Profil użytkownika


komentarze: 31, w dziale opowiadań: 20, opowiadania: 12

Ostatnie sto komentarzy

Po latach chciałbym tylko dodać, że opowiadanie rzeczywiście doczekało się rozwinięcia – w postaci tekstu “Praktykanci” ze zbioru “Zanieśmy im nasza wojnę”. :)

Jeszcze jeden typ, bo nie zasnę: “Bitwa” Sheckleya. Za jedno z najbardziej przewrotnych zakończeń ever. :)

Podobne tematy mają to do siebie, że można niemal w nieskończoność dorzucać nowe typy, bo ciągle się o kimś zapomina. :)

Nikt jeszcze nie napisał o Tedzie Chiangu? Dwa opowiadania – “Piekło to nieobecność Boga” i “Historia twojego życia” – wspominam jako jedne z najlepszych, jakie czytałem.

Popieram, szczególnie w kwestii tego drugiego tekstu. Bardzo lubię też jego “Wieżę Babilonu” i “Kupca i wrota alchemika”.

Bardzo ciekawy wywiad, choć wnioski chwilami mało optymistyczne. (Ale czy kogoś to jeszcze dziwi? Rynek wygląda jak wygląda.)

 

Ale głównie nad tym, czy jestem w tych 90% gówna i powinnam dać sobie spokój :)

Krajemar, jeśli tylko czujesz potrzebę pisania i masz z tego choć trochę frajdy lub satysfakcji, obecność w 10 lub 90% na dłuższą metę nie powinna mieć dla Ciebie znaczenia. Grunt to robić swoje. :)

Z zagranicznych:

“Dziewięć miliardów imion Boga” i “Gwiazda” Clarke’a – wzorzec i mistrzostwo klasycznej krótkiej formy

“Pieśń dla Lyanny” i “Piaseczniki” Martina

Poza tym duże wrażenie zrobili kiedyś na mnie “Pasażerowie” Silverberga czy “Nie mam ust, a muszę krzyczeć” Ellisona. A z trochę lżejszych, choć wciąż dających do myślenia, klimatów, poleciłbym  np. “Drogę niewybraną” Turtledove’a lub miniaturkę “Odpowiedź” Frederica Browna.

 

Natomiast w kwestii rodzimych tekstów stawiam na lemowego “Terminusa” i opowiadania z “Księgi jesiennych demonów” Grzędowicza (ze szczególnym uwzględnieniem “Czarnych motyli”). “Wilcza zamieć” też była bardzo dobra.

Mam nadzieję, że tym razem zostaniesz z nami na stałe ;)

Niewykluczone (a jak już zrobię kolejną przerwę, to przynajmniej postaram się, by była krótsza niż 4 lata). ;)

Jak dla mnie wydawanie własnym sumptem ma dwie zasadnicze wady. Pierwszą jest ta nieszczęsna dystrybucja i promocja, które trzeba wziąć na siebie i ostro się napocić, by kogoś przekonać do zakupu własnej książki. Drugą natomiast jest to, jak taki samowydający się autor jest postrzegany przez część potencjalnych czytelników (czego zresztą powyższa dyskusja jest dowodem). Jeśli ma się wystarczający zapas samozaparcia i jest się gotowym na zgarnianie krytyki nie za samą treść swojego dzieła, ale za sposób, w jaki trafiło ono do druku, to można śmiało próbować. Niektórzy przekalkulowali to sobie, podjęli ryzyko i absolutnie nie mam zamiaru ich krytykować. To indywidualna decyzja. Będę kibicował terebce, by jego zbiorek rozszedł się w jak największym nakładzie. To frajda trzymać w rękach swoją wydrukowaną  pisaninę, więc nie dziwię się tym, którzy postanowili przestać dobijać się do wydawnictw i spróbować innej drogi. Tego, czy im się ona opłaci i tak doświadczą na własnej skórze. Mnie pozostaje trzymać kciuki. Zresztą kto wie, może im więcej autorów skorzysta z usług Radwana, tym szybciej pojawi się wśród nich taki, który jakością swojej ksiażki uciszy większość sporów w tym temacie?

@ szoszoon - nie trzeba, jeszcze się skala ocen rozjedzie. ;)

@ Eferelin - dzięki za opinię.

Cóż, powiadają, że nie ma tekstu, którego nie można by choć trochę poprawic. :) Dzięki za komentarze.

Dobre pytanie - sądzę, że dość zaniepokojoną. :) Facet jest przejęty i mówi, że coś widział, więc im bardziej wygląda na przejętego, tym większe musiało być to coś. ;) Niemniej zdaję sobie sprawę, że może jest to zbyt duży skrót myślowy.

Uprzedzając pytania: tak, wiem, z czym kojarzy się to opowiadanie. Tekst powstał na konkurs, którego wymogiem było nawiązanie do twórczości Lema. :)

Tego nie powiedziałem, bardzo sobie chwalę współpracę z SFFiH.

Powiedzymy jednak, że nie zamykam się na kontakty z innymi czasopismami. :)

@ Jakub: Również witam, bardzo mi miło. :)

@ pytanie o publikację: Cóż, wszystko przebiegło raczej standardowo. Wysłałem tekst do ówczesnego rednacza SFFiH i po jakichś 3 miesiącach otrzymałem odpowiedź, że idę do druku. Trudno mi się wypowiadać w imieniu redakcji NF, ale zarówno poprzedni, jak i akualny naczelny SFFiH zawsze mówili, że jeśli po wysłaniu opowiadania w ciągu kwartału nie pojawi się odpowiedź, to znaczy, że tekst najprawdopodobniej przepadł. Pewnie są wyjątki od tej reguły, ale na oko właśnie tak to wygląda. Niemniej gdzieś po miesiącu można spokojnie zacząć dopytywać, czy coś się już aby nie wyklarowało. :)

Dzięki za komentarze. To prawda, debiut papierowy mam już za sobą, ale póki co pojawiałem się u konkurencji. ;) Dla zainteresowanych, kto zacz, ujawniam się tutaj.

 

 

Dziękuję za wszystkie komentarze. Gwoli wyjaśnienia: tekst był pisany na szortowy konkurs z ograniczeniem znaków do 3,5k, stąd ten mało satysfakcjonujący rozmiar. :)

Dzięki za głosy, fajnie, że się podobało. Szortów w zapasie mam więcej - zapraszam na zwiastunburzy.wordpress.com - ale i tu chętnie się jeszcze którymś podzielę. :)

Wiem, na tamte też się już natknąłem. :)

O, takst jakby znajomy. :) I nadal mi się podoba, punktujemy.

Opisu śmierci nie bylo, bo lubię niedopowiedzenia. ;) Ale jeśli w przyszłości rozbuduję tę historię, być może znajdzie się w niej miejsce także i dla paru mocniejszych fragmentów. :)

Dzięki za komentarz. Cóż, nie wykluczam, że kiedyś pobawię się jeszcze tym pomysłem. Póki co nie szedłem w ilość, bo Redakcja sama sugerowała, by teksty na nie-konkurs utrzymać w okolicach 5-12k znaków. :)

Nowa Fantastyka