- publicystyka: Potrzeba nam nowej zimnej wojny! (?)

publicystyka:

artykuły

Potrzeba nam nowej zimnej wojny! (?)

Czwartego października tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego siódmego roku. Związek Radziecki wystrzeliwuje pierwszego sztucznego satelitę – Sputnika 1. Stany Zjednoczone i cały świat "zachodu" jest w szoku, politycy bardzo szybko zdają sobie sprawę, że osiągnięcie przewagi Związku Radzieckiego w przestrzeni kosmicznej będzie miało olbrzymie konsekwencję dla całego świata. Zostaje powołane NASA, tym samym rozpoczyna się wyścig mocarstw nad dominacją w kosmosie.

Po co to wszystko? Po co wydawać setki miliardów dolarów, ryzykować ludzkim życiem? Korzyści z uzyskania przewagi w tym wyścigu było bardzo dużo. Nie chodziło tylko o sam prestiż kraju, który jako pierwszy wysłał sztucznego satelitę, zwierzę, czy człowieka w kosmos. Tą drogą wydaje się poszli Sowieci, amerykanie nieco bardziej skupili się na korzyściach ekonomicznych i naukowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że to ZSRR przez pierwsze kilka lat kosmicznego wyścigu mieli przewagę. Historycy twierdzą, że komunistom zależało tylko na jak największym efekcie propagandowym, stąd zmarnowali swoje pierwsze sukcesy. Amerykanie natomiast potrafili tę rywalizację przekuć na konkretne zyski dla swojej gospodarki. Ściągnęli wielu specjalistów, rozbudowali placówki badawcze, w tym słynną Krzemową Dolinę.

Dziś wielu specjalistów twierdzi, że Amerykanie powtarzają obecnie błąd ZSSR sprzed kilku dekad. Przyznawanie miliardów dolarów na badania kosmosu, rozwój nowych technologii w sytuacji obecnych trudności ekonomicznych nie jest popularne wśród polityków. Problem w tym, że nie robiąc nic, przewaga technologiczna tego kraju szybko topnieje. Japonia, Indie a zwłaszcza Chiny nie próżnują, ich sukcesy są coraz większe. Amerykanie wciąż jeszcze mają technologiczno – zapleczową przewagę, ale jak długo się ona utrzyma?

Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele zawdzięczamy kosmicznemu wyścigowi mocarstw. Satelity meteorologiczne, zdjęcia Ziemi wysokiej rozdzielczości, telekomunikacja, baterie słoneczne, teflon, badania dalekiego kosmosu...

Potrzebujemy nowego wyścigu. Wyścigu Europy i USA z Chinami, Indiami. Japonia może być – i z powodów geopolitycznych pewnie będzie – po naszej stronie. Potrzebujemy nie tylko wyścigu technologii kosmicznych, równie ważne są technologie OZE.

W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku mało kto, poza marzycielami i fantastami wierzył, że człowiek postawi stopę na księżycu. A jednak, już dwadzieścia lat później niemożliwe stało się możliwe. Trzeba było niemal od podstaw wymyśleć i zbudować całą potrzebną technologię. Trzeba było od zera budować niezbędną infrastrukturę. Trzeba było zebrać geniusz jednostek, by przezwyciężyć piętrzące się problemy. W tym, niestety wielu byłych nazistów. Ale pomimo tych trudności udało się.

Piszę o tym, ponieważ uważam, że obecnie podobne wyzwanie czeka nas tu, na Ziemi. Technologicznie już teraz istnieje możliwość całkowitego zaspokojenia naszych potrzeb energetycznych tylko i wyłącznie ze Źródeł Odnawialnych. Problemy? Oczywiście są, wręcz... kosmiczne. Trzeba zapomnieć o starym systemie dystrybucji energii. Zmienić sposób myślenia. Wymienić niezbędną infrastrukturę. Rozwiązać liczne problemy technologiczne. Wierzę jednak, że przy skoordynowanym wysiłku, przy odpowiedniej motywacji i zebraniu wybitnych naukowców jest to osiągalane w ciągu dekady.

