Profil użytkownika


komentarze: 26, w dziale opowiadań: 26, opowiadania: 12

Ostatnie sto komentarzy

chodź –> choć

 

Dla mojego ucha trochę piszesz trochę za krótkimi zdaniami, a poza tym tekst wymaga przeredagowania, jak pisała Alicella. Zgrzytało mi w mniej więcej tych samych miejscach.

Całkiem fajne, to chyba pierwsza historia opowiedziana z perspektywy nanorobota, jaką czytałem.

 

“Był jednym z pierwszych, a już na pewno pierwszym, który zaistniał w całej swej pełni.trochę mi zgrzyta.

Trochę zbyt stereotypowa ta Leokadia i rzeczywiście zbyt duży natłok koligacji. Opowiadanie podoba mi się, niestety. Szkoda tylko, że nieistniejący zapewne ‘tamten świat’ nie przenika się z naszym – nawet w Wigilę.

Dziękuję Wam bardzo za czytanie i opinie. Wszystkie przeczytałem i spróbuję uwzględnić w przyszłości. Życie mnie trochę pożarło, stąd brak odzewu z mojej strony. 

Irka_Luz, Pan Krzysztof, dziękuję za czytanie i miłe słowo. Kam_mod, również dziękuję za czytanie i masę uwag. Uwzględniłem część, ale z wieloma nie mogę się zgodzić. Po części wynika to pewnie z tego, że mamy inną wyobraźnię. Na pewno trochę przekombinowałem, ale skróty, które proponujesz kolidują mojemu amatorskiemu oku z tempem tego, co chcę powiedzieć i z całą historią.

Wydaje mi się, że nie chciałem nikomu niczym zaimponować od bardzo dawna. Moim celem było m.in. przekazanie czytelnikowi tego, jakie mogą być niektóre obawy ludzkości dot. AI. Rozwój cywilizacji to nie rozważania samotnych filozofów, tylko cała sieć komunikacji. Takiej sieci, łączącej inteligentne maszyny, ale miliardy razy szybszej od ludzkich rozmów, możemy się trochę obawiać.

Przepustowość autonomicznie podjętej komunikacji może być mało strawna, fakt. Przepustowość to liczba bitów na sekundę, przesłanych danym kanałem. Autonomicznie podjęta komunikacja pomiędzy węzłami w sieci, to taka, która nie została zainicjowana przez ludzi. A dlaczego wzór jest arbitralny? Np. dlatego, że protokół TCP, który pośredniczy w wysyłaniu tej wiadomości, ustala przepustowość przy wykorzystaniu eksperymentalnie sprawdzonego, nieco arbitralnego wzoru :-)

Bardziej martwi mnie inne zdanie:

Natomiast emergentne lub starannie zaprojektowane metody koordynacji prowadzą do uzyskania pseudorozumnych konglomeratów o rozczarowującej efektywności.

Wiem, o co mi chodziło, ale podejrzewam, że wyszedł czystej wody technobełkot.

 

Poradnik dot. dialogów znam, niestety czasem umykają mi niektóre. Swoją drogą, czy to jest oczywiste, że “dobiegło z głośnika” i “z głośnika zabrzmiał głos” to nie czynności “paszczowe”?

Ciekawe, że jest coś przyjemnie swojskiego w takich historiach. Wszystko jest upiornie przewidywalne, a szczególnie to, że księżyc będzie jednym z głównych elementów wystroju, ale jakoś miło się to czyta. Zresztą, uważam, że np. Rodzinka Addamsów jest jednym z najlepszych filmów rodzinnych. Chodzi mi po głowie, żeby napisać kiedyś coś w podobnym klimacie – żeby była stara posiadłość i szalony naukowiec.

 

Uwagi.

“nie mały” → niemały. Poza tym Frankenstein był lekarzem, a jego zszywaniec potworem Frankensteina.

Fajne. Bardzo podobał mi się pomysł z klatką Faradaya. Do tego tak się składa, że znam przykład bardzo podobnego wypadku przy zwózce siana – realizm pierwsza klasa. 

Pierwszy akapit do dopracowania, moim zdaniem. A poza tym: "siedzieliśmy na herbacie" -> "przy herbacie", chyba, że mam sobie co innego wyobrazić ;-) Jest tu też ten sam problem, którego i mi się z reguły nie udaje uniknąć – ktoś (choćby narrator) w pewnym momencie wyjaśnia dokładnie, o co chodzi. 

Tisawarga – to pewnie anagram, ale wybrałem sobie, że pan doktor jest przynajmniej półkrwi Aborygenem. Gdzieś mi się kołatało, że australijscy aborygeni mają szczególny stosunek do snów, choć może się myle.

regulatorzy, bardzo dziękuję, już tradycyjnie, za czytanie i porcję poprawek. Cieszę się, że udało się mi (czy raczej Krzysiowi) poruszyć czulsze struny. Cała historia wynika trochę z mojej niedawnej fascynacji pewną całkiem sympatyczną grupą religijną. Ale może to będzie już kolejna opowieść, kiedyś.

"na przeciwko" -> "naprzeciwko". Poza tym zgrzyta mi tu interpunkcja, ale lepiej niech ktoś bardziej wprawny się tu wypowie. Sporo fajnych zdań, ale wiele też niedopracowanych. I może trochę zbyt dużo tłumaczysz – czytelnik nie ma okazji podomyślać się samemu, o co tu chodzi. Czytałem na telefonie i tak też teraz piszę.

