Profil użytkownika


komentarze: 26, w dziale opowiadań: 22, opowiadania: 12

Ostatnie sto komentarzy

Powieść wydało wydawnictwo Bibliotekarium – tak jak wiele innych pozycji z fantastyki współczesnej jak i historycznej. Niestety nie ma go na liście rozwijanej.

W 2014 roku, zatrudniłem się w magazynie księgarni Merlin.pl w Piasecznie. Zyskałem doskonały ogląd na to co się sprzedaje i na czym można zarobić.

  1. Książki celebrytów. Ma to tak koło trzystu stron, dużą czcionkę i po otwarciu tyle powietrza, że robi się przeciąg. Dla miłośników fantasy proponuję pozycję debiut ministry Muchy – coś o zagładzie i przemocy.
  2. Poradniki. Jak schudnąć, co jeść żeby nie zakwasić organizmu itp, najlepiej amerykańskie.
  3. Powieści dla pań w typie romans, takie scenariusze seriali na papierze.
  4. Zagraniczne kryminały – takie modne skandynawskie.
  5. Książki pisane przez znanych dziennikarzy – mogą to być nawet powieści.

Wypromowanie autora to potężna inwestycja. Nikt nie zaryzykuje publikacji nawet dobrej powieści nieznanego autora.

Nawet jeżeli publikację uzyska się w drodze konkursu – to i tak raczej nie zwróci się to wydawnictwu, a środki na debiut pochodzą od sponsorów.

Dostaliście kiedyś maila z treścią: " Ta wiadomość jest generowana automatycznie proszę nie odpowiadać"? Jestem w stanie się założyć, że jeżeli, mimo to odpiszecie, to prawdopodobieństwo otrzymania jakiejkolwiek odpowiedzi jest większa niż w przypadku wysłania tekstu debiutanta do tzw. "wiodących wydawnictw".

I nie ma się czemu dziwić, jeżeli nie nazywasz się Paulo Coelho, to kto może być zainteresowany prozą, którą tworzysz? Paradoks tkwi w tym, że czasami powieści czy opowiadania debiutantów bywają lepsze niż produkcja tzw.: "uznanych autorów". Sprzedający się autor jest gwałcony przez uszy przez wydawnictwo, by napisał coś nowego, na czym wszyscy zarobią. A dziewucha lub chłopina może akurat nie mieć pomysłu, ale musi i zrobi. A wtedy fani którzy wydadzą na dzieło kilkadziesiąt złotych raczej nie będą nadmiernie kwękać, bo okazałoby się, że są frajerami i utopili kasę.

W Internecie można znaleźć fajne odpowiedzi znanym autorom, od wydawnictw odrzucających ich teksty. Ale to było dawno. Teraz nikt nie ma na to czasu. Pewnie ktoś zerknie na przesłany tekst, ale nie ma już siły na to by odesłać odpowiedź. Taka nowa kultura. Przepraszam – raz otrzymałem maila od wydawnictwa z tekstem "brak załącznika". Prawie się popłakałem ze wzruszenia: Tam są żywi ludzie! wink

I w takiej chwili pojawiają się "pogardzane" wydawnictwa, które pomagają autorom zadebiutować na rynku wydawniczym. Zupełnie nie rozumiem skąd te negatywne emocje. Czyżby te wydawnictwa miały moc zmuszania kogokolwiek do kupowania swoich produktów? No raczej nie. Za to na rynku pojawia się bardzo wiele tekstów, które nigdy nie miałby by szansy pojawić się w księgarniach, nawet internetowych. I istnieje duże prawdopodobieństwo, że wśród tekstów nie najlepszych pojawi się kilka wartościowych pozycji.

Dobre wydawnictwo, które za pieniądze autora wydaje mu książkę, samo prowadzi wstępną selekcję. Przygotowując swoją powieść do wydania rozmawiałem z Project Managerem z wydawnictwa Novae Res, na ten temat. Opowiadał mi, że pojawiają się autorzy, których określił jako "totalne świry". Pamiętacie "Lśnienie" i powieść bohatera składająca się z jednego zdania: "Nudzą Jacka takie sprawy: ciągła sprawa, brak zabawy.". Ale z drugiej strony może pojawić się wariat klasy Philipa Dicka, lub grafomanka taka jak E. L. James, która dla siebie i dla wydawnictwa zarobi fortunę.  Życie jest dlatego takie fajne, że absolutnie nieprzewidywalne.

I teraz wyobraźcie sobie, że napisaliście powieść i spojrzeliście na nią i stwierdziliście, że to jest dobre. Nie, wiem, że tak nie stwierdziliście, tylko przypuszczaliście i marzyliście o tym, by ktoś wam to potwierdził. Niestety wrzucenie tekstu na forum Fantastyki, nie bardzo tu pomoże, gdyż każda literówka, dla miejscowych recenzentów, praktycznie dyskwalifikuje tekst wink . Gdybyś pisał po angielsku lub hiszpańsku – miałbyś szansę wrzucić swoje dzieło na któryś z serwerów, który za grosze, no nie – centy, udostępnia twórczość literacką i była by szansa, że z tych centów zgromadziłbyś kwotę pozwalającą na wydanie powieści w formie papierowej. A w pewne zainteresowałby się tobą jakiś wydawca. A w Polsce wysyłacie swoje dzieło do wydawnictw i po roku, milczenia, decydujecie się zlecić druk i dystrybucję tekstu wydawnictwu, które wyda je za wasze pieniądze.

 

I tu warto jasno określić co zdecydowaliście się zrobić.

Otóż, postanowiliście zakupić usługę. Usługę wydania i dystrybucji i promocji waszego dzieła. Warunki na jakie się zgodzicie i kosztu to indywidualna sprawa pomiędzy wami a usługodawcą.

Tak samo jak w przypadku każdej  inne firmy są usługodawcy lepsi lub gorsi.  Wybierz lepszego. Tego, który nie obiecuje gruszek na wierzbie. A w omawianym temacie: łatwego sukcesu.

Jestem sceptykiem i racjonalistą. Autorem licznych esejów i felietonów na portalu racjonalista.pl, dlatego zarówno do moich zdolności literackich, jak i potencjału podchodzę z należytą rezerwą. Wizyta  i rozmowa w wydawnictwie przekonała mnie do tego, że warto zaangażować się w tą przygodę. Nie, zarobić gigantyczne pieniądze lub zostać znanym pisarzem, po prostu zrealizować swoje marzenie i być może, dzięki nowym doświadczeniom i nowej wiedzy realizować marzenia.

A ile to kosztuje? No to pomyśl autorze. Za podobne pieniądze możesz zabrać swoją rodzinę do Chorwacji, lub pojechać z dziewczyną lub chłopakiem na długie wakacje do Tunezji. Zostaną ci po tym miłe wspomnienia i masa zdjęć, których nikt nie będzie chciał oglądać.  Ty też po roku zapomnisz na jakim dysku masz je zapisane.

Lub rozpoczniesz przygodę z wydaniem swoje powieści. Przede wszystkim przepracujesz swój tekst z redaktorem, który poprawi niedoskonałości literackie utworu, uchroni cię przed błędami warsztatowymi i merytorycznymi twojej pracy. Potem zaakceptujesz przygotowaną dla ciebie okładkę powieści. No nie tu jest trochę inaczej . Zrobienie okładki zgodnie z twoją wizją generowałoby duże koszty, nie wliczone w business case projektu. Zatem zaproponują ci coś podobnego do twoich oczekiwań. Ja osobiście nie zaakceptowałem propozycji okładki, ale moje sugestie zostały uwzględnione  i powstało coś naprawdę fajnego , czego ani ja ani wydawnictwo nie musimy się wstydzić.

Po otrzymaniu egzemplarza sygnalnego, dostaniesz egzemplarze autorskie. Nie rozdawaj ich. Opchnij wśród znajomych i znajomych znajomych. Będziesz miał kasę by świętować swój debiut. Inne egzemplarze wydawnictwo wyśle do recenzentów. I wtedy nastąpi godzina prawdy.

Recenzenci to zazwyczaj mniej lub bardziej znani blogerzy, lub dziennikarze lokalnych stacji i regionalnych mediów.  Dostaniesz pierwszy feedback o swojej twórczości. Rzecz bezcenna.

Dowiesz się co zainteresowało czytelnika, co go rozczarowało. Co go zachwyciło, co zirytowało.

Jeżeli poważnie chcesz pisać, to jest bezcenna wiedza. Moja powieść została pozytywnie oceniona, natomiast inna powieść z gatunku SF wydana przez moje wydawnictwo została bardzo źle odebrana. To sygnał zarówno dla mnie jak i autora tej powieści. Musimy wyciągnąć wnioski.

Ja jestem szaleńcem, piszę nową powieść pod tytułem "Era Zwodnika" i równocześnie koleją część "Kukiełek i Dusz". Nic mnie w tym nie powstrzyma, a czy uda mi się na tym zarobić? Raczej więcej nie zainwestuję, bo mnie żona z domu wyrzuci. wink Ale kto zna przyszłość? Kto tak twierdzi, ten kłamie.

 

 

Piotrze Tomiliczu – przepraszam, jeżeli źle odmieniłem nazwisko. Jestem pod wrażeniem sugestii psychoanalitycznych dotyczących stanu umysłowego autora na podstawie kilkunastu wierszy tekstu. To bardzo odważne, ale pisarz ma moc odcinania się od emocji bohaterów, a nawet od przekazu, które niesie fabuła. Tekst powyższy to po prostu zabawa krótką formą, w której nie jestem ekspertem. Opisana jako “szort” w kategorii ” inne”… Tekst miał być “dziwny i przewrotny”. Dziękuję Iluzja za chwilowe zsynchronizowanie się z moim umysłem smiley.

Pozdrowienia

Podobało mi się. Dostosowując się do konwencji, pierwszą myślą po zakończeniu czytania było: O ja pierdolę… laugh

Tak naprawdę istnieje tylko teraźniejszość. Wszystko inne to byty teoretyczne. Bardzo fajny kawałek prozy. Gdyby się udało utrzymać ten styl, mogłaby z tego wyjść niezła powieść, bez ograniczeń czasu i przestrzeni.

Opowiadanie świetne. Dobrze się czytało – jednak biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną i tłumy nachodźców w prognozowanym czasie francuskim społeczeństwem będą targać zgoła inne dylematy. Ale taki jest los pisarzy SF sad.

Czy to załatwi sprawę duchów?

 

Ignacy wrócił z pracy. Był w dobrym humorze i wyraźnie podniecony. Przywitał się z Mirką, pocałował Agnieszkę w policzek, po czym usiadł do komputera. Wydając pomruki zadowolenia, a czasami wzdychając zadziwiony, nad czymś intensywnie pracował.

– Co robisz? – zapytała zniecierpliwiona Agnieszka.

– Potem ci pokażę – zbył dziewczynę.

Agnieszka wzruszyła ramionami i zabrała smutną Mirkę na zakupy. Gdy wróciły Ignacy szukał czegoś w szufladach.

– Gdzie jest nasz filmu z ostatnich wakacji? – zapytał bez zbędnego wstępu.

Agnieszka wyjęła pendrive’a z torebki i podała chłopakowi.

– Zawsze ze mną – uśmiechnęła się.

Ignacy podłączył go do gniazda komputera, założył słuchawki na uszy i pogrążył się w pracy.

Zrobiło się późno i dziewczyny zamierzały pójść spać, gdy nagle policjant zaczął gadać sam do siebie.

– No cześć– powiedział na początku.

Pewnie, ktoś mu odpowiedział, bo chłopak uśmiechnął się tryumfująco. Przez pewien czas prowadził jakiś niezobowiązujący dialog. W końcu Agnieszka nie wytrzymała. Podeszła do komputera i zobaczyła na ekranie rozbawioną facjatę Ignacego.

– Poczekaj – powiedział ten prawdziwy i wyjął słuchawki z gniazda.

– Cześć Lisiczko – uśmiechnął się wirtualny Ignacy.

– Mirka, to właśnie jest program, który napisał Gienadyj – stwierdził zadowolony z siebie policjant. – Nasi technicy znaleźli go w sieci. Zbiera całą masę informacji o wybranej osobie i na podstawie elektronicznych danych potrafi, w miarę sprawnie, wykreować jej obraz.

Cała trójka dość długo testowała aplikację. W końcu wirtalny Ignacy zawiesił się i przy okazji zablokował cały komputer. Karta graficzna rozgrzana była do granic możliwości.

Agnieszka nie mogła zasnąć. Zamierzała przekonać Ignacego, by i dla niej zrobił sobowtóra. Miała parę spraw do przegadania.

Bardzo dziękuję za uwagi. Co do niedostatecznego wyjaśnienia wywoływania duchów. Myślałem nad tym i sądzę, że pozostawiam wystarczająco dużo wskazówek, by czytelnik zorientował się jak to działa.

Jeżeli jednak, ktoś pozostanie z wątpliwościami to i dobrze. Niech myśli – może przeczyta jeszcze raz. Zbytnia dosłowność rujnuje fabułę. wink

Drinki można ozdobić parasolkami i słomkami. smiley

Moja żona zostawiła torebkę w Urzędzie Skarbowym – w prawdzie się po nią wróciła, ale nikt jej nie gonił. Mimo to podkręciłem tempo wyjścia bohaterki od Andrieja.

Ukłony

AvBert

Finkla – jeżeli miałbym wybór to przeczytałbym ten tekst jeszcze raz na spokojnie z piwem lub kieliszkiem wina w dłoni. Na potrzeby konkursu strasznie go ciąłem usuwając sceny. Zupełnie bez sensu, bo nie dało to żadnego skutku. Konkurs rządził się swoimi prawami a ta opowieść swoimi.

Kilka pytań dotyczących betowania. To pewnie oczywiste, ale ja się trochę gubię.

  1. Wrzuciłem tekst na beta listę – żeby go podejrzeć muszę wejść w edytuj – czy mogę tam się dostać inaczej?
  2. Wyniki bety to będą komentarze pod tekstem?

Z góry dziękuję.

Zapraszam do betowania – opowiadanie jest tam poprawione, bez cięć i w pełnej krasie W zasadzie to chyba nowelka.

Oczywiście, że to ściema. Tropem jest aplikacja “napij się sam ze sobą” nad którą pracowali w Rosji. Aplikacja na podstawie profilu zbiera dane o osobie, sposób mówienia, poglądy. Tak działa facebook i można tam obecnie znaleźć takie zabawki “kto jest twoją bratnią duszą”, “Jakim zwierzęciem byś był” etc. Jak widać nie można ciąć, trzeba uzupełnić smiley.

 

Bardzo dziękuję za uwagi. Fakt, za bardzo wkręciłem się w nastrój konkursowy i skróciłem drogę od pomysłu do wykonania. Teraz na spokojnie wprowadzę poprawki, dodam to co usunąłem, a jest warte pozostawienia. Uważam, że tekst jest na tyle dobry by pojawić się w całej swojej doskonałości smiley.

Co to jest betowanie i betalista? Nie jestem jeszcze dobrze obeznany z tutejszym środowiskiem, a mam pomysł na kolejny odcinek przygód Agnieszki i Ignacego.

Ukłony.

Przyciąłem do 27 000 znaków, bez spacji smiley. Ze spacjami to będzie 32 000. Bardziej nie mogę – serce mnie boli. Jeżeli to nie wystarczy to dyskwalifikację przyjmuje z pokorą. Dura lex sed lex.

Bardzo dziękuje za wszystkie uwagi. Dzięki temu wiem lepiej, gdzie się można wyłożyć. Ciekawe spostrzeżenie: Zdanie, które wydaje się fajne, może okazać się dziwaczne, kiedy spojrzy na nie ktoś z zewnątrz. W każdym razie, mam jeszcze dużo roboty, tak że wracam do pracy. pozdrowionka.

Tempo biegowe podaje sie w minutach na kilometr. Dzięki temu od razu wiadomo czy ktoś biegł szybko czy wolno.Dla porzykładu truchcik to około 5 minut na kilometr. O zakwasach wiem sporo z doświadczenia (3 maratony, 4 półmaratony, i inna drobnica). Obecnie uważa się że zakwasy wywołany sa obumieraniem niszczonych w trakcjie intensywnego treningu mioblastów. Wirusy mają zdolności wprowadzania RNA do komórki i zmuszają ją do porodukowania nowych wirusów. Obecnie pracuje się nad technologią umożliwiająca wprowadzanie za pomoca wirusów np. lekarstw oraz leczenia chorób genetycznie uwarunkowanych. Pokarm->trawienie->Glukoza->magazynowana w mięśniach i wątrobie w postaci Glikogenu->w razie potrzeby uwalniana i przekształcana w Glukozę. Zarzuty o niestaranny reserch zdecydowanie odpieram :) Inne przyjmuje z pokorą  

Hej dwie uwagi. Mężczyzna ocknął się z wyraźnym bólem głowy, jakby ktoś sprzedał mu porządnego gonga – Nie wiem chłopaku gdzie dorastałeś, ale nigdy nie dostałeś gonga. Wstrząśnienie mózgu nie boli. Po dobrym ciosie i chwilowej utracie przytomniości nic nie boli. Boli dopiero na drugi dzień i to nie głowa tylko trafione miejsce. pod wpływem wypicia zbyt dużej ilości szampana pęcherz mu się zacisnął. – nie wiem z jakiej planety pochodzisz, ale ziemskim istotom przyjmującym płyny  pęchęrzę się rozciągają. :) Sugeruje przeprowadzenie w ten weekend serii eksperymentów.

Hej, powyżej napisałem że ten faron i mojżesz to pomyłka. Wywale te zdanie. Co do terapii bardzo wiele osób chciałoby wziąć udział w terapiach eksperymentalnych, ale nie mogą z powodu ograniczeń proceduralnych. Dopuszczenie do prób klinicznych na ludziach jest obwarowane niemalże pewnością że nie zaszkodzi, a szanse powodzenie są bardzo duże. Grey jest zarówno ojcem bliźniaków jak i metody, więc nie powinien mieć wątpliwości co do bezpieczeństwa i skuteczności metody.

Z przecinkami to było tak: Kiedy się urodziłem rodzice pokłócili się o to jak mi dać na imię. Długo nie mogli dojść do porozumienia. W końcu ojciec nie wytrzymał i krzyknął – Będzie miał na imię Wojtek i KROPKA. W tej chwili wszystkie przecinki zamarły ze zgrozy i rzuciły na mnie przekleństwo. Znikają mi, a kiedy ja złapie pojawiają się w różnych miejscach jak trafnie zauważył PsychoFish. Ten faraon to rzeczywiście po chu-chu. Chciałem dalej wpleść exodus ale było by jeszcze bardziej chu-chu. Macica jest bardzo silnym mięśniem. Kiedy wypycha płód wywiera na niego potężny nacisk. Gdyby płód miał oddychać za pomocą płuc to by się udusił. Na szczęście w tlen zasilany jest przez pępowinę. Pojedynczy płód podczas porodu jest równomiernie "wyciskany" przez macice. W przypadku bliźniaków nie są one równomiernie otoczone mięśniem i mogą oddziaływać na siebie oddziaływać blokując swobodny przepływ krwi. No cóż tego co właśnie napisałem raczej nie powinienem umieszczać w opowiadaniu. Pewnie, że Humal mógł sprawdzić DNA ale nie o to wy tym chodziło :) był powód by się napić. Co do tytułu. Podwójnie ślepa próba to najdoskonalsza metoda badawcza. Nic lepszego nie wymyślono by sprawdzać czy dana terapia lub lek działa. Do tego jak widać sprawdza się jako tytuł. Czego chcieć więcej? Bardzo dziękuje za wszelkie uwagi. AvBert

Nowa Fantastyka