Profil użytkownika


komentarze: 7, w dziale opowiadań: 7, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Przepraszam, że dość długo się nie odzywałem, ale po takich komentarzach wypada chyba tylko schować się pod stół i długo spod niego nie wychodzić. To konkretne “opowiadanie” zacząłem kilka lat temu, i wygląda na to, że jednak nie miałem pomysłu jak to poprowadzić i zakończyć. Chciałem stworzyć coś w rodzaju uniwersum, w którym Europa Wschodnia jest polem do popisu dla dziwacznych sekt religijnych i grup terrorystycznych. Helena z opowiadania jest wzorowana na postaci historycznej: Helenie Bławatskiej.

 

Takich niedokończonych opowiadań-potworków leży u mnie w szufladzie dosyć dużo. Teraz dziesięć razy się zastanowię zanim coś z tej szuflady wyciągnę. Dziękuję za zimny prysznic. Postanawiam poprawę i proszę rozgrzeszenie. Oddam się lepiej lekturze poradników.

Mnichów widzę przybywa! No i dobrze. Komentarze wasze znajduję jako znakomite i miód wylewające na moje serduszko. Ale co to? Widzę też, że są i piersi ranni, kilka komentarzy powyżej, którzy to zaś od ciosów miecza ciężarnego poharatani zostali okrutnie! Niedobrze to, oj niedobrze… wołać uzdrawiającą jaszczurkę?  Nadmienić zaś jeszcze muszę, że samo owo moje opowiadanie zainspirowane zostało było pewnym tekstem, który kiedyś tutaj znalazłem, a którego tytułu niestety nie pamiętam. Ów tekst zaczynał się bardzo podobnie jak "Miecz chwały", a zgłebiając kolejne jego akapity, niemalże widziałem jakby samego siebie z przeszłości: około dwunastoletniego młodzieńca spisującego, z wypiekami na twarzy, swoje świeże wirtualne przeżycia z jakiego komputerowego rolpleja. To właśnie ten naprawdę niepowtarzalny styl, jakże trudny do uchwycenia. Podjąłem więc, rzekłbyś jakową próbę zbliżenia się choćby odrobinę do tegoż stylu. Sytuację ułatwiała gorączka (38 stopni) i  seans filmu pt. "Monty Python i Święty Graal". Dostałem takiej weny w palcach, że postanowiłem coś z tym zrobić – a tu proszę, na dodatek konkurs jakiś, grafomański. Kontynuację, albo chociaż spin-offa, jak Anglijczycy zwykli na coś takiego wołać, być może wysmaruję, jak mi ponownie taka wena w palce się wślizgnie.

No proszę – niedość, że jak raczyłaś zauważyć, opowiedziałem niezwykłą i najeżoną niecodziennością historię, to jeszcze przy okazji wyświęciłem kogoś z Loży na tybetańskiego mnicha! Takich skutków szczerze mówiąc nie przewidziałem. W całej swej skromności kłaniam się uniżenie i polecam się na przyszłość.

Dzięki za te uwagi. Chyba faktycznie jest tak, że moja koncepcja przerosła moje skromne umiejętności. Napisałem to, później nawet nie sprawdzając poprawności językowej i wszystkiego co się na nią składa, nie wspominając o nadaniu temu jakiegoś bardziej wyrazistego kształtu. Jeszcze raz dziękuję za przeczytanie i komentarze.

Co do poprawy tekstu to niestety jestem dosyć zajętym człowiekiem i nie znalazłem na to czasu, za co przepraszam. Tekst ma luki fabularne, nie przemyślałem wszystkiego na 100% i nie ukrywam tego faktu. Miało być w miarę wartko i w miarę klimatycznie. To się chyba w jakimś stopniu udało.

Co do ognistych tornad itp. - tu nie ma logiki, fizyki itp. bo to majaki głównego bohatera. Radzę sprawdzić co popija główny bohater mniej więcej w czasie kiedy widzi te zjawiska. W moim założeniu, wersja przedstawiona przez komisarza jest prawdziwym przebiegiem wydarzeń.

Dzięki za miłe słowa. Zdaję sobie sprawę, że jest w tym opowiadaniu sporo niedociągnięć. Chciałem nad nim jeszcze trochę popracować, ale koniec końców zwyciężyła we mnie chęć sprawdzenia reakcji ludzi na moje wypociny :)

Nowa Fantastyka