- publicystyka: Gra o Tron - odcinek trzeci, czyli...

publicystyka:

Gra o Tron - odcinek trzeci, czyli...

Spoiler? attention

 

Za nami trzeci odcinek. Cóż mogę napisać? Chyba niewiele. Przy budżecie rzędu ponad miliona dolarów można było postarać się o epizod, w którym coś się dzieje. W zamian za to otrzymaliśmy coś stworzonego głównie z dialogów i bajecznych scenerii. Fakt faktem, dla osób, które książki nie czytały, coś takiego było bardzo potrzebne – nakreślenie tła, realiów i zasad panujących w tym pozornie podobnym do naszego średniowiecza świecie. Jednak z potwierdzonych źródeł wiem, że nawet one czuły się znużone. Niestety. Nawet (całkiem udana swoją drogą) scena walczących drewnianymi mieczami Aryi i Syrio Forella nic tu nie pomogła. Jednak wróćmy do dialogów.

 

Przede wszystkim, wciąż przeze mnie chwalony Joffrey (J. Gleeson) zawodzi na całej linii, a w zasadzie nie on a scenarzyści, którzy wykreowali go w prawie całkowitej sprzeczności z książkowym pierwowzorem (została buta i wywyższanie się). Jedynej sceny, w której wystąpił, nie było w książce. Jeśli taka tendencja się utrzyma, sporo wątków może zostać wypaczonych lub nawet zmienionych. Źle. Nie podoba mi się to.

 

Naprawdę nie ma o czym pisać. Żaden aktor nie stanął przed wyzwaniem, jakąś trudną sceną czy czymkolwiek w czym mógłby pokazać swoje umiejętności. Za to cieszyć może (lub też raczej martwić), fakt, że relacja scen rozebranych do ubranych Emilii Clarke powoli maleje. W tym momencie wynosi 1:1. Jon Snow dalej pokazuje swoją wszechstronność i umiejętność zastosowania jednej miny (której nawet śnieg w brodzie i na brwiach nie potrafił zmienić) do każdej sytuacji. No a Lena Headey (Cersei Lannister) jednak nie nadaje się do tej roli. Taka mimika po prostu zabija bezwzględność i sukowatość królowej.

 

Z nowych postaci pojawiają się wredny Littlefinger (Aidan Gillen) i przebiegły lord eunuch (Conleth Hill – którego możecie pamiętać z filmu „Co nas kręci, co nas podnieca" Allena). Nie mam im nic do zarzucenia. Za to Renly Baratheon (Gethin Anthony), którego powieściowy wzór miał być nieziemsko przystojny nie spełnia wymagań (tu akurat posiłkowałem się opinią tej mojej lepszej połowy).

 

No i na sam koniec przepraszam za prawie pięciodniową obsuwę, ale na swoje usprawiedliwienie podam nasz przebiegły rząd, który postanowił dać nam wolne.

 

Pozdrawiam w oczekiwaniu na następny odcinek,

Snow

 

PS Trochę dziwnie jest oglądać serial, kiedy wiesz co będzie dalej, co się stanie, kto zginie, a kto przetrwa. Nie jest to Battlestar Galactica, czy Gwiezdne Wrota, w których naprawdę człowiek ściska poręcze fotela i czeka na nieznane.

 

Świetnie zobrazowali to chłopaki prowadzący webkomiks Penny Arcade, który swoją drogą polecam – świetna satyra na to, co się dzieje w szeroko pojmowanych masmediach.

http://www.penny-arcade.com/comic/2011/4/27/

 

Komentarze

Fakt, że po dwóch pierwszych odsłonach dynamika akcji nieco spadła, ale odcinek i tak mi się podobał. Jedynym elementem, który mi nie pasował była scena z Joffem i Cersei. O ile królowa wypadła w niej jako tako, to Joffrey niestety wydał się jakiś taki miękki i mało sukinsynowaty. Zupełnie jak nie on. Za to Varys i Littlefinger są po prostu idealni :) No i 5 dla Ciebie.

Wypada sie zgodzić z recencją. Nie czytałem książki i raczej po nią nie sięgnę. Pierwszy odcinek było dobry a nawet bardzo, jak na mój gust, ale dwa kolejne, to już zwykła nuda.

Po prostu HBO ma tendencje do długiego budowania nastroju. Tak było w Pacyfiku, Boardwalk Empire, tak jest i w Grze o tron. Ja na szczęście nie miałem styczności z książką ale już czuje, ze serial mi nie wystarczy :)

gwidon2, a dlaczego nie sięgniesz? To jedna z najlepszych pozycji fantasy, jakie czytałam (no chyba, że preferujesz sf czy inne gatunki, wtedy zrozumiem ;)). Serial zapowiada się nieźle, ale książka jest genialna. Moim zdaniem ma tylko jedną wadę... cykl nie jest skończony, a w Wiśle upłynie jeszcze dużo wody, zanim będzie. 12 lipca będzie premiera piątej części (z siedmiu palnowanych), a ja już siedzę jak na szpilkach ;)

Catra, co do Boardwalk Epire to akurat się nie zgodzę. Po pierwszych dwóch odcinkach nastawiałam się na rewelacyjną rozrywkę, niestety w połowie serii tempo siadło a ja jakoś straciłam zainteresowania losami bohaterów. Jednak w kwestii Gry o Tron masz absolutną rację - najlepsze jeszcze przed nami. Bardzo polecam książki. Serial jest dobry, ale pierwowzór to po prostu uczta dla każdego wielbiciela fantasy i... powieści historycznych. Elementów fantastycznych nie ma w tym cyklu zbyt wiele (zwłaszcza w pierwszym tomie) a cała fabuła została zbudowana na kanwie Wojny Dwóch Róż. Znami wiele osób, które nie przepadają za fantastyką, a po prostu pokochały Pieśń Lodu i Ognia.

Hm... A ja was nie rozumiem, bo mi się trzeci odcinek podobał chyba najbardziej ze wszystkich.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Mi też najbardziej podobał się trzeci odcinek i to z powodów, ktore nie podobały sie autorowi recenzji:) 

Książkę czytałam niedawno i szczerze mówiąc raziło mnie, że w serialu dialogi czy sceny są po prostu idenetyczne jak w powiści, słowo w słowo. Wydaje mi się, że serial czy film powinien być twórczy, a nie tylko odtwórczy. Podoba mi się że pokazują postaci od innej strony, pokazują coś, czego jeszcze nie było. Scena Cersei z synem mi bardzo przypadła do gustu. Moim zdaniem Joffrey jeszcze bedzie tym bezwzglednym gnojkiem, którego znamy, bo ta scena pokazała coś czego w powieści zabrakło-dlaczego taki własnie będzie (kochana mamunia). Tak więc nawet jeśli twórcy zmodyfikjuą jakiś wątek, postać, to jeśli będzie to wiarygodne to nie mam nic przeciwko:) w końcu jeśli chcemy mieć wszystko identycznie jak w powieści, to sięgnijmy po powiesć a serial, który mimo wszystko jest zawsze oddzielnym tworem, zostawmy w spokoju:)  

Co do napiecia... Też nie jestem jak na razie zachwycona, ale myślę ze serial zmierza w dobrym kierunku:)  

Nie czytałam książki, ale chyba sięgnę. Na razie mało tu dla mnie fantasy w fantasy, nie licząc faktu, że średniowiecze trwa w tym świecie od 8 tysięcy lat, co samo w sobie jest dość fantastyczne :) Serial jak na razie, biorąc pod uwagę wysokość budżetu i głośną kampanię reklamową, trochę nudzi - no ale mam nadzieję, że będzie lepiej, napięcie budują powoli, ale budują. Postać Littlefingera wniosła sporo fajnego - nie wiem czemu, ale kojarzy mi się z tym złodziejem z Xeny  (czyli panem z Martwego Zła) - może to kwestia specyficznej urody i wąsów.

Manki - potem stężenie fantastyki trochę rośnie, choć nie do jakichś wielkich rozmiarów (i dobrze) ;)

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Diriad: O wielkie rozmiary to bynajmniej mi nie chodzi (dziwnie to zabrzmiało :D)

Widzę, że co ludź to opinia ;) Ale to dobrze, że dyskusja się rozkręciła i pod tekstem Snowa zrobił się "ruch". Te jego recki są naprawdę na poziomie i szkoda by było, gdyby chłopak się zniechęcił.

Jutro odcinek nr 4! Czekam na premierę i recenzję szanownego kolegi <głęboki ukłon tudzież dygnięcie, bardziej stosowne w moim kobiecym przypadku> ;)

Trocko, a jakby jakieś streszczenie znaleźć? Ja jestem na początku Nawałnicy mieczy (prawda, z półroczną tylko przerwą) i nawet tam większość jest poprzypominana na początku wątków danych osób - tzn. skąd w danym miejscu się wzięli.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

ale jednak serial

Nie doszukiwałym się tutaj zależności. Pieśń nie nadawała się na film, co zresztą podkreśla sam Martin prawie w każdym wywiadzie, od samego początku. W zasadzie pierwsze rozdziały GoT napisał w wyniku frustracji cięć budżetowych, które narzucali mu przełożeni w czasie pisania scenariuszy w Hollywood. Pomyślał sobie, że zrobi coś tak epickeigo, jak tylko bedzie chciał i nkit mu nie powie, że budżet tego nie zdzierży ;).

Wracając jednak do samej idei filmu, to George również wielokrotnie przytacza wyliczenia, które zrobił, biorąc za odnośnik obiętość Władcy Pierścieni i ilość filmów. Wyszło mu, że jego saga powinna mieć 27 filmów pełnometrażowych. Sam widzisz, że raczej ciężko byłoby znaleźć wytwórnie chętno na coś takiego ;)

Pozdrawiam,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Nowa Fantastyka