- publicystyka: zwróć na mnie uwagę

publicystyka:

felietony

zwróć na mnie uwagę

Ostatnio moja połowica – wiecie, ta bardziej pożyteczna, atrakcyjna i lepiej zorganizowana strona związku – postawiła przede mną takowe wyzwanie:

– Słońce, a może byśmy całą rodziną gdzieś nad wodę pojechali? Taka ładna pogoda jest szkoda, żeby się dzień marnował.

Chcąc podejść do tematu fachowo, jąłem przeglądać mapy sztabowe w poszukiwaniu jakiegoś zbiornika wodnego o małym znaczeniu strategicznym. Najlepiej jakiś zapomniany, mało popularny, prawie w ogóle nieznany, taki o którym nikt nie słyszał. Generalnie nie przepadam, gdy nad wodą wszędzie zalegają mi udka z indyka i piersi z kurczaka, nie lubię też obracać się synchronicznie z boku na bok, niczym kiełbaska z grilla. Jak mawia jeden mój znajomy „Nie ten zestaw wrażeń, nie ta estetyka”. Ja wolę tak trochę dziko, spokojnie po cichu. Zlokalizowałem cel podróży, zapakowałem ferajnę i ruszyłem w drogę. Zbiorniczek, przy małej rzeczce, pośród zieleni leśnej w pobliżu małej wioski, wydawał się wręcz idealny. Droga, łudziła spokojem, pustką i zielenią. Błogo. Nie zdawałem sobie sprawy, że cała okoliczna gawiedź, zalega na każdym dostępnym skrawku piasku nad wodą, w okolicy pięćdziesięciu kilometrów od mojego miasta. Kto, no kto mógł przypuszczać, że akurat tego lata powróci moda z PRL na przesiadywanie nad rzeczkami, stawikami jeziorkami i każdym skrawkiem śródlądowej wody, a morze stanie się passe. Niestety nie ja. Nie uchowała się nawet większa kałuża.

Na miejscu zobaczyłem cyrk osobliwości, niemierzalny ogrom bezwstydu i festiwal indywidualności, taki aktualny polski folklor. Pan z trzema brzuchami, stu dwudziestu kilowa kobieta, która potrafi się zmieścić w strój kąpielowy siedemnastolatki, człowiek śpiący z frytkami w nosie, czy mężczyzna ul z wytatuowanymi plastrami miodu na kończynach – to tylko kilka przykładów. Taki tam – sielski obrazek. Na środku zbiornika ktoś zrobił sobie imprezę, na platformie wybudowanej między dwoma połączonymi rowerkami wodnymi. Przy brzegu ławica dzieci brodzących z krzykiem i piskiem w wodzie, pełno kąpiących się ludzi, brak ratownika a na deser budka ze smakołykami (frytki, hamburger, hot – dog) i alkoholem. Uroczo, kurwa pięknie wręcz.

Moje gracje poszły pomoczyć nogi w wodzie, a ja przycupnąłem skraja i oddałem się obserwacji motłochu. Nie będę się skupiał na takich oklepanych i oczywistych zachowaniach, jak wysłanie ciężarnej żony po piwo, w ogóle picie alkoholu przez kobiety w ciąży, czy oddanie papierosa do potrzymania dziewięciolatkowi – Trzymaj synek tatuś ci pokaże jak się skacze. Być może jest to warte odnotowania, ale oklepane, a ja nie o tym chciałem.

Podzielę się z wami kilkoma spostrzeżeniami, co może zrobić mężczyzna pchany testosteronem, aby zwrócić uwagę płci pięknej, i zwiększyć swoje szanse na uwagę. Jak to trzeba teraz wysilić mózgownice, aby jedna białowłosa przychylnie ku mężczyźnie spojrzała. Niestety, techniki takie jak, robienie tatuaży coraz to bardziej szokujących i w większej ilości, powodują w tej chwili, że człowiek zamiast się wyróżniać, zlewa się z tłumem innych wydziabanych. Wjazd samochodem na plażę do samej wody, w takt najnowszego przeboju Zenka Martyniuka, też już nie działa. Przyprowadzenie psa, czy nawet całego stada słodkich psów nie skutkuje. Przestały też sprawdzać się szpanerskie zegarki smartwatch, złote kety, buty addidas z systemem, japonki, umiejętność jedzenia pałeczkami, żonglerka czy akrobatyczne skoki do wody. Naszych nimf nie wzruszy już nawet wyczynowy przejazd motorynką między ludzkimi przeszkodami po plaży. Są nieczułe na grę w siatkę plażową, nogę czy rzuty ringiem. One to wszystko już widziały na żywo i w stereo, widziały to wszystko a nawet więcej. Tu potrzeba wrócić do korzeni, pokazać coś świeżego, a zarazem klasycznego, z tradycjami. Kobiety teraz oczekują starej piosenki, hitu sprzed lat w nowej wersji, ale zagranej w taki sposób, żeby zachować oryginalny klimat, tyko inaczej. Wiecie, czegoś zarazem modernistycznego i klasycznego, białego i czarnego jak ekologiczny plastik lub zdrowy fast food. Trzeba być teraz jak jing jang.

Wyobraźcie sobie, że znalazł się jeden taki co potrafił sprostać tak wygórowanym oczekiwaniom. Potrafił sprawić, aby każda kobieta na tej plaży czy to mająca sześć, dwadzieścia sześć czy sześćdziesiąt sześć lat, będąca wolna, zaręczona czy też mężatka, zainteresowała się nim. Był w tym przerażająco skuteczny. A jak to zrobił, zapytacie? Jak temu śmiałkowi się to udało? Był połączeniem Brada Pitta i Whitney Houston? Zamieniał kamienie w złoto? Miał budowę Adonisa i mózg Einsteina? Nic z tych rzeczy kochani, nic z tych rzeczy.

Przypomniał sobie stare plemienne zwyczaje, może pradziad mu opowiadał, albo gdzieś wyczytał jak to kiedyś było. Być może odbył podróż do jakichś dzikich afrykańskich krajów, gdzie jeszcze takie tradycje się pielęgnuje, czort wie skąd taki pomysł. Człowiek ten, pokazał jakie ma wiano albo jak mawiają bracia Mahometanie „mahr”. Przyprowadził kozę. A koza zrobiła robotę. Ewidentnie kolega wstrzelił się w gusta i oczekiwania piękniejszej części naszego społeczeństwa i to bez względu na wiek. W końcu ktoś przerwał ten marazm, festiwal nieudaczników tą farsę i kobiety bez względu na wiek zakrzyknęły:

– O skowronku oryginalności! O powiewie świeżości! O Archimedesie!

Zaczęły się do niego przepychać, oblegać i zasypywać pytaniami: A jak ma na imię? Co je, gdzie śpi, czym się bawi? A skąd ten pomysł? Czemu koza? Pogłaskać można, a zdjęcie? Masz Insta? Gdzie mieszkasz? Dasz numer?

I w sumie, jak to sobie obserwowałem to strach mnie obleciał. Przy naszym ludzkim – męskim umiłowaniu do skrajności, to jak to się rozniesie po Internecie, mediach, między ludźmi, jak inni to podchwycą, to w którą stronę to wszystko pójdzie?

A w domu po powrocie przeglądałem ogłoszenia na OLX. Oferty sprzedaży gospodarstwa wraz z inwentarzem. Chciałbym stworzyć ofertę wynajmu, na godziny, zwierząt gospodarskich dla miasta stołecznego Warszawy. Chciałby i to jak najszybciej…

Nowa Fantastyka