Profil użytkownika


komentarze: 54, w dziale opowiadań: 54, opowiadania: 15

Ostatnie sto komentarzy

Oj tam przykry, to był tekst z Chłopaki Nie Płaczą. ;)

To obraz znaleziony przez filtr google – udostępniony do darmowego użytkowania i udostępniania.

Beryl jeśli na tym nie zarabiam, to nie widzę przeciwksazań wklejać coś z wyszukiwarki google gdzieś indziej. Równie dobrze można by było oskarżyć miliony użytkowników na Facebook, że wklejają jakieś memy czy demotywatory lub inne rzeczy. Problem zaczyna się wtedy, kiedy jakiś obraz czy zdjęcie jest wykorzystane w celach zarobkowych przez inną osobę. 

Hihi, chciałbym umieć tak malować, ale nie jestem moja ciotka, która to potrafiła. :), a pisząc tego drabble byłem trochę w innym stanie świadomości. Dlatego może taki wyszedł a nie inny. :P

Oto chodziło, żeby ten drabble był taki sam jak Golem, czyli bezbarwny i nawet nie czarno-biały. :))

Apropo gubernatora Palmonda, głównego bohatera tego rozdziału: :) Miał trochę nierówno pod sufitem to prawda (patrz lata młodości) i lubił kiedy jakieś ciało ociekało krwią…np od bicia, ale nigdy nie osiągnąłby pewnego stopnia podstępności, gdyby nie jego kilkuletni pobyt w klasztorze. To właśnie tam, pośród mnichów, Palmond poznał jak prowadzić należy oficjalne rozmowy. Jak coś co wydaje się w nich oczywiste, w rzeczywistości posiada drugie dno. Jak kontrolować swoje przyszłe ofiary, a nawet małe społeczności. :)

20 tyś sztuk złota,  to już pokaźna skrzynia i taką właśnie otrzymał Dagebor za jeńców. :) Miałem nawet ochotę opisać mały fragment, w którym wypływa z portu galerą i widzi na niebie 10 gauderów na gryfach, okraszając to odpowiednim komentarzem, ale na razie tego zaniechałem. :)

Krasnoludy to tęgie chłopy. To był strzał ostrzegawczy. Sprawny łucznik bez trudu by go trafił. Jeśli chodzi o historię Goratha, to możliwe że będę do tego jeszcze wracał w kolejnych rozdziałach, albo dopiszę to w drugim (czyli moment kiedy pojedynkował się z Friderikiem i co wydarzyło się potem). Pomyślę nad tym i dzięki ocha za zauważenie tych niedoskonałości w fabule. :) Czwarty rozdział pt "Dziedzictwo Dimble" spróbuję dokończyć jeszze w tym roku, choć zapowiada się na dość długi. Może zrobię z niego dwa. :)

Prokris Tyle wyłapałam w krótkim fragmencie, zaraz na początku. To tak zawsze jest, że szlifujesz, szlifujesz, a i tak do końca nigdy nie doszlifujesz ;) Generalnie czyta się miło, bo opisy są plastyczne i od razu widzi się wszystko, o czym mówisz, ale tak długo i bez sensu opisujesz docieranie wojownika do wodza, a jego historię (wodza) opisujesz na wydechu, żeby tylko (takie mam wrażenie) przeskoczyć do drugiego fragmentu. Dziwne proporcje jak dla mnie. -  bo nie chcę od razu (za jednym razem) odkrywać  przed czytelnikiem wszystkiego co dotyczy tej tajemniczej rasy. :) Chcę, żeby czytający sam wpierw próbował to odgadnąć i w dalszej części będzie odkrywał czy miał rację czy nie. Ma to sens?:)

Domyśleliście się już czym tak na prawdę są gauderowie? Już wyjaśniam: to średniowieczna odmiana predatora. Cała moja powieść ma takie podwójne dna. :) Tylko trzeba samemu odkryć jakie. :)

"Czuł goniący go gniew…." - tu brakuje mi jakiegoś mocniejszego pierd…gniew, żeby jeszcze bardziej go podkreślić…nie wiem Czuł goniący go gniew…na pełnej kurwie! - coś takiego, żeby to uderzyło. Ogólnie bomba… atomowa. Tak to określę. Myślę, że spokojnie mogłoby znaleźć się w miesięczniku Fantastyki. Powinni to wziąść w ciemno, bo i tak góra 50 osób jest aktywnych i coś czyta, więc to że jest to na forum nie powinno stanowić żadnego problemu. Pozdrawiam i nie wchodź w ciemne zaułki. :)

