Profil użytkownika

DJ, producent, historyk-amator, typowy humanista. Pisarsko – w stanie spoczynku. Poza tym, no... Filmy, komiksy, RPGi. I Japonia.

#teamfantasy. Z szeroko pojętego SF tylko cyberpunk i postapo.


komentarze: 983, w dziale opowiadań: 660, opowiadania: 363

Ostatnie sto komentarzy

Kotek. <3

Podobało mi się, nie wiem, gdzie tu problem. :P Ot, taki rozrywkowy tekścik, nawet zabawny, chociaż w trochę slapstickowy sposób (muszę powiedzieć mamie, że kiedy nasz ś.p. Loki naszczał jej na opony, to było błogosławieństwo!). Końcówka mi przypomniała tę scenę z ,,Mumii”, gdzie przeganiają Imhotepa za pomocą syczącego kota.

Set w mitologii akurat nie był taki zły, lepszy byłby IMO Apep.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

A ja myślałem, że już panują. :D

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Czyta się to jak najstraszniejszy horror. A podobno to ja mam w mieszkaniu bajzel. O_O

Poza tym fajne, podoba mi się idea małych bożków. Ale dlaczego tak dziwnie zapisałaś dialogi?

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Za tydzień mam iść do dentysty. Może do tego czasu zapomnę. Chociaż nie wiem. :P

O ile niezbyt lubię prawdziwe potwory w horrorach (ekranizacja ,,Koloru z przestworzy” – kiedy pokazali zmutowanego kota, wyszedłem z pokoju), to tu czytałem z zaciekawieniem, chciałem wiedzieć, jak bardzo źle się skończy. XP Obstawiałem, że zginą wszyscy, a na końcu będzie takie ujęcie jak w nowszym ,,Cmętarzu zwieżąt”, z dzieckiem w oblężonym samochodzie. Chociaż w sumie może i tak było, tylko tego nie wiedzieliśmy. Dlatego mam lekki niedosyt, bo wydaje mi się, że brakło dosłownie kawałeczka na początku i na końcu, takiego intra i outra. Ale poza tym to spoko.

Jedna rzecz mi zgrzytnęła – ile lat mają te dziewczynki (jeśli było w tekście, to mi umknęło, przepraszam)? Bo skoro nadal mają mleczaki, to pewnie są we wczesnej podstawówce. A gadają i zachowują się jak moje nastoletnie kuzynki.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Hm, Dawidzie, już kiedyś pisałem, że podobają mi się twoje pomysły, ale ta czarno-biała moralność, którą czasami wykorzystujesz, jest trochę męcząca. Chodzi mi o to uparcie podkreślane równanie niewierzący = czciciel szatana = zło wcielone. Nie myślałeś może o tym, żeby spróbować napisać bardziej zniuansowaną postać? (Wiem, że jesteś głęboko wierzący, i nie chcę cię urazić, tak tylko pytam). Przy okazji:

nie wierzył w boga

Może ,,Boga” z wielkiej?

Do rzeczy – pal sześć demonizację Vlada, to postać tak już przeżarta przez popkulturę, że wszystko jedno. Pomysł na odrodzonego Drakulę jest fajny (zwłaszcza bez obowiązkowych, zdawałoby się, w jego przypadku wampirów), ale jego nowe wcielenie jest jakieś takie bezpłciowe. Gdybym ja się dowiedział, że jestem reinkarnacją Vlada Palownika, to bym się chyba przekręcił. ;) A on nie wydaje się szczególnie przejęty.

Ogólnie bywało lepiej. 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Nie, chyba chodzi bardziej o to, że dlaczego właściwie ten bohater zbiera kolejne mcguffiny? Skoro mógłby uratować świat inaczej?

Tu bym musiał wymyślić jakiś konkretny przykład dziełka, które robi to źle. Bo we wszystkim, co mi teraz przychodzi do głowy, poszukiwania mają ,,jakieś" uzasadnienie fabularne, które jak najbardziej da się kupić (najczęściej ,,bo zły jest za mocny"). I jakoś nie myślę od razu, że zrobili tak, żeby z cienkiej książeczki zrobić siedmioksiąg encyklopedii (chociaż pewnie tak było). :D

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Ciekawe. Przyjrzyjmy się…

Gdyż rzekł

Tu się zgadzam, chociaż większy problem mają z tym chyba anglojęzyczni.

Zespół „potężnego detektywa”

Och, znam ten ból. XD

Kop w oko

Tego nie potrafię sobie wyobrazić.

Bathos

O ile nie zamierzony. ;)

Goździkowa przypomina

To mnie najbardziej wnerwia w amerykańskich powieściach sensacyjnych, gdzie autor rzuca nazwą jakiejś ichniejszej marki, a ja nie mam pojęcia, o czym do mnie gada. Zresztą u tych bardziej znanych pisarzy podejrzewam lokowanie produktu. 

Objaśnianie zamiast pokazywania

Klasyka.

Kałamarnica w ustach

To chyba subiektywne odczucie. Ja na przykład nie cierpię satyrycznych kreskówek typu ,,South Park”, ,,Rick i Morty” etc., bo ich ,,humor” mi się nie podoba, uważam, że jest prymitywny. A patrząc na to, jak są popularne, jestem w mniejszości.

Stapledon

Dan Brown się kłania. ,,Langdon” też byłby dobry.

Dziwny, nieznany świat

Ja lubię ,,Strefę mroku” [wzrusza ramionami]. Ale tak, względem czytelnika, to jest nieuczciwe.

Przeorysza dzwoni do domu

Był taki odcinek ,,Przyjaciół”, z ,,romantyczną” sztuką, która na końcu okazała się być o kosmitach. ,,Nigdy już się nie zobaczymy, dlatego… wsiądę na statek kosmiczny i polecę na Blargon-7 szukać alternatywnych paliw!”. A na najniższej półce jest czasem odwrotna sytuacja: autor zapomina, że miał pisać fantastykę. (:

Układanka

Nie wiem, czy to takie złe. Jaka jest alternatywa, skończyć po dwóch rozdziałach? :P

Odkrywanie ognia

Chyba spora część science fiction tak działa. Niektórzy może to lubią…

Meble z drugiej ręki

Kosmiczny western

Zaraz, tu w ogóle się nie zgadzam, że to jest coś złego. Nie można cały czas wymyślać koła na nowo. A skoro ludzie czytają – od wielu lat - to znaczy, że schemat się sprawdza.

Utajnianie

To też z Dana Browna. I jego naśladowców tym bardziej.

Ważne Wielkie Litery

Wal głową w klawiaturę

No dobra, to faktycznie jest głupie.

MacArthur

Nie rozumieć. 0_o

Reset, albo odtworzenie z kopii

Dlatego czytam tylko stare komiksy. Niektóre wydawnictwa potrafią zrobić dwa twarde resety w ciągu jednej dekady (na ciebie patrzę, DC!).

 

Wow, nawet nie wiedziałem, że można się naciąć na tyle sposobów! Chociaż przynajmniej część z tych uwag – głównie te o schematyczności – jest trochę na wyrost. Gdyby się zastosować do całego poradnika, wyszłaby książka idealna… albo dziwadełko, którego nikt by nie czytał, bo byłoby zbyt ambitne dla większości śmiertelników. XP

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Cześć, Jaskier. :) Po polsku jest właściwie ,,Zgroza w Red Hook”, ale tak, to to. Twoja kolej.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Przeczytałem. Całe.

Później nie jest tak źle, jak się obawiałem, ale myślę, że takie rozpoczęcie tekstu było strzałem w stopę. To tak jakby wytwórnia filmowa nakręciła horror i wrzuciła do trailera same najbrutalniejsze, najbardziej szokujące sceny. I tak zraziła do filmu tych bardziej ,,konserwatywnych” widzów, a ci szukający mocnych wrażeń w kinie się rozczarowali, bo najgorsze już widzieli.

Nie wiem, co napisać. Cokolwiek powiem, zabrzmi źle, bo albo wyjdę na mięczaka, który szuka rzeczy lekkich, łatwych i przyjemnych, albo potwierdzę (subtelny) zarzut mojej licealnej polonistki, jakobym miał totalną znieczulicę. Może po prostu odniosę się do konkretnych przykładów:

Tak jak BasementKeyowi, nie podobała mi się scena terapii, bo – nie bierz tego do siebie – pachnie mi argumentem o dzieciach w Afryce. Tak na zasadzie: ,,Czytelniku/Widzu/Słuchaczu! Myślisz, że twoje życie jest do kitu? To popatrz, jakie problemy mają inni ludzie! Ty nie masz zmarłego ojca siedzącego w głowie, więc przestań się wreszcie mazać, do licha!”.

Gdzieś na górze pojawiła się sugestia, że opowiadanie nie ma konkluzji, bo takie jest życie, płynie sobie bez sensu przed siebie i tak dalej. Tylko że literatura to nie jest życie, więc ja, czytelnik, mam prawo oczekiwać, że te 65k znaków dokądś mnie zaprowadzi, może nawet, daj Boże, wzbudzi jakieś emocje. Tu po zakończeniu została… pustka. Ale nie depresyjna, taka pustka typu ,,Aha, OK”.

Pół żartem, pół serio dodam jeszcze, że nie lubię, kiedy ,,dzieło” (film, książka etc.) – nie autor! – jest wobec mnie nieuprzejme. ;\ Jak coś mnie nawet nie lubi, to po co mam poświęcać mu czas?

P.S. Rye kojarzy mi się z ,,Buszującym w zbożu” (,,Catcher in Rye”). Próbowałem znaleźć związek, ale widzę tylko, że i tu, i tu jest marudny protagonista.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Podchodziłem tego do opka trochę jak tygrys pies do jeża, bo literatura poświęcona Syberii kojarzy mi się wyłącznie z bogoojczyźnianym taplaniem się w męczeństwie, ale jestem pozytywnie zaskoczony. Język brzmi tak, jakby pochodził z początku XX w., więc miałem wrażenie czytania szkolnej lektury, tylko że ciekawej. XD Czyli faktycznie wszystko jest lepsze z dodatkiem fantastyki!

Tylko że końcówka mi się nie podoba. Historia jest względnie ,,przyziemna”, żadnych diobłów, czarów, ufoków, więc kiedy Andriusza wsiadł na grzbiet amby, żeby pojechać ,,do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych”, zmarszczyłem brwi. Jeśli nie kryje się za tym jakaś symbolika, której nie rozumiem, to jakoś mi ten fragment nie pasuje do reszty.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Podpowiedź:

Malone aż zadrżał, gdy przeczytał te słowa; przemknęły mu przez myśl chrapliwe basowe tony organów, które, jak mu się zdawało, niekiedy słyszał nocą pod kościołem. Po raz drugi zadrżał, gdy ujrzał rdzę okalającą brzeg metalowej misy stojącej na ołtarzu, i zastygł w nerwowym bezruchu, kiedy jego nozdrza wyczuły osobliwy, upiorny fetor dochodzący gdzieś z pobliża. Wspomnienie organów nie dawało mu spokoju, toteż przed wyjściem ze szczególną pieczołowitością przeszukał piwnicę. Miejsce wydało mu się wyjątkowo nienawistne – lecz czy te bluźniercze malowidła i inskrypcje mogły być czymś więcej niż zwykłymi topornymi bohomazami ignoranta?

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Kurka, no… Nie czuję się przekonany. :(

Na początku w ogóle nie zauważyłem, że tekst jest taki krótki i miałem takie ,,OK, zobaczmy, gdzie nas to zaprowadzi”. I w pierwszej chwili było obiecująco, od razu wiadomo, że będzie ,,mhocznie”, a że jestem psychofanem Warhammera, to na wzmiankę o ,,chaosie”, ,,zasłonie” i ,,Koszmarach” zaświeciły mi się oczka. (:

A potem pojawiło się narastające odczucie, że czegoś tu brakuje. Są Strażnicy, którzy walczą z kultystami i w sumie tyle o nich wiemy. Jest straszny kamienny ołtarz, przy którym kultyści składają ofiary z ludzi, bo w światach fantasy najwyraźniej tym się głównie zajmują kultyści. Stwierdziłem, że może coś się rozwinie, ale…

W jednej chwili zrozumiała gorycz zatruwającą Rodana. Magię ograniczała jedynie wyobraźnia – chora, ludzka wyobraźnia. Kolejny wstrząs rozszedł się falą po zasłonie, dotarł aż do Sheili. Przekroczono granicę, która powinna być nieprzekraczalna, a do świata przelała się dzika magia – magia niepodlegającą żadnym ograniczeniom.

Bóg śmierci zaczął zbierać żniwo.

AAA!!! Już koniec?!

No bo jakby są te elementy budujące klimat, ale nie są wystarczająco pogłębione, żeby faktycznie zainteresowały. Tekst na Magię i Miecz dużo bardziej mi się podobał.

 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

reg, dzięki, bardzo mi miło! :) Chyba zaczynam odzyskiwać wiarę we własne możliwości. XD

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Zajrzałem dlatego, że wciąż anonimowy tekst w biblio wyglądał intrygująco. Przeczytałem początek… Przeczytałem komentarze… Od razu zaznaczę, że postmodernistyczne wykręcanie tekstu na wszystkie strony mnie odrzuca, więc zobaczymy, czy dojadę do końca. I’ll be back.

 

P.S. BK, Fallouta akurat zrobił Amazon. ;) 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Bartkowski.robert & Tarnina,

Dobra, faktycznie jakoś nie zaskoczyłem, że się znają i są na ty. Tak sobie pomyślałem, że na miejscu Jacka (,,Co zrobić, kiedy już zostanę mrocznym lordem”) przyjąłbym jakiś budzący grozę i respekt pseudonim, z przyczyn PR-owych i dlatego, że mogę. ;) Zresztą Voldemort, z tego, co pamiętam, nie cierpiał swojego imienia. Kylo Ren też nie przedstawiał się jako ,,Ben”.

Co do kiczu…

A czy życie to literatura? ;)

Dokładnie. :)

Bartkowski.robert,

Ładny obrazek z Flakami masz na profilowym 

Dziękuję, również tak uważam. 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Tunele bezkresnej nocy zdawały się rozchodzić promieniście we wszystkich kierunkach; można było wręcz wyobrazić sobie, że jest to źródło zarazy mającej skazić i pochłonąć miasta, i pogrążyć narody w fetorze hybrydycznego mroku. Działał tam kosmiczny grzech: rozjątrzony bezbożnymi rytuałami rozpoczął już swój szyderczy marsz śmierci, który miał przeżreć nas wszystkich i obrócić w zwyrodniałą grzybowatą zgniliznę nazbyt ohydną dla grobu. Szatan miał tam swój babiloński dwór, w krwi niepokalanych dzieciątek obmywała swe trędowate członki fosforyzująca Lilith. Inkuby i sukuby wznosiły hołdy dla Hekate, a bezgłowe wyskrobki beczały na cześć Magna Mater. Kozy podskakiwały do rytmu przeklętych fletów, ajgipanowie w nieskończoność ścigali zdeformowanych faunów po skałach rozdętych niczym spasione ropuchy.

To nie jest cały akapit, ale na razie wystarczy.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Podejmę refren i powiem, że nie zrozumiałem, chociaż dosyć szybko zorientowałem się, gdzie jesteśmy. Wyspa, wulkan, bogini z wężami – takie charakterystyczne elementy (pomogła też znajomość dorobku Autora ;)), tylko jakoś nie skojarzyłem z tym Minotaura ani Labiryntu. Komentarze trochę rozjaśniły, chociaż nadal mi umyka, co ma Minotaur do wulkanu.

Na plus apokaliptyczny klimat i syrena mówiąca zagadkami. :)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

SNDWLKRu, on pracuje nad swoim wizerunkiem, więc chce się jej pokazywać. :)

To jeszcze lepiej. (:

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Właściwie w tym przypadku to chyba nie jest angielska transkrypcja, bo to cyrylickie ,,B” odpowiada raczej ,,V” niż ,,W” (literka ,,W” pojawiła się dość późno i polski to chyba jedyny język słowiański, który jej używa). Co nie zmienia faktu, że większość cyrylickich nazw tradycyjnie transkrybuje się zgodnie z polską ortografią. Taki na przykład ,,Władimir Władimirowicz” razi dużo mniej niż ,,Vladimir Vladimirovych”, chociaż najbliższy oryginałowi byłby chyba ,,Vladimir Vladimirovič”, ale tak nikt nie napisze.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Pierwsze wrażenie – OK, czyta się fajnie, chcę wiedzieć, co będzie dalej… Zgrzyty zaczynają się w tym miejscu:

– Jacek… – szepnął Kosmowoj.

Wielki zły imieniem Jacek? Jasne, twój tekst, twoje pomysły, ale typ przedstawiający się jako Jacek nie budzi zbyt dużej grozy, jeśli wiesz, do czego zmierzam.

Końcówka jest cudownie kiczowata, a to z mojej strony komplement. Jak w tanim anime, tylko powinni więcej krzyczeć i nazywać swoje ataki. :D

Główny zarzut – gdzie reszta historii? Tu mamy wprowadzenie, i to dość skompresowane. Jak pierwsza misja w ,,Baldur’s Gate”, tylko przy pominięciu wszystkich zadań pobocznych. :P A widać, że bohaterowie mają swoje historie, doświadczenia etc. i wokół nich jest jakiś świat, więc pozostaje głównie skołowanie i niedosyt.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Dzień przed atakiem nad miasteczkiem zawisły ciemne chmury.

Wyrażenie ,,nad czymś zawisły ciemne chmury” to jak dla mnie idiom i użyte w dosłownym sensie wygląda śmiesznie.

Sflaczała skóra zwisała im z przedramion, przez co w całym stroju wyglądały komicznie i żenująco.

Narratorze, dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś. A tak na serio, czy ta uwaga jest konieczna?

Z początku z ciekawością patrzyły jak robale wykluwają się ze swoich gniazd i wychodzą na zewnątrz.

Nie wiem, czy normalny człowiek by tak zrobił. :\ Chociaż z tymi telefonami to bystra obserwacja.

Poza tym – pożarcie otyłych starszych pań chyba miało być elementem komicznym (czy nie?), ale w takim wypadku żart jest mało śmieszny. Albo mnie nie bawi ten typ humoru, albo zabiła go sztywność narracji.

Może czepiam się słówek, ale jak słyszę ,,robal” to widzę śliskie paskudztwo bez nóżek, a nie stonogę. Wyobraziłem sobie coś na kształt małych czerwi pustyni. Zwłaszcza, że najwyraźniej mają zęby.

Nadmiar alkoholu i wypalanie dwóch paczek dziennie papierosów wpłynęło znacznie na jego kondycję.

Dydaktycznie nieco.

Młody chłopak około 20 lat, który w przyszłości chciał zostać policjantem…

Chwila. Ja już wiem, że oni i tak wszyscy zginą, że w tej historii są tylko żerem dla robactwa, więc dlaczego ma mnie obchodzić, czy jeden dzieciak chce być policjantem, czy drugi lubi słodycze, jakie problemy ze zdrowiem mają motocykliści… Gdyby to byli bohaterowie, to co innego. Ale nie są.

niebieskiego domu z tabliczką “Rodzina Maderów”

Robią takie tabliczki?

 

Końcówka w stylu creepypasty robiłaby większe wrażenie, gdyby tekst nie był napisany tak nieporadnie. Cały czas mówisz zamiast pokazywać, styl bywa niepotrzebnie przesadzony, obsada to wyłącznie statyści, których los mam w głębokim poważaniu, o literówkach i błędach (których wynajdywanie odpuściłem) nie wspominając. To jest w zasadzie szkic, notatki.

Po generalnym remoncie mógłby z tego wyjść całkiem przyjemny horror klasy B z gatunku ,,atak zabójczego czegoś tam”. Ale na ten moment jest kiepsko. :(

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Trochę się boję, jak nasz nieboszczyk zamierza się porozumieć z żoną… Oby poprzestał na stukaniu meblami i zaświecaniu światła w nieoczekiwanych porach. o_o

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Nie czytałem, ale kojarzę te stworki. ,,Pierścień”, Larry Niven?

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Yyych… No dobra, nie zauważyłem napisu ,,oniryzm”.

Jest to na pewno bardzo ładne, ale nie wiem, o co chodzi. Trochę jak słuchanie ambientu – tak sobie przepływa gdzieś nad głową i w sumie nie zatrzymuje się na dłużej. Działa na wyobraźnię, ale treści jako takiej, oj, malutko.

Poza tym sformułowanie ,,Szelest ugasił jego rozżarzone serce” to jak dla mnie przesada,

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Za wszelką cenę nie dopuścić wroga do wyjścia z tego oto pomieszczenia.

Może ,,za żadną”?

Tajemniczy wojownik szybko znalazł się przy nim i skręcił kark.

Gracz skręcił kark?!

Pewnie jego AI się zbugowała, naprawią to w przyszłej aktualizacji…

It’s not a bug, it’s a feature… Chociaż teraz mi źle z powodu tych wszystkich bandytów, których zarżnąłem w Skyrimie, kiedy już błagali o litość. :(

Hm… Z jednej strony ojciec spędzający czas z synem, a z drugiej rzeź NPCów, prawie jak w tym filmie z Ryanem Reynoldsem (co prawda tu są wstrętne zombie, ale wiadomo, o co chodzi). Wyczuwam czarny humor, ale nie wiem, czy taki był zamysł.

BTW, przypomniało mi się, jak mój tata grał w Obliviona. W jednej krypcie coś się pochrzaniło ze skryptem kultystów i wszyscy polecieli się schować. Nawet nie podejmowali walki. Więc tata po prostu wynajdował ich po kolei i szlachtował… Mówił, że czuł się jak Predator. :P

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Pomyślcie sami, kto normalny zakłada dżinsy w lipcu?

Yyy…

 

Na końcu najpierw parsknąłem, potem zrozumiałem, o co chodzi i już tak zabawnie nie było. Z główną myślą nie do końca się zgadzam (media złe: demonizowanie drukowanych książek → demonizowanie gazet → demonizowanie TV → demonizowanie streamingu), więc skupiłem się bardziej na dziwnych podejrzeniach głównego bohatera. Niedawno odświeżyłem sobie ,,Prosto z piekła” Alana Moore’a, tam pod koniec jest taka niepokojąca scena, gdzie główny złoczyńca na słowa ,,Obawiam się, że ma pan urojenia” odpowiada: ,,Czyżby? Radzę się raczej obawiać, że ich nie mam”…

A ja nie subskrybuję Netfliksa. Ale moja mama już tak, a że ona nie ogląda, to szkoda, żeby się marnował. Więc teraz czekam na drugi sezon ,,Arcane”. :P 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Można pogadać z naszym portalowym DJem SNDWLKRem :) może ma jakieś dobre rady

Melduje się. :)

Przesłuchawszy. Głos masz nawet spoko, aczkolwiek… Nie obraź się, ale brzmisz trochę jak kościelny lektor czytający ten sam ustęp z Pisma na czwartej mszy w ciągu jednej niedzieli. Ambush ma rację, więcej uczucia by się przydało. Może spróbuj przeczytać coś z akcją?

Z technikaliów – popracuj nad oddechem, bo ścinasz przez to końcówki, to na początek. No i ten szum w tle. Nie wiem, w jakich warunkach nagrywasz, więc tu mam za mało danych.

 

Pomysł spoko, chociaż sam niezbyt lubię audiobooki. Można by też założyć podcast.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Jeszcze Korn w Spodku we wakacje. ;)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Dzięki za wyjaśnienie. Trochę trudno mi się odnieść do tekstu, bo mam, że tak się wyrażę, mocno ambiwalentny stosunek do takiej ,,ludowej” religijności… Jako relacja historyczno-folklorystyczna mi się nawet podoba, ładny styl, język i w ogóle (ostatnie zdanie też ładne, można sobie wyobrazić historię zawartą w jakimś zbiorku legend).

Przyczepiłbym się do ruskiej literki ,,B” transkrybowanej jako ,,V” zamiast ,,W”, ale podobno można, jak się chce. 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Choć to pozornie pierdoła, to czytelnik od razu podchodzi z konkretnymi oczekiwaniami, przez co łatwo o rozczarowanie samym brakiem konkretnego stylu.

Niestety potwierdzam. :\ A ,,podrabianie” Lovecrafta to w ogóle trochę wyższa szkoła jazdy, bo jeden natchniony przymiotnik za dużo i wpadasz w śmieszność.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Hej.

To chyba nie jest w drugiej osobie (,,ty, drogi czytelniku….”), chociaż tagi twierdzą inaczej…

Zanim powiem coś więcej – to jest prawdziwa historia (czy tam oparta na faktach)?

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Głupio to zabrzmi – po awatarze z Punisherem nie spodziewałem się takiego tekstu. XD Sympatyczne, może się podobać, ale dla mnie zbyt cukierkowe.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Chodzi mi o to, że kultury, które nie odkryły pisma, nie muszą być z automatu ,,prymitywne”. W zasadzie, jak się dobrze przyjrzeć, to pismo jako takie było ,,wynajdywane” dość rzadko (Sumerowie, Chińczycy, może Olmekowie sami wpadli na pomysł, żeby coś napisać; reszta uczyła się od nich).

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Niezrozumiałe, niepojęte, niewyobrażalne. Nic jako krese wszystkiego jest najstraszniejszy końcem wszelkiego życia. A, no i fajny szort

Hm… Ważne, że na końcu optymistycznie… XP

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

No i rozumiem, że abstrakcja, wariacja i w ogóle, niemniej jednak opowiadasz bajkę ustami jakiegoś pierwotnego ludu, a opowiadający używa wszelkich powiązań z całej historii ludzkości, aż do współczesności. To był zapewne zamysł umyślny, mnie jednak jakoś to dziwnie raziło.

+1.

Pewnie wierzenia wzięły się z opowieści, ale przed czasem książek, smartfonów i TV opowieści były potrzebne wszystkim, nie tylko dzieciom. Zmiana takiej praopowieści na bajeczkę mocno ją spłyca.

Tym bardziej +1.

Od siebie dodam jeszcze, że za każde słowo ,,kurwa” w roli ,,elementu humorystycznego” (chyba?) należy wyrywać po paznokciu. :( Na szczęście tu są tylko na początku, ale niesmak pozostaje.

Poza tym wydajesz się mieć dość niskie mniemanie (czy ja już przypadkiem dzisiaj nie użyłem tego wyrażenia?) o starożytnych…

Jesteśmy jeszcze dość prymitywnym ludem, który nie wynalazł nawet pisma.

Inkowie też nie. I większość społeczności plemiennych.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Wkraczamy na wyższy poziom rozważań. :) Trochę jak w ,,Niekończącej się opowieści”, jak opisać Nicość…

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Dobra, niedawno wróciłem do regularnego kupowania NF-a, więc też coś napiszę.

Na początek – cieszę się, że jednak wracają normalne ,,popularyzatorskie” artykuły o fantastyce i popkulturze. Przez pewien czas większość publicystyki wyglądała jak wycinki z prac dyplomowych o teorii literatury. :P

A jeśli chodzi o zawartość:

HOMO SAPIENS MAGICAE – tu się nie ma co rozwodzić, poza tym, że w kwestii ogólnego odbioru zgadzam się ze Staruchem. Zalatuje New Age…

SPLAT!FILMFEST 2023 – moje mniemanie o kinie niezależnym nie jest zbyt wysokie, a jeśli film jest opisywany jako ,,awangardowa transgresyjna refleksja nad kulturą konsumpcyjną” (czy jakoś tak), to dla mnie to jest najlepsza antyreklama. (Chociaż byłem na ,,Slotherhousie” i uważam, że był świetny. XD)

SIEDEM GRZECHÓW FANTASTYCZNYCH RELIGII (i jak im zapobiegać) – tu niestety ilość nie przeszła w jakość, bo mamy dużo tematów poruszonych dość pobieżnie. Poza tym, z całym szacunkiem, nie potrafię się zgodzić z tym, że każdy utarty schemat to klisza (a tak wynika z doboru kwestii poddanych rozważaniom). Cytując Sheldona Coopera – ,,Z jakiegoś powodu są utarte”.

POPKULTUROWE VOODOO – to samo. Poza tym rozbawiła mnie forma tekstu, bo są circa dwie strony tła historyczno-społecznego, jakaś jedna trzecia o tym, co ,,źle” i pół o tym, co ,,dobrze”. W artykule pod tytułem ,,Popkulturowe voodoo”. Ja rozumiem, że trzeba wprowadzić w temat, no ale wyobraźcie sobie wstęp dwa razy dłuższy od samej książki! Poza tym dobór przykładów IMO niezbyt głęboki, bo większość z tych utworów jest dość znana (BTW, jakby się uprzeć, to ,,Noc żywych trupów” niekoniecznie jest filmem o ,,zombie” ;)).

 

 Felietonów i wywiadów nie czytam, z opowiadań tym razem nic mnie nie zainteresowało na tyle, żeby zerknąć (Gołkowski wręcz odstraszył). Chociaż z tym Blackwoodem może się zapoznam. Trend zamieszczania starych tekstów w ogóle mi się podoba. Jeszcze  przywróćcie scenariusze do RPG (Młotek!) i będzie dobrze.

 

Komiks wyjątkowo nawet zabawny. :)

 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Chyba wiem, ale może teraz ktoś inny? ;)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Koncert Depeszów, nawet nie wiedziałem. Mamę trzeba wyekspediować. :D

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

reg, właśnie miałem to zapodać, ale widzę, że mnie ubiegłaś. :D

A co do tekstu:

Ten Lovecraft to trochę naciągany. :\ Ja tu widzę więcej Kinga (senne amerykańskie miasteczko, rozbudowane tło, włącznie z przeszłością bohatera, trochę większy nacisk na fabułę niż u HPL-a – początek nawet przypomina ,,Stukostrachy”). Niestety jest cienko, i to na kilku płaszczyznach. Począwszy od językowej (błędy interpunkcyjne, odmiana imion, dziwaczne konstrukcje i tak dalej), przez strukturalną (gigantyczne akapity, ograniczenie dialogów połączone z suchym relacjonowaniem wydarzeń) po stylistyczną (bez urazy, ale piszesz trochę… sztywno).

Fabuła nie porywa. Koleś znalazł coś w lesie i zabrał do domu na swoją zgubę. OK. I to nawet nie byłoby takie złe, gdyby nie ww. czynniki. Bohaterowie są nijacy, ich losy w sumie mnie nie interesują, w dodatku wspomniana ,,sztywność”. Na końcu jest trochę lepiej, ale to odrobinę za późno…

Co gorsza – nie wykorzystujesz potencjału świata przedstawionego. Nie próbujesz wytłumaczyć, jaki jest związek między czymś w lesie, a straszydłem, które przyszło po Jamesa. Wątek okultyzmu jest potraktowany po macoszemu. I wreszcie – miejsce akcji nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Równie dobrze mogłaby się rozgrywać w Brzesku na Boheńcu A.D. 2006 czy kiedyś tam.

Sporo pracy przed tobą.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Oj, widzę, że aktualnie poruszasz się po portalu jak słoń w składzie porcelany, więc pozwól, że ci pomogę. Na początek – tutaj szorty mają mniej niż 10 tys. znaków, więc ,,Kształt…" to już opowiadanie. Poza tym – ten Lovecraft w tagach kusi, więc przeczytam. :) Ale trochę później.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Pierwsza. Twoja kolej. :)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Podpowiedź:

Obiektem, przed którym stał ubrany w skafander człowiek, była pionowo stojąca płyta, wykonana z czarnego jak smoła materiału, mająca dziesięć stóp wysokości i pięć stóp szerokości. Floydowi przypominała olbrzymi, złowieszczy kamień nagrobny. Jej krawędzie były ostro zakończone, całość zaś sprawiała wrażenie niezwykłej symetrii. Płyta była tak czarna, że zdawała się chłonąć padające na nią światło. Powierzchnia płyty była idealnie gładka. Nie można było stwierdzić, czy wykonano ją z kamienia, metalu czy plastiku. Być może zrobiono ją z materiału całkowicie nieznanego ludziom.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Helou!

O tym, co mi się nie podoba już było, teraz o tym, co mi się podoba:

Uśmiałem się. Od niegodziwych nimf, przez równouprawnienie ras, gatunków, wcieleń, aż do porównania dziewczyny z poduszką powietrzną. XD Jeśli chodzi o walory komediowe – bardzo udane dziełko.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Tak, ta jest lepsza. :D

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Emocje, proszę państwa, sięgają zenitu! Kto zdąży, a kto nie? Przekonamy się w ciągu najbliższych czterech godzin!

https://www.youtube.com/watch?v=9jK-NcRmVcw

(P.S.: Nienawidzę tej piosenki…)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Albo gdzieś w Polinezji.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Czy, żeby się fantastycznie bawić w karnawale, konieczne są zombie, wije, apokalipsa, magia i bohater wywijający mieczami lub blasterem?

Hmm… Moim zdaniem tak. :) Acz mój tok myślenia chyba jest specyficzny.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Mam nadzieję rozbudować świat i jeszcze Cię zachwycić

Trzymam kciuki. :)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Ups. Złośliwość rzeczy martwych. :)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Bardziej szkic pomysłu niż porządna fabuła. A fantastyka bardzo, baaardzo naciągana. :(

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Przyznaję, zgubiłem się. Najbardziej mi podszedł sam główny heist i przygotowania do niego, chyba najlepiej napisana część, budzi największe emocje. Wprowadzenie trochę za długie, rozmowa bohaterki z kapłanem (BTW, niech ci Przedwieczni błogosławią za postać klechy, który nareszcie nie jest ani kompletnym zwyrodnialcem, ani cyniczną pi*dą!) brzmi trochę jak przeprowadzona na użytek czytelnika, a nie bohaterów… Końcówki nie rozumiem. :(

Świat fajny, można by go opisać jeszcze trochę bardziej (spinele wyobraziłem sobie jako Jawów z ,,Gwiezdnych Wojen” :D). Ogólnie skojarzył mi się nie tyle z Turcją, co z państwem Azteków (kult węża i rytualne wojny). Powrzucać jeszcze trochę egzotycznych elementów (np. w architekturze albo ogólnie w nazewnictwie) i byłby git. 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Jolka & reszta imprezowiczów, potwierdzam, nieźle było. Następnym razem przywlokę sprzęt grający i będę zapodawać hity wczorajsze i dzisiejsze do białego rana, albo i dłużej. ;D

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Też podejrzewałem Ambush. Czuję się oszukany. XD

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Kilka razy wracałem się sprawdzić, czy nie czytam tekstu na Antynaukę. :\ Trochę nie wiem, o co c’mon, więc na temat fabuły nie potrafię się wypowiedzieć… Ogólnie jest dosyć dziwnie, czuć klimat takiego abstrakcyjnego skeczu/przedstawienia teatralnego, ale biorąc pod uwagę tematykę konkursu, to dobrze.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Dobra, to też powinno być proste:

W ostatnich promieniach zachodzącego słońca, rozglądając się nerwowo w obawie przed wczesnymi myśliwymi, szybko napili się w strumieniu i zaczęli się wspinać do swoich jaskiń. Byli oddaleni o sto jardów od Nowego Głazu, gdy usłyszeli dźwięk. Był prawie niesłyszalny, jednak zamarli w miejscu, stali na drodze sparaliżowani, z opuszczonymi szczękami. Prosty, ogłupiający, powtarzający się rytm pulsował z kryształu i hipnotyzował wszystko, co znalazło się w jego zasięgu. Po raz pierwszy – i po raz ostatni przez najbliższe trzy miliony lat – rozległ się w Afryce dźwięk bębnów.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Artykułu nie czytałem, ale tytuł mówi sam za siebie.

Szkoda. Autorka ma interesujący gust muzyczny. (:

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Umc-umc-umc? ;)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

,,Lew, Czarownica i stara szafa".

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Biblia? XD

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

promień słońca w kolorze zielonym?

Mogło chodzić o tzw. ,,zielony błysk” – zjawisko trudne do zaobserwowania, ale jak najbardziej prawdziwe.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Ciekawe, chociaż trochę rąbnęło takim oldschoolowym science fiction, które szanuję, ale raczej nie lubię. A z nowszych rzeczy to ,,Wyspa” (loteria + kłamstwa wciskane ,,obiektom”). W sumie dobrze by to wyglądało w papierowym NF-ie, pomijając lekko, hm, łopatologiczne przesłuchanie, które jak dla mnie trochę podaje czytelnikowi wszystkie wyjaśnienia na tacy. Zastanawiam się, czy dałoby się to przekazać subtelniej.

Ze świata poznawanego bez użycia wzroku, w dodatku w specyficznych warunkach, można by, IMO, wyciągnąć więcej. Może trochę więcej jakichś neologizmów (Lena wydaje się całkiem elokwentna, jak na dziewczynę trzymaną od dziecka w podziemiach; nie jestem psychologiem dziecięcym, ale czy pięciolatka by tyle zapamiętała?). Osobiście poleciałbym w onomatopeje. ;) 

Dom z dużym ogrodem. Inga stoi na tarasie i macha.

A nie Ida? Czy coś mi umknęło?

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Jasne. Zapytałem, bo w 40k to orki funkcjonują na takiej zasadzie (tam zasady rządzące światem są trochę inne), że jeśli wystarczająco dużo liczba chopaków w coś wierzy, to to się spełnia (na przykład to, że ,,czerwone jadom szybciej” – orki malują pojazdy na czerwono, bo wierzą, że dzięki temu pojadą szybciej… i jadą szybciej, ponieważ orki w to wierzą :); przenieśli to też do Total Wara WH).

Dubstep trochę za wolny, ale metalstep już prędzej. ;D

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Dobre, o taką space operę nic nie robiłem! :D Scenę jatki chyba przeczytam jeszcze raz, ale tym razem z heavy metalem w tle.

Z tymi ogrami to inspiracja Warhammerem 40 000?

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Wielu zawodowych komików to ponuraki.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Owszem. Czyli teraz ty zadajesz pytanie. :)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Po prostu czasem mam wrażenie, że teksty pisane dla jaj wychodzą mi lepiej niż normalne. :)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Ale cóż Twoja reakcja świadczy, że jako grafomanka mam szanse na sukces

No, ja uważam dylogię o Podhorążym/Horążym za swoje najwybitniejsze dzieło, tak że… ;)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Początek to w sumie skecz kontynuujący zabawę przekręconymi słówkami znaną z poprzednich części. Zabawny, ale nie na tyle, żeby się popłakać ze śmiechu, jak przy Grafomanii (właściwie to dobrze, bo czytałem w miejscu publicznym). Potem… O ja pier*olę. Niestety mam plastyczną wyobraźnię, więc ujrzałem połączenie wspinaczki po ciele Figury w ,,Kingsajzie” z finałem ,,Akiry”. Znowu będę mieć koszmary. :( 

A tak poza tym – spoko, ale prequele były lepsze. ;)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Cóż, z moją wiedzą z zakresu nauk ścisłych, byłbym to w stanie kupić (tak w 90%). :P (Ostatnio walczę z futurystycznym tekstem i obawiam się, że będzie brzmiał… właśnie tak.) Ale eon przed zderzeniem i kalorie istnienia były dobre. XD

Jest bardzo dużo dziwnych sformułowań, jakby tryb grafomanii się włączył. Na przykład: 

mierzył go wzrokiem mechanicznych oczy

To celowo? Bo w mianowniku musiałyby być ,,ocza”, a może w tym świecie jest coś takiego. :)

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

o to chodziło?

Tak.

dogs, to ostatnie zdanie najbardziej pasuje do tego, co sobie wyobrażam, tak mi się wydaje, także chyba postawię na nie. Ambush ,,przepuszczanie” w sumie też mogłoby być, ale jakoś nie zgrywa mi się fonetycznie.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Cóż, zdanie w tej chwili brzmi:

Po kontroli wpuścili ich do przystani.

Możliwe, że nie ma sensu :), ale nie chcę używać słowa ,,port”, bo ono kojarzy mi się z takim większym kompleksem, a tu chodzi o podkreślenie, że jest toto małe i prowizoryczne. 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Cudowne. Od falsetu w tonacji b-mol, przez burzenie pokojów, aż do chatki Śnieżki na kurzych łapkach. :D Ale za przemoc wobec zagrożonych gatunków należą się królewnie słowa krytyki: [słowa krytyki]. :(

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Potwierdzam, to nie tyle ,,opowieść”, co raczej ciąg gagów bez głębszego celu i przyczyny. Nie mój klimat.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Będę się powtarzać: fajne, chociaż trochę za mało heistu w heiście, że tak powiem. :P Jest wprowadzenie, jest poszukiwanie informacji, jest ,,przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”… a sam wielki skok zamyka się w jednych, niezbyt długich ,,gwiazdkach”. OK, pewnie tak wyglądają prawdziwe heisty – długie przygotowania do szybkiej akcji – ale w przypadku takich thrillerowatych historii sztuka raczej nie powinna naśladować życia, jeśli wiesz, o czym mówię. ;)

Bardzo fajny świat, z dopasowanym językiem i w ogóle. Czemu nie ma piratów? :(

RozluKlemen pozwoliła sobie nawet na prychnięcie pod nosem.

Co?…

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Dobre… Bardzo dobre. Trochę mi się skojarzyły ,,Sklepy cynamonowe”, pewnie przez sztafaż. :) Nieoczywisty, i tu duży plus. Biblioteka jak najbardziej zasłużona. Ale…

Konkluzja mnie trochę rozczarowała, bo liczyłem na coś bardziej ,,przedwiecznego”, zwłaszcza po strasznym gargulcu i tych dwóch gościach nad rzeką, ale w sumie złodzieje więzieni w warsztacie jako zegarmistrze też pasują. Takie subiektywne odczucie – ja bym raczej z takim pomysłem skierował się w stronę horroru (,,czas” jest na tyle specyficzną koncepcją, że wokół majstrowania przy nim rodzą się dobre, naprawdę przerażające opowieści grozy). Dlatego to ,,spuszczenie napięcia” z przebraną panią i rozwiązanie całej sprawy w gruncie rzeczy polubownie średnio mi się podobało. 

I jeszcze jedna rzecz, w sumie pierdoła – trochę mnie irytowały konsekwentnie przymiotnikowe ksywki złodziei z szajki Ernesta. Trudno ich było przez to rozróżnić, zwłaszcza, że dwóch jest na ,,K”. (Przypomniałem sobie też wypowiedź Jacka Sparrowa na temat pirackiej kreatywności. ;))

Tykanie, dochodzące z każdego kąta sali, uspokajało go.

Pff… Chyba by mnie szlag trafił w takim miejscu. ;P

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

CesarzowaMordoru, bardzo dziękuję za miłe słowa. :)

Tarnina, skoro ,,bardzo fajne” (i jest tylko jedno niezręczne sformułowanie), to ja się bardzo cieszę. :) A po piętnastu minutach z reguły wstaję i dreptam po pokoju, rozmyślając, żeby już nie musieć patrzeć na ten cholerny biały ekran. XD

Poza tym niezwykle mi miło, że tekst napisany dawno temu dla żartu nadal znajduje czytelników. heart

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Helou!

Tekst zapowiada się na zabawny, może przeczytam całość w wolniejszej chwili (kobyły na 60k+ znaków trochę mnie odstraszają, sorry). Niestety mało brakowało, a odłożyłbym po pierwszym akapicie. Rozłóżmy go na czynniki pierwsze: 

(o jedną spację za daleko)Zachodzące słońce skąpało już miasto w swoim pięknym, pomarańczowym blasku, gdy młoda służka Isabel zapukała do drzwi przyozdobionych niedbale narysowanym szyldem, przedstawiającym lupę i znajdującą się wewnątrz niej mrówkę.

Ichi – nie zwykłem się czepiać języka, ale błędy typu nadmiarowe spacje wyglądają po prostu brzydko. A słówko ,,swój” to straszny śmieć językowy, który w większości sformułowań jest zbędny. Kawalkada przymiotników (zwłaszcza takich nacechowanych jak ,,piękny”) to też nie jest najlepszy sposób na opisanie czegoś.

Ni – wydaje mi się, że takie dookreślenia typu ,,młoda służka Isabel”, ,,piękna księżniczka Gryzelda” czy ,,męski barbarzyńca Arkadiusz” powinny zostać w bajkach dla dzieci. Wprowadzasz postać – podajesz tylko imię. Wiek, profesja i tak dalej – później, żeby nie powtarzać imienia cały czas. Dzięki temu kolejne zdania mogłyby wyglądać tak:

,,Była to jedna z tańszych dzielnic Nowego Veimaru. Poinstruowana przez matkę, że młodej kobiecie lepiej nie przebywać tutaj po zmroku samotnie, służka/dziewczyna spojrzała raz jeszcze w stronę coraz mniej widocznego słońca…”

Za jednym zamachem pozbywamy się łopatologii i spoglądającej dzielnicy.

San – OK, to jest błąd. Szyld wisi na drzwiami, więc raczej nie można go narysować, chyba że na obrazku. Na szyldzie, tak, owszem, można coś narysować, choć ,,namalować” byłoby lepsze. Może ,,do drzwi, nad którymi wisiał szyld z niedbale narysowaną lupą…”?

Aha, a ,,mrówka wewnątrz lupy” mnie rozbawiła, bo to trochę jakby ktoś wydrążył lupę w środku i wpuścił do niej owada. ;) Prędzej ,,pod lupą”.

Shi – jednozdaniowych akapitów radziłbym unikać. Nawet jeśli zdanie jest dłuuugie.

A zmierzam ogólnie do tego, że jeśli w pierwszym zdaniu można się przyczepić do tylu rzeczy, to istnieją spore szanse, że czytelnik dalej nie przebrnie. :( 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Uhm… Jedyny komentarz, jaki przychodzi mi do głowy, to że nie za bardzo wiem, jak to skomentować. :\ Dziwne rzeczy się tu wydarzyły (pod drzewem o północy, hmhm, hmhm…). I tak, straszenie wyszło zdecydowanie lepiej niż bawienie – poniekąd dlatego, że gagi takie dość rubaszne są…

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

A, dobra. Pamiętam ten tekst. Nie miał zbyt mocnej konkluzji, ale był ciekawy. :)

Tutaj główna oś fabuły przypomina trochę Skyrimową misję w ambasadzie Thalmoru. Tamten quest też prowadził do czegoś większego, takoż i jest tutaj, co niekoniecznie jest wadą, ale zaletą też nie, bo jeśli chcemy poznać dalszy ciąg, musimy czekać na ewentualne kolejne opowiadanie. :\ Ogólnie tekst cierpi z powodu ,,syndromu MCU” – pomijając rozszczepianie historii na mniejsze ,,odcinki”, mamy ekipę super wyszczekanych bohaterów, którzy ciągle się przekomarzają, nawet jeśli to teoretycznie nie czas ani miejsce na wygłupy. Przez to opowieść wydała mi się trochę przegadana. Ale nie przeskakiwałem akapitów w poszukiwaniu akcji, więc nie jest jeszcze aż tak źle.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Nie doczytałem do końca. :( Mam taki szósty zmysł, którym wyczuwam, kiedy w tekście zaczyna rządzić ,,absurdalna logika”, a w nią nie zamierzam się bawić. Tobie akurat bardziej niż merytoryczna grafomania, której spodziewałem się po tym konkursie, wyszło coś, co można by uznać za bizarro. I to byłby komplement, gdyby nie fakt, że na bizarro mam nieuleczalną alergię… 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Nie rozumiem waszych zachwytów, ale niech będzie. I, podobnie jak Duago, żadnej szczególnie odkrywczej myśli się tu nie dopatrzyłem. Sorry.

… miejsce dla autora jest w tekście. Poza nim – do czytelników. Ktoś po moim szorcie stawia sobie takie pytania i ma szanse dojść do niesamowitych odpowiedzi, które mnie nie przyszłyby do głowy…

Ośmielę się nie zgodzić. Za tekstem stoi jakiś zamysł autora (przynajmniej powinien stać, nie że ,,a, tak se napiszę, będzie fajnie”), więc moim zdaniem w kwestii interpretacji to autor ma zawsze rację. Przepraszam jeszcze raz. 

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Ja? Dobra, co my tu mamy…

O. Kto to pamięta?

Płaczki już krzyczały, ich krzyk wypełniał dziedzińce pałacu i wstrząsał murami, gdy sługa świątyni dotknął świętą gałęzią ramienia Nin-dady. Widziałem to własnymi oczami, ja, Entemena. Nin-dada stała nie rozumiejąc, patrząc bez myśli i oddechu, jak kapłan znaczy jej czoło czerwoną farbą, znakiem tych, którzy odchodzą dobrowolnie do Kur, za Rzekę Pożerającą Człowieka, gdzie panuje wieczny mrok i unoszą się kwilące dusze podobne nietoperzom lub nocnym ptakom.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Opuszczone haubice, podniesione rękawice, strzelające przyłbice – i wyjdzie rapowa bitwa. :D

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

No dobra, od jakiegoś czasu zbieram się na odwagę, więc – uliczny samuraj względnie sprawnie posługujący się kataną i MS Word 2007 pozna godnego przeciwnika. Tylko poważne oferty. :)

I nie za szybko, tak marzec-kwiecień byłby OK.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Halo?…

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Ja się skupiam teraz na jednym własnym pomyśle, który spadł mi z nieba i jest gotowy w jakichś dwóch trzecich, potem muszę wrócić do rozgrzebanego opka karnawałowego, no i jakaś miniaturka na Antynaukę… Zmieniacz czasu potrzebny od zaraz.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Po niebie mknęły chmury pędzone wiatrem słonecznym.

Wyobraziłem to sobie. Uuu… XD

Wszyscy razem – chwała Gwiezdnemu Kotu! Chwała!

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Sława!

Powoli nadrabiam ,,Złodziei”. :) Ogólnie tak – opowieść ma duży potencjał, ale mogłaby być trochę lepiej poprowadzona i wtedy wyszłaby naprawdę świetna quasi-baśn/legenda. Co nie zagrało:

– główna bohaterka – mówisz, że chciałaś ją przedstawić jako ,,duże dziecko”. OK, ale: 1) zostawiłaś całe jej backstory dla siebie i w sumie bez wyjaśnienia wygląda po prostu na słabo napisaną postać; 2) trochę się zastanawiam nad konsekwencjami łatwowierności znachorki. Na przykład, czy wieśniacy nie próbowali by jej wziąć na litość, żeby nie musieć płacić za leczenie? Stasia w ogóle chyba trochę balansuje między stoicyzmem kogoś doświadczonego życiowo (opinie o miastowych) a dziecinnością. Ile ona ma lat?

Jakbyś chciała sobie popatrzeć, jak można napisać niedojrzałą bohaterkę, polecam jedną z moich ulubionych książek, ,,Nawiedzony Dom na Wzgórzu” – prawie cała historia oglądana z perspektywy takiej postaci.

– trochę dziwna końcówka – bank, który okrada i morduje klientów długo by nie podziałał, IMO. :P Dobra, Stasia jest z gminu, nowa w mieście, więc może poczuli się bardziej bezkarni, ale tak sobie pomyślałem, że można ten motyw pociągnąć dalej i uczynić skarb ,,przeklętym”, że niby to jakieś mroczne właściwości monety doprowadzały do aktów przemocy. Teraz bankier-socjopata wyskakuje jak ten królik z kapelusza.

– język – o tym dziewczyny już pisały. Trochę mi się śmiać chciało, bo normalna narracja i didaskalia są pisane ,,po polskiemu”, a bohaterowie najpierw mówią ,,Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, żeby na końcu z tego zrezygnować. Zupełnie, jakby jakiś zewnętrzny imperatyw nakazujący im ,,prawić” nagle magicznie ustąpił. ;)

– ogólna ,,wiedźminowatość” świata – nie da się ukryć, uniwersum jest dość podobne do tego wykreowanego przez Andrzeja S., i to w nie najlepszy sposób (sondujący magowie…). Brakuje tylko białowłosego polującego na Brzeginię.

A, i jeszcze jedno:

Przede wszystkim uniwersum nie jest osadzone w pogańskiej Polsce, ani nawet naszej planecie.

Niby tak, ale zobacz – masz typowo słowiańskie imiona, Noc Kupały z puszczaniem wianków, słowiańskich bogów, nazwy miast brzmiące słowiańsko… Trudno uniknąć skojarzeń.

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Rozumiem ból głównej bohaterki, sam ostatecznie poszedłem w łapownictwo ukryte dla niepoznaki pod nazwą ,,subskrypcja pro” (nie na Insta, Insta to ZUO). :P A tak poza tym to strasznie się uśmiałem, chwilami przez łzy. Bo morał z perypetii medium_w_sieci wyniosłem taki, że ludzie widzieli już wszystko i czasy, kiedy można było pokazać coś fajnego i kogoś tym zainteresować, minęły bezpowrotnie. Eeech, drzewiej bywało lepiej… :(

Show us what you got when the motherf...cking beat drops...

Nowa Fantastyka