Profil użytkownika


komentarze: 140, w dziale opowiadań: 43, opowiadania: 27

Ostatnie sto komentarzy

Uwaga, offtop: Na matmie się nie znam, ale na prawie autorskim już trochę tak.

Chroni się: tytuł, plan treści, postać literacką

Nie chroni się: tematu fabularnego, pomysłu, przedmiotu dzieł, formy konstrukcji, “światopoglądu artystycznego”.

Zapożyczenia są możliwe tylko przy istotnym wkładzie twórczym.

Koniec offtopy – wracajcie sobie do matematyki ;)

Problem działa też w drugą stronę. Twórczość Terry’ego Prachetta uważana jest za fantastykę, a tak naprawdę zmyślony Świat Dysku jest tylko sztafażem do obecnych problemów społecznych, politycznych i gospodarczych. W takim razie, czy to już jest proza obyczajowa w konwencji groteski?

Przydałby wam się jakiś specyficzny dźwięk, który w tekście pisanym służy na trzy gwiazdeczki (oddzielanie od siebie wątków). I nie szarżuj tak z nazwami i miejscami, bo trudniej wyłapać na słuch i czasem trzeba się trochę cofnąć.

Ale fajnie się słucha. Ciekawie. Z resztą, na tyle mnie wciągnęło, że przesłuchałam wszystkie dostępne.

Jestem strasznie do tyłu z tekstami, ale nie chciałam przegapić ;)

Ależ proszę bardzo.  Szczególnie, że chyba jestem w mniejszości w kwestii końcówki, z tego co pobieżnie przejrzałam wyżej.

Szyszkowy, chyba właśnie zdradziłeś tajemnicę jak żyć. A już na pewno jak zostać poczytnym autorem ;)

Psycho, w takim razie cieszę się, że mogłam ucztować nad tekstem razem z Tobą i całą resztą powyżej.

Ciasteczko. :-)

Nie będę czytała komentarzy powyżej, bo pewnie zostało w nich już wszystko powiedziane. A ja chcę sama pomyśleć o tym opowiadaniu. Przeczytałam je jakiś czas temu, ale musiałam się oswoić z Twoim A.

Jest dobrze napisane. To banalne stwierdzenie, ale jedyne, które (moim zdaniem) oddaje Twoje posługiwanie się narracją. Jest dość sucha w czasie epidemii, a z biegiem zdarzeń rozpędza się. Zmienia się wraz z bohaterem, oddaje napięcie ostatecznej tajemnicy. Do tego sprawozdawczy ton mówiący kto i jak umarł. Mnie osobiście poruszył, bo jest realny, bez upiększania i niepotrzebnego pietyzmu. Pasuje do bohatera. Cóż, o epidemiach powiedziano już wiele, ale każda jest inna. Szczególnie, że miałam wrażenie, iż A. bardziej martwił los psa niż żony (trudno było ją polubić). Śmierć rodziny go poraziła – to się czuje. Powrót Burego to początek tajemnicy i oczekiwania na zimę. Przy okazji masz ciekawe spostrzeżenia o innych ludziach. Owszem, są potraktowani „po powierzchni”, ale to przekrój różnych postaw wobec sytuacji. Istotne, że A. jest niejednoznaczny… do tej pory rozmyślam nad jego wielowymiarowością. Ha, i jeszcze pasażer na gapę. Dla mnie jest on czystym instynktem przetrwania. Szczególnie, że on odgranicza bohatera od tego, co „ludzkie”. Nawet wspólnotowość jest z pogranicza.

Podoba mi się w A. brak moralizatorstwa o tym jakim się powinno być i co powinno się robić. On jest szczery w tej swojej apatii i dla mnie zogniskował się w tym jednym zdaniu, że chciał się ucieszyć… ale po co.

Ciekawie wymyśliłaś stawiając ludzkość pomiędzy wymuskaną do granic seksualności Nadzieją (ha, i jeszcze to jej imię) a Gają. Z drugiej strony, dostrzegam urok Gai jako stu procentowego żywiołu człowieczeństwa, nieokrzesania i bycia jak rzep. Przy okazji robi za lokalną maskotkę gdzieś na końcu świata.

Tylko związek bohatera z Apatią chyba podupadał ostatnio. Jest przyjacielsko cyniczny, ale nie apatyczny. Chyba można mu to wybaczyć, skoro w przeszłości niósł „cud Internetu”.

To coś nowego w patrzeniu na apokalipsę. Kiedy znika syn, a za oknem rozpościera się ściana szarości, dałam się złapać w schemat myślenia o jakimś kosmicznym końcu świata. Zaskoczyłaś mnie, że ta katastrofa była taka kameralna, swojska. Cóż, każdemu świat kończy się inaczej. Podoba mi się też prywatny, trochę „ciasny” opis, który całkowicie pochłania czytelnika. I chyba ta prawda wiedzy, o ile można tak powiedzieć, jest najgorsza. Przecież nie prawda przypominania sobie, ale bycie samemu w te kilka ostatnich godzin. Czułam się nawet niezręcznie, jak ona tak spokojnie i powoli gasła. Jej mała, prywatna apokalipsa. A ja siedzę i myślę czy nie „wlazłam komuś z butami w życie”.

Ciekawy pomysł. Zaintrygowało mnie to czasowe wariactwo i początkowe zdezorientowanie (przypomniał mi się nawet „Dzień świstaka” przy okazji). Świat współczesny jest uzależniony od czasu, więc niesamowicie można wyrysować jego brak. Myślałam jednak, że pociągniesz to w inną stronę. Szkoda, że tą apokalipsę potraktowałeś tak lekką ręką. Dla mnie trochę nawet za lekko w języku… ale może właśnie taki jest urok? Bohater – po prostu kwintesencja polskości. Wódka, polityczna wina Rosjan i Bóg.

Ale rycerz musiał się pojawić. Obowiązkowo ;)

Jako „czytasz-wiecznie-w-drodze” chciałabym Ci podziękować za ten PDF na górze, a jeszcze bardziej za mobi. Koło takiego pakietu nie można przejść obojętnie ;)

 

Pewnie słyszałeś to nie raz (i pewnie powtarzam komentarze z góry, których nie chce mi się czytać), ale masz bardzo dopracowany styl pisania. Umiesz posługiwać się narracją, umiejętnie prowadzić czytelnika, by zabrnął w ślepe zaułki w odpowiednich chwilach. Przynajmniej ze mną się udało.

Nie zauważa się długości opowieści głównie dzięki bohaterom. Sprawnie ich wprowadzasz i każda sytuacji coś o nich mówi. To mi się podoba: nie ma pustych scen byleby tylko nabić licznik znaków. Można ich poznać, polubić bądź nie, a potem równie umiejętnie ich eliminujesz. Nawet nie odczuwa się aż tak tego pustoszenia. Wreszcie coś nowego – wszyscy nie giną „na raz”, tylko powoli robią przestrzeń bohaterowi. On także jest wieloznaczny. Niby taki zwyczajny, a z drugiej strony: ten tekst o grzybobraniu szalenie mi się podobał. Dobre wyczucie humoru :) Tak samo wzruszające jest wyznanie, że cyborg pragnie tylko aby kupowali PITy. W tym momencie to jest takie oczywiste, ale wcześniej nie lubi się „faceta” zdeterminowanego wygraną aż do granic możliwości.

Opisy. Hm, po „Nad Niemnem” trudno stworzyć coś jeszcze w tym temacie.^^ Zgrabnie je wkładasz między sceny, nawet kiedy bohater po prostu odwraca się i patrzy. Czuć w nich obcość tego świata, ale nie bez przesady. Tak ciekawskim okiem podróżnika, który wszędzie ma swój dom. W podtekście dużo kolonializmu.

Szalenie podoba mi się formuła reality show. Szczególnie, że telewidzowie decydują praktycznie o wszystkim. Odwołania do poprzednich edycji pozwala wczuć się w rolę właśnie takie widza, który podgląda bohaterów non stop. Niby malutkie wzmianki, a nadają tekstowi znamion swojskości.

Jeżeli to było na Kawkę to z jednej strony bardzo mi szkoda, że nie znajdzie się w antologii. Z drugiej, cóż, mogę to czytać już teraz, nie muszę czekać. Sprytnie wytłumaczyłeś skąd się wzięła. Pojawia się w snach i to ona czaruje „ten nudny i szary” świat. Ocalenie tej planety było szlachetne. Szczególnie przy domknięciu mówiącym, co się z kim później działo. Tylko to zakończenie… idealnie wywarzone pomiędzy bajkową naiwnością a goryczą oczekiwania.

To do Krakowa nie masz chyba aż tak daleko. Widać, że Beryl zaprasza.  A skoro masz/miałeś urodziny (wszystkiego najlepszego) to urządzaj wielki wyścig ;) 

Może ja też sobie przeliczę tą moją odległość na południe Polski w krokach… hm.

Kto wie? Może ta demokracja nawet trochę się rozpędzi, chociaż idealny ustrój to nie jest – wszyscy nie mogą mieć racji.  Pomysł z “publicznością” bardzo kuszący ;) i na głosowanie się wybiorę.

stań na rynku w Żywcu, wyceluj prosto jakby kto w pysk strzelił na północ, odmierz mniej więcej trzydzieści dwa tysiące kroków,

Cień, gdyby nie to “mniej więcej” to miała spytać czy liczyłeś ;)

Tensza, chodzi mi o to, że tak hop-siu i jedziesz. I mówię to całkowicie pozytywnie, bo ja nie mogę sobie tak zrobić :( Niestety. Ale zazdroszczę… Australii oczywiście też!

Gratuluję! :)

Widać, piwo budzi równie wiele emocji… (chciałoby się powiedzieć, jak zawsze :P )

Gratuluję wszystkim autorom! Tak miło, że kawki zdominowało szacowne grono forumowiczów ;) Czekam teraz na książkę i wieczorek autorski, bo chcę mieć co najmniej te osiem autografów.

Jose, Adam, Mkmorgoth – dziękuję wam bardzo za przeczytanie. Mi też jest szkoda, że jednak za bardzo skomplikowałam sprawę. Pomyślę, żeby może kiedyś to poprawić.

Dobrze wiedzieć, że ktoś próbuje przebić się na rynku światowym i że się udaje. Gratuluję. Szczególnie, że w Polsce pokutuje myślenie ala Sapkowski – trzeba odnieść gigantyczny sukces u siebie, a wydawnictwo wypchnie się dalej. Jak widać, większości się nie udaje.

Zacznę chyba przykładać się do angielskiego bardziej ;) Dzięki.

Reklama działa chyba całkiem nieźle. Jest lajk :)

Finkla, ja się tak skromnie wepchnę między dżentelmenów i ich czołgi… gratuluję!

Już po konkursie i po świętach, ale dobrze się czytało. Głównie ze względu na tą grozę. Przy czym oglądałam niedawno “Fantastycznego Pana Lisa” W. Andersona (polecam!) więc tym bardziej nie mogłam się nie uśmiechnąć ;)

Ja też gratuluję. Wszystkim po równo, bo dobrze się czytało te świątecznie pojedynki jajeczne.

Ja się już tylko podpiszę pod tym wszystkim co patrz: wyżej, bo mimo że trafiłam tutaj po łańcuszku poezji to i tak dobrze się czytało. A smaczków kilka wyszukanych jest, jest, nawet niekoniecznie jajecznych ;)

Proponuję tytuł "Do dupy z tym wszystkim" dla brutalnego anal porno…

Rinos, opatentuj to sobie, bo bardzo kusząco brzmi ;)

Głosuję na szóstkę. Chociaż bardzo mnie kusiło to “Uuuuuk…?” ;)

Pohamowania zapędów w myciu okien, bo Jezus (i tak przyjdzie). Malowniczych jaj (tych kurzych, nie od sterylizowanych kotów). Bohaterskiego zająca (nawet konkursowego). Dużo lenistwa. I wszystkiego czego normalni ludzie życzą innym normalnym ludziom! ;)

 

Beryl – należał Ci się ten lajk już wcześniej, ale teraz to tak szczególnie ;) Z resztą, miał być ruch na fanpejdżu, a przynajmniej w temacie jest. I to bardzo na temat.

Polecam Ziemiańskiego ;)

Brajcie, po raz kolejny pokłony za włożoną pracę. Wszyscy podziwiają te nowoczesne dzieło ;) Ale nie znikaj na za długo, bo znów cały portal będzie Cię szukać…

Ładna teza. I fajną bibliotekarkę ma, może będzie Ci mogła to później sprawdzić merytorycznie.

Nie ma problemu! Cieszę się, że mogłam pomóc ;) Pamiętam własny horror, gdy pisałam swoją pracę i nie widziałam, co robić, od czego szukać… no, w sumie nic nie widziałam. Życzę Ci powodzenia. Dawaj znać jak Ci idzie i jak zdałaś (!) :D

Na spotkaniu z redakcją, tym poza opowiadaniami, mówili o stronie. Że jest w trakcie realizacji i takie tam ogólniki. Ale generalnie my tutaj wiedzieliśmy więcej.

Moja wiedza o wampirach raczej należy do literatury popularnej, ale moim zdaniem powinnaś zacząć od tych wierzeń. Wampir w legendach i podaniach uosabiał wiele lęków…. warto zastanowić się jakich i dlaczego, a potem jak to ewoluowało. Sięgnij może po to, co Ci podsuwa Krajemar, bo dla mnie słowiańskie wampiry to głównie z Sapkowiskim się kojarzą ;)

Anny Rice nie czytałam – przyznam się szczerze, że zaczęłam namawiana przez przyjaciół – ale ona ma dużoooo wampirów, z tego co kojarzę (łącznie z Lilith).

Tą ogólną fantastykę to sobie odpuść. Poważnie. Skup się na jedynym porządnie, bo nie starczy Ci czasu. Wydaje się, że gadanie przez 15 minut to wieki, ale spróbuj przeczytać sobie kilka stron w wordzie ;)

 

Jeszcze taka mała wskazówka. Opracuj sobie temat porządnie, napisz wszystko co myślisz, wiesz i przeczytałaś. Wtedy wyjdzie Ci wiele stron, będziesz musiała powykreślać połowę… o którą później zapytają Cię egzaminatorzy. Zostawianie takich luk w pracy pomaga całkiem zgrabnie przewidzieć, co będziesz musiała dopowiedzieć, przynajmniej częściowo.

Wiem. I po raz kolejny gratuluję, chociaż ta lista rzeczy do zrobienia po wakacjach, o której wspomniałeś na shoutboxie brzmi smutno ;)

Brajt, Ty masz chyba naprawdę najlepszy ubaw na tej stronie…. znaczy się, ja rozumiem, problemy, że coś tam komuś miga, coś nie działa, gdzieś się czcionka rozjeżdża i tak dalej…. ale:

A tak sobie potestuję jeszcze.

;)

Temat oczekuje źródeł i funkcji fantastyki w literaturze…. więc chyba nie może być to po prostu literatura fantastyczna, tak? Chodzi mi o to, że łatwiej byłoby Ci wziąć książki typu "Mistrz i Małgorzata", w których fantastyka ma konkretny rodowód (mit szatana) i konkretną funkcję (ujawnienie zła).

 

Z drugiej strony, jeżeli pójdziesz w literaturę fantastyczną, to mi osobiście, podoba się pierwszy temat zaoferowany przez Finklę. Możesz wtedy pokazać ewolucję podgatunku, od mitologii, przez Draculę, przez Annę Rice, po Zmierzch na przykład. Mogłoby wyjść ciekawie, natomiast musiałabyś zgrabnie wytłumaczyć, dlaczego wampiry się uczłowiecza. Ale skąd wtedy źródła…

W ogóle to, co zaproponowała Finkla jest z sensem :) Przemyśl sobie, co czytałaś i może uda Ci się dopasować. Pamiętam, że nie możesz wybrnąć. Ale myśl szybko, bo musisz się jeszcze trochę naczytać pewnie.

Brajt, wyobraź sobie miniaturową wersję pracy licencjackiej czy czegoś takiego. Czytasz gigantyczną listę tematów, wybierasz, robisz bibliografię. I zależnie od tematu stawiasz tezę, popierasz lub negujesz na podstawie omawianych książek w oparciu o literaturę przedmiotu. Ma być treściwego gadania 15 minut, później kilka pytań zadawanych "na żywo" dotyczących owej pracy. Fajna sprawa dla hobbystów, pozostali kupują sobie gdzieś w necie albo od znajomych.

 

bythewayyyy – chyba niezbyt trafnie wybrałaś, bo w ogóle niekonkretny ten temat jest, więc ciężko będzie pomóc…. z drugiej strony, możesz pisać dzięki temu o tych wilkołakach, wampirach, czy kto co woli ;)

Chwila zawahania zawsze zostaje; szczególnie przez te wcześniejsze debatowanie. Ale zieleń ładna ;)

Dj, ty masz chyba jakiś ukryty sentyment do tych walentynków :P

Bravincjusz – my też tak myśleliśmy, co widać wyżej :(

Almari – w przyszłości bardzo chętnie, mam tylko dość daleko do Krakowa plus nie mam gdzie mieszkać… ale mam chęci, może kiedyś tyle wystarczy ;)

No właśnie z nas nikt, TyraelX przyprowadził kolegę "spoza". Jak przystało na duże miasto: okazało się, że MiDraconis go zna skądśtam, ha. 

Integracja wyszła nam dość szybka, ale sympatyczna. Poznawanie się po głupim wyrazie twarzy udało się, ale była nas tylko czwórka: ja, TyraelX i MiDraconis. Reszta wystraszyła się deszczu :)

A Pyrkon jak zawsze cudowny! Gigantyczne tłumy, costplay, prelekcje warte uwagi, games roomy pewnie też.  Poznań zaprasza na konwent w przyszłym roku, a na następne piwko pewnie szybciej!

Zagłosowałam. Pomysł wydaje się całkiem przyzwoicie przedstawiony – mnie więcej wiadomo czego się spodziewać (chociaż coś jest w tym skierowaniu do młodszego czytelnika…) i zapowiada się też nieźle. Trochę bym na Twoim miejscu popracowała nad formą, by bardziej intrygować. Niestety, często książki się wybiera po okładce, więc "prompty" muszą być maksymalnie dopracowane – muszą się tak wyróźnić, by zasiały w mózgu czytelnika jakieś ziarno niepokoju, które zaowocuje lekturą. Takich przeciętnych i stanadrdowych są przecież całe półki.

Fantastyczny, jedno Ci się udało: manifest (który osobiście uznałam za czarny humor) wywołał falę słów, opinii, etc. Na marginesie: do popcornu przydałoby się chyba coś mocniejszego.

jestem fantastyczna i równa gościówa {bosz, jak ta damska forma kulawo brzmi, ech} Ale na pewno się wybieram! ;)

Informacja z bety jest naprawdę zacna… i ten optymizm ;) A na poważnie, na razie wygląda pięknie. Trzymam kciuki, żeby też tak się obsługiwało!

Kuszący pomysł, ale najwyraźniej błędy systemowe są ponadczasowe ;)

niebieska, gratuluję szeroko zakrojonych obserwacji Lożowników i Głównych Komentatorów Pozalożowych (bardzo podoba mi się ten koncept). To teraz dawaj portrety psychologiczne woróg i przyjaciół ;)

Ach, ten Sapkowski ;) Jest nawet jak go nie ma… Ale przede wszystkim gratulację, dziewczyny! :)

Jasne, wątek czeka aż ludzie będą mieli bilety do Poznania w łapkach, na Pyrkon. Wtedy coś zarezerwujemy ;)

Sethrael – jak pierwszy raz widziałam "Niekończącą się opowieść" to też ryczałam jak głupia za tym koniem… bo on tak tragicznie ginie! Dla mnie jeszcze zdjęcie trafione… za Syriuszem też uroniłam kilka łez.

Problem z Potterem jest taki, że podobno to "19 lat później" napisała jako pierwszy tekst, potem długo nic i wreszcie całą resztę – dlatego chyba jest takie beznadziejne. Ja wolę, żeby nie było tak słodko, ale przecież wszystkich nie można uśmiercić. Bardzo ładnie wybrnął z tego Grzędowicz w "Panu Lodowego Ogrodu". A ekranizacje? Cóż, to u filmoznawców zawsze kostka niezgody ;) Jednak jak się czyta "Mgłę" Kinga a ogląda film… w filmie wyszło im o wiele lepiej. PS Dwa zakończenia to nic! Jakiś horror – chyba "Blair witch project" (szczerze to nie pamiętam, ale tak mi się wydaje) ma aż trzy zakończenia. A potem zwykle ludzie kłócą się, kto ma rację. Bo wszystkie trzy istnieją w "głównym obiegu"

Almari, zgrabnie Ci idzie z całym przedsięwzięciem (i z obecnymi tu głównie osobnikami męskimi też ;) ). Ciekawy pomysł i wysoki poziom. A słówo klucz – ach, cudowna wielość interpretacji.

Z drugiej strony, uważaj z tym entuzjazmem, Dj. Jak mosowo zaczniesz zostawać ojcem chrzestnym tych wszystkich "fantastycznych" dzieci to może zabraknąć funduszy…

Naprawdę walentynkowy nastój ;) Dj, możesz czuć się z siebie dumny jako duchowy ojciec, skoro masz aż taki wkład w rozwój rodzimej fantastyki. Znaczy się, w reprodukcję fantastyki. 

No… może. Niech będzie pół na pół. Chociaż jakoś lepiej mi, że ktoś jeszcze sprawdził (nawet tak dla pewności) ;) [biadaku; dobrze że to nie były krewetki, one podobno uciekają szybciej :D ]

TyraelX ;) To my na piwo idziemy czy urządzamy Cosplay? Uprzedźcie wcześniej, bo trzeba będzie coś wymyślić…

Ja? Bluźnię? berylu, mi akurat abstynencja nie grozi ;) z resztą, gdybyś jednak zajechał do Poznania to się przekonasz, jak miło się ze mną rozmawia przy piwku.  Będzie się kleić ;) Ale ktoś wyżej zgłaszał jakąś cukrzycę…

Też bezczelnie, ale też się dopisuję! Świetnie się czyta, tak bajkowo. I szczerząc zęby w uśmiechu do monitora ;) Sądząc po pracach na portalem, apokalipsa chwilowo nam nie grozi.

W Proletariacie palić nie można, no ale ten wystój… okej. To niech będzie coś innego. W cooliozum też (jeszcze) nie byłam. W sumie to picie piwa też nie jest warunkiem spotkania się ;) Tak gwoli ścisłości.

Skoro wszystko wykupi to może sam wyprodukuje? Ale prestiż będzie (jeszcze?!) większy…. Wszyscy będą pukać, nawet Holyłódź ;)

Wśród fantastów masz pełne poparcie, jak widać! Ciekawe, co na to promotor… ale chyba lepiej, jak napiszesz o czymś, co Cię intersuje. Gorzej chyba z literaturą naukową w tej kwestii.

Jak już ci z Holyłodzi zapukają, to możesz sam reżyserować i grać główną rolę. Oczywiście, później recenzja i rozsprzedane bilety… ;)

Pisanie z dystansem chyba tylko zniechęciłoby do pisania, bo przecież pisząc dobrze się bawimy. Ktoś, kto czyta (podobno) czuje, że na przykład dany moment nudził autora i dlatwgo jest taki chu*owy. Z dystansem powinna być raczej korekta ;) Ludzie też nie są logiczni, czasem nasze hisotrie nie są prawdopodobne, a dzieją się za ścianą, u sąsiadów. Oprócz tej słynnej "lekcji życia" to myślę, że to kwestia oczytania. Jeżeli dużo i różnorodnie czytasz to zauważasz błędy logiczne w fabule, najczęstsze schematy (a tych w fantasyce aż gęsto) i zauważasz także kiczowatość niektórych rzeczy. Potem już można siadać do klawiatury i zmieniać literaturę po swojemu.

Albo Academick też na Taczaka – mało ludzi zna to miejsce więc nie będzie tłumu, sporo miejsca, alkohol… no jak alkohol ;) I palić też można, a łatwiej z powrotem… Albo żeby było klimatycznie to Proletariat! Jak zbierze się dużo ludzi to można coś-gdzieś zarezerować. Chyba, że zrobimy tirp po mieście dla tych Obcych i Przyjezdnych :D

Widzę, że większość dokształcała się w trakcie (jak dobrze mieć pod ręką Wiki). Bardzo udany tekst, i jeszcze ten przewrotny tytuł! ;) I szkoda byłoby skrócać do drabble. [Jak Ci te sajgonki uciekały to szkoda, że sos sojowy się skończył… zawsze można trochę rozlać przed drzwiami – może się krótaś poślizgnie i da radę złapać? I oczywiście palisada z pałeczek musi być :) ]

Internet jest szeroki, głęboki i tak dalej aż do nieskończoności, więc wydaje mi się, że nie są spalone – wszystkich opublikowanych chyba nie da rady znaleźć, jak jest się czytelnikiem. Zresztą, zależy pewnie też od wydawcy, bo gdzie indziej zaistnieć, jak nie w internecie?

Mnie oprócz tej "psychologii zbrodni" intrygowała zawsze jej realność. Bohater biega po polu bitwy naszprycowany ranami, a nigdy ani nie mdleje, ani się nie wykrwawia, ani też nie umiera na żadne zakażenie… A jego ofiary padają od razu jak muchy – i nie ważne, że żeby zabić człowieka trzeba poświęcić trochę czasu i siły. Nikt pchnięty w brzuch na przykład od razu nie umiera, ale też nie może ganiać za bohaterem w odwecie. Czasami nie wiadomo czy brak realności w fantastyce to jej zaleta czy momentami wada.

Popieram entuzjazm MiDraconis ;) Jak najbardziej spotkajmy się!

Nowa Fantastyka