Profil użytkownika


komentarze: 183, w dziale opowiadań: 115, opowiadania: 41

Ostatnie sto komentarzy

"Tylko kim u diabła są Bibliotekarze? Status Bibliotekarza ma każdy członek Loży i Redakcji, ale także piórkowicz."

".(..) drodzy Bibliotekarze, listę zgłaszających pod szczegółami opowiadania widzicie tylko wy. Dla użytkowników spoza Loży i piórkowiczów jest ona niedostępna."

 

Jeszcze nawet nie zaczęłam zabawy z bliblioteką, a już się gubię :)

 

Krajemar, ja tam wolałam i dalej wolę wampiry Stokerowskie :( 

Eeeech, wcale niespecjalnie. Po prostu na pierwszy ogień poszło opko, które miałam dodać tutaj w marcu jakoś ;)

Mnie się nawet podobało :) Trochę dziwne, trochę nielogiczne w miejscach, gdzie jednak być powinno logicznie, ale w sumie całkiem smacznie. 

Straszecznie te Twoje postaci krzyczą, co zdanie to wykrzyknik. Nawet u Pasterza o smutnym, matowym głosie ;)

Jak dla mnie to ma chłopak całkiem fajnie poukładane priorytety :P

Kózko, jesteś niesamowity. Odmówiłeś kiedykolwiek komuś betowania? Choć raz? ;) 

Mnie syf pewnie nie zna specjalnie, bo ja jakby przyczajona działam i rzadko się wychylam, ale chętnie rzuciłabym okiem na pomysłolistę. W zamian mogę podzielić się opkiem już gotowym, dojrzewającym do wysłania do _mc_, jeśli ktoś reflektuje :)

Ja zignoruję USy i ZUSy (ech, żeby na co dzień się tak dało…) i wracają do tematu napiszę, że mi się szarża wypuszczająca ducha gniewu w lwie słowa podobała. Ładnie ujęte, do kontekstu pasuje, niech sobie Chumcio czasem w patos wpadnie, a co !

Za to, btw w tym samym zdaniu: "…chwycił go mocno swoją spracowaną dłonią…".

No, Rybek, no. Serio? :)

Dalej już poszło mi zbyt szybko, aby cokolwiek wyłapywać. Przyjemny kawałek lektury, akurat na wieczorną herbatę. Grazie!

Ja jestem rozdarta między sentymentem i ogólnym uwielbieniem do wszelakich zieleni, a czytelnym, jasnym tłem :( chlip :(

Gratulacje, Alex! Koza – i Tobie też, oczywista! A może przede wszystkim? :)

Jednak czasem dobrze jest zacząć monotematycznie – fantasy, fantasy – i po całej robocie z mojej strony :) 

A mnie, jak Anet, jest trochę przykro :( Bardzo wolno przyzwyczajam się do miejsc i ludzi; tu już kiełkowało delikatne zadomowienie i boom – zmiany. Szczęśliwie na lepsze ;)

Pozostając w ciężkim szoku bardzo dziękuję i za wyróżnienie, i za gratulację.  Faktycznie, nie mam pojęcia, kim jest ta cała Polska. Języka uczę się internetowo, bo przyjemnie szeleści między zębami ;) Gratki Szyszek i Bravincjusz!!!

Przyjemne opowiadanie, Karolu :) Gratuluję! Przeczytałam za jednym posiedzeniem. Stylizacja sama w sobie jest w porządku, pomaga budować klimat, popieram zabawy z tą panią. A wprawa, jak to wprawa, w końcu przyjdzie. Przynajmniej ja tak sobie wmawiam ;)

Tutaj podejrzewam, że się już psychologia płci kłania. Generalizując: mężczyźni myślą faktami, kobiety emocjami, jak pióro sprawne to przełoży to jakoś na papier ;)    Ja przy pisaniu zazwyczaj mam kota na kolanach ( zawczasu mówię, że nic nim później nie wypycham ), czy to też jakoś określa mnie i moją płciową przynależność…?

A nic ;) Krakowianie ze Śródmieścia nigdy nie wydawali mi się zbytnio przerażający… :P

Stworzę, ale kiedy? Obowiązuje kolejka, a że na kolejność mają wpływ głównie moje humory, termin pozostanie nieokreślonym ;)

Żadna teoria – ciekawość, cecha mniej więcej tak samo często występująca jak lenistwo ;)

Bohdan, chciałabym napisać, że biel była wynikiem zamierzonych działań, że przemyślałam proces zmian magicznych i wpływu takowych na ludzki organizm… nie :( Po prostu takim Gawa zobaczyłam, a potem dorobiłam do tego pasującą ideologię. Super, że tym razem opko Ci się spodobało, mimo natrętnych żebrowskich wizji :)   Adam, miałam wrażenie, że wpadłeś, kazałeś usunąć odstępy i uciekłeś hen, hen, hen daleko, aby już więcej nie wracać :P Cyjanek expressis verbis faktycznie mogłam sobie darować… Uczę się, uczę się wciąż ;)    Swoją drogą byłoby szaaaaalenie ciekawym poczytać, co Wy tam sobie w tematach Loży wypisujecie. Szkoda, że tylko głosowanie jest upubliczonione a posteriori ;)

Miło, Karolu, że znalazłeś czas na ten kawał tekstu ;) Za wójta ugryzę się w tyłek, obiecuję, taki głupi błąd… Cóż, nie pierwszy i zapewne nie ostatni, może któregoś pięknego dnia nauczę się porządnie sprawdzać własne opka ;)

Pisz, jak czujesz, się przejmować będziesz wachlarzami gustów ;) Wiesz, mówiono ostatnio, że Powab Uniwersalny faktycznie istnieje i co piątek rżnie w karty z wielką stopą i chupacabrą ;) Mnie ten fragment brzmi staccato, no cóż ja na to poradzę. Ale tłumaczenie jest dość sensowne, jeżeli faktycznie taki był Twój, Carewno, zamysł :) 

Seth, trochę tego niepokoju było. Jak na tak krótki tekst, w którym ciężko zbudować porządne napięcie, było go nawet całkiem sporo. Ja się uśmiechnęłam przy pierwszych dwóch słowach, bo jak nic przypomniały mi się pierwsze słowa w pierwszym opowiadaniu pierwszego tomu Wiedźmina :) Później mówiono, że człowiek ten nadszedł… Nie jest to absolutnie zarzut, tak się tylko uśmiecham ;)   Naprawdę może być tak gorąco, że aż trzęsie z zimna? Czy tylko tak grasz kontrastami? Przyznaję też, że troszkę jęknęłam, gdy drugi podrozdział zakończyłeś opisem, a trzeci od niego rozpocząłeś. Na szczęście potem szybko weszła jakaś akcja. Opisy masz świetne, oby tak dalej i zostanę Twoją fanką, niektóre są niesamowicie obrazowe i działające na wyobraźnię, ale wiesz, co za dużo… :) I powiedz mi jeszcze, dlaczego pająk ma odnoża, główkę, szczecinę i nagle… dupę? :D Miało być makabrycznie, a ja się zaśmiałam, tak mnie to dźgnęło w oko ;) Na końcu też użyłeś słowa liszaje dwa razy dość blisko siebie. Ja wiem, że tam był odstęp kilku zdań i granicy podrozdziałów, ale słówka wydają mi się tak charakterystyczne i rzadko używane, że powtórzone tracą na mocy.   Poza tymi drobiazgami to chyba najlepsza opcja horrorowa, jaką miałam przyjemność tutaj zastać :)

Ogólne wrażenie na plus. Fajne zagranie psychologiczne, nawet jeżeli nie był to żaden demon tylko klasyczne; uważaj, czego sobie życzysz, bo możesz to dostać ;) Kilka rzeczy technicznie mi nie zagrało, ale ja na tej ścieżce dopiero raczkuję, więc nie wiem, czy w ogóle mogę to opiniować :) Z pewnością powtórzone 'mam' w pierwszym i drugim zdaniu nie działa korzystnie. Czasem irytowała mnie mnogość krótkich, dynamicznych zdań w opisach. Popatrz: Szło coraz łatwiej. Wspólny wyjazd. Odsunięcie Natalii od dawnych znajomych. Pierwszego pocałunku nie pamiętam. = łup, łup, łup, łup w miejscu, gdzie narracja powinna raczej płynąć i tworzyć wiarygodną scenę. Przynajmniej w moim odczuciu :)   Leniwie, jak złośliwe koty wyganiane łóżka. – i brak 'spodu'.   Jakoś za szybko końcówka nastąpiła. Mocny efekt 'wyszczerzenia' Natalii na początku, fajnie, potem opis jej demonizacji, super… a potem już jakby nic. A spodziewałam się jakiejś maleńkiej kulminacji… Takiej troszeczkę, tyci, tyci chociaż, no ;) Chyba, że chciałaś zwyczajnie podkreślić emocje; napięcie, strach i podejrzenia. Albo psychozę męzulka sadysty. Ale nawet jeśli, to wydaje mi się, że jakby czegoś w tej końcówce zabrakło.  Poza tym, summa summarum, tak, podobało mi się ;)  

Zmyliło mnie powitalne hasełko; " Już działamy, zapraszamy do testowania".  Dziękuję, Finkla :)

Na becie Beryl odgrażał się… Odnalazłam betę, próbuję zarejestrować konto – i kicha, nic tylko zaloguj i zaloguj :( Jest na to jakiś magiczny, nieznany mi sposób, czy może beta dostępna jest tylko dla wąskiego grona wybrańców…?

Oj, nie, nie, nie zamierzam brnąc w tematy wróg-przyjaciel, za krótki mam staż, żeby sobie na takie żarty pozwalać. Ktoś opacznie zrozumie i wywołam Bukę z lasu, a po co mi to? :) Zresztą, zakładam radośnie, że wokół sami przyjaciele, right? :)

… Pan Sławski zapomniał o cukrze i goździkach. I jak tu dzisiaj wierzyć auterytetom… ;)

Xnam ludzi, którzy jedzą kalafior z cukrem i jajka z cytrynami, a pochodzenie gołąbka nie zostało doprecyzowane ;]

Czyżbyś wcześniej wyczuł w tym określeniu jakąś grubszą aluzję? Niby nie było, ale mogę coś dosztukować na szybko ;)

Od nigdy wcześniej, a pewnie i nigdy później ;) tak mi się luźno skojarzyło :)

Gołąbki z cukrem waniliowym (czy tam wanilinowym)…? Poważnie…? E, to chyba żart tylko jakiś, mam nadzieję, ale wolę się upewnić ;) Ocha, ja sprawdzam jak jest 'bez pomidora'. W jakiej by nie był postaci ;) 

A krzyczy o coś konkretnego? Ja tu w sumie jestem stosunkowo niedługo, ale mniej więcej można zauważyć, czego wymagają i za jakie braki obrywa się od poszczególnych Lożowników lub Głównych Komentatorów Pozalożowych :) Dla przykładu; od Finkli za brak oryginalności, od Beryla za brak logiki i związków przyczynowo-skutkowych, od regulatorzy – wiadomo (chociaż ciężko nazwać obrywaniem :) ), od Adama KiloBajta za brak szeroko rozumianej estetyki, ryszarda mi ciężko rozgryźć, ale mam wrażenie, że raczej jego wymaganiom jeszcze przez wiele, wiele lat nie sprostam. A może i wcale :). Etc etc… I nie mówię tu tylko o doświadczeniach odwłasnotekstowych… chociaż też, jak najbardziej ;)

Wolno, wolno. A jak! Rzekłabym, że nawet się powinno :) Zwyczajnie myślałam, że już w przybliżeniu wiem, kto wróg, kto przyjaciel, że tak Oszkę zacytuję, a tu – kaboom, niespodziewajka :P

Ooo… o ja cię, że aż, że wow :))) Ocha, ASem chyba oberwałaś rykoszetem ode mnie po prostu :P Gratuluję, dziewczęta! Zresztą sobie też pogratuluję chyba, a co mi tam! Swoją drogą… Adam był na tak dla mojej Świtezianki? Poważnie? Większe zaskoczenie od samego piórka :)

Wiesz, prosiaczku, podobno większej części męskiej populacji z czasem przestaje być bardzo dobrze z dziewczynami. Ale da się to całkiem nieźle leczyć, więc bez obaw, wciąż jest nadzieja ;)

Żart w końcówce i tytule równie lekki jak całe opowiadanie :)  Pewnie, że można się domyślić końcówki i pewnie, że już gdzieś kiedyś było. Swoją drogą, prawie wszystko już gdzieś kiedyś było. Ale  przecież napisane sprawnie, przyjemnie się czyta. Bardzo dziękuję za miłą lekturę śniadaniową, mimesis. Oby więcej ;)

Ooo, zapomniałam o topikach, skurczybykach małych niecnych. Faktycznie dowiosłują pewnie daleko, ale tylo tam gdzie jedzionko mają, a jak jedzonko nie wiosłuje razem z nimi przez morza i oceany to… no właśnie :]    Bemik, fajnego uśmiechacza napisałaś. Ciężko to było niestety wziąć na poważnie, troszkę zbyt niewiarygodnie wyszło, o czym pisane już było, nie będę się powtarzać :) Powiem tylko, że najbardziej zaskoczyła mnie zmiana małego pajączka wchodzącego przez okno w gigantycznego włochatego mutanta! Jak i kiedy to się stało? No taka wpadka… :) I ja bym nie była taka pewna, czy świnia nie zeżre całego koścca, jak się jej da odpowiednio dużo czasu na rozgryzanie. Może mieć problem z udową, z miednicą i czaszką, ale po pewnym czasie raczej by zeszło. Co nie zmienia faktu, że raczej by Wojtka do tego czasu rodzinka znalazła :)   Pozdrowienia Bemik, wracaj do zdrowia! :)    

Ja aktualnie mam środowisko mieszane i najzdrowiej jest w grupie męskiej ;) Jedyny facet, który odstaje i zdarzy mu się zamieszanie zrobić czasem, bywa bardziej babski (nie, nie kobiecy – babski) niż którakolwiek z nas. Ocha, szaleńtwo, pierwszy raz słyszę o czymś takim w grupie posiadaczy nadwyżek testosteronu. Odkąd pamiętam, wolałam pracować z facetami, bo wśród nich było jakoś zdrowiej, prościej i przyjemniej, więc czasem się dało nawet na tej pracy skupić :)

Potwierdzam ;) A teraz pomyśl sobie, jak się musi czuć kobieta pracująca z kobietami! I pod kobietami ;) Dom wariatów. Dodajmy do tego jeszcze chomiki i powstanie prawdziwe apogeum horroru, które dzielnie znoszę dzień po dniu, i znowu, i jeszcze raz… Są mordory i Mordory :P

Popularne książki? Czemu od razu przyszła mi namyśl Katniss Everdneen ( i cała ta wesoła zgraja ) z Igrzysk Śmierci? Idealny bunt, a lektura choć mało ambitna, za to popularna aż do przesady. :) Kontynuując tę myśl to Cullenowie ze Zmierzchu też byli wyobcowani i zbuntowani… :)  

Prosiaczku, może ja zrobię zdjęcie i tu wrzucę ;) Mam całego Eriksona, stoi grzecznie na póleczce już ponad trzy lata. I stoi. Nawet zakładka jest w środku, w trzecim tomie. Jakoś nie mogę przez gościa przebrnąć. Pomysły ma, postaci też, ale pisze w sposób, którego zupełnie nie kupuję, dlatego mocno się zdziwiłam akurat takim porównaniem :) Ale ty żyj, żyj spokojnie, nie przejmuj się moim biadoleniem, kobiety tak ponoć mają ;) Następnym razem postaram się, żeby zza tego biadolenia było widać chociaż kawałek wdzięczności ;)

Bo nie jest to cydr, tylko grzany cydr. Tym samym sposobem grzaniec z ziołami też nie do końca jest już winem. A o to, czym się różni piwo z sokiem od czystego piwa, trzaba będzie zapytać panów ;) Jestem pewna, że odpowiedzą wyczerpująco :D

I jeszcze raz podziękuję regulatorzy :D Dopiero teraz siadłam porządnie nad proponowanymi poprawkami i uśmiałam się jak norka :D kącik kawiarniany w knajpie należy do moich ulubionych. Niesamowicie przyjemnie się poprawia takie błędy… jeżeli mogę to w ogóle w ten sposób ująć ;)   I specjalnie dla Ciebie, regulatorzy ---> grzany cydr :) Polecam też podejśc do najbliższego Coffee heaven, może jeszcze serwują ;)

Seth, muszę przyznać, ze trochę umarłam przy Twoim komentarzu o barmanie. Jakie to oczywiste i przerażająco stereotypowe… -.– Wstyd, wstyd i hańba moja, posługiwać się wygodnymi obrazkami ;) Mam po ogonie ;)   Prosiaczek, ja wiele rzeczy rozumiem :) Poważnie, bardzo dużo. Jestem w stanie, nawet bez problemu, zrozumieć Sapkowskiego, z trochę większym trudem Rothfussa, ale Erikson…? Chyba, że mówimy o innym Eriksonie, takim mniej malazańskim, bo do tego z żadnej strony nie mogę się przypasować. Gdzie Ty go wypatrzyłeś, prosiaczku drogi?  Jakby nie było jednak, mocno dziękuję, za głos i za komentarz :)

Nie przepadam za Monthym, uznaję tylko króliki z Rhosgobel ;) Z chomikami w literaturze jest kiepsko, ale te z Epoki Lodowcowej były genialne, dzielne, waleczne, więc tak – takiego gryzacza mogę zaakceptować. (Jeżeli to były chomiki w ogóle -.-) Kot obronny… hmmm… może Greebo by podołał?

Chomiki akurat są najbardziej nieprzewidywalnymi, krwiożerczymi, bestialskimi i śmiercionośnymi stworzeniami jakie chodzą po naszej pięknej planecie. Najgorsze są w grupie; często wsadzając ręke do klatki trzeba się liczyć ze stratą fragmentu palca -.-.

Ja na Lovecrafcie też się zawiodłam, zbyt drętwy, zbyt ociężały. Trudno, widocznie już nie ta epoka :( Kinga nawet lubię, ale zdecydowanie się go nie boję. Masterton natomiast wydaje mi się bardziej obsceniczny niż przerażający. Największe wrażęnie robił na mnie Poe, ale pewnie dlatego, że należał do "książek zakazanych", kiedy miałam te dziewięć, może dziesięć lat i mama trzymała go na najwyższej półce biblioteczki. Oczywiście książki z tej półki przeczytałam w pierwszej kolejności ( a była tam też Saga o Ludziach Lodu, co zniszczyło mnie na długie lata ;) ), jak tylko udało mi się wrócić przed rodzicielką ze szkoły. Czarny Kotek Poego chodził potem za mną długo… oj, bardzo długo. Znacznie dłużej niż np. Dracula i Frankenstein, którzy leżeli na tej samej półeczce. Poza tym, niestety, kiepsko :(  Szkoda, bo lubię horrory i chętnie bym pochłonęła coś godnego.

Kot był bardziej pasywny w pierwotnym zamierzeniu ;) ( … a pies to też sierściuch, tak swoją drogą :P )

Przeczytałam opowiadanie wczoraj (dzisiaj?) koło drugiej w nocy, dlatego chciałam poczekać z komentarzem do rana. Bałam się, że przeceniam tekst, że spodobał mi się tak bardzo dlatego, że nocą wszystko jest dla mnie jakieś takie bardziej klimatyczne i do serca trafiające :) Otóż nie, opko jest rzeczywiście świetne! Podoba mi się i klimat, i narracja, i bohaterowie (bohater?), i sam pomysł na przygodę, a w szczególności płynne przejście z fantasy na sf, tak od Grendela do Anny – dobra robota!   Podobnie jak jeroh bardzo lubię niedopowiedzenia, zwłaszcza w opowiadaniach. Nie jestem pewna, czy w książce by się to dało uratować, po długiej lekturze czytelnik zasługuje już jednak na jakieś odpowiedzi, ale w opowiadaniu – moim zdaniem – jest to strzał w dziesiątkę. Daje złudzenie, że historia jest znacznie większa, obszerniejsza, że wymyka się z wąskich ram narzuconych jej przez objętość opowiadania. Daje też poczucie, że dane nam było podejrzeć cały wielki, wielki świat przez małą dziurkę od klucza – jedne rzeczy zobaczyliśmy, innych musimy się domyślić. Czasem nie warto pisać o wszystkim, w tak krótkim tekście bardzo łatwo zgubić główny wątek między próbami wyłożenia wszystkich odpowiedzi.    Jedyne, czego mi brakło, to troszkę wyjaśnienia na temat lustra poznawczego, czytając tekst trochę się pogubiłam, nie wiedziałam, czy jest to coś, o czym powinnam już wiedzieć, czy dopiero to wytłumaczysz, czy po prostu wiedza na ten temat nie jest mi potrzebna do zrozumienia całości ;) No i kurczę, ta kolia, miałam nadzieję, że coś więcej niż tylko dekoracja, zbyt często na nią uwagę zwracałeś. ( Albo po babsku tak mi się wydaje ;) ) Poza tym nie miałam większego problemu ze zrozumieniem, o czym z przyjemnością przekonałam się czytając komentarze.   Summa summarum – podobało mi się, chylę czółko, prosiaczku. Z bełkotem to to nie miało nic wspólnego :)

Gdybym miała kierować się osobistymi preferencjami, władowałabym w opowiadanie fretkę albo konia, ale ani jedno, ani drugie nie pasowało mi do sali balowej i malowniczych nokautów. (chociaż w zasadzie… :D )   Regulatorzy, Ty lubisz czochrać, my lubimy teksty przeczochranymi mieć :) Korzyści, gdzie nie spojrzeć! Niestety, jesteś tylko jedna :(

