Osoba niepamietająca swojego poprzedniego życia budzi się w ciałach przypadkowych osób z tego samego miasta na 1 dzień. Próbuje naprawić życie rodzinne jednej osoby, w której ciele się znajduje na 1 dzień. W tym czasie w okolicach grasuje seryjny morderca.
Bardzo interesujące. Zobaczymy, co z tego wyniknie. :)
półnagą dziewczynę leżącą obok mnie. Budzi się w tym samym momencie, w którym ja na nią spoglądam.
– Co tam? – pyta półszeptem, oczy mając jedynie na wpół otwarte.
Powtórzenie.
zacząłem się ubierać. Problem tkwił w tym, że zdawałem się nie mieć czego zakładać.
Jeśli nie miał czego założyć, to nie mógł zacząć się ubierać. Co najwyżej chciał się ubrać.
Podkreślony fragment straszliwie przekomplikowany: “nie miałem czego założyć” wystarczy.
Spojrzałem na nią. Wskazywała palcem szafkę. Teraz wyraz jej twarzy nie był taki radosny i pogodny, przeciwnie – zdała się szczerze zmartwiona.
Ubieram się i wychodzę do innego pokoju. Patrzę w lustro. Przystojny młody mężczyzna, którego jednak nigdy nie widziałem. Zastanawiam się, co powiedzieć jej i innym ludziom, którym zapewne będę musiał się tłumaczyć.
Otrząsnąłem się nieco i wróciłem do pokoju.
– Słuchaj… – mówiłem łagodnym tonem. – Zupełnie nie wiem, jak tu trafiłem.
Czas się posypał.
Było pusto. Mieszkanie było duże i ładne, chyba musieliśmy być bogaci.
Byłoza.
Odszedłszy w stronę wrzącego czajnika, powiedziała chłodnym tonem:
Czajnik nie wrze. Może co najwyżej gwizdać. Wrze woda w czajniku.
Poza tym te kontrastowe przymiotniki nadały zdaniu humorystycznego tonu. Chyba niezamierzenie.
Nie rozpoznawałem ich twarzy absolutnie znikąd.
Wywaliłbym to, co przekreślone.
Ponoć w mieście, w którym żyłem, miało miejsce już kilka podobnie okrutnych morderstw. Nie wiadomo jeszcze, kto za nimi stoi, jednak ponoć miał to być jeden człowiek.
Powtórzenie.
Nie miałem żadnych snów. Długo nie chcę otwierać oczu, choć już się obudziłem. Wolę dobrze odpocząć, zanim po raz kolejny będę musiał udawać kogoś, kim nie jestem przed ludźmi, których nie znam. Przytulam kołdrę mocniej. Nagle czuję coś dziwnego… Nie, to na pewno jakieś złudne wrażenie. Chwila!
Podnoszę się do pozycji siedzącej i patrzę w dół. O mój Boże! To nie może być prawda!
Zacznijmy od tego, że jestem w zupełnie innym miejscu niż wczoraj. Przenieśli mnie do szpitala psychiatrycznego? Który wyglądaj jak przytulny pokoik szalonej nastolatki?
Już wcześniej miałem takie wrażenie, ale ten fragment je spotęgował: wydaje mi się, że nie do końca zachowujesz konsekwencję w narracji, kiedy chodzi o to, co bohater o sobie wie, a czego nie wie.
Czasami wydaje się, że jest zagubiony, jakby nie wiedział, że się przenosi między ciałami. Czasami wypowiada się tak, jakby to była dla niego normalna sytuacja i on sam o tym doskonale wie.
Jeśli zdaje sobie z tego sprawę – to zastanawiam się nad jego motywacjami np. w momencie, kiedy ujawnia swoją “amnezję” postronnym. Jeżeli w trakcie tekstu dopiero nabywa wiedzy co do swojego przemieszczania się miedzy ciałami, to reakcje na zmiany – jak ta, gdy budzi się w ciele nastolatki – są psychologicznie niewiarygodne. Wszystko przyjmuje ze stoickim spokojem, nie ma ataku paniki ani nic…
Po chwili jednak wyjaśniła mi, że kluczowe w tym zdaniu jest „jak na ciebie”, ponieważ zwykle uparcie chodzę do szkoły w samej podkoszulce (na co ponoć skarżą się nauczyciele, a co całym sercem popierają heteroseksualni koledzy).
Co chwila powracasz z tematem seksualności tej dziewczyny. Wiem, fajnie puścić wodze wyobraźni, ale przecież nie o tym jest opowiadanie.
Rzecz jasna czułem się wciąż dość przytłoczony całą tą sytuacją i długo wątpiłem we własne zmysły. Może by choroba tej dziewczyny była całym wyjaśnieniem?. Koniec końców niecodziennie człowiek dowiaduje się, że od tej pory będzie najprawdopodobniej spędzał po jednym dniu w ciele całkowicie przypadkowych ludzi, czekając być może na rozwiązanie tego problemu równie niespodziewane i magiczne co problem sam w sobie.
Nie próbuje znaleźć informacji odnośnie swojej przypadłości? Jakoś tego rozwiązać? Albo chociaż upewnić się, że nie wariuje i np. umieścić na jakimś hośćie plików nagranie jednego ze swoich wcieleń i potem odszukać je po przeskoczeniu do kolejnego ciała?
Podczas lekcji rzecz jasna się nudziłem, jednak od czasu do czasu przytrafiały się rzeczy interesujące, jak przykładowo sprawdzian z matematyki, który rozwiązałem po niecałych dwudziestu minutach, chwaląc się jednocześnie znajomością rachunku różniczkowego. (Miałem nie być wredny dla dziewczyny, której zostawię to ciało, a jednak z tego „swojego” wybryku będzie musiała się długo tłumaczyć. „Gdzie nauczyłaś się rachunku różniczkowego, młoda damo?”). No i jakąż satysfakcję odczułem, mogąc prosto w twarz powiedzieć nauczycielowi od historii i społeczeństwa, że w kwestii efektu dochodu, rzekomo przemawiającego za potrzebą wyższego opodatkowania pracy, pierdoli głupoty. (Tak, użyłem tego słowa. I nie, nie wysłał mnie donikąd, tylko spojrzał surowo i ciężko oddychał). Wśród męskiej części klasy, również tej niewiedzącej zupełnie, czym jest efekt dochodu, Aurora zyskała tego dnia ogromny szacunek.
Takie fragmenty bym ciął jak leci.
Twojego czytelnika interesuje zmiana ciał i morderca grasujący na mieście, a nie szkolne życie. :P
Zauważyłem jeszcze jedną rzecz, mianowicie w klasie znajdował się jeden dość nieśmiały, zdaje się smutny chłopak. Na każdych zajęciach siedział z tyłu, jako jedyny całkowicie sam. Gdy zajęcia się skończyły, zdecydowałem się na coś, co długo wahałem się zrobić, w końcu jednak zebrałem się na odwagę, podszedłem do niego i powiedziałem, że po prostu „chciałabym go przytulić”.
Sięoza.
Natychmiast ruszyłem po coś do pisania i zapisałem adres mieszkania „zaprzyjaźnionej” wczoraj rodziny, póki jeszcze go pamiętałem. Następnie schowałem go do głęboko do szafy.
Który to jest wiek? Bo raczej nie czasy współczesne, jeżeli ktoś – mając do dyspozycji wszelkie dobrodziejstwa technologii pozwalające mu magazynować informacje i mieć do nich dostęp z dowolnego miejsca na świecie – wybiera kartkę schowaną do szafy i to w domu, w którym jutro już go nie będzie.
Niech sobie chociaż adres mailowy założy…
Po zobaczeniu tego, co się tam znajdowało, natychmiast połączyłem ze sobą fakty. Pobiegłem jak najszybciej do mieszkania po telefon. Jednak nie było tam nic podobnego. Chciałem jak najszybciej zgłosić się na policję. Następnie zacząłem szukać samochodu, aby pojechać do najbliższego posterunku policji. Podobnie – żadnego pojazdu w pobliżu nie było.
W końcu zwrot akcji. :D
Swoją drogą: jeśli bohater budzi się każdego dnia w ciele kogoś innego, to wystarczyłoby, aby zrobił ciału potwora z Wrocławia jakąś poważniejszą krzywdę niedługo przed snem – jasne, to wymagałoby samozaparcia. Albo wszedł w jakieś miejsce, z którego nie da się wydostać, zasnąłby tam i już po potworze. Ale rozumiem zachowanie bohatera, w sumie każdemu najpierw przyszłyby na myśl mniej desperackie pomysły.
zanimby informacja trafiła do mediów
Zanim informacja trafiłaby do mediów.
Zastanawiałem się, czy dzwonić na policję, jednak nie miałem dostępu do żadnych dowodów, a poza tym wyjawienie jakichś podejrzanie szczegółowych prawdziwych informacji mogłoby zniszczyć życie osobie, w której ciele się znajdowałem.
Jeśli to rzeczywiście sprawa seryjnego mordercy, to lepiej byłoby zadzwonić i złożyć anonimowy donos.
Zajmowanie się sprawą tego człowieka było błędem. Myślałem, że uratuję komuś życie, a tak naprawdę pośrednio je zabrałem.
Fajnie to rozwijasz fabularnie.
Nie wiem, niektóre rzeczy by pasowały, nieraz już robiłeś ekstremalne i dziwne rzeczy, parę razy pobiłeś Zbigniewa na śmierć, żeby zostawił naszą rodzinę w spokoju, często wybuchałeś złością, wiele rzeczy się na to składało… Przepraszam, tak bardzo przepraszam…
Ten Zbigniew to nawet ciekawszy niż potwór, bo ma kilka żyć. :P
Ale rozumiem, że to majaki, tak?
Nigdy do tej pory nie zasypiałem tak niechętnie.
Nie mogłem zasnąć szczególnie wtedy, gdy przypomniałem sobie o adresie do tego mieszkania, jaki zostawiłem w szufladzie Potwora.
Mógł nie zasypiać i spróbować zostać w tym ciele dłużej.
Gdy tylko wstała z samego rana, postanowiła porozmawiać z ojcem. Długo zastanawiała się, co się właśnie wydarzyło i czy jego zmiana zachowania mogła mieć związek z jej niedawną jednodniową utratą pamięci. Szybko jednak zbyła te domysły jako objaw paranoi.
Tymoteusz jeszcze spał. Aurora nieśmiało zapytała, czy ma czas.
– Wiesz, tato… Myślałam o tym wszystkim, co się wczoraj wydarzyło.
Ojciec podniósł się do pozycji siedzącej, zdziwiony.
– Zaskoczyło mnie to, że nie gniewałeś się na mnie, że miałam broń i że planowałam… że byłam gotowa cię z…
Nie mogła dokończyć zdania.
– O czym ty mówisz, kobieto? – zapytał Tymoteusz.
– Ja… Nawet mi to nie może przejść przez gardło. Ja się tylko mogę domyślać, jak wielkim ciosem może być to, gdy ktoś się dowiaduje, że jego rodzone dziecko było gotowe go zabić, ale…
– O czym ty mówisz, pojebana suko – mówił, wstając powoli z łóżka – jaka broń, jakie zabić? Czy tobie czasem sufit na łeb się nie spadł?
– Ale… przecież…
– Natychmiast mi wyjaśnij, o czym ty do jasnej cholery pierdolisz, bo chyba będę z tobą inaczej rozmawiał!
Aurora niechętnie przypomniała ojcu o wczorajszym dniu. Ten przez pierwszych kilka godzin nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Później jednak niedowierzanie przemieniło się w najgorszy wybuch agresji i rozpaczy, jaki Aurora widziała kiedykolwiek ze strony ojca.
Tak trwało przez kilka dni.
Nagła zmiana narratora… zobaczymy, czy konieczna.
Jej przybicie spowodowane sytuacją w domu było widać.
Do czego się przybiła?
Minęło kilka dni. Tymoteusz chodzi po mieszkaniu, wciąż przypominając sobie to, do czego przyznała się jego córka. Jak można kochać taką osobę?
A jednak to robił…
Aurora długo nie przychodziła. Tymoteusz mówił o tym żonie, udając, że wcale się nie martwi, a jedynie złości się, że nie może po raz kolejny okrzyczeć tej „niewdzięcznej dziewuchy”.
Znów niekonsekwencja czasu.
Jego żona podeszła do niego powoli i cicho ustami przysłoniętymi ręką.
Ustami podeszła?
– Wiesz – powiedział, chwyciwszy ją mocno za nadgarstek, tak by móc przejść przez próg, który mu blokowała – czym się to skończy? Rozumiesz to? On ją zabije! Nigdy już jej nie zobaczymy!
– Ale tak, to zabije was obu, Boże!
– Pierdoli mnie to. Jeśli zrobi to z Aurorą, nie będę chciał żyć już więcej.
Oboje.
– Hej, Józek – mówiła łagodnym tonem. – Mówiłeś, że nie idziesz dzisiaj do szkoły, bo wybrałeś sobie ten dzień na wykorzystanie nieusprawiedliwionej nieobecności i pójście na koncert tego całego… no, In Flames.
Koncert w ciągu dnia?
nieopacznie zostawionego adresu.
Nieopatrznie.
Obudziłem się w bardzo znajomym ciele. Był to nie kto inny jak Potwór z Wrocławia. Cóż za przypadek!
Przypadek z takich, które biją czytelnika po oczach.
Nagle Potwór dostrzegł czyjeś kroki.
Dostrzegł? A nie usłyszał?
Długo nie wiedziałem, co się ze mną stanie. Pamiętam, że miałem serię najdziwniejszych doznań i wizji, podobnych do tego, co czuje się podczas snu w wysokiej gorączce.
Potem jednak wróciłem do rzeczywistości. Obudziłem się w szpitalu. Stało nade mną grono znajomych twarzy. Za nimi – co najdziwniejsze – była tam rzesza dziennikarzy.
– Co tu się najlepszego wyrabia? – zapytałem głosem jakby pijanego.
– To my kochanie, wszystko dobrze. Dostałeś mocno w głowę, możesz nic nie pamiętać.
– Czy potrafi pan policzyć? – mówił lekarz, pokazując trzy palce – panie Tymoteuszu.
– Jaki, kurwa, Tymoteuszu?
– Boże, tato! – rzekła znajomo wyglądająca dziewczyna, rzucając mi się w objęcia.
– Spokojnie, pacjentowi trzeba dać odpocząć…
– Zamknij się, konowale – rzuciła Aurora.
Lekarz odchrząknął sugestywnie.
– Tak… – mówiłem, głaszcząc jej plecy. Do Aurory przyłączyła się matka i młodsze rodzeństwo. – Tak, chyba odzyskuję pamięć. Powoli… Tak, pamiętam was… Zawsze nim byłem… Zawsze byłem tym dupkiem.
Gdy ciała płaczących ze szczęścia najbliższych niemal mnie dusiły, w moich uszach podźwiękiwały ostatnie słowa wypowiedziane przed wypadkiem w pracy. Mówiłem o swoim życiu rodzinnym jednemu ze znajomych inżynierów. Powiedziałem:
– Gdybym tylko był kimś innym na jeden dzień. Gdybym wszystko zapomniał i stał się kimś innym. Wszystko byłoby lepiej.
Okazało się, że miałem rację, lecz nie w ten sposób, o którym wówczas myślałem.
Nie wiem, jak interpretować ten fragment…
Czy wszystko, co było zawarte w opowiadaniu, to tylko senne wizje bohatera, który uderzył się w głowę? Wytłuszczony fragment na to wskazuje, ale dla mnie – i nie tylko dla mnie – to jest zawsze najgorsze rozwiązanie z możliwych. Kolejna historia typu “a potem się obudzi”. Spotkałeś się kiedyś z taką w trakcie seansu i poczułeś zawód? Jeśli tak, to wiesz, o czym mówię.
Z kolei jeśli wszystko wydarzyło się naprawdę, a bohater jakimś ducem wspomina o innym wypadku z przeszłości, to historia nie trzyma się kupy, no bo kto by żył w ciele Tymoteusza, kiedy ten wędrował po innych ciałach? Kto był w jego ciele, gdy tamten znajdował się w potworze? Kto był w nim, gdy ten przebywał w ciele swojej córki? Te luki każą mi przyjąć interpretację numer jeden, a więc jestem zawiedziony.
Warsztatowo sporo jest do poprawy. Styl prosty, nieco toporny, ale opowiadanie nie nużyło mnie ani nie męczyło – czytałem z zainteresowaniem do samego końca.
Przejrzałbym tekst pod kątem cięć, bo chociażby wątek szkolnej miłości Aurory, czy w ogóle jej zachowania w szkole, jest marginalny. Broni się trochę tym, że dzięki wizycie w ciele chłopaka bohater dowiedział się o konsekwencjach swoich dobrych intencji – to wyszło świetnie.
Na plus też to, że prawdziwa tożsamość bohatera jakoś uzasadnia to, że fabuła obraca się wokół tej rodziny, a nawet to, że przez chwilę obserwujemy historię z perspektywy jego córki.
Pomysł z przypadłością bohatera bardzo ciekawy i bez wątpienia można go eksploatować, niestety zakończenie w moim odczuciu niefortunne.
"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"