- publicystyka: Lipcowiec 2013

publicystyka:

Lipcowiec 2013

 

Czy w epoce Internetu ma sens wydawanie papierowych czasopism? Cóż, każdy nośnik informacji ma swoje wady i zalety. Na pewno prosta obsługa i łatwa dostępność w przypadku braku prądu lub wyczerpania się baterii sprawiają, że papier jeszcze długo będzie wykorzystywany do produkcji specjalistycznych magazynów i książek (choć już niekoniecznie codziennych gazet). A czy w epoce Internetu ma sens wydawanie czasopisma literackiego? Przecież wiele ciekawych artykułów i opowiadań można łatwo znaleźć w sieci. Otóż, wbrew pozorom, nie wszystko można znaleźć w Internecie, a to, co się tam znajduje, często jest ledwo tylko obrobionym półproduktem albo wręcz bezużytecznym śmieciem. Z pewnością potrzebujemy publicystyki oraz utworów beletrystycznych, które przeszły przez sito profesjonalnej selekcji i redakcyjnej obróbki. Znajdziemy je zaś w papierowych czasopismach. A przynajmniej powinniśmy je tam znaleźć.

 

 

 

Lipcowy numer "Nowej Fantastyki" jak zwykle przynosi okolicznościową publicystykę, związaną z aktualnymi premierami.

 

 

 

12 lipca na ekrany polskich kin wszedł nowy film Guillermo del Toro "Pacific Rim". Z tej okazji otrzymaliśmy więc dwa artykuły: "Toro! Toro! Toro!" Andrzeja Kaczmarczyka przybliża nam sylwetkę reżysera (znanego z takich dzieł, jak "Labirynt Fauna", czy dwie części przygód Hellboya), natomiast "Anatomia wielkich robotów" Piotra Mirskiego przedstawia ewolucję mechów – wielkich człekokształtnych robotów – od japońskiej mangi "Tetsujin 28-go" z lat 50-tych poczynając, przez transformery aż po najnowsze dzieło mistrza Toro.

 

 

 

26 lipca polską premierę będzie miał "Wolverine" w reżyserii Jamesa Mangolda. Drugi po "X-Men Geneza: Wolverine" film z najpopularniejszym chyba członkiem komiksowej drużyny X-Menów. "Historia pewnego rosomaka" Aleksandra Daukszewicza jest krótkim kompendium prezentującym tę postać, nie stroniącym od rozmaitych ciekawostek.

 

 

 

Kolejna lipcowa premiera to "World War Z" Marca Forstera, na podstawie powieści Maxa Brooksa opowiadającej o pandemii zombie, która ogarnia całą Ziemię. Przemysław Pieniążek w artykule "Świat umarłych" przybliża z tej okazji ewolucję filmowego wizerunku zombiaka.

 

 

 

I na tym kończy się publicystyka okolicznościowa. Kolejny artykuł, "Czarne lustro technologii" Marka Grzywacza, prezentuje brytyjski serial science fiction "Czarne lustro". Bardzo interesujące, mam nadzieję, że któraś z polskich stacji wpadnie na pomysł, aby go zakupić.

 

 

 

Dział prozy polskiej otwiera drugie z opowiadań wyróżnionych w rocznicowym konkursie "Nowej Fantastyki". "Chłopiec z zapałkami" Roberta Zamorskiego to horror psychologiczny w zaskakującej scenerii. Warto dotrzeć do końca, choć momentami opowiadanie bywa nieco męczące. Jednak gwoździem numeru jest bez wątpienia "Pomarańczowa czupryna Marlowe’a" Jakuba Wojnarowskiego.

 

 

 

Trzecia Rzeczpospolita od początku cierpiała na brak inteligentnej satyry. Tekstów, które wytykałyby otaczające nas absurdy, a jednocześnie wykraczały poza prostacką łomotaninę prawicowych autorów, kontynuujących w nowych warunkach walkę z komuną. Do nielicznych wyjątków od tej reguły należy właśnie opowiadanie Wojnarowskiego, celnie nabijające się z mitów i złudzeń, którymi pojono nas po 1989 roku. Jedno z najlepszych opowiadań, jakie ukazały się na łamach "NF" w ostatnim czasie.

 

 

 

W dziale prozy zagranicznej tym razem bez fajerwerków, dwa opowiadania godne jednak są polecenia: "Dzień niani" Leah Cypess to fantastyka socjologiczna bliskiego zasięgu, natomiast "Oda myśliwego do przynęty" Carrie Vaughn to fantasy, w zajmujący sposób przedstawiające klasyczny motyw polowania na jednorożca.

 

 

 

Od powyższych utworów odstają poziomem "Zapiski z podróży specjalnego korespondenta magazynu >Niwa< Izaaka Babla" rosyjskiej pisarki Niki Batchten, opowiadające o radzieckiej wyprawie na Marsa w latach 1942 – 1943. W notce dołączonej do opowiadania autorka przedstawiana jest także jako poetka i to widać w prezentowanym tekście. Przerost formy nad treścią.