Postęp technologiczny trwa. Ostatnio doniesiono o wyprodukowaniu baterii słonecznych o 40% wydajności w warunkach poza labolatoryjnych (ale wciąż kontrolowanych). Akumulatory są coraz pojemniejsze i bezpieczniejsze, a co równie ważne wciąż tanieją. W końcu postęp technologiczny doprowadzi do śmierci tradycyjnej energetyki, czy to się komuś podoba, czy nie. Może za dekadę, może za trzy... W końcu to nastąpi, ale sprokurowanie wyścigu – nowych – mocarstw znacznie by ten dzień przyśpieszyło.

Przeciwko takiemu rozwojowi przyszłości rzecz jasna jest przemysł energetyczny. Pomyślcie: sami sobie wytwarzacie energię elektryczną, ciepło i paliwo. Nadmiar sprzedajecie najbliższemu sąsiadowi. Albo, kupujecie od niego. Nie da się w naszym klimacie? Zapewniam Was, że da się! I to już dziś. Problem w cenach urządzeń (które szybko tanieją), dostępności technologii i wiedzy.

W Niemczech istnieją już tysiące budynków pasywnych o zapotrzebowaniu na energię poniżej 15W/m2/rok. Coraz częściej testowane są budynki zero energetyczne. Wciąż są droższe od normalnego budownictwa, ale spadek cen postępuje. Liczy się tu zwłaszcza efekt skali, gdy technologia tanieje staje się dostępniejsza dla większej liczby klientów, produkuje się więcej, można więc jeszcze bardziej obniżyć ceny.

 

Dla firm energetycznych to koszmar. Nie będą mieli komu sprzedawać energii elektrycznej, ciepła, węgla, ropy naftowej, gazu, oleju... To koszmar dla Arabii ?Saudyjskiej, Rosji, Iranu... I olbrzymia korzyść dla nas. Za samą ropę naftową płacimy 90 mld dolarów rocznie! W 99% te pieniądze już do nas nie wracają. Przy samodzielnym pozyskiwaniu energii wszystko zostaje u nas, pracuje na naszą korzyść.

Koszty społeczne? Nieuniknione. Upadłoby górnictwo, upadłyby elektrownie, całe gałęzie przemysłu. To jednak i tak wydaje się, że nastąpi, raczej prędzej, niż później. Już teraz sytuacja naszej branży węglowej jest bardzo, bardzo trudna. Tak naprawdę, to jest jedną nogą nad trumną, a to, że jeszcze nie upadła jest zasługą hojnych dotacji rządowych. Naszych dotacji.

I wcale nie chodzi tu o nadmierne przywileje, mafię węglową, fatalnych zarządców. To wszystko prawda, ale kilka lat temu, gdy ceny węgla kamiennego na światowych rynkach były wysokie sytuacja branży była o wiele lepsza. Pomimo, że przecież wspomniane bolączki górnictwa i wtedy istniały. Już wtedy jednak niektórzy specjaliści przewidywali krach, ostrzegali i błagali wręcz o wprowadzenie działań wyprzedzających. A z wielkimi, światowymi i lokalnymi megatrendami – rozwój OZE, spowalnianie Chin, wyczerpywanie się naszych złóż – nigdy nie wygramy, choćbyśmy z całych sił zaprzeczali rzeczywistości. Śląsk czeka wielki upadek, pogódźmy się z tym i przygotujmy się do tego jak najlepiej.

Podobnie wygląda sprawa z węglem brunatnym. W moim regionie działają dwie duże kopalnie. KWB Konin i KWB Turek. Obie borykają się z wyczerpywaniem złóż, obie są zmuszone obecnie szukać nowych złóż daleko od centrum swojej działalności. Złoża obu kopalni wyczerpią się w ciągu 10 – 30 lat. W najtrudniejszej sytuacji jest kopalnia w Turku, której obecne złoża wystarczą na pięć lat wydobycia a nowych złóż kopalnia nie ma. Albo przegrywa administracyjnie, albo szuka za daleko, albo napotyka na zdecydowany sprzeciw mieszkańców. Czas im ucieka, region podupada.

