wojskowego, na egzaminach sprawnościowych miał sumarycznie najlepszy wynik, a do tego punkty za działalność charytatywna i wygrany konkurs poetycki, a on nadal się wychyla, wybrano go dowódcą klasy i tak dalej. To wszystko jest spoko, jestem z niego dumny, ale wiem jakimi debilami potrafią być nastolatki, jak potrafią dokuczyć komuś, kto wie i umie więcej – dlatego każę mu się czasami hamować. 

Co do tego jak wygląda i działa NF – tak, to przyjazne miejsce, choć i tutaj bywają zgrzyty i dramy. Niemniej jednak jest to jedno z niewielu miejsc, które znam w sieci, gdzie mogę pogadać z kulturą z ludźmi, którzy potrafią mnie czegoś nauczyć, potrafią doradzić i ogólnie wykazują się życzliwością. Nie jesteś sam, boomerze, jest nas tu więcej ;) 

Known some call is air am

Ja niestety nie wiem zbyt wiele, ale podziwiam ludzi, którzy mają dużą wiedzę. Wiem, że zdobycie jej dużo kosztowało.

Wiem, że to zabrzmi trochę jak próba jakiegoś wywyższania się, ale tutejsza społeczność odznacza się większym głodem wiedzy, i rzeczywiście wiele można się dowiedzieć z tutejszych dyskusji, zazwyczaj merytorycznych, rzeczowych i pokazujących, że mamy tutaj ludzi z dużą wiedzą z różnych dziedzin. 

Known some call is air am

Udawanie głupiego też może się spotkać z dezaprobatą, szczególnie jak to robi ktoś inteligentny. To świadomie lub nie ociera się o kpinę z towarzyszy. Może nie ma złotego środka, a w towarzystwie młodych ważnieksza jest pupularność niż to co się faktycznie robi/mówi. Pewne rzeczy komuś się mówi, a innemu komuś nie. Jeżeli ktoś uważa książki za głupotę, to jeśli nie jest kimś dla nas bliskim, to włączanie go do rozmowy o literaturze jest bezcelowe. Ale może taka osoba pogada naninne tematy? Wiedza jest jednym, a dzielenie się nią z innymi jest drugim. Czasem ludzie coś od nas wezmą, obrażą nas i bez wyrzutów sumienia z tego co wzięli skorzystają. Tak jest w życiu. Nie z każdym warto się czymś dzielić, ale warto próbować.

Mnie się wydaje (nie mam na to wydawanie się żadnych twardych danych ;)), że ludzie, którzy mają rzetelną wiedzę na jakiś temat nie mają przeważnie problemu, żeby przyznać się, że w innym temacie tej wiedzy im brakuje. I też inaczej (z szacunkiem) traktują innych ludzi, którzy się do swojej wiedzy/niewiedzy przyznają.

Inna rzecz, że poprawianie innych ludzi/ wytykanie im błędów może zostać źle odebrane. Szczególnie jeśli ktoś jest bardzo bezpośredni. I też nie zawsze jest sens wytykać komuś błędy (jeszcze pytanie po co to robimy – żeby podbudować swoje ego, czy rzeczywiście chcemy komuś pomóc/ zwrócić uwagę na pewien problem etc.). Bo łatwo jest kogoś ośmieszyć – a potem taka osoba nawet jak coś będzie wiedziała, to może nie chcieć się wychylać ze strachu przed śmiesznością albo będzie obstawiać przy swoim do upadłego bez względu na wszystko. 

Bo udzielanie niechcianych rad/protekcjonalizm/mansplaining to zjawiska niezwykle powszechne. Przydałby się jakiś złoty środek, a jedyne co przychodzi mi do głowy to otaczanie się ludźmi, którzy szanują innych ludzi :D

 

It's ok not to.

Cóż, jestem boomerem i staram się to znosić z godnością ;)

Fajny wątek się tu przewinął na temat udzielania porad, bycia protekcjonalnym itp. Myślę, że każdy powinien w podobnych sytuacjach zadać sobie pytanie, czy warto wpychać komuś swoją wiedzę. Chyba, że ktoś faktycznie traktuje to jako sposób na podrasowanie sobie ego. No, ale to jest równie słabe, jak traktowanie osób z wiedzą z niechęcią.