 

 

 

Trzecia część magazynu przynosi nam garść felietonów. Niegdyś – na przełomie tysiącleci – "Nowa Fantastyka" zamęczała nas prawicową publicystyką, której nie powstydziłby się "Nasz Dziennik" albo "Gazeta Polska". Później, po wielu reformach, pismo wzięło na wstrzymanie i postawiło na publicystykę bardziej zgodną z jego tematyką.

 

 

 

Szczególnie wartościowe są "Rady dla piszących" znanego amerykańskiego pisarza Michaela J. Sullivana. Tym razem w felietonie "Jak radzić sobie z recenzjami?" omawia ważny problem, z którym zmierzyć się musi każdy autor pragnący zadebiutować na papierze.

 

 

 

Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz w "Magnetyzmie z lamusa" przedstawiają początki mesmeryzmu, pseudonaukowej teorii, która zapoczątkowała modę na hipnozę, także w literaturze.

 

 

 

"Alternatywne fantastyki" Macieja Parowskiego w skrótowy sposób omawiają problematykę historii alternatywnych w polskiej literaturze.

 

 

 

Peter Watts w "Nekrologu dla sztuki" z cyklu "Ślepopisanie" demaskuje twórczość artystyczną. Natomiast felieton Rafała Kosika "Wszystko jest polityczne" najbardziej zbliżony jest wymową do wspomnianej już prawicowej publicystyki z dawnej "NF". Rzeczywistość daleka jest od tego, co wymarzył sobie autor, a winna jak zwykle okazuje się polityczna poprawność. W następnym odcinku dowiemy się pewnie, że stoją za nią feminazistowskie brzydule nienawidzące mężczyzn.

 

 

 

Na zakończenie Łukasz Orbitowski w "Gdybym był upiorem", z cyklu "Orbitowanie po kinie", prezentuje kolejny ciekawy horror. Tym razem jest to "Dead of Night" Boba Clarka z 1972 roku.

 

 

 

Obok felietonów otrzymujemy także garść recenzji książkowych, filmowych i komiksowych, które z pewnością są jednym z najwartościowszych składników każdego numeru, stanowiąc cenny przewodnik po tym, co ukazuje się na naszym rynku. Sądzę jednak, że przydałby się powrót do dłuższych, całostronicowych recenzji. Można by też zrezygnować z leadu, zajmującego zbyt dużo miejsca.

 

 

 

"Nowa Fantastyka" nadal więc dobrze spełnia rolę kulturalnego przewodnika, dając czytelnikom ciekawą publicystykę, interesujące opowiadania, zaś literackimi konkursami pobudzając rozwój życia literackiego. Odpowiedź na postawione na wstępie pytanie o sens jej istnienia jest więc jak najbardziej twierdząca.

 

 

 

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Niegdyś członkiem redakcji "Nowej Fantastyki" był korektor. Później funkcja ta zniknęła z listy płac. Można zrozumieć oszczędności, szczególnie w czasach kryzysu, jeśli jednak czasopisma papierowe czymkolwiek mają konkurować z różnego rodzaju blogami i amatorskimi pismami internetowymi, to właśnie jakością. Na jakości nie można oszczędzać, dlatego dobrze by było, gdyby wydawca zastanowił się nad przywróceniem etatu korektora.

Komentarze

Fantastyka o odchyleniu prawicowym;) muszę to przemyśleć, może coś z tego wyjdzie. Solidnie!

Solidnie, piszesz? Hmmm, nie wiem, czy jest to powód do dumy. Może powinienem zastanowić się nad lżejszą, felietonową formą?

Czym właściwie ma być ten tekst? Bo jak dla mnie, to spis treści numeru z paroma przemyśleniami na początku i na końcu. Napisałbyś, co sądzisz o opowiadaniach, a nie tylko do jakiego gatunku należą…

Masz rację. Zamiast na "spisie treści" powinienem skoncentrować się na jakimś cząstkowym zagadnieniu, na przykład na opowiadaniach.

Ja tylko nawiążę do jednego fragmentu: Obok felietonów otrzymujemy także garść recenzji książkowych, filmowych i komiksowych, które z pewnością są jednym z najwartościowszych składników każdego numeru, stanowiąc cenny przewodnik po tym, co ukazuje się na naszym rynku. Sądzę jednak, że przydałby się powrót do dłuższych, całostronicowych recenzji. W lipcowym numerze recenzujemy dziewięć książek, w sierpniowym pojawi się dwanaście recenzji książkowych. Gdyby recenzje były całostronicowe, w lipcowym numerze pojawiłyby się trzy, a w sierpniowym cztery w porywach do pięciu. Biorąc pod uwagę sytuację na rynku, każda recenzja ma znaczenie, bo chodzi o poinformowanie ludzi, że te książki się pojawiły i co sobą reprezentują. Nie wspominając o tym, że w zestawie dziewięciu lub dwunastu tytułów łatwiej znaleźć coś dla siebie niż przy zaledwie kilku pozycjach. A jeśli Cię to pocieszy, to w tzw. "lepszych czasach", na które chętnie powołują się krytycy "NF", wcale nie było jakoś szczególnie lepiej – przejrzałem kiedyś przez ciekawość stare roczniki i przekonałem się, że podobne opinie można między bajki włożyć. To kwestia sentymentu i światopoglądu "kiedyś było lepiej". Oczywiście, to moje subiektywne zdanie. ;)

