Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 08/23

Magda Gacyk

DYSTOPIA BEZ PRZYPADKU

 

Na ekranie komputera wiadomości. Wojna w Ukrainie, działania zbrojne na Zachodnim Brzegu, spiskowe teorie kandydata na prezydenta USA Roberta F. Kennedy Juniora, „wampirze” ryby w Wielkich Jeziorach, światowa premiera powieści zakotwiczonej w uniwersum „Cyberpunka 2077” jednocześnie w Nowym Jorku, Londynie i Warszawie…

I potem ten news…

 

Tomasz Socha

CZŁOWIEK 2.0

 

Lubię swoją niepełnosprawność. Jednak czy nie zechciałbym z niej zrezygnować lub ją zmniejszyć, gdybym miał taką możliwość? Przecież czasem tak męczy… Żyjąc w świecie z niektórych dzieł science fiction, mógłbym to zrobić. Czy zamieniłbym swoje nogi na bioniczne?

 

Jacek Inglot

APOKALIPSA INTELEKTU

 

Rodzaj ludzki wszedł w ślepy zaułek (…) biometrycy wykazywali z uporem i nieodpartą logiką, że odsetek ludzi o umysłowości niżej przeciętnej wzrasta, o umysłowości przeciętnej zaś i ponad przeciętną – maleje, przy czym proces ten odbywa się w postępie geometrycznym – pisał Cyril M. Kornbluth w klasycznym opowiadaniu „Czarna walizeczka” (1950), opisując stan ludzkości w XXV wieku. Wiele wskazuje na to, że przepowiednia starego mistrza science fiction właśnie zaczęła się wypełniać. Pojawia się zbyt dużo sygnałów, ostrzegających, że z gatunkiem homo sapiens sapiens nie jest najlepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o to podwójne sapiens.

 

Witold Vargas

FUGAS ŁASUCH

 

Kolejną barwną postacią diabelskiej czeredy jest Fugas ‒ uosobienie ludzkiego obżarstwa. Można powiedzieć, że to ten skurczybyk, który utrudnia nam dotrzymanie reżimu diety. Faktem jest, że każdy, kto chciałby jeść mniej niż rzeczywiście je, ma już za życia przedsmak piekła.

 

Aleksandra Klęczar

BOSKIE CIAŁA

 

Mitycznym herosom też zdarzały się modyfikacje, pozwalające na uzyskanie przewagi w walce lub w życiu, choć, nie oszukujmy się, o wirtualu to oni raczej nie słyszeli. Zazwyczaj mityczni herosi zawdzięczali zmiany nie technologii tylko interwencjom bogów, którzy, no cóż, zwykle starali się w ten sposób załagodzić skutki jakiego głupstwa, podłości lub przestępstwa, którego sami się dopuścili.

 

Ponadto w numerze:

– wywiady z obsadą serialu „Wiedźmin” i twórcami serii komiksowej „Świat Akwilonu”;

– opowiadania m.in. Petera Wattsa i Laviego Tidhara;

– kolejne spotkanie z Lilem i Putem;

– felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

 

Komentarze

obserwuj

Niepiękną jesień mamy tego lata. Idealna aura dla lektury.

Toteż nowy numer NF już za mną.

 

A w nim – po polsku.

„Przyjaciel samotnego diabła” Agnieszki Fulińskiej (Drakainy) – bajkowe fantasy? Jak to u tej Autorki, mocno nasycone historią. Idealnie spasowałoby w Fantazjach Zielonogórskich. Brakuje mi w tym opku jakiejś iskry, jakiegoś konfliktu. Przez co cały tekst wydaje się trochę letni. Ale że Fulińska warsztat ma przedni, to lektura nadzwyczaj przyjemna.

“Przyszłość ma zapach brzoskwiń” Aleksandry Bednarskiej (Oidrin) – pomysł mi się podobał. Został jednak popsuty scenografią (Dalekiego Wschodu mam już po dziurki w nosie) i przekombinowaną konstrukcją. Plany czasowe (jak wyrozumiałem) dosyć swobodnie mieszają się w tekście, co utrudnia umiejscowienie wydarzeń.

Gdyby to tak poukładać chronologicznie i przenieść choćby do Polski… Ech!

Nie jest to tekst zły, absolutnie. Ale nie ułatwia czytelnikowi lektury, co mam za jego główną wadę.

„Ptolemeusz i sroka” Andrzeja Miszczaka – kolejna wariacja na temat Polski Potężnej i Szczęśliwej, tym razem dzięki materiałowi z kosmosu, czyli Szkłu. Fajnie poczytać o znanych postaciach w nowym otoczeniu, ale oprócz paru mrugnięć okiem jakoś mi się ten tekst w całość nie klei.

„Łowcy w matni” Jakuba Juszyńskiego – Polska u zarania dziejów, w której elementy rodem z fantasy działają na równi z historycznymi. Dobre tło, są przebłyski ciekawej historii, ale w sumie akcja trochę jednak cherlawa.

 

No i zagranica.

„Szum deszczu w sosnach” Lavie Tidhara – akcja wątła jak jednoroczny świerczek. Ale za to… Niesamowite tło, wielce ciekawy świat. Aż chciałoby się zakrzyknąć – proszę o więcej tego alternatywnego Izraela. Pomysłów w ten tekst Autor nawciskał tyle, że przeciętny pisarz fantasy naskrobałby z nich ze dwa pięcioksięgi. Tekst numeru!

„Masa krytyczna” Petera Wattsa – Wattsa nigdy nie za dużo, ale tu chyba odezwał się w nim duch wyrobnika. Narzekania na współczesną sztukę połączone z ewolucją maszyn niespecjalnie współgrają w tym tekście.

„Uczeń czarnoksiężnika” Tamsyn Muir – świetny pomysł, niestety ciut przegadany. Tym niemniej – opowiadanie bardzo ciekawe i, hm, ważne. Bo aż strach się bać, jakie refleksje można z niego wysnuć.

 

W publicystyce też bardzo ciekawie.

Klęczar czytać lubię bardzo i to zawsze jest mocny punkt numeru. Vargas tym razem się chyba nieco zapętlił w dygresjach. Za to ciekawa „Apokalipsa intelektu” Inglota – choć być może zamiast w intekalipsę stoczymy się w świat Elojów i Morloków? I co tu porabiać będzie SI?

Artykuły Sochy, w tym „Człowiek 2.0”, powinny być lekturą obowiązkową w szkołach. Uczą spojrzenia innego, nam, zwyklakom, niedostępnego.  

Oraz dwie pozycje reklamowe: wywiad z aktorami „Wiedźmina” (nie oglądałem jeszcze, więc się nie odniosę) oraz artykuł „Dystopia bez przypadku” pani Gacyk. I tu mam pewną zagwozdkę – książki nie czytałem, więc być może wszystkie peany na jej temat są prawdziwe. Ale mimo wszystko budzi to pewne podejrzenia o kryptoreklamę. Sam artykuł może nieco przeszarżowany, ale w sumie ciekawy.

Reasumując – kolejny ciekawy numer J

 

Literówek…

Literówek ani jednej? Spiseq?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

PUBICYSTYKA

 

Recenzje Orbitowskiego będę chwalić do znudzenia, znów nowe światło na filmowy horror :)

 

“O końcu świata zdecydują czytelnicy” – najpierw wstępniak o tym, że jakaś seria komiksowa jest odpowiedzią na Tolkiena i G.R.R. Martina. To brzmi jak slogan z ulotki – bo nie wiem, jak coś mogłoby być odpowiedzią na twórczość sprzed wieku i twórczość obecną jednocześnie. Dziwnie to zabrzmiało. Sam wywiad… Został napisany z perspektywy “to znany komiks, na pewno wszyscy go znają, co prawda dopiero wchodzi do Polski, ale na pewno już wszyscy znają”. No więc ja na przykład nie znam, a z wywiadu niewiele się dowiedziałem. Biorąc pod uwagę, ze recenzje prowadzącego rozmowę zawsze czytam z przyjemnością, tutaj mocno się zdziwiłem.

