- publicystyka: W obronie długich zdań i słów niecodziennych

publicystyka:

felietony

W obronie długich zdań i słów niecodziennych

Ostatnimi czasy, to jest w epoce internetu, szybkiego przepływu wszelkich informacji, zabiegania i ogólnie pospiechu życia, wiele osób – począwszy od uczniów narzekających na rzekomo niestrawne dzieła literatury wieku dziewiętnastego i początku dwudziestego (to jest okresu, kiedy po prostu pisano dobrze), a kończąc na nauczycielach, którzy zalecają (a mówiąc rzeczowiej i dosadniej, każą) pisać uczniom na wypracowaniach krótko i zwięźle – ludzi piszących długie zdania, używających apetycznych lingwistycznie słów, nietuzinkowych metafor, posługujących się stylem plastycznym i kwiecistym, przekazujących za pomocą wyrazów nie tylko dosłowne znaczenie, ale i skojarzenia, odczucia oraz kontekst opisywanego obiektu bądź abstraktu, określa srogim mianem wodolejców czy nudziarzy, a same długie zdania, pokuśliwe a przestarzałe leksemy, nieprzeoczalne neologizmy, gęste leksykalnie teksty i autentyczną, niepodrabialną magię, styl będący substancją kipiącą w jakimś alembiku, uważa za niepotrzebne. Czy takie podejście nie jest przypadkiem słuszne i czy nie wypadałoby od czasu do czasu zrezygnować z takiej literackiej gimnastyki artystycznej oraz językowej samowolki i pod względem stylu pouprawiać męską, precyzyjną ciężką atletykę?

Dla zrozumiałości tekstu warto. Bo gdy się pisze krótko, to łatwo zrozumieć. Ludzie nieinteligentni rozumieją. Ale inteligentni też. I wszyscy są szczęśliwi.

Warto jednakże zastanowić się, dla kogo powstaje tekst. Jeśli dla ludzi nieinteligentnych, to świetnie, piszemy prosto. Jak dla i takich i takich, to też piszmy prosto, bo w innym razie ci mniej bystrzy niczego nie pojmą. Jeśli wszakże grupą docelową naszego tekstu są ludzie kognitywnie rozwinięci, możemy sobie pozwolić na przekazywanie w jednym zdaniu (a zatem oszczędnie!) za pomocą języka nie tylko suchych faktów, lecz także, jak już wspomniałem, naszego stosunku do omawianego tematu, skojarzeń, wszelkich doznań zmysłowych i pozazmysłowych – słowem wszystkiego, a robić to możemy, starannie selekcjonując słowa, dokładnie myśląc nad subtelnymi różnicami między ładunkiem emocjonalnym poszczególnych wyrazów, a także nad rytmiką, plastycznością, błyskotliwością czy humorem, które – wbrew opinii marudnych uczniów, o których już wspomniałem – uczynią lekturę przyjemniejszą.

Gdy zaś chodzi nie o łatwość zrozumienia tekstu, ale o zwięzłość, to zwykle im dłuższe zdania, tym lepiej. Poniżej znajdują się dwa krótkie paragrafy. Niech czytelnik sam zdecyduje, które czyta się szybciej i które zawiera mniej słów.

Ala ma kota. Kot Ali jest różowy. Jest także gruby. Przypomina Ali o jej dzieciństwie. Ala pamięta z dzieciństwa beztroskę i radość. Pamięta również promienie koralowego słońca, wpadające do jej pokoju. Te promienie uwidaczniały rzadką subtelną kurzawę. Teraz Ala jest stara. Pamięta swoje dzieciństwo jedynie dzięki swojemu koteczkowi.

Ala – teraz już stara kobieta – ma różowego grubego kota, co jako jedyny przypomina jej o jej dzieciństwie, pełnym beztroski i radości, o koralowych promieniach słońca wpadających do jej pokoju, uwidaczniających rzadką subtelną kurzawę.

Może i oprócz ewidentnej długowieczności i rzeczonego kota i niecodziennego koloru jego futra w żadnym z tych tekstów nie ma nic zachwycającego, ale trzeba przyznać, że dla jakiegoś tajemniczego powodu ten drugi wydaje się, z braku odpowiedniejszego słowa powiedzmy – lepszy. Oczywiście jest to rzecz subiektywna, poza tym, gdy krótkie i niepotrzebne liczne zdania służą np. historii bądź nastrojowi, to świetnie, trzeba mieć tylko spora pisarskiego wyczucia. Z jakiegoś jednak powodu drugi paragraf wydaję się oszczędniejszy. Można go nazwać bądź to ładniejszym, bądź też bardziej frapującym, bądź wreszcie wartościowszym literacko – jak kto woli.

