Profil użytkownika

Adept filologii polskiej, smutny, bo głodny. Udaje, że zna się na interpunkcji i ortografii. Ma nadzieję, że nie będzie całe życie szukał literówek w podstawie programowej dla technikum. Przyjmie każdą betę, lubi też sprawdzać przecinki i myślniki, nie wybrzydza. 

Nowa i nie ogarnia, nie bijcie.


komentarze: 7, w dziale opowiadań: 4, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Bardzo dziękuję wszystkim!

Zapomniałam wspomnieć, że interesują mnie głównie rzeczy najnowsze, najwcześniej 2015 rok, te jeszcze nie wydane się nadają, na pewno o nich wspomnę. 

“Fantazje Zielonogórskie” ktoś mi kiedyś pokazywał na konwencie i właśnie były impulsem do wymyślenia tej pracy :D

Oczywiście, że poznańskie edytorstwo ^^ Przyznam, że pociesza mnie zawsze napotykanie absolwentów tej specjalizacji, żywych dowodów na to, że po istnieje życie po edytorstwie :D

Witam serdecznie i ostrzegam, że jestem dziwolągiem, bo nie piszę. Dla przyzwoitości pewnie wrzucę jakiś kawałek tekstu w typie “kiepski filozof egzystencjalny”, ale ogólnie przybyłam zwabiona pokusą wielu literówek, błędów interpunkcyjnych, dysleksji, poszarpanych ciągów przyczynowo-skutkowych, skopanych postaci i niewłaściwych użyć frazeologizmów ^^ Prywatnie jestem adeptem sztuk edytorskich, stąd to wieczne nienasycenie błędami, aczkolwiek mój profesor twierdzi, że raczej nic ze mnie nie będzie w kwestii pięknego stylu i wyczucia języka (: 

Chętnie betuję, jestem nieśmiała, od fantastyki wolę realizm magiczny, ale le Guin kocham strasznie i  smuci mnie fakt, że literaturoznawców nigdy nie ma na pokładach statków kosmicznych. 

Pozdrawiam ^^

Mam strasznie mieszane odczucia. 

Pominę już wytknięty wcześniej brak akapitów, ale językowi i interpunkcji też przydałoby się dokładniej przyjrzeć. Niezwykle podoba mi się początkowy, klimatyczny opis, i ratuje całą opowieść, bo za to zakończenie jest zupełnie niesatysfakcjonujące, jakby dziwnie szybkie? Wiesz, gdy pół tekstu to opis, wepchnięcie do drugiej połowy całej akcji z pełnym i gwałtownym zakończeniem chyba nie jest szczególnie dobrym pomysłem. Czy to tylko fragment czegoś większego? Najchętniej czytałabym sam opis biblioteki, a resztę rozwinęła w porządną fabułę. 

Troszkę interpunkcja ma kłopoty, wyłapałam najbardziej te dwa zdania:

“Szatynka, o krótko obciętych włosach, w okolicach czterdziestki nie wyglądała najlepiej.” – brzmi, jakby kobieta na ciele miała czterdziestkę i w jej okolicach wyglądała nie najlepiej, co jest intrygujące, ale chyba nieprawdziwe.

“Z jednej strony zasady moralne, które jej wpojono i duma, kazały jej uciekać.” raczej “Z jednej strony zasady moralnej, które jej wpojono, i duma kazały jej uciekać.”

Ale ogólnie wygląda fajnie, i poza drobnymi niezręcznościami językowymi bardzo dobrze i płynnie mi się czytało, ma swoją atmosferę i klimacik.

Jedyne, co mnie irytuje, nie w kategorii błędu, a po prostu takiego spostrzeżenia o literaturze, to fakt, że podkreślasz, że bohaterka jest ładna dopiero, gdy jakiś obcy facet najpierw ją uratuje, a potem odzieje, koniecznie w najdroższych sklepach w Paryżu. Kojarzy mi się ten wątek z kiepskimi powieściami dla kobiet, gdzie służy chyba spełnianiu jakichś fantazji o księciem ratującym przed ciuchami z sieciówek :P

 

Fajne w swojej prostocie, więc wolę doczepić się kwestii językowych (w których, jak mi się zdaje, jestem mocniejsza).

Z tego co wiem, dostaje się w lenno, przynajmniej tak było zawsze w podręcznikach.

Dziwią mnie próby używania przestarzałej składni i trochę słownictwa na początku, które potem zanikają albo są mało widoczne, wydaje mi się, że ogólnie póki nie jesteś Sienkiewiczem ani Gombrowiczem, tekst na takich zabiegach traci, bo ani nie jest realistyczny (przecież język z tego okresu jest praktycznie niezrozumiały, plus gdzie łacina?) a może wywoływać efekt komiczny.

Niezbyt też do mnie trafia zapisywanie myśli bohaterów, bo brzmi to trochę, jakby oni we własnych głowach tłumaczyli coś niewidocznemu czytelnikowi. Nie brzmi to jak strumień myśli, jest zbyt gładki, zbyt klarowny. Czy nie lepiej byłoby, gdyby te informacje przekazywał jednak narrator? 

Przepraszam, że się tak tylko czepiam, ale trudno skomentować tak krótką i prosto zbudowaną fabułę jakoś szerzej, jak dla mnie to w prostocie tej tkwi siła ;) 

 

Ojej, tu potrzeba dobrego i pracowitego korektora, wtedy będzie się dało coś zobaczyć z fabuły i myśli przewodniej, bo przyznam, że przy takiej ilości błędów czyta mi się fatalnie. Mam też lekki problem z atmosferą tajemniczości i niezwykłości świata, która powinna być tu najmocniejszą stroną opowiadania, ale np. owa dziewczynka nie jest wcale specjalnie niezwykła… Dzieci tak mówią, fantazjują, jej opowieść o domach przypomina bardziej styl mówienia Ani z Zielonego Wzgórza, niż niezwykłego dziecka, na które patrzy pół autobusu. Może się czepiam, ale do mnie nie to przemówiło, mimo że postać tajemniczej kobiety już przemówiła i zaintrygowała. Może też odrobinę więcej o głównym bohaterze – może i ma być nudny i zwyczajny, ale skoro intryguje go dziewczynka i tajemnicza pani, to zdaje mi się, że ziomek musi mieć jakieś życie duchowe, głębsze niż codzienne, automatyczne wykonywanie czynności. 

Nie bardzo mam co powiedzieć dalej na ten temat, bo serio, błędy trzeba tu poprawić koniecznie, bo zła składnia, zły szyk zdań, to obniża rangę fabuły od razu. Po poprawkach chętnie przeczytam znowu.

 

Nowa Fantastyka