 

“Boskie ciała” – Ola Klęczar bardzo sprytnie zbliżyła wątek mitologii do tematu cyberpunku :) Pokłon pełny uznania, bo jednak nie jest to rzecz oczywista :)

 

 “Apokalipsa intelektu” – BARDZO dobry artykuł, w sumie choć po NF sięgam dla opowiadań, to tym razem to w publicystyce znalazłem “tekst numeru”. Rzecz ważna i warta przeczytania. Zwłaszcza, ze zmusza do myślenia o tym, że czegokolwiek byśmy nie myśleli o nas samych, to jest tu trochę taka droga bez wyjścia.

 

“Dystopia bez przypadku”… Serio?

No dobra, po kolei.

Na początku myślałem, ze autorka miała pomysł na dwa różne artykuły, jeden z zestawem ciekawostek z technicyzującego się świata (bardzo fajny zreszą), drugi na recenzję książki – tylko ktoś ją z bliżej nieokreślonego powodu nakłonił do zmiksowania tego w jedno i efekt wyszedł fatalnie. Fatalnie, bo i artykuł i recenzja by zyskały na ich rozdzieleniu.

Potem stwierdziłem, że autorka ewidentnie bardzo lubi kabaret “Na przykład Majewski”: https://www.youtube.com/watch?v=fPt1kzewBVw

– bo wiecie, co zacznie jaką myśl, to po 2-3 akapitach wrzuca ni z gruszki, ni z pietruszki “na przykład Kosik”. No dosłownie w głowie od razu miałem głos Dymnego z tego filmiku,.

Ale tez bardzo szybko na pytanie “jak tekst w takiej formie przeszedł do druku” odpowiedziałem sobie “nie wiem, ale się domyślam”. I czuję się trochę urażony jako czytelnik, z powodów podobnych, jakie napomknął w opinii do tego tekstu Staruch.

Chciałbym przy tym zaznaczyć: pomysł z “fleszami z cyberświata” był naprawdę dobry – i szkoda, ze taki artykuł w wersji niezależnej nie powstał. Z kolei jeśli chodzi o recenzję – ja do tej pory bez pytania łykałem książki i opowiadania Kosika (te niemłodzieżowe – jak znakomity Vertical, jak Kameleon, jak Mars, jak “Mgła” z Science Fiction, czy jak Różaniec). Tak jak jego felietony omijam, tak jako pisarza go bardzo cenię. A mimo to ten tekst zniechęcił mnie do jego książki.

Nawiasem mówiąc, autorka nagromadziła trochę “błędzików” typu przypisanie Muskowi słów o tym, ze Neuralink miałby leczyć autyzm. Musk nigdy czegoś takiego nie powiedział, jego wypowiedź dotyczyła tego, ze Neuralink może rozwiązać problemy autyzmu. Różnica niby ulotna, a jednak znacząca. bo o ile nie można “leczyć” neurotypu, to już np. takie kwestie, jak powiedzmy regulowanie przeładowania bodźców, kontrola koncentracji, czy przytłumianie powtarzających się myśli byłoby właśnie ograniczeniem problemów odczuwanych przez osoby w spektrum. A nie był to jedyny tego typu błąd w artykule.

 

“Człowiek 2.0” – bardzo się cieszę, że po ostatnim zamieszaniu redakcja się nie zraziła i nadal podejmuje te tematy. Zwłaszcza z punktu widzenia, który reprezentuje autor. Co prawda z tezą, ze implanty nie stanowią dopingu można naprawdę mocno polemizować i jest ona cokolwiek kontrowersyjna (a piszę to jako ogromny zwolennik promowania wyrównywania szans w sporcie), ale to temat na jeszcze osobną dyskusję, do której niestety trudno znaleźć klimat “na spokojnie do argumentów i za i przeciw”. Natomiast tekst jako całość – tak, zdecydowanie mam nadzieję na to, że co jakiś czas będzie wracać w różnych aspektach. Dzięki redakcji za dotykanie takich spraw.

 

OPOWIADANIA POLSKIE

 

“Przyjaciel samotnego diabła” – bardzo nostalgiczny tytuł :) Co do samego opowiadania… Agnieszka Fulińska ma w zasadzie dwa style pisania. Jeden, w którym skupia się na stylizacji i klimacie epoki, drugi bardziej duszny, sensoryczny, synestezyjny i sprzyjający przekazywaniu grozy (co świetnie ukazała w publikowanej na portalu “Deszczowej oberży”, dostępnej też w “Fantastycznych Piórach 2020”).  Osobiście jestem fanem tego drugiego stylu i mam nadzieję, że następnym razem redakcja sięgnie po ten kierunek.

