Profil użytkownika

“Uważamy słowo potocznie za cień rzeczywistości, za jej odbicie. Słuszniejsze byłoby twierdzenie odwrotne: rzeczywistość jest cieniem słowa”.

 

***

 

Moje przekłady:

- Beth Goder, “Jak powiedzieć ‘kocham cię’ za pomocą Wikipedii” (NF 08/22)

- John Wiswell, “Nie czas na tę historię” (NF 02/23)

- Jordan Taylor, “Dziewięć zapachów Nieszczęścia” (NF 03/23)

- Samantha Shannon, “Dzień nastania nocy” (SQN, 2023)

- Catherynne M. Valente, “L’Esprit de l’escalier” (NF 04/23)

- Lavie Tidhar, “Szum deszczu w sosnach” (NF 08/23)

- John Chu, “Jeśli przyjdzie ci rozmawiać z bogiem, mów mu na ty” (NF 11/23)


komentarze: 726, w dziale opowiadań: 529, opowiadania: 248

Ostatnie sto komentarzy

Arnubis

dogsdumpling

Irka_Luz

kam_mod

krar85

MrBrightside

None

oidrin

stn

Ślimak Zagłady

Wicked G

zygfryd89

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Ja jeszcze może wpadnę, ale tak do jutra się ostatecznie zdecyduję. Gdybym jednak nie dotarła, to życzę wszystkim miłego spotkania! :)

 

Bruce, wyrazy współczucia, trzymaj się mocno.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Dzięks, silver_advent!

A czy początek czegoś większego… Na pewno można by jeszcze sporo podziałać w klimatach japońsko-marsjańskich, chociaż bardziej nastawiałam się na rozwinięcie mojego poprzedniego opowiadania rozgrywającego się na Marsie (z perspektywy czasu mam wrażenie, że w tamtym przypadku nie do końca wykorzystałam potencjał). Tak czy inaczej tematyki marsjańskiej jeszcze nie porzucam. ;) Zresztą – japońska też jeszcze pewnie nie raz się przewinie.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Konbanwa!

 

Skryty, fajnie, że wpadłeś, dziękuję za lekturę i miłe słowa! Jeśli udało się oddać japoński klimat, to najważniejsze!

 

Asylum, bardzo się cieszę, będę czekać na Twoją recenzję. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

W październikowym numerze “NF” zapraszam do lektury mojego opowiadania “Amaterasu marsjańska”.

 

Jak sugeruje tytuł, będzie trochę mitologii, trochę kosmicznego SF (i szczypta grozy). Historia rozgrywa się w niedalekiej przyszłości w bazie JAXA (Japońskiej Agencji Aerokosmicznej) na Marsie. Dwoje astronautów, którzy przybywają do bazy, musi się zmierzyć z mającymi tam miejsce tajemniczymi wydarzeniami. Przebieg jednej z pierwszych marsjańskich misji załogowych nieprzypadkowo zbiega się w czasie z obrzędami shikinen sengū – odbywającej się co 20 lat przebudowy świątyni Amaterasu, japońskiej bogini słońca.

 

Podziękowania dla Michała Cetnarowskiego za redakcję oraz Tomasza Niewiadomskiego za ilustrację!

 

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Ha, widzę, że Lazuli na stałe zagościło na strychu. :)

 

Niniejszym polecam ponownie album “Le fantastique envol de Dieter Böhm”.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć, ja jednak niestety się nie pojawię, coś źle się czuję w tym tygodniu. :( Czekałam jeszcze z decyzją do dzisiaj, z nadzieją, że może coś się poprawi, ale na razie cały czas bez zmian, więc raczej do soboty nie zdążę się zregenerować. :(

Tak że bawcie się dobrze i do zobaczenia przy następnej okazji (mam nadzieję, że nawet wcześniej niż w czerwcu)!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

No, na tym pierwszym zdjęciu nawet całkiem dobrze wyszłam. ;)

 

Dzisiaj niestety musiałam się wcześniej ewakuować. :(

Ale fajnie było przyjechać i się z Wami spotkać, do zobaczenia przy następnej okazji. :D

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Mnie też będzie można poznać po stroju. :P

OK, jakby coś się zmieniło (bo np. nie będzie wolnych stolików), to update’ujcie na bieżąco w wątku.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Zgadzam się, że najlepiej, jakby miejscówka była w miarę blisko.

Nadal bym wolała pizzerię, ale jak wybierzecie coś innego, a ja koniecznie będę musiała coś zjeść (a wcześniej raczej nie będę miała okazji), to najwyżej trochę się spóźnię.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Co do miejscówki, to może w pierwszej kolejności pójdźmy na jakąś pizzę? Z tego, co widzę, w okolicy jest np. Da Grasso.

 

EDIT:

Znalazłam też pub Goblin (pub z planszówkami), ale to już trzeba by się trochę przejść. To na mieście, więc w okolicy jest też sporo innych pubów/kawiarni.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Konkretnie to wygląda tak, że githzerai żyją w Limbo, a githyanki na Planie Astralnym – przy czym do czasu osiągnięcia dorosłego wieku githyanki mieszkają w ukrytych fortecach na Planie Materialnym (bo na Planie Astralnym nie płynie czas), a z Planu Astralnego wyruszają na Sfery na wyprawy łupieżcze i polowania na illithidów. Obie rasy faktycznie mają wspólne pochodzenie, ale w pewnym momencie się rozdzieliły (githzerai oddzielili się od githyanki) i obecnie są dla siebie wrogami.

A materiały o githyanki i githzerai są porozrzucane po różnych podręcznikach, ale nawet po zebraniu wszystkiego nie ma tego zbyt wiele. :P

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Zazdroszczę. :) Ja pewnie jeszcze trochę sobie poczekam (za słaby sprzęt), ale będę wypatrywać Waszych recenzji.

Bardzo mnie intryguje wątek githyanki, bo jak dotąd w cRPG pojawiali się dość epizodycznie i głównie jako przeciwnicy do pokonania. A i w papierowym D&D nie jest to często eksplorowany temat, mimo że ma spory potencjał.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Z tego, co *wiem*, w Baldur’s Gate III nie ma githzerai. :(

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Astrologowie ogłaszają tydzień githyanki. Populacja illithidów zmniejsza się. B)

 

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Witaj, Verus. :)

Przepraszam za późną odpowiedź, ale znowu jestem poza domem i chwilowo rzadziej tu zaglądam.

Dzięki za miłe słowa. A widzisz, miałam nadzieję, że ten tekst będzie najbardziej przystępny z dotychczas opublikowanych – właśnie dzięki metaforom. IMO nie trzeba koniecznie wychwycić wszystkich nawiązań, wystarczy ogólna wiedza, a resztę można przyjmować już intuicyjnie. Nie chciałam też opisywać wydarzeń dokładnie tak, jak przebiegały, tylko przefiltrować je przez cały zamysł. Ale skoro mówisz, że opowiadanie było częściowo niejasne, no to Ci wierzę. :P

Co do zakończenia, to sprawa jest nawet prostsza – Hiszpanie, zabijając Atahualpę, zmieniają go w męczennika, który po upadku imperium obrasta mitem (w historii Peru pojawiali się w późniejszych wiekach przywódcy indiańskich powstań, którzy przybierali imię Atahualpy albo Tupaca Amaru). Dzięki mitowi (według którego jeden z ostatnich władców Inków ma powrócić i zjednoczyć państwo) “gra” wychodzi na inny, nadnaturalny poziom.

Dziękuję za wizytę i komentarz!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Sympatyczny crossover „Kacpra…” i „Pogromców duchów”. Literacko tekst nie do końca mnie przekonał, bo jest napisany raczej jak anegdota, którą Kacper przytacza czytelnikowi, niż pełnoprawne opowiadanie. Wpada też niestety w jedną z pułapek typowych dla krótkich form – końcówka zostaje streszczona, przez co można mieć wrażenie, że szort jest wstępem do dłuższej historii, a to, co potencjalnie najciekawsze (współpraca Kacpra z pogromcą duchów), dzieje się już poza kadrem. Ale tak pozakonkursowo, z punktu widzenia zwykłego czytelnika – lekka, przyjemna lektura, można się uśmiechnąć. ;)

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Omedetō, Oidrin!

To ja jeszcze dodam, że w sierpniowym numerze można też przeczytać opowiadanie Drakainy, przekład opowiadania Tamsyn Muir, felieton i recenzję (niezły hat trick) autorstwa Ninedin oraz przekład opowiadania Laviego Tidhara w moim wykonaniu. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Bardzo ciekawy tekst, stopniowo, jakby niepostrzeżenie budujący atmosferę dziwności i niepokoju. Nie ma tutaj standardowo poprowadzonej (od zawiązania do rozwiązania) akcji, która jest zamiast tego podporządkowana powtarzalności; punkt wyjścia też nie jest jakiś spektakularny, żadnych nadnaturalnych wydarzeń, a jednak powoli wyłania się z tych rutynowych czynności ukryta groza. Znakomicie przedstawiłeś ogromny rozdźwięk między tym, co dzieje się na zewnątrz (ot, bohater biega), a wszystkim tym, co dzieje się podskórnie: zachodzącą w bohaterze przemianą, odsłanianiem kolejnych warstw rzeczywistości. Aż szkoda, że zabrakło wyraźnych elementów fantastycznych, bo tekst zdecydowanie zasługuje na uwagę – mam nadzieję, że jeszcze doczeka się publikacji.

Swoją drogą, sugerowałabym korektę tytułu (caps lock, interpunkcja), bo w obecnej formie może zniechęcić potencjalnego czytelnika (niestety tak jest, że błędy w tytule czy pierwszym zdaniu/akapicie szczególnie rzucają się w oczy i ktoś może się uprzedzić), a przeczytać naprawdę warto. :)

Dorzucam punkcik do biblioteki.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Interesująco pomyślane ujęcie tematu konkursowego – opisujesz istniejący wulkan, a więc ziemską przyrodę, ale w taki sposób, że czytelnik ma poczucie, jakby otwierał się przed nim nowy, nieznany świat. A przecież na pozór niewiele się tu dzieje; to kameralna, wręcz intymna wizja. Dobrze wpisuje się w nią sposób przedstawienia postaci Więźnia, którą można odbierać zarówno jako element fantastyczny, jak i metaforę bliskiego spotkania z pięknem i grozą natury. Ale tekst wygrywa przede wszystkim wykonaniem: pieczołowicie budowaną narracją, gęstym klimatem (aż czuć ten żar bijący z ekranu!) i dbałością o szczegóły.

Myślę, że opowieść jeszcze lepiej wybrzmiałaby w dłuższej formie, miejscami aż prosi się o rozwinięcie (zwłaszcza końcówka wydaje się mocno przyspieszona); mimo to udało się w tym tysiącu słów zawrzeć to, co najważniejsze, oraz wykreować atmosferę niesamowitości i tajemnicy. W tle pobrzmiewają też przesłania o możliwości (konieczności?) nawiązania głębszej więzi z naturą, poza czysto pragmatycznymi zależnościami, ale są podane bardzo nienachalnie.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Zdecydowanie klimatycznie, więc jeśli częściej piszesz w takiej konwencji, to chętnie jeszcze do Ciebie zajrzę. :)

Pozdrawiam!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Jeśli dobrze się bawiłeś przy pisaniu, to najważniejsze! ;)

A i w tekście, mimo że całość niezupełnie przekonała (zresztą to tylko mój odbiór), znalazło się parę fajnych zabiegów, z którymi warto więcej poeksperymentować.

Pozdrawiam!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Ładnie, płynnie napisane, czyta się praktycznie jednym tchem. Fabuła nakreślona w zasadzie kilkoma pociągnięciami pióra, jakby w biegu, ale w krótkiej formie sprawdza się to idealnie. Historia z jednej strony utrzymana w fantastycznej poetyce, z drugiej zupełnie życiowa – można ją interpretować albo jako opowieść o reinkarnacji, ciągłych rozstaniach i powrotach do siebie dwojga tych samych osób, albo jako metaforę poszukiwania czegoś utraconego w kolejnych poznawanych partnerach. Uwagę zwraca przede wszystkim warstwa emocjonalna, ale lektura nie pozostawia bez refleksji – bo tematem tekstu są nie tyle jego bohaterowie, co samo łączące ich uczucie, dzięki czemu całość nabiera uniwersalnej wymowy.

Pomysłowy tytuł, dobrze oddający charakter opowiadania. Po drodze pojawiło się parę potknięć stylistycznych (niektóre zdania wydały mi się trochę przekombinowane), ale było też dużo błyskotliwych zdań-perełek i myślę, że jednak bardziej zapamiętam te drugie. :)

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Gratulacje! :) Jeśli będę na Kapitularzu, to na pewno na którąś zajrzę (zresztą w sumie wszystkie trzy tematy mnie interesują).

A jak Wam się widzi weekend 9-10.09?

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

To ja bym jednak optowała za pierwszą datą, bo na Copernicon na pewno się nie wybieram (za daleko), ale nad Kapitularzem (1-3.09) jeszcze się zastanawiam.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Opowiadanie dobrze wpisuje się w temat konkursu – przyjmuje pozaludzką perspektywę i konsekwentnie się jej trzyma, a samych ludzi przedstawia jako obcy gatunek. Mogła to być kolejna „inwazja kosmitów”, ale dzięki takiemu, a nie innemu rozłożeniu akcentów – i uniemożliwieniu bliższego kontaktu między obiema stronami – czytelnik skupia się tylko na odmiennym postrzeganiu rzeczywistości przez narratora (i gatunek, który reprezentuje). Jest też szczypta worldbuildingu, ale świat nie zostaje rozbudowany ponad miarę, co się chwali, zważywszy że to krótka forma.

Literacko nie do końca mnie przekonało – wydało mi się nieco przegadane, a przez to niestety trochę monotonne. W tekście mamy sporo powtarzających się zdań („To błąd. To błąd”, „Zaczynam rozumieć… Zaczynam rozumieć…”) i niepotrzebnych wypełniaczy („Wtedy chyba… chyba… chyba… nawiązuję połączenie”), które „rozwadniają” narrację. No, miejscami przydałyby się cięcia. I chociaż kwestie językowo-warsztatowe zaważyły na ostatecznej ocenie, to ogólnie całkiem zacny szort, z pomysłem i potencjałem. :)

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Lubię ten rodzaj fantastyki – rozgrywającej się w prawdziwym świecie, ale przybliżającej czytelnikowi jakiś ukryty wymiar rzeczywistości. Czysto literacko to też fajny zabieg, bo pozwala spojrzeć świeżym okiem na to, co traktujemy jako oczywistość i na co często nie zwracamy większej uwagi. A tutaj zjawisko cienia staje się punktem wyjścia dla światotwórstwa – mamy całą mitologię, odwieczny konflikt światła i mroku, niejednoznaczną relację między człowiekiem a jego cieniem (cieniem a jego człowiekiem?). Dobrym pomysłem było przyjęcie w narracji właśnie tej odmiennej, pozaludzkiej perspektywy.

Tekst nieco stracił na wykonaniu, bo całej historii przyglądamy się z pewnego dystansu, przez co zmagania człowieka i cienia angażują mniej, niżby mogły, a skakanie między mitologią a właściwą akcją wprowadza trochę chaosu. Ale pomysłami żonglujesz nieźle, trzymaj tak dalej. ;)

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Lekko i wdzięcznie napisany tekst, czytało się bardzo przyjemnie. Przyjęcie narracji relacjonującej fabułę było ryzykownym zabiegiem – trudniej wciągnąć czytelnika do opisywanego świata, operować napięciem czy zaskoczyć zwrotem akcji – ale dzięki błyskotliwemu doborowi słów udało Ci się całkiem nieźle wybrnąć. ;)

Mimo ograniczeń narzuconych przez przyjętą konwencję wydarzenia prowadzące do odkrycia zostały interesująco zarysowane – umiejętnie balansujesz między ogółem i szczegółem – natomiast ostatni akapit pozostawia z pewnym niedosytem; zabrakło tu jakiegoś rozwinięcia albo mocniejszego akcentu na koniec. Motyw konkursowy wprowadzony trochę ex machina, ale organicznie wpleciony w narrację i nie bez znaczenia dla fabuły.

Dorzucam punkcik do biblioteki.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Warsztatowo bez zastrzeżeń, pierwszoosobowa narracja też robi swoje, więc czytało się dobrze. Dodatkowy plus za przykuwający uwagę tytuł.

Co do fabuły, to jednak miałam mieszane uczucia, bo sporo skompresowałeś w tych czterech tysiącach znaków. Mechanizmy podboju i kolonializmu dość trafnie zarysowane, ale właśnie – zarysowane. Czytelnik tylko przygląda się z dystansu kolejnym wydarzeniom i procesom, a brakuje przestrzeni, żeby to wszystko śledzić razem z narratorem w czasie rzeczywistym. Myślę, że całość jest zbyt mocno podporządkowana końcowemu twistowi i samemu przekazowi, przez co – jak na pełnoprawne SF – po drodze pojawia się za dużo skrótów fabularnych.

Ogólnie widziałabym tu dwa wyjścia – albo trzymać się twistu i wtedy postawić na pojedynczą scenkę, a ograniczyć relacjonowanie wydarzeń, albo zaakcentować mechanizmy kolonizacji planety i opisać całą historię w dłuższej formie, z rozbudowanym tłem. W obecnej wersji trochę mi się jedne zabiegi literackie gryzły z innymi. Ale twist tak czy inaczej zadziałał, a chyba o to chodziło.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Hohoho, ależ byłam blisko. B)

 

Gratulacje dla Zygfryda89, piąteczka dla Jaskra, Gimlosa, Niebieskiego_kosmity i Anonima! Mam nadzieję, że czas pozwoli zajrzeć na “Cmentarzysko sów”, podobnie jak i do pozostałych współnominowanych.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Oblatywaczu, pięknie dziękuję!

Opowiadanie powstało dwa lata temu, ale z tego, co pamiętam, “Otwarcie” i “Grę środkową” napisałam z marszu, a “Grę końcową” kilka dni później.

Pozdrawiam również! :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

R.A. Olek, cześć, fajnie, że zajrzałeś! :)

 

Witaj, przeczytałem z zainteresowaniem tym większym, że startowałem onegdaj ze swoim tekstem do tej samej antologii. Co więcej, pomysł na zderzenie światów miałem taki sami – tj. spotkanie Pizzara z Atahualpą.

Ooo, można gdzieś przeczytać Twój tekst? Bardzo jestem ciekawa, jak podszedłeś do tematu. :)

 

Zwykle zajmuję się mitami z różnych stron świata, ale mam w planach kolejny tekst w tematyce inkaskiej, tak że zapraszam w – mam nadzieję – nieodległej przyszłości. Wkrótce też powinien wpaść mój komentarz jurorski pod tekstem na konkurs “Obcość”, a zatem do zobaczenia. :P

 

Pozdrawiam!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Wybaczcie późną odpowiedź, ale dopiero wróciłam z Summer Fog Festival. B)

 

Witaj, Finklo. :)

Pewnie, rozumiem – takie portalowe kryteria. Zdaję sobie sprawę, że w tekście mało fantastyki czy nawet fikcji literackiej; najbardziej zależało mi na tej metaforze, a nie chciałam już dodawać innych elementów na siłę. Dzięki za miłe słowa na temat języka. :)

 

Cześć, Bruce. :)

O, bardzo ładna interpretacja. Na pewno w kontekście pierwszej i trzeciej sceny można odczytywać motyw gry w szachy ironicznie; w drugiej już bardziej dosłownie, bo (jak już wspominałam) Atahualpa według niektórych źródeł grywał z konkwistadorami w szachy, a oprócz tego próbował wynegocjować swoje uwolnienie.

A sam tekst można różnie odbierać, jako opowiadanie czysto historyczne, realizm magiczny, może nawet weird fiction… Kwalifikacja gatunkowa jest dyskusyjna, więc w kwestii oceny zdaję się na lożę, tak jak wcześniej na jury konkursu.

 

Pozdrawiam Was, miłego dnia. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

I myślę, że w tym miejscu się właśnie fundamentalnie różnimy;) Pewnie kwestia wyrośnięcia na wielu klasykach s-f, z mniejszym wkładem literatury klasycznej, ale dla mnie jednak historia i fabuła ma pierwszorzędne znaczenie:P

Ano, to dość naturalne podejście. :) Też wcześniej przywiązywałam większą wagę do fabuły, ale gdzieś w międzyczasie mi się poprzestawiało – myślę, że częściowo pod wpływem mediów wizualnych, choćby kina.

 

Tak, antykolonialne przesłanie było, ale to dość prosty motyw do tej opowieści, niekoniecznie poruszający emocjonalnie, a i nie dorzuciłaś nic nowego do antykolonialnego motywu.

To w tym temacie chyba bym już nic nie dodawała (w każdym razie w tym tekście) – ale najważniejsze, że udało się przekazać to, co było do przekazania. :)

 

Pozdrawiam!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Witaj, Golodh. :)

Cóż, przyjmuję werdykt. Dla mnie ogólnie fabuła ma drugorzędne znaczenie, a bardziej interesuje mnie opakowanie treści w konkretną koncepcję estetyczną, dobranie odpowiedniego języka i tonu. Tekst ma być po prostu wizją artystyczną wydarzeń pod Cajamarcą, ujętą w ramy szachowej metafory. Ale wydaje mi się, że antykolonialne przesłanie jest dość wyraźnie przekazane – od wciągnięcia Inków/Indian w grę na europejskich zasadach po przejęcie całej planszy przez Hiszpanię.

Tak, w dłuższej formie na pewno można byłoby się bardziej zagłębić w szachową terminologię i strategie.

Dziękuję za wizytę i komentarz!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Tekst pozostawił mnie z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony fabuła jest rozpisana w ciekawy sposób, za pomocą dialogów przeplatanych wpisami z pamiętnika – w trakcie lektury można poczuć się jak detektyw przeglądający dowody i odsłuchujący nagrania. ;) Z drugiej strony taka fragmentaryczna narracja utrudnia odbiór i nie pozwala w pełni wybrzmieć opowiadanej historii. Fabuła mogłaby bardziej angażować, gdyby czytelnik miał okazję poznać więcej szczegółów (intrygują zwłaszcza „przełomowe odkrycia”, jakich mieli dokonać ufolodzy). Ogólnie pomysłowy eksperyment formalny, choć zostało też sporo niewykorzystanego potencjału.

Samo ujęcie tematu obcości nienowe, ale gdyby dograć detale, można by jeszcze dużo wyciągnąć z tej historii.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Opowiadanie dobrze wpisuje się w założenia konkursu – pozwala czytelnikowi wczuć się w inną niż ludzka perspektywę, a na znajomy dla niego świat spojrzeć z dystansu. Natomiast zamysłowi tekstu nie do końca sprzyja bardzo zwięzła narracja, która zbyt szybko prześlizguje się po poruszanych zagadnieniach. Czasami wkrada się też ludzki sposób widzenia świata (psi bohater wie na przykład o istnieniu więzień – ale skąd mógłby mieć tę wiedzę?).

Ogólnie udany szort skłaniający do zastanowienia, niemniej odbiera się go trochę jak szkic fabuły – do pełnoprawnego opowiadania brakuje mu właśnie tego wejścia w szczegóły, dzięki któremu przesłanie wybrzmiałoby mocniej.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Dobrze zapowiadający się weird/bizarro, któremu trochę zabrakło ostatnich szlifów. Udanie – z werwą i bez zbędnych wstępów – pokazujesz, jak pozornie drobny szczegół staje się stopniowo coraz większą obsesją bohatera, doprawiając całość czarnym humorem. Szkoda, że tekst skręca pod koniec w zupełnie innym kierunku, bo gdyby trzymać się jednej konwencji i domknąć wątek perypetii bohatera z okiem, byłby to naprawdę udany, kompletny szort. Jeszcze to przejście od randki do krwawego horroru wypada wiarygodnie – narracja wymyka się spod kontroli, a atmosfera paranoi sięga zenitu – ale ostatnie dwa akapity-dialogi są już zbyt oderwane od reszty tekstu. Niemniej jednak daję klika na zachętę, bo napisane dość porządnie (choć to i owo można by wygładzić) i oparte na ciekawym pomyśle.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Opowiadanie nie do końca mnie przekonało. Akcja pędzi zbyt szybko, żeby czytelnik mógł zanurzyć się w opisywanym świecie i wczuć się w położenie bohatera; część wydarzeń zostaje streszczona zamiast opowiedziana. Sporo uwagi poświęcasz relacji protagonisty z rodzicami, ale tutaj znowu pojawia się pewien niedosyt, bo bohater w pewnym momencie odcina się od nich emocjonalnie i spisuje ich na straty. A szkoda, bo ten wątek jest sercem opowieści i wręcz domaga się jakiegoś domknięcia. Warto by też bardziej podkreślić pozaziemskie pochodzenie rozbitka, który sprawia raczej wrażenie ludzkiego dziecka (tylko z inną twarzą). Ogólnie tekst pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami bez odpowiedzi – choćby o to, jak obcy radzili sobie wcześniej na Ziemi.

Dobrze wypadło natomiast zderzenie przepełnionej emocjami narracji z chłodem końcowego raportu – to właśnie tutaj najmocniej można odczuć smutny charakter historii.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Bardzo sprawnie napisane – styl jest oszczędny, a pierwszoosobowa narracja wciągająca. Udało się też subtelnie, prostymi środkami zbudować niepokojącą, senną atmosferę opowieści. Zakończenie lekko otarło się o rozwiązanie akcji w stylu „to był tylko sen”, ale zostało uratowane przez wątek babci i wnuczka, urealniający zaświaty (no, można by się zastanawiać, czy umysł bohatera nie wykreował całej wizji, ale to już kwestia interpretacji – więcej zdaje się przemawiać za tym, że staruszka jest prawdziwą postacią). Mamy więc element fantastyczny, natomiast mało tu konkursowej obcości – może tekst lepiej wpisałby się w temat, gdyby co nieco pozostawić w niedopowiedzeniu.

Ogólnie jednak udane opowiadanie, klimatyczne, dobrze skomponowane, zdecydowanie biblioteczne.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Na wstępie plus za świetny pomysł na realizację konkursowego tematu! Ciekawym zabiegiem było też granie niedopowiedzeniami – do czasu sceny u lekarza czytelnik niezaznajomiony z przypadkiem Edwarda Mordrake’a może interpretować „głos z tyłu głowy” jako metaforę lęków bohatera, a nie faktyczną drugą twarz. Niezłe odkrycie kart! ;)

Jako że tekst nawiązuje do opowieści gotyckiej, warto byłoby poświęcić więcej przestrzeni na budowanie nastroju; można by się też pokusić o lekką stylizację języka dialogów. Tutaj jednak opowiadanie nieco traci, momentami wypada zbyt współcześnie. Spotkanie z Marią też przydałoby się obudować konwenansami epoki wiktoriańskiej – na tym etapie znajomości Edward raczej nie miałby okazji widywać się z nią sam na sam (może rozmawialiby na przyjęciu albo poszli na spacer w towarzystwie przyzwoitki).

Zakończenie odpowiednie dla konwencji, choć rozwiązanie akcji wypadło trochę zbyt prosto – czytelnik poznaje tylko ostatni epizod z życia bohatera, a to może być za mało, żeby uzasadnić podjęcie przez niego tak drastycznego kroku.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Interesujące ujęcie tematyki mitologicznej i relacji między bogami a ludźmi, gdzie zarówno jedni, jak i drudzy zmagają się z wątpliwościami i osamotnieniem. Mam jednak wrażenie, że tekstowi zaszkodził konkursowy limit i zabrakło w nim istotnych szczegółów – można by dokładniej zarysować kosmogonię, rozbudować obraz społeczności, której przedstawicielem jest Supti (czy on sam był kapłanem Enuna, czy tylko zwykłym wyznawcą?), przybliżyć rytuały odprawiane ku czci bóstw. Trochę zbyt pospiesznie zostało opisane odwrócenie się ludzi od Enuna; tutaj też warto by rozpisać cały konflikt między Suptim a resztą społeczności, pokazać racje obu stron. To tylko przykłady, ale w skrócie chodzi mi o to, że fabuła jest bardzo skompresowana i po lekturze w głowie czytelnika pozostaje sporo pytań.

Ogólnie klimatyczny tekst zahaczający o wiele tematów – samotności we wszechświecie, utraty pierwotnej niewinności człowieka, końca starego świata i początku nowego – tylko chyba lepiej wybrzmiałoby to w dłuższej formie.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Ładny, poruszający tekst z gorzkim przesłaniem o tym, jak ludzie traktują to, czego nie rozumieją. Jakże wymowne, że istota pochodząca z wnętrza Ziemi i będąca niejako uosobieniem ziemskiej natury (a przynajmniej silnie związana z naturą) jest przez ludzi postrzegana jako kosmitka. Warto by jednak trochę rozwinąć wątek adaptacji Jaskinki w świecie ludzi – czytelnik może się choćby zastanawiać, czemu bohater nie zareagował szybciej na jej prześladowania przez mieszkańców albo czemu nie przewidział, że sprowadzenie jej do miasteczka może się tak skończyć.

Czytało się dobrze – kompozycja nie jest chronologiczna, ale nie wywołuje to poczucia chaosu, narracja nabiera dzięki temu swobodnego, nieco dygresyjnego charakteru; tylko od strony językowej czasami miałam wrażenie, że styl waha się między formalnym a potocznym.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

 

Bardzo pesymistyczna wizja, gdzie pojawienie się obcej istoty wywołuje z początku nieufność i wrogość, potem chciwość, a wreszcie… obojętność. Zetknięcie z nieznanym zmusza bohaterów do zastanowienia się nad własnym życiem, ale niewygodne myśli szybko zastępuje pragmatyzm. Natura obcej istoty do końca pozostaje tajemnicą, przez co staje się przede wszystkim zwierciadłem wydobywającym na wierzch demony zamkniętej wiejskiej społeczności, a czytelnikowi pozostawia pole do interpretacji. Oszczędny, powściągliwy styl narracji świetnie wyważa bolesne emocje z gorzką refleksją. Lektura nasunęła mi też skojarzenia z „Solaris”, a to dobre skojarzenia.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Dogsdumpling, ojej, serdecznie dziękuję za tak miły komentarz! Cieszę się, że lektura zaowocowała tyloma ciekawymi spostrzeżeniami i że wszystko złożyło się w całość. :)

Dziękuję też za nominację (Bruce, Tobie również)!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć!

Lektura pozostawiła mnie z lekkim niedosytem – opowiadanie skupia się na przedstawianiu kolejnych piekielnych tortur doświadczanych przez bohatera, co z pewnością służy budowaniu ponurej, gęstej atmosfery tego miejsca, ale odkąd pojawił się pierwszy dialog, nastawiłam się na nieco większy rozwój fabuły. Podobało mi się natomiast zakończenie, gdzie z jednej strony bohater zaczyna się niejako do swojego położenia przyzwyczajać, a z drugiej wciąż ma nadzieję na poprawę swojego losu – bardzo to ludzkie.

Zgodzę się z przedpiścami, że epizod z koncertem metalowym wypadł dość stereotypowo – może lepiej byłoby, gdyby opisać jakieś niedookreślone, przerażające dźwięki i brzmienia, tym bardziej że części czytelników metal będzie się kojarzyć po prostu z cięższym rockiem. ;)

 

Jeszcze sobie pomyślałem o Syzyfie, w Twojej historii bohater to jakby taki piekielny Syzyf, odwiecznym pytaniem jest – czy Syzyf może być szczęśliwy, na które niektórzy odpowiadają (w tym bodajże Jean Paul Sartre), że może, kiedy nie toczy kamienia pod górę.

Jak Syzyf, to raczej Camus. :P

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

O, też fajne. :) Niby kolejne opowiadanie o kryzysie twórczym, ale napisane lekko, wdzięcznie i z humorem. Trafnie zestawiłeś pisarza żonglującego coraz bardziej wymyślnymi pomysłami i desperacko poszukującego inspiracji z muzą raz za razem sprowadzającą go na ziemię. Prawdziwie uniwersalny bohater, z którym wszyscy możemy się utożsamić. :P

Pozwolę sobie doklikać bibliotekę. B)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

O, pozdrawiam kolegę z antologii. B)

Bardzo podobała mi się elegancka narracja, pod której niespiesznym tempem (budowanym długimi zdaniami) kryje się narastająca izolacja i obsesja bohatera, znajdująca ujście w przewrotnym zakończeniu. Jakość dodatkowo podnoszą piękne, obrazowe porównania (“zaschnięte kałuże rozlanego inkaustu straszyły intensywną czernią, przypominającą najciemniejsze rejony kosmosu”, “migoczące punkciki […] rozproszyły się we wszystkich kierunkach, niczym ryby spłoszone pojawieniem się rekina”).

Myślę, że tekst mógłby zyskać, gdyby podrzucić nieco więcej wskazówek na temat Planety (może więcej teorii i domysłów bohatera?), choć niedomówienia również wypadają intrygująco; lekki niedosyt jest w tym przypadku wskazany. :)

Moim zdaniem szort jak najbardziej biblioteczny – mimo pewnej statyczności narracji mamy tu wyraźnie zarysowaną i domkniętą fabułę, mamy ciekawy zamysł i przejrzystą kompozycję – a zatem klikam.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Chyba większość z nas tutaj się wychowała na Sapkowskim, więc myślę, że to kwestia ewentualnego odświeżenia lektury. ;)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć!

Właśnie się zorientowałam, że mam Twoje opowiadanie w kolejce do przeczytania, więc oto się zjawiam. B)

Konwencja japońskich opowieści grozy jest mi znana, więc domyślałam się, do czego zmierza akcja – pod tym względem historia poprowadzona bardzo klasycznie. Natomiast sporo przestrzeni poświęciłeś na budowanie klimatu i napięcia, dzięki czemu ta klasyczna opowieść dobrze wybrzmiała.

Zastanawiam się, czy samuraj walczący z oni podawałby w wątpliwość historie o yōkai – taka wzmianka Nūrihyona chyba zasiałaby jakieś ziarnko – ale niech będzie, że to element kreacji bohatera jako pewnego siebie, nieco wyniosłego wojownika; jest w tym też lekko zaznaczony aspekt różnic klasowych.

 

Pod jego powiekami przesuwały się kolorowe smugi tworzące chore kształty.

Tutaj mi trochę zgrzytnęły te “chore kształty”, sugerowałabym coś bardziej obrazowego (“chore” niewiele mówi czytelnikowi).

 

Zaledwie wczoraj przypłynął z Awaji-shimy, z wyprawy przeciwko tamtejszemu plemieniu onich.

Na ziemiach daimyō Ryūzōji, niecałe pięć kenów od…

Nie jestem przekonana do odmiany “oni” i “ken”, proponowałabym w taki sposób: “tamtejszemu plemieniu oni”, “niecałe pięć ken od…”.

 

Ogenki de! B)

 

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Młody pisarzu, cześć, bardzo dziękuję za miłe słowa. Jeśli udało się ożywić historyczne sprawozdania, to tym bardziej się cieszę. :)

Nie ma co się przejmować, jeśli nie wszystko się udało wychwycić – to, co najważniejsze, zostało przełożone na szachową terminologię, a reszta to już takie “smaczki” dla zainteresowanych.

Pozdrawiam również!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Puk, puk, co tam mamy następnego w kolejce? “Mniejsze zło”, zdaje się? Chyba że jeszcze przedłużamy dyskusję o “Karze większej”?

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Tak, tekst zdecydowanie raczej z tych do refleksji, a do tego sam zamysł narzuca pewien minimalizm czy wręcz monochromatyczność opisów (warto zwrócić uwagę, że spośród kolorów w tekście pojawiają się tylko czerń i biel) – więc może w tym przypadku wystarczyłoby podrasować narrację paroma dodatkowymi detalami. :)

Pozdrawiam również!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Witaj, Krokusie! :)

Dziękuję za wizytę i komentarz. Tak właśnie mniej więcej miało być skonstruowane opowiadanie, żeby do podstawowego zrozumienia wystarczyła wiedza ogólna (myślę, że nawet nie trzeba wychwycić tych wszystkich nawiązań, zwłaszcza że niektóre są dość zawoalowane), ale żeby też zachęciło do dalszego zgłębiania tematu.

Jeśli chodzi o elementy fantastyczne, to pewnie, nie będę się upierać, że gdzieś między wierszami są ukryte całe pokłady fantastyki dla wybranych ;), bo to jednak przede wszystkim opowiadanie historyczne.

 

Nie doszedłem za to do tego, czym miałby być nadchodzący wiatr, ale wyżej widzę wyjaśnienie ;)

Cóż, pisanie na piasku prędzej czy później musi tak się skończyć. ;)

 

Dodatkowy plus za to, że przy Pizarro i Inkach w moim serduszku otwierają się drzwiczki z napisem “Tajemnicze złote miasta” i jedną z najlepszych intro-piosenek do kreskówek ever!

 

 

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Witaj, Koalo, wybacz późną odpowiedź, ale w ostatnich dniach byłam trochę offline. Serdecznie dziękuję za odwiedziny, cieszę się, żeś zadowolony z lektury. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć, Reg! :)

Dzięki za wizytę i komentarz. Rzeczywiście, gdyby mieć większe pole manewru, można by względnić jeszcze sporo szczegółów i postaci historycznych, obraz wydarzeń pod Cajamarcą byłby pełniejszy, ale i tak się cieszę, że udało się tyle zmieścić w konkursowym limicie.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Hej, hej, miło mi, że zajrzałeś i tutaj. :)

Ano w “Mitologiach gdzie indziej” wyzwanie polegało właśnie na tym, żeby połączyć odległe kulturowo realia. Tak w skrócie chodzi o to, że za sprawą konkwistadorów zanikają kulty solarne, co nie uchodzi uwadze Amaterasu jako wciąż potężnego bóstwa słońca. Jest to też powiązane z późniejszymi dziejami Japonii – według opowiadania odcięcie się Japonii od świata w czasach szogunatu Tokugawów ma być następstwem przybycia Amaterasu do Peru/Tahuantinsuyu (co prawda jedyną wskazówką jest ostatnie zdanie, ale zawsze :P).

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Chyba chodzi o to, że jak ktoś skomentuje tekst, to można łatwo do niego dotrzeć przez Start -> Komentarze (a nie trzeba szukać w bibliotece). :P

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Otóż to, wszak mity to historie uniwersalne i ponadczasowe. :)

Dziękuję za wizytę, AP!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć, Krarze, miło mi, że wróciłeś. :)

Wielkie dzięki za lekturę. Niezmiennie mnie cieszy, że z tym twistem się wtedy udało, bo zwykle bardziej skupiam się na budowaniu klimatu niż na fabule, przez co ta druga czasami się rozmywa. A opowiadanie jednak napisane dość dawno, kiedy nie miałam dzisiejszego doświadczenia. Cóż, może krótka forma mi sprzyja. :P

Pozdrawiam ciepło!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć! :)

Udane SF bliskiego zasięgu, przeczytałam z przyjemnością. Ciekawie poprowadzona dynamika między zblazowaną sztuczną inteligencją i zmagającym się z korporacyjną machiną Arturem, a całość elegancko spięta wątkiem szachowych rozgrywek (które z jednej strony pchają fabułę do przodu, a z drugiej dopełniają portretów obojga postaci).

Napisane bardzo porządnie, choć w moim odczuciu tekst mógłby zyskać, gdyby dodać trochę szczegółów (np. nazwę firmy, dla której pracuje Artur) i nieco pogłębić immersję (np. przez bardziej rozbudowane opisy). Natomiast struktura opowiadania jako taka jest przejrzysta, wszystko zostaje ładnie domknięte, a powtarzające się w kolejnych scenach kwestie dialogowe dodatkowo porządkują i rytmizują tekst.

Ogólnie satysfakcjonująca lektura, a zatem klikam bibliotekę.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Borku, cześć, dziękuję za lekturę i podzielenie się wrażeniami!

Cieszy mnie, że mamy na portalu trochę fanów tematyki prekolumbijskiej. B)

Pozdrawiam również!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Sympatyczna lektura do porannej herbatki z mlekiem. XD

A także historia ku przestrodze z przewrotnym proekologicznym przesłaniem. Świetnie budujesz poczucie obcości i dziwności poprzez chłodną narrację, sugestywne porównania (“przypominające stary kapeć oblicze”, “wyglądał jak czerwona, namoczona gąbka”) i mocne kontrasty estetyczne (zestawianie opisów śmieci wszelakich z wiosennymi krajobrazami). Osobiście chyba wolałabym więcej dziwności i deformowania rzeczywistości, a mniej turpizmu, niemniej rozumiem zamysł.

Fajnym zabiegiem jest wykorzystanie motywu mleka, które na ogół kojarzy się niewinnie, a w takiej okołohorrorowej konwencji nabiera dość upiornego wydźwięku – w kinie czasem stosuje się ten chwyt, na przykład żeby podkreślić psychopatyczny charakter jakiejś postaci.

Trochę mi zgrzytały wyrażenia typu “wyprany z człowieczeństwa”, “pozbawione człowieczeństwa” – takie raczej oceniające niż działające na wyobraźnię czytelnika, podmieniłabym na coś bardziej sugestywnego, obrazowego. No i ten początek też może być pewnym, hm, szokiem estetycznym. :P

Ale ogólnie w swoim gatunku udany tekst, zatem klikam.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Gratulacje dla wyróżnionych, a wszystkim uczestnikom wielkie dzięki za udział! B)

Jeśli chodzi o feedback ode mnie – w najbliższych tygodniach możecie wypatrywać komentarzy na portalu (ścieżka A), na mailu (ścieżka B) pewnie nieco później, ale postaram się dotrzeć do wszystkich.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Staruchu, ależ bardzo dziękuję! Wątków religijno-mitologicznych tym razem było mniej, niż to zwykle u mnie bywa, ale skoro mówisz, że ładnie wplecione, no to się cieszę. :)

 

SNDWLKR, oczywiście, rozumiem zastrzeżenia – szkoda, że nie podeszło, niemniej dziękuję za wizytę i komentarz. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

JPolsky, dziękuję za lekturę i podzielenie się wrażeniami! Skojarzenia z “Siódmą pieczęcią” bardzo zacne, miło mi. B)

Pozdrawiam również!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Też bardzo dobrze wspominam “Latawce nad Chang’anem” – zdecydowanie warto przeczytać. :)

 

 

“Kara większa” – tak jak w “Nie mam ust, a muszę krzyczeć” słychać echa zimnej wojny, tak tutaj groza ma twarz II wojny światowej i PRL-owskiej biurokracji. W obu przypadkach zaczyna się mocnym uderzeniem spod znaku body horroru, ale potem drogi obu tekstów się rozchodzą. “Kara większa” szybko skręca w stronę klasycznej dystopii czy wręcz literatury obozowej; w przeciwieństwie do opowiadania Ellisona przedmiotem obaw nie jest niekontrolowany rozwój technologii w przyszłości, tylko to, co działo się na świecie przez ostatnie pół wieku.

Właściwie jedynym elementem fantastycznym jest tu motyw życia po śmierci. Huberath zdaje się stawiać znak równości między reżimami totalitarnymi a piekłem (skoro “piekło to nieobecność Boga”, a XX-wieczne reżimy totalitarne miały charakter ateistyczny). Ale jako że do piekła-obozu po prostu się trafia – właściwie nie wiadomo za co – trudno wyciągnąć jakieś konkretne wnioski czy dotrzeć do przyczyn istniejącego stanu rzeczy. Pozostaje ogólne, uniwersalne potępienie totalitaryzmu i obawa przed tym, że zniewolenie jednostki nie będzie miało końca. Oprócz tego garść gorzkich refleksji o niezmienności ludzkiej natury.

Czyli w sumie – w moim odbiorze – niemal podręcznikowa dystopia, tyle że osadzona w realiach zaświatów. Mocny tekst, niemniej nie dostrzegam tu niczego, co nie zostałoby powiedziane już wcześniej.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć, Gravel! :)

Dzięki za wizytę i miłe słowa. Przyznaję, że zakończenie faktycznie mogło wyjść hermetycznie. Szachowa metafora miała trochę ułatwić sprawę, ale, wiadomo, tematyka nadal niszowa. Za to bardzo mnie cieszą uwagi dotyczące języka, bo to dla mnie najważniejsze. :)

Pozdrawiam ciepło!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć, Krarze. :)

Dziękuję za teaser, a zatem zapraszam jutro. B)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Outta, Inanno, Krarze, dzięki, że zajrzeliście! :)

 

Outta,

 

Przyznam, że zakończenie nie jest dla mnie do końca jasne, nie rozumiem co ma być tym potężnym wiatrem, mam na to kilka teorii.

Ano choćby wspomniane wyżej powstanie Tupaca Amaru II, niemniej można też przez to rozumieć ogólne tendencje dekolonizacyjne.

Ale w sumie to zdanie jest raczej po prostu klamrą kompozycyjną. Chciałam zostawić czytelnika z obrazem Pizarra kreślącego linie w piasku (swoją drogą, to nawiązanie do faktycznego wydarzenia, które miało miejsce kilka lat wcześniej).

 

Inanno,

 

Cieszę się, że szort trafił w Twoje gusta. :)

Przyznaję, trochę tych nawiązań historycznych tutaj jest, więc mam nadzieję, że szachowe metafory nieco ułatwiły poruszanie się po tekście.

 

Krarze,

 

Jeżeli czegoś zabrakło, to fantastyki, ale to chyba kwestia postrzegania – jak dla mnie jawnie można mówić tu o realizmie magicznym, bo granice między rzeczywistością a planszą mocno się zacierają.

O, no to się cieszę. :) W trakcie konkursu trochę się obawiałam, czy tekst przejdzie jako fantastyka, bo jednak historia alternatywna z elementami steampunku to to nie jest. :P

 

Jedynym, co mi trochę zgrzyta, to końcówka, której – póki co – nie rozumiem, ale pogooglam i może wtedy wszystko stanie się jasne.

Mogę podpowiedzieć, że końcówka nawiązuje między innymi do mitu Inkarri (wątek podzielenia ciała i zapowiedź powrotu). A ostatnie zdanie tak, jak pisałam w odpowiedzi na komentarz Outty – klamra kompozycyjna plus odniesienie do los trece de la fama.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Udane połączenie obyczajówki i onirycznego urban fantasy z ponurym kryminalnym twistem. Zgrabnie operujesz kontrastami, przechodząc z jednej konwencji do drugiej. Przy innym tekście można by się do takich mocnych kontrastów przyczepić, ale tutaj akurat pasują, budują pewien nastrój mrocznej baśni. Moment, kiedy bohaterka dostrzega swoją podobiznę na herbie rycerza, niepokojąco potęguje poczucie nierealności – wtedy wiemy już, że to albo sen, albo alternatywna rzeczywistość, albo… no właśnie. Podoba mi się też foreshadowing w pierwszym akapicie, o którym wspomniał wyżej czeke (”dziewczyna wiedziała, że zaraz zgaśnie”).

Mimo oniryzmu tekst jest bardzo przejrzysty – i fabularnie, i kompozycyjnie.

Podsumowując – udany szort. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

CesarzowoMordoru,

Bardzo dziękuję za podzielenie się wrażeniami! Właśnie o taki efekt chodziło (choć przyznam, że niełatwo było ten chłód dotrzymać do końca). Szachowe analogie są raczej dość ogólne, nie wymagają jakiejś specjalistycznej wiedzy; za to nawiązań historycznych faktycznie trochę się przewinęło. W razie potrzeby chętnie coś rozjaśnię. :)

 

Dawidzie,

Cieszę się, że tak się podobało! Bardzo dziękuję za lekturę i miłe słowa. Też w razie czego mogę wyjaśnić co bardziej zagadkowe fragmenty (pod którymi zapewne kryją się nawiązania historyczne). :)

 

Ambush,

Oj tak, konkursowy limit narzucił ogromną zwięzłość, więc trzeba było się nieźle nagimnastykować, żeby zagospodarować mocno ograniczoną przestrzeń. Ale może ostatecznie wyszło tekstowi na dobre. Tak, chciałam, żeby emocjonalnie było nieco powściągliwie, bo przy takiej tematyce granie na emocjach wydawało się literackim pójściem na łatwiznę. Bardzo dziękuję za wizytę!

 

Edit:

 

Ślimaku Zagłady,

 

A tutaj ciekawostka – powstanie współczesnego hetmana (królowej) jest przeważnie wiązane z postacią Izabeli Kastylijskiej, która miała ponoć wyrazić niezadowolenie, że przypisana jej figura może się poruszać zaledwie o jedno pole na skos i wcale po prostej. Z początku może wzięto to za fanaberię, ale szybko się okazało, że nowy wariant naprawdę zwiększa dynamikę rozgrywki i oferuje bogatsze możliwości taktyczne…

Ciekawe – zanotowawszy. :)

 

Atahualpa przecież sam stwierdza, że może się poruszać “w przód i w tył, z boku na bok i na ukos”, a pion to jednak tylko naprzód.

Wiadomo, że jest lekka rozbieżność, ale przecież nie mogłabym zrezygnować z tak wymownego zestawienia. ;)

 

Czy rzeczywiście trzymali go w kajdanach? Jestem prawie pewien, że nie, ale mogę się mylić, w końcu to Ty przygotowywałaś się merytorycznie do tego opowiadania.

Cóż, na pewno nie przez całe osiem miesięcy (Atahualpa miał przez ten czas pewien stopień swobody – przyjmował gości, wysyłał posłańców, wydawał rozkazy), ale myślę, że po prostu dobrze oddaje to wydźwięk tej sceny.

 

Już zacieram czułki!

Oj, ten tekst jest dopiero na etapie pomysłu, niemniej dziękuję za wsparcie duchowe. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

O, witam kolejnych czytelników! A ja się bałam, że po takiej przerwie nikt tu nie zajrzy. :)

 

Ślimaku Zagłady,

 

Niejasne – jeżeli te pola to na przykład e1 (startowe białego króla) i d1 (startowe białego hetmana), to stoją raczej obok siebie niż naprzeciw. Jeżeli na e1 i e8, to naprzeciw siebie, ale obaj na polach króla (białego i czarnego). Mogę jeszcze sobie wyobrazić, że Atahualpa na e8, a Pizarro na d1 (aby okazać, że nie sprawuje władzy królewskiej) – naprzeciw siebie, lekko po skosie.

Tak, chodzi o trzecią opcję (e8 i d1). IMO jednak z kontekstu wynika, że dwie pierwsze by odpadały (jako przeciwnicy nie mogą stać obok siebie; Pizarro nie może stać na polu króla). No, niech będzie, że lekko po skosie, ale chodzi głównie o to, że stoją po przeciwnych stronach.

 

Niestety hetman to po hiszpańsku dama (pani) albo reina (królowa), czyli ta przenośnia dla dowódcy nie zadziała.

Faktycznie – w przekładzie by to nie przeszło. ;)

 

I tutaj już nie widać szczególnej analogii do gry w szachy…

Cóż, musiałam balansować między analogiami do gry w szachy i wydarzeniami spod Cajamarki. Ale akurat z tej pierwszej sceny jestem w pełni zadowolona, wyszła dokładnie tak, jak sobie zamierzyłam. :)

 

Też niezbyt jasne – przecież król właśnie porusza się o jedno pole naraz.

No właśnie – tak jak pion.

 

Ciekawie byłoby oprzeć jakiś tekst na ich rozumieniu matematyki, innym od europejskiego. Albo na przykład zająć się powstaniem Tupaca Amaru II, oczywiście wraz z legendą zamku niedzickiego.

Gdzieś tam mi chodzi po głowie opowiadanie o Tupacu Amaru II, może kiedyś coś więcej z tego wyjdzie. :)

 

Wprawdzie nie bardzo ten okres rozumiem kulturowo, nie mam pojęcia, dlaczego powstanie odbywało się jeszcze pod hasłami tożsamości inkaskiej, a parędziesiąt lat później, podczas wojny o niepodległość Peru, ten temat już raczej nie istniał.

Cóż, Inkowie już w czasach sprzed podboju nie byli jedyną grupą etniczną w tym regionie, a w kolejnych wiekach coraz bardziej tracili na znaczeniu. A samo powstanie skończyło się tak, jak się skończyło…

 

Dziękuję za cenne spojrzenie ślimaczym okiem i klika do biblioteki!

 

 

Oidrin,

 

Dziękuję za sugestie poprawek, nad pierwszymi dwoma jeszcze się zastanowię, a kolejne dwie zaraz wprowadzę. :)

Motyw szachów rzeczywiście jest dość często wykorzystywany, ale akurat dla mnie nie ma lepszej metafory dla wydarzeń pod Cajamarcą. Tym bardziej że według niektórych źródeł Atahualpa w trakcie swojego uwięzienia faktycznie grywał z konkwistadorami (choć raczej nie z Pizarrem) w szachy, karty czy kości. Jest nawet cała historia związana z szachami, według której Atahualpa w trakcie gry między dwoma konkwistadorami podpowiada jednemu zwycięski ruch. A jeśli dodać do tego ogólne paralele między wojną a szachami, to wychodzi idealny motyw przewodni.

Dzięki za miłe słowa i klika!

 

 

AP,

 

Celne spostrzeżenie – już tłumaczę, dlaczego zdecydowałam się na taką metaforę. Przede wszystkim tekst jest z tych z wyraźnym przesłaniem, więc chciałam je nieco zrównoważyć wizją artystyczną, żeby historia broniła się też czysto literacko. W poprzednim tekście o tej tematyce stawiałam bardziej na wrażenia i emocje, więc tutaj z kolei chciałam trochę tego uniknąć. Zależało mi też na nadaniu historii takiego klasycznego wydźwięku i pewnej podniosłości, ale raczej po to, żeby podkreślić wagę i przełomowość samych wydarzeń.

Wreszcie – tytuł można traktować trochę ironicznie, zważywszy choćby na to, jak przebiega pierwsza “partia”.

Cieszę się, że mimo wszystko się podobało. :)

 

 

Ninedin-sensei,

 

Bardzo mi miło, że tu zajrzałaś! :)

Taki właśnie był zamysł, żeby podnieść metaforę do ekstremum – bardzo lubię ten zabieg, kiedy bierze się jeden element świata i odmienia go przez wszystkie przypadki. Cieszę się, że zadziałało, bo zdaję sobie sprawę, że z taką szachową metaforą można było łatwo przedobrzyć i popaść w sztampę.

Dziękuję za punkt do biblioteki!

