- Opowiadanie: Kirronik - SOLIDNA WYŻERKA

SOLIDNA WYŻERKA

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

SOLIDNA WYŻERKA

 

Obudził go dźwięk klucza otwierającego zamek. W pomieszczeniu, w którym ten psychol trzymał go od kilku dni było całkiem ciemno i kiedy teraz poświecił mu w twarz latarką kompletnie go oślepił. Wisiał parę centymetrów pod sufitem, przywiązany łańcuchami, które dotkliwie wrzynały się w skórę na wysokości nadgarstków i kostek. Każda próba ruchu przywoływała falę przenikliwego bólu, więc szybko zorientował się, że szarpanie i próba oswobodzenia się przynosi tylko negatywne skutki. Najgorsze było to, że po dwóch dniach ciało całkowicie odrętwiało i wszędzie zaczęły łapać go skurcze. Każdy skurcz powodował otwarcie świeżo zaschniętych ran i wrzynanie się łańcucha głębiej w ciało. Do tego wszystkiego dochodził promieniujący ból w piszczelu, którego nie był w stanie zdiagnozować, ale podejrzewał, że ma złamaną nogę. Mężczyzna przystawił drabinę i po kilku sekundach poczuł jego śmierdzący oddech.

– Wiesz co? – zapytał ochrypłym głosem – głodny jestem. Co dziś polecasz? Mam nadzieję, że jesteś tak smaczny na jakiego wyglądasz.

Facet wyciągnął duży rzeźnicki nóż i z błyskiem w oku zaczął odcinać mu ucho. Przerażenie i ból osiągnęły punkt krytyczny, zaczął się szarpać i krzyczeć, a po kilkunastu sekundach stracił przytomność. Po skończonej przekąsce oprawca spokojnie odstawił drabinę, zgasił latarkę i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając go nieprzytomnego, z silnie krwawiącą raną na głowie. Najgorsze miało dopiero nadejść, ale on jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy.

Wbrew pozorom nie ocucił go ból, tylko pragnienie. Każda próba przełknięcia śliny kończyła się bolesnym pieczeniem w gardle, był kompletnie odwodniony. Ten skurwiel od minimum dwóch dni nie dał mu nawet kropli wody. Raz go nawet nakarmił, a wodę dawał mu w miarę regularnie, ale od jakiegoś czasu kompletnie pozbawił go wszystkiego.

 

Skurcz

 

Fala bólu przeszyła go całego i zakotwiczyła się na plecach w okolicach lewej łopatki. Ciało podskoczyło bezwiednie w spazmach i łańcuchy po raz kolejny powiększyły rany. Miał wrażenie, że metal trzeszczy już o jego kości. Pozwolił sobie na parę krzyków, nie więcej. Każdy krzyk to utrata sił, a tych miał zdecydowanie deficyt. Skurcz odpuścił i ból zelżał. Powoli zaczął wracać do wydarzenia sprzed omdlenia. Kutas odciął mu ucho! Rany boskie, co się tu dzieje? Nagle go olśniło. Przecież krew cały czas spływała mu ciurkiem po policzku z otwartej rany. Nie miał innego wyjścia i zaczął zlizywać krew, żeby choć trochę oszukać pragnienie.

Nie wiedział kiedy znowu stracił przytomność, zresztą coraz częściej odpływał nie kontrolując kompletnie swojego ciała. Powoli zaczynał czekać na moment, kiedy organizm się podda i umrze. Będąc małym chłopcem raz już o tym myślał, choć nijak tamta sytuacja miała się do tej. W wieku ośmiu lat był na wakacjach u babci na wsi. Pewnego dnia chodząc z nudów po lesie, trafił na jakąś polankę z opuszczoną chatą. Kręcił się wokół i nagle wpadł do starej studni, łamiąc sobie nogę w piszczelu, w trzech miejscach. Spędził w tej studni trzy dni, krzycząc i płacząc przez dwa pierwsze, a modląc się o szybką śmierć przez cały trzeci. Ekipa ratunkowa znalazła go na skraju wyczerpania, a lekarze twierdzili, że przy takiej ilości straconej krwi przy złamaniu powiniem być już martwy. To jeszcze nie wszystko. Trzy noce spędzone samemu w lesie odbiły się też na jego psychice. Dopiero po sześciu miesiącach terapii zaczął znowu mówić, a do dziś nie potrafi zasnąć bez radia czy telewizora.

Z dość niemiłych wspomnień wyrwał go znowu dźwięk otwieranego zamka. Sytuacja powtarzała się notorycznie. Ktoś wchodził do środka, świecił na niego latarką, on tracił wzrok na kilka minut.

 

Skurcz

– Ty się za bardzo wydzierasz – powiedział psychol – a zaraz, jak zobaczysz co chcę ci zrobić, będziesz darł się jeszcze bardziej. Zanim wezmę się do roboty chyba zjem na rozgrzewkę twój język, co o tym myślisz?

– Nie, błagam! Czego ty ode mnie chcesz? Wypuść mnie, proszę.

Nie odezwał się już słowem, tylko wziął drabinę i znowu stanął z nim twarzą w twarz, tym razem zamiast noża miał w rękach sekator i kombinerki. Zjadł język na jego oczach szyderczo się śmiejąc i patrząc mu prosto w oczy. To nie były oczy człowieka, widział w nich pustkę i istne szaleństwo. Pomimo bólu i braku języka, resztkami sił splunął mu niezdarnie krwią w twarz. Ten roześmiał się jeszcze głośniej, oblizał się i pogłaskał po brzuchu jak małe dziecko, które zjadło właśnie coś pysznego. Zszedł z drabiny i wyszedł z pomieszczenia. Wrócił po kilku minutach i wszedł z powrotem na drabinę. Wkręcił tuż obok jego głowy żarówkę i nagle można było dokładnie obejrzeć całe pomieszczenie.

– Chcę żebyś wszystko dokładnie widział zanim rozpocznie się finałowa uczta.

Na widok pokoju dostał okropnych skurczy żołądka, naturalnym odruchem byłyby wymioty, ale po tylu dniach bez jedzenia i picia nie miał kompletnie co zwracać. Dziesiątki poćwiartowanych ciał porozrzucanych wszędzie w totalnym nieładzie. Głowy, ręce, nogi, fragmenty tułowia, wnętrzności. Część miała widoczne ślady od ugryzień i były to ludzkie zęby. Nie potrafił tego pojąć, czuł że kompletnie opada z sił, zrozumiał że jest żywcem jedzony przez jakiegoś pojeba i nie ma szans na wyjście z tego cało.

– No dobra kochaniutki. Żeby dokończyć dzieła, będę musiał cię zdjąć i porządnie oprawić.

 

Przeniósł wzrok na pobliski stół, na którym widać było liczne ślady zaschniętej krwi i masę przerażających narzędzi. Pomyleniec przestawił drabinę i zaczął odpinać mu nogi od łańcuchów. Nagle jego ciało bezwładnie runęło w dół i zawisło na samych rękach. Potworny ból bezustannie się nasilał. Zobaczył, że w lewej ręcę skóra nienaturalnie zaczyna się fałdować pod kajdanami i chwilę później całkowicie ześlizgnęła się z kości przez co i jedna ręka została uwolniona. Wisiał tylko na jednej ręce kręcąc się w kółko, a świr stał na drabinie i śmiał do rozpuku.

Nie wytrzymał, poczuł w sobie niesamowity gniew. Resztkami sił kopnął drabinę, która bujnęła się kilka razy i w końcu runęła na bok. Śmiech z twarzy potwora w zwolnionym tempie znikał, zamieniając się w zdziwienie, a chwilę później w przerażenie. Z całym impetem runął na ziemię uderzając czaszką w betonową podłogę. Słychać było głuchy dźwięk pękającej potylicy, a chwilę później pojawiła się ogromna kałuża krwi, która bezustannie rosła.

Spojrzał na uwięzioną dłoń, musiał się jakoś uwolnić. Przeniósł wzrok na tą już bez skóry. Gołe kości i fragmenty mięśni doprowadziły do kolejnego skurczu w żołądku. Nie było innego wyjścia, z drugą ręką musiał zrobić to samo. Szarpał się kilka minut i kiedy myślał, że się nie uda, skóra z drugiej ręki rozdzieliła się z ciałem swego właściciela. Do ziemi miał około metr i kiedy do niej dotarł, kolejna fala ogromnego bólu przeszyła jedną z nóg. Padł na ziemię i przerażony stwierdził, że kończyna całkiem pękła w piszczelu i leżała nienaruralnie wygięta pod kątem prostym. Lekarze mówili mu wiele razy, że prędzej czy później złamanie się odnowi. Spojrzał nerwowo na swojego oprawcę, w takich chwilach często w filmach okazuję się, że morderca jednak żyje i koszmar trwa nadal. Ten jednak leżał nieruchomo i sprawiał wrażenie zawodowego sztywniaka.

Kiedy resztkami sił wyczołgał się z pomieszczenia, okazało się, że był w jakimś starym magazynie. Dotarcie do wyjścia z obdartymi ze skóry rękami i otwartym złamamiem nogi zajęło mu dużo czasu i pozbawiło minimum dwa razy przytomności. Tuż za bramą magazynu stracił przytomność i już się nie obudził. Jego ciało kilkanaście dni później znaleziono przy starym opuszczonym magazynie, za miastem, przy nieczynnej od wielu lat fabryce zabawek. Było zmasakrowane i na wpół zjedzone przez zwierzęta. Zindentyfikowanie ciał z magazynu miało zająć wiele lat. Krwi na podłodze przy drabinie w pomieszczeniu z ofiarami nie udało się dopasować do DNA żadnego z nich.

Koniec

Komentarze

Wrodzona grzeczność nie pozwala mi napisać, co myślę o tym dziele.

Napisz Adam. Ulżyj sobie :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

"Kutas odciął mu ucho!" - to by się świetnie nadawało na jedną z okładek "Faktu". ;)

Zacznę od tego, że tu nie ma fantastyki. Tekst to pozbawiona większego sensu scenka męczenia jakiegoś pechowca przez szurniętego kanibala. Widać, że zamiarem przyświecającym przy tworzeniu tego tekstu było zaszokowanie czytelnika. Zamiar, moim zdaniem, nieudany, a liczne niezgrabne sformułowania nie sprzyjają budowaniu klimatu.

Ostatnie zdanie tekstu jest z kolei bardzo akuratne, przynosi mrożące krew w żyłach ostrzeżenie, że to jeszcze nie koniec - jak to powinno być w każdym tandetnym horrorze.

Pozdrawiam.

Już któryś raz zadaję to pytanie: co to było?

Jak to co? To było Coś!
W mniemaniu Autora.

Wy się nie znacie! Oczywiście, że było to Coś! Coś co pewnie w zamierzeniu miało sprawić, że będę przerażona. Ale nie sprawiło, za to bez problemu wcinałam przy tym śniadanie. Powiem tak: jak chcesz pisać takie teksty, to najpierw dużo ich poczytaj. A zanim wsadzisz nas do piwnicy i będziesz torturował, daj możliwość poznać głównego bohatera. Albo choć tego co go maltretuje. Bo bez jakiejkolwiek więzi z którąś z postaci, jest mi bardzo wszystko jedno co z nimi zrobisz.

Nawet cienia litości :D tekst był napisany na konkurs, na Miniature Grozy. Nie więcej jak 10tys znaków, ciężko w tak małym tekście zmieścić akcję, zapoznać z życiorysami bohaterów i oprawców. Tematyka jest taka jaka miała być... cielesny, denny horror.

Na serio, kazali Wam napisać DENNY horror? Kto organizował ten konkurs? Towarzysto Grafomanów i Analfabetów? 

6Orson6 ...  nie wie po co walisz takie teksty? Masz mnie za grafomana i analfabetę, serio?
Przez denny horror mam na myśli coś w rodzaju filmów z lat 70-80, gdzie nie było głębszej fabuły tylko rzeź i krew. Zaraz się zaczniesz czepiać, że tutaj wcale tego nie było, ale każdy własną wizję.

Napisałeś: 
Nie więcej jak 10tys znaków, ciężko w tak małym tekście zmieścić akcję, zapoznać z życiorysami bohaterów i oprawców. Tematyka jest taka jaka miała być... cielesny, denny horror. 
Czyli wprost wykazujesz zdumienie, że w 10tys znaków można zmieścić akcję (zmieścić akcję?), ukazać bohaterów i antybohaterów. Również stwierdziłeś, że to był konkurs na denny horror. Denny: 
5. pogard. «o czymś bezwartościowym lub bardzo brzydkim»  SJP PWN
To Twoje słowa i stąd moje pytanie.  

Nowa Fantastyka