Profil użytkownika


komentarze: 15, w dziale opowiadań: 15, opowiadania: 7

Ostatnie sto komentarzy

Mi się podobało bardzo, bardzo :)

 

Uważam, że opowiadania, gdzie wszystko dokładnie wiadomo, są zbyt oczywiste i nawet trochę płytkie. Irytuje mnie ta tendencja w świecie dookoła (np uniwersum Marvela czy liczne Netflixowe produkcje). Życie tak nie wygląda, że wszystko rozumiemy i ludzie nie zawsze działają w sposób sensowny lub logiczny.

Stąd uważam, że doktorek w naturalny sposób dominuje drugą część opowiadania, fabuła to świetnie tłumaczy. Szwadrony Śmierci idealnie łączą się z destrukcyjnymi Mechami, są elementem procesu zacierania śladów. Dlaczego nagle pojawiły się po 8-miu miesiącach? No nie wiem, może zmienił się rząd w USA i jego polityka? Główna bohaterka raczej nie miała możliwości się dowiedzieć tych rzeczy, więc czytelnik również nie.

 

Jakieś drobne błędy techniczne widziałem. Narracja bogata i ryzykownie skomplikowana, ale to takie dobre ryzyko :) Trochę ćwiczenia i będzie miodzio!

Ciekawe, ale trochę za mało tła w moim odczuciu. Są krzyki i emocje, ale nie ma koloru. Nie wiemy jacy są bohaterowie i do czego dążą. Przede wszystkim nie wiemy co chce sama Śmierć. Jest zaślepiona bólem po stracie córki? Jeśli tak to chciałbym wiedzieć co to za córka, czy ktoś się czuje odpowiedzialny za to, dlaczego zabiła serafiny itd.

 

– Jak to nie wpływa jak wpływa? To jak je oddziałuje na płód. I to ona decyduje czy chce zachować dziecko czy się jego pozbyć.

Tutaj nie rozumiem drugiego zdania.

 

 – Od czego mam zacząć? – Założyła ręce na piersiach, tworząc z nich znak iksa.

jak dla mnie “Założyła” z małej litery. Zamieniłbym też “znak iksa” bardziej na “skrzyżowała ręce na piersi” albo coś w tym stylu.

 

Ogólnie pomysł bardzo ciekawy, tylko mam wrażenie że to jakiś sprint po powierzchni. 

 

Z góry przepraszam, że napiszę, co napiszę. Intencje mam dobre, uwierzcie ;)

 

NUUUUUDAAAAA!!!!

Klimat fajny, pomysł fajny, język bardzo bogaty (choć wg mnie niekonsekwentny, tzn czasami bardziej archaizujący i bogaty a czasami jakoś taki zwyczajny).

Zbyt długo w jednym sosie się to kisi bez odmiany jakiejkolwiek. Opowieści z życia rycerzy są tak ogólnikowe, że nieciekawe i niezrozumiałe dla mnie. Chciałbym, żeby wspomnieli jedno wydarzenie z ich życia zamiast ogólne wrażenia z ostatnich stu lat.

 

Nie rozumiem dlaczego czarny rycerz na karym koniu podjechał do katedry i nagle nikt go nie widział. Od początku go nie widzieli, czy potem zapomnieli, że go widzieli? Czy to on był chowany, czy może on był demonem? Nie wiem…

Postać kapłana i zmarłego rycerza nie jest wprowadzona w początkowym opisie dlatego dla mnie było zaskoczeniem, że w ogóle jakiś kapłan już w tej katedrze jest a co dopiero truposz na katafalku (tak imaginuję).

 

Reasumując: najważniejsze rzeczy są, ale treść bym zmodyfikował. Albo skrócił żeby była taki efemerycznym listem znalezionym gdzieś kiedyś przez kogoś :)

 

Jeszcze raz przepraszam, że tak krytykancko :D może to upał…

Gratuluję świetnego tekstu! Nikt jeszcze nie pochwalił bardzo mocnego otwarcia, które momentalnie przykuwa czytelnika do treści. Tak trzymać :)

 

Dobra jeszcze jest dekonstrukcja całej scenerii, apokalipsa postępująca z każdą linijką. 

 

Zaznaczyłbym gdzieś, że wyrok na głównym bohaterze wykonano – najlepiej na początku. To jeszcze bardziej by szokowało. Jednak to tylko moja opinia i kwestia gustu. Niedopowiedzenia często są bardziej intrygujące i zmuszają do główkowania :)

 

Nie do końca zrozumiałe dla mnie jest pojawienie się Marii. Piszesz

– Zapraszam na salę ostatniego świadka! – wykrzykuje rozradowany Gaist. – Zarazem ofiarę okrutnej zmowy, Marię Duvall!

Drzwi otwierają się ponownie. Na salę nieśmiało wchodzi drobna kobieta o szarym, wykręconym ciele. Jedynie jej czarne oczy, przepełnione żalem, mają jeszcze w sobie coś z człowieka.

Wiem, że objętość dusi, ale tutaj nie wiem jak ona wyglądała. Spodziewam się opisu, jako, że wcześniejszy świadek opis dostał (i na niego zasłużył :) ). Jak więc wyglądała, dawno zmarła, kochanka? A jeżeli zostaje tylko zdanie, że “oczy mają coś z człowieka” to już tym bardziej chciałbym wiedzieć jak wygląda reszta. 

 

Jeszcze raz gratuluję, bo czyta się świetnie! pozdrawiam

A ja mam pytania do Autora :) Nie jestem filozofem ani teologiem, więc nie są dla mnie czytelne nawiązania. Bohaterowie mają oczywiście imiona ważnych postaci albo pojęć, stąd od razu narzuca się interpretacja, ale dla mnie jest nieczytelna:

Arystoteles współdziała z Tomaszem z Akwinu – to chyba najłatwiejsze i najprawdziwsze.

Werita czyli prawda pokazuje, że wiara (Sigmowanie) to dar w nie sztuczka naukowa ?

Euklides jako personifikacja naukowca.

Gnoza czyli wiedza tajemna to….? Tego nie rozumiem. I nie wiem czemu towarzyszy Tomaszowi z Akwinu.

Leonardo da Vinci wielki wynalazca i malarz był Platonem w szkole Ateńskiej, czyli “przeciwnikiem” Arystotelesa, ale przecież w opowiadaniu Arystoteles “wygrywa” a Platon trzyma się z boku kompletnie…. tego też nie łapię.

Cesarz Justyn I (postać historyczna) uznał postulaty Chrześcijańskie i zakończył schizmę a nie prześladował nikogo…. dlaczego Justyn a nie np Decjusz czy Septymiusz Sewer?

Miasto Rut. Rut była Moabitką, wrogiem Izraela, ale jednak stała się jego częścią i zamieszkała z Żydami (jeśli dobrze pamiętam). Ładny symbol, że to właśnie tu, w miejscu wrogim i niechętnym, dokona się dowód na wyższość wiary.

I tylko Pani dziekan Joanna nie pasuje mi do żadnej postaci historycznej…. błąd konstrukcji?

 

Bardzo podoba mi się budowa klamrowa! Forma zawsze w cenie.

Świetnie oddałeś charakter Werity, która z jednej strony wierzy i chce spełniać przepisy, a z drugiej jej emocjonalność wyrywa się na przód.

Dobrze budują nastrój charakterystyczne zwroty “nauka latania”, “sigmować”, “eter”. Dodają wiarygodności światu :)

Czytając całość miałem wrażenie biegu, ogromne tempo. Jakby fakty i wydarzenia trzeba było przedstawić jak najszybciej. Trochę mnie to zmęczyło. Bardzo dużo wydarzeń i scen jak na tak krótkie opowiadania w moim odczuciu. Dodałbym opisy miejsc, strojów, rytuałów (jak wyglądał dworek profesora? jak modlili się Sigmici?). Może jakąś retrospekcję? Pomogą zwolnić tempo i dodadzą klimatu (umiejętnie zastosowane).

 

Gratuluję :)

Wow, NoWhereMan, to naprawdę bardzo pomocne!

Do niektórych z nich dotarłem sam, ale co najmniej połowa jest olśnieniem :)

Dzięki!

Wielkie dzięki za wszystkie komentarze! Z każdym głosem widzę lepiej nad czym muszę popracować. Najważniejsze chyba są zaimki i interpunkcja (którą poprawiłem po bezcennych komentarzach z bety :) )

 

Dwie odpowiedzi na wasze uwagi:

  1. pamiętam, że jako właśnie 12-14 latek uwielbiałem już wszystkim wspominać, że nie jestem dzieckiem. Często opowiadałem “kiedy byłem dzieckiem…” . Myślę, że bohater może mówić tak samo, ale faktycznie zwrot “kiedy byłem młody” jest już przesadą. Gdyby była to narracja trzecioosobowa to, w rzeczy samej, trzeba byłoby unikać obu tych określeń.
  2. Skoro chłopak był niedaleko oazy, kiedy go porzucono, to bez problemu mógł znaleźć drewno na opał. Oprócz palm jest tam sporo krzaków, niektóre wyschnięte.

pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku! :)

Nowa Fantastyka