Natomiast ja kompletnie nie mam nic przeciwko osobom, które mają mniejszą albo żadną wiedzę. Nie każdy miał w życiu tyle szczęścia, że był otoczony książkami, a w dzieciństwie nauczył się w domu kultury czytania. Czego jednak nie cierpię to ignorancji połączonej z arogancją. Jestem na to uczulony okrutnie. Kiedy słyszę wypowiedzi, w których ktoś podkreśla dumę ze swojej niewiedzy i ignorancji, to mi się scyzoryk w kieszeni otwiera. Takich ludzi staram się omijać szerokim łukiem i nie wdaję się nigdy z nimi w rozmowę.

Wiem, że to zabrzmi trochę jak próba jakiegoś wywyższania się, ale tutejsza społeczność odznacza się większym głodem wiedzy, i rzeczywiście wiele można się dowiedzieć z tutejszych dyskusji, zazwyczaj merytorycznych, rzeczowych i pokazujących, że mamy tutaj ludzi z dużą wiedzą z różnych dziedzin. 

Osobiście nie widzę w tym wywyższania się, a raczej stwierdzenie faktu. Bo na naszym portalu naprawdę można się wiele nauczyć, znaleźć ciekawostki i wskazówki na różne tematy. I nie ma w tym nic wstydliwego. Zresztą ta cecha portalu jest czymś, co przede wszystkim tutaj lubię. Owszem, czasem czytanie komentarzy na temat własnych tekstów bywa bolesne, ale odbywa się to w atmosferze kooperacji. Ja, przynajmniej na razie, nie natrafiłem tu na jakąś specjalną dramę, ale może to dlatego, że nie jestem aż tak aktywny ;)

Ja niestety nie wiem zbyt wiele, ale podziwiam ludzi, którzy mają dużą wiedzę. Wiem, że zdobycie jej dużo kosztowało.

Osobiście czuję, że w kilku tematach mam dużą wiedzę, w wielu innych śladową, ale i tak cały czas mam poczucie, że jest taki ogrom tego wszystkiego, że czuję się maluczki przed tymi wszystkimi pytaniami, jakie pojawiają się w głowie, kiedy czegoś nowego się uczę. Natomiast to wbrew pozorom nie jest wielki wysiłek. Bardzo pomagają dwie rzeczy. Po pierwsze po prostu ciekawość świata. A po drugie pisarskie hobby. Bo często, żeby być wiarygodnym w swojej opowieści, trzeba się po prostu douczyć. A zatem rusza człowiek między regały, odkurza te woluminy. Bo w internetach specjalistycznej i zweryfikowanej wiedzy aż tak dużo nie ma. W sumie w tej drugiej kategorii zmieściłbym również gry fabularne (te analogowe, pen&paper). Bo i one wielokrotnie w życiu mnie motywowały, żeby czegoś się nauczyć albo czegoś spróbować na własnej skórze (np czy w pełnej zbroi płytowej da się wiosłować?*)

*) da się ;)

XXI century is a fucking failure!

czy w pełnej zbroi płytowej da się wiosłować?

 

Da się nawet biegać i robić gwiazdy. Sam nie próbowałem, ale widziałem demonstrację powyższych czynności przez osoby zajmujące się rekonstrukcjami.

Tylko dla mnie to nie jest wiedza, raczej ciekawostki. Widocznie inaczej rozumiemy temat. Dla mnie solidna wiedza wymaga lat nauki, wysiłku i ponadprzeciętnych kompetencji intelektualnych. Oczywiście trochę inne oczekiwania przed człowiekiem stawia filozofia, inne historia a jeszcze inne chemia czy fizyka teoretyczna. Ale zdobycie wiedzy na poziomie, powiedzmy, uniwersyteckim to już coś godnego podziwu.

Mam jednak wrażenie, że mówisz o czymś, co powszechnie nazywa się “wiedzą ogólną”, czyli zbiorem podstawowych faktów, funkcjonujących w społeczeństwie, a dostępnych poprzez przetworzenie ich i rozkolportowanie wśród maluczkich przez tzw. popularyzatorów nauki. 

Problemem tej “wiedzy” są bardzo daleko idące uproszczenia modelu, mogące prowadzić do przeinaczeń, czy wręcz kompletnego niezrozumienia właściwego sensu odkrycia. 

Nowa Fantastyka