- Hydepark: Kwestie prawne.

Hydepark:

Kwestie prawne.

Jestem głupim informatykiem, który się na tym nie zna, więc zapytuje Was, drodzy użytkownicy, może Wy mi odpowiecie na frapujące mnie pytanie. ;)

 

Mam na myśli kwestie praw autorskich do tekstu. A dokładniej, praw do jego wydania. Sytuacja wygląda tak: istnieje sobie strona, www.stronasztuki.pl , która umożliwia wydanie własnego ebooka (przy czym oczywiście, mamy możliwość zarobienia na tym). Co w sytuacji, gdyby z tym samym tekstem chciałoby się pójść do normalnego wydawnictwa, aby wydano go na papierze? Wiem, że to trochę bez sensu, skoro istniałby już ebook, ale jako książka papierowa łatwiej byłoby do ludzi dotrzec, niż samemu w necie się promować.

To samo w przypadku dania fragmentu tekstu, czy nawet całości na NF – czy można fragment zostawić, jako swoistą reklamę, czy trzeba domagać się usunięcia tekstu i dopiero wtedy można polować na wydawnictwo?

Komentarze

obserwuj

To chyba będzie gdzieś tu...

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Prawdopodobnie różni się to w zależnosci od serwisu, ale z tego co wyczytałem w regulaminie Strony Sztuki, to wydaje mi się, że tutaj zachowujesz pełnię praw autorskich (tzn. nie przekazujesz ich nikomu), a więc możesz skasować konto Użytkownika i twoje ebooki znikają z obiegu, a ty robisz z tekstem co chcesz. Wydaje mi się, że publikacja na Stronie Sztuki nie wiąże się z konkretnymi zoobwiązaniami poza regulaminem strony, czyli to właściwie taka "samowolka" jak i NF (oferują niby jakieś wersje drukowane, na bieżąco, ale szczegółów nie zauważyłem, nawet takich podstaw jak kwesia ISBN, więc nie sądze, żeby liczyły się jako pełnoprawna papierowa publikacja).

Niemniej, ebook był w obiegu, powiedzmy, że ściągany, a wydawcy wolą  raczej materiał świeży i nowy, chyba, że to zbiór poprzednich tekstów. To samo tyczy się NF - zachowujesz prawa autorskie do tekstów na portalu, więc niby możesz je wykasować i zaprezentować wydawcy. Pytanie tylko, czy wydawca kupi coś, co np. wisi rok na internecie i każdy mógł sobie to ściągnąć.

Więc pójść możesz z tym do wydawnictwa, ale kwestia czy zechcą pozostaje wątpliwa (chyba, że się nie przyznasz do internetowego rodowodu tekstu :))

Ten portal mnie przeraził. Zero kontroli, redakcji, czegokolwiek. Strach pomysleć co tam bedą ludzie publikować...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Podejrzewam, że umowa z wydawnictwem zawiera jakąś klauzule, w której oświadczasz, czy tekst był gdziekolwiek wcześniej publikowanyy, czy też udostępniany, pod rygorem ewentualnych kar umownych lub innych przewidzianych umową konsekwencji prawnych za podanie nieprawdziwych informacji. Wszystko zależy od konstrukcji wspomnianej umowy.

Dodatkowo, nawet wezmą tekst  z Internetu, to nie sądzę, żeby pozwolily zostawić go w całości w Sieci. Na przykład dlatego, ze w większości umów (zwłaszcza debiutant) przekazujesz wydawnictwu prawa autorskie do niego na czas określony, więc nie sądze, żeby pozwolily na to, żeby ich nowy nabytek wisiał sobie jednocześnie gdzieś w necie, za darmochę.

Trocek, wydawnictwa preferują sprawdzonego autora, nie sprawdzony tekst. Sprawdzonego poprzez publikacje w czasopismach literackich, wyróżnienia konkursowe, itp. - przynajmniej u nas. Nawet w głupim konkursie, w którym wydaje się potem antologii zwycięzców, istnieje zawsze klauzula, że tekst konkursowy nie mógł być publikowany wcześniej i w żadnej formie - także w Internecie. Wydawnictwo chce mieć wyłączne prawo do tekstu, a krązenie takowego po Sieci utrudnia sprawę, zwłaszcza, że inwestycja w debiutanta jest zawsze pewnym ryzykiem. Owszem, jeśli tekst jest jakimś wielkim fenomenem internetowym, czytały go miliony osób i w ogóle, to mogą zechcieć na tym zarobić, ale nie oszukujmy się, zwłaszcza w naszych warunkach jest mało prawdopodobne. A gdybając, to i nawet od takiego "fenomena" woleliby materiał niepublikowany, podejrzewam.

