- publicystyka: Sword of Vengeance - recenzja

publicystyka:

recenzje

Sword of Vengeance - recenzja

                                                              

 

 

Północna Anglia, XI wiek. Po bitwie pod Hastings wyspa znajduje się pod okupacją wojsk Wilhelma Zdobywcy i jego wasali. Na terenach rządzonych twardą ręką hrabiego Duranta pojawia się tajemniczy, bezimienny mściciel. Jednoczy on anglosaskie klany w walce z ciemiężycielem. Tak zaczyna się ten debiutancki, pełnometrażowy film, brytyjskiego reżysera Jima Weedona.

        Przedstawiona historia nie powala oryginalnością, ale też nie o to w tym filmie chodzi. Reżyser chciał bardziej zaskoczyć formą czy scenografią niż wciągającym scenariuszem. Obraz ten jest bardzo ponury, utrzymany w szarej, surowej tonacji. Właśnie ascetyczny klimat jest największym atutem filmu i doskonale oddaje jego charakter. Nie uświadczymy tu typowych dla blockbusterów kolorów i wyniosłej scenerii. Bardziej przypomina serialowych „Wikingów” niż utrzymanego w komiksowym tonie „Spartacusa”.  

        Do aktorstwa również można by się przyczepić, niewiele postaci poza głównym bohaterem zapamiętujemy. Mściciel grany przez Stanleya Webera doskonale wpisuje się w surowy klimat filmu. Minusem jest również niezbyt dobrze wykorzystany motyw wojowników-berserkerów wysłanych do walki z buntownikami. Ten wątek odpowiednio rozwinięty mógłby być sporym atutem.

       Podsumowując „Sword of Vengeance” jest rozrywkowym filmem akcji, utrzymanym w ciekawej stylizacji. Kto poszukuje w kinie czegoś więcej niech omija szerokim łukiem. Pozostali obejrzą i zapamiętają jedynie ze względu na klimat.

 

Dla zainteresowanych wrzucam link do trailera:

https://www.youtube.com/watch?v=C31NDeJnBu4

Nowa Fantastyka