Tym razem się nie nabiorę, komentarz z ogłoszeniem wyników, już piszę pod spodem :)
Napisałem szorta – ha! Czyli jednak mokre sny czasami się sprawdzają! Uprzedzam, że nicki osób z NF, znajdujące się w tym tekście, nie zostały tu zapodane w celu szkalowania.
Let’s go: Star Wars Zemsta Sithów!
1. Dałbym sobie za nią rękę uciąć...
Stojąc przed drzwiami kanclerza, Base Windu, powiedział:
‒ Tylko bez numerów, pamiętaj. Nie jesteś jeszcze Jedi.
‒ Jedynie kanclerz Beryline potrafi zmienić regulamin ‒ odrzekłem.
‒ Anadeath Nearwalker, nie wkurzaj mnie. ‒ Szarpnął mnie za ramię. ‒ To nie jest żaden kanclerz, to jest… Darth Berylious ‒ wyszeptał, wytrzeszczając oczy.
Pokręciłem głową, mówiąc:
‒ Nie możemy go zabić. Mam wrócić do korzeni? Bezalkoholowe piwo, czy surowe marchewki?
‒ Mistrzyni Koimeyoda już powiedziała. Ona ma lepszy plan, by wyszkolić przyszłych Jedi, w dodatku zna kogoś, kto rządzi pomarańczową armią. Dam sobie za nią rękę uciąć.
‒ To zabawne co powiedziałeś. ‒ Uśmiechnąłem się pod nosem.
‒ Wchodzimy.
2. Jakie klony? Jaki tytuł? A tytuł... tak... tak...
Stałem zszokowany, widząc jak Base Windu odpiera atak błyskawic z rąk postaci w czarnym kapturze.
‒ Anadeath, pomóż! ‒ wrzeszczał mistrz Jedi.
‒ Anadeath, marchewki! ‒ wykrzyczał osobnik, którego zakon nazywał Darth Beryliousem.
‒ Nie słuchaj go! On chce zwabić cię na swoją stronę. Marchewki dbają o równowagę mocy! Chcą, by każdy Jedi żył zgodnie z rycerskim kodeksem.
Argumenty mistrza Windu jednak mnie nie przekonywały.
‒ Zdrowa żywność, ascetyzm, abstynencja, brak piątuniów ‒ mówił coraz słabszym głosem kanclerz.
‒ Nieee! ‒ wydarłem się, sięgając po niebieski miecz świetlny, aby sekundę później pozbawić dłoni Base Windu. Kanclerz natomiast poraził piorunem mocy mistrza Jedi, przez co ten wyleciał przez okno.
‒ Boże, Base Windu! ‒ wydarłem się, jakby otrząśnięty z transu.
Beryline wskazał palcem na gromadzącą się armię klonów za oknem. Wszyscy byli pomarańczowi.
‒ Sukces wymaga poświęceń, młody Ani. Chcesz, by marchewki pozbawiły cię wolności? Chcesz do końca życia słyszeć, że kobiety są be, albo widzieć jak twój mistrz Outti-Wan Seworii się nad tobą wywyższa?
‒ Nie! ‒ odparłem bez namysłu.
‒ Chcesz być grzeczny, Ani?
‒ Nigdy!
‒ Zatem zobacz.
Przed oczami ukazał mi się hologram, ukazujący liczne planety.
‒ Teraz możesz sam zmienić regulamin, Ani. Zbuntowani Jedi, mający dość restrykcyjnych nakazów zakonu, wyjdą na ulice i będą walczyć w naszym imieniu.
‒ Jaram się!
‒ Wypluj te słowa, Anadeath! Za chwilę masz wycieczkę na Mustafar!
‒ Ok, więc… A tytuł?
‒ Co tytuł?
‒ Regulaminu.
‒ A tytuł? A, tak, tak, ma znaczenie! (Tak, ma – szacunek ulicy zgarniasz, po prostu mega nawijka).
