Profil użytkownika


komentarze: 138, w dziale opowiadań: 12, opowiadania: 8

Ostatnie sto komentarzy

Przyciągnęły mnie dwa nazwiska: Hobb i Bochiński :) Nabyłam i będę czytać.

Oooo, to w opowiadaniach taaakie kwiatki?

Ja zaczęłam od publicystyki, która niezła jest. Wyznaję, że czytam z zainteresowaniem.

No zobaczym, zobaczym, co tam jeszcze ciekawego.

Bardzo ciekawa historia. Ale dla mnie wielkim minusem jest upakowanie na małej przestrzeni takiej ilości wątków i smaczków. Jak słusznie zauważył Janek, aż w głowie się kręci.

Świat jest na tyle oryginalny i interesujący, że ta “surowość opisów”, wręcz ascetyczna narracja, drażni mnie:) To jest świetny materiał na kilka tomów. Szkoda, że to takie skompresowane.

Bardzo, bardzo lubię opowiadania Anny Kańtoch o Domeniku Jordanie. Konwencja kryminału z wątkami nadprzyrodzonymi  bardzo mi odpowiada. Napisane lekko, zgrabnie i z klasą. Historie są dobrze pomyślane i interesujące.

Klasyk. Diunę czyta się wiele razy i zawsze coś nowego jest do odkrycia. 

Bardzo dobra książka. Trzeba by sobie ją odświeżyć.

Sporo osób poszukuje czegoś “fantastycznego ale niesztampowego”. Pieśń karczmarza taka właśnie jest. Warto sięgnąć i przeczytać.

Z pewnym opóźnieniem…

Publicystyka

Życie jak w zegarku – Nie moja bajka, ale przeczytałam z zainteresowaniem. Fajny krótki rys historyczny. Na reszcie kompletnie się nie znam, gry to nie moja pasja.

Arturiańskie dziedzictwo – Oj. Temat wałkowany wielokrotnie, ale najwyraźniej wciąż jest zapotrzebowanie. Początek niezły, a potem chaos – trochę jak rozprawka w liceum. W porządku, ale zrobiłabym to lepiej. Akurat to jest moja działka.

Grzędowicz– takie wspominki i laurka dla autora. Nie wiem po co. Wygląda na zapychacz. Nic nowego. (Tzn. wiem dlaczego, ale z okazji jubileuszu zdecydowanie wolałabym przeczytać wywiad lub opowiadanie niż laurkę).

Memrystor Bardzo ciekawe. Nie znam się na tym, więc można mi kity wciskać w tej dziedzinie, ale napisane fajnie i wydaje się z sensem, skoro się nie znudziłam. Pobudza wyobraźnię.

Orbitowski – pisze o tym, co znam z doświadczenia. "To" wystraszyło mnie bardzo, bardzo. Orbita czyta się zawsze dobrze. Zresztą od jego tekstu zaczynam zazwyczaj czytanie NF w ostatnich czasach

 

Proza polska

Ciecz przechłodzona – Dobre. Przeczytałam z zainteresowaniem. Ładnie prowadzona zagadka, jak w kryminale. Napięcie delikatnie narasta. Finał nieoczywisty. Autor porusza ciekawe zagadnienie.

Złącze – Hmm… napisane nie najgorzej. Sprawnie opisana wojna, bohaterowie dość przekonujący. "Pierwszy" koniec historii nawet lekko zaskakuje, ale tylko lekko. "Drugi" koniec przewidywałam od połowy, kiedy nie działo się absolutnie nic fantastycznego w opowiadaniu o wojnie. Znaczy się – będzie rzeczywistość wirtualna albo coś podobnego. Napisane dobrze, ale takie twisty widziałam już wcześniej.

Coś umiera w Radosnej– Oj. Poza tytułem, który mi się dość podoba, nie ma tam właściwie nic fajnego. Słabo napisane, słaba historia, słabi bohaterowie. Nudne. Doczytałam z obowiązku, miałam nadzieję, że koniec może będzie zaskakujący, ale nie. Nic tam nie było.

Żeby tak całkiem nie zjechać, to powiem, że sam pomysł, że chrześcijanie przechodzą z naszego świata do "świata alternatywnego" i zaczyna się wielka wojna, to jest dobry pomysł. Ale trzeba by to solidnie przemyśleć, uargumentować i opisać, a nie bazować na cudowności, niedomówieniach i ściemnianiu. Gdyby opowiadanie zostało na portalu NF, to by było "spokoprzeciętnieudane", ale jakim cudem znalazło się w papierowej NF, to nie wiem.

Różnorodność, ponoć.

Jak na trzy opowiadania, to było sporo gwałtów, chyba trzy i pół. Ciekawe po co. W przypadku tych opowiadań, taki zabieg nie podnosi dramatyzmu, raczej przeszkadza niż “ubarwia”.

 

 

Proza zagraniczna

Babelsberg – Dobre. Ja mam słabość do Reynoldsa, nie patrzę obiektywnie. Mnie się podobało bardzo. Sztuczna inteligencja Reynoldsa to taki ludzki chłopak :)

Ciesz się chwilą – Hmm…Krótkie, zgrabne i z morałem. Tylko to już było tyle razy, że jakoś się nie zachwyciłam. Konspekt scenariusza kolejnego amerykańskiego filmu katastroficznego. Ale z drugiej strony nie mogło być inaczej, skoro to opowiadanie ze zbioru "The End is Nigh"

Planeta strachu – bardzo fajny początek, środek też niezły a na końcu cienko, słabiutkie rozwiązanie. Szkoda, bo lubię takie opowiadania. Ale mimo wszystko podobało mi się.

Parowski – usypiająco, monotonnie i w sumie nie wiem już o czym.

Nawiedzony telegraf – bardzo ciekawe i inspirujące, jest materiał na opowiadania.

Piskorski – czytało się dobrze.

Kosik – niezbyt odkrywcze, trochę bla, bla, bla ależ jesteśmy zniewoleni. Taaa… Jak to szło?: "Wolność, to możliwość wyboru niewoli", czy jakoś podobnie.

 

Przypomniałam sobie, dlaczego przestałam kupować i czytać NF – za dużo rzeczy "takich sobie średnich i średnio interesujących" w jednym numerze. Gdybym sobie nie obiecała, że doczytam, to bym nie doczytała. Ale to nie koniec prób ;). Czytam numer czerwcowy (w podróży pójdzie nieźle) i mam już lipcowy. Zobaczymy jak wypadną.

W pierwszym numerze Fantoma jest artykuł o studiu Ghibli, o filmach i reżyserach. Można sobie odświeżyć lub zapoznać się z tematem, jeśli ktoś nie zna, a ma ochotę poznać ;)

W “starych” numerach NF też były artykuły na ten temat.

W każdym razie warto obejrzeć coś ze studia Ghibli od czasu do czasu.

Na początku skojarzyło mi się z Miasteczkiem Salem, ale stwierdziłam, że chyba nie i poguglowałam.  O, dziwo! Czytałam to kiedyś, ale za Chiny by mi się nie przypomniało, że to stąd wzięte.

Śniąca, ja się bardzo cieszę, że przypomniałaś ten cykl. Ze dwa lata temu zrobiłam sobie małe przypomnienie tomu, gdzie Simon trafia do Świata Czarownic i to się wciąż dobrze czyta.

Bailout, dużo tego, ale to są “tomiki”– niewielkie książeczki tak ok. 200 stron, czytało się szybko i miło. Trochę to takie dziewczęce, ale dużo tam właśnie wątków godnych uwagi – bramy między światami, technika contra magia, artefakty po starych rasach, które odeszły lub wymarły. Bardzo “zapładnia” wyobraźnię.

 

Ja tam prostą dziś zagadkę zarzucę, w nawiązaniu do dzisiejszej aury (przynajmniej u mniewink):

Co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem. Ciepło.

Czyżby chodziło o bohatera z “Cyklu o Gryfie” (Kryształowy gryf, Gryf w chwale, Gniazdo gryfa), który jest podcyklem “Świata Czarownic” Andre Norton? Raczej nie, niemożliwe, żeby ktoś jeszcze taki staroć wspominałwink. A miał ci ten bohater przydomek Lord Amber, właśnie dzięki swoim oczom, tak chyba właśnie mówiła na niego jego żona. Fajne to było fantasy, zwłaszcza w wieku nastoletnim.

O kim mowa:

Pewnego dnia obudziła się z przerażającą świadomością, że żyje z brzemieniem wspaniałego charakteru. Po prostu. Aha, i niezłych włosów. Właściwie to nie charakter był problemem, lecz „ale”, które ludzie zawsze dodawali, kiedy o tym wspominali. „Ale za to ma wspaniały charakter”, mówili. Właśnie brak wyboru tak ją irytował. Nikt jej nie spytał przed narodzinami, czy woli wspaniały charakter, czy raczej paskudny charakter, a za to ciało, które wciśnie się w suknię rozmiaru dziewiątego. Ludzie usilnie starali się ją przekonać, że uroda to tylko zewnętrzna forma, liczy się wnętrze – tak jakby jakiś mężczyzna zakochał się kiedyś w parze nerek.

W jakich książkach pojawia się ta postać? Przynajmniej jeden tytuł poproszę.

Ta piosenka pojawia się w Panu Lodowego Ogrodu i ma duże znaczenie dla jednej z postaci.

Kupiłam i czytam. Na razie stwierdzam, że albo mi się zaostrzył starczy krytycyzm albo jest średnio. Szczegóły później.

Na pewno mam wciąż słabość do Reynoldsa ;)

A to ci niespodziewanka :) Przeczytałam z przyjemnością. Lubię szorty, a takie niedopowiedziane zwłaszcza :):)

Anet jak nie pisze to nie pisze, ale jak napisze, to zdecydowanie fajnie!

mjacek7235 o fantastyce możesz pogadać na forum “Zaginiona Biblioteka” i na forum “Latająca Holera”. Na Holerze dyskutowano ostatnio o “Hel3” najnowszej powieści Grzędowicza. Pojawiają się tam też autorzy np. Bochiński, Przechrzta, Majka czy Agnieszka Hałas. Można sobie z nimi pogadać :) Zapraszam! A jak co napiszesz, to faktycznie pukaj tutaj ;)

Beryl, można, ale to już nie to samo, nie ta energia, nie ta dynamika. Takie  łatanie jedwabnej bluzki flanelową łatącheeky A jak i mnie zbanujesz?

Macie dziurę w systemie i trzeba ją naprawić.

Skull, owszem. Ale szkoda to, co powiedziano wywalić do kosza. Marnotrawstwo energii i serca dyskutantów.

 

Ps. Zapomniałam, że “nic nie da się zrobić na portalu, bo Brajt”. No tak.

Czy może rozwiązaliście już ten problem? Nie wiem, nie śledzę wieści na bieżąco, tylko jak mnie co zaciekawi.

 

 

 

Akurat to, że razem z kontem kasowane są opowiadania i publicystyka to dobrze, bo po zbanowaniu autor straciłby możliwość dysponowania własnymi utworami.

Hehehehehe! Dobry dowcip. Przecież po śmierci autora nie palimy jego dzieł, bo nie będzie mógł już dysponować swoją twórczościącheekywinkwink

Utwór opublikowany, przeczytany i skomentowany zaczyna żyć własnym życiem i moim zdaniem nie powinien przepadać wraz z autorem. W razie czego, autor, nawet zbanowany, ma wiele możliwości poproszenia moderacji o usunięcie jego dzieł. Jeśli takiej woli nie wyrazi, nie ma potrzeby wyrzucać też jego opowiadań i artykułów. Bo to dopiera jest dotkliwa kara – miał autor opublikowany utwór, miał podziw i adorację fanów, a teraz szast!, prast! i nie ma nic, zostaje mu się tylko szaranagajama.

Ubolewam nad tym, że niewiele możecie zrobić. Wątek niedługo wypadnie poza listę. W profilach użytkowników nikt nie będzie szukał ciekawych tematów.

Rozważcie wprowadzenie jakichś rozwiązań w przyszłości. Może admin będzie mógł zmienić autora lub podpiąć temat do innego, podobnego w tematyce wątku lub nie wiem co.

Chwileczkę… Czyli, że co? Autor wątku narozrabiał i wyleciał, to wylatuje w kosmos wszystko, co było jego? Opowiadania i założone wątki? Wy tak serio? Serio?

Przecież to bzdurne. Chcecie wywalić w kosmos jeden z nielicznych ważnych dla czasopisma wątków? Czasopisma Nowa Fantastyka, które  jest gospodarzem na portalu i dyskusja o losie tegoż czasopisma powinna być chyba potraktowana z większym szacunkiem. Przedstawiono wiele ciekawych punktów widzenia, czasem bardziej serio, czasem bardziej żartem, ale z ogniem. Redakcja wypowiedziała się szeroko i z zaangażowaniem. To powinno zostać i być do wglądu dla tych nielicznych na portalu, którzy jednak interesują się czasopismem.

Macie chyba jakieś możliwości techniczne, żeby ten temat nie przepadł.

 

Cześć Unfall  :)

To tylko żart Jerzy zarzucił z okazji prima aprilis :) Nie ma się czym przejmować.

Sam Jerzy w 2013 r., gdzieś tak na jesieni ogłosił, że z forum to koniec, kaput i przeminęło z wiatrem. Wszelkie funkcje forum przejmuje Hyde Park na portalu.  I tak też się stało, bo takie było założenie, że portal jest tworem osobnym i niezależnym od starego forum.

No jakoś tak się stało, że forum jeszcze nie przepadło, bo jakoś nie. Robi teraz za muzeum, jako ten pomnik lat minionych ;)  Jak ktoś ciekawy i chce pogrzebać w starych wątkach literackich, to zapraszam. Ale zważywszy na to, że główna aktywność portalu skupia się na twórczości użytkowników, to forum może nie być interesujące. Samo przechodzenie między wymiarami nie jest kłopotliwe, gdy ktoś chce, dla mnie to nie problem. Jeśli ktoś nie chce, to nie chce i już.

 

W końcu przeczytałam to opowiadanie. Lubię Twój świat. Podoba mi się spokojna narracja, podoba mi się historia. Nie podobają mi się błędy, ale nie przeszkadzały w czytaniu. No i zrobiłeś ich znacznie mniej niż kiedyś miałeś w zwyczaju;) Tak mnie zastanowiło– jest coś takiego jak “najwyższy piedestał”? Piedestał sam w sobie to podwyższenie, postawienie kogoś/czegoś wyżej niż innych w celu wywyższenia;)

Koniec tylko jakiś taki… blady, zabrakło mi mocnego akcentu na zakończenie. Bo tak sobie spokojnie czytałam, czytałam i nagle się skończyło.

Poza tym oki.

A i owszem, wracam jak bumerang. Ponoć powtarzanie pewnych fraz, nadaje im moc sprawczą :)

Etap kiedy uważałam, że "to wszystko" wina Prószyńskiego i jeszcze większa wina redakcji, już przerobiłam kilka lat temu. Nic to nie wniosło.

Teraz patrzę nieco inaczej.

Mam wrażenie, że Prószyński traktuje NF jak starego, kochanego psa, który już leciwy i na zdechnięciu, ale żal go dobić, bo się człowiek przyzwyczaił, bo się przywiązał. I dycha tak ten piesek sobie, póki sam jeszcze się naje, póki nie robi pod siebie, to żyje. A potem się zobaczy, albo sam zdechnie, albo się go dobije.

A redakcja się stara. Szarpią się trochę na uwięzi, trochę uprawiają partyzantkę – bez siedziby, bez regularnych spotkań?!? Ale się starają. Ba! nawet wchodzą w interakcję z czytelnikami, coś, co onegdaj właściwie nie istniało. Mogliby się nie odzywać, a jednak zagada po ludzku. Postęp.

Mogłabym rzucić hasłem, żeby to co obecnie jest Nową Fantastyką zrównać z gruntem i zaorać. A potem ze zgliszczy powstanie coś nowego. Tylko Co? Macie pomysł? Ale taki konkretny? Nie ma żadnej pewności, że cokolwiek powstanie, na gruzach NF. Jak widać z powyższej dyskusji NF nie jest już nikomu potrzebna, wypaliła się formuła. Młodzi chcą szybko, prosto i do przodu. A starym nic się nie chce.

Taaa… tylko Ci, którzy wypowiadają się w tym wątku, to mały wycinek czytelników i nie-czytelników pisma. Fechtujemy tu radośnie argumentami. Zabawa przednia. Ale i tak nic z tego nie wynika.

Nie chce mi się już narzekać. Ile można. Dla równowagi szukam pozytywów. I mam nadzieję, że NF jeszcze trochę pociągnie. To żywotna bestyja.

Tekst przeczytałam. Pomysł mi się podoba, nie jest może odkrywczy – Bóg i diabeł piją w barze, Bóg i diabeł grają w karty, a u Ciebie grają w szachy – ale ładnie skomponowałeś opowieść. Za to wykonanie jakieś takie kanciaste, tekst nie płynie, tylko zgrzyta. Potrafisz pisać dużo lepiej. Mam wrażenie, że “przykrawałeś” tego szorta i za bardzo obkroiłeś.

A swoją drogą z tą orką to niezły motyw. Kojarzy mi “orka na ugorze” i “każdy orze, jak może”. Jak tak się zastanowić, to coś w tym jest.

Ogólnie dobre.

Koniec i bomba, kto czytał ten trąba!

 

Zastanawia mnie, Gary, czemu tak wciąga Cię ta dyskusja, skoro właściwie nie jesteś i nie byłeś czytelnikiem NF?

Jest w tym dla mnie pewien fenomen, że duża część użytkowników portalu NF, nie jest czytelnikami NF. Wrzucają ludzie swoje opowiadania, komentują, dyskutują, ale nie czytają czasopisma. To jest dla mnie ciekawsze, niż to dlaczego “starym” czytelnikom się odwidziało. Wiem, padnie odpowiedź: “bo internet”. Bo w internetach wszystko prostsze, szybsze i wygodniejsze i wszystko jest. Prawda. Zgadzam się, sama wiem po sobie, że leniwieję. Ale czyżby to była jedyna przyczyna? Czy jest coś jeszcze, czego w naiwności swojej nie widzę?

gary_joiner, właściwie to się z Tobą zgadzam.

Trzeba zmienić medium i formułę, a nie zaklinać rzeczywistość. Więc może zwyczajnie lepiej i prościej pozwolić NF się dopalić do końca i na zgliszczach zbudować coś mniej anachronicznego, niż reanimować ją niczym ulubiony doktor popkultury?

Podobne przemyślenia miałam jeszcze niedawno, ale lubię sobie pofantazjować i wyszło mi, że jeszcze nie wszystko stracone. Naszła mnie ta myśl, gdy w kiosku z gazetami zobaczyłam Świerszczyk, stary poczciwy Świerszczyk. Nie przypuszczałam, że to pismo dla dzieci wciąż funkcjonuje, właśnie dlatego że:

To się zwyczajnie nie ma prawa udać. Oczekiwanie, że ludzie, którzy urodzili się i wychowali z dostępem do Internetu, będą gremialnie sięgać po płatne, publikowane na fizycznym nośniku treści jest naiwne. A jeżeli globalnym trendom nadasz wymiar lokalny: system edukacji wyciągnięty z lamusa – aktywnie zniechęcający dzieci i młodzież do czytania, modę na nieczytanie, demografię Polski i przeciętna siłę nabywczą młodego Polaka, to oczekiwanie z naiwnego robi się zupełnie niepoważne.

A jednak jest. Skoro oni mogą, to dlaczego nie my? :)

 

Jerzy i Malakh przedstawili swoje propozycje przeniesienia NF częściowo lub całkowicie w internety. Czyli jakiś plan awaryjny mają.  Póki jednak NF jest w starej postaci papierowej, można jeszcze powalczyć.

 

 

 

Prim Chum, a jakie Ty masz doświadczenia z NF? Jesteś w grupie kupujących czy niekupujących? Bo jakoś się nie doczytałam w komentarzach, a może przegapiłam.

 

Dlaczego “starych” czytaczy ubywa? Bo taka jest kolej rzeczy. Nie ma w tym żadnego tajemniczego zjawiska.  Ja i mąż mój oraz kilkoro przyjaciół przestaliśmy regularnie kupować i czytać NF, ponieważ “zestarzeliśmy się”. Co za tym idzie, zmieniły się nam okoliczności: mniej czasu na czytanie, na skupienie uwagi, na zajmowanie się pasjami. Sama NF też się zmieniła, jest inna niż 20 czy 10 lat temu. Z naszego punktu widzenia współczesna NF jest nieco hmm… młodzieżowa. Artykuły poruszają tematy dobrze nam znane, do tego stopnia, że czasem wiemy więcej na dany temat, niż znajdujemy w artykule. Opowiadania wydają się być takie sobie średnie, bo przez lata oko nam się wyrobiło i krytyczniej patrzymy niż kiedyś. Szata graficzna taka jakaś pstrokata, no i brak galerii. I tak by sobie jeszcze można pomarudzić. I marudzimy. Ale od czasu do czasu nadal kupujemy NF i czytamy co ciekawsze kawałki, bo sentyment nasz jest większy, niż starcze marudzenie:)

Bo nadszedł czas, by się zmieniło pokolenie. Znam kilka osób z pokolenia moich rodziców, którzy byli czytelnikami Fantastyki (np. tata Oli, który nie tylko Fantastykę kupował, ale dzięki niemu poznałam też Thorgala, chwała Mu!), ale przestali, z podobnych powodów, co my teraz. Po prostu tak to się kręci. I nie ma w tym nic złego.

Nie ma nic złego w tym, że NF się zmienia, ma nową szatę, nową redakcję i nowych autorów. Tak powinno być, nie można tkwić w przeszłości.

Nie ma nic złego w tym, że “starym” czytelnikom już się nie chce, że nie ma w nich tej pasji i entuzjazmu co kiedyś.

Czas znaleźć nowych odbiorców, młodziaków, którzy poszukują, którzy uczą się i mają w sobie ciekawość. Moje dzieci już są poinformowane:), uczyli się literek na kapitalikach w NF. Są jeszcze za młodzi, by czytać NF, ale już wiedzą co to:) Zobaczymy co będzie w przyszłości.

I tak to Prim Chum wygląda z mojego punktu widzenia. Nie jestem odosobniona w tych obserwacjach, przynajmniej kilka osób ma podobne odczucia.

Tylko współczesny, potencjalny czytelnik to zwierzę bardzo medialne. Żeby do niego dotrzeć nie wystarczy wieść gminna, ani poczta pantoflowa.

 

 

 

Gusta Twoje są Twoje i je sobie miej:)

Bardziej mnie zastanawia fakt, coś Ty taki wyrywny? Ledwo na zapowiedzi dali, a Ty już krzyczysz: “Nie pozwalam!”. Aż tak żeś skrzywdzony po jednym opowiadaniu? Wrażliwyś:)

Taaaaa…

 

– Nie cierpię czekolady z bakaliami, dlatego nie tknę też tej z nadzieniem  truskawkowym! – stwierdził Stefan – W dodatku ma opakowanie takie podobne do czekolady z nadzieniem wiśniowym. Fuj!

– Owszem. Z tego co wyczytałem na etykiecie, to ta czekolada ma standardowy czekoladowy skład. Nie może być przez to smaczna. – Radek poparł kolegę.

 

Taaaa…

 

Co prawda bardziej czekam na na drugą część “Pokoju światów”, ale i do “Berserka” pewnie zajrzę. Tytuł miło mi się kojarzy z cyklem Berserker  Chrisa Carlsena  czyli Roberta Holdstocka. Zobaczę co to toto jest nowego :)

Bo widzisz, ja też nie obwiniam Pruszyńskiego, że nie chce mu się już inwestować w papierowe niszowe czasopismo, i nawet mnie to nie dziwi. Dostrzegam jednak pewną szansę dla NF w reklamie. I nie wzięłam sobie tego mojego przekonania tak całkowicie z gwiazd. Poczyniłam byłam pewne obserwacje na żywym materiale, czyli na maturzystach, którzy wpadali na stare forum NF po pomoc przy prezentacji (już zlikwidowanej formie maturalnej) i nie bardzo byli zorientowani, gdzie właściwie trafili i co to jest ta Nowa Fantastyka. Zdumieniem napawał ich fakt, że można stare roczniki znaleźć w bibliotekach i przeczytać potrzebne artykuły i recenzje. Wyrażano też żal, że nie można kupić sobie dostępu do archiwum w Internecie. Po oświeceniu część wyrażała zainteresowanie czasopismem. Czyli jakiś narybek został poinformowany i zachęcony. Ale to malutki, malutki wycinek tych, którzy mogliby być zainteresowani. Jak dotrzeć do reszty?

Starzy czytelnicy się wykruszyli, albowiem wszystko kiedyś się kończy. W pewnym wieku marudzić się zaczyna i pomstować na rzeczywistość, że inna niż onegdaj bywało. Nawet NF kiedyś była lepsza niż dzisiaj. Wiem po sobie.

Dlatego trzeba znaleźć nowych odbiorców. Ale jak ich znaleźć, jak się ich nie szuka?

Tu mi się nasuwa analogia z moim szefem. Otóż szef mój, biznesmen starej daty, ma sklep znakomicie wyposażony w znakomitej jakości towary. Zna się na tym, potrafi wyselekcjonować perełki, bo to fachowiec. Ale towar nie idzie. Ludzi nie ma. Klientów jak na lekarstwo. A kiedyś tak pięknie szło, tak się pięknie zarabiało. Dlaczego teraz taka bida?

Bo ludzie nie wiedzą, że  w miasteczku X tuż przy obwodnicy jest taki świetnie zaopatrzony sklep. Starzy klienci się wykruszyli, bo to towar niecodziennej potrzeby. A nowych nie ma, bo nic nie wiedzą o sklepie. Gdy prosimy, żeby wydać trochę pieniędzy na reklamę, przynajmniej na ulotki, żeby dać ludziom znać, że sklep istnieje, to się szef najeża i twierdzi, że kasy szkoda, że on już tyle w ten biznes forsy wpakował, że na reklamę dokładał nie będzie. A jak ludzie takie głupie, że wolą badziewie kupować w kastoramach i innych leruach, to nie jego wina. Najwyżej upadłość ogłosi i tyle.  I tak to się stacza, a mogłoby być inaczej przy minimalnym ryzyku i nie tak wielkich nakładach finansowych.

Tak mi się to skojarzyło, gdy oddałam się refleksji na temat losu NF pod wpływem tej tu dyskusji:)

Ameryki nie odkrywam, ale też fajnie by było w kinie zamiast reklam oliwi czy innej gali zobaczyć reklamę NF. Reklama działa, w końcu ktoś przekonał rzesze młodzieży, że rurki to też odzież ;)

Miło zobaczyć, że Wam się chce jeszcze snuć rozważania o losie lub nielosie NF, a nawet chce się wam kopie kruszyć;) Fajnie. Szkoda, że nic z tego nie wynika.

Kiedyś kupowałam i czytałam Fantastykę/NF z wypiekami na buźce, potem już tylko kupowałam, czytałam wybrane opowiadania/artykuły. Potem kupowałam okazjonalnie, bo jakieś ciekawe nazwisko/temat się pojawiło. Teraz nie kupuję i nie czytam. Ponieważ… nie muszę. Kiedyś Fantastyka to było dla mnie  źródło bezcennej wiedzy o tym, co w fantastyce słychać; opowiadania, artykuły, recenzje i listy czytelników były jak objawienie. Teraz wsio w internetach jest. Niestety. Lub stety, zależy jak spojrzeć.

Uważam, że NF wciąż ma konkurencyjne  i atrakcyjne treści, a nawet formę, taką nieco “retro” “vintage” czy jak to tam teraz zwą. Chodzi tylko o to, żeby znów wzbudzić modę na “czytanie NF”. Potrzebna jest reklama w telewizorni i w kinach przed każdym fantastycznym seansem filmowym. Jest sporo potencjalnych młodych czytelników, ale nie wiedzą, że istnieje coś takiego jak papierowa Nowa Fantastyka.

Ale reklama kosztuje dużo.

A fantastyka ma się świetnie i w literaturze, i w filmie, i w grach. Ludzie lubią fantastykę.

 

 

 

 

He,he! Na tym portalu to jednak wygląda jak żartsmiley

Ale… z rozmów nieoficjalnych wiem, że:

– autorzy, może nie z najwyższej półki, ale zdolni i z dorobkiem, którzy pokazali się już na polskim rynku, podejmują się czasem “chałturzenia” typowo i wyłącznie dla pieniędzy, żeby dorobić; z pisarstwa ciężko wyżyć, trzeba kombinować, a skoro jakiś “naiwniak” chce zapłacić, to niech płaci; Ghostwriterzy nie angażują uczuć, nie wspinają się na wyżyny swego talentu, lecą pod schemacik – składać zdania potrafią, budować napięcie potrafią, na konstrukcji opowieści się znają, jak napisać dialog wiedzą, więc lecą schemacikiem i się niespecjalnie wysilają i angażują; co napiszą to napiszą, nie przejmują się, co wyszło, zleceniodawca przeważnie i tak się cieszy, a do kieszeni wpada dodatkowy grosz; nie ma czym się chwalić, ale jak się trafi “naiwniak”, to żal nie skorzystać,

– amatorzy podchodzą do każdego swego dzieła z uczuciem i zaangażowaniem, więc będą się “źle” czuli wiedząc, że coś, co dopieścili i poświęcili tyle wysiłku i uwagi nie “należy” do nich; pieniądze się przydadzą, ale niesmak zostanie.

Dlatego nie dziw się Redblack emocjonalnym reakcjom. Dogadaj się z jakimś “wypalonym profesjonalistą”, będzie łatwiej i bez komplikacji, po prostu “biznes”smiley.

 

Opowiadanie z NF chyba gdzieś okolice 2009 ale może być rok odchyłu, nie pamiętam. Na pewno polskie, historia jest taka, że boheter ma na pieńku ze złym magiem, który chce od naszego bohatera jakiegoś dokumentu. Żeby zmusić do oddania go, pali dom (zamek?) bohatera i jego rodzinę, natomiast bohater nie jest w stanie ich uratować. Noc w noc zamek płonie ponownie a boheter próbuje uratować swoją rodzinę. W końcu wpadają dobrzy magowie i robią z czarnym charakterem porządek. Co mnie urzekło, to sposób, w jaki bohater ukrył dokument, żeby zły mag go nie odszukał. Nie wiem, czy tu spoilerować? :) Przy tym opowiadaniu pomyślałam: “Ależ on to sprytnie wymyślił”. i zaczęłam się starać wdrażać sprytne myślenie u siebie (z różnym skutkiem).

Krajemar, to jest NF 8/2008   UPADEK ZAMKU RENDOL Swiatosława Łoginowa.

Też pamiętam to opowiadanie, komentowałam je te 6 lat temu na forum i teraz łatwo odnalazłam autora i tytuł ;) Szok! Jak to dawno temu było…

Tak dziwne (dla mnie) skojarzenie, że aż się wpiszę do tego zadziwiającego wątku.

Przez myśl mi nie przeszła taka interpretacja.

Czerń i biel to po prostu przeciwieństwa, jak ogień i woda, zimno i ciepło, słodkie i gorzkie itp.

Proszę bardzo :)

A swoją drogą zupełnie niezła książka, zwłaszcza część pierwsza. Owszem dla młodszego czytelnika przeznaczona, ale starszemu nie zaszkodzi.

Sam pomysł na ród nekromantów i inne rody związane z konkretnymi zadaniami/funkcjami i wplecenie tego w ciekawy, barwny ciąg przygód z nutą mroku i grozy, jest bardzo fajny. Gdyby pozbawić to młodzieżowych rozterek typowych dla dorastania, bohaterów postarzyć, dowalić trochę więcej czarnej magii i może filozofii, to mogłoby to być kultowe fantasy nekromanckie ;)

Ale i tak całkiem dobre, przynajmniej z pazurem, bez cukierkowatości.

 

 “Sabriel” Gartha Nixa? Dziewczyna, Sabriel, pochodzi z rodu nekromantów i może przechodzić do krainy umarłych, kraina umarłych wygląda jak rzeka, a w pokonywaniu kolejnych obszarów i w powrocie pomagają specjalne dzwonki. Tak?

To taka młodzieżówka jest i ma jeszcze dwa kolejne tomy.

Nazgul, wszystko się zgadza – jesteś na liście jako użytkownik nieaktywny, a nie aktywujesz się bez linku aktywującego, którego nie dostaniesz, bo serwer nie wysyła :) Ot, blokada.

Jeśli jesteś na liście, to może Cię aktywować Konopia i zdaje się, że też Beryl a może Domek, jeśli mają wystarczające uprawnienia, by mieć dostęp do listy użytkowników.

Po jakimś czasie nieaktywne konta są usuwane, tak samo jak konta bez postów, gdyż mamy zalew botów reklamowych i w ten sposób forum jest czyszczone.

W sumie już po problemie, bo Ci się odechciało;), ale piszę o tym w celach informacyjnych, może ktoś inny jest ciekawy.

 

Forum jest tworem starszym, działa od kwietnia 2005r. Służyło i nadal służy, ogólnym rozważaniom na temat fantastyki w szerokim zakresie.

Portal powstał w 2010r. i miał służyć głównie jako miejsce dla twórców opowiadań i publicystyki na tematy fantastyczne. Dzięki Brajtowi i użytkownikom portal zyskał nowe, szersze funkcje.

 

Forum nadal działa, ale większy ruch generuje portal. Forum jest takim trochę muzeum ;)

Mimo to, życie na forum nadal istnieje:) i rozmowy na tematy różne są podejmowane.

 

Jak informował Brajt, serwer na którym jest portal i forum nie współpracuje z niektórymi pocztami.

Żeby się zarejestrować na forum trzeba to zrobić z poczty na wp.pl lub poprosić Konopię o ręczną aktywację.

 

Dobra. Poszperałam i wyszło mi, że to było wtedy, gdy przyłączył się do Maybourne’a i spółki, by kraść, oszukiwać i szpiegować.

 

Nie pamiętam…

Bo chciał postraszyć dygnitarzy, a może nawet zabić kogo potrzeba, gdy straszyli generała porwaniem wnuczki i kazali mu iść na emeryturę?

Eeee… nie pamiętam.

Bo zaczął podróżować po galaktyce za pomocą Gwiezdnych Wrót.

Tylko on nadal był w siłach powietrznych, ino oddelegowany do tajnego projektu.

 

Bardzo dobrze, Brajt :) Zadawaj.

A serial fajny, dużo ciekawych rozwiązań, jak inteligentna rasa wyewoluowana z roślin, żyjące i myślące statki gwiezdne, “muppet” i inne fajne rzeczy, których reszta seriali kosmicznych nie miała ;)

Dobrze się ogląda, zwłaszcza 2 pierwsze sezony, potem trochę gorzej.

No to może serialowo. Łatwe, ale złożone.

W pewnym serialu o uciekaniu w kosmos, pewna niebieska pani wyjątkowo lubiła kąpać się w świetle słonecznym.

Jaki to serial, jak nazywała się niebieska pani i dlaczego tak potrzebowała energii słonecznej?

Gdybyś, Brajt, o fantasy pytał, to bym strzelała w NeverEnding Story ;)

A tak to strzelę w mój ulubiony – “Piąty element”.

Ależ Janku, no co też Janek! To nie recenzja, tylko radosne: “O kurka, jak mi się podobało! Bardzo, bardzo, bardzo!”wink

Ale zgadzam się. Że tak się z forum zacytuję:

Ja się bawiłam znakomicie.

Nic ponadto nie oczekiwałam, dostałam nawet więcej, niż się spodziewałam:

– fajni bohaterowie – z jednej strony schematyczni, z drugiej na tyle fajnie zarysowani, że każdy inny i uroczy na swój sposób,

-fajne efekty – nie przeciążają, nie denerwują, nie "wyłażą" na widza, a są przez cały film,

-nie za długie – test tyłkowy zdany pomyślnie,

-nie za głupie i nie za mądre, z lekką dawką patosu, ale jeszcze zupełnie strawną,

– jest co nieco na poważnie i sporo do śmiechu, ale w dobrych dawkach,

– o dziwo! lekkie znudzenie poczułam na finalnej walce – rozwiązanie klasyczne: każdy ma przeciwnika do pokonania plus armia złych w tle do wyrżnięcia, to już tyle razy widziałam, że nie czułam się zainteresowana.

 

Ogólnie miodzio!

Można iść, się zabawić i bez zgagi wrócić do domu :D

A tak poza tym, to uczucia mamy podobne. Po wyjściu z kina gęby mieliśmy uśmiechnięte, leciała seria porównań do StarWars, bo aż same się narzucają (nowy Han Solo, miniaturowy Chewbacca), do piratów, do “Powrotu do przyszłości” i wiele innych. A wszystko tak ładnie zmiksowane i podane, że aż miło.

Najlepsza przygodówka widziana w ciągu ostatnich kilku lat. Żadne Avendżersy czy inne Rosomaki nie podskoczą, bo brakowało im tej lekkości, którą mają “Strażnicy”.

No i oczywiście Footloose :). My jesteśmy to pokolenie, które zna sławny film z Kevinem Baconem, a nie remake, my mieliśmy kasety i walkmeny, my moglibyśmy się w piaskownicy kumplować z głównym bohaterem. Dzięki temu film ten tchnie dla mnie dodatkowym smaczkiem – sentymentem, wielkim sentymentem.

 

Aaa… i jeszcze pochwaliliśmy “zajawkę”, bo była tak ładnie zrobiona, że nie zdradzała najlepszych kawałków i wyprowadzała lekko w maliny:) Dobra zajawka.

Dziękuję, Bemik :).

W scenach erotycznych walczyłam sama ze sobą, żeby nie wyszło “po babsku” tylko w miarę… hmm… rzeczowo;).

 

Słusznie Brajtsmiley

A tak w ogóle, tagi to całkiem fajny wynalazek, naprowadzają, zachęcają lub też zniechęcają do zaglądnięcia do tekstu;) A sam tekst wygląda ślicznie! I to nawet nie jest podlizywanie się, tylko stwierdzam fakt, że bardzo mi się podoba, jak tekst wygląda na stronie. Estetycznie.

 

No i, napisać coś, czego się nigdy wcześniej nie pisało, zabawić się konwencją, zabawić się gatunkiem, zawsze warto.

 

Pewne rzeczy pisze się po prostu dla zabawy ;)

Dzięki za przeczytanie. To miłe:)

Hehehehe! Nie załapałam, że to 1 kwietnia :) Czuję się przyjemnie "nabrana" :) Całe szczęście, że to żart, bo naprawdę białe na zielonym boli w oczy.

Dobry dowcip, dobry. Doceniam :)

My też się cieszymy :) Nie wiadomo jak długo, ale zawsze wygodniej na starych śmieciach ;)

No właśnie się zdziwiłam, że tu znowu zielono. Wolałam wersję poprzednią, w odcieniach szarości, bo ta zieleń okrutna dla moich oczu, ale nie wtrącam się, bo w końcu na portalu bywam gościnnie;) Skoro stali bywalcy wolą zieleninę, niech się zieleni:)

Wygodnie się pisze, wygodnie się czyta. Niezłe, zupełnie niezłe :)

Bravo!

DjJajko, Brajt, dzięki, że forum działa ;) ;) :)

Lekarzem nie jestem, ale z doświadczeń to "coś" tam wiem;) Przedstawię sprawę niefachowo, ale w miarę obrazowo, jeśli coś Ci się Kózka przyda, to szczegóły będziesz musiał sprawdzić sam;) – wirus ospy wietrznej – chorujemy na ospę, mija nam, kropki znikają, ale wirus w organizmie pozostaje i jest w uśpieniu aż do czasu, gdy w wyniki osłabienia organizmu (z różnych przyczyn) pojawia się jako półpasiec, – borelioza, wywoływana przez krętki – ugryzie nas kleszcz, złapiemy od niego krętki, które czasami wywołują chorobę od razu i to widać, a czasami przebiega łagodnie, prawie bezobjawowo i nie wiemy, że jesteśmy chorzy; po wielu, wielu latach w wyniku osłabienia organizmy, stresu itp. zachodzą okoliczności, że ni stąd ni zowąd borelioza się uaktywnia, chociaż człowiek już nie pamięta, że kleszcz go ugryzł. To takie bardzo nieprofesjonalne przedstawienie sprawy, ale oparte na przypadkach prawdziwych;) Bardziej rzetelnymi danymi nie dysponuję. Co do leków, które mogą zaszkodzić, to np. silne środki przeciwbólowe uszkadzają wątrobę. A uszkodzona wątroba bywa śmiertelna. Polecam lekturę ulotek leków z domowej apteczki. Włos się jeży przy zwykłym apapie. Może tam znajdziesz inspirację;)

Hehe :) To było "Lśnienie" i kilka nocy dziwnych, makabrycznych snów;) Poza tym po Lovecrafcie czułam się bardzo niepewnie, bardzo. No i Clive Barker, jak to trafnie określił kolega, "ryje beret" – tak dziwny, chory, straszny klimat, że potem trudno się  z tego otrząsnąć. Mastertona to "Walhalla" chyba zrobiła na mnie największe wrażenie, reszta mniejsze.

A i jeszcze, tak pół-żartem a jednak serio;), W Sadze Ludzi Lodu w tomie "Demon nocy" grasuje Lilith – ważny demon w żydowskich legendach, pierwsza żona Adama, która niestetyż od niego uciekła;)                                        

I twórczość Bruno Schulza "Sklepy cynamonowe" i "Sanatorium pod Klepsydrą" też fajne – dziwne, oniryczne, zakręcone. Jest pewien wątek w trylogii o Kuszielu, tam jest Pan Cieśniny i w związku z nim jest mowa o Imieniu Boga i mocy tegoż Imienia, jest też Księga Razjela i ogólnie sporo elementów zaczerpniętych z legend żydowskich. Tylko, żeby do tego dotrzeć, trzeba przedrzeć się przez całą resztę;) Nie każdemu się uda;) Poza tym jest jeszcze "Tarot" Piersa Anthony – planeta, na której mieszają się religie i zaczynają "działać" naprawdę a ludzie o tego wariują. Jest tam o chrześcijaństwie i o judaizmie, niezła książka.

Z literaturą naukową chyba nie tak najgorzej;) Chwila przeglądania http://encyklopediafantastyki.pl/index.php?title=Kategoria%3AKsi%C4%85%C5%BCka_krytycznoliteracka i kilka pozycji znalazłam np.: Filozofia science fiction Zdzisław Lekiewicz Batman i filozofia. Mroczny rycerz nareszcie bez maski red. William Irwin & Mark D. White & Robert Arp Batman and Philosophy: The Dark Knight of the Soul Hobbit i filozofia. Prawdziwa historia Tam i z powrotem Gregory Bassham & Eric Bronson The Hobbit and Philosophy Igrzyska śmierci i filozofia. Rzecz o podglądactwie red. William Irwin & George A. Dunn & Nicolas Michaud The Hunger Games and Philosophy: A Critique of Pure Treason Od utopii do antyutopii Aniela Kowalska …a jest tam tego więcej. Gdy się poszuka w internetach i w BIBLIOTEKACH!, coś się znajdzie. Gorzej pewnie z dostępnością tych pozycji, bo możliwe iż tylko większe biblioteki wojewódzkie/pedagogiczne/naukowe mają w swoich zbiorach różne "skarby".

Oj ;) Odważnie. Wolna wola i determinizm pasowałyby całkiem nieźle, naprawdę nieźle, bo to i fantasty (co by było, gdyby Frodo jednak nie wziął tego pierścienia i nie wędrował z nim przez trzy tomy ;)) i w SF np. u Dicka często takie rozważania znaleźć można. I sporo tego w fantastyce. Można zaszaleć. W filmach fantastycznym też się ciekawe historie plotą, choćby w takim "Draculi 2000" np. po pięknych jatkach i fruwających flakach, w końcówce całkiem sprytnie zrobiono twist i padły niegłupie rozważania na temat wolnej woli. A co tam, zaszalej;)

Observer, z tym linkiem to znakomity żart:) A przy okazji dobry przykład na to, że niewiele się zmienia, tak naprawdę. Pamiętam natenczas, jak dziewczęciem w liceum będąc czytałam namiętnie Sagę Ludzi Lodu, a nawet Herleqiny, co nie przeszkadzało mi w tym samym czasie przeczytać "Diuny", Zelaznego, Le Guin, Tolkiena, Sapkowskiego i wielu innych plus jeszcze lektury szkolne;) Miałam czas i ochotę, miałam potrzebę zasłodzić się tanim romansem i odkryć filozoficzne głębie:) Również uważałam, że świat jest zuy i gupi, ludzie niegodni mego gieniuszu, a moje recepta na naprawę świata była jedynie słuszna:) Na studiach było podobnie, jeśli chodzi o czytanie, ale świadomość zmieniła się bardzo. Teraz też nie ma co porównywać 18-latków i 20+, zwłaszcza ten "+" robi różnicę:)      

Teksty puszcza się dla jakości tekstu. Kropka. Taaa… nie, jednak nie będę dyskutować na temat jakości, bo może przeze mnie przemawiać zwykły "degustibus" ;)

Observer: Z punktu widzenia czytelnika nie ma znaczenia, czy autor danego tekstu jest z portalu, czy wysłał tekst do Redakcji mailem. Ważne jest dla niego tylko to, by tekst był dobry. Owszem, prawda. Ale rozmawiamy tutaj też o tym, dlaczego osoby związane z portalem nie kupują papierowej NF, nie są związane z czasopismem. Zastanówmy się: dlaczego kupiłam i przeczytałam (jeszcze nie wszystko, ale sporą część) dwa ostanie numery? Sentyment już mi ostygł bardzo, bardzo. Nie szukam wiadomości o nowościach, bo znajdę je w sieci. Opowiadania aż tak mnie nie interesują. Więc? Kupiłam z ciekawi i sympatii do osób z portalu – w grudniu był Janek, w styczniu Prokris. Myślę, że kilku osobom też ten pomysł przyszedł do głowy:);) W jakiś sposób to działa.   Co do pokolenia 20+, to dla mnie Twoja wypowiedź Observer zabrzmiała dość kategorycznie. Też obserwuję u "młodych" wygodnictwo, często niechęć do nadmiernego wysilania umysłu, poszukiwanie treści "łatwych w odbiorze". Co nie znaczy, że stawiam na nich krzyżyk i stwierdzam, że się nie czują różnicy między tym co ma wartość literacką i tym co nie ma wartości literackiej. Dotarcie do "młodych" jest trudniejsze niż do tych 30+, ale warto się wysilić.

Odgrażałam się tu kiedyś, więc kobyłka u płota;) Janku, artykuł w NF przeczytany. Napisany fajnie kompozycyjnie, czyta się dobrze, tylko… temat taki sobie, bo przeczytałam, stwierdziłam, że fajne i w sumie tyle. Może to wina mojego najnowszego "zboczenia", bo od kiedy produkuję porady dla zbłąkanych maturzystów, patrzę na artykuły w NF pod kątem użytkowym: czy przydadzą się do prezentacji:) Następnym razem wybierz jakiś fajny temat. Czekam na kolejny Twój artykuł np. czy stare filmy fantasy (Legenda, Labirynt, Willow) są mądrzejsze  niż nowe superprodukcje (Starcie Tytanów, Śnieżka i Łowca) czy tylko tak nam się wydaje? ;) Debiut w piśmie uważam za udany, może nie spektakularny, ale zupełnie przyzwoity;) Czekam na coś nowego.

Edycja: Miało być: Te kilka "jaskółek" "wziętych" z portalu, które się objawiły niedawno drukiem w papierowej NF, to mało.

"Observer: LadyBlack napisała: "To nie będzie pierwszy raz, kiedy NF straci potencjalnych dobrych autorów (…)" Ci potencjalnie dobrzy autorzy bardzo dobrze wiedzą, jak wysłać swój tekst na e-mail redakcyjny. Radzili sobie z tym wiele lat przed powstaniem tego portalu czy forum NF. W zakładce "Redakcja" można przeczytać: "W "Nowej Fantastyce" debiutowali m.in.: Andrzej Sapkowski i Jacek Dukaj." Dało się? No pewnie." Wyrywasz z kontekstu Observer, może zauważyłaś, że chodzi o to, że NF stworzyła miejsce dla młodych autorów, zachęcała do pisania, publikowania, kusiła potencjalnym drukiem na papierze, a gdy się objawiło i wyszkoliło pod egidą NF całkiem sporo talentów, zasoby te nie zostały wykorzystane. Te kilka "jaskółek", które się objawiły niedawno, to mało. Ale zawsze coś. Teraz przynajmniej nie pójdą do konkurencji ;) Poza tym nie stawiałabym tylko na tych 30+ . Im rodzą się dzieci, psują samochody, rozwodzą się, przechodzą na renty… czasem żal tych 10 zł ;) To nie są odbiorcy "na dłużej". Nie bagatelizowałabym tych 20+. Oni już wyrośli z gimnazjum, myślą i dostrzegają jakość. Tylko że dla nich "jakość" to nie zupełnie to samo, co dla "starszaków". Mają swoje oczekiwania i preferencje. Chętnie się uczą. Młodzi są naprawdę niegłupi, to że ja nie zawsze ogarniam ich styl myślenia, nie znaczy, że źle myślą. Przekonuję się o tym za każdym razem, gdy patrzę na nich indywidualnie, a nie jak "na szarą masę". Dorzucam do gorącej dyskusji te moje niezbyt odkrywcze 10 gr, bo jakoś się jeżę, gdy po raz kolejny słyszę/widzę, że "z tych młodych to już nic nie będzie, bo są tacy inni, konsumpcyjni, kosmici normalnie". Taaa…

Hehehe! SFFiH contra NF:) Póki istniały obok siebie, nie dało się nie zauważyć, że NF to było to "ambitne czasopismo", a  SFFiH to "czasopismo dla  ludu" ;)  Moim zdaniem niesłusznie, przyjemnie było mieć te dwa czasopisma, by po przeczytaniu NF móc sobie bez zadęcia poczytać radosny SFFiH. Bardzo żałuję, że go nie ma.  Ale to dobry przykład na pokazanie dwóch skrajności: NF– pełny dystans do czytelników, "ę, ą" nie do przeskoczenia i z drugiej strony SFFiH– kumpelstwo i kumoterstwo, ale za to atmosfera taka, że tylko pozazdrościć:)  Siedząć od lat na forum NF, jeszcze za czasów, gdy było "akceptowane towarzysko", zazdrościłam tym z forum SFFiH kontaktu z redakcją i z autorami.  Wypośrodkowanie tych dwóch stylów dałoby, moim zdaniem, dobry efekt. Zreszta powyżej padło już kilka bardzo sensownych propozycji, to nie będę powtarzać.  Ale oczywiście nie stanie się nic. To nie będzie pierwszy raz, kiedy NF straci potencjalnych dobrych autorów, nie wykorzysta naturalnych zasobów, które wykarmiła na własnej piersi. Ja już to widziałam. I pewnie zobaczę znowu.

No to pogadalim piknie:) A bedzie, jak było: chcecie mieć czasopismo, to se kupujcie, to bedzie, a nie chcecie, to nie kupujcie – nie bedzie.  Dodatkowej kasy ni ma i nie bedzie. W głowach się poprzewracało od tych internetów!

Nie chodzi o "gust", tylko o "rozwój":) Też uwielbiam rozrywkowe, przygodowe książki i dobrze mi z tym, ale mam porównanie. Szkoda by było, gdyby młody czytelnik nie poszerzał kręgu zainteresowań, bo "coś tam" może być "za trudne". Najpierw spróbuj, potem ocenisz.

Naprawdę ktoś jeszcze postrzega fantastów jako "niszę"? To chyba osoby, które niewiele korzystają z dóbr współczesnej kultury;) Fantaści są obecnie wielką grupą, że tak nieładnie powiem, 'konsumentów kultury". Unfall wykazał to na przykładzie filmów – bardzo dużo filmowych produkcji jest filmami fantastycznymi lub przynajmniej elementy fantastyczne zawiera, w róznym natężeniu. Dodajmy do tego gry – wielka grupa graczy, bardzo popularna rozrywka, a większość gier to fantastyka. Dodajmy do tego fanów mangi i anime – też wielka grupa entuzjastów fantastycznych klimatów. Gdy wejdziemy do księgarni oferta dla czytelników fantastyki jest całkiem przyzwoita, nie można narzekać, aż z czytaniem człowiek nie wyrabia;) W bibliotekach działy z fantastyką też prezentują się nieźle, a książki są ewidentnie "zaczytane". Popularność "Potterów", "Zmierzchów" a teraz "Gry o Tron" – to nie wzięło się z powietrza, ludzie chcą takich "klimatów". Spójrzmy choćby na portal – ilu tutaj jest chętnych do "zostania autorami fantastyki, głównie fantasy, bo to łatwiejsze i romantyczniejsze":) :)   Nigdy jako fantastka nie postrzegałam się "niszowo", ale to może taki fart życiowy, że w "realu" również trafiam na czytających fatastykę.   Chyba nie jest tak źle, ale… …ale fakt, że z czytaniem fantastyki jest najtrudniej. Inne media są łatwiej/szybciej przyswajalne, czytanie wymaga wysiłku.  Jednak… moge się mylić, bo badań na szeroką skalę nie prowadziłam, wnioski wynikają jedyniie z kilkuletnich obserwacji – młody człowiek, jesli już ma sięgnąc po jakąś książkę, sięgnie chętniej  po "coś z fantastyki" (tak z 7 na 10 sztuk;)) niż po "coś niefantastycznego". Kilku się zrazi i odpadną, ale kilku się wciągnie i choć zaczynają od typowo rozrywkowej fantastyki np. "Pilipiuki";), potem szukają dalej, pytają i czytają kolejne rzeczy, trudniejsze, ambitniejsze.   W tym jest szansa Nowej Fantastyki, ale żeby tych czytelników "zgarnąć", i najważniejsze "przywiązać" do pisma, trzeba się wysilić. Bo czytających, po prostu tak ogólnie czytających jest nie tak dużo i warto o nich zadbać, żeby im się nie odwidziało ;)  

Ważne tu wyszły sprawy, z którymi mi po drodze, więc jeszcze dodam tylko: – papierowa NF i portal służą rozrywce, "ideologiczne" podejście do czasopisma już dawno się skończyło, nie te czasy; nie da się już bazować na "idei" i sentymencie; czytelników trzeba łowić, bo ci "nowsi" nie mają sentymentów – albo "rozrywka" spełnia ich oczekiwania, albo szkoda kasy, – w NF czytam głównie publicystykę, to mnie ciekawi, to mnie satysfakcjonuje (przeważnie); opowiadania często nie są dla mnie na tyle dobre, by mnie zauroczyć, przeczytam i za dwa dni nic nie pamiętam, bo…. często mają bardzo mało wspólnego z fantastyką pojmowana przeze mnie jako fantastyka, udziwnione jakieś i nieciekawe; oczywiście nie zawsze, nie każde, ale niestety często, i polskie i zagraniczne. Oczywiście może to być moja wina, bo mi się gust na starość wypaczył ;)   NF długie lata prezentowała wobec czytelników stanowisko bardzo wysoka ex cathedra – dystans i pobłażanie, cieszę się, że ten model się zmienia, obawiam się tylko, że zbyt późno; wiele lat wcześniej czyteknicy zwracali na to już uwagę, przywołując jako przykład fajnej relacji z czytelnikami śp.  SFFiH. Pismo nie istnieje, a czytelnicy wciąż razem na Latającej Holerze– to jest właśnie ten piękny fenomen, którego nie udało się stworzyć redakcji NF. Może teraz się uda.  Czego szczerze życzę redakcji i sobie też;)

… może i niektórzy zadrżeli. Problem tylko w tym czy drżenie owo pojawiło się, ponieważ wyobrazili sobie, że "pismo padnie", czy też dlatego że "nie będzie tej strony" :)   Dobre pytanie Janku.  Ja czytam, coraz rzadziej, ale wciąż czytam, od lat wielu. Tak wielu, że do NF podchodzę bardzo emocjonalnie. Może zbyt emocjonalnie. Jestem przeciwieństwem Anet, gdy  o pismo chodzi ;)   Moim zdaniem, zdaniem obserwatora bardziej niz uzytkownika – użytkownicy portalu mają bardzo mało wspólnego z papierową NF. Do niedawna o papierowej NF prawie się "tu" nie mówiło. Ostatnio MC wprowadził trochę zmian, próbuje zachęcić, zaciekawić.  Ale z jego działań wynika to, co wcześniej też już było widoczne: mało kto czyta papierową NF. Mało kto papierową NF się interesuje. "Starzy" czytelnicy mają tendencję do odchodzenia od czasopisma. Mówiąc najkrócej i najogólniej – zmęczenie materiału;)  "Nowych" bardzo trudno zainteresowac czymś, co jest na papierze, mało interaktywne i w sumie głównie do czytania. Nudy. Do tego język raczej trudny. (Podczas, gdy "starzy" narzekają na "uproszczenie/zdziecinnie" przekazu). Warto by poszukać "złotego środka", znaleźć odbiorców w taki czy inny sposób. Padło tu już kilka niezłych pomysłów. Ale sam MC, ani nawet MC z Jerzym tago nie zrobią. To faktycznie robota na pełny etat. Tylko czy wydawnictwu się chce? Czy się opłaca? Ani to tabloid, ani kolorowe pisemko dla oglądaczy obrazków. Takie nie wiadomo co, dla małej grupy pasjonatów, w sumie relikt minionych czasów. Teraz takich czasopism się prawie nie czyta… … bo ciekawsze rzeczy są w internecie ;)   Ot, powynurzałam się nieco;)  W sumie to wcale czarno nie widzę przyszłości NF, może trochę mglisto, ale jeszcze nie czarno;)   Dobry temat Janku, do refleksji skłania;)

Hm, ale mi właśnie chodziło o to, żeby wszystkie teksty (opowiadania + artykuły) startowały w jednej kategorii – bo inaczej trudno wybrać "the best of" numeru. –  Na pradawnych bogów :)!  Nie widzi mi się to, mc. To jakby perszerony i araby w jednej gonitwie wystawiać ;) No, ale może ja się nie znam;)   Wyłonienie zwycięzcy nie powinno stwarzać kłopotu – ten tekst, który zbierze najwięcej punktów jest zwycięzcą, bez względu na to czy to opowiadanie czy publicystyka. Pewnie trafią się też remisy, ale to chyba nie jest powód do zmartwień;)  

Hehe! Nie ma lekko, gdy już się zostanie wspólmałżonkiem/– żonką i rodzicem;) , który jeszcze do pracy iść musi, nie ma lekko. Nagimnastykowac się trzeba, żeby czas znaleźć, oj, trzeba;)  Ale warto, bo faktycznie dobrze robi organizmowi taki "reset"– ja czytam/oglądam filmy, on gra i nie wchodzimy sobie w drogę;) Potem możemy się podzielić spostrzeżeniami i uwagami ;) Takie razem, ale osobno, dla zdrowotności;)   junior, jak masz dobę wypakowaną po brzegi, to sporo tam zmieścisz;)  Bo dziwnym trafem, gdy nie ma się za wiele obowiązków, to na nic nie ma się czasu, ale gdy zajęć przybywa, to jakoś wszystko się upchnie. Magia;) Przeczytałam po raz kolejny "Trzy wiedźmy" Pratchettowe i dziwię sie maturzystom, którzy męczą się z jakimiś kosmicznymi tematami do prezentacji, o których bladego pojęcia nie mają, zamiast wziąć znakomity temat, który wdzięczny jest jako nimfa: "Inspiracje dramatami Szekspira w twórczości Terrego Pratchetta".  Jeśli macie jakiegoś przyszłego maturzystę, to możecie śmiało mu ten pomysł podsunąć ;)

A może by tak po prostu: – po 1, 2, 3 punkty dla najlepszych tekstów publicystycznych, – po 1, 2, 3 punkty dla najlepszych opowiadań. I to będzie ocenione i spunktowane i to. I faktycznie warto rozdzielić, bo to jednak rózne rodzaje tekstów, nie ma co wrzucać do jednego worka;) To idę czytać.

Mnie spadanie nie przeszkadza;) Jak chcę sprawdzić, co w temacie słychać, robię "ostatnio czytane" i mam Chinę w czołówce :) Żaden problem :) Wyczytuję stare Pratchetty, żeby sobie trochę nerwy ukoić.   Na graniu się nie znam, nie moje klimaty, ale graczowi dotrzymuję towarzystwa… i mam spostrzeżenia: – najfajniejszy dla postronnego słuchacza jest Mass Effect, dla mnie szczególnie dwójka,  komandora Sheparda  da się polubić, – najbardziej nerwowa i zbluzgana gra to World of Tanks, u nas głośno i nieparlamentarnie, gdy chłop mój czołgiem jeżdzi;) – najbardziej cywilizowana i relaksacyjna, dla postronnego słuchacza, jest Civilization, tylko od czasu do czasu słychać "o, ja głupi idiota" i tyle, całkiem spokojnie ;) Inne gry jakoś nie mają takiej wyrazistości, są, ale ja – postronny słuchacz, nie odczuwam ich jakoś szczególnie;)   Ciekawa jestem jak Wasi "postronni słuchacze" widzą Was takich grą pochłoniętych?  Czasem to zabawne, ale czasem mocno irytujące;)

Tak jak z tą historią o tragicznym weselu: pannę młodą podrzucano na rękach, welon zaplątał się w wiatrak-wentylator, dziewczyna się udusiła, pan młody się powiesił, a jedno z rodziców młodej umartło na zawał – za pierwszym razem uwierzyłam ;)

U nas są lochy (wcześniej stał nad nimi kasztel, którego już nie ma), które są ponoć tak długie, że sięgają do sąsiedniego miasta, ponad 40 km dalej. A w tych lochach cuda-niewidy, oczywiście ;)   Kilka kilometrów od miasteczka (6-7 km) jest przy drodze kilka drzewek i krzaczków, zwanych "chałapaty", miejsce ponoć nawiedzone. Niieoczekiwanie gasną w tym miejscu silniki  samochodów, auta same w rów wjeżdżają, dachują i ogólnie dziwy się dzieją. Znam ten kawałek drogi, naprawdę zwyczajny, ale zupełnie serio zdarzyło się tam kilka wypadków, kilka osób zginęło, więc nie dziwię się, że legendą obrosło.    Starorzecze naszej rzeczki, zamienione obecnie w bagno jest ponoć tak głębokie i "wsysające", że utopił się tam w czasie wojny czołg z czołgistami, a gdy po wojnie  próbowano go wyciągnąć, to bagno wessało ponoć konia z zaprzęgiem. To podejrzewam wersja, żeby dzieci postraszyć, by nie bawiły się w tym niebezpiecznym jednak miejscu:)

"Doctor Who" to serial specyficzny, podkreślam specyficzny;) Niepodobny do żadnego innego, przynajmniej ja nie znam, żednego podobnego;) Wcielenia Doctora jedne bardziej mi odpowiadają, inne mniej. Podobnie ma się rzecz z "towarzyszkami" jego podróży. Jest to ten typ serialu, że albo się go lubi albo nie cierpi, czyli raczej skrajne uczucia wywołuje. I dobrze. Zdecydowanie warto spróbować. Niekoniecznie "od początku", ale na pewno kilka odcinków, żeby "złapać" klimat. "Plastikowość", teatralność wręcz w wielu momentach jest atutem serialu, wbrew pozorom, bo nie o efekty tu chodzi, a o "efekt" ;) Trzeba dać się wciągnąc tej kosmicznej baśni, bez tego będzie tylko drażnić.   Co do reinkarnacji… nie wierzę w nią. Po prostu nie wierzę. Nie odpowiada mi pomysł, że moja dusza/jestestwo jest "używana", wykorzystywana przez inne osoby, którymi już nie jestem. Średni pomysł. Pewne "przebłyski" wspomnień uznałabym raczej za rodzaj "zapisu w genach", tego, co pamięta ciało/materia po naszych przodkach. Taka teoria bardziej mi odpowiada ;)

Hello! Hello! Witam w Nowym Roku! Świeży ten roczek jeszcze, dużo go przed nami, więc życzę Wam wszystkim udanego roku! Oby był łaskawy i obfitował w wydarzenia pozytywne, ba! przyjemne nawet i przyniósł natchnienie w wielu dziedzinach! I jeszcze zdrowia życzę, bo z resztą sobie poradzimy;)   Zamieszanie takie miałam w ostatnim czasie, że ani czytać, ani pisać się  nie udało. Teraz chwila spokoju, czas nadrobić zaległości. Nic nie wygasa :) pewnie po prostu świąteczno-noworoczno-świąteczne zameiszanie w "świecie namacalnym" przekłada się na obniżoną aktywnośc w internetach :) Tak mi się coś wydaje. 

A to ja nie jestem na bieżąco. Przepraszam, ale nie ogarniam wszystkiego wpadając  tak raz na jakiś czas;)   Dziewczyny! Karierę robicie, a ja nic nie wiem;) :) Wielkie brawa!!! Ja rozumię z tego, że Prokris opowiadanie było/jest w NF. Tak? Pozazdrościć :)   Właśnie dostałam "Sezon burz" i jakaś taka onieśmielona jestem. Szlag, lat przybyło, głowa zawirusowana, czy rozbawi mnieWiedźmin i oczaruje tak, jak onegdaj bywało?

Gadanie w internetach z takimi Gedeonami jest nadzwyczaj wkurzające, przynajmniej dla mnie:) Na żywo bym z nim pogadała, nawet chętnie, bo muszę gębusię rozmówcy widzieć, jego oczy, gdyż albowiem nie jestem w stanie uwierzyć, że on tak serio kaznodzieję zgrywa i ostatniego sprawiedliwego;) W internetach trudno poważnie traktować takie dysputy, a i tak ciśnienie czasem skoczy;) Na żywo może by się i do czegoś konstruktywnego doszło lub przynajmniej piwa lub innej herbaty się napiło:) Chłopaki! Karierę robicie i nic nie mówicie;) Gratulacje! Janku, choć nie planowałam, to i grudniowy numer kupię, a potem się popastwię nad autorem:)

A ja bez skrępowania stwierdzę, że kupiłam Wydanie Specjalne NF, bo oboje z mężem jesteśmi ciekawi Zelaznego;) Jeszcze nie czytałam, ale bezpiecznie zakupiłam, żeby nie przegapić.   Staram się nie czytać, co tam o Sapkowskim nowym piszecie, ale mi wzrok ucieka. Ani chyba zeza się nabawię;) Pewnie do pociągu sobie kupię, bo czeka mnie niedługo dłuższa jazda. W pociągu dobrze się czyta.

Nowa Fantastyka