Dla mnie trochę za dużo tej introspekcji i trochę za dużo w niej wykrzykników. Też mi się skojarzyło z Terminusem. I jeszcze ze starym Asimovem. Całkiem przyjemne retroczytanie.

Trochę nie zrozumiałem, czy główny bohater jest idealistą, czy człowiekiem postawionym w sytuacji bez wyjścia. Jeśli to pierwsze, to przydałby się jakieś wyraźniejsze zarysowanie postaci. A jeśli drugie, to ok.

 

A w ogóle, to podobało mi się, bo to jest trochę ‘naiwne’ (w dobrym tego słowa znaczeniu) hard s-f w starym, dobrym stylu. A ostatnie zdanie kapitalne.

Bardzo fajne, trochę skojarzyło mi się ze starocią Snerga, z “Robotem”. 

 

“Nieważne. Po prostu dajcie mi leki!” – to mi trochę pobrzmiewa tłumaczeniem z amerykańskiego.

Zmieniłem trochę zdanie, które wymagało kilku podejść. Może teraz jest lepiej. Kursywy i powtórzenia nie dostrzegłem, choć szukałem chwilę. Teraz już widzę i zmieniłem. 

 

Włączę się w życie portalu. Zresztą, w sposób milczący, zrobiłem to już kawałek czasu temu.

Uff. Poprawiłem prawie wszystko. Wyjątki:

 

– Też, ale i bez wszystko było widać. ―> Czy tu aby nie miało być: – Też, ale i bez niczego wszystko było widać.

Tu jest tak, jak chciałem – miało być potocznie. Jeśli bardzo zgrzyta, to mogę zmienić.

 

– Słuchaj – powiedział Robert drżącym głosem. – Powiedz Olęder że jestem w sali, co? ―> Nie brzmi to najlepiej.

Nie widzę, co tu źle pobrzmiewa. To też miała być dziecięca mowa. Nie jestem bardzo przywiązany, więc mogę zmienić.

 

– Weźcie młotek i gwóźdź, a ja załatwię zapce. ―> Co to są zapce?

A czym się rozpala ognisko? ;-) To z mojego podwórka, nie byłem tylko pewien, czy "zapce", czy "zabce". 

 

– Jedzą w makowcu – powiedział Makarski. ―> Chyba miało być: – Jedzą makowce – powiedział Makarski.

Makarski uważa, że z makiem robią tak, że jedzą go w makowcu…

 

Dzięki raz jeszcze za poprawki i odnośniki. Myślę sobie, że publikowanie tutaj jest dzięki Wam całkiem niezłą szkołą rzemiosła.

Dziękuję Wam bardzo za czytanie i komentarze. Postaram się bardziej aktywnie włączyć w forum. Na razie nie wychodziło mi to, bo praca pożarła cały mój wolny czas :-(

Regulatorzy, dziękuję za informację. Opowiadanie jest ogromne, fakt. Opublikowałem je w nadziei, że będzie mu tu lepiej, niż w przysłowiowej szufladzie.

Uff, przeszedłem przez tekst i wprowadziłem większość zasugerowanych poprawek. Nie wszystkie, bo jak się okazuje lubię antropomorfizować i nie potrafiłem np. rozstać się z niezwyciężoną kosodrzewiną ani bezlitosną drogą. Aha – robiłem risercz w trakcie pisania, sprawdzając co to szałas (pasterski, myśliwski potrafią być solidne), urobek, i nawet przeczytałem jakiś artykuł o węchu ptaków (rzeczywiście zdania są podzielone, choć raczej w kierunku tego, że jest kiepski). Przeczytałem nawet kawał Utopii Morusa, kurczę.

 

Niezależnie od dalszych losów opowiadania – nie spodziewałem się tylu uwag. Piszę to jak najbardziej pozytywnie, bo to jednak spora Wasza robota. Najchętniej przeszedłbym jeszcze przez tekst i zdrowo go odchudził, ale potrwałoby to nie wiadomo ile. 

, dziękuję za poprawki. Przejdę przez tekst i zrobię korektę, jak tylko wykopię się spod zaspy. Pisałem to opowiadanie po godzinach, przez pół roku. Postaram się poprawić je w tydzień (w ten weekend nie wyszło).

Co do liczby możnych, to miałem na myśli dokładnie to, a nie proporcję bogaci/ubodzy:

…licz­ba tych ostat­nich pra­wie nie zmie­nia się w po­rów­na­niu do czer­ni…

Może mętnie wyszło. Mogłem też napisać, że w/w proporcja robi się coraz mniejsza, ale niezbyt pasuje mi to do dialogu :-) Bardziej zastanawia mnie, co zrobić z primo.

Dziękuję bardzo za opinie i uwagi. W szczególności chroscisko – przejdę przez tekst i naniosę poprawki, dzięki! Nauczyłem się dzięki Wam paru rzeczy.

Opowiadanie powstało jako powrót do pisania po 10 latach. Miałem w głowie zarys pomysłu, ale jak to pewnie czasem bywa, główny bohater miał własne plany. Zastanawiam się czasem, co z nim dalej będzie, ale myślę, że sam sobie poradzi, a ja poczekam aż przyjdzie mi do głowy nowa opowieść :-) Bardzo się cieszę, jeśli ktoś spędził przyjemnie trochę czasu przy czytaniu. Postaram się też pisać nieco krócej, w przyszłości.

Nowa Fantastyka