‒ Rozkaz 66?
Kanclerz uśmiechnął się szeroko.
3. Rozkaz 66
Wyrżnąłem pół Świątyni Jedi. Wybiłbym wszystkich, gdyby nie nadciągająca armia marchewek. Musiałem się ulotnić, szybowałem więc statkiem kosmicznym słuchając muzyki, jednak pewien robot poraził mnie prądem.
‒ ArnuD-2, nie bądź taki. Rap to najlepsze co może być!
Momentalnie jednak posmutniałem, przypominając sobie Base Windu. Powstrzymywałem łzy, myśląc o jeszcze jednym zwolenniku Rapu, do którego właśnie leciałem na Mustafar. Gnałem na tę planetę, by zgładzić mojego doświadczonego mistrza. Outti-Wan Seworii, jak inni przesiąkł naukami mistrzyni Koimeyody, zatem… musiał zginąć. No i lubił te szalone marchewki.
4. High Ground
Kanclerz wyjawił mi przepis na sukces. Armia pomarańczowych żołnierzy, mnożyła się w nieskończoność. Cholerna rewolucja! Był tylko jeden sposób, aby przestali się rozmnażać. Zniszczyć tego, który armię tak zwanych marchewek klonuje.
Potężne klony próbowały unicestwić tych, co sprzeciwiają się drakońskim rządom Mistrzyni. Czułem, że Outti wiedział, kim jest ten Cwany Majster.
‒ Jesteś zemną, albo przeciwko mnie! ‒ wykrzyczałem, gdy spotkałem byłego mistrza.
‒ To koniec, Ani. Armia niszczy buntowników. Wszyscy polegną. Ty, Anetoshoka Fajno, Jango Reg, czy Generał Drakainous.
Po tych groźbach wywiązała się między nami zacięta walka. Kilka minut później, mistrz Outti wskoczył na wysoką skałę, krzycząc:
‒ Mam High Ground!
Zaśmiałem się w duchu, myśląc o pewnej istocie, która również w walce przejęła wysoką pozycję, a skończyła przepołowiona na cacy.
Epizod pierwszy, myśl o Mrocznym Widmie.
‒ Odpuść, Anadeath! Byłeś mi jak brat! Miałeś przywrócić równowagę mocy!
Momentalnie spoważniałem, zadając jedno, ale to bardzo ważne pytanie:
‒ Kim jest twórca pomarańczowej armii?
Outti pokręcił z politowaniem głową, odpowiadając:
‒ Dwóch ich zawsze jest, nie mniej, nie więcej, to oni odniosą dziś zwycięstwo.
‒ Liar!!!
Skoczyłem najwyżej jak tylko mogłem. On naprawdę kłamał, gdyż... było ich więcej.
5. Narodziny Vadera
Mimo że zostałem zakuty w czarną zbroję, z eleganckim hełmem, dzięki którym oddychałem w taki sposób, że pół galaktyki mnie słyszało, wiem że się opłacało. Od walki z moim byłym mistrzem minęło ponad dwadzieścia lat. Jednak przegrany pojedynek, okazał się być dopiero początkiem. Dzięki sztucznym kończynom (bo te naturalne straciłem na Mustafar), zyskałem jakieś dobre dwadzieścia centymetrów. Może brzmi to dwuznacznie, lecz kiedy imperialna załoga dowiedziała się o poczęciu moich dzieci, zapytali o sposób w jaki tego dokonałem. Odpowiedziałem, że narodzili się z Mocy – wszyscy uwierzyli.
Jednak gdy patrzę na Luka, co ojca nie słucha, to miecz się otwiera, że jasną stronę wybiera, w dodatku twa córa tak jakby tyci głucha, wciąż się dalej upiera, że Han Solo to złoto, w skórze męski ideał...
W takiej chwili jak ta, myślę o rozlewie krwi, kiedyś zniszczę te plemię, rapującej marchwi!
***
Koniec: Ci, którzy przeczytali ten tekst i odnaleźli swój tytuł... z pewnością domyśleli się, że są wygranymi!
A teraz pod namową wujka Vadera, przytoczę dwa teksty, które dodatkowo jury na podium wybiera. W nagrodzie nie będzie lightsabera, lecz mimo tego nic złego, czytaj od jurków nudne książki, kolego!
*Miejsce I – CM – największa ilość zdobytych gwiazdek.
*Miejsce I (również) – Gekikara – najwyższa średnia.
Pod względem średniej ilości głosów – KLUCZ OD PIWNICY (BLISKA ŚMIERĆ): / Srednia:5,1 – wiesz ile multi kont musiałem stworzyć, za ten teks tekst w nawiasie byś po złoto sięgnął?
BRAWO!BRAWO! OWACJE NA STOJĄCO!
*Miejsce Zagięcia czasoprzestrzeni, Złoty Łańcuch – Koimeyoda istny mind trick na moim mózgu, złoty łańcuch(ty książek nie dostajesz, ty coś innego, spokojnie kolego).
*Miejsce II – Corinn(to już ostatnia pozycja, bo worek Mikołaja się wyczerpał) – Najlepszy Występ: Pkt: 53/ Srednia: 4,81
Wyskakujcie z masek! :D
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Bardzo fajna forma ogłoszenia. Aż żałuję, że słabo znam SW i mnóstwo mi umknęło. Szkoda takiego tekstu na zniknięcie w otchłaniach HP.
Gratuluję zwycięzcom. :-)
Babska logika rządzi!
Gratuluję zwycięzcom w każdej z kategorii!
Przy tym czuję się jak Bush przy wyborach prezydenckich, ponieważ musiałem żądać przeliczenia głosów. :P
Spokojnie. Tak naprawdę mnie tu nie ma.
Dzięki, Finklo, pół nocy ponad na kawie :) Cię też chciałem zapodać, ale te nazwy w gwiezdnych wojnach – ciężkie, nie miałem pomysłu.
GEEEEEEEKIIIIIIKAAAAARRRRAAAA, okazuje się być medalistą tego konkursu, uszanowanko przyjmij mój uścisk dłoni :D Złoto!
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
I ja wyskakuję z szat anonima... :)
Gratuluję zwycięzcom! :D
***
– Srebro?! – krzyknęli równocześnie cioteczka Minny i wujek Terry. Szczęśliwa Minny chwyciła w swe potężne ramiona zaskoczoną Sue i podniosła tak wysoko, aż wystraszyłem się, że poddusi moją ulubioną krewniaczkę, a wujek tylko załamał ręce rozczarowany.
– Nie!
– Tak!
– Ale nie...
– Skoro na drugim miejscu jesteśmy wymienieni... to srebro!
– Tak? Ale te punkty, coś tu nie gra...
– Czemu nie złoto?! – Terry niewątpliwie szarpałby włosy, gdyby jeszcze mu jakieś zostały. Śmiesznie wygląda jak bije się w łysinę. – Kto z nami wygrał?!
Nie zdążyłem odpowiedzieć, wyjaśnić, że sam już nie wiem, bo pogubiłem się w wynikach, gdy usłyszałem wycie zniecierpliwionego dziadka Ricka.
– Synek, co tam podium, łaaaaańcuuuuch! Kto ma łaaaaaańcuch!?
Ha, tego przynajmniej jestem pewien. Uśmiecham się, znowu otwieram usta, żeby się odezwać, ale znowu nic z tego.
– Brawo! Gratuluję, chłopaku! – Widzę, jak babcia Louise wyciera łzy wzruszenia z pulchnych policzków, a stojący obok niej Andre w milczeniu kiwa głową. Z uznaniem. Chyba nigdy nie widziałem, żeby był ze mnie taki dumny.
Prostuję się zadowolony z siebie, uśmiecham szeroko, nabieram powietrza, odchrząkam i już prawie…
– Synek, ja te wyniki czytam piąty raz – zamiast mnie, odzywa się Ben – i nic nie rozumiem…
Wypuszczam ciężko powietrze, opadają mi ramiona. Dobra, niech będzie po ichniemu. Jak zawsze zresztą.
– ŁAŃCUCH! – Rick potrząsnąłby mną, gdyby mógł.
– Nasz, dziadku! – Wreszcie udaje mi się dojść do głosu. – MAMY GO!
– NAPRAWDĘ?! – krzyknęli chóralnie, chyba wszyscy, z wyjątkiem Sue, która w moment się rozpłakała. Minny bez słowa podała jej rękaw, kto by w takiej chwili szukał chusteczki.
– Ha! Gratuluję!!! – zawył Terry.
– Brawo! – Klasnął w dłonie Ben.
– Bożeee! – zawodzi słodka Sue, wtulona w pierś Minny.
– Rick? – Jedyna trzeźwa osoba, babcia Louise, zauważyła, że dziadek zaraz odleci ze szczęścia – niech ktoś go trzyma…
– Syyynek…! – Parsknąłem śmiechem widząc, jak Rick skacze dookoła, wymachuje rękoma, energia go rozsadza. – Ja już mam beat do tego! Będzie hit, zobaczysz! Ubieraj tego łańcucha i leeeeecimy!
Czuję jak zbierają mi się łzy. Jak ja ich kocham.
– To wasza zasługa – odzywam się, głos mi się łamie. – Dziękuję.
– E, tam nasza… – Louise macha ręką, drugą wyciera nos.
– No nasza, nasza, przecież bez nas plótł takie głupoty… – Andre spojrzał z ukosa na babcię, karcąc jej fałszywą skromność.
Ma rację. Bez nich nic by się nie udało.
– A kto wygrał? – Terry nie odpuszcza.
– Marchew.
Cisza.
Wszyscy patrzą na mnie jakby zobaczyli ducha, nawet zasmarkana Sue wychyliła się zaskoczona z ramion Minny.
– Co?
– Kto?
– Drake?
– Nie. – Kręcę tylko głową i śmieje się jak głupi. – Rapująca Marchew.
Tego już za nic im nie wytłumaczę.
***
DZIĘKUJĘ ZA ŁAŃCUCH! I gratuluję wszystkim zwycięzcom i wyróżnionym, i jurorom, i w ogóle wszystkim! :D
Oh boy, jak ja się ubawiłam :D
Gratulacje kochani! Super konkurs, bawiłam się świetnie! ❤
Gratulejszons! To był naprawdę kozacki pomysł na konkurs, obśmiałem się pisząc i czytając.
Moje było o Czarnym Kamieniu :)
Dla mnie był to dziwny konkurs, ponieważ – przyznaję bez bicia – jako rapowy ignorant nie przeczytałem żadnego tekstu. Ale udział wziąłem :) Gratulacje dla zwycięzców i podziękowania dla organizatorów!
Gratki dla raperów. :-)
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Koimeyoda:
– Synek, co tam podium, łaaaaańcuuuuch! Kto ma łaaaaaańcuch!?
→ Nikt właśnie, tylko ty.
– Synek, ja te wyniki czytam piąty raz – zamiast mnie, odzywa się Ben – i nic nie rozumiem…
→ Bo to nienormalne wyniki! A nie jakieś nudne gratulacje.
– Co?
– Kto?
– Drake?
– Nie. – Kręcę tylko głową i śmieje się jak głupi. – Rapująca Marchew.
→ :D
Dopiero teraz przeczytałem, no klimat wrócił ;p
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Aaaa!! Zapomniałam! Gratulacje dla wszystkich, a przede wszystkim dla Anadeath Nearwalkera, który zaserwował tak piękne ogłoszenie wyników. Pokłony! Sam konkurs też był bardzo przyjemny i świetnie się bawiłam czytając ^^ (choć samo pisanie było ciężkie). Gratulacje raz jeszcze!
Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!
Gratuluję zwycięzcom i składam ukłony oraz podziękowania dla wszystkich, którzy wzięli udział w tym konkursie. Dziękuję także osobom, które czytały te opowiadania, komentowały i wystawiały oceny – Wasze zaangażowanie jest równie ważne.
I przyznam, że nie podejrzewałem kto jest autorem tekstu, pod którym prawie się pokłóciłem o jedną taką kwestię ;)
Dzięki serdeczne i pozdrawiam :)
Q
Ps. ND – kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o forme podania wyników. I mówię to ja, koleś który nie cierpi Gwiezdnych Wojen :D
Known some call is air am
Gratulacje!
Kroki, najpierw gdzieś daleko, potem coraz bliżej. Zgrzyt, jakiś stukot, łup i siup.
Idzie.
Mistrzyni Koimeyoda zastrzygła spiczastymi uszami.
Rzadko ktoś przychodził do Domu Emerytowanych Jedi, a nawet gdy się zdarzało, to raczej nie robił tego tak głośno, nie kryjąc w ogóle swojej obecności, ani zamiarów.
To mogła być tylko jedna osoba.
Na pomarszczonej, zielonej twarzy pojawił się łagodny uśmiech.
Drzwi otworzyły się z hukiem.
Mistrzyni nie odwróciła się od okna, wciąż podziwiała puchate chmury rozpływające się w różu mglistego popołudnia.
– Anadeath Nearwalker – powiedziała spokojnym głosem. – Robota dobra.
Odpowiedziało jej tylko nabranie powietrza, a po nim wydech tak głośny, że słyszało go pewnie pół galaktyki.
Obróciła się i ujrzała przed sobą dawnego przyjaciela, teraz wcielonego w Vadera, który jednak w jej oczach wciąż był małym Anim z pustynnej Tatooine. Zatrzymał się kilka kroków przed Mistrzynią. Był kilkukrotnie większy od niej, wydawał się potężny i pewny siebie w tym swoim wypolerowanym, fikuśnym stroju. Mimo to, wyraźnie wyczuwała wątpliwości szarpiące jego duszę.
– Dobra – metaliczny wdech – robota? – metaliczny wydech.
Gdyby maska umożliwiała dostrzeżenie mimiki, można by powiedzieć, że brwi Vadera uniosły się w zdziwieniu (przy założeniu, że nie stracił ich razem z kończynami na Mustafar).
Mistrzyni Koimeyoda pokiwała głową.
– Przecież pokonałem własnych mistrzów! Przeze mnie przepadł Base Windu – minęło tyle lat, a na to wspomnienie głos Vadera nadal się łamał – oraz Outti-Wan Seworii!
– Mówię nie o tym – odpowiedziała Mistrzyni. – Ich szkoda. Chociaż z Outti-Wanem... miałam pewnie nieporozumienia.
Vader się zaciekawił, Mistrzyni tylko machnęła drobną, trójpalczastą dłonią, po czym wyciągnęła ją w stronę drewnianej laski, nieodzownej towarzyszki bardzo długiego życia. Vader/Ani drgnął odruchowo, żeby pomóc emerytce, ale laska sama podskoczyła w powietrze i poszybowała w stronę Koimeyody. Staruszka złapała ją i uśmiechnęła się do swoich wspomnień; jednak tliła się w niej jeszcze resztka dawnej mocy. Podniosła się z krzesła i podpierając laską, podeszła do Aniego.
– Twoi Mistrzowie mmmm widząc, że jesteś tu dumni z pewnością byliby. – Stuknęła drewnianym kijkiem w zbroję Vadera. – Dumni, że jednak nie przepadłeś i mhmmmm nowych rekrutujesz Jedi! Robota dobra to jest, Ani, powiadam ci. Ten konkurs. To dzieło wspólne wasze jest.
– To nie nowi Jedi, to buntownicy!
– Ale moc w nich silna jest.
– Bardzo.
– Może to jest to, czego teraz Galaktyce potrzeba mmmmhmm nie myślisz, Ani?
– Nie nazywaj mnie tak! Jestem Vader...
– Ani.
– Vader!
– Ani.
– Vader!
– A oni?
– Ani, chciałaś powiedzieć.
Staruszka uśmiechnęła się.
– Jak się oni nazywają, ci buntownicy?
– A, o nich pytasz. – Ani wystawił dłoń w czarnej rękawiczce i zaczął wyliczać na palcach. – Pierwszy to Cwany Majster, władca potęgi Karotenu. Drugi to przewrotny Gekibaba, który przegada każdego swoimi niekończącymi się rymami, a trzeci to Corrin, nikt nie robi takich występów, jak on.
– Z tych Corinnów? – Koimeyoda przymknęła powieki, wyglądała jakby starała sobie coś przypomnieć.
Vader zamarł wiedząc, co sugeruje Mistrzyni.
– Chyba nie. – Pokręcił głową. – Nie strasz. Na razie mamy jedną Galaktykę do ogarnięcia, wystarczy.
Koimeyoda pokuśtykała w głąb pokoju. Podniosła głowę i spojrzała na sklepienie, na którym w starożytnym stylu wymalowano uproszczoną mapę Galaktyki.
– Dobrze mhmmm dobrze... Jest jeszcze ten Copernicus Finclus.
– Tak, on gwiazdy tylko ogląda, ale wyczuwam i w nim dużą moc. Widzę też potencjał w Łosiotrze-1, który na razie bada kosmiczne kamolce, ale może i jego uda się zrekrutować...
Ani podszedł do starej Mistrzyni, podążył za jej wzrokiem i myślą.
Zadumał się.
– Mhmm nowi, młodzi... – odezwała się Mistrzyni. – Są jak gwiazdy Ani. Jest ich więcej, o wiele więcej. Niektórzy się wciąż ukrywają, ze strachu.
– Anonimusy.
– Tak, objawią się i oni... poczekaj, cierpliwości, mój padawanie.
– Nie jestem już twoim...
– … dla mnie zawsze będziesz, Ani.
Ledwie poczuł jak drobniutka łapka Mistrzyni dotyka jego zbroi. Mimo to, miał wrażenie, że przeszła go fala mocy. Jasnej mocy.
O! Wreszcie ktoś mój nick też zestarłorsował! Dzięki, Koi-yodo. ;-)
Babska logika rządzi!
Koi...
Koimeyodo, poczułem rozdarcie, kiedy mnie dotknęłaś w zbroję. Ciemna strona walczy z jasną... Moje dzieci niby po jasnej stronie są, a kiedyś się pocałowali. Ale w imperium to robić nie ma komu...
Luke... Cholerny pacyfista.
<Głęboki, Ciężki, Mroczny oddech>
– Outti, chowasz się przede mną na pustyni, zgrywając tatuśka-dziadziuśka mojego syna – mówię do siebie.
<Patrzę w lustro, pijąc kolejnego drinka przez rurkę>
– Kiedyś cię dopadnę i wyrównamy rachunki – przemawiam, spoglądając w pęknięte lustro.
<Głęboki, Ciężki, Mroczny oddech>
– Pieprzony High Ground.
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
“Spróbuj się mocniej odbić, Ani”. – przemówił hologram Koimeyody.
Przykro mi Near, ale Koi to Ty nie przegadasz:-)
Włączam laptopa.
– Olciatka coś pisze – mówię pod nosem, po czym wybucham śmiechem.
Karmię kota na statku galaktycznym, myśląc że może on też potrzebuje radości i powinienem był sprawić mu taką czapeczkę jak Olczitty.
– Dostaniesz, dostaniesz. – Głaskam kota.
Zapomniałem o mrocznym wdechu i wydechu:
<Mroczny, ciężki oddech>
Koimeyody może nie przegadam, ale po co tu tyle gadać? Mój syn by się w tej roli spisał. Ona pokochałaby Luka. Przypomina mi czasami Padme.
<Wyciąga miecz świetlny>
– Mam inne metody, w których jestem lepszy – mówię do siebie, stojąc przy lustrze, a chwilę później rozwalam mieczem laptopa.
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Olczitty:-D ❤
Gratki dla wszystkich! Konkurs przedni, a wyniki pozytywnie zakręcone. Jednym słowem – udana zabawa ;D
O, Kasjo, “Muzy” były Twoje! :) Fajnie. Czytałam, ale nie wszystkie teksty chciałam komentować, żeby się za bardzo nie odsłonić. Ten Babymetal ;D
ND:
Ja widzę, że tu między nami trwa wesoła walka o Olciatkę :D Każdy chcę ją w swoim uniwersum, ha!
Koimeyody może nie przegadam, ale po co tu tyle gadać?
→ ba-dam-tsss! I’m officially dissed xD
Przypomina mi czasami Padme.
→ ja? Może być takie porównanie, Padme miała dobre momenty ^^
Walka o Olczittę ;D
Padme... Znaczy Koi, żaden diss. Każdy kocha jak offtopujesz, ja tym bardziej!
<wyciąga miecz świetlny>
Sparing, mały, zielony krasnoludku?
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Koi-ano moje :D Rap to zupełnie nie mój klimat, więc w sumie wykorzystałam to do stworzenia tej historii. Miało być zabawnie i lekko.
Kasjo: I wyszło, lekko i zabawnie :) Ja z rapem podobnie, nie znam się na klasykach, bałam się, że mnie tu znawcy zjedzą, bo ja jeśli czegoś słucham, to sporadycznie, z sentymentu hipsta-hamerykańskich kawałków typu Missy Elliott albo Jay-Z (albo Macklemore, ale nie wiem czy się liczy :P), dobrze się do tego buja w samochodzie haha Ale na koncercie Wu Tangów serio byłam, nie zmyślam, przynajmniej tu się wybronię!
Koi-ano też brzmi fajnie ;D Zapisuję obok Finklowego Koi-yodo.
ND:
Każdy kocha jak offtopujesz, ja tym bardziej!
→ nie wiesz co to offtop, człowieku :D Przecież ja ciągle w temacie!
Sparing, mały, zielony krasnoludku?
→ dajesz! Mówisz, miecz świetlny? To trzymaj dobrze tę świetlówkę i patrz: Kaaaaa-meeee-haaaaa-meee-haaaa...!
I to, My Dear Near, nazywa się offtop :D
Missy i Jay spoko, Macklemore taka średniawka ;)
Known some call is air am
Tak też myślałam ;D Ale Macklemore nawet śpiewa, że ”Wu-Tang raised him” haha Ja go tam lubię!
Ktoś mi zarzuca, że nie wiem co to offtop? Koimeyoda?
<Mroczna muzyka i mroczny wdech i wydech>
Widzę jak coś małego, zielonego, wyciąga mieczyk -wygląda z nim przekomicznie. Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że Imperator nie wykończył Koimeyody tylko dlatego, że rozbawiała go każdym ruchem swojego ciała.
To tylko sparing, nie zabijaj, jak mawia przykazanie.
- No to dawaj, Mistrzyni. – Odpalam czerwony miecz świetlny, przyjmując pozycję największego Baddasa w galaktyce (czyli po prostu go trzymam).
Widzę jak Koimeyoda skacze po ścianach, w celu aby mnie zdezorientować. Czeka aby zadać cios.
*** 5 minutes later ***
– Zaatakujesz, czy nie? – pytam, lecz Koimeyoda wciąż skacze, raz na sufit, raz na ścianę – to jej styl.
Kręcę więc sobie mieczem, przez co wyglądam jak największy Lord galaktyki.
Leci – Koimeyoda leci, widzę ten mały mieczyk zmierzony ku mojej stronie. Wyciągam sztuczne dłonie, by zatrzymać ją w bezruchu. Moc we mnie jest silna, więc udaje mi się to bez problemu. Widzę zielonego krasnoludka przed moją twarzą, ha tfu! Hełmem. Zatrzymałem potężną w mocy mistrzyni. Lewituje tuż przede mną i nic nie może zrobić.
– I to tyle z tej walki o Olczittę?
Nagle jednak widzę gniew na twarzy pomarszczonej, zielonej, knypkowatej postaci...
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Pogratulował wyróżnionym. I przede wszystkim ogromne podziękowania dla jurorów na organizację konkursu. Kawał dobrej roboty i masa frajdy dla piszących!
Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków
CM! Gratulacje, Chwała Marchwi!
ND:
Knypkowata postać nadal skacze to na sufit, to po ścianach i nawołuje: Ani, przenieśmy nasz pojedynek gdzieś near bo przyjdzie Darth Berylious i nas stąd przegoni!
Ludzie chcą tu o wynikach czytać, a nie tłuc się czyja jest Olczitta! ;D
Olczitta jest bardzo ciekawa kto napisał Melodię czasu, a Anonim nie chce się ujawnić:-(
Gratki dla rapującach :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
CM – A my gratulujemy zajęcia pierwszej pozycji! Czerwony dywan, owacje, błyski fleszy, piski!
Koimeyoda– Tak, przepraszam, poniosło mnie. To emocje zarzutu, że nie znam się na offtopowaniu, kajam się już w tym momencie.
Co by nie było – szampan dla CM’a i innych wyróżnionych!
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Gratulacje dla wszystkich!
Gratulacje, Chwała Marchwi!
A my gratulujemy zajęcia pierwszej pozycji!
Dziękuję. :)
Czerwony dywan, owacje, błyski fleszy, piski!
Pomarańczowy! :)
Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków
I ja gratuluję, pomarańczowy jest kolor zwycięstwa zaiste. Choć kilka tekstów muszę jeszcze doczytać :O
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Przypał był Twój, Mytrix? Ten limit znaków Cię trochę zjadł, bo dałoby się z tego opowiadania wycisnąć więcej :)
Known some call is air am
Ano mój. Wiem, że limit mnie zjadł :D Ale nikt mi nie kazał pchać się w kosmos z takim limitem :D
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Cześć!
Przespałem wyniki konkursu. Gratuluję zwycięzcom, no i chyba już pora się ujawnić. Szkoda, że nie było dodatkowych punktów dla Jeleni
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Gratulacje dla zwycięzców, wszystkich biorących udział i organizatorów :)
Przepraszam, że jeszcze nie zdążyłam przeczytać tekstów (tak, wiem, było dużo czasu), nadrobię to, obiecuję.
Przynoszę radość :)
@ krar
Mnie Twój tekst naprawdę ubawił. Ośmielę się stwierdzić, że to Twój najlepszy tekst jaki czytałem. Nie, żeby kaczątko było złe, wiesz przecież z bety, że mi się podobało, ale dzieje druida są IMHO lepiej napisane :) A Jelenia pozdrów ode mnie, skubany dobry był.
@Anet
Nikt Cię nie pogania. I tak wiemy, że przeczytasz :)
Known some call is air am
Dzięki Outta! Jelenia pozdrowię, i on pewnie za jakiś czas wróci, w ramach odreagowania świątecznej gorączki. Ale tym razem już bez ekskrementów, bo one chyba bardziej zrażają niż radują. I wielkie gratulacje (i podziękowania) za cały konkurs, ciekawy pomysł, i choć narobiliście się pewnie, to ciekawe (jak dla mnie teksty powstały). I coś nie coś się też można było o rapie dowiedzieć.
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski