Profil użytkownika


komentarze: 59, w dziale opowiadań: 58, opowiadania: 37

Ostatnie sto komentarzy

Finkla – a co data rejestracji ma z faktycznym czasem spędzonym na pisaniu czy przebywaniu na forum? Tak się składa,że miałem przymusową długą przerwę. A co do Asimova i Pilipiuka – zaryzykowałbym o to sporą sumkę.

W zasadzie takich opinii się podświadomie spodziewałem. Nie dlatego, że opowiadanie uważam za nieudane – jest takie, jakie miało być. Chodzi raczej o odbiorców. By nie było niedomówień: myślę, że historie Jakuba Wędrowycza pióra Pilipiuka , “ORP Dzik” Domagalskiego, czy też przygody Debrena z Dumajki również nie cieszyły by się uznaniem na tym forum. Oczywiście daleko mi do Baniewicza czy Domagalskiego – to oczywiste. Jednak wśród wielu osób to właśnie Pilipiuk jest bardziej znany od np Asimova. Trochę jak z disco polo – niby obciach, a jak przyjdzie co do czego to każdy zna. 

Z drugiej strony wśród pojawiających się tu opowiadań co raz mniej jest sci-fi w stylu space opery, klasyczne fantasy już chyba wije się w przedśmiertnych konwulsjach, im dziwniej i oryginalniej – tym lepiej. Poklask zyskują często teksty nietypowe, trudniejsze w odbiorze. Trochę jak w rzeźbiarstwie, gdzie klasyczne posągi wyparła sztuka nowoczesna.

Tyle, że do muzeów chodzą już jedynie koneserzy, a disco polo przeżywa renesans…

 

Oczywiście nie mam zamiaru się bronić. Nie trafiłem w grupę odbiorczą – trudno. Wrzuciłem ten tekst też na kilka innych forów i tam odbierany jest raczej na luzie i z poczuciem humoru. A tu – cóż – wlazłem do muzeum sztuki nowoczesnej z krasnalem ogrodowym pod pachą… i tyle.

 

Niezłe. Nie, żeby porywające, ale jako krótki przerywnik – w sam raz :)

AdamKB – gdybym zakończył zgodnie z Twoją propozycją, Bemik by mnie chyba zasztyletowała:P

 

Bemik – i tu jest, w moim przypadku, pies pogrzebany. Otóż dość łatwo przychodzą mi “wygłupy” czyli cięte riposty, niewyszukany humor. Tylko że tym pociągiem można dojechać tylko do jednego punktu. Z reguły humor jest dodatkiem, a u mnie mógłby stać się daniem głównym. Ok, historie o Debrenie z Dumajki p.Baniewicza mi osobiście bardzo się podobają, lecz chyba nie chciałbym iść tą drogą ( że o Jakubie Wędrowyczu nie wspomnę :p ).

 

Moja dziewczyna czyta tylko te opowiadania, w których sypię humorem. Czuję, że wiele osób postępuje podobnie. A czasem chciałoby się napisać coś na poważnie, sypnąć nutką grozy czy smutku. Lecz to z kolei odrzuci tych, których bawi użeranie się z podrzędnymi prostytutkami i sranie po krzakach. Tak więc stoję na rozstaju dróg i nie wiem, gdzie iść, a zostać na miejscu przecież nie mogę.

Bohater, mimo że się zbytnio do zemsty nie nadaje, został do niej wybrany. Tyle, że w historii chodzi nie o zemstę a o niego właśnie. Od momentu gwałtu, a nawet od historii w Koenitz, dokonuje wyborów, które zaważą na jego życiu.

 

W “Trylogii Husyckiej” Sapkowskiego główny bohater przez większość pierwszego tomu nie potrafi umknąć pościgowi, choć ma pojęcie o magii, potrafi wybierać właściwe drogi. A jednak z trudem umyka pościgowi (a potem popełnia głupotę i pcha się w paszczę lwa, to jednak inna sprawa). W moim opowiadaniu szybko zostaje odnaleziony.

 

 Postawiłem na okrucieństwo kary powieszenia (opisany sposób wieszania jest ,z punktu widzenia ofiary, o niebo gorszy od tradycyjnego). Pomyślałem też jak osiłek: znalazłem gościa, związałem, powiesiłem tak, by się męczył, nim umrze. Nikt go nie uratuje, sam się nie uwolni, robota załatwiona – można jechać się napić.

regulatorzy – obiecuję, choć z każdym kolejnym komentarzem bardziej się boję, czy utrzymam poziom. A co do uwag:

„…dostrzegłem w przydrożnych krzakach chłopa załatwiającego fizjologiczne potrzeby”. – Podoba mi się to sformułowanie. Rozumiem uwagę, jednak nie mam serca zmieniać tego fragmentu.

„…przerzuconą przez ramię niczym worek ziemniaków…” – wiem doskonale, o co chodzi. Ale jeśli wolno wymyślać smoki, orki i krasnale na jednorożcach, to chyba można też wykreować “pseudo średniowieczny” świat, w którym znane są ziemniaki, a np: kalafior nie :)

Resztę poprawek naniosłem