Jednym słowem, współczesna proza nie jest łatwiejsza do zrozumienia – to ludzie, mówiąc dyplomatycznie, cofnęli się w rozwoju kognitywnym.

Komentarze

Wiesz, mam wrażenie, że nie trafiłeś w sedno sprawy. Są tu co najmniej trzy splątane ze sobą kwestie.

Język pełni wiele funkcji – podstawową jest funkcja informacyjna (Ala ma kota), ale funkcja artystyczna jest, do pewnego stopnia, jej pochodną. Bełkot nie jest sztuką, niezależnie od tego, co o tym myśli miasto Gdańsk. Celem sztuki jest podtrzymywanie w człowieku zdolności zadziwienia (ma ona też wiele funkcji pobocznych: sprawia przyjemność, wychowuje, pomaga przepracować życiowe problemy itp., ale to jest cel główny) – a do tego potrzeba, żeby była zrozumiała.

Idzie o to, by rzeczy właściwe dać – imię.

Długie zdania i “trudne” słowa mają w literaturze swoje miejsce, od wieków ugruntowane. Podobnie krótkie zdania i proste słowa. Słowa i zdania są środkami do literackiego celu. Cel można osiągnąć wieloma środkami: do Pruszcza możesz pojechać autobusem, koleją, rowerem, iść pieszo – każdy z tych środków ma swoje zady i walety (bilety drogie, ale piechotą daleko, ale w autobusie są faceci roztaczający aromat aldehydu octowego, i jeszcze stoi w korku, za to na rowerze i piechotką możesz się rozkoszować wyziewami z tegoż korka, i tak dalej, i tym podobne). Żaden środek nie jest doskonały. Niektóre mogą być odpowiednie w pewnych okolicznościach, ale nie w innych (jeśli musisz być na miejscu za pół godziny, tylko samochodem masz szansę zdążyć, na przykład).

Pisarz, który prowadzi nas na manowce, to nie jest dobry pisarz.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Właściwie to się zgadzam. Jeśli forma służy historii, nastrojowi (gdy mowa o dziele artystycznym) lub po prostu czyni lekturę przyjemniejszą, to świetnie. To wszystko kwestia gustu i sytuacji. Chciałem jedynie obronić długie zdania i niecodzienne słowa, ponieważ coraz częściej z góry przyznaje się wyższość zdaniom krótszym i słowom powszechniejszym. A z przyznawaniem z góry wyższości jakiemukolwiek stylowi – z tego, co zrozumiałem – sama się nie zgadzasz.

Jak dla mnie długość zdania nie jest wyznacznikiem jego, że tak to ogólnie ujmę, jakości. Można pisać świetnie krótkimi zdaniami, długimi zdaniami, zdaniami średniej długości, kwiecistymi, oszczędnymi, naszpikowanymi środkami stylistycznymi i owych środków pozbawionymi. Można przeplatać i robić mnóstwo innych rzeczy.

Można pisać kiepsko krótkimi zdaniami, długimi zdaniami, zdaniami średniej długości, kwiecistymi, oszczędnymi, naszpikowanymi środkami stylistycznymi i owych środków pozbawionymi itd.

Wszystko sprowadza się do tego, co się chce przekazać i jak się chce to przekazać, i do tego, aby jedno do drugiego dostosować tak, żeby cel został osiągnięty.

It's ok not to.

Język stanowi narzędzie, którym autor opowiada jakąś historię. Liczy się efekt – czy dane opowiadanie zachwyca, pobudza emocje, przekazuje coś wartościowego. Niektórzy osiągają to przez zastosowanie krótkich zdań, inni wybierają te bardziej rozbudowane. Niezależnie od zastosowanego narzędzia, historia powinna być opowiedziana plastycznie, w taki sposób, żeby czytelnik odniósł wrażenie, że w niej uczestniczy. Forma nie powinna przytłaczać treści.

Jeśli tekst z jakiegoś powodu generalnie nie podoba się odbiorcom, zastanowiłabym się najpierw nad tym, czy autor zrobił wszystko, żeby udoskonalić swój warsztat.

Niektórzy osiągają to przez zastosowanie krótkich zdań, inni wybierają te bardziej rozbudowane.

Ano. Jeden jest Hemingwayem, drugi Tolkienem, i już.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka