- publicystyka: Lub czasopisma

publicystyka:

artykuły

Lub czasopisma

W ostatnim czasie na i tak niewielkim rynku czasopism fantastycznych doświadczyliśmy zapaści. Najpierw z obiegu wypadł "Fantasy & Science Fiction" Powergraphu, potem to samo stało się z SFFiH od Fabryki Słów. Na papierze została tylko “Nowa Fantastyka” (i nowe, dość specyficzne, niszowe “Coś na Progu”). Lepiej było w Internecie – "Qfant", "Esensja" (która jednak mocno rozszerzyła swoją tematykę ponad fantastykę) i mniej znane (np. "Creatio Fantastica"), czy nie do końca fantastyczne ("Grabarz Polski"). Czytelnicy nie mieli dużego wyboru.

 

W odpowiedzi na tę sytuację kilka środowisk prawie jednocześnie uruchomiło swoje magazyny. W darmowym “Sfinksie”, powiązanym z wydawnictwem Solaris, zaczęła pojawiać się proza, portal “fantasta.pl” patronuje “Głosowi Fantastyki”, a ludzie powiązani z tzw. drugim obiegiem fantastyki zaprezentowali... “Drugi Obieg Fantastyki”. Jak wiadomo za ilością niekoniecznie idzie jakość, dlatego postanowiłem bliżej przyjrzeć się nowym tytułom. I od razu zaznaczam, że ocena jest mocno subiektywna i często poparta jeszcze bardziej subiektywnymi argumentami.

 

Zacznijmy od “Głosu fantastyki”, bo według mnie wypadł najgorzej – z różnych względów. No, ale od początku. Pierwszy numer zaczyna się od solidnej porcji publicystyki – ciekawe wywiady i felietony. Jednak dość szybko pojawiło się uczucie deja vu. Wyjaśnił je przypis na końcu artykułu: “tekst pierwotnie ukazał się na stronie http://www.fantasta.pl”. Pomyślałem, że to nic. W końcu warto wyróżnić niezły tekst i utalentowanego autora. Jednak jak się później okazało, nie był to przypadek odosobniony. Większość recenzji, połowa publicystyki i cała proza to “przedruki” z fantasta.pl albo wcześniej wydanych książek. Nie zrozumcie mnie źle. Pewnie gdyby nie te adnotacje, nawet bym się nie zorientował – jednak czy w takim wypadku w ogóle warto robić własne czasopismo? Numer został sztucznie spasiony do ponad stu stron A4. Osobiście wolałbym magazyn cieńszy (czyli mniej czasochłonny) z materiałami, które nie były wcześniej publikowane. Jeśli chodzi o prozę, to długaśny (siedem stron, ale na czytniku ciągnęło się i ciągnęło) fragment drugiego tomu “Wilkozaków” i humorystyczne opowiadanie ze zbioru “Księga kłamców” mnie raczej przy “Głosie Fantastyki” nie zatrzymały. Niedawno ukazał się drugi numer, ale nawet go nie ściągałem. Pierwszy wystarczająco mnie zniechęcił.

 

“Sfinks” jest trochę poza konkurencją. Magazyn ma tradycje, a ludzie, którzy za nim stoją duże doświadczenie. I czują misję – bo jak inaczej wyjaśnić fakt drukowania magazynu prawie, że pro bono? Prawda, że kurczowo trzymają się starej SF Złotego Wieku, ale w końcu to porządna literatura (chociaż nie wszyscy za nią przepadają). Mi pierwszy numer “Sfinksa Rewolucje” bardzo przypadł do gustu. Naprawdę fajna publicystyka, felietony Błaszkiewicza o kosmosie zawsze były ciekawe. I choć poglądy panów Zimniaka i Oramusa są skrajnie rozbieżne z moimi, to nawet nieźle czytało się ich przemyślenia. Jednak skupmy się na prozie. Czterech autorów, cztery teksty, niebagatelne nazwiska. Jeden mnie zachwyciły, jeden usatysfakcjonował, a nad dwoma pokiwałem głową z politowaniem – “Deflacja 2001” Boba Shawa i “Stary wędrowny dom” Franka Herberta. O ile o kawałku Herberta, Krzysztof Sokołowski we wstępie pisze “krótkie, proste i niewyrafinowane, nie wnoszące do literatury SF żadnej nowej jakości” (tak, wyrwałem z kontekstu), więc moja opinia jest całkiem uzasadniona, o tyle w przypadku głupawej, nieśmiesznej i skrajnie dyletanckiej “Deflacji 2001”, uważam, że zamiast do antologii “Vision of Tommorow. Science Fiction Predictions That Came True”, powinna trafić do kosza. Pozostałe dwa opowiadania to “Jądro krystalizacji” Stevena Barra (niezła przygodówka SF, ale odrobinę się zestarzała) i “Odyseja Marsjańska” (absolutnie genialny tekst przedwcześnie zmarłego Stanley’a G. Weinbauma).

 

Według mnie zwycięzcą obecnej sytuacji jest “Drugi Obieg Fantastyki” – jawna opozycja NF przedstawiła naprawdę zadowalającą alternatywę. Po pierwsze, niedużo stron (w kolejnych numerach odpowiednio 53, 36 i 39), co gwarantuje, że zdążę go przeczytać do czasu pojawienia się następnego numeru. Po drugie, proza na przyzwoitym poziomie. Bez żadnych ochów i achów, ale przyjemnie się czyta. W pierwszych numerach: przygodowe fantasy, trochę humoru i wariacja cyberpunku. Jestem przekonany, że potem będzie coraz bardziej różnorodnie. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o publicystyce. Felietony, prawda, ciekawe, ale recenzje to jakaś pomyłka. Nawet nie chodzi o jakość, bo ta jest w porządku, ale raczej o użyteczność. Uważam, że miejscem recenzji są portale literackie. Pojawiają się tam na bieżąco, w czasie premier, a potem w razie czego łatwo je odnaleźć. A w DOFie? Recenzja “Drooda”? “Długiej ziemi”? Recenzje zakopane w jakimś pliku PDF miesiące po tym, gdy o książce było głośno? Nie tędy droga.

 

Czytelnikom zostają jeszcze inne ciekawe (tańsze od książek) alternatywy. Pierwsza z nich to Almaz, oficyna, która wydaje bookazin “SF” (połączenie tradycyjnego magazynu i książki). Jego główne zalety to niska cena i dobra (jak dotąd) jakość powieści. Z drugiej strony, jest to okupione mięciutką okładką i cienkim papierem – nie są to książki długowieczne. Druga alternatywa to strona FantastykaPolska.pl – darmowa baza e-booków prowadzona przez Roberta J. Szmidta. Zawiera głównie opowiadania, ale powoli pojawiają się również powieści. Natomiast trzecia opcja to strona bookrage.org – można tam nabyć zestaw e-booków (z różnych gatunków) za określoną przez siebie cenę. Ponadto samemu decydujemy, jaka część kwoty przypadnie autorom, jaka Fundacji Nowoczesna Polska (między innymi strona wolnelektury.pl), a jaka zostanie przeznaczona na rozwój portalu.

 

Na koniec wspomnę o dwóch nowych przedsięwzięciach wydawnictwa Solaris – “Galaktyka Gutenberga” i “Archiwum Polskiej Fantastyki”. Dlaczego wybrałem akurat te, a nie inne inicjatywy (w artykule o prasie)? Bo książki z tych serii są tanie (29,99 zł).

 

“Galaktyka Gutenberga” to niskonakładowa seria (300 egz. na start) powieści i antologii z okresu Złotego Wieku SF oraz klasycznych dzieł autorów radzieckich. Co ciekawe, w razie wyczerpania się nakładu, książki będą dodrukowywane na zamówienie. W GG mają się ukazywać zarówno utwory w Polsce znane, jak i premierowe. Natomiast “Archiwum Polskiej Fantastyki” to bliźniacza w stosunku do GG seria, czyli klasyczna polska SF. Z założenia miały to być powieści wydane dwadzieścia, trzydzieści i więcej lat temu, które obecnie są już niedostępne (czyli Zajdel i Lem się nie pojawią), kamienie milowe polskiej fantastyki, pod warunkiem, że wciąż dobrze się je czyta. Idea światła, sam często odbijałem się od bariery niedostępności, gdy szukałem “klasyków”. Wydano już Korewickiego i Peteckiego, a Boruń, Trepka i Żuławski czekają na swoją kolej. Jednak po drodze coś nie zagrało. W archiwum ma pojawić się np. “Miecz Orientu” z zaledwie 2006 roku, a nawet trzy książki, które jeszcze nie ujrzały światła dziennego (dwa razy Jabłoński i Oramus – chociaż tutaj to chyba ma być zbiór starych opowiadań). Nowości w serii, która nazywa się “Archiwum”? Ktoś tu próbuje zrobić czytelnika w balona.

 

Skoro te książki są tak dobre (w końcu klasyki), to skąd niska cena? Wynika to w głównej mierze z kilku biznesowych niuansów. Po pierwsze, Solaris ma od niedawna własną drukarnie (tną na produkcji), po drugie, GG i APF można dostać tylko w ich sklepie internetowym (tną na dystrybucji), po trzecie, dorobili się już rzeszy wiernych fanów (tną na promocji). No i po czwartek, książki jakością wykonania nieznacznie odbiegają od standardów rynkowych.

 

Gdy chcemy sobie zwyczajnie poczytać to zderzamy się z zaporowymi cenami książek (pamiętacie jak fajnie było zaledwie kilka lat temu?), e-booków (które mają najwyższą stawkę VAT, ponieważ księguje się je jako usługę), a ostatnio nawet audiobooków. Powyżej przedstawiłem to, co moim zdaniem warto rozważyć, jeśli mimo wszystko chcemy czytać, ale z różnych względów nie chcemy przeznaczać na to wszystkich oszczędności. Jeśli znacie jeszcze jakieś inne sposoby na tanie czytanie fantastyki, to dajcie znać w komentarzach (i uszanujcie inteligencję innych, nie pisząc o takich oczywistościach, jak biblioteki).

Komentarze

Bardzo fajny tekst. :) Choć na miejscu Solaris stanąłbym na głowie, żeby choć pojedyncze egzemplarze były dostępne w wybranych księgarniach największych miast. Dla promocji serii zrobiłoby to wielką pracę. Zresztą, możliwe że próbowali lub są dostępne. Ja nie znalazłem.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Jest jeszcze magazyn "Opowieści Niesamowite", recenzowałam w Esensji dwa numery.

Zresztą, możliwe że próbowali lub są dostępne.


Nie próbowali i nie są. Od samiutkiego początku to miało wyglądać, tak jak opisałem (pamiętaj o małym nakładzie).

Achika, kiedyś kupiłem pierwszy numer ON (wtedy, gdy było to jeszcze wydanie specjalne "Czwartego Wymiaru"), ale było tak niestrawne, że szybko wymazałem z pamięci istnienie czegoś takiego ;)

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Super tekst, dzięki Tobie wiem gdzie się rozglądać i po co sięgnąć:)

Bardzo fajny tekst, bodaj o żadnym z wymienionych przez Ciebe projektów nie słyszałem. Warto wiedzieć.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Nowa Fantastyka