Oooo…stro pojechałeś autorze po felietonie Rafała Kosika,  czy to aby nie prowokacja? Za polityczną poprawnością mym zdaniem stoją nie "feminazistowskie brzydule nienawidzące mężczyzn", za nisko cenisz inteligencję felietonisty NF.  Mówiąc serio, ja stawiam, że za pc stoi, rozdający wszystkim zielone okulary  Czarnoksiężnik z Oz. Wielki i Potężny. No to dobranoc.

@JeRzy   Lepsze czasy "Nowa Fantastyka" przeżywa obecnie. :) Ale weźmy przykładowo czerwcowy jej numer z 2009 roku, gdy dział publicystyki znajdował się już pod Twoimi rządami. Dostaliśmy wtedy jedną całostronicową recenzję autorstwa Pawła Matuszka (powieści "Viriconium" Michaela Johna Harrisona), a ponadto piętnaście recenzji krótszych: osiem książkowych, pięć filmowych i dwie komiksowe. Wszystkie bez leadów.   @Jan_Janek   Ależ wprost przeciwnie! Wysoko cenię inteligencję Rafała Kosika (i bardzo też lubię jego książki). Faktem jest jednak, że polskim prawicowym autorom w pewnym momencie ich kariery zaczyna dokuczać kompletne oderwanie od rzeczywistości. Weźmy takiego Rafała Ziemkiewicza, który jako pisarz ceniony jest przez samego Wojciecha Orlińskiego. ;-) A przecież nie od rzeczy pojawiło się pojęcie "research ziemkiewiczowski".

Marcin_Robert dlaczego w ogóle napisałem swój komentarz? Według mnie, w  Twoim tekście fragment o felietonie Rafała Kosika brzmi jak dysonans. W całym lipcowcu, spokojnie, statecznie wręcz recenzujesz NF i nagle jest ów wtręt o następnym odcinku i feminazistowskich brzydulach. Czyli nagle pojawia się ironia, ale ironia to obosieczna broń. Mówi nam coś nie tylko o jej przedmiocie, ale i o samym autorze. Jak dla mnie, ów wtręt był źle wyważony. Co prawda Rafał Kosik powinien być zadowolony, że wyraziłeś kontrowersyjny pogląd, ale mimowolnie nadałeś mu polityczny charakter (nawet jeśli miał być w założeniu apolityczny). Dla mnie, w miejscu gdzie chciałeś być ironiczny, wyraźniej dała się odczuć, sorry za wyrażenie – fiksacja na punkcie autorów o prawicowych poglądach, co uwidoczniło się potem w komentarzu. Marcinie_Robercie, przemyśl zatem me słowa i zajrzyj głęboko w swe serce,  albowiem drugie imię fiksacji to skrywana miłość…  

Ależ nie musisz przepraszać, Janie_Janku! Użyłeś bardzo trafnego wyrażenia. :) No bo popatrz. Mamy bardzo udany numer: ciekawe artykuły, felietony i recenzje zgodne z tematyką pisma. Tak samo opowiadania, chociaż ich jakość jest różna. I nagle pojawia się zgrzyt – felieton zupełnie od czapy, pokazujący fiksację autora na punkcie politycznej poprawności. Jak za starych dobrych czasów Lecha Jęczmyka i Rafała Ziemkiewicza. A wydawałoby się, że "Nowa Fantastyka" odpuściła już sobie zwalczanie lewackich miazmatów. Czy mogłem więc fiksację Rafała Kosika potraktować tak samo, jak normalną resztę numeru?

Marcin_Robert, wyszło nam z tego jakies dialektyczno-fiksacyjne kółko graniaste. Kosik ma swój pogląd, Ty masz swój pogląd, ja mam jakiś – autor felietonu to zresztą przewidział. Co jeszcze?  Rafał Z – lubię, Jeczmyk L. – lubię, poczytuję nawet teraz, Orliński W. – lubię. Co do Rafała Kosika (czytałem tylko  kiedyś "Kameleona")  nie znam jego zapatrywań politycznych, łyknałem felieton i wydawało mi sie, ża razy rozdawał (czy  uprawiał przy tym dialektyczną gimnastykę?) po równo. Czy jak ktoś psioczy na pc, to oznacza prawicowe z założenia poglądy? No nic. Cenię Twoją odpowiedź, dysonansem w dysonans, ładnie to zabrzmiało. Ciekawe co na to wszystko redakcja NF, no bo jeszcze koik, z lekka rozdrażniony wyraził swoją opinię. A może jedynie tylko nas trzech (muszkieterów) takie tematy ruszają?   Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka