Profil użytkownika


komentarze: 73, w dziale opowiadań: 73, opowiadania: 38

Ostatnie sto komentarzy

Oj, nauczycieli to Ty nie lubisz ;) Jeśli dobrze zrozumiałem Twój zamysł, to szanowne grono pedagogiczne funkcjonuje tylko dzięki mocniejszym używkom ;)

Zwyczajowo pisze się II wojna światowa.

No i brakuje trochę przecinków, np. “Stwierdził że“

Mówiąc szczerze – nie zachwyciło mnie. Pomijając kiepską interpunkcję i kilka końcówek “ą”, zamiast “om” (np. wszystkim nowicjuszką), jakoś mi się gryzie husaria i rozbicie dzielnicowe z imionami typu Ian i School Street oraz Raisen Park. To gdzie w końcu toczy się akcja? W Polsce (co sugeruje też orzeł w koronie), czy w jakimś anglojęzycznym kraju?

 

Mieszasz też czasy – przeszły momentami przechodzi bez uzasadnienia (moim zdaniem, oczywiście) w teraźniejszy.

 

Mam wrażenie, że opowiadanie jest chaotyczne, pojawiają się w nim sceny, które nic nie wnoszą (np. zderzenie z doktorem na schodach), ale może zostanie to rozwinięte w dalszej części tekstu, którego jeszcze nie opublikowałaś.

 

No i chyba głodna byłaś w trakcie pisania – “Bo tam jest za piękni“, “Rzeczpospolitej” ;)

Dawaj, dawaj, ciekawie się to czyta – moje klimaty.

12 stron? Ostatnio opublikowałem 25 ;)

Ja na pewno długością się nie zrażę, bo widzę, że czasu nie zmarnuję :)

Popieram przedpiszącą. Niechlujny tekst o niczym ważnym, tło opowieści też nierealne. Na groteskę również za mało. Jest kilka momentów, w których można byłoby się uśmiechnąć, gdyby bohater nie był taki bezbarwny.

Aż dziw, że nie chciało Ci się sprawdzić, jakie błędy pokazuje edytor. Byłoby ich co najmniej połowę mniej.

Zbyt wiele? Trzech kupców, trzech strażników, po jednym czarodzieju, szlachcicu i rycerzu. Razem dziewięć sztuk. Gdzież mi do Silmarilliona :)

Co nie zmienia faktu, że sprawę warto przemyśleć…

Cieszę się, że uznałaś przygodę Bezpalca za dobrze napisaną.

I zrozumiałem, że nie zawsze dobrze jest wszystko rozumieć, zwłaszcza tok rozumowania ;) Dzięki, poprawiłem.

Domyślam się, że myliły Ci się nazwiska szlachetnie urodzonych. Na usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że są autentyczne i pochodzą z Holandii.

Dzięki za przyspieszenie publikacji :)

Znów mnie wciągnęło ;)

 

– I co będzie dalej? Co będzie dalej… – szeptał gryząc pazury, a krew spływała mu wąską strużką po knykciach.

Przygnębiające, ale ładne. Zakończenie przewidywalne, ale czytało się dobrze.

Nie zmarnowałem czasu :)

Przeczytałem właśnie ciągiem wszystkie trzy części. I nawet nie chce mi się czepiać, żeby klimatu, który się wokół mnie roztoczył, nie przegnać :)

 

– Więcej!!! – Prawie zawył z rozpaczy i rozpłakał się, nie mogąc odnaleźć dalszego ciągu opowieści.

 

Jestem pod wrażeniem. To zupełnie inny tekst niż "Aa – przerwany marsz". Fajnie się czytało, mimo że wielkiej głębi w nim nie ma. Orki zabawne i wyraziste (choć to pewnie również zasługa specyficznego języka) :) Chyba zainteresuję się Warhammerem ;)

 

Ale żeby za słodko nie było, są błędy interpunkcyjne, ale zdecydowanie mniej niż poprzednio i zbytnio ten mankament nie przeszkadza w czytaniu. Mam wrażenie, że jest OK, a potem pojawiają się fragmenty bez korekty. Stąd też np.

Wybuchały co raz częściej wewnętrzne walki. Co raz rzadziej – Oprócz powtórzenia, powinno być coraz

Gdy ten zawarczał radośnie obaj orkowie radośnie mu zawtórowali.

 

 

Autorze, ja tylko pewne rzeczy zasugerowałem. Co z tym zrobisz – Twój wybór. To Twój tekst, Twoja twórczość.

A propos Twojego stwierdzenia: “maszyny się nie uczłowieczają“ – trochę więcej wyobraźni. Pacholęciem będąc czytałem opowiadanie o robocie, który zdecydował się na śmierć, by uznano go za człowieka (mimo sprzeczności tego działania z trzecim prawem robotów). Tytułu i autora niestety nie pamiętam, bo skryli się w mrokach sklerozy, ale zapewne był to Asimov. I to właśnie jego twórczość dotyczącą robotów powinno się – moim skromnym zdaniem – przeczytać przed przystąpieniem do pisania o maszynach bardziej złożonych niż ciśnieniowy ekspres do kawy :) Jego prawa robotów trącą może dziś myszką, ale to właśnie Asimov jako pierwszy pokazał, jak skomplikowane mogą być relacje człowiek – maszyna.

Nie znam świata Warhammera (choć o grach i książkach słyszałem), a ten tekst, niestety, mnie do niego nie przekonał. Obawiam się, że jesteś w tym przypadku kolejnym epigonem opowiastek o androidach, które się “uczłowieczyły”.

Znalazłem też sporo błędów, zwłaszcza interpunkcyjnych, których wymienienie zajęłoby naprawdę sporo miejsca (żeby nie być gołosłownym, podaję przykład z pierwszego akapitu – Nie wiedział dokąd ani w jakim celu idzie. Brak przecinka przed ani.) Składnia też wymaga pracy, bo czasem trzeba się wczytywać w tekst, żeby dojść, co autor miał na myśli.

Poniżej kilka potknięć, które najbardziej mnie raziły podczas lektury. Przeczytałem całość, ale w odszukaniu zauważonych niedociągnięć doszedłem tylko do połowy tekstu. Potem się poddałem.

 

System nakazał, by Aa lekko się wyprostował i uniósł głowę, parodiując uniesienie.

To uniósł, czy nie uniósł?

 

Jego drużyna również popodnosiła głowy.

Nie prościej byłoby: podniosła głowy?

 

w oddali rozległ się huk trafionych budynków.

Chyba bardziej adekwatny byłby huk pocisków trafiających budynki, albo odgłos walących się budynków

 

Teraz system kazał ruszyć w możliwie szybkim tempie

Bez słowa „teraz” jest prościej i równie zrozumiale

 

Choć czekał ich wszystkich jeszcze cały dzień marszu

Chyba lepiej brzmiałoby: Choć wszystkich czekał jeszcze cały dzień marszu

albo Choć przed nimi był jeszcze cały dzień marszu

 

Wojownicy maszerowali w pełnym milczeniu.

A może być ćwierć milczenie?

 

wrogi ostrzał ze strony każdego z ocalałych budynków  

Chyba lepiej brzmiałoby: wrogi ostrzał z każdego ocalałego budynku

 

kryjącą się w oknie istotę

No idealne wręcz miejsce do schowania się, bardziej na widoku nie można chyba być :)

 

Trafiona z morderczej broni przez cienką ścianę istota wyleciała martwa przez okno.

Pomijając fakt, że broń służy do mordowania, więc pojawiło się typowe masło maślane, to brak konsekwencji i logiki. Najpierw piszesz, że istota kryje się w oknie, a potem, że zostaje trafiona przez cienką ścianę. Trafienie istoty w oknie sprawi, że siła uderzenia wepchnie ją do pomieszczenia, a nie w przeciwną stronę, by wypadła na zewnątrz.

 

członków dziesięcioosobowej decurii

Znów masło maślane. Skoro centuria, od łacińskiego centum, oznacza oddział 100-osobowy, to decuria pochodzi od łacińskiego decem, czyli dziesięciu.

 

Wojownik wyszedł zza murku i wypalił prosto w twarz kolejnej istocie. Pozbawiony głowy nie stanowił już zagrożenia, o czym poinformował Aa jego własny program.

Z tego wynika, że wojownik został pozbawiony głowy, a następnie został o tym poinformowany.

 

Jeśli mogę coś radzić – wiadomo, że Warhammer jest związany z działaniami wojennymi. Ale skoro chcesz się tego świata trzymać, spróbuj opisać coś innego niż tylko walkę. Tutaj przytłoczyłeś nas (a przynajmniej mnie) systemami celowniczymi, wojownikami, Oprawcami, Kosami Zagłady…

Popiołek spojrzał na komentarze. Regulatorzy nie zrobili żadnej uwagi!

– Koniec świata…

 

PS. Bardzo dziękuje za miłe słowa.

Zdaję sobie sprawę, że tekścik trafi tylko do niektórych, stąd początkowa uwaga.

Błędy jak zwykle wypunktowała regulatorzy, więc nie będę się powtarzał :)

Opowiadanko mi się spodobało, ciekawy pomysł. Mam ochotę na więcej – ale pod warunkiem, że błędów będzie mniej :)

Konwencja social-fiction ma (miała?) takich mistrzów, jak Zajdel, Oramus, Wnuk-Lipiński czy Wiśniewski-Snerg i Parowski. Dorównać im, to prawdziwe wyzwanie. Niestety, wyzwanie przerosło autora – poczynając od fabuły, poprzez papierowe postaci, po interpunkcję.

Może jestem zbyt ostry w ocenie, ale wychowałem się na tej literaturze i dlatego w przypadku social-fiction poprzeczkę mam zawieszoną naprawdę wysoko.

Nie czyta się tego dobrze – sprawia to zbytnie nagromadzenie powtórzeń, błędów stylistycznych i interpunkcyjnych, pojawiają się też błędy ortograficzne.

“rana przeszła na przez ciało“ to tylko jeden z przykładów, który pokazuje, że przed autorem jeszcze długa droga.

A sama fabuła – mówiąc bardzo oględnie – nie porwała mnie.

Tę czarno-białą serię to ja jeszcze gdzieś na strychu mam :)

Żeby było jasne – pisząc “dla koneserów tego typu twórczości” nie miałem na myśli, że ja się do nich nie zaliczam :)

Cóż, pozostańmy przy własnej wizji bzdury, bo widzę, że dyskusja nie ma sensu. Masz swoje wyobrażenia o zasadach przyczynowo-skutkowych, o zasadach działania wywiadu etc. Mnie one nie przekonują. I tyle w temacie.

Nie odbieraj moich uwag personalnie – po prostu napisałem, nad czym, moim zdaniem, należałoby popracować, żeby tekst był lepszy. To samo dotyczy poniższych uwag do Twoich uwag :)

A tak na marginesie: lubię, kiedy autor walczy o swój tekst, bo to oznacza, że jest w niego zaangażowany.

Żołnierz w niskim stopniu podoficerskim (kapral) i na dodatek pełniący podrzędną rolę w armii (a za taką trzeba uznać strażnika) może sprawić, że skazaniec zostaje przeniesiony do wywiadu? I dlatego, że jest sprawny w walce (bo nie za kradzież wódki, wtedy już dawno przestałby budować fortyfikacje), a nie w sprawach związanych z nowym przydziałem? Niestety, ja tu logiki nie widzę, chyba że w tym wywiadzie są same gamonie.

Skoro trupy ożywają, jedynym rozsądnym przeciwdziałaniem byłoby ich palenie. Ponieważ to nie jest robione, to faktycznie jest to jakaś armia gamoni. O paleniu zwłok pisałeś kilkukrotnie, byłem więc przekonany, że to norma.

Z całym szacunkiem, ale jeśli w dużych ilościach pisze się nielogiczne rzeczy, nie oznacza to, że przez swoją masowość staną się one logiczne. No bo co da wbicie kilofa w plecy umarlaka? U człowieka spowoduje śmierć, bo sprawią to obrażenia wewnętrzne, ale umarlakowi nawet jak cios rozpruje aortę (o ile nie zdążyła się jeszcze rozłożyć), to i tak krew nie zaleje mu płuc i się nie udusi. Poza tym, czy on oddycha? Więc i uszkodzenie płuc (przy zastrzeżeniu jak przy aorcie) mu nie zaszkodzi.

Tego typu opowieści, o rozmowie z umarłym po jego śmierci, powstało już na pęczki. Niestety, w Twojej historii nie ma oryginalności. Praktycznie po kilku akapitach można domyślić się, jakie będzie zakończenie. Tym bardziej, że o psychologii i pracy psychologa masz raczej mgliste pojęcie.

Jeżeli do tego doda się:

– błędy interpunkcyjne, o których była mowa w poprzednich komentarzach

– brak stosowania zasad konstrukcji wypowiedzi

– niechlujność w pisaniu (”zjadanie” ogonków i kresek w polskich literach)

– błędne pisanie z “nie” (”nie prawda”, “nie udany”)

– błędy w odmianie wyrazów (”upust swoim emocją“)

 

pozostaje powtórzyć za krejmar: “Ćwicz, ucz się i powodzenia :)“

Dawno nie czytałem sf, które klimatem przypomina mi lata 70. ubiegłego wieku. Petecki, wczesny Zajdel, Trepka czy Fijałkowski, książeczki “Stało się jutro” – z tym mi się kojarzy. Jak dla mnie – dla koneserów tego typu twórczości.

Pewne sformułowania zgrzytają, np. “aura pogodowa“.

“byłem nieco młodszy od Ciebie“ – to nie list, żeby używać wielkiej litery.

Z interpunkcją też przydałoby się lepiej zaprzyjaźnić ;)

 

Mówiąc szczerze, nie przekonało mnie. Czasem w tym opowiadaniu brakuje logiki – o jednym przypadku wspomniał już syf. Nie rozumiem też, dlaczego znaleziono trupy, skoro za każdym razem piszesz, że martwych natychmiast palono. No i zabijanie trupów przez wbicie kilofa w plecy, czy rozwalenie głowy? Przecież to nie powinno mieć na martwego żadnego wpływu, bo czy można pozbawić życia kogoś, kto już nie żyje? No i czterdziestu strażników na dziewięćdziesięciu skazanych? Nie za dużo?

Niestety, z interpunkcją też nie jest dobrze. Stawiasz przecinki w miejscach, w których ich być nie powinno, a brakuje ich przed “ale”, “który”, “czy”, “gdy”, “że”…

 

A “Orzesz kurwa“ mnie powaliło – był tam ktoś z pługiem? ;)

Podtrzymuję to, co napisałem w komentarzu do “Śledczego”: czyta się nieźle, ale interpunkcja mnie po prostu rozwala. Do tego dochodzą niepotrzebne słowa, literówki, zgrzytające zlepki wyrazów, powtórzenia.

Obawiam się, że będziesz musiał jednak trochę poczytać teorii, żeby mieć szansę zastosowania jej w praktyce.

Podsumowując: podoba mi się, potencjał jest, ale jeszcze długa praca nad techniką przed Tobą.

do Stefan Kawalec

Uwierz, że poradników dotyczących zasad pisania zaliczyłem w swoim życiu całkiem sporo. Ale tak jestem wrednie skonstruowany, że – jak prawdziwy Polak – najlepiej uczę się na własnych błędach :)

Całkowicie się z Tobą zgadzam, że od ryby lepsza jest wędka, ale w moim przypadku chciałem dowiedzieć się, które zasady nie weszły mi jeszcze wystarczająco mocno do łba :) Bardzo cenię uwagi Regulatorzy, ale to nie oznacza, że bezmyślnie je przepisuję w poprawkach, bo to w końcu mój tekst :)

do ocha

Dzięki za komentarz. Wiem, że zamieszczony tekst jest mało smaczny, dlatego opublikowałem go dopiero po Świętach, żeby nastroju nie psuć ;)

Kto powiedział, że Piekary należy się wystrzegać? A jak lubisz “paradokumenty” o obcych genetycznie tworzących ludzkość, to i von Däniken Ci się spodoba :)

Pachnie trochę Mordimerem Madderdinem Piekary (inkwizytorzy, zagadka do rozwiązania, a zamiast podróży w nie-świat – umiejętność cofania się w czasie).

Podobało mi się, pomysł niby nie jest nowy, ale opowiadanie z ciekawością przeczytałem do końca. Choć jest kilka mankamentów.

  1. Przede wszystkim interpunkcja – daleko mi do doskonałości w tej kwestii, ale zauważyłem sporo niedociągnięć. Żeby nie być gołosłownym: “To ja poleciłem jej aby wybrała ciebie wśród dostępnych fachowców“ – brak przecinka przed “aby”, czy też “Ewald był członkiem Rady Królewskiej tak jak i ja“ – brak przecinka przed “tak”. Naprawdę jest tego sporo.
  2. Niektóre frazy mocno “zgrzytają”, np. “Przekazała mi to, co ty zdążyłeś jej“, “zbrojach o nietutejszej konstrukcji“, “Środek zwiotczający“
  3. Trochę literówek: “jakich do dziarskich metod nie masz?“, “po potrzaśnięciu sakiewką“ etc.
  4. Przydałoby się poczytać o technicznej konstrukcji dialogów, bo wypowiedzi przed myślnikiem czasem kończą się kropką, a zdanie za nim rozpoczyna się wielką literą. Jest na to odpowiednia reguła.
  5. Pomysł z “Punktami mocy” jest dość ograny, także przez wyznawców von Dänikena :)
  6. Najsłabszym, moim zdaniem, jest ostatni fragment, czyli spotkanie w lochach. Trochę naciągany i w efekcie mało przekonywujący.
  7. Krótko mówiąc: uważam, że potencjał jest, ale jeszcze sporo pracy (zwłaszcza zasad techniki pisania) przed Tobą.

Dzięki za komentarze

Finkla – faktycznie brak precyzji z mojej strony. W ostatniej wypowiedzi powinienem dodać, bliźniak był w wiadomym miejscu tuż przed Bezpalcem. Bo to nie jest takie oczywiste, jak mi się w trakcie pisania wydawało. A taki zabieg oznaczałby – przynajmniej z większym prawdopodobieństwem, że to “sprawka” drugiego z czarnoskórych.

Stefan Kawalec – byłbym wdzięczny za wskazanie: “Jest kilka błędów interpunkcyjnych. Miejscami zawodzi też logika. Zarówno wypowiedzi, jak i fabuły.“ Chciałbym się czegoś nauczyć, a to ogólniki, z których trudno wyciągnąć wnioski.

Nowa Fantastyka