- publicystyka: Kosmiczne seriale AD 2017

publicystyka:

recenzje

Kosmiczne seriale AD 2017

W roku 1987 rozpoczęła się emisja serialu "Star Trek: Następne Pokolenie". Przez kolejne 18 lat kolejne inkarnacje serialu gościły na ekranach telewizorów. W 2005 roku moda na kosmiczne seriale science-fiction się skończyła i aż do 2017 roku nie było podobnego, równie dobrego serialu.

Seriale spod znaku Star Trek cechowało to, że w przeważającej większości, były to znakomicie napisane opowieści, poruszające ważne aspekty bycia człowiekiem, ciekawe teorie i zagadnienia naukowe, a do tego umieszczone były w optymistycznej utopii (przynajmniej "The Next Generation"). Mało tego, ta utopia była wymyślona dość wiarygodnie – ludzie (i inne gatunki należące do Federacji) mają dostatek zasobów, dzięki opanowaniu możliwości wytwarzania energii z antymaterii i opracowaniu technik zamiany materii w energię (i vice-versa). Przy braku niedostatków ludzie mogą zająć się głównie samodoskonaleniem (na różne sposoby) i eksploracją kosmosu – piękna wizja dla osób o duszy inżyniera. Nie przez przypadek autorzy wielu znanych wynalazków i badań przyznają się do inspiracji tymi serialami.

W tym roku pojawiły się aż dwa seriale będące dziedzictwem "Star Treków". Pierwszym z nich jest serial "The Orville" a drugi to "Star Trek: Discovery". Nie będę ukrywał, że obydwa seriale bardzo mi się spodobały, choć są skrajnie różne.

"The Orville" jest duchowym następcą "Star Trek: The Next Generation". Jest podobny wizualnie, również świat w tym serialu jest podobnie utopijny jak w tamtym Star Treku. Nawet jak spojrzymy na twórców serialu, to są to osoby, które dawniej pracowały nad serialami "Star Trek". Na szczęście "The Orville" nie jest to tylko prymitywnym naśladownictwem i wprowadza to tamtej konwencji dużo humoru oraz bardziej ludzkie postacie. Bohaterowie "The Next Generation" wydawali się bardzo sztywni, formalni i idealni. Gdy pracowali, nie żartowali sobie – w skupieniu i bardzo poważnie realizowali swoje obowiązki. Bohaterowie "The Orville" bez przerwy sobie żartują, przekomarzają się, plotkują, potrafią mieć złe humory i nie zawsze potrafią zapanować nad swoimi emocjami. Nie mają też ciągle samych sensownych i dobrych pomysłów – często miewają bezsensowne i głupie – nie są chodzącymi ideałami. Można nawet się zastanowić jak tak niepoważna załoga radzi sobie z misjami na statku kosmicznym.

Pomimo tej lekkości i dużej dawki humoru (niektórym może odpowiadać a innym nie) serial też porusza istotne kwestie społeczne czy dotyczące natury człowieka (np. spojrzenie na wroga w sytuacji wojny, krzywdzące niektórych ludzi przywiązanie do bezsensownych tradycji itp). W dodatku wydaje mi się, że "The Orville" podchodzi do wszystkich poruszanych kwestii bardziej realistycznie, mniej naiwnie niż dawne "Star Treki".

Drugi z seriali, które powstały w tym roku to "Star Trek: Discovery". Jestem przekonany, że wielu nie spodziewało się, że uda się nakręcić kolejny serial dziejący się w tym uniwersum, który będzie świeży i bardzo odmienny od poprzednich pięciu seriali. Zrezygnowano w nim z cechującego poprzednie seriale utopijnego podejścia. Bohaterowie tego serialu nie są idealni, mają swoje mroczne tajemnice. Można nawet powiedzieć, że są bardzo blisko granicy, po której przekroczeniu uznajemy ludzi za złych. Co prawda już "Star Trek: Deep Space Nine" pokazywał mroczne strony Federacji i to, że pod cukierkową, utopijną powierzchnią nie wszystko jest takie piękne, szczególnie w trakcie wojny. "ST: Discovery" te mroczne kwestie natury ludzkiej jeszcze bardziej eksploruje.

Co zaskakujące, mimo tego, ciągle w tych opowieściach czuje się ducha Star Treka – przywiązanie do naukowych aspektów świata przedstawionego, empatia i współczucie, które zawsze cechowało te seriale, poruszanie trudnych kwestii dotyczących natury ludzkiej (np. przywiązanie do innych, radzenie sobie z oczekiwaniami otoczenia).

Ale to co jest najbardziej wyjątkowego w tym serialu to jakość opowieści, która potrafi sprawić, że na te 45 minut całkowicie zapomni się o rzeczywistości. Do tego dochodzą wspaniałej jakości efekty specjalne i dźwiękowe (lepsze wykorzystanie przestrzennego dźwięku niż w niejednym filmie kinowym). Kuleje jedynie aktorstwo osób grających Klingonów – ale nie dziwię się, skoro w tym serialu makijaż Klingonów wygląda na bardzo nadmiarowy i niewygodny, a do tego nie łatwo wyrecytować i zagrać coś w nieznanym sobie i trudnym do wymówienia języku (nawet bez makijażu).

Rok 2017 przywrócił na mały ekran kosmiczne opowieści: "The Orville" będący bardziej star trekowym serialem niż najnowszy "Star Trek" i "Star Trek", który znowu przesuwa granicę tego czym "Star Trek" może być, jednocześnie nie tracąc swojego ducha i stylu. Może tylko szkoda, że obydwa seriale są adresowane wyłącznie do starszego widza.

Komentarze

Klingoni w ST:D są straszni. Jak dla mnie – pierwsze dwa odcinki fatalne, ale serial powoli się rozkręca. Daję mu szansę.

A Orville? Najlepsze na razie są wizyty znanych aktorów: Charlize Theron(!), Liama Neesona i Roberta Kneppera. No i lubię Adrianne Palicki.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Też lubię Adrianne Palicki. W serialu “Agents of S.H.I.E.L.D’ (”Agenci Tarczy”) najbardziej lubiłem postać graną przez nią – Bobbi. Nawet miał być o niej i o “Hunterze” oddzielny serial, ale nakręcili tylko pilota, którego nie pokazano ale TV ABC nie zdecydowała się zamówić całego serialu. Założę się, że byłyby lepszy niż “Inhumans”...

W 2005 roku moda na kosmiczne seriale science-fiction się skończyła i aż do 2017 roku nie było podobnego, równie dobrego serialu.

Kategorycznie nie mogę się zgodzić! Czy autor nie słyszał o The Expanse z 2015 roku, który trwa zresztą do dziś?

Natan ma rację. W 2015 roku rozpoczęła się emisja serialu “The Expanse”, który jest nagradzany i dobrze oceniany przez krytyków. Dzieje się też w kosmosie, jednak nie uznałem go za serial podobny do seriali Star Trek, ponieważ jego charakter jest całkiem inny, chociażby z tego powodu, że skupia się na układzie słonecznym i kwestiach politycznych, które dotyczą ludzkości. Nie znam tego serialu wystarczająco dobrze, by móc szczegółowo o nim tu napisać. Po prostu dla mnie to nie ten sam rodzaj kosmicznej opowieści science-fiction co Star Trek.

Nie przez przypadek pominąłem też “Battlestar Galactica” (2004-2009), który osobiście uważam za słaby serial, pełen niespójności, wątpliwej jakości rozwoju bohaterów – wybiórcze traktowanie, które odcinki mają konsekwencje w przyszłości na świat przedstawiony i bohaterów itd. Poza tym to też nie jest serial w klimacie eksploracji nieznanego, kontaktów z innymi cywilizacjami i utopijnego rozwoju społeczeństwa opartego na osiągnięciach naukowych.

Ja bym wspomniał jeszcze “Stargate: Universe”. Nie jestem fanem seriali gwiezdowrotowych ale Universe był inny i po BG na pewien czas wypełnił lukę w dobrych serialach fantastycznych (bo przecież nie są to wszystko prawdziwe seriale s-f, chociaż najbliżej chyba do tego miana właśnie “The Expanse”).

Po przeczytaniu spalić monitor.

Przypomnieliście mi jeszcze o wcale niezłym “Farscape”. To był schyłek popularności seriali kosmicznych.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

“Frascape”​ na początku zachwycało scenografią i oddechem prawdziwej space opery. Potem było niestety gorzej.

Z seriali kosmicznych warto zobaczyć jeszcze mini-serię quasikosmiczną “Ascension”​.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Nowa Fantastyka