 Ja już, regulatorzy, po prostu straciłam nadzieję, że wpadniesz :)

nie, nie, nie, nie, NIE! NIE! regulatorzy! Dlaczego? Dlaczego skomentowałaś zaledwie parę godzin po tym, jak wysłałam maila do Beryla?  Będę musiała wsyłać jeszcze raz, znienawidzi mnie zupełnie -.–   Które dziecko to akurat nie miało znaczenia, ważne, że gdzieś daleko. To opowiadanie jest o Cin i myślę, że nawet bez opowieści o jej braciach czy siostrach jest już dość długie. A rodzeństwo, cóż, można przecież napisać kolejne opowiadanie. Albo dwa. Albo sześć ;)  

Wiesz co, Zyg, wcale się nie dziwię, że tacy bohaterowie są w co drugiej książce. Są bardzo prości w obsłudze :D O tyle w opowiadaniu są wygodni, że możesz ich użyć jako sprawdzonego elemntu, który wszyscy znają i kojarzą, a potem nie tracąc zbędnych słów zająć się prowadzeniem fabuły. W książce można ich jakoś zmodyfikować, tutaj nie ma czasu. Poza tym akurat u mnie 'bohater' to za duże słowo na tego kapłana chyba :D   Jeroh, dziękuję za nominację :)

Jeroh :] nie wątpie w Twój zdrowy rozsądek, wiem, że nie masz wątpliwoci, tylko podkreślasz nieścisłość :] Dialog Cin---Krasa faktycznie może trochę dziwić. Wcześniej istniała dość duża scena, która wyjaśniała pokrótce status Krasy, ale została usunięta. Nie wnosiła mi za dużo do opowiadania za to dłużyła się niemiłosiernie, stąd pewnie ten niby nieuzasadniony efekt bezczelności. Nauczka dla mnie, żeby pamiętać o takich rzeczach.   Za poprawienie błędów: dziękuję ślicznie ;]   Sen jest "mojszy", ale jeszce nie tak mój jakbym chciała, pracuję nad tym ;] I choć z jednej strony wiem, że klasyczne fantasy jest niezbyt oryginalne, to uwielbiam je całym swoim małym jestestwem, także najprawdopodobniej będę się go trzymać, może z czasem trochę podkoloruję.   I, Jeroh, nie ma za co, cała przyjemność moja :D

Bemik droga, z radością bym tak zrobiła, ale nie chcę podchodzić do czegoś większego z raczkującym warsztatem… Trzeba się opowiadania nauczyć dobrze pisać, ot co ;)

Chyba coś jest nie tak z moimi odpowiedziami :) Nie potraktowałam jak zarzutu, podłączyłam się pod refleksję raczej :D

Ocho, ja nie wiem, czy to co Ty nazywasz problemem, faktycznie problemem jest. Ja od początku moich prób autorskich mam problem z objętością tekstu, właśnie przez te nieszczęsne postacie. Fabuła, akcja, opisy – jasne, ale w końcu kluczowi są bohaterowie i emocje, które za ich pośrednictwem przeżywa czytelnik. Przynajmniej w moim odczuciu. Gdybyś Ty wiedziała, ile razy mówiłam sobie: Skróć to, cholera! To jest opowiadanie, nie powieść! Nie rozdział książki! Krócej! Mniej faktów, więcej akcji! … Bum, bum, bum ;)   Napisałabym więcej i szerzej, ale to ze względów oczywistych nie zmieściłoby się w opowiadaniu. Na coś dłuższego aktualnie mnie nie stać, a wciskanie powieści w ramki opowiadania nie byłoby ani ładne, ani mądre.  Nie wiem, czy siędząc na 'opowiadaniach' uda Ci się, Ocho, dostać wystarczająco 'dużo' postaci. Moim skromnym zdaniem może być to trudne, albo nawet nierealne, więc trzeba łzy otrzeć i w przerwach pochłonąć jakieś dobre, grube, pokaźne tomiszcze, z miejscem i na klimat, i na akcję, i na osobiste bziki bohaterowe ;)   Ale oczywiście, w imieniu Gawa, dziękuję przepięknie ;)

Ambitnych Autorów?   Witaj, Geek! Dobrze trafiłeś, informatycy ostatnio są tutaj bardzo na topie, ważni i wyczekiwani ;)  … cii piszący informatycy pewnie też ;)

Klakiery moje, potwierdziło się to, czego byłam prawie stuprocentowo pewna – dzięki Rybko, dzięki Pacia :) Otóż moje umiłowanie do niedopowiedzeń i luźnych nawiązań trzeba wziąć w karby i wytresować, bo mają być subtelne półcienie, a wychodzą plamy :/ Tak, Pacia, dzięcię przemienione zostało przez Cinnę, ale ja, jak to ja, nie chciałam tego napisać wprost. Wątek miłosny, Rybczaku, też miał być tylko jedynie delikatnie namalowany, kurczę, ja się cały czas bałam, że zrobię melodramat i okrajałam go jak mogłam :) Do przećwiczenia – to raz. Dwa (moja zmora to będzie, tak czuję) – niechaotyczny opis chaosu -.– Wiedziałam, że w scenie z Krasą jest coś nie tak, ale swój tekst pod tym względem mi ciężko ocenić. Też do przećwiczenia.   Efektami ćwiczeń będę Was raczyć, nieszczęścnicy, na bieżąco :P   Alex, kurczaki blade, matowo błyszczeć, matowo błyszczeć… bez sensu tak, że aż zęby bolą o.O Jak ja to zrobiłam w ogóle? Jaką cudą? Dziękuję :) Pozbieram jeszcze trochę takich perełek i zaberyluję maila ;)   PS. Rybko, pies w wersji początkowej był Greebowatym kotem ;)

Dziękuję, drogie Panie i Waranie ;) za korekty. Poprawione, nie wiem, ile razy trzeba przeczytać teskt, żeby wyłapać wszystkie literówki. Przed poprawkami mam ich średnio przynajmniej jedną każdej linijce -.-'   Temat faktycznie niespecjalnie odkrywczy, mam nadzieję, Finklo, że nie wynudziłam Cię zbytnio! Rozkręcę się jeszcze, przynajmniej taki mam plan, na razie wciąż się rozgrzewam ;)   A fiszbiny czy mogą trzeć – oj, mogą, i to jak! Wszyste, nawet na poduszeczkach, trą po żebrach straszliwie, a jak się zsuną trochę i oprą na biodrach to już w ogóle dramat, nogą ruszyć ciężko. Aby być dokładną, powiem Ci, Finklo, że najbardziej dają w skórę, dosłownie, po bokach, tuż nad łokciami ;)

Cicho, sza!   Chociaż naprawdę myślałam, że urlop spędzę trochę inaczej niż tkwiąc przed laptopem… :)

Mnie ani trochę nie zdziwiły wymienione naleciałości Sapkowskie, Wiedźmina przeczytałam w zasadzie tyle razy, że ulubione fragmenty mogę z pamięci cytować. Cóż, od czegoś trzeba zacząć :)  Kolejne teksty mam nadzieję będą już bardziej "moje", przeczytacie, ocenicie :)   Jeroh, ja w sumie rozumiem idee określenia "dobre jak na debiut". Od ludzi piszących dłużej wymaga się (spodziewa się?) jakiegoś progresu, a że progres zazwyczaj zakłada pięcie się w górę, logicznym jest, że start jest raczej gdzieś w okolicach szarego przyziemia ;) A asekuracja, no oczywiście! Niechże będą i jakieś plusy tej sytuacji ;) Swoją drogą ta tarcza i tak jest krótkotrwała, długo przecież korzystać się z niej nie da, więc jak już jest okazja… :P Następne opowiadanie w drodze, jeżeli żaden kataklizm nie przeszkodzi, rozwiązanie powinno nastąpić jeszcze w tym miesiącu :)

Och, daj spokój ;) pomyśl o tym mopie jak o wzrastającej legendzie, lub przynajmniej jak o wschodzącej gwieździe! Nie ważne, jak mówią, byleby mówili, tak? ;)

@beryl, widzisz, mi się wydawało, że nieładnie będzie z mojej strony nie odpisać Ci szczegółowo na tak rozbudowany komentarz. Wszystko jasne już, nie ma krzyku, cieszymy się :)   @homar, dziękuję, postaram poziom podnosić, chociaż znając smykałkę moją do eksperymentów, pewnie coś nabroję po drodze ;)   @gnoom, wątpiłam mocno, że ktoś to wyłapie :D   @jose :) tłumaczyłam już berylowi, uderzyłam się w pierś i przyznałam do winy, absolutnie nie planuję podnosić kopii po raz kolejny, nie masz się o co bać :) A zachęta rzecz smaczna, ( oj, jak smaczna :))) ) przyjmuję z radością i postaram się wykorzystać najlepiej, jak na ten moment potrafię ;)   @Ocha – Tobie, moja droga, to ja dziękuję już chyba po raz 115 i to tylko w tym miesiącu o.O

Kurczę, Berylu, przecież nie pisałam odpowiedzi z pianą na ustach, grzmiąc i gromy ciskając, zgadzajac się grzecznie z większością Twoich argumentów :) Że nie zgodziłam się ze wszystkimi; oj, przecież mi wolno! Pisząc tekst miałam na jego temat jakieś wyobrażenie, gdzieś była jakaś motywacja, jakaś logika, jakiś plan, nie było to tworzone zupełnie bezmyslnie, mam prawo w tym temacie do obrony i dyskusji, czy to debiut, czy też nie ;)    Wdzięczna Ci jestem, że się podzieliłeś tymi uwagami, naprawdę! Cały wieczór spędziłam czytając Twój komentarz i analizując go słowo po słowie, wiem, że przecież nie zrobiłeś nic złośliwie, przykro mi trochę, żę tak mnie odebrałeś. Opowiadanie ma dziury i niedociągnięcia, sama jestem w szoku, ze zaszło tak daleko w głosowaniu piórkowym, spodziewałam się znacznie większej fali krytyki wrzucając tutaj tekst i nie, nie mówię tego, usiłując się krygować, jak mi zarzucono wyżej :)   Zresztą nawet, jeśli masz rację, muszę się trochę pokłócić, poargumentować, zanim pokażę Ci język i powiem: no dobrze, już dobrze, niech Ci będzie, przyjęłam. W końcu jaką matką bym była, nie próbując bronić swoich dzieci, ha? ;)   Żebyś nie miał wątpliwości więcej: DZIĘKUJĘ!   No :)

Masz rację, odpocznij sobie od ocierania się o grafomanię ;D Poocieraj się o coś innego, z pewnością będziesz szczęśliwszy :P   Poprawiaj i nie poddawaj się, od tego przecież jest krytyka, żeby pokazać co nie zagrało :)

Faaaaajnie :D   Nie znam Brajta, nie miałam tej przyjemności, ale pomysł jest świetny. Morderstwa Brzytą Lema i ekshumacja Tolkiena takoż! Perełeczki.   Tak swoją drogą, czy tylko mi ten Teofil i wędrówka Brajtowa pachnie Duchem Przyszłych Świąt i Opowieścią Wigilijną? :)   Końcówka wyszła romantycznie, niepojęta istota fantastyki, której miejsce jest w gwiazdach ^^  Jestem na tak ;)

Psycho wyminił Ci już, autorze drogi, w zasadzie wszystkie błędy, przy których sama się uśmiechnęłam; Gloria i głowizna wymiatają, chylę czoła :) Było jednak pare zwrotów, które mi się spodobały. W sumie tylko o słownictwie mogłabym coś powiedzieć, bo scenka za krótka na rozwój fabuły czy bohaterów. Rozwiń i wrzuć coś dłuższego ;) Unikaj może tylu krókich, akcentowanych zdań, niby tempo rośnie, ale tekst jest taki urywany, nieprzyjemny, niejasny, niewiarygodny. Musisz wypośrodkować trochę. Jeżeli chcesz użyć powtórzeń jako zabiegu literackiego, a takich chyba miałeś zamiar ( Patrzyłem, jak wije się, krwawiąc w kałuży błota. Patrzyłem obojętnie.) , użyj więcej niżtylko dwóch. Dwa wyglądają na przypadek, i wyglądają po prostu brzydko :)   Offtop: Czy ja mogę dostać funkcję podświetlania opowiadań, które skomentowali konkretni użytkownicy? Przecież ja po większości komentarzy sajkoryba leżę i rechotam, nie wspominając nawet, że czytam je chętniej niż tekst docelowy :D

A mnie się wydaje, że nawet po przeczytaniu dwóch setek książek, dalej pisząc bardziej grasz ze słuchu, niż świadomie rozpisujesz kompozycję, dobierasz nuty i wypełniasz pięciolinię, że sobie pozwolę na takie umuzykalnienie. Pewnie, że złapiesz jakieś wyczucie, intuicję i proporcję – to jest bardzo, bardzo ważne, ale i tak kwikniesz przy próbie poprawnego zapisania swojego pierwszego dialogu :)   No, chyba, że czytasz interpretując równocześnie przecinkologię i gramatykę. Ja tak nie potrafię ;)   Poradnik NF działa całkiem sprawnie, mi sporo pomógł, trzeba go tylko dokładnie przeanalizować. W temacie, jeśli dobrze pamiętam, mądrzy ludzie proponują też lekturę mądrych książek ze wskazówkami dla początkujących, jak Galeria Złamanych Piór, Pamiętnik Rzemieślnika czy Warsztat Pisarza (albo jakoś tak ;) ). Sprawdź, jeśliś ambitny wystarczająco, a moc w Tobie silna :)

Beryl :) Witając w moich skromnych progach dziękuję za komentarz i uwagi, zwłaszcza te techniczne. Gusta, jak wiadomo, różnymi są, uniwersalny powab nie istnieje, ale mimo wszystko będę się bronić piersią moją własną młodzieńczą przed zarzuconymi potknięciami w logice ;) :   Po pierszwsze ---> obecność Strażników wile była potrzebna nie do tego, żeby ją obronili, tylko w razie czego aby zaciukali ją szybko sprawnie i względnie bezboleśnie. Faktycznie z tekstu ciężko to wywnioskować, można zrozumieć inaczej. Dla mnie lekcja :)   W temacie argumentów wiły ---> a tutaj to chyba wszystko jest wyjaśnione. Zaznaczyła wiła, że jest drapieżnikiem i popolować czasem musi? Zaznaczyła. Że wybierała miejscowy margines, jej plus. Powiedziała, że wie, że jak teraz narozrabia to ją znajdą i zepsują widłami, toteż grzecznie idzie na kompromis i układy współżyciowe? Powiedziała. Że nie chce zaczynać od nowa gdzieś indziej – powiedziała. Wójtowi przeszkadzało, ze coś morduje, że ludzie się burzą, natomiast pasowało mu, że ryb obfitość ---> mordowania nie będzie, ludzie się przekonali, że nie taki diabeł straszny, a jak zarządzić wiły eksterminację to rybki szlag trafi – układ prosty jak konstrukcja cepa.  Wybaczam, oczywiście, wedle prośby, że nie przekonałam Cię tą sceną, ale wolałam już wyżej przytoczony argument, ze próbowałam wpleść tutaj morał odnośnie wpływu pieniądza na decyzje ludzkie :)   Zresztą bardzo nie lubię takiego doszukiwania się do upadłego każdej intencji, logiki w ocenie decyzji postaci fikcyjnych. Gdyby na żywo ludzie wybierali zawsze słusznie, zawsze logicznie, dokładnie analizując fakty… :) Wójt wybrał tak, bo tak mu argumenty zagrały, myślę, że nie była to aż taka nielogiczna i nieumotywowana niczym decyzja, nawet jeżeli nie była jedyną słuszną – Twoim, Berylu, zdaniem. Moim zdaniem Gandalf od razu powinien wsadzić hobbita na te cudowne orły i podwieźć go przynajmniej pod same wrota Mordoru, zamiast tułać się z buta przez trzy tomy ;)   Rozumiem, że nie zagrało Ci nagłe przejście wszystkich na stronę wiły. W moim zamiarze ona wcale nie szła do wioski pewna siebie i swojej wygranej. Przyszła, powiedziała co chciała, kmiotki i Strażnicy posłuchali, przyznali rację, postanowili zaryzykować. Tyle.    Czemu wiła czekała tyle dni? W domyśle – musiała się coś podregenerować, prawie jej się udało, acz nie do końca, co chyba było widać…? A tu nagle, boom, Strażnicy odjeżdżają, to trzeba poimprowizować trochę, żeby w razie złego rozwoju wypadków mieć na miejscu doświadczonych katów, a nie domorosłych fanatyków z widłami.   Co dalej, co dalej… ach, żandarm :) Tutaj chodziło mi o przypadek i ślepy fart. Strażnicy zostawili gościa samego właśnie dlatego, ze uznali go za niegroźnego – i słusznie. Zresztą przecież nie stylizowałam go w tej ostatniej scenie na nagle przebudzonego mistrza mordu. Losowość, przypadek, absolutnie wbrew logice i faktom.  Wiesz, nawet ja z moją nieistniejącą koordynacją czasem złapię coś w locie albo odbiję piłkę podczas gry w siatkę :) Po prostu – zdaża się, mimo wszystko. No i niby wszystko jedno, kto zabije – wyszkolony zabójca czy nieudolny gnojek, martwe jest martwym, ale mnie jakoś większa złość ogarnia gdy takiej łamadze udaje się zepsuć dobrze toczącą się kolej losu.   Że sztylet zabił wiłę od razu – ładnie (albo nieładnie :) ) napisane zostało, że nie wszystko da się ot tak zregenerować. Przecież nawet największe monstra zawsze da się jakoś ubić. Kołkiem, lustrem, ogniem, ciosem w serce. Strażnicy od razu wiedzieli co jest grane, a przecież są, badź co bądź, profesjonalistami.   Słówka nie pasująco do quasirealiów – no kurcze, przecież to nie jest opowiadanie historyczne. Rozumiem, że coś może nie pasować, ale bonus, fart, czy profit? Przecież nie ma mowy o dywersyfikacji, kompresji czy o mopie ;)  Nie można tego aż tak opierać, moim zdaniem, na quasirealiach polskich. Wiadomo, co tam sobie protoplaści moich bohaterów zgotowali w historii? Skoro ja tego nie wiem, to jak możesz wiedzieć Ty? :)   Opek mój pierwszy, bardziej na spróbowanie jak się opowiadania pisze, niż żeby zaskoczyć trupami z szaf i nagłymi zwrotami akcji, więc przed przewidywalnością się tutaj nie bronię absolutnie. Przyjdzie czas i na takie zabawy :)   Uwagi techniczne rozumiem, przeanalizuję, będę się wystrzegać.     Że będziesz, Berylu, na nie – wybacz, nie zaskoczyłeś mnie wcale, forumowa legendo negacji :P          

Żarty, żarty, Oszko droga, mój stycznowy głos masz choćby nie wiem co ;) Lekturę do tyłu nadrobiłam, czekam na dalsze opka urodzone w tym uniwersum! Zresztą – nie ja jedna, więc zakasuj rękawy i do roboty ;P

Bo ja sobie grzecznie odczekałam, zanim coś dodam :) Tak po uczniowsku przeglądałam tematy na forum, dodane opowiadania, te wyróżnione i te zgoj… skrytykowane. Rozpoznanie terenu przed atakiem musi być, noworodki na głębokiej wodzie – spoko, bylebym to nie była ja :P   Kometarz Ocho już masz ;)

Przeczytałam już dawno temu, ale dodam moje trzy grosze dopiero teraz, jako komentarz milion pięćset siedemnasty :) PODOBA mi się bardzo, najbardziej ze wszystkich styczniowych opowiadań, co dnia pierwszego lutego mogę już powiedzieć z czystym sumieniem. Logika zachowana, akcja toczy się gładko i cały czas do przodu, nie ma problemu ani z nadążeniem, ani ze zrozumieniem o co chodzi, bez nudnych przestojów okraszonych przewijaniem i ziewnięciami. Atmosfera zbudowana zacnie, moje ukochane i najdroższe leśne klimaty, jest tajemniczo z przyprawą magii – ale to wszystko subiektywne, bo ja po prostu tak lubię.   Daję mój pierwszy 'ever' głos do piórka, bo obiektywnie rzecz biorąć całość jest zrobiona solidnie, z wprawą, przemyślana i dopracowana. Więc nie tylko za talent i koloryt masz mój mały głosik, ale przede wszystkim za ilość pracy, jaką musiałaś tutaj włożyć. ( No, chyba, że napisałaś to raz-dwa, drugą ręką gotując obiad i nogą odkurzając, daj znać, to cofnę ;P )

Ja bardzo dziękuję forumowym damom za dzielne mówienie mniej, ale z sensem, zwłaszcza w obronie zaginionych głosów mojej Świtezianki :D   Strzałem w kolanko :) Ocha – Osada --> http://www.fantastyka.pl/4,56843739.html

Kurczę, weszłam, bo wychowałam się w pokoju na Olszy i miałam nadzieję, że może prababka w jakiejś ścianie skarb mi zakopała, albo mapę do takowego przynajmniej… :(   "Naprzeciw rozciągała się podziurawiona, asfaltowa ślepa uliczka a dalej schorowane akacje i nieprawdopodobnie wąska rzeczka, jakiś małoznaczący dopływ Wisły." – na Olszy rosną robinie, mylone z akacjami, a rzeczka to zapewne Białucha, jeżeli inspirowałeś się faktycznymi "niezwykłym miejscem w Krakowie". :) Inspirowałeś? Bardzo mnie to ciekawi, ze względów sentymentalnych głównie :)   Poza tym tekst czyta się całkiem płynnie, mimo, że w zasadzie akcji to tutaj nie ma. Jako wstęp do większego dreszczowca mógłby się nawet sprawdzić, więc prawdopodobnie wpadnę zobaczyć co będzie dalej, jeżeli pokusisz się o kontynuację. PS. Adama słuchaj, Adam dobrze prawi!!! ( Tym razem ;) )

Nowa Fantastyka