– To co dzisiaj jemy? – zapytałem z entuzjazmem w głosie, trzymając w lewej ręce konserwę z tuńczykiem w oleju, a w prawej konserwę też z tuńczykiem, ale w sosie własnym.
– No weź tato. – Michał i Maciek spojrzeli zdegustowani, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
Ta cała sytuacja dużo ich nauczyła.
Pierwszego dnia wyszły wszystkie lody. Trzeba było je ratować, bo wyłączono nam prąd. Przejedliśmy się i potem odchorowywaliśmy to dwa dni.
Po lodach nastała era chipsów i coli. Mogły one długo leżeć, ale moje niezawodne dzieci znalazły tysiąc i jeden sposobów na podjadanie i ukrywanie tego przede mną, co również skończyło się ogólnymi niestrawnościami i sensacjami żołądkowymi.
Kolejne były sałatki, pomidory i wszystko, co miało krótki okres ważności.
Na końcu nastąpiły dni z tuńczykiem, w kawałkach i w całości, z ryżem, makaronem czy plackami. Wszyscy mieliśmy dosyć tego cholerstwa, ale teraz nie dało się nic więcej zrobić.
Siedzieliśmy w trójkę w skromnym stumetrowym mieszkaniu bez żony i musieliśmy sobie radzić, jak na prawdziwych mężczyzn przystało.
– No chłopaki, ciach, ciach. Wpierw zrobimy placki ziemniaczane. Maciek, przynieś no ze cztery duże ziemniaki.
– Tak.
Zaczęliśmy naszą codzienną rozrywkę. Wiedziałem, że nie mamy wielkiego wyboru, ale było to dobre, bo nasza rodzina mogła spędzać bez ograniczeń czas ze sobą.
– No chłopaki, do szkoły – powiedziałem. – Wkrótce zacznie się jeden z programów edukacyjnych.
– Tato, tato, ale strony znów nie działają.
– Który wypiął kabel?
– Nikt. – Spojrzeli po sobie i jak jeden mąż zaprzeczyli.
– Mam sprawdzić i zabrać telefony?
– No weź tato. – Młodszy tylko się uśmiechnął.
– No to już. Do roboty. Będę wszystko słuchał.
Oni usiedli do laptopów w oddzielnych pokojach, a ja poszedłem na wakacje do łazienki.
Rozpoczynał się kolejny optymistyczny dzień, ale ponieważ było dosyć chłodno, to musiałem spocząć z telefonem w ręku na tronie.
Zacząłem przeglądać newsy, które nie napawały optymizmem. Ludzie umierali, a ja, choć optymistyczny na zewnątrz, w głębi byłem przerażony.
Bal trwał w najlepsze i nikt się tym nie przejmował, próbując ratować stary porządek i udając, że Titanic nie tonie.
– Ta–Ta! – Do rzeczywistości przywołał mnie głos Michała.
– Zaraz!
Ogarnąłem się, wyszedłem i zapytałem groźnie:
– Co jest?
– Tato, tato, a Maciek zrobił mi kupę. W moje gacie.
– Jak to zrobił? Jak to w twoje?
– No tak to. – Mój syn bez zażenowania wydał odgłos normalnie niesłyszany na salonach. – Prrrr.
– A nie mieliście się uczyć?
– Przerwa na pół godziny.
– No to idźcie rysować czy coś.
Szczerze mówiąc miałem tego serdecznie dosyć, ale za nic ich nie ganiłem, bo młodość od zawsze musiała się wyszumieć.
– A on mi zgapił żyrafę. – Maciek już po minucie najwyraźniej chciał wszcząć kłótnię, więc go ostudziłem:
– Chłopaki, zajmijcie się sobą i dajcie mi godzinę.
W mojej głowie aż kipiało.
Niektórzy wieszczyli, że nadeszła trzecia wojna światowa. To była racja. Każdy stał się bronią, terrorysta, który nie wie o swojej niszczycielskiej sile i może zarażać setki nieświadomych zagrożenia ludzi.
Nastał czas zmiany porządku na świecie, który został ustanowiony po drugiej wojnie światowej. To było coś znacznie gorszego niż sytuacja po osiemdziesiątym dziewiątym, gdy nadeszło odprężenie. Wtedy też walczono, ale broń było widać i zdarzały się sekty, mikroby i gazy, ale te zabijały stosunkowo szybko.
Ktoś postanowił to zmienić i doprowadzić do tego, żeby dobrobyt w Europie i Stanach definitywnie przeszedł na kogoś innego. Nie wystarczyło zniszczenie Syrii, za mało sprowadzono emigrantów. Tym razem posunięto się znacznie dalej i na razie nie było końca widać.
Ktoś przesadził i na odwrotnego żałuje.
Mocno w to wierzyłem, ufając, że jakoś to będzie.
Najbardziej żal mi było staruszków, którzy gaśli samotnie w umieralniach opieki, zwanych niesłusznie domami. Żal mi było tego, że odbierano im prawo do życia. Bogu ducha winnych odcinano od respiratorów, a wszystko działo się w imię ratowania imprezowiczów, którzy mieli swoje challenge’e z lizaniem kibli.
Biedni ludzie zawsze byli w środku tsunami. To samo działo się również teraz i słowo tragedia tak wielu odmieniało przez wszystkie możliwe przypadki. Hotelarze, sklepikarze, kosmetyczki, fryzjerzy, pracownicy warsztatów, influencerzy i celebryci. Wisiało nam nimi widmo braku jedzenia i opieki medycznej, i była to tylko kwestia czasu, gdy wyjdą na ulice.
Widziałem, kto potrafił się zorganizować. Wychodziły na wierzch wszelkie zakłamania i wieloletnie zaniedbania. Dało się zauważyć, kto chciał być pierwszy, i przodował nawet w niechlubnym rankingu ilości zakażonych. Demony, głupota i plany zniewolenia objęły panowanie nad światem.
Jedyną dobrą stroną tego kryzysu, że ludzie nagle zaczęli być kreatywni i zastanawiali się nad wszystkim.
Masy liczyły pieniądze i nie rzucały się na nieadekwatnie drogie Samsungi S20, próbowały drukować drogie części na tanich drukarkach 3D i rozsyłać leki i żywność dronami. Propagowano e–learning, a osiem godzin zdalnej pracy odtąd znaczyło osiem godzin i ani minuty więcej.
Nie miałem złudzeń, że wszystko będzie jak wcześniej – jak ktoś się przyzwyczai, że nie musi kupować telefonu co rok, to potem nie będzie tego robić.
Starałem się trzymać ze swoimi bombelkami jak najdalej od całego tego syfu. Na Netflixie nie miałem już co oglądać, podobnie na Amazonie i dlatego dla uspokojenia skołatanych nerwów włączyłem YouTube:
– Proszę księdza, bo oglądałem film w wersji demo bez ograniczeń wersji demo.
– Torrenty?
– Uhm.
Oglądałem Hejterów HR, patrzyłem na MotoBiedę, Accantus i filmy od golfcharlie232. Zastanawiałem się, jak to by było, gdyby ktoś nagle odciął wtyczkę.
Ile kultury by wtedy zniknęło? I jak łatwo byłoby zmanipulować całe społeczeństwa, gdyby zmienić te filmy z użyciem deep–fake?
– Tata, tata, bo Maciek powiedział… – usłyszałem nagle nad głową i odruchowo schowałem to, co oglądałem przed chwilą.
– Dajcie mi spokój. Tata pracuje.
– Ogląda YouTube?
– Lekcje zrobione gówniarzu? – Przeszedłem do ataku.
– No weź tata. – Mina zrzedła mojej latorośli, ale nie odpuściłem:
– Pokaż.
Przyszłość narodu wyciągnęła zeszyt, w którym zaczęła czytać zasadę zachowania energii:
– Siły oddziaływania wzajemnego dwóch ciał są równe i przeciwnie skierowane.
– Dlaczego tutaj źle pisałeś? Karczycho? – pokazałem ż zamiast rz w słowie przeciwnie.
Chłopak poprawił, a ja zapytałem:
– To o co tu chodzi?
– Na każdą akcję jest przeciwna leakcja.
– Dobrze – zauważyłem i pomyślałem sobie, że natura ma inteligentną odpowiedź na wszystko.
Inteligentna inwersja. Człowiek importował czosnek z Chin samolotem, to świat się odwdzięczył. Nic tego już nie zatrzyma. FED może dodrukowywać banknoty, Intel wypuszczać kolejne kotlety, partia dobrej zmiany przegłosować tysiące poprawek o zdalnym głosowaniu, ale nawet to za mało. Mleko się rozlało i teraz to ten, kto pierwszy stanie na nogi, będzie rozdawać karty na świecie.
– Ta–taaaa! – Z rozmyślań wyrwał mnie Maciek. – A mnie się chce jeść.
– Jeszcze godzina chłopaki, na razie dajcie mi spokój.
– Michał, a tata ma nas dosyć.
– Yeeee!
Udałem, że ich nie słyszę, i włączyłem Ostatni dzwonek z osiemdziesiątego dziewiątego.
– Panie dyrektorze, papier już rozdzieliłam. – Patrzyłem z szokiem na papier toaletowy na ekranie.
Pewnie rzeczy się nie zmieniają.
Przypomniały mi się dantejskie sceny z ostatnich dni z całego świata, gdy wielu biedaków tłoczyło się, byle tylko kupić jak najwięcej najważniejszego towaru pierwszej potrzeby. Nikt, ale to nikt, nie zwracał uwagi na to, że może złapać wirusa, ważniejsze było, żeby mieć czym podetrzeć dupę.
Ludzie nie są tacy głupi jak nam się wydaje, są dużo głupsi. – Lis miał zdecydowanie rację.
Znów odpaliłem YouTube. Tym razem miałem ochotę na Louisa Rossmanna, który prowadził serwis w Nowym Yorku i pokazywał, jak miliony wyznawców nowej religii robione są w wała.
Przypomniał mi się pogrzeb, na którym byłem jakieś dwadzieścia lat wcześniej. Odeszła nasza profesor, a jeden ze starych ludzi złapał się wtedy na cmentarzu za serce.
– Nic panu nie jest? – Podszedłem i zapytałem.
– Nie, nie, dziecko, dziękuję. – Staruszek odparł, a mną coś wstrząsnęło. – Wziąłem leki, zaraz będzie lepiej.
– Kto to? – zapytałem chwilę później na stronie jednej z nauczycielek, swoją drogą przyjaciółki rodziny i równej babki.
– To stary Grzeszczak. Kiedyś to był dobry pedagog, ale teraz…
– Czego uczy?
– Historii.
Kilka dni później spotkałem go w szkole:
– Panie profesorze.
– Tak.
– Wszystko dobrze?
– A to ty. – Spojrzał i uśmiechnął się. – Dobroczyńca z cmentarza. Ciekawe, że się pytasz. Możesz przyjdziesz w czwartek na spotkania koła?
– Nie, no nie wiem.
– Zróbmy tak. O czwartej w trzysta siedem. Przyjdź, zobacz i zdecyduj.
Tamtego dnia nie miałem co robić, więc poszedłem, a tam na telewizorze Otake leciał jakiś film z VHS.
– Od nienawiści broń mnie Boże. – Młody chłopak grał na gitarze.
Profesor jakby dopiero po chwili mnie zauważył, zrobił wtedy pauzę pilotem i powiedział:
– Słabe czasy tworzą mocnych mężczyzn. Mocni mężczyźni tworzą słabe czasy. Inteligentna inwersja Dlatego uważam, że PRL nie był taki zły. Stworzył mądrych, a przynajmniej zaradnych, ludzi. Po nich przyszło to, co teraz. Historia kołem się toczy.
Zawsze miałem to przed oczami, gdy widziałem filmy Rossmanna. Przez lata naprawa elektroniki była niemodna. Zachłyśnięci zgniłym zachodem woleliśmy kupować, kupować, i jeszcze raz kupować. Czas zasady planned obsolence to czas upadku, w końcu jednak wyszło to nam tak mocno bokiem, że przyszli oni. Daniel Rakowiecki. WavePC. Majsterek. Rossmann. Oni i tysiące innych znaleźli sposób na dotarcie do klientów.
– Ta–to, ta–to, iterację mam pod łóżkiem. – Usłyszałem przy uchu.
– A wiesz, co to jest iteracja?
– To, co mam pod łóżkiem.
– Oj, daj mi spokój. Prześpię się.
– Michał, a tata chce spokoju!
– Yeeee!
Położyłem się na łóżku i zacząłem przysypiać myśląc o tym, że zasada inteligentnej inwersji została tak głęboko wbudowana we wszechświat. Akcja. Reakcja. Przyczyna. Skutek. Jak jesteś dobry, to ludzie cię utrącają. Nikt nie mówi prawdy, bo to się wiąże z konsekwencjami. Jak się postawisz w pracy, to możesz wylecieć. Zrobisz rewolucję, to ona cię pożre. Zbudujesz coś doskonałego, to nie będziesz potrzebny. Idziesz do sądu, to starasz przypodobać się sędziemu. Gdy uczestniczysz w konkursach, musisz trafić w gusta loży.
Nie warto być zbyt dobrym i zbyt złym… a najlepiej być dzieckiem.
Synku, wyszedłeś na ludzi. A już się bałam, że będziesz… inny niż wszyscy. – Miałem wrażenie, że zasypiając słyszę swoją matulę, która nigdy nie była zwolennikiem dziecięcej radości.