Nie mówie w żadnym wypadku, że publikacja w Internecie jest bezcelowa. Jakby była, toby mnie tu nie było i nie miałby debiutu, nie? Mówie tylko, że w naszych realiach to, co osiągnąłeś w Internecie ze swoimi pracami nie jest tak ważne dla wydawnictwa, jak np. publikacja w ogólnopolskim czasopismie. Pewnie, jak się naprawdę przebijesz, i mówię tu o prawdziwej popularności, to teksty z dawnych lat wydadzą, wszystko ci wydadzą, nawet wypociny pisane na kolanie w ogólniaku, bo generujesz zysk i taką publikację kupią tylko dla nazwiska. Tylko, że w naszych warunkach taka popularność to relatywna rzadkość, zwłaszcza w fantastyce.

Czyli tak, owszem, mozesz się lansować w Internecie, ale wysyłanie tekstu aż ktoś przeczyta (zaczynając od czasopism, konkursów itp) jest pewniejszą drogą do debiutu, wyrobienia sobie nazwiska itp. Najeżoną kolcami, ale co u nas jest łatwe? Chłonnośc rynku fantastycznego w Polsce nie jest wielka, a znane nazwisko jest pewniejszą inwestycją.

Zresztą, była w Hyde Parku już dyskusja w kwestii publikacje internetowe vs. wydawnictwo. Poczytaj.

Zastanowił mnie ten fakt, bo np Sapkowski (nie ta liga, wiem, ale taki przykłąd na daną chwilę tylko mam), na swojej stronie ma zamieszczone kilka swoich opowiadań o Wiedźminie, które wydane są przecież w formie książkowej. Nie jest to aby pewnego rodzaju, darmowa promocja, na której wydawnictwu mogłoby zależeć? Przecież można np do internetu nie dawać całości, a jedynie jeden rozdział - jeżeli spotka się on z pozytywnym odbiorem przez czytelników, to kiedy zobaczą w sklepie "resztę" ksiażki, chętniej ją kupią.
To samo zachodzi w przypadku, już chyba nie stosowanym, kiedy do gazety dodawany jest wydruk w postaci jednego rozdziału z danej książki, jako reklamówka. Tak było z "Serią niefortunnych zdarzeń" - kiedyś, dawno temu zbierałam magazyn Witch, i tam była właśnie dodana "miniaturka ksiażki", z identyczną okładką i tym jednym rozdziałem.

Ten portal mnie przeraził. Zero kontroli, redakcji, czegokolwiek. Strach pomysleć co tam bedą ludzie publikować...

Chyba jakaś kontrola jest, bo patrzyłam na kilka prac (można obejrzeć kilka stron za darmo), to byle gówna tam za przeproszeniem nie ma. Na fajny komiks nawet trafiłam.;)
Hmmm, na szczęście, fantastyka nie jest jedyną odmianą literatury. xD

Praktykowane są wkładki, żeby daleko nie szukać, NF w sierpniu był jakiś rozdział współczesnej wampirzej produkcji masowej ;)

Na necie fragmenty, nawet dłuższe, często wiszą, i na stronach autorów. Nie mówiąc już o Amazonie, Google Books i takich tam. To jest dobra forma promocji i jest praktykowana, ale to trochę odmienny temat od tego, o czym dyskutowaliśmy.
A Sapkowski rzeczywiście jest w takiej pozycji, że jego nieketóre teksty mogą sobie wisieć w Internecie w całości bez uszczerbku na wpływach finansowych.

Praw autorskich nie tracisz o ile ich na kogoś nie przeniesiesz (tzn praw majątkowych, bo niematerialnych - czyli np. prawo do tego, aby praca była podpisywana Twoim nazwiskiem/pseudonimem, nie tracisz nigdy).. Jeśli nie zgodziłeś się na żadną klazulę o tym mówiącą, nie powinno być problemu.

Nowa Fantastyka