“Przyszłość ma zapach brzoskwiń” – o, to jest ciekawe. W sumie takie trochę o wizji świata, a bardziej o tym, jak w tym świecie zmieniają się emocje i relacje międzyludzkie. A i o atomizacji rodziny – zastanawiam się, czy trafnie odczytuję intencję w tle, że w sumie przez nikogo niezawinioną, za to bardzo doszczętną, przy jednoczesnym ciągłym, ale efektywnym tłumieniu tęsknoty? Ale to już pytanie do autorki.

Ciekawe było to, w jaki sposób opisując ludzi z innego kręgu kulturowego, Ola wplotła polskie idiomy, bo… o dziwo bardzo dobrze pasują. To naprawdę coś, co trzeba umieć – i zostało wdrożone bardzo dobrze. Podobało się i więcej tej autorki!

“Ptolemeusz i sroka” – ciekawy pomysł świata, niestety bardzo przegadany. Można by to skrócić na dwie strony i byłoby lepiej. Albo rozbudować, ale wypełniając treścią, ruchem, czy czymś, bo obecnie… Obecnie niewiele z tego wynoszę. A szkoda, bo potencjał światotwórczy został tu przygotowany naprawdę dobrze, a i autor pisać potrafi, czytałem go już w lepszych odsłonach.

“Łowcy w matni” – w trakcie lektury przyszło mi do głowy pytanie, czy autor chciał pisać opowiadanie, czy scenariusz do Diablo V. I nie, to nie musi być zarzut, w grach action-RPG te sceny naprawdę mogłyby się sprawdzić. W opowiadaniu jednak niekoniecznie.

No bo popatrzmy: założenie, że jak stary druh wzywa na pomoc włodarza grodu, bo go chmara goblinów atakuje, to ten nie weźmie ze sobą drużyny, tylko razem z innym druhem we dwójkę pojadą. Po drodze przychodzi im walczyć z kilkudziesięcioma przeciwnikami. Beznamiętnie ich sieką ot tak, w tym czasie choć ochrona zbrojnego kupca próbuje coś robić, sam zbrojny kupiec zachowuje bierność, jak na rasowego NPC przystało. Porwany z jakiejś wsi dzieciak okazuje się mieć całkiem sporą wiedzę o tym, co się dzieje na dalekich ziemiach, większą niż bywały w świecie główny bohater i później i inna postać, która już jakiś czas z problemem ma do czynienia. A choć walka była opisana beznamiętnie i poszła zaskakująco gładko, w następnym akapicie pada wzmianka o tym, że to koszmarne wspomnienie (no, jako żywo scenka animowana wstawiona między etapami gry).

Ot, czasem medium nie te.

 

OPOWIADANIA ZAGRANICZNE

 

“Szum deszczu w sosnach” – bardzo fajne światotwórstwo, choć w pewnym momencie bł lekki przesyt. Mimo to mam wrażenie, że po prostu nie jestem targetem, ale obiektywnie rzecz biorąc tekst może całkiem nieźle trafiać do młodszych czytelników, a także tych wśród starszych, którzy szukają po prostu akcji i serii pomysłów. Także “nie moja szuflada, ale spoko tekst”.

“Masa krytyczna” – jak dla mnie trochę za blisko stylu Liu Cixina, wolę jednak typowego Wattsa :) Ale i tu pomiędzy kolejnymi kawałkami głównego wątku fabularnego, wplotły się typowo wattsowe przemyślenia, które zawsze dobrze się czyta. Więcej Wattsa! :)

“Uczennica czarnoksiężnika” – pomysł nienowy, ale autorka zdaje się mieć zaskakujący talent do pokazywania okrucieństwa świata w sposób… trudny? Nie wiem, brakuje mi słowa, ale tekst w pewien dziwny sposób komponuje się z “Żuj”, które naprawdę waliło obuchem po głowie.

 

KOMIKS – krótko i z uśmiechem :)

 

Wstępniak

Tytuł nieodparcie spychał mnie do dwóch sloganów: "jesteś tym, co jesz" i "cukier krzepi". Każde zdaje się warunkowym.

Nie zawsze da się zmienić system od środka, zależy od stopni swobody systemu, niemniej myśl jest krzepiąca i chciałabym, aby było to możliwe. Patrząc na to z obu stron (asymilującego i asymilowanego): systemy żywe przetwarzają wg własnych reguł oraz w początkowej fazie decydują o tym, co zostanie wchłonięte.

Miałam też odległe skojarzenie z Hermannem Brochem i jego "Lunatykami". Trochę jakby nie było innych dostępnych opcji. Chyba, że opcje zaczną ze sobą rozmawiać. :-)

 

Opowiadania polskie

Przyjaciel samotnego diabła: ładna, pozytywna historia, obecnie o taką trudno. Sprawnie opowiedziana i klimatyczna.

Przyszłość ma zapach brzoskwini: rozminęło się z moimi oczekiwaniami nt. symbolicznych brzoskwiń, nieśmiertelności i dobrobytu. Brzoskwinie potrzebują stanowiska słonecznego i osłoniętego, obcina się pędy, nie gałęzie i liście. "Pantao", brzoskwiniowy donut wyprowadzono z roślin swobodnie rosnących, dzikich, jednak tyle lat uszlachetniania pewnie wydelikaca i narzuca formę. Środowisko kształtuje człowieka jak bonsai.

Klimaty tekstu są b.południowe, włoskie, niż orientalne, przyjmijmy więc, że pod każdym niebem jest tak samo, niemniej ogromnie brakowało mi poważniejszego potraktowania bohaterki i orientalnych okoliczności. Historia ma potencjał, lecz zapis jest rwany i odległy pomimo czasu teraźniejszego – nawet nie wiedziałam, czy to rzeczywiście opowieść o tej dziewczynie, jej emocjach/odczuciach. Raczej o zemście, zazdrości, piękności, niż o nieśmiertelności. Sztafaż sf i triady wydał mi się niekonieczny.

Ptolomeusz i sroka: najbardziej podobał mi się fragment ze sroką, dalej nie porwało (słabo z napięciem i dużo nieistotnych szczegółów).

Łowcy w matni: opowiadanie nie pochodzi z tych, które zwykle czytuję. Zdecydowanie nie moje, w dodatku rzecz ograna na tysiące sposobów, a jednak opko zassało. Obudziło ciekawość. Wiarygodnie opisana rzecz, słowa i konstrukcje, konie, wyposażenie wojów, ani razu nie poddałam w wątpliwość historii. Smaczna opowieść, bije z niej duża znajomość historii i zręczność w jej przedstawianiu. Końcówka zdała mi się lekko  pospieszna.

 

Opowiadanie zagraniczne:

Szum deszczu w sosnach: tekst wydał mi się martwy, przebalastowany gagami i przypominający kolejny odcinek serialu, który się ogląda, lecz dostarcza za mało przyjemności, aby ciągnąć sprawę dalej.  Niezbyt mocna historia: świat, okoliczności, bohater plus ciągłe wyjaśnienia, mrowie postaci. W zasadzie o czym było to opko? Nie wiem.

Masa krytyczna: pomysł fajny, całość sprawnie napisana, lecz się rozjeżdża, rozłazi jakby materia była zetlała. Takie niedopilnowanie myśli i utworu. Pytanie, czy warto to robić, czy trzeba?

Uczennica czarnoksiężnika: pomysł diaboliczny, narracja nastolatki bawi, lecz relację uczeń -mistrz odbieram jako miejscami rzecz lekko przefajnowaną. Opracowanie samego tekstu i jego literackość – so, so. Łatwe, miejscami przyjemny hot-dog z ketchupem.

 

Najlepsze opowiadania numeru: Przyjaciel samotnego diabła, Łowcy w matni. Pierwszy raz dwa polskie teksty.

 

Publicystyka

Dystopia bez przypadku: pierwszy raz się poddałam i nie doczytałam do końca. Zmęczyła mnie ta mieszanka faktów ze zmyślankami we wdzianku powtarzalnej konstrukcji. Dziwne, ma zachęcać, a odstręcza. Wykorzystam cytat z art. "Każdy skomplikowany problem ma proste rozwiązanie i jest ono błędne" U. Eco.

Apokalipsa intelektu: cholernie ciekawe i inspirujące. Chciałoby się więcej takich tekstów!

W ślepym zaułku znaleźliśmy się kilka dekad wcześniej. Efekt Flynna zajmuje od dawna część badaczy, bo choć IQ jest miernikiem inteligencji od czapy, lecz jednocześnie jedynym funkcjonującym od lat na dużych próbach, podobnie jak PKB, więc porównywalnym. Globalna sieć już od samego początku miała cechy utopijnej wizji przez zaszyte w nim, niczym nie równoważone, wewnętrzne sprzeczności: szybki zysk kontra łączenie ludzi i domniemanie stworzenia agory z tłumu. Właściwie z góry i od razu chłopcy zrzekli się odpowiedzialności za swój biznes, bo na co komu ona? To trochę tak jak z teaching i learning (też e-learning). Możesz przecież uczyć się sam: z netu, z powtarzanych przez nauczyciela PP i przecież będzie super, co nie?

Z wnioskami 1/2/3 pewnie bym polemizowała, lecz z ogłupianiem – zgodziłabym się bez wahania. Z tym, że i chatbooty zaczynają głupieć (kolejne wersje), czyli progres mamy w obu liniach rozwojowych, w dodatku stymulujących się wzajemnie. Zastanawia mnie, ile czasu minie, gdy chatboty AI zaczną okraszać swoje odpowiedzi zwrotami: tak czuję, dlatego wiem; myślę, bo jestem pewien. A może będą podawały nam przedziały ufności? Nie, za trudne. Może więc lepiej % zaufania na podstawie liczby k danych i dla wyraźniejszego wskazania dobrego wyboru – memiczne emotki z liczbą osób je podzielających. Samo "zaufanie" jako pojęcie jest wciąż dobre, pozostaje słowem względnie niezużytym i chyba nie da rady go zniszczyć, lecz nie wiem. Uuu, za trudne, aby na szybko coś napisać.

Człowiek 2.0: ciekawy esej. Sama idea transhumanizmu wydaje mi się idiotyczna, lecz praca nad zapewnieniem lepszego losu osobom niepełnosprawnym, poprawieniem jakości ich życia jest megawartościowa. Artykuł miejscami ciut meandruje.

Wiedźmin: fajnie jest przeczytać, jak to wygląda z drugiej strony.

 

Felietony: Vargas – o współczesnym, posępnym Fugasie, niewesołe. Jest nieszczęśliwy, bo je i zwraca, słowem katuje się; Klęczar – o wszczepach jako zadośćuczynieniu bogów krzywd, które wyrządzili śmiertelnikom; Kosik o mocarnym pouczaniu w imię "dobra", traktowanym w filozofii jako błąd naturalistyczny, bo "dobry" nóż – wiadomo, ostry, a dobry człowiek, cóż, nie wiadomo. Jednocześnie nie zwalałabym winy na polityków, bo to conajmniej trójkąt: politycy/biznes, media i osoby kształtujące opinię oraz my; Orbitowski: zgaduj-zgadula, jasne, że klasyczne i nieustający żal, że nie nowe, a myśl o debiutach i "otrzaskaniu się" – cholernie trafna, acz zależy od człowieka i sytuacji.

Naprawdę lubię felietony NF!!! Sa jednocześnie i ciekawe, i inspirujące, i obrazem chwili/czasu.

 

Recenzje książek: "Świerszcze w soli" – nie wiem trochę skojarzyło mi się z losem, przypadkiem i serialem "Lost"; "Byłem geekiem w PRL-U" – pigułka wiedzy nt. fandomu; "Dwie i pół duszy" – spróbuję wypożyczyć, zainteresował mnie "przaśny, mięsisty język" i realizm, choć – przyznam się – w to nie wierzę, może jest malarskie – zgoda.

 

Komiksy przeskanowałam, lecz wywiad przeczytałam i mi się spodobał. Trochę nie przekonuje mnie porównanie komiksu z tasiemcowymi odsłonami na kształt Batmana i SW.

 

Lil i Put w wersji mini: dekonstrukcja mitów o elfach. :-)) Kolorystycznie jednostajnie w odcieniach fioletu.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nowa Fantastyka