"Artur wyciągnął z kieszeni zapalniczkę…"- haha jakby teraz zapalił fajka, to już typowy Ruski. Już myślałem, że tak zrobi. :)

 "Nie zdąży. Dopadną go, zanim dotrze do agregatu. Cholera, żeby on tam chociaż był!" -  teraz to poleciałeś z ALAN WAKE….:))

 "Boże święty, nie wierzę w ciebie, ale jeśli to przeżyję, nawrócę się! Daj mi tylko przeżyć! W oddali coś metalowego spadło na ziemię." - jakiej narodowości jest nasz stalker? To dość ważne…bo na razie zalatuje mi nawracającym się Ruskim. :)

" Jeśli wcześniej biło staccato, to teraz jego serce po prostu wyrywało się z piersi." - jestem tutaj i dalej jest świetnie. Pięknie narastająca psychoza…

Do tej pory było na prawdę rewelacyjnie (opis klimatu kanału i jak to działa na naszego bohatera) i dotarłem do tego zdania: "Serce podskoczyło mu do gardła, gdy usłyszał, jaki hałas narobiły." – i coś mi w nim nie pasuje…

"Patrzyły na stalkera upiornymi oczami reflektorów, w których odbijało się wątłe światło latarki. W mroku przypominały mu oczy drapieżników, czekających, aż ofiara wejdzie w pułapkę." - zajebiste porównanie. :)

Pytanie nr 1: Czy samochody…te zardzewiałe, to były maluchy i duże fiaty, ewentualnie trabanty, warszawy, wołgi lub jelcze? Jeśli to Polska i na dodatek po wojnie atomowej…czyli jednak inny był rezultat zimnej wojny…a wiadomo czym się w tych czasach jeździło…;) To tak na początek, już po pierwszym zdaniu. :))

Takie rzeczy to się jedynie nadają do pamiętnika, albo na blog jakiś. Nie podejmę się wytknięcia błędów, bo to że przeczytałem 60% tekstu to już sukces. :P

Ogólnie to powieść autorzy piszą na dwa sposoby. Pierwszy to taki, że mają koncept na całą powieść w punktach (np Sapkowski) i jest to dość bezpieczna metoda. Drugą drogą jest pisanie powieści wymyślając ciąg dalszy w trakcie (np tak pisał R. Zelazny) i jest to bardziej ryzykowne, bo można zapędzić się w kozi róg. :)

Wrzuciłem te trzy rozdziały powieści, którą piszę (nie opowiadania), żeby grono czytelników i zacnych fachowców pomogło mi uświadomić gdzie należy wnieść poprawki, a tym samym pomóc mi w doszlifowaniu tej pierwszej części historii zaplanowanej na 3 grube tomy, którą pewnie będę pisał pół życia. :P Umieszczając rozdział I podkreśliłem, że jest to części powieści, który według mnie również nadaje się na opowiadanie, bo historia w pewnym sensie się zamyka na koniec rozdziału, oczywiście z furtką na więcej. Przepraszam jeśli ocha poczuła się "oszukana". Natomist chciałbym rozwiać wątpliwości dotyczące nowych pomysłów, które miałbym potem wdrażać w istniejące już rozdziały. Na daną chwilę mam koncept na 5 pierwszych rozdziałów, 3 z nich powstały i owszem trzeba je doszlifować, ale raczej jakiś dużych ingerencji w fabułę nie przewiduje.  Poza tym pozytywne komentarze z pewnością też zmobilizują mnie do dalszego pisania, co spowoduje, że zabiorę się za zaczęty rozdział IV pt "Dziedzictwo Dimble" i skończę go szybciej niż w ciągu kilku kolejnych lat. ;) Mam nadzieję, że rozumiecie moją stronę i mimo tego, że powieść jest w trakcie tworzenia, wątki już w niej zawarte są na tyle atrakcyjne, że czytało się to miło i przyjemnie.  Ocha – tym samym mogę się wytłumaczyć z tego, że powoli poznajemy głównego bohatera, a nie od razu wiemy o nim wszystko, tak samo jak o bohaterach pobocznych, którzy pojawili się w tym rozdziale, ponieważ docelowo jest to projekt na większą skalę.  Pozdrawiam serdecznie :)

Dziękuję, a zarazem przykro mi że urocza regulatorko nie wciągnęła Cię ta części historii. Zachęcam jednak do zapoznania się z trzecią odsłoną. Pozostałych na razie nie będzie, bo jeszcze nie powstały. Twoje poprawki są bezcenne. Biję ukłony, ja Twój sługa uniżony. :)

Na razie odpowiem sławnym tekstem z legendarnego Rejsu: "Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę."

Pozdrawiam i czekam na więcej.

Heh, dziękuję. Z kontynuacją może być problem, bo jeden rozdział piszę raz na parę lat, ale postaram się to zmienić. Muszę najpierw spowrotem wkręcić się w czytanie (właśnie jestem w połowie najnowszego dzieła Sapkowskiego), potem może cykl R. R Martina i S. Eriksona, żeby nabrać formy i pewnie zabiorę się za rozdział czwarty, na którego koncept już jest i początek.

Ok wyjaśnię podając kilka przykładów: "Miasto Akroterion leniwie budziło się do życia, niczym lokomotywa wolno startująca ze stacji. " Jeśli osadzasz opowiadanie w czasach średniowiecza, gdzie nie było pojazdów elektrycznych, to porównanie budzącego się miasteczka z czymś takim jak pojazd zwany lokomotywa, psuje całkowicie klimat już na początku historii. Ogólnie w powieściach dziejących się w alternatywnych światach, rzeczywistościach wszelkie porównania tego typu są niewskazane. "…wiedziony dziwnym głosem, który zwał się przypadek…" – nie ma czegoś takiego, bo przypadek to zdarzenie i tak się tego nie określa. "Zorin nie miał zbyt wielu przyjaciół, a prawdę mówiąc, on praktycznie ich nie posiadał. Gdy kiedyś zatruł się jedzeniem i nie mógł przez to opuścić domu nikt ani razu go nie odwiedził. Jak bum-cyk" –  WTF? cały ten opis charakteryzujący jedną z cech bohatera jest do wymiany. Dalszy fragment też jest niezrozumiały, że nie umarł, nie wiadomo kiedy i jakiś lekarz go uratował, który okazał się wysłannikiem bóstwa? I tak dalej i tak dalej. Stąd niestety moja surowa ocena, bo ciężko się w tym połapać i tym bardziej to czytać. Musisz bardziej rozwinąć temat, nie wprowadzać nagle nowych wątków z zdania na zdanie, nie wyzbyć się zwrotów, które nie uchodzi zamieszczać w literaturze. 

"Na otwartym morzu płynęła dwumasztowa piracka fregata z rozwinętymi żaglami. Marynarze na statku siedzieli na pokładzie i popijali rum, tylko nieliczni byli na nogach.

 

Na rufie statku stał niski, krępy mężczyzna, był kapitanem tego statku. Miał na sobie czarne skórzane buty, granatowy, obdarty surdut oraz duży kapelusz z którego boku wystawały połamane pawie pióra. Do prawego boku miał przytroczony miecz do lewego zaś pistolet. Na jego prawym ramieniu siedziała papuga z okazałym grzebieniem.

 

– ARRRR! Czuję kłopty! – nagle wykrzyczała papuga i poleciała na dziób statku.

 

– Co! Na nogi psy i do dział! – wykrzyczał kapitan. Cała załoga wstała lecz nikt do dział nie poszedł.

 

– Kapitanie jesteśmy na otwartym morzu, gdyby coś nam zagrażało wiedzielibyśmy o tym. 

 

– Wy cholerne psy! Moja papuga nigdy jeszcze się nie pomyliła. Do dzi.. – nagle z morza po obu stronach statku wystrzeliły w góre olbrzymie wężowe głowy, były ich trzy – Brać miecze i pistolety, i bić te gady!." Hahaha – Monty Python. :) "Kapitan wiedział że trzeba się zorganizować inaczej wszyscy zostaną strawieni przez węże. Kapitan wstał na nogi i zaczął wydawać rozkazy." Twardziel z tego kapitana. Przyjął zaistniałą sytuację na miękko, nawet nie ruszając zada. :) "Po chwili jeden z wężów został ściągnięty na pokład za pomocą trzech haków. Kapitan strzelił mu prosto w oko, a inni piraci zczęli ciąć węża mieczami tak że przecieli go na pół.

 

– Taak! Hej ty! – kapitan przywołał jednego marynarza – Przynieś mi moździeż. Ale już! – Kapitanie to było nie samowite! Jeszcze przez wiele lat na wszystkich morzach będą o tobie opowiadać. – powiedział jeden z piratów. Kapitan wstał, chciał coś powiedzieć lecz przeszkodziła mu papuga która usiadła na jego ramieniu, kapitan uśmiechnął się i powiedział.

 

– Zapamiętajcie sobie jedno – moja papuga zawsze ma rację. " Spadłem z krzesła. Istny kabaret, którego nie powstydziłby się niejeden polski komik. :)

Dzięki AdamKB, wezmę Twe wszystkie uwagi do siebie i na pewno poprawię tekst, aby brzmiał bardziej logiczniej. Tworzenie to wspaniała i nieograniczona wyobraźnia przelewana na papier, w której ożywiamy i zmieniamy co chcemy! Zapraszam do rozdziału III, więcej na razie nie będzie, bo czwarty rozdział jest zaczęty z jakieś 2 lata temu i mam nadzieję, że niedługo do niego wrócę. :) 

Panie olexy zajmij się Pan lepiej hodowlą jedwabników, bo tego czytać się nie da. :)

Czeka mnie jeszcze dużo pracy nad tym rozdziałem (jak się okazuje). Widocznie muszę go zmienić, bo wizje 17-latka są zgoła inne niż 35 latka (którym się na przestrzeni lat stałem). Mam nadzieję, że szczególnie rozdział III, który dzisiaj umieszczę będzie już nosił znamię upływu lat autora, czyli mnie. :) Napisałem go w miarę niedawno (2-3 lata temu), zatem powinno być lepiej. Zachęcam do dalszej lektury i dziękuje za wszelkie uwagi i zastrzeżenia. Pozdrawiam

Pił rum, przecież o tym napisałem, że udało mu się znaleźć kilka beczułek. :) Faktycznie nie wspominam nic o jedzeniu, to będę musiał dopisać. Z wszelkie uwagi dziękuję i na pewno będę to jeszcze to wszystko modyfikował i zmieniał. Mam jednak nadzieję, że choć trochę się podoba. Dziś umieszczę jeszcze jeden rozdział, bo reszta dopiero się tworzy. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

Szkapa uśmiałem się setnie czytając Twoją odpowiedź. Nie z samej treści, tylko przydomku, który sam Ci nadałem "Pan", którym pięknie się posłużyłeś. Dzięki za uwagi i dziś wklejam drugi rozdział. :) Wszystkie też uwagi, tak jak napisałem we wstępie doceniam i posłużą mi nad dalszym usprawnianiem mojego tekstu, zatem do tego zachęcam. Ocha, pisząc to tyle lat temu pamiętam, że wzorowałem się chyba na Tolkienie i Sapkowskim, który właśnie publikował kolejne tomy pięcioksięgu. Mam nadzieję, że w dalszej części tej historii obraz głównego bohatera, jakim faktycznie jest młody Spustie'a nabierze kolorytu. :) Pozdrawiam.

W takim razie zostawiam to panie Szkapa i liczę, że dokończy Pan moją historię i oceni całość. W kolejnych dniach umieszczę pozostałe 2 rozdziały, które powstały po kilku ładnych latach przerwy. Kiedy pisałem pierwszy miałem z 18 lat, teraz wybiło już 35, stąd może trzeba jeszcze nad nim popracować, choć uważam że scena bitwy wyszła mi całkiem interesująco. Pozdrawiam.

Ok usunę go. Jeśli w ciągu kilku tygodni nie będę miał odpowiedzi od redaktorów, to znów go umieszczę. Był tu może 2-3h, a opowiadania tu zamieszczane czyta max 50 osób, więc nie są to setki czy tysiące odbiorców.

Zatrakus – nie rozumiem. Przecież wyraźnie napisane jest w zasadach, że: "Pierwsza możliwość to publikowanie tekstów (opowiadań, artykułów, recenzji) na naszej stronie internetowej. Jeśli Twój tekst znajdzie się wśród najwyżej ocenianych lub najczęściej czytanych, redakcja szybko podda go własnej ocenie. Jeśli będzie to ocena pozytywna, zgłosimy się do Ciebie i zaproponujemy współpracę.

Systematyczne publikowanie na naszej stronie to najprostsza i najskuteczniejsza droga, by zostać zauważonym. Przede wszystkim, daje samemu autorowi możliwość niemal natychmiastowego przekonania się, jak jego teksty oceniane są przez czytelników.

 

Druga możliwość to przysłanie tekstu do redakcji." Gdzie tu jest napisane, że tekst opublikowany na oficjalnym forum Nowej Fantastyki będzie z automatu odrzucony przez redakcję? Jeśli się coś zmieniło, to proszę o wyjaśnienia, wtedy go stąd usunę, jeśli jest szansa że może pojawić się na papierze.

Witam, Tak, dziś umieściłem pierwszy rozdział również i tutaj pt "Huspa Veil". Jeśli zrobiłem coś nietypowego, to proszę mnie uświadomić. Opublikowałem to również tutaj, bo tak jak napisałem we wstępie bardzo zależy mi na opiniach, recenzjach, wrażeniach i sugestiach. Dzięki temu uzyskam tzw "feedback", a co za tym idzie będę w stanie kontynuować pracę nad usprawnieniem tekstu i dowiem się czy jest coś wart. Natomiast powyższy fragment pochodzi z rozdziału III, "Władcy Piratów", ale w sumie jeśli masz taką możliwość, to możesz go skasować, bo opublikowałem nie tą wersję co trzeba. (nie do końca poprawioną), a teraz już nie mogę tego zmienić. Na konkurs i tak się spóźniłem.

Za bardzo nie wiem o czym jest te opowiadanie. Na początku pomyślałem, że autor spróbuje "wejść w skórę" ofiary i jej ostatnich myśli przed egezkucją i przedstawi Nam pewien profil psychologiczny. Niestety skończyło się tylko na kilku zdaniach na początku i na końcu. Środek tekstu może i pasowałby do jakiegoś szerszego wątku powieści kryminalnej, ale w opowiadniu wnosi nie wiele. Dowiadujemy się jedynie, że egzekutor lubi sobie zapalić i zjeść batona przed robotą. :) Na ostatnie pytanie, odpowiem krótko: Ja pewnie narobiłbym w gacie ze strachu, zamiast analizować co cieszy mnie w życiu. Pomysł fajny, ale chyba za szybko i przede wszystkim za krótko napisane.

Całkiem przyjemny klimat i dobra narracja. Przez chwilę oprawca skojarzył mi się z gollumem, chyba przez to "mój ssskarrbiee…" Udany debiut, choć liczyłem na pełne zakończenie, a tak muszę uruchomić własną wyobraźnię, która zobrazuje mi zakończenie. :)

Witam, Dzięki za cenne uwagi, "które" już wyleminiowałem z tekstu. Wiem, że jest już kilka godzin po terminie. Powyższy fragment pochodzi z powieści, którą piszę od lat (z długimi przerwami), pt "Władca Piratów". Jej pierwszy rozdział wysłałem do redakcji fantastyki wczoraj w nocy, bo pasuje też jako opowiadanie. Czas pokaże, czy ujrzy światło dzienne. Publikowałem kiedyś większe fragmenty na stronie opowiadania.pl i na znakomitej stronie dotyczącej gry Heroes of Might and Magic – Jaskinia Behemotha. Swego czasu istniał tam dość mocny dział dotyczący opowiadań fantasy, a nawet tworzyliśmy własny, tygodnik w formie elektronicznej "Czas Imperium" (w którym sam mistrz Sapkowski złożył nam dedykacje). To były fajne czasy. Teraz, po wielu latach, odnalazłem legendarny miesięcznik "Nowa Fantastyka" i chyba wykupię roczną prenumeratę.  Myślałem, że dominujący czas form elektronicznych uniemożliwił istnienie papierowej wersji tego zacnego pisma (co rusz jakieś upada), dlatego tym bardziej rad jestem, że to nieprawda. :)   Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka