Profil użytkownika

Ostatnie sto komentarzy

Finkla, 

 

Ależ mnie tutaj długo nie było! Przepraszam za zwłokę. Tekst musiał być krótki, dlatego tak wyszło. Masz rację, muszę rozwinąć te skróty myślowe. A Diabełek to w istocie kot i to też wyjaśnię. 

Pozdrawiam noworocznie <3

 

A cóż widzą tu moje piękne oczy? Wyniki?! 

 

Przeżegnuję się stopą, żeby nie sięgnąć czoła i nie wkurzyć covidem, równocześnie szczypię się w kolano.

Prawa dla wypróżnionych! 

Za współudział dziękuję pozostałym udziałofcom! 

Regulatorzy,

 

hahahaahahah przypomniałaś mi sraka pokoju, wieczorkiem opowiem ją córce. Wiedzę, że nasze poglądy w wiadomej sprawie są zgodne. Postanawiam przestać owijać “bułkę w bbibułkę” tylko mówić jak było :)

 

Pozdrawiam 

Regulatorzy, 

 

Ładnie mnie wydałaś. Guanem posłużyłam się, bo nie chciałam “strać”. Ale masz rację, sranie jest naturalne i nie należy go unikać. Dziękuję za wytknięcie mi tych Tatar, w istocie nie są obowiązkowe.

 

Pozdrawiam <3

 

NoWhere, 

 

Szkoda, że nie uwiodłam Cię tym tekstem, niemniej jednak komentarz odbieram pozytywnie i serdecznie za niego dziękuję.

Pozdrawiam.

 

 

CM, 

 

O Cię!

Dziękuję Ci za Edit i ciąg dalszy pochwały tekstu. Jestem w niebie. Dziękuję ponownie i cieszę się, że trafiłam do biblioteki.

 

Pozdrawiam

Edwardzie, 

Mogę się do Ciebie zwracać Edku?

 

Cieszę się, że doceniłeś lekkość i humor, bo to był mój główny cel. Co do kleju, to krótka forma, musiałam się “zmieścić”, jeżeli go za brakło, to z winy mojego temperamentu. Dziękuję za komentarz.

 

 

Asylum, 

 

Dziękuję za pomoc, chodzi mi o tę mantrę.

 

Pozdrawiam

 

Asylum, 

 

W zamyśle to miało być opowiadanko na kształt skeczu, musiałam przyciąć tekst do dwóch minut nagraniowych. To było ciekawe doświadczenie, nauczyło mnie między innymi eliminacji za długich słów, tych “trzeszczących” i “świszczących”. Na przyszłość pracuję nad dykcją :) Z nagrania nic nie wyszło, więc postanowiłam podzielić się tym szortem.

Pozdrawiam

El Lobo, 

 

Dziękuję za komentarz. Żałuję, że Cię rozczarowałam. Postaram się wypełnić fabularne dziury: posążek zmienił miejsce, dlatego dopiero w tamtej chwili jego moce zwróciły się przeciwko bohaterce, smierć Buddy powinna załatwić problem, pokaż mi opowieść, która temu przeczy? ;) 

Co do prawdy zawartej w opowieść: wszystkie pary, które zamieszkiwały sąsiedni dom rozwiodły się. Zastanawiam się, bo to nie może być zbieg okoliczność, albo dysfunkcyjne małżeństwa wybierają domy z trapezoidalnym trawnikiem, albo trapez przynosi pecha ;) 

 

Pozdrawiam

Drakaina,

 

Zapalenie zatok, to jest moja zmora. Kiedy miałam sześć lat mama, po raz pierwszy, załatwiła mi seans u Clivea Harrisa. Nad nikim tak nie drżał, okropnie się trząsł, jak nade mną! Straszne wspomnienia, myślę o czasie oczekiwania w kościelnej kolejce. Po latach pojawił się Kaszpirowski, już studiowałam i pracowałam równocześnie. Ilekroć wracałam do domu spóźniona na Kaszpirowskiego, dostawałam burę: “Mógłby cię uleczyć, a ty się gdzieś włóczyłaś”. Dodam, że mama jest lekarzem ;) Kiedyś napiszę powieść o leczeniu chronicznego zapalenia zatok :)

 

Pozdrwaiam.

Ando, 

 

Dziękuję za komentarz i cieszę się, że udało mi się rozśmieszyć. 

Ando, kobieta, która myśli o mężu “diabełku” nigdy nie zechciałaby się z nim rozwieść ;)

Podpisano: mężatka z dwudziestoletnim stażem :)

 

Pozdrawiam <3

 

Drakaina, 

 

Dziękuję! I dziękuję za korektę. Już naniosłam poprawki, pomyślę jeszcze nad tym niefortunnym zdaniem o stawaniu się na coś za późno.

Mam blokadę, potwornie rozbolała mnie głowa, wszyscy wokół smarczą, chyba i mnie bierze. 

 

Dziękuję za komentarz <3 

Katia, 

 

Cieszę się, że i Tobie, królowej budowania nastroju, spodobał się tekst. Błąd już poprawiłam, dziękuję za wytknięcie.

Pozdrawiam <3 

Darcon, 

 

Cieszę się, że spodobało Ci się to opowiadanko. 

Dałeś mi do myślenia. Bo czy można zadowolić wszystkich? Moim zdaniem to jest niewykonalne. Ale wciąż się mylę i uczę na błędach, dlatego chętnie podyskutowałabym na ten temat. 

Dziękuję za komentarz <3 

Pozdrawiam i do spisania. 

Berylu, 

 

W takim razie czekamy na wyniki :) 

hura! 

 

Wilku-zimowy, 

 

Więcej optymizmu, bracie.

 

Żonglerze, 

 

Potrzebnie czy nie, grunt, że się podniecają :)

 

 

 

 

 

Beryl, 

 

Ale przecież obiecałeś wyniki! Gdybyś nie obiecywał to w porządku, ale skoro obiecałeś, to muszą się pojawić. 

:) 

 

 

Misterze Marasie,

 

Nie mogę się pozbyć tego dziecięcego poczucia sprawiedliwości, próbowałam, ale nie potrafię ;)

 

 

Berylu, 

 

Czy doczekamy się werdyktu jury? 

 

Jestem głodna sukcesu, a co poślę tekst na konkurs, to trafiam w kamień, a to nie ogłaszają, a to ogłaszają zwycięzcą, ale nie drukują, choć obiecali…zaczyna mi się tępić kosa ;) 

 

Pozdrawiam wszystkich niecierpliwie <3

Kasia 

Regulatorze, 

 

Dziękuję za uznanie. Myślę, że to jedyna słuszna decyzja, którą podjęłam w zgodzie z własnym sumieniem, nie będąc pod wpływem opinii z zewnątrz ;) 

Powtarzam sobie magiczne: “lubię siebie”, ilekroć wyrzucam sobie ten tragiczny zapis dialogu i w ogóle pośpiech z zamieszczeniem tekstu. 

 Liczę na zrozumienia koleżeństwa. Wszyscy wiemy jak to jest się przyblokować, a potem twórczo odblokować i jak potem człowieka świerzbi, żeby wyjść na miasto w papilotach i szlafroku, żeby wrzasnąć: – wróciałam! Jestem z Wami! 

 

 

 

Rybaku, 

 

Dziękuję, już poprawiłam.

 

Regulatorze, 

 

Miałam nadzieję, że tym fragmentami zmobilizuję się do pisania ciągu dalszego. Jednak przemawiał przeze mnie egoizm. Racja, nie będę już zamieszczać fragmentów, ale dopiero całość.

 

Dziękuję Ci za poprawki. Wprowadzę je wieczorem.

Pędzę na spotkanie. Pozdrawiam <3

AQQ, 

 

Myślałam, że żartowałaś, stąd ten wybuch śmiechu ;) Zdaje mi się, że jednak nasze rodziny muszą wiedzieć o naszych obsesjach. Ja tam się ze swoją nie kryję, zaraz, jak mi się uda, zilustruję.

 

Jednak nie umiem wstawić zdjęcia drzwi do garderoby (to moje prywatne biuro pisarskie), poobklejałam je stickersami w kształcie psów, z ostrzeżeniami, co grozi śmiałkowi, który odważy się mi przeszkodzić, kiedy walę w klawiaturę ;)

 

 

AQQ, 

Dziękuję! :)

 

hahahahhahah to prawda, w moim “piłą cieli, piłą rżnęli” aż nie mogę się doczekać tomiku, żeby przeczytać teksty konkurencji! hahahahhahhahhahhah

 

– Dziecko, co ty za koszmary wypisujesz? – zapytała moja mama i poszła do kuchni podgrzać kolację.

AQQ, 

 

Daj spokój, fajnie wyszło jako szorciak, w longasie przydałoby się przepleść to scenami akcji. Ale tak jest dobrze. 

 

Tak, złapałam się do antologii z opowiadaniem o wspinaczce na Mt Everest, bo to wystarczająco obskurny temat, zważywszy na wielogodzinne korki blokujące dostęp do szczytu, w dodatku w strefie śmierci, gdzie mózg lasuje się od niedoboru tlenu itp. Lubię góry, chciałam dociec, co ludzi motywuje do podejmowania ryzyka, bo w pisaniu najbardziej podoba mi się research. Nie dowiedziałam się, ale opowiadanie spodobało się jurorom :)

Miłego wieczoru :)

AQQ, 

 

Koniecznie, kochana. A tu się rewanżuję zdecydowanie mniej udanym, ale tekstem w podobnym stylu, coś tu jest na rzeczy, ten kawałek wypłynął ze mnie jakiś czas temu: 

“Otworzyłam drzwi budki telefonicznej, wystawiłam stopę, aby znów się nie zatarzsnęły. Zachwiałam się i oparłam ręką o ścianę, ratując się przed upadkiem. Wstawiłam się na całego. Ze słuchawką w dłoni usiadłam na podłodze. Wydawała się w miarę czysta, choć właściwie było mi wszystko jedno. Promienie słoneczne raziły mnie w oczy. Zamknęłam powieki i wtedy przyszło olśnienie:

John, wyobraź sobie nasz maleńki domek w sercu winnicy. Siedzimy na tarasie i trzymając się za ręce przyglądamy się igraszkom naszych dzieci. Dwójki? Nie, dwoje to z mało, chcę mieć z tobą dużo dzieci, co powiesz na czwórkę? Drzewa mienią się kolorami jesiennych liści, patrz, winogrona już dojrzały. Nie, nie wstawaj, odpocznij, miałeś ciężki tydzień, zerwę dla ciebie kiść. Wiesz, ta komoda, pasuje do naszej jadalni, ustawię w niej zastawę na dwanaście osób. Będziemy zapraszać gości. Tak, twoją mamę i moją siostrę z rodziną, jestem pewna, że się polubią.

Na święta w salonie ustawimy choinkę, prawdziwą, pachnącą żywicą, dzieci same ją udekorują. Podsadzisz Jana na barana, żeby mógł nasadzić czubek. Wiesz, najpierw urządzimy Wigilię z barszczem uszkami i karpiem, podzielimy się opłatkiem, dzieci wyciągną prezenty spod choinki. Nie, mi nie musisz mi nic kupować, mam ciebie, jesteś najpiękniejszym prezentem, jaki mogłabym dostać.

Następnego dnia, kochany, wstanę wcześnie rano, upiekę indyka, twoja mama na pewno podpowie mi jakiego lubisz najbardziej. Tak, pudding też zrobię sama, z dodatkową brandy dla ciebie. Uśmiechasz się, no przecież wiem, że uwielbiasz brandy, wypijesz ile zechcesz, przecież to święta. A kiedy położymy już dzieci do snu, będziemy całować się pod jemiołą. Oczywiście, że tak, możesz sobie pomajsterkować. Będę czekać na ciebie w łóżku. Nie skąd nie będę się nudzić, poczytam książkę, nie musisz się spieszyć.

Z brzękiem włączyła się automatyczna sekretarka.

– Żżohn, ja siebie koam! – wydobyło się z mojej krtani. Głośno przełknęłam ślinę i przyłożyłam policzek do szyby kabiny. – Ty też mnie koasz… Przyjź do fontanny na tym małym plasu… na tym Bel–Air… o dwunastej, w pounie – Zanim zdążyłam odwiesić słuchawkę, dostałam czkawki.”

AQQ, 

 

Domyślam się, że w każdej z nas siedzi, bo we mnie też, a młódką już też nie jestem :) 

A wracając do opowiadania, lubię ten trik z pisaniem jakby listu do kogoś bliskiego, wyobraźnia wtedy ponosi, a emocje wyfruwają z serducha jak stado motyli :) 

Klimat na duży plus, ale czytało mi się jakbym dorwała się do pamiętnika ckliwej nastolatki. Jak dla mnie zabrakło akcji.

Issander, 

 

Tak, odnotowałam tę informację, tym bardziej zdziwiło mnie, że historia niczego nie nauczyła bohatera. Już teraz wielkie umysły świata zastanawiają się ile ten bitcoin żre energii. Nowe lepsze waluty też będzie się opłacało produkować do czasu, kiedy zyski będą przekraczały koszta. Niemniej jednak pomysł z alibi bardzo dobry.

A opowiadanie bardzo mnie wciągnęło.

Arnubis,

 

Zgadza się w dłuższej formie nie przeszedłby/znudził, ale w tak krótkim tekście wykorzystanie stereotypów to zacny pomysł. Tak uważam i sama często sięgam w szorciakach po takie ułatwienia. Jeszcze raz przyznaję, że tekst napisałeś bardzo udany :)

 

Sporo fajnych pomysłów, jak choćby ten o romantyźmie i reumatyźmiee. Ale po mojemu trudno będzie przebić ten kawałek:

JAKUBJAKUB

podchodzi by podać ROBERTOWI naładowaną broń

– W tej rzece nie ma łososi, sir.

 

ROBERT

– Co tylko czyniłoby mój wyczyn jeszcze bardziej godnym uwagi. “

 

Spodobało mi się bardzo, choć celem ogarnięcia tematu musiałam wczytać się w teorię strun. Szkoda, że bohater nie zainteresował się ceną prądu, bo przecież każde współczesne dziecko wie, że wygenerowanie jednego bitcoina kosztuje 5932 USD;) Ale nie czepiam się, bo ładnie uzasadniłeś tę wpadkę arogancją bohatera. 

 

Choć to romansidło dobrze się czytało. Podpadło mi natomiast tłumaczenie staruchy, opowiedziała, co autor miał na myśli, nie pozwalając czytelnikowi na wyciągnięcie własnych wniosków. Nie rozumiem też motywacji staruchy.

Wiem, wiem, zaraz powiecie, że znalazł się kolejny krytyk literacki ;) Mimo to wypowiedziałam się, chyba mam prawo? ;)

@Mortycjan,

 

A propos ciekawostek

 

Francuzi zapisują dialogi dialogi tak:

 

– Skończyłem, powiedział i odszedł.

 

Natomiast romańscy Szwajcarzy, w szkole uczą się pisać dialogi tak dziwnie, że oczytania wymaga połapanie się w tym czyja to kwestia:

“Stukli mnie, bo nie mam ojca.

– Jak to, powiedział mężczyzna i uśmiechnął się, każdy ma ojca”

 

Każdy dialog w tekście jest ujęty w cudzysłów, tyle że to nie wygląda jak cudzysłów, ale podwójne groty strzałek. 

 

Dogs, 

Cieszę się, że się spodobałam w mojej malowniczości, gdyż właśnie wybrałam się na Wenus i stamtąd też napiszę :)

Mytrix, 

Czo wy tak z tymi imionami?

Piątkowe brudzio :)

AQQ, 

Zgadzam się, że dziecko z enteligencją wyższą od kociej, nie powinno ryzykować wspinaczki na wysokość sypialni. Z drugiej strony kot przetrwa niepogodę, a dziecko nie, więc trzeba się nad nim pochylić i pogłaskać, a jak sytuacja się zdarzy wyłuskać z włosów marchewkę i groszek, cofnięte pod wpływem. Znam i takie sytuacje z dzieckiem, szczęśliwie nie własnym, bo za młode na takie ekstrementy., a dzisiaj oczy przysłaniające w kinie na scenę z pocałunkiem niewinnym,niepożądliwym wcale, który mię się upodobał zacnie ze względu na swoją komediowość.

Jeszcze se podszlifowuję wstępniaka do przygód kosmicznych, pijąc herbatę ze stokrotką na okładce saszetki i udaję się na spoczyn, bo nie lubię wstawać przed upływem ośmiu godzin. 

Dziewczyny, 

 

Jako dziewczyna od bezpośredniej sprzedaży co to niejedno ale ze trzy przeżyła, mogę doradzić przed snem, na słonia kilka łyżek miodu, a bez posiadania owego sodę oczyszczoną we szklance wody, łyżeczkę. Choć niestety zdaje się to wszystko na 20 procent użyteczne, lepiej pić jeden gatunek wina, coby się nie spodlić na poranek i nie podupaść sobie w lustrze, a szefowi w pracy brakiem otwartych na oścież ucz. 

P.S. Dokonałam połowy butli czerwonego wina, a to nie koniec, bo połowa została, idę odgrzewać sobie gulasz wołowy smardzem zaprawiony, coby wysmarować przewód pod konsumpcję reszty butli.

 

Bidula, Dżesika, wygłodzona w swym poszukiwaniu tego jednego jedynego, współczuwałam wraz z nią i dobrze, że się odnalazł. Rozpisane na głosy gładko wprowadziło mię w sytuację, nie ujawniając jednocześnie wszystkich zakątków. Dociekam bowiem skąd to nieodżywienie bohaterki. Bulimia czy też jakiś inny czynnik wspomagający, nie ludzki, bo jego nie było i domyślić się nie potrafię.

 

Zapraszam do siebie na Misję na Marsa :)

AQQ, Anita, 

 

Być może reszta Twoich treści jest pozawijana ślimakiem, Fibonaccim, a stała Planca się przy nich nie umywa, ale opowidanie, którego miałam zaszczyt skomentować trąci zacną prostotą :)

 

Dogs, 

 

Wpadnę poczytać, jak tylko upewenię się, że suszarka korbluje, która coś nieryksztusuje, więc popadłam w stupizm, suszyć dalej korblując po raz czwarty, czy wywieszać na porenczach i zapalać w kominku… Czy też odemknąć sobie czerwonego wina i zostać kobietą nieobliczalną na pustej chacie, bo rodzina mię cudownie osierociła na ten wieczór, za co wdzięczna jej jestem dogrobnie. 

AQQ,

 

Szkoda, że siem zabiła, bo długo nie współżyła.

Również jestem pod zachwytem wygodnego słońca wraz z jego jedwabną pościelą. “Rano jak się obudziłam to powiedział że mnie kocha,[…]” – to tesz fajowskie ze względu na swą prostotę, bo i po co komplikować, piszesz jak było.

 

MAćko, 

Tak, to inna Kaśka jest. Odstajem od fonii, paszczowo nieobdarzonam dźwiękiem syrenim :( Smuteczek, choć z drugiej strony wyróżnionam tym beztalenciem, gdyż niewielu śpiew siem nie udaje.

 

AQQ, 

Anita, ślicznie! Miło Cię zapoznać.

A, jeszcze chciałam dodać, że pozazdrościłam tego różowego płaszcza antykwasowego, bo lubię ten fason. Więc se taki uszyję, lub wydziergam na szydełku prze weekend. Postaram się pochwalić sieem fotkami gotowego produktu.

Zaith, 

 

Bridget Jones?! Nie znam… W przestrzeni zaistniałam ja, eksperymentalnie, uzbrojona wiedzą, postanowiłam dać się wysłać na resztę planet oraz wszystkie księżyce Saturna :)

Jestem dziewczynom od misji specjalnych, a na pół etaciku lepię pierogi z koronką na obrzeżu, w koronkowym fartuszku i czerwonych szpilkach od Le boutona, celem oderwania uwagi megamózgow od reakcyjnych akcji w tunelach.

Bailout, 

 

Konrad :P, miło mi się zapoznać. Enchanté, siem wyrażę w naszej CERN-owskiej gwarze, wycierając dłonie z mąki w koronkowy fartuszek, oderwszy się od lepienia pieroga dla sztywnego Stivka, co tu do nas zajechał w celach badawczych, pieroga inspirowanego baraniną po cenach promocyjnych z Irlandii.

Dytcon,

Nie wiedziała, że Reg,zwanej Jolką, niewiele się podoba, więc przyjmuję za komplement dużej rangi tfuj update.

 

Antyradku,

Obiecuję przeczytać, Cię i resztę, jak nagromadzę czasu, na pocieszenie dodam, że w miniętym tygodniu nie miałam czasu wyciąć skórek u paznokciów, ani ich wypastować na szpilkach od Le boutona.

 

Reg, 

Wyciąłgnoszwszy medianę z zaprezentowanych danych dot. wyników konkursu, tj. odwaliwszy skrajności, przeliczywszy środkowości i podzieliwszy je przez ilość, ośmielam się przewidzieć , że tegoroczna werdykta może zapaść wkole listopada. 

 

Maciek, 

 

Imię mam z próżności, bo lubię być odmieniana przez siedem przypadków zaistniałych w  gramatyce oraz wszystkie inne przypadki, o których  śniło się, bądź nie filozofom, gdyż ,pracując w warunkach ekstremalnych zostałam wysterylizowana z genu strachu.

 

Bailout, 

 

Mam na imię Kaśka, a Ty?

Czapkę radzę wyszydełkować sobie oburącz, jakbyco podeślę wykruj wraz ze siatką oczek prawych i lewych, żeby na ócz nie opadała, aby nie wejść w kolozję z uzależnionymi od zbierania psich odchodów, wraz z pupilami, bo tych o tej porze bywa najwięcej.

 

Finkla, 

 

Magazyny z różdżkami są na każdym rogu.

Wbiegam do nich w dresie pod czapką. Codziennie do innego, żeby nie budzić krzywych emocji, tyle tego spożywa, a wciąż jakoś się trzyma. Żyje! Zakupuję jeszcze gorącą, wtykam w dres i pędzę. Jak już dopędzę, rozkrawam smaruję masłem, a ono się rozpływa, posypuję solą i twarożkiem, wkładam do ust, rozchrupuję wierzchną skórkę i dozębiam się do miętkiego. A wtedy wiem, że żyję, że mogę zacząć roboczy dzień i że on się dobrze dla mnie skończy. Polecam, ale jakżem już wspomniałam trzeba zmieniać piekarza, bo siem domyślom nałogu i dowalą ubezpieczeniem zdrowotnym od przesytu.

 

Finkla, 

 

Pewnie, że czytałam z między palców dłoni :) Grunt, że zaistniało zjawisko róźdżek w seksownych magazynach, gdzie można się, dysponując odpowiednią przyo dziewką, inkoguto po zakup :)

O mazer faker i dzizasie, dziesięć razy! Idę parować skarpetki na rano, zanim zaprawię afrodyzjakiem herbatę mojego samca,czeka mię gorąca noc.

Zaith, 

Zderzamy je ze mną. Bo zapotrzebowuję masażu,żeby latem wcisnąć obwątlone kragłości w bikinia. Ale to produkt uboczny, znaczy nic się przy tym nie marnuje, tylko kwaśna śmietana od pierogów z łososiem czasem ścina. Ale to wystarczy, że ściereczką z mikrofibrą przelecę, antymateria łatwo schodzi.

 

Chciałam pochwalić się swoim dziełem wybitnym, słabo docenionym, w ramach samopromocji postanowiłam bronić się sama, bo mnie tu nikt nie polubił, nie zaposiadłam znajomych, oprócz jednego, i nikt nie ma dla mnie litości, pomijając rekomendację Bailouta. Ogólnie załamana jestem. Wracam do lepienia pierogów dla CERN-owców, same się nie zrobią, może jutro promocyjnie dadzą mi się pozderzać w tunelu. Ech… C'est la vie, c’est ma vie, ech…

 

P.S. Edytowane o 20.11 wstawiłam sobie zdjęcie blondynki, aby podnieść punktację wytforów.

Upodobało mi się, że on nie miał dość i znów twarz zlał rumieniec. Chyba marcujem.

Zakalczyło kalkami językowymi! “Każda stara muzyka to zrobi”! Zaroiło od piersi, a dalej to już nie wiem, bo cojakiś czas musiałam przysłaniać oczy przy czytaniu, szef patrzył, a nie chciałam przy nim zapłonąć, gdyż skarpetki wybierane o świcie, we świetle wystające z moich kozaczków okazały się nie do pary.

Bailout, 

 

Ty mnie tu nie madefakuj, bo ja tylko wyraziłam zdanie na temat mojej niepoczytalności Twojego opowiadania. Przecież nie powiedziałam, że masz gdzieś niesymetrycznie, ani, że brak Ci mierzalnych walorów! Subiektywnie się wypowiedziałam, chyba mam prawo? ;)

 

Bailout, 

 

Pojechałeś po calaku nagromadzeniem faktufff i wydarzeń, ale nic mi z tej lektury nie zostało, bo za bardzo wyrafinowałeś język. Po mojemu przy takim nagromadzeniu śfiatuff łamane na faktufff należałoby uprościć język, a jeżeli upraszaczanie nie jest możliwe wyeliminować nadprogramowość śfiatuff łamane przez faktufff. Mimo pewnych niedoskonałości gratuluję artystycznego wysiłu i odporności na węże.

Cóż za wspaniałe wprowadzenie dialogiem, który to nie pozostawił żadnych dziur fabularnych i gładko wpłynął mię w tych przygód kilka. Bardzo przypadł mi dobór słów typu “posoka” oraz naturalne zamienniki jak “wróg”, uwielbiam takie silenie się na niepowtarzalność podmiotów w zdaniach.

Bailout,

Hahahahahaha!, ośmielę się głośno odreagować śmiechem stres związany z tworzeniem tegoż wybita ;) 

Rozpływam się w podziękowaniach za komplementa i niedźwiedzie uściski, którym sprzyjam moimi literackimi obfitościami.

 

Ad. komenty, czy powinnam ich skumulować w zgrabne podgromadki w pojedynczych blokach odpowiedzi, posługując się cytatami, czy też istnieje bardziej wydatna i mniej pracochłonna metoda? Dysponując obiema lewymi technicznie dłońmi, musiałabym obudzić po pomoc nieletnią latorośl, którą kilka chwil temu uśpiłam dowcipną rozmową, jenak wolałabym, żeby śniąc rosła, dlatego upraszam się o podpowiedź. 

El Labo, 

 

Cieszę się, że Cię zadowoliłam masą najważniejszych, jak to znów pięknie ujęła Finkla.

 

Bardzo przepraszam, że negatywnie odniosłam się do przedłożonej przez Ciebie pracy celem rozprzecinkowania tekstu, niestety nie umiem owijać tekstów bawełną.

Finkla,

 

Kochana, na pewno wezmę granatowe kimono opłynięte złotym wężem, teraz à la mode. Co do reszty… zaraz przejrzę prognozy pogody, bo nie wiem ile mam zabrać bikiniów i które kiecki będą się żenić z klimatem wyprawy :)

Finkla, 

 

Nojakto?! Przecież dopiero co wróciłam z Marsa, kolejny wypad planuję już wkrótce, ale w tropiki tj. na Wenus :)

Finkla, 

 

A może to było specjalnie, już nic nie wiem, tak mi namieszało tą grafomanią, że wydaje mi się, że stworzyłam dzieło wybitne, albo raczej dałam mu się stworzyć ;) A teraz to ono przejęło nade mną władzę ;)

Finkla,

No właśnie wróciłam pędem, bo mi ta “chorza” z “hożą” dopiero co zaskoczyła. Więc skoro już mamy to uregulowane, wracam tam, skąd wróciłam. Na kolejnych piętnaście odczynów z rudym kotem u stóp,. Miau, miau, miau, opowiada mi co robił przez tych kilka dni, a ja zadaję mu jeszcze pytania pomocnicze :) 

Regulatorze, 

Merci, że się tak odwdzięczę w podziękowaniu. Wróciłam prawie cała, bo z przetraconym prawym kciukiem, w całej czarnej sukni, czyli na siodle, z naręczem notatek głosowych. Przystępuję do tworzenia kolejnego wiekopomnego dzieła :)

 

Rossa, 

Dziękuję za rozlany przez Ciebie zachwyt. Choć co do pochwały zdań pięćset krotnie złożonych poczułam się rozłożoną na łopatki. Otóż przez wile lat walczyłam z odruchem składania, żeby po wyjściu z nałogu dowiedzieć się, że niepotrzebnie walczyłam z nałogiem ;)

Co do głównej bohaterki, dziękuję. Pisałam na bieżąco jak było, żeby czas mię tego z czasem nie spło wił.

Dziękuję za komentarz.

 

Cornelius, 

 

My, dziewczyny od bezpośredniej sprzedaży wiemy, co się sprzedaje i jak dać się posiąść rynkowi ;) 

Jako osoba świadomie przesądna nauczyłam się odczyniać złe uroki wszystkimi kończynami równocześnie. To świetny trening dla obu półkul mózgu. Polecam ;)

Dziękuję za komentarz.

 

Finkla, 

 

O TO TO, trening czyni mistrzem! Tym chorzej lecę na balkon potrenować, zaciągając się nocnym powietrzem, aby przysporzyć sobie lepszego snu.

 

Regulatorze, 

 

Z odpowiednią przywieszką na powabiach wszystko się dostosuje do sytuacji i tutaj Cię znów szczytnie popieram. Obżarta do granic wchłanialności, lecę wnosić narty z piwnicy i znosić do bagażnika, gdyż jutro jadę się “zabić” na czterotysięcznikach grożących lawinami. Niniejszym śmierć mi nie groźna, gdyż “ruchaniem ruchem”, tu zacytuję Finklę, teraz przechodzę na siebie: zapewniłam sobie nieśmiertelność. Więc pędzę ze sprzętem, licząc po drodze czy mi się rękawiczki parują, gogle i kaski zgadzają w ilościach i jeszcze zielona herbata… cholera! Idę szukać termosu. 

c.d.n. 

Regulatorze, 

Widzę, że mię zrozumiałaś, jak kobieta kobietę i pożałowałaś tej mojej sukienki, co Ci się chwali. Na szczęście mam drugą taką, ale w wersji czarnej, z czarnego ciężkiego jedwabiu spływającego po moich wydatnościach. Niemniej jednak tej żółtej mi szkoda. Grunt, że wymasowało mnie zacnie na tym Marsie po ciele, a tekstem zratrakowałam sobie umysł. (Mam nadzieję, że styl mi się nie utrwali pisarsko, choć od dwóch dób mówię, lśnię i błyszczę zorzą grafomanii. Wszyscy nagabywani gęby rozdziawią na każdą moją wypowiedź słowną, gdyż wciąż nie schodzę z haju. W życiu tak się nie umordowałam intelektualnie. C.d.n. bo mię piekarnik piszczy na znak, że kulebiak z łososiem i szpinakiem doszedł na złoto.

Rybak

Tym­cza­sem w kon­kur­sie NF – KAŻDY star­tu­ją­cy ZDE­CY­DO­WA­NIE PO­WI­NIEN CZUĆ mękę zwią­za­ną z two­rze­niem utwo­ru stric­te gra­fo­mań­skie­go. Praw­dzi­wy BÓL pi­sa­nia cze­goś wbrew swej jaźni i na­tu­rze. Dy­so­nans jak przy słu­cha­niu noża jeż­dżą­ce­go po szkle. Albo su­che­go dre­wien­ka świsz­czą­ce­go mię­dzy zę­ba­mi.

Z tym wnioskiem zgadzam się w poprzek, wzdłuż i wzwyż!

Finkla,

 

Oby nie, bo może się zniechęcić do podtekstów, błędnych. W szale twórczym wykreowanych. Tak czy inaczej, przeżyłam dwa dni pijane prozą rozpisaną w zbędne słowa, mózg mię się wyprał, ale wzbogacił warsztatowo. Za co dziękuję czołobitnie konkursowi. :)

 

Skull,

Dziękuję :)

Cornelius, 

 

Ten tekst jest zdecydowanie za dobry na Grafomanię. Powinieneś go “spieprzyć”, choćby tłumacząc oczywistą oczywistość, albo w didaskaliach niech oni nie mówią tylko “jęczą”, “wyją”, “wypiskują z siebie słowa”. Jakoś tak w tę stronę bym poszła z tym “spieprzaniem”.

El Labo, 

Te przecinki przyrośnięte do głów słów tak mię zdekoncentrowały, że po nieuważnej lekturze nic mi we łbie z historii nie zostało. Przeleciawszy po komentarzach zorientowałam się, że bohater jest, fabuła jest, lokalizacja jest, są też język i styl, a to najważniejsze! ;)

Wódka się leje strumieniami, poszła co najmniej butelka wina, a w oparach seks ze starym świntuchem, jak u Charlesa Bukowskiego, normalnie ;)

Finkla, 

Proszę mię tu więcej nie spoilerować zakończenia, bo się czytelnik przyszły potencjalny może znięehęcić do lektury niegodnej sumienia w duchu… 

Poniekąd dziękuje za uznanie, ruchania ruchem, bo to tak jakoś spontanicznie wyszło i nie dawałam wiary, tak do końca, że przetrwa wspomnieniem, czy choćby wspominkiem o owym ;)

Dziękuję za komentarz.

Skull, reszta wieczorem, bo muszę złapać oddechu i dystansu. Plus niespodzianka. Bendom ilustracje, dziecko przekupione tabliczką czekolady zrobiło mi kolorowe focie z Marsa :)

Bailout, tak właśnie uczynię, “zderasuję”, bo choć świetnie się zabawiłam, to jednak szału nie ma :( 

Przerzucam ten tekst do kategorii “w obróbce”. Dziękuję za Komentarz.

 

Skull, Tobie też dziękuję za sczytanie.

Gary, 

Czytało się świetnie, tak trochę jakbym oglądała film w wersji dla niewidomych. Pięknie wszystko wytłumaczyłeś. Bardzo podoba mi się ilustracja, na której widnieje ognisko, zachowałeś bezpieczną odległość od drzew. Zabrakło mi tylko informacji, czy bochater zgasił po sobie ognisko i zasypał saperką żar. 

Niebieski kosmito,

Spodobało mi się, że pozostawiłeś mi wybór w kwestii poszedł czy też popełzł. Reszta wyjaśniona łopatologicznie. Przyjemna, niekłopotliwa lektura. Nawet błędy ortograficzne ładnie się tutaj prezentują. 

Finkla, faktem jest, że nie przy każdym. Tyle że, w niektórych w wersji ostatecznej, nie chce się tego “wzlotu, haju” czy jak to zwał eliminować. Choć jestem elastyczna i nie przywiązuję się do tekstów, ale jednak ;)

Finkla, 

 

A to nie każdy tak ma, że poniesie?! ;) Co do czepialstwa, to biorę pod rozwagę i często jednak wykorzystuję, bo to kolejna para oczu. 

Nowa Fantastyka