Co najciekawsze, o wyczerpywaniu się złóż wiedziano już od kilkunastu lat. Mówiono – coraz głośniej – od co najmniej kilku. I co? I nic. Nie chodzi mi tu o działania samej kopalni, bo ta robi co może, ale o działania władz regionu, które nie przygotowały się na możliwość kryzysu. Jakoś to będzie. Kopalnia była, jest... więc czym mamy się przejmować?

Złóż węgla brunatnego w okolicy wciąż jest sporo. Problem w tym, że są to złoża coraz gorsze, coraz bardziej oddalone od elektrowni (ma to bardzo duże znaczenie przy węglu brunatnym), coraz mniej opłacalne w wydobyciu.

Tak samo sytuacja wygląda w kraju. Węgla brunatnego wciąż mamy bardzo dużo (na 20 lat wydobycia). Ale...

Ale musimy budować nowe odkrywki. Proponuje się budowę większej od Bełchatowa odkrywki w okolicach Legnicy. Nic dziwnego, że mieszkańcy nie skaczą z radości. Proponuje się budowę nowej odkrywki w okolicach Leszna. Kosztem utraty bardzo żyznych ziem w okolicy rozwiniętego przetwórstwa rolno – spożywczego. Powstanie kopalnia – upadną setki drobnych przedsiębiorców z branży.

Koszty działania obecnego systemu energetycznego, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić i których na co dzień nie zauważamy nie są widoczne w naszych rachunkach za prąd. Dlatego OZE nadal przegrywa, choć przewaga konwencjonalnej energetyki maleje.

Bełchatów to 50 tys. utraconych na sto, a może nawet na dłużej hektarów lasów i gruntów rolnych. To emisja setek ton zanieczyszczeń, to potężny lej depresyjny w zasobach wodnych regionu. Za to wszystko płacimy my wszyscy.

Będą obiektywnym muszę jednak napisać o kosztach zbudowania nowego systemu energetycznego. A te, bez znacznego przełomu technologicznego będą niestety ogromne. Przy obecnych technologiach ilość potrzebnej energii i materiałów jest porażająca wręcz. Pół biedy, gdyby chodziło tylko o beton, stal, czy nawet włókna węglowe, wykorzystywane w śmigłach generatorów wiatrowych. Znacznie, znacznie gorszą są tak zwane metale ziem rzadkich, które niezbędne są w generatorach. Być może nie ma nawet na Ziemi tylu zasobów metali ziem rzadkich, by pełna transformacja energetyki była możliwa. Jedyne znane i znaczące złoża tych zasobów występują w Chinach, stąd kraj ten ma monopol. Który umiejętnie wykorzystuje.

Stąd też bez przełomu technologicznego dalsza ofensywa OZE napotyka na liczne bariery. Być może jest to nawet większy problem od magazynowania energii, gdzie wiele udało się już osiągnąć.

Czy jednak ponad sto lat temu dzisiejsza energetyka nie miała podobnych problemów? A dziś korzysta z infrastruktury budowanej przez dekady. Elektrownia węglowa również nie może istnieć bez tysięcy ton stali, betonu. Bez metali ziem rzadkich.

Jedna elektrownia węglowa średniej mocy to około 2 tys "wiatraków". Nie spotkałem się z opracowaniami badającymi i porównującymi wykorzystywane w budowie materiały, ale sądzę, że  ich ilość będzie zbliżona. Chociaż w przypadku metali ziem rzadkich więcej – z racji rozproszenia – będzie wykorzystywanych w wiatrakach.

Potrzeba więc przełomu technologicznego. Potrzeba drogich badań. Czy jesteśmy już blisko przezwyciężenia bolączek OZE? Wierzę, że tak. Wynalezione przez polską badaczkę perowskity, postęp w nanotechnologii, akumulatory aluminiowe, nowe rodzaje ogniw słonecznych, ogniwa słoneczne łączone z kolektorami (co pozwala wykorzystać >60% energii Słońca), nowe polimery, OLEDy..., rozwijane metody magazynowania energii.

Teraz... teraz trzeba to umiejętnie połączyć i rozwinąć. Stworzyć inteligentną, samo dostosowującą się sieć dystrybucyjną. Mrzonka? Mamy do cholery XXI wiek, nie dajcie sobie wmówić, że to niemożliwe. Na tym zależy przemysłowi paliw kopalnych!

Komentarze

Obawiam się, że współcześnie zimna wojna nie miałaby tak zbawiennego wpływu na rozwój technologiczny. Dzisiaj to raczej ataki hakerskie i finansowanie terroryzmu, sankcje i ataki na walutę. Nic dobrego.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Sfun, przeczytałam z zainteresowaniem, lecz niestety, muszę zgodzić się z rinos.

Obawiam się, że aby dokonały się, postulowane przez Autora zmiany, potrzebna jest rewolucja. A ta raczej się nie dokona, gdyż mózgi obywateli Ziemi są zbyt wyprane popkulturą i massmediami aby się buntować.

Hmm... Dlaczego?

Nie pamiętam, ile kilometrów kwadratowych powinna zająć elektrownia słoneczna, zlokalizowana na Saharze, by zaspokoić bieżące potrzeby energetyczne Europy, ale nie chodzi o liczbę kilometrów, niemal niezauważalną w skali Sahary, lecz o transfer tej energii. Kędy ją prześlesz?

Sfun – właśnie odkryłem w Tobie bratnią duszę ;)

 

Co do zimnej wojny – moim zdaniem ona już się rozpoczęła, tyle, że to jest wojna domowa, mimo że światowa. W niej już nie rywalizują mocarstwa. Po jednej jej stronie są wielkie koncerny (głównie ich właściciele i udziałowcy) i część usłużnych polityków. Ta strona ma świadomość, że bierze udział w konflikcie, choć chyba jeszcze nie do końca rozpoznaje, jak silna jest strona przeciwna. Po tej drugiej stronie są obywatele – ci, którzy płacą wielkim koncernom za energię, za coraz szybciej psujące się urządzenia i często nikomu nie potrzebne gadżety. Ta druga strona jest coraz lepiej wykształcona i coraz bardziej świadoma.

 

Dawniej taki scenariusz zdarzał się często:

Młody naukowiec odkrywał coś, co choć bardzo ułatwiłoby życie przeciętnego człowieka, zagrażało zyskom wielkiego koncernu. Wielki koncern zgłaszał się do niego z ofertą kupna. Młody człowiek, zaślepiony ilością zer na czeku, a najczęściej też zrezygnowany po nieudanych próbach znalezienia finansowania dla rozwoju swojego projektu, przystawał na ofertę. Patent trafiał do szuflady, a koncern nadal cieszył się ogromnymi zyskami.

Teraz się to zmieniło i coraz częściej wygląda tak:

Młodemu wynalazcy nie wystarcza już sama praca badawcza. Chce on znaleźć rozwiązanie konkretnego problemu, a gdy znajdzie, zależy mu na wcieleniu odkrycia w życie. Znów zdarza się, że takie odkrycie może zagrozić wpływom różnych koncernów, więc chcą one wykupić patent, ale jego autor już wie, że wtedy całość trafi do szuflady. Szuka więc innych źródeł finansowania, aby doprowadzić projekt do końca i wprowadzić jako gotowy produkt na rynek. I coraz częściej to finansowanie znajduje, jeśli nie u pojedynczych inwestorów, to u grupy, czy nawet dzięki crowdfundingowi. Władza zaczyna się wymykać z rąk tych najzamożniejszych i tego już się im chyba nie uda powstrzymać.

 

Słusznie podjąłeś temat źródeł energii, bo to na tym polu trwa już walka. Jestem przekonany, że rynek energii w następnych dziesięcioleciach zostanie wywrócony do góry nogami. Pracuję przy kilku projektach (nie tyle przy rozwoju technologii, choć tu staram się być na bieżąco, co przy ich wdrażaniu) i przyszłość jawi się bardzo interesująco. Ważne wydają się trzy trendy: 

– Zdecentralizowana produkcja energii, czyli produkujemy ją tam, gdzie zużywamy, bez kosztownej infrastruktury przesyłowej i generowanych przez nią strat.

– Produkcja energii z najlepiej dostępnego w danym miejscu źródła, ale z naciskiem na jej odnawialny charakter.

– Wysoka efektywność przy korzystaniu z energii, bo im mniej jej zmarnujemy, tym mniej musimy wyprodukować.

Z naszymi projektami startujemy w Afryce, bo tam jest zwyczajnie łatwiej – często brak sieci centralnych, których niekoniecznie potrzebujemy, nieobecność wielkich koncernów i niektórych prawnych przepisów faworyzujących wielkich graczy i monopolistów. Poza tym byłoby źle, gdyby ten wielki kontynent miał się rozwijać dzięki węglowi i ropie, tym bardziej, że nie musi.

Pisałem już o kontenerach będących “małymi” kompletnymi elektrowniami słonecznymi, które mają produkować prąd dla małych wiosek nie podłączonych do sieci. To tylko jeden z projektów. W najbliższych tygodniach rozstrzygnie się sprawa budowy dużej elektrowni solarnej (minimum 250 MW) przy jednej z afrykańskich stolic. Budowa innej elektrowni (będącej czystą spalarnią śmieci) w innej stolicy na razie ugrzęzła przez problemy z islamistami w tym kraju. Do tego projekty związane z gazyfikacją  biomasy, wykorzystaniem jako biomasy roślin, które są szybko rozprzestrzeniającymi się wodnymi chwastami, wreszcie wytwarzanie z tejże biomasy paliw płynnych. W sumie kilkanaście różnych projektów.

Może to brzmi jak fantastyka i ktoś, czytając to, popuka się zwyczajnie w głowę, ale... To się po prostu dzieje, a nasz team cały czas się rozrasta. Mamy też coraz więcej dostępnych rozwiązań technicznych i co chyba najważniejsze – mamy źródła finansowania. I dużo pracy, ale taka praca to przyjemność.

O przez upału rzadko zaglądałem na NF a tu tyle fajnych komentarzy:))

@Rinos: Hm, a o tym to zupełnie nie pomyślałem:(

 

@Drewian: tak, zwłaszcza obejrzenie jakiegoś odcinka “MAtura to Bzdura” wywołuje baaaardzo nieprzyjemne przemyślenia co do naszej przyszłości. I nie chodzi mi tu o brak wiedzy tych pytanych w MtB, ale o ich dumę z braku wiedzy. To jest przerażające,

 

@Adam

“Nie pamiętam, ile kilometrów kwadratowych powinna zająć elektrownia słoneczna, zlokalizowana na Saharze, by zaspokoić bieżące potrzeby energetyczne Europy, ale nie chodzi o liczbę kilometrów, niemal niezauważalną w skali Sahary, lecz o transfer tej energii. Kędy ją prześlesz?“

 

Są przecież dachy naszych domów. Może nie tak nasłonecznione, jak Sahara, ale np. podczas ostatniej fali upałów Niemcy wyprodukowali z solarów 22GW energi. To – podobno – więcej niż my produkujemy całościowo! Zimą oczywiście wydajność solarów znacznie spada, ale są jeszcze inne OZE. Dlatego też łączy się ze sobą różne rodzaje OZE w tzw. Mixy (pewnie doskonale o tym wiesz).

 

@Upadły: (:P): chyba nawet JUŻ obserwujemy ten konflikt: Tesla kontra bigenergy i koncerny samochodowe...

 

Super się czyta Twój komentarz, ten temat jest mi bardzo bliski.

… nie potrzebujecie może kogoś jeszcze w zespole?:P Hydrologa głównie, ale też (mniej niestety) ekologa? :)

Życzę powodzenia:)

Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.

Sfun – skoro jesteś hydrologiem, to może Cię to zainteresuje:

 

Zambia to piękny kraj w Afryce południowej, pierwszy, który ogłosił swoją niepodległość i zapoczątkował koniec ery kolonialnej. Elektryczność całemu krajowi zapewniały wielkie elektrownie wodne – jedna zbudowana już w latach pięćdziesiątych, druga w siedemdziesiątych. Przez całe dziesięciolecia wszystko działało świetnie, a kraj był jednym z lepiej rozwiniętych w regionie. Ale klimat się zmienia, choć tak wielu ludzi temu przeczy, a jeszcze więcej ma to gdzieś. Efekt jest taki, że Zambię teraz z roku na rok nawiedza susza, a niskie stany wód sprawiają, że wodne elektrownie już nie są w stanie zaspokoić zapotrzebowania na energię (choć wcześniej sprzedawano nawet energię sąsiadom). Kraj, który dotąd korzystał z najczystszego źródła energii i nie zanieczyszczał atmosfery naszej planety, teraz jako jeden z pierwszych ponosi konsekwencje zmian klimatycznych. Zmian, za które to ten podobno bardziej cywilizowany, zachodni świat, w największej mierze ponosi odpowiedzialność.

Żeby nie było, że jestem jakimś nawiedzonym ekologiem – nie potępiam wynalezienia maszyny parowej, rozwoju kopalń węgla, okresu industrializacji i cywilizacji opartej na ropie naftowej. Tyle, że mamy już środki, aby teraz robić to lepiej i ominąć te fazy rozwoju tam, gdzie jeszcze nie nasmrodziliśmy. Dlatego to właśnie w Zambii, jak wszystko dobrze się ułoży, postawimy elektrownię słoneczną, może nawet 400 MW. Alternatywą są elektrownie węglowe (węgla mają tam pod dostatkiem i niektórzy już mieli zamiar budować), ale może uda się tego uniknąć.

 

A skoro wspomniałeś o Tesli – to moje zdjęcie z ostatniej soboty – zlot Tesli we Frankfurcie:

 

O tym, że wśród znajomych mam zacnego hydrologa, będę pamiętał, choć po tym, co ostatnio dzieje się w Polsce, to chyba hydrolodzy powinni być w kraju potrzebni.

Sfunie, ja wiem, że domy mają dachy, że to i tamto, podczas fali upałów i te de. Za to wiatrów za cholerę nie było – i co po farmach wiatrowych? Klapa!

Pytałem konkretnie: przebieg trasy oraz infrastruktura linii przesyłowej ze środka Sahary do Europy.

“Czwartego października tysiąc...“ – Czwarty października

 

“olbrzymie konsekwencję“ – konsekwencje

 

“wyścig mocarstw nad dominacją w kosmosie“ – wyścig o, a nie nad

 

“ZSRR przez pierwsze kilka lat kosmicznego wyścigu mieli przewagę“ – ZSRR mieli? Raczej Związek miał. Albo ZSRR miało

 

“Problem w tym, że nie robiąc nic, przewaga technologiczna tego kraju szybko topnieje.“ – To zdanie jest niegramatyczne.

 

“gdy technologia tanieje staje się“ – ...i staje się

 

“Dla firm energetycznych to koszmar. Nie będą mieli komu“ – te firmy nie będą miały

 

“Arabii ?Saudyjskiej“ – ?

 

“jedną nogą nad trumną“ – związek frazeologiczny to “jedną nogą  w grobie”

 

“Bełchatów to 50 tys. utraconych na sto, a może nawet na dłużej hektarów lasów i gruntów rolnych.“ – na sto albo dłużej...? O.o Sto czego? O co chodzi?

 

Z grubsza tyle czepialstwa. Co do treści zaś... Mnóstwo smutnych faktów, statystyk i gdybania. Im więcej myślę o problemach, z którymi już teraz musi zmierzyć się ludzkość i z którymi mierzyć się będzie w przyszłości, pozostaje mi cieszyć się, że urodziłam się w odpowiedniej strefie klimatycznej i na odpowiednim kontynencie. No i nawiedza mnie refleksja, że może nie powinnam się rozmnażać, by dzieci nie zostawiać w burdelu, jaki się szykuje...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przeczytałem. To zadziwiające, z jaką łatwością, zdawałoby się, według Ciebie, moglibyśmy przejść na odnawialne źródła energii ; ) Ale przede wszystkim nie rozumiem jak Twoim zdaniem mielibyśmy rywalizować cywilizacyjnie o rozwój OZE – z jakich powodów. Nie ma tutaj konfliktu interesów, nie ma potrzeby prześcigania się. To sytuacja zupełnie inna niż wyścig kosmiczny, o wyścigu technologicznym spowodowanym pobudkami jak najbardziej wojskowymi nie wspominając.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka