Profil użytkownika


komentarze: 90, w dziale opowiadań: 70, opowiadania: 47

Ostatnie sto komentarzy

Teza naiwna i łatwa do obalenia, chociaz może panie od polskiego pokiwaja główkami, różnie to bywa :) Na Twoim miejscu spróbowałbym raczej pokazać prawdę, czyli to, że źródła i funkcje sa różne (w SF źródłem jest nauka i próba przewidywania przyszłości, w fantasy dawne wierzenia i baśnie; w wielu powieściach fantastyka jest metaforą rzeczywistości, ale w innych ma po prostu zainteresowac czytelnika). Coś tu się Tolkien pokazywał w temacie, więc zauważę, że autor Władcy Pierścieni stanowczo twierdził, że jego dzieła nie są żadną metaforą wojen światowych a pierścień nie jest bombą atomową. Gdzieś w sieci jest wywiad z Tolkienem o tym. Tak tylko przypominam, bo może miałas w pracy ochote napisać coś odwrotnego ;)

Ale faktycznie coś mało tu spamu :) Odkąd termin nadsyłania prac się skończył, zabrakło nawet autorów upewniających się, czy gołąb niosący e-mail z ich opowiadaniem nie zasłabł w drodze do jurorów :>

Mnie rozbawiło :) Dobre. mkmorgoth, nie bardzo rozumiem jaki jest sens zostawiania takich komentarzy? Widuje je od czasu do czasu na NF, zazwyczaj napisane przez członka Loży, stad hipoteza: członkowie Loży mają dyżury i w okreslone dni mają obowiązek komentowania dodanych opowiadań. Kiedy nie chce im się nic pisać, informują łaskawie, że przeczytali i problem z bańki. Dobrze kombinuję?

Dziękuje wszystkim za przeczytanie i zostawienie komantarza. PsychoFisch, szczególne dzięki za zwrócenie uwagi na ludzi wyglądających z okna podczas strzelaniny. To rzeczywiście nonsens. Ciesze się, że nikogo nie odrzuciło, martwię, że nikogo nie zachwyciło ; )

Dobre, sprawnie napisane. Przyjemnie się czytało. Wiem, że to tylko scenka, ale jakoś liczyłem na wytłumaczenie, czemu Genowefa walczy z księżmi i kto tu właściwie jest "dobry" a kto "zły". Ale w sumie fabuły miało nie być ; )

Czy można wstawić więcej niż jedną scenę? Pewnie nie, bo po ostatnim konkursie na drabble wszyscy mają dosyc zalewu krótkich tekstów :) Ale jak by tak dwie scenki na autora dopuścić…

Nie chwytam, co jak zawsze prowadzi do pytania: czy to dzieło wybitne, którego taki prosty cham nie rozumie, czy po prostu cos przekombinowanego? Mi się niestety nie podobało. Natknąłem się na pare kwiatków, które normalnie określiłbym jako niedociągnięcia, błędy, niewłaściwe zastosowanie słów, ale może to przez stylizację? Cholera wie. Nie wyłapałem cytatu. Przypomina mi się informacja zamieszczona w jednym z magazynów fantastycznych: "Redakcja (…) uprzejmie uprzedza, że jest siedzibą literackiej konserwy i naszym redaktorom na dźwięk słów „eksperyment”, „strumień świadomości” i podobnych jad spływa po szczękoczułkach." ;)

Jak już wstawiasz fragment (a milion razy była tu mowa o tym, żeby tego nie robić) to przynajmniej uprzedzaj w tytule/na początku żebym nie musiał poświęcać czasu na jego czytanie. Napisane w sumie porządnie, ale co z tego, skoro o fabule nic się nie da powiedzieć?

Zgadzam się z Joseheimem co do wymienionych dziurek logicznych. Zakończenie było mocno przewydywalne, a tekst raczej nie w moim typie. Mimo to napisany sprawnie i wciągająco – zacząłem z poczuciem, że nie mam dzisiaj czasu na preglądanie opków z NF, ale wzięło mnie i przytrzymało do końca :) Podsumowując, fajerwerków nie ma, ale czyta się miło i przyjemnie.

Super, chętnie przeczytam :) Nie ma za co, zasłużyłeś :)

Świetne opowiadanie, jestem pod wielkim wrażeniem. Aż się pofatyguję i odam głos na ten piórkowy plebiscyt.   Chętnie poznałbym interpretacje symboliki kolorów wg autora. Ja wiem, wiem, że każdy może sobie interpretowac jak chce, proszę mnie nie częstować banałami :) Jeśli to nie sekret, opisz proszę swój zamysł. Kolory występują dość, wydaje mi się, znacząco, w całym tekście, nie tylko jako podtytuły.

Hm, posoka to "krew grubej zwierzyny lub dawniej krew ludzka", więc jakoś mnie to nie raziło. Ale zapamiętam, że to niezręczny synonim :) Nigdy nie próbowałem pisać reportażu, może powinienem? :) Nie mam doświadczenia z prowadzeniem narracji pierwszoosobowej, może dlatego wyszło jak wyszło. Cieszę się, że Ci się podobało, Finkla. Odniesienia do świata współczesnego to chyba zaleta? Przynajmniej ja nie odebrałem uwagi Adama jako negatywnej. Dzięki za wyłapanie literówki, PsychoFish. pozdrawiam, Wlazio

Nie mam niestety czasu, aby wczytać się w tekst i napisać porządną opinię – miałem zamiar wobec tego w ogóle nie pisać komentarza. Wspomnę tylko o jednej rzeczy, która wydała mi się zabawna :) Skacze się "ze spadochronem", a nie "ze spadochronu". To pewnie literówka, ale moja abstrakcyjna wyobraźnia podsuneła mi wesołe obrazy ;)

Mi sie podobało, lubię takie sytuacje i przebiegłych bohaterów : ) Aczkolwiek całość nosi znamiona lekkiej bezsensowności – skoro robot wszystko przewidział, po co w ogóle tam przychodził? Chyba, że doskonała elektroniczna rasa po prostu lubi usuwac przeciwników z klasą i przytupem. Im dłużej o tym myślę, tym sympatyczniejsza wydaje mi się ta scena. Szkoda, że nie było to dłuższe opowiadanie. pozdrawiam, Wlazio

Pod przeciwległą ścianą siedziało ośmiu chłopaków, o pobladłych twarzach – zbędny przecinek Większość z nich była w moim wieku, lecz dwoje chłopaków wyglądało na sporo starszych niż reszta. – zbędne słowo "chłopaków", poza tym to błąd stylistyczny (powtórzenie) W ogóle tych "chłopaków" to straszny tłum w opowiadaniu, bardzo mnie to raziło. Jego ruda grzywka, wpadała mu do… – zbędny przecinek Było ich co najmniej cztery, plus dwa w jednym uchu i trzy, w drugim. – tak dokładne infromacje liczbowe, chociaż pisarzowi wydają się przydatne, dla czytelnika są zbędne Ku mojemu zdziwieniu wcale nie wyjechaliśmy na otwarty poligon. – czemu bohater myślał, że wyjechał na otwrty teren? Co do fabuły – nic z niej nie wynika. Napisałes pewną scenę, mogąca byc fragmentem większej całości, ale jako utwór samodzielny nie mającą sensu. Tytuł nie do rozgryzienia. pozdrawiam i powodzenia

Dzięki za uwagi. Po Waszych komentarzach (także przy innych tekstach i na innym portalu) odnoszę wrażenie, że z moim stylem wszystko ok, nie popełniam również durnych błędów gramatycznych ani zapisowych – innymi słowy można by rzec, że mam "dobry warsztat". Teraz tylko czekać na złoty pomysł z niebios. Może kiedyś mi wpadnie do głowy ;)

Dzięki za komentarz. Nie mogę znaleźć tego masła maślanego za pomocą ctrl+F. Dziwne, że popełniłem taki błąd i dziwne, że go nie wyłapałem przy poprawkach. Jeśli jest, poprawię w przyszłości przy czytaniu. Za "coraz" mi zwyczajnie wstyd. pozdrawiam, Wlazio

Fakt, fakt, dobry gust dotyczył tylko jedzenia i ewentualnie kobiet :) Wystrój wnętrza był już odpychający. Muddy jako członek parlamentu dostaje pieniądze tak samo jak poseł dietę poselską. Podatnicy mogą być oburzeni marnotrawieniem środków na podróże międzyplanetarne, ale co z tego? Żeby daleko nie szukać, miłościwie nam panujący premier Tusek wydał 6mln złotych na loty na weekend do Trójmiasta skąd pochodzi (źródło: Wprost) traktując rządowe samoloty jak taksówkę. Przeciętny polski wyborca albo o tym nie wie, albo ma to gdzieś, albo jest rozzłoszczony i może, może w następnych wyborach zagłosuje inaczej (a wtedy kto inny dostanie szanse na marnotrawienie kasy państwowej).

Dzięki za przeczytanie i za komentarze. Goldengate, to nie była walka dwóch ugrupowań paramilitarnych o dostęp do broni, raczej walka obywateli z rządem o wolność. Chodziło mi w dużej mierze o pokazanie jak łatwo politycy mogą manipulować ludźmi oraz jak bezwzględni potrafią być w dążeniu do swych celów. Cieszę się, że chociaż styl Ci się spodobał :) Finkla, miło, że Cię zaciekawiłem. Joseph i inne pionki są potrzebne Bractwu do sterowania światem zza kulis. Muddy został umieszczony na stanowisku przewodniczącego komitetu przez spiskowców i czerpie z tego powodu oczywiste korzyści (materialne i społeczne), jednak jest tylko marionetką i nie musi się zamartwiać o sprawowanie roztropnych rządów. Ma tylko wypełniać rozkazy szarych eminencji. W demokracji i monarchii "pieniądze publiczne" to środki odebrane obywatelom poprzez podatki. Ani Joseph, ani współcześni politycy, ani dawni królowie nigdy nie hulali za swoje pieniądze :) Joseph nie jest dobry, sprawia tylko wrażenie sympatycznego. Jest figurantem, oszustem i krętaczem, ale ma dobry gust. Ciekawe, że to już wystarcza, żeby kogoś polubić :) W tej historii tak naprawdę nie ma bohaterów w stu procentach pozytywnych. pozdrawiam, Wlazio

Homar, naprawdę? Ja akurat byłem dwa razy w hotelu z aneksem; fakt, że zagramanicą i nie był to typowy miejski hotel, a raczej biznes nastawiony na urlopowiczów zatrzymujących się na ogół na minimum tydzień. I można przecież otworzyć bar koło hotelu z pokojami wyposażonymi w aneksy :) Dzięki za przeczytanie i uwagi. Nifomune, no to zostałem podniesiony na duchu. W takim razie może faktycznie całe szczęście, że nie splamiłem się taką wygraną ;) Spodziewałem się, że znajdą się mniej i bardziej domyślni czytelnicy, sama wzmianka o Fore pozwalała juz w połowie odgadnąć zakończenie. Sądziłem, że będzie się dobrze czytało niezaleznie od tego, czy finał pozostanie tajemnicą do końca. Z Waszych komentarzy wynika, że się nie pomyliłem. Co mnie bardzo, bardzo cieszy. Dzięki wszystkim raz jeszcze!

Beryl, jestem akurat zajęty oszczędzaniem sobie pisania nieprzemyślanych komentarzy oraz pouczania innych, ale postaram się w przyszłości.

Ta, nie jest oczywiste, więc musi byc złe.

Wg. mnie mamy w tym drabble'u klimatyczny, przemawiający do wyobraźni opis sceny i ciekawe odniesienie do historii Edypa w zakończeniu. Zrozumiałem i spodobało mi się. Udany drabelek ; )

Minusem dla mnie są:

1.Przydługie zdanie "Ogarniał swym wzrokiem krzywe dachy Teb, pokryte rdzawymi dachówkami, wąskie, kręte uliczki i stłoczonych na nich ludzi o wychudzonych twarzach i zmęczonych oczach, puste, spalone słońcem pola i bezowocne, nagie winnice." Można by je poratować wymieniając przecinek na średnik pomiędzy "oczach" a "puste".

2.Czerwona ziemia, która wydaje się jeszcze czerwieńsza. Nie jest to błąd stylistyczny, powtórzenie nie razi, ale w tak krótkiej formie, będącej ćwiczeniem językowym, można się przyczepić. Dałoby się przy odrobinie dobrej woli zastąpić to sformułowanie ; )

Własnie nie byłem pewien. Jakoś mnie to zawsze raziło, nie byłem świadom niuansu akcentowego : ) Dzięki za naukę.

Tekst dobry jak zawsze, ale tematyka mi zdecydowanie nie podchodzi, więc się szerzej nie wypowiem.

W trakcie wysyłania posta zawiesił mi się Internet. Jeśli zajrzy tu jakiś moderator, to proszę o usunięcie kóregoś wpisu.

Ja to jednak jestem jakiś inny... Właśnie miałem pisać, że ciekawa stylizacja, że ładnie napisane, że fabuła prosta, ale dobrze zrealizowana, że generalnie mi się podobało - a tu wszystkie opinie krytyczne, niektóre w dość okrutnym tonie.

Mi ręce nie opadły; moich bezcennych pięciu minut nie uważam za czas stracony. Przeczytałem z przyjemnością.

Ja to jednak jestem jakiś inny... Właśnie miałem pisać, że ciekawa stylizacja, że ładnie napisane, że fabuła prosta, ale dobrze zrealizowana, że generalnie mi się podobało - a tu wszystkie opinie krytyczne, niektóre w dość okrutnym tonie.

Mi ręce nie opadły; moich bezcennych 5 minut nie uważam za czas stracony. Przeczytałem z przyjemnością.

pozdrawiam

"(...) spytał z uprzejmym zainteresowaniem leciwy gospodarz, odbierając ich płaszcze. Odpowiedziała mu skinieniem głowy i uśmiechem. Gestem zaprosił parę do środka i zaprowadził do stolika."

Dla mnie jakies zgrzytające jest użycie zmieniającego się podmiotu domyślnego w dwóch sąsiadujących zdaniach. Rozumiem, że nie chciałes powtarzać słowa "gospodarz", ale nie brzmi to za dobrze. Może gdyby zamiast "odpowiedziała" było "odpowiedziano"... ale to zmienia sens zdania. Mama nadzieję, że jasno wyraziłem swoje wątpliwości.

Poza tym fajniutko.

Akurat jadłem brokułową wczoraj, domyśliłem się w pierwszym zdaniu :) Pomysł ciekawy, ale jak widac nie aż tak zaskakujący.

Słońce zgaśnie za ok. 5 miliardów lat, więc rozumiem, że to elfy z przyszłości lub innego układu słonecznego?

 

Prawdą jest, że tekst czyta się o wiele lepiej z podziałem na akapity zaproponowanym przez Rogera. Zakończenie natomiast jest dla mnie zupełnie jasne. Ciekawa scena, obserowac śmierć gwiazdy... Podoba mi się ten pomysł. Wykonanie, nie licząc akapitów, również.

Pomysł niezbyt oryginalny. Tekst napisany dość sprawnie, jednak było w nim kilka błędów stylistycznych, np.

"Na szczęście Aleks wraz ze swoją rodziną i kilkoma sąsiadami z blokowiska, na którym mieszkali, UKRYŁ SIĘ w schronie znajdującym się w starej fabryce po drugiej stronie ich ulicy. Podobno ci, którzy przeżyli, ale nie zdołali SIĘ UKRYĆ , pozamieniali się w okropne monstra,(...)"

Najpierw mocno się zdziwiłem, kiedy gość się źle poczuł. Był na tyle głupi, żeby wejść do strefy skażonej bez żadnego aparatu ochronnego? Dopiero kilka akapitów później pojawiła się maska z prawdopodobnie zepsutym filtrem.

Wirusy zawsze są mikroskopijne, więc niepotrzebnie o tym wspominasz. Nic nowego w ich rozmiarze nie ma, co najwyżej w zjadliwości.

Można by wykorzystać w tej historii to, że maski z filtropochłaniaczami nie są uniwersalne. W schronie znajdowały się filtry do typowych wirusów, zaś te mikroby, które sprowadziły 'apokalipsę', mogły sobie z nimi jakoś poradzić. Tylko dlaczego poradziły sobie dopiero po paru latach (po odchowaniu niemal pokolenia)?

Chyba, że po prostu filtr był stary. Filtry wymienia się po każdym użyciu, ale w schronie skończył się zapas, więc chłopaczyna zaryzykował ze zużytym. No ale należałoby to uwypuklić, zamiast tego bohater żałuje, że nie pożyczył maski od przyjaciela, która - logicznie rozumując - była tak samo bezużyteczna.

Jak dla mnie, średniaweczka. Mimo to, czuć w tym jakiś potencjał (w Autorze, nie w historii). Nie jestem fachowcem, może to sprawność językowa (nie licząc paru powtórzeń), może dobrze zbudowane napięcie? Dostrzegam tu pewne pozytywy, których jednak nie potrafię nazwać : )

powodzenia w dalszej pracy

"Czyli można skakać jedynie po pełnych latach, bo inaczej lądujesz w próżni? :)"

Po pełnych latach tez wylądujesz w próżni. Jesli weźmiemy pod uwagę ruch układu słonecznego, galaktyki, całego wszechświata... Nigdy w życiu nie znajdziemy się dwa razy w tym samym miejscu :)

Opek ciekawy i podoba mi się, bo własnie od paru dni popadam w zadumę nad brakiem statyczności w rzeczywistości ;) Także utrafiłeś w zainteresowania, jesli o mnie chodzi.

Zaciekawiła mnie wizja rzeczywistości stawiającej opór zmianom oraz dostosowanie wspomnień, o którym wspomniał Yoss. Sensowny, dobrze napisany tekst z pomysłem. Powodzenia.

W życiu bym nie dał kropki w tytule, ale przy tak treściwym, jednosłownym nagłówku odruchowo ją dorzuciłem zmieniając nieco wydźwięk, podkreślając brzmienie samotnego "się". Ale skoro jest o poprawności, to niech będzie, że wywalę.

"Wystarczy podumać przez trzy czwarte sekundy. No niech będzie, że przez półtorej"

Prawda, ale czasem dumam tak co krok i mnie to po prostu męczy, bywa też tak, że półtorej sekundy nie wystarcza. Wszystko zależy od skomplikowania zdania oraz od częstotliwości występowania problemu.

Dzięki wszystkim raz jeszcze

Przeczytałem, podobało mi się. Nie wiem jak daleko posunięta była zmiana zakończenia, w każdym razie to uważam za całkiem udane.

Wiersz, przyznam, przeczytałem później niz opowiadanie. Zgrabniutki. Ponownie stworzyłeś coś bardzo klimatycznego.

Fajne. Ciekawa stylizacja. Na koniec byłem zirytowany epizodycznością, bo chętnie czytałbym dalej. Dobre to "przedstawienie rzeczywistości zatomizowanej" ; )

 

Uważam, że zapis dialogów był w kilku miejscach błędny, a może raczej niezręczny, powodujący potknięcie u czytelnika. W każdym razie u mnie. Chodzi mi np. o to:

" Diderot trzaskał w szachy jak jebany Kasparow - dodał i otrząsnął się gwałtownie – przepraszam za nieistotny wtręt."

Normalnie dałoby się kropkę po 'gwałtownie' i 'przepraszam' wielką literą. Albo zrobiłes błąd, albo - co jakoś uważam za bardziej prawdopodobne - zapisałeś wypowiedź w ten sposób ze względu na stylizację, tzn dlatego, że diabeł w typowym miejscu kropki "mówił przecinek".

Sam nie wiem, jak postąpić w takiej sytuacji. Zachować konwencję wypowiedzi wzbudzając u czytelnika krótkotrwały zgrzyt, czy raczej w takich miejscach odpuścić sobie stylizowanie? Myślę, że nie zaszkodzi zostawić opka w spokoju, ale jako potykający się czytelnik postanowiłem Ci tę drobnostkę zasygnalizować.

Pozdrawiam, Wlazio

"- Nie gniewaj się Szefie, ja nie chciałem żeby tak wyszło... - Powiedział zawstydzony Amor."

"Powiedział" z małej. Poza tym, to słowo pojawiło się już w wypowiedzi Wszechmogącego, więc można by napisać np. "odparł".

Ja na myśl o amorze szalejącym w Watykanie się uśmiechnąłem. Arcydzieło może to nie jest, ale na pewno całkiem przyjemna historyjka.

Zluzuj pory. Ten dział forum powinien służyć do pracy nad warsztatem i dzielenia się z innymi twórczością, a nie prowadzenia dziwnych wojenek pomiędzy użytkownikami.

Tylko nie wmawiaj mi, że to utwór "uniwersalny", niepowiązany z ostatnimi komentarzami pod tekstem Meldrana.

Ja równiez nie domyśliłem się o co chodzi, jednak znalazł się czytelnik, który załapał - Fagocytoza. W takim razie postanawiam zastanowić się nad swoja domyślnością, zamiast opluwać Autora jadem. Ciekawe, czy ktoś weźmie ze mnie przykład :>

O, teraz jest ekstra :) Ta cholerna nacjonalizacja, państwo na każdym biznesie musi łapę położyć...

Och, Bemik, wyobraziłem to sobie bardzo dokładnie :) Tymniemniej, niedosyt pozostał. Opowiadanie przyjemnie rozwija się przez kilka scen, rozmów, akapitów, po czym nagle zwija w 5 linijek. Nie mówię, że tak nie można, ani że miałaś obowiązek opisywać Królewnę brykającą na siedmiu karłach. Po prostu historia zakończyła się jakoś tak znienacka, spodziewałem się, że potrwa dłużej, coś się jeszcze zdarzy.

"Mężczyzna przyciągnął kobietę i usadził ją na kolanach. Po czym sięgnął dłonią pod suknię, ale natychmiast zaczepił o podwiązkę i zaklął soczyście. Królowa zerknęła na stertę listów czekających na podpisy, westchnęła ciężko, ale uwolniła królewską dłoń i pomogła jej nieco w odnalezieniu drogi wśród morza koronek. Uznała jednak, że należy wspomóc dobre samopoczucie małżonka, aby bez przeszkód doprowadzić plan do końca"

Moim zdaniem "jednak" jest tutaj nie tylko zbędne, ale i błędne. Gdyby Królowa nie chciała się bzykać, ale jednak wposmogła samopoczucie męża, byłoby ok. Ale jest tak: Królowa nie chciała się bzykać, ale uwolniła gmerającą dłoń. To "ale" załatwia sprawę i jednak wydaje się być już niepotrzebne i mylące. Zręczniej chyba byłoby napisać "Uznała, że mimo wszystko", ale skoro można nie napisać nic, to po co dawać cokolwiek.

Czytało mi się przyjemnie, masz fajny styl, tworzysz zgrabne opisy i dialogi. Podobnie jak RogerRedeye odczuwam jednak pewien niedosyt, przyspieszone zakończenie.

Pozdrawiam

Chyba chodzi o to, że apple zawsze znajdzie coś, co zostało "ukradzione". Jako człowiekowi mocno zwracającemu uwagę na pogłębiającą się paranoję systemu patentowego, nie mogło mi się nie spodobać. Poza tym trzeba docenić przedstawienie postaci w kilku zdaniach tak, że czuje się do niej sympatię.

Tekst jest pełen błędów, ale podobał mi się pomysł oraz próba przekazania jakiejś głębszej myśli czytelnikowi.

Interpunkcja jest do wyćwiczenia, więc pisz dalej.

Ja bym to ostatnie zdanie o zakładzie kosmetycznym zostawił. Ale ja jestem mało domyślny.

Jako prosty chłop się nie domyśliłem, za to uśmiechnąłem na koniec.

"- Mam nadzieję, że nie będziesz wrzeszczeć! - powiedziała cicho."

Czy to w porządku, że mówi cicho z wykrzyknikiem?

Bemik, tak czułem, ale gryzło mnie skrzyżowanie klimatu starego telefonu i nowoczesnej podróży kosmicznej. Dzięki.

Ryszard, cieszę się, że nie ma wstawek, bo nie cierpię opowiadanek pisanych pod rozmaite lokalne kółka wzajemnej adoracji ;) Wolno bohaterowi wszystko, jednak niepotrzebne wspomnienie o "pisaniu opowiadań na jakimś portalu" razi po oczach mocno. Strzelba została ostentacyjnie zawieszona nad kominkiem w pierwszym akcie i nie wypaliła aż do końca sztuki.

Niepotrzebnie sie najeżasz. Było całkiem zabawnie, ja bym wywalił tę budzącą dziwne skojarzenia wzmiankę pisarską i tyle.

Wytłumacz mi powiązanie między wierszykiem a historią - nie pochwyciłem.

Po co ta wstawka o pisaniu opowiadań na portalu? W tekście pojawiają się "regulatorzy projektu" co kojarzy mi się z nickiem jednego z forumowiczów; te dwie rzeczy do kupy wskazują na to, że opowiadanie jakoś zaczepia o portal NF. Niestety, ponownie nie chwytam przekazu (byc może za mało się zrzeszam z Tubylcami lub czytuję ich posty zbyt pobieżnie i od niedawna).

Podobało mi się proste pokazanie osobowości biznesmena i jego żony-ignorantki oraz zadzierająca się w nieważkości spódnica ukazująca stringole (poniewaz lubię gołe baby).

Wierszyk ładny, bardzo klimatyczny.

Bardzo dziękuję za głosy i wyróżnienie :) Jestem trochę zszokowany, bo sam oceniałem swoje opowiadania dokładnie odwrotnie (duużo bardziej podoba mi się Wahanie, które nie dostało żadnego głosu) ;)

Gratuluję Fladrifowi i pozostałym uczestnikom.

pozdrawiam, Wlazio

Myślę, że różnią się mnóstwem rzeczy, po prostu skojarzył mi się ich styl bycia i uznałem, że takie spostrzeżenie może Cię zainteresować/rozbawić - raczej nie sądziłem, że inspirowałeś się tą postacią, a na pewno nie podejrzewałem kalki. Mam nadzieję, że nie zrozumiałeś mojej uwagi w ten sposób :)

Zgrabnie napisane. Nie do końca rozumiem: Łowca zgładził Staruchę, ale martwy jest też wilk, płynie krew bogini i umiera cały las. Mam swoją teorię unifikującą te truchła (Starucha to bogini w ciele wilka, która za życia podtrzymywała las), ale nie jestem pewny, czy pochwyciłem - mógłbys mi rozjaśnić sytuację? :)

Lektura była przyjemna. Orginalne i wciągające, gratuluję.

Postać Matematyka, zwłaszcza gdy z podkulonymi nogami czule obejmowała filiżankę herbaty, sympatycznie mi się kojarzyła z L z mangi Death Note

Ważne żeby termin był konkretny. Temat jest praktycznie martwy. Można ew poprosić o głosy Lożę żeby zwiększyć frekwencję, albo po prostu uznać, że głosowanie i konkurs są skończone.

Wg mnie logiczne terminy na zakończenie to zaproponowany przez Rogera 31 marca (koniec miesiąca) oraz 28 marca (termin początkowy, 21 marca, plus tydzień).

Jakoś nie odpowiada mi pisanie wprost, że rycerz był smutny, ale ukrywał to przed innymi pokazując tylko odwagę - wole napisać, że szlochał, ale nosił grawerowaną przyłbicę i hardo prychał na zakłopotanego giermka. Teraz rozumiem, że w tak krótkiej formie trzeba zawrzeć więcej dosłowności.

Dzięki za komentarze, pzdr

Powinienem odpuścić sobie nazywanie tego drabblem i niekoniecznie ograniczać się do stu słów. Nie dopasowałem się do formy ;) Mkmorgoth, Adam, dzięki za dobre słowo.

Może kiedyś pokuszę się na rozwinięcie tej sceny do shorta i wtedy stanię sie bardziej zrozumiała.

Scena przedstawia twardego faceta, brodatego, silnie zbudowanego rycerza, szykującego się do turniejowej walki z "bestią". Jego gwałtowności można się domyślić po ostrożności, z jaką zwraca się do niego giermek. Mimo całego męstwa wojownik płacze jak bóbr, ponieważ jego ukochana księżniczka albo go w ogóle nie poślubi, albo pójdą przed ołtarz bo zostanie zwycięzcą, a nie dlatego, że jest darzony prawdziwym uczuciem.

Chociaż facet jest załamany, na słabość pozwala sobie tylko w samotności. Kiedy do izby wchodzi przyboczny, woj zatrzaskuje przyłbicę, zasłaniając zapłakane oczy i hardo deklaruje gotowość do walki.

Mówiąc prosto i nieco banalnie, to historyjka o twardych ludziach, którzy mają miękkie serducha, a także o wszystkich, którzy na co dzień noszą piękne i groźne (wymyślnie rzeźbione i grawerowane) przyłbice, a ich prawdziwe oblicza znane są nikomu lub tylko najbliższym.

Regulatorzy, to że się nie siliłem na zaskoczenie nie wynika z olewactwa i niedopracowania, tylko z koncepcji. Nie chciałem robić zaskakującego drabble'a, chciałem po prostu napisać scenkę. Miałem nadzieję, że ktoś sobie pomyśli "wow, tak właśnie się czasem czuję, czasem jestem zapłakanym barczystym brodaczem schowanym pod przyłbicą" ;) Finał od początku miał polegać na zatrzaśnięciu przyłbicy, która zasłania wszystkie problemy.

Możliwości są dwie: albo temat nie porywa bo schrzaniłem wykonanie, albo jednak wszyscy oczekują od drabble'a że ich wprawi w osłupienie (naczytałem się pierdół i myślałem, że tak wcale nie jest) i poczuli się zawiedzeni. Oczywiście chciałbym wierzyć w tę druga opcję, ale pewnie prawda leży pośrodku.

Kael, Regulatorzy, dzięki za przeczytanie. Knight, dzięki za konkretne pytanie pozwalające mi wytłumaczyć koncept.

Tego zarzutu się spodziewałem. Wiem, że wiele osób spodziewa się zaskakującej puenty, ale wyczytałem, że "(...) Wbrew istniejącym przekonaniom, drabble wcale nie musi mieć zaskakującej puenty, chociaż intrygujące zakończenia są najbardziej rozchwytywanym i przyciągającym uwagę punktem tej formy."

Nie siliłem się na fajerwerki, pomysł polegał raczej na przedstawieniu sceny ;)

Bemik, Kojec nie jest mój, pewnie chodziło Ci o Fladrifa.

Moje typy:

Piorunująca wiadomość [M2013] - Zyta

Kojec Świata [A2013] - Fladrif

 

Czy druga tura głosowania ma jakis termin? Na głosy wszystkich autorów możemy się nie doczekać nigdy ; )

To co boli:

"Zwykły niczym nie wyróżniający się do tej pory z tłumu." interpunkcja, poza tym to sugeruje, że zaraz zrobi coś wyróżniającego go z tłumu. Tymczasem wczesniej szedł spokojnie, ludzie się krzątali, a później też idzie spokojnie i ludzie się krzątają. Ja bym po prostu wywalił "do tej pory" i byłoby krócej, lepiej i bez wątpliwości.

"Bóg nas każe"

"Sala wykładowa była pełna. Poza ostatnimi w semestrze wykładami, profesor Kotarski nie widział takich tłumów. Wszystkie miejsca były zajęte, cała wolna powierzchnia wokoło także. Jedynie podest na którym stał profesor był pusty." styl, jeden z wielu

"ile sił w silniku" brzmi słabiutko

"Pierwsze na miejsce zjechały ciężarówki z miejscowości nadgranicznych. Szybko rozbiły obóz i rozpoczęły przygotowania do obrony (...)." w nowym akapicie ja bym wrócił do ustalonego czasu narracji, czyli teraźniejszego

"W parku w środku miasta, po którym jeszcze dwa tygodnie temu spacerowali ludzie, szło dwóch mężczyzn" To raczej nic szokującego. Uważam, że to zdanie brzmiałoby sensownie, gdybyś napisał np. "W opustoszałym parku (...) szło tylko dwóch(...)". To że idzie sobie dwóch facetów przez park a 2 tygodnie temu spacerowali tam ludzie nie daje jeszcze wyraźnego odczucia wyludnienia - w końcu ci faceci to tez ludzie.

"z głośnym dźwiękiem spaliła się żarówka. Zaraz po niej cała lodówka, toster, telefon i telewizor w drugim pokoju." Magiczny pożar? Chyba raczej chodziło o awarię instalacji, ale co innego dałeś tu do zrozumienia.

"udało mu się znaleźć działający samochód. Poszli tam ile sił w nogach. " a na ch** iść do działającego samochodu? :D

"Wszystkie pułki były niemal zapchane po brzegi." Dżizus! Tak wielu żołnierzy, że nie mieścili się w pułkach.

"- Chmura w Europie ma dużo mniejszy promień i z moich szacunków wynika, że jeśli się przesunie w naszą stronę to obecnie byśmy byli w jej środku, czyli jadąc ciągle na wschód uciekniemy jej." Nie wiem ocb, że w środku chmury? Europy?

"Cała trójka siedziała w stołówce na pierwszym piętrze i zajadała się przepysznymi konserwami. Rozmawiali głośno i równie głośno śmiali się." ...pies? ^^'

Oprócz tego było sporo błędów stylistycznych, cała masa interpunkcyjnych i zły zapis dialogów. Praca sprawia wrażenie nieodleżanej i nieprzeredagowanej - chociaż niby z 2012.

Brakuje wyjaśnienia istoty chmury i jej pochodzenia oraz zamknięcia wątku Czarka, skąpo odzianej panny i gadającego psa. Zachwycony nie jestem. Raziły mnie też zmiany czasu narracji w poszczególnych częściach, jeśli rządziła nimi jakaś prawidłowość to jej nie dostrzegłem.

Żeby nie było smutno i zrzędliwie, to dodam, że podobała mi się jedna rzecz: klimat. Mimo błędów i pomyłek dało się odczuć atmosferę ucieczki i pustoszejącej aglomeracji. Gdyby porządnie, w pocie czoła, popracować nad tym opowiadaniem, wszystkie gafy (a na pewno nie wszystkie wymieniłem, nawet nie usiłowałem tego zrobić) poprawić oraz dodać w miarę logiczne objaśnienie natury Chmury, opisać domniemany powód jej lęku przed ogniem plus stworzyć spójne zakończenie - niekoniecznie szczęśliwe - to byłaby z tego sympatyczna historia. Jesli jesteś przywiązany do tej pracy to ją szlifuj, a jeśli niekoniecznie to napisz coś opartego na niej, ew w ogóle ją zostaw i stwórz kompletną nowość na inny temat. Co byś nie zrobił, powodzenia :)

Zastanawiałem się, dlaczego wstawiłem okrągły nawias zamiast kwadratowego. Wydawało mi się, że zasugerowałem się czyimś już wstawionym opowiadaniem - rzeczywiście, był to równiez pominięty tutaj "e-mail" autorstwaDzety.

"Nowy Jork nie był już taki jak dawniej. Po latach stał się wylęgarnią najgorszego zła"

Jeśli to przyszłość, czemu nikt nie używa broni palnej?

"Jako jedyny walczył łukiem, a mimo to nigdy nie doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu."

Dlaczego dziwne jest, że walcząc na dystans nie został ranny?

Myślę, że takie rzeczy należy uzasadniać.

Często używasz krótkich zdań zaczynających się od spójników, nie bardzo mi się podoba taki styl. Narracja staje się przez to poszarpana. Np. tutaj:

"Jedna z najczęstszych jakie można było usłyszeć, mówiła, że jego matka została zgwałcona przez Biorcę, a pięć miesięcy później urodził się on. Jednak nikt, nawet Canos – jego najlepszy przyjaciel, nie wiedział ile z tych plotek jest prawdą." - można albo wywalić to jednak (a usuwanie zbędnych słów jest Dobrym Nawykiem) albo zamienić kropkę na przecinek (powstanie dość długie zdanie, co w sumie nie jest super rozwiązaniem, ale moim zdaniem brzmi lepiej).

"Wówczas do akcji wkroczył Watykan. W końcu istoty, w które przemieniali się Biorcy, przypominały demony. A przecież Bóg kazał je niszczyć i wysyłać do otchłani piekieł." zamienić kropkę na przecinek. Itp, itd.

Raz na jakiś czas można wprowadzić pauzę, ale zagęszczenie urywania zdania i zaczynania od spójnika jest męczące (dla mnie przynajmniej).

Po przeczytaniu odniosłem wrażenie, że dużo razy użyłeś "ten", "ta" oraz "jednak". Ograniczaj i urozmaicaj słówka tego typu.

"Osoby, które z niewiadomych źródeł zmieniały się w bestie nazwano Biorcami. " z niewiadomych przyczyn, nie źródeł.

Nie przejmuj się za bardzo mało przychylnymi opiniami, najgorsze co można zrobić to odpuścić. Dużo pisz, nawet jeśli jeszcze nie potrafisz wymyślić super oryginalnej fabuły osadzonej w sensownym świecie ; ) I dużo czytaj. Powodzenia.

Dzięki za poświęcony czas, przychylne opinie i życzenia.

Też wyczuwałem w tym momencie pewną niezręczność, ale po kilku próbach wprowadzenia zmian i tak nie uzyskałem zadowalającego efektu. Może: "(...) ale zbudowana nie tylko z gazów (...)"?

pzdr Wlazio

O Boże drogi, tak się kończy edytowanie na ostatnią chwilę. Oczywiście tu też chodziło mi o krzemowy, jakies zaćmienie umysłowe mnie dopadło (pisałem nocą) i machnąłem - literówką tego nie nazwę - słowówkę. ;)

Ponieważ to short, nie wdawałem się w szersze dywagacje nad poruszaniem się asteroidy. Mglista koncepcja inspirowana byla doniesieniami pochądzącymi z różnych stron internetowych, prowadzonych przez ludzi o mniej lub bardziej zwichrowanej psychice, na temat ufo oraz przewidywań powstania napędu grawitacyjnego. Otóż skoro już wyobraziliśmy sobie, że kawał skały myśli i nawet odczuwa pewne emocje, to wyobraźmy też sobie, że istnieje powiązanie między polem grawitacyjnym a elektromagnetycznym oraz oddziaływaniami słabymi i silnymi (teoria wielkiej unifikacji), a asteroidy posiadają narządy pozwalające na użycie energii na zmianę zwrotu sił przyciągania np poprzez generowanie pól el-mag.

Dałem taką małą wskazówkę:

"Zużyła odrobinę energii na wytworzenie pola interferującego z przyciąganiem słońca"

Poza tym chciałbym zauważyć, że mieliśmy porzucić logikę i sens i nie udowadniać zjawiska naukowo, więc się na to nie siliłem (chociaż w obszerniejszym i nie ograniczonym ramami konkursu utworze bym się postarał, gdyz lubię logikę i sens). ;)

pozdrawiam i dzięki za komentarz, Wlazio

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Prowadzę krucjatę przeciwko "się" i chyba faktycznie w tym miejscu przegiąłem.

Ponieważ nie pisałem tekstu naukowego, olałem naukowe słownictwo, co rzeczywiście może wprowadzać zamieszanie. Chodziło mi oczywiście o zmniejszenie masy wywołane częściowym rozpadem asteroid w wyniku nieudanego uderzenia, zaś słowa "układ" użyłem mając na myśli organizm planetoidy (czyli mózg plus rozmaite narządy wewnętrzne).

Bardzo lubię kiedy ktoś określa moje działania jako nieszablonowe. To zdanie sprawiło mi sporo radości :)

pozdrawiam, Wlazio

Nowa Fantastyka