 

 

Edit:

 

Koalo,

 

Wybacz, tak długo pisałam komentarz, że Twój, który wpadł w międzyczasie, zauważyłam dopiero po publikacji. Dziękuję za wizytę i miłe słowa. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć, Jaskier, witaj, Bruce, dziękuję za odwiedziny. :)

 

Jaskier,

No ja to w ogóle mam skłonność do poruszania mocno niszowych tematów. Chociaż tutaj bardzo się starałam, żeby wyszło jak najmniej hermetycznie – ograniczyłam do minimum pojęcia z języka keczua, których w poprzednim tekście było znacznie więcej (nie wspominając o tekstach z wcześniejszych lat), i zdecydowałam się na w miarę uniwersalną metaforę – ale na pewno jakiś tam próg wejścia pozostał.

Rzeczywiście, z początku planowałam dłuższe opowiadanie, ale ostatecznie trzeba było skompresować zamysł na potrzeby konkursu i tak oto ostała się sama esencja.

Dzięki za ciepłe słowa i klika!

 

Bruce,

Miło mi to słyszeć, zwłaszcza ze strony historyczki, bo dla Ciebie taka konwencja to dobrze znane terytorium, a ja stawiam w niej dopiero pierwsze kroki (i nie jest łatwo :P).

Atahualpa miał wyjątkowego pecha, że natknął się na konkwistadorów – garstka Hiszpanów nie wydawała się wielkim zagrożeniem, a Inkowie byli w tamtym czasie zajęci toczeniem wojen między sobą. Hiszpanie mieli potem go uwolnić w zamian za okup (w postaci całej komnaty złota), ale, jak wiemy, do obiecanego uwolnienia nie doszło.

Zakończenie ma raczej symboliczny wymiar, bo co prawda Pizarro zginął kilka lat później z rąk innych konkwistadorów, ale Hiszpanie do tego czasu zdążyli już utwierdzić swoją władzę w regionie. Niemniej jeszcze długo potem dochodziło do buntów i powstań Indian przeciwko tej władzy.

Dziękuję za klika do biblioteki!

 

 

PS Gdyby ktoś zaglądał do antologii, to bardzo, bardzo polecam opowiadanie Kuby Rewiuka – “Incompleto”.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

“Papierowa menażeria” – o dorastaniu pomiędzy dwoma kulturami i o tym, że czasami pewne rzeczy docenia się, kiedy jest już za późno. Ładne, poruszające, z subtelną fantastyką. Gorzkie, bo pozostawia z dyskomfortem spóźnionego pojednania. Narracja, mimo że niesie ogromny ładunek emocjonalny, do końca zachowuje pewną powściągliwość, nie przekracza granicy, za którą historia mogłaby stać się ckliwa. Ale między wierszami mocno wybrzmiewają uczucia, jakie towarzyszą bohaterowi na kolejnych etapach życia.

Zabiegi literackie takie jak zestawienie papierowego tygrysa z figurką Obi-Wana czy zamykanie zabawek z dzieciństwa w pudełku na strychu – dość oczywiste, ale czytelne i skuteczne.

Mnie zakończenie z listem podobało się o tyle, że warunkiem jego przeczytania przez Jacka (a przez to poznania pełnego obrazu historii) jest ponowne “zaprzyjaźnienie się” z papierowymi zwierzętami, a więc powrót do korzeni, zaakceptowanie swojej międzykulturowej tożsamości. Choć i tu pojawia się gorzki akcent, bo bohater nie potrafi przeczytać listu sam, potrzebuje pośrednika – jakaś cząstka tożsamości została ocalona, jakaś cząstka została utracona.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Mnie na przykład w opowiadaniu Ellisona przerażał przede wszystkim nie tyle body horror, co wizja wieczności. No ale bezkształtny blob faktycznie był już kroplą, która przelała czarę…

Do tego w adaptacji dochodziły jeszcze różne ciężkie tematy, bo każdy z bohaterów miał za sobą mroczną przeszłość, więc jak tak się uzbierało, to trudno było się z tego otrząsnąć.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Tarnino, możesz zajrzeć do publikacji Andrzeja Szyjewskiego (“Religie Australii”, “Mitologia australijska jako nośnik tożsamości”). :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Ciekawa myśl. Rozwinęłabyś?

Hmm, na tyle, na ile sama rozumiem to zagadnienie… Według Aborygenów człowiek żyje pomiędzy dwoma światami – światem materialnym i Czasem Snu. W Czasie Snu został stworzony świat materialny wraz z rządzącymi nim prawami i rozgrywały się wszelkie mityczne wydarzenia; stąd też jest on źródłem istniejących hierarchii, wzorców i zasad postępowania.

A skoro wszystko zostało już ustanowione i wszystko ma swoje ustalone miejsce, to życie – które toczy się w ciągłej łączności z tym duchowym wymiarem/mityczną epoką – jest zwrócone nie na przyszłość, tylko teraźniejszość i podporządkowane cykliczności.

Jeśli się nie mylę, wydaje mi się, że można to rozumieć jako coś w rodzaju Jungowskiej zbiorowej podświadomości – przy czym to właśnie ta sfera jest podstawowym źródłem wiedzy o świecie (z którego stale się czerpie przez odprawianie odpowiednich rytuałów).

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Ellison – to chyba jeden z tych tekstów, które skrzywiły mi psychikę i zaszczepiły zamiłowanie do dołującej atmosfery oraz makabry.

Łączę się w bólu.

 

Jeszcze w kwestii spostrzeżenia black_cape – akurat przypadkowy dobór ofiar jak dla mnie nieźle współgra z ogólną atmosferą. Tutaj cierpienie nie jest karą ani nie ma jakoś, nie wiem, ,,oczyścić”. Bohaterowie po prostu mieli pecha stać się zabawkami psychopaty.

W opowiadaniu tak, tutaj raczej chodzi o sam klimat grozy, a postacie są na drugim planie. Ja tylko trochę ubolewam, że w adaptacji jedne wątki lepiej niż inne wpisują się w ogólny zamysł. Na przykład Benny jest tam byłym żołnierzem (potencjalnie zbrodniarzem wojennym), który musi się na nowo nauczyć empatii i poświęcenia, a z kolei Ted jest jakimś oszustem-uwodzicielem (?) i AM go tym torturuje – zupełnie nie ta skala. :P

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Przyswoiliśmy sobie język siedmionogów i teraz dyskutujemy o wszystkim naraz. ;)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

@Anet

Cóż, na usprawiedliwienie Louise można powiedzieć, że skoro radykalnie zmieniło się jej postrzeganie świata, to nie widziała sensu w próbach zmiany istniejącego stanu rzeczy.

Sam zabieg literacki jest bardzo efektowny, zwłaszcza kompozycyjnie, niemniej mocno – być może zbyt mocno – przesuwa akcent interpretacji z “granice języka wyznaczają granice świata” na “czy istnieje wolna wola?”.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Właśnie, a może ktoś chciałby jeszcze coś dodać do poprzedniej dyskusji? Domknęlibyśmy temat “Historii twojego życia”, a od następnego tekstu przeznaczalibyśmy już więcej czasu na omawianie.

 

Mnie na przykład wątek nielinearnego postrzegania czasu nasunął skojarzenia z aborygeńskim Czasem Snu – mitycznym wymiarem rzeczywistości, którego echem ma być świat materialny. Dla Aborygenów oba wymiary się przenikają, przy czym pierwszorzędne znaczenie ma właśnie ten mityczny “przedczas”; stąd rzeczywistość postrzega się jako “tu i teraz”, nie w kategoriach przeszłości i przyszłości.

 

A zakończenie odbieram jako optymistyczne – mimo że życie skończy się tragicznie, to jednak jest warte przeżycia. Z tym że ja raczej skłaniam się ku interpretacji, według której Louise snuje swoją opowieść już po śmierci córki (jako przepracowanie żałoby), tym bardziej że wymaga to mniejszego zawieszenia niewiary niż alternatywna opcja.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Nowa Fantastyka