Nie spodziewał się dziś nowego rekruta. Szczerze mówiąc po tym jak szybko rozprzestrzenia się to cholerstwo, w naszym małym miasteczku jest to wręcz cud.
Kaniewski wiedział już, że ten człowiek jest zdezorientowany, ale świadomy i całkiem nie głupi.
– Muszę Ci zadać kilka pytań, ponieważ mieliśmy tu już takiego, co tylko udawał, że nie wie o co chodzi, po prostu chciał nam wykraść jedzenie i leki.
– Panie Bogdanie, mogę pewnie się tak do doktora zwracać? Byłem w izolatce tylko dwa tygodnie. Nie słusznie skazany na nią, bo kiedy mnie złapano za intymne miejsce pod prysznicem odruchowo łokciem trafiłem go w grdykę. Zaczął się krztusić i jego koledzy, którzy mieli na mnie ochotę zaczęli mu pomagać. Ja uciekłem i po tym, kiedy w trakcie strażnicy mnie złapali, od razu wpakowali w izolatkę i powiedzieli, że mam tam czekać na wyrok. Przecież ja tylko alimentów nie płaciłem. Dalej nic już nie wiem…
Profesor Bogdan Kaniewski wstał i wyjrzał przez okno na dziedziniec więzienny. Zobaczył snujących się osobników, którzy rozglądali bez nadziei dookoła i wyciągali ręce przed siebie, po czym stawali na chwilę opuszczali je, by zwrócić w innym kierunku i iść dalej w poszukiwaniu… nowych.
– Andrzej, uwolnij go proszę z kaftanu, to nie jest jakiś psychol, czy morderca, zresztą miałem tu jego dokumentację, wierzę mu.
– Dobrze profesorze – Odpowiedział prawie dwumetrowy umięśniony osiłek i po chwili więzień mógł po raz pierwszy od długiego czasu rozprostować się i zaczerpnąć pełną piersią powietrza.
-Panie Tłoczek, wyjaśnię panu na ile umiem to co udało mi się ustalić. – Były więzień wydawał być się szczerze zdezorientowany i łaknący wiedzy o nowych realiach– Proszę usiąść, Andrzejek przyniesie herbaty, bo naczelnik nie lubił kawy i mamy jej spory zapas.– Osiłek bez mrugnięcia okiem udał się w kierunku pomieszczenia socjalnego.
-Zdążyłem sporządzić według swoich i innych naukowców definicję zjawiska, z którym mamy do czynienia. Do wczoraj bowiem, przez internet i telefony i radiostację mieliśmy dostęp do innych, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Mniemam, że zostali również zainfekowani, lub to coś potrafi zainfekować satelity i światłowody. W godzinie „0” byłem w tym gabinecie, po wykładach w ramach resocjalizacji, a Andrzejek jako jeden z tych w programie układał naczelnikowi książki w biblioteczce. Po dziwnych jakby odgłosach trąc i niewielkim trzęsieniu ziemi zapadła chwilowa ciemność. Naczelnik wybiegł na korytarz, a my zostaliśmy. To co wtedy się pojawiło, nazwaliśmy z byłymi kolegami, bo nie wiem, czy przeżyli „Czarność”:
„Jest to paranormalne zjawisko, w którym po uderzeniu niewielkich, aczkolwiek posiadających ogromną moc kul z kosmosu przebijających atmosferę ziemską uderzyły w obecnie niezliczoną ilość miejsc na naszej planecie tworząc coś w rodzaju czarnej ektoplazmy, która w kontakcie z ludźmi tworzyła z nich ograniczonych do podstawowych funkcji motorycznych, nie zdolnych do podstawowego funkcjonowania osobników. W kontakcie wzrokowym z zarażonymi zdrowy człowiek dostaje paraliżu i wtedy dotknięty dłonią przemienia się w bezrozumną i zagubioną postać, która może przenosić zarażenie na kolejnych. W obecnej chwili nie da się zdiagnozować remedium.”
*
Panie Tłoczek, Mogę mówić Rafał?– Odpowiedziało powolne przytakiwanie – Nie mamy zbyt wielu możliwości. Proszę wyjrzeć przez okno, zobaczysz jak wygląda nie tylko ten spacerniak, ale i reszta świata. Dopóki była łączność nawet z Kamczatki docierały złe sygnały. Widziałem jak to działa. Zarażony patrzy w oczy człowiekowi i ten zastyga, jak słup soli. Potem powoli podchodzi, dotyka go dłonią i zmienia w kolejnego. W ostatniej chwili zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak. Widziałem to obce spojrzenie, które padło z oczu jednego klawisza na naczelnika. Zdążyłem uciec. Jednak długo tu nie przetrwamy. Zapasy się kończą. Mam tu jednego pacjenta, którego udało nam się schwytać i na nim zaczynam badania, które nie wiem jak się skończą. Potrzebujemy kolejnych i może metodą prób i błędów coś zdziała, potrzebuję ludzi, którzy dostarczą mi materiału. Pokażę Ci naszą zdobycz.
*
Po schwytaniu zakryliśmy mu oczy, związaliśmy ręce – powiedział profesor- Będę musiał mu rozkroić wnętrzności, i sprawdzić mózg oraz inne zmiany. Nie wiem, czy dowiem się coś z tego i pewnie metodą prób i błędów będziemy potrzebowali następnych. Gdyby to były chodzące trupy jak w filmach byłoby prościej, ale ciężko zabijać kogoś kto snuje się po prostu bezwładnie, jakby wyobcowany w poszukiwaniu szczęścia. Dasz radę takiej misji Rafał?
Tłoczek wiedząc, że nie ma innego wyjścia przytaknął i poszedł w kierunku Andrzeja, który dzierżył w rękach dla niego kask z przyłbicą zamalowaną na czarno i czymś w rodzaju lassa.
– Najważniejsze nie patrzeć im w oczy i nie dotykać ich, nie są szybcy, damy radę Świeżak. Trzymaj się blisko mnie – powiedział dryblas.
*
Profesor otworzył drzwi na główny dziedziniec i wręczył krótkofalówki swoim jedynym rekrutom.
-Niech was…Niech was mój głos prowadzi…
Ja się na farmie wychowałem, umim zwierzynę łapać – zarechotał Andrzejek
-Wolę nie wiedzieć za on siedział – stwierdził w myślach Rafał i zamykając przyłbicę ruszył na dziedziniec więzienia.