- publicystyka: Apofenia - recenzja filmu "Tajemnice Silver Lake"

publicystyka:

artykuły

Apofenia - recenzja filmu "Tajemnice Silver Lake"

Sam (w tej roli Andrew Garfield) to młody chłopak usiłujący mieszkać w Los Angeles. Usiłujący, gdyż zalega z czynszem i gospodarz domu nosi się z zamiarem eksmitowania go. Zanim jednak do tego dojdzie, Sam pozna nową lokatorkę budynku, atrakcyjną Sarę (Riley Keough) i spędzi z nią bardzo miły wieczór. Zapewne chętnie spędziłby kolejne, jednak Sarah znika, pozostawiając po sobie opustoszałe mieszkanie. Dlaczego na ścianie pojawił się tam włóczęgowski znak ostrzegający, by zachować ciszę? Czemu Sarah obawiała się fajerwerków? Co z jej zniknięciem ma wspólnego brodacz przebrany za pirata? Jaki przekaz kryje się w piosenkach zespołu Jezus i Panny Młode? O co chodzi z grasującym po mieście mordercą psów? Kim jest Kobieta-Sowa? Dla Sama poszukującego Sary rozpoczyna się podróż pełna zagadek, szyfrów i  tajemnych znaczeń.

 

 

Tak przedstawia się “Tajemnice Silver Lake” Davida Roberta Mitchella – scenarzysty i reżysera, który ma na koncie głośny horror “Coś za mną chodzi” sprzed paru lat. Tu również twórca oferuje nam dzieło świeże i oryginalne, chociaż w zupełnie innym stylu. “Tajemnice...” ogląda się na serio, widz wciąga się w kolejne warstwy skomplikowanej, naszpikowanej symboliką łamigłówki i dopiero po jakimś czasie odkrywa prawdę: ten film to fenomenalnie skonstruowany pastisz. Przewrotny hołd złożony kinu Alfreda Hitchcocka (którego grób pojawia się zresztą w jednej ze scen), Richarda Kelly’ego, Davida Lyncha, serialom w stylu “Lost” i im podobnym opowieściom, w których każdy element ma drugie dno, a pod tym dnem kryje się trzecie i kolejne... Mamy tu sensacyjną zagadkę, oniryczną atmosferę, halucynacje, klimat paranoi, teorie spiskowe, sekretne kody i przekazy tylko dla wybranych, Iluminatów, piosenki z ukrytym za pomocą backmaskingu przesłaniem. Aż trudno wszystko to wyszczególnić, ponieważ Mitchell nie przepuścił żadnej okazji, żeby dorzucić jakiś smaczek, wieloznaczny kadr, sugestywnie podsuniętą wzmiankę. To powód, dla którego warto będzie oglądać ten film na DVD, pauzując go i wyłapując wszystkie detale.

 

 

Wszystko to jednak twórcza szarlataneria – taka, którą od lat zarzucam reżyserom pokroju Davida Lyncha, mnożącym w swoich filmach udziwnienia, aby później widzowie zachwycali się pozorną głębią ich dzieł, bo nikt nie ma odwagi powiedzieć otwartym tekstem, że “król jest nagi”, a tej głębi i ukrytych przesłań nie ma. Podobne obrazy sprawdzają się bardziej na zasadzie testu Rorschacha – efektownych kleksów, w których każdy odbiorca widzi to, co podsunie mu jego wyobraźnia (co samo w sobie też może być dla niektórych widzów zaletą). Mitchell potrafi docenić ładnie skomponowany kleks – również swój tworzy z rozmachem i pomysłowością – ale równocześnie pokazuje wyraźnie, że z perspektywy twórców to ściema. Fabuły Hitchcocka były zwarte i zdyscyplinowane, widz dostawał rozwiązania zagadek – ale ten reżyser, co zostaje nam przypomniane, dawno leży w grobie. Widz “Tajemnic...” poniekąd wchodzi w buty Sama w jego podróży, która nieustannie kusi obietnicą rozwiązania tajemnic i objawienia uniwersalnych prawd, lecz w rzeczywistości jest drogą donikąd, czy raczej – do kolejnych zagadek i znaków zapytania.

 

 

“Tajemnice Silver Lake” to film sprawnie zrealizowany, ze świetną pracą kamery, montażem i muzyką. Na uznanie zasługuje gra aktorska Andrew Garfielda, który przekonująco portretuje zwyczajnego, sympatycznego chłopaka, w miarę postępu akcji zdającego się pogrążać w apofenii – obsesji polegającej na poszukiwaniu ukrytych związków i znaczeń w oderwanych od siebie, pozbawionych sensu zjawiskach i zdarzeniach. A widz wraz z nim zastanawia się, czy faktycznie w tym wszystkim, co spotyka na swej drodze, kryje się coś więcej, czy może po prostu zaczyna świrować.

 

 

TAJEMNICE SILVER LAKE (Under the Silver Lake). Reżyseria i scenariusz: David Robert Mitchell. Występują: Andrew Garfield, Riley Keough. USA 2018. Dystrybutor: Gutek Film.

Komentarze

Nie jestem fanem oniryzmu i kina spod znaku Davida Lyncha. Niemniej jeśli nadarzy się okazja to postaram się film obejrzeć, choćby dla Andrew Garfielda, gdyż jestem fanem jego talentu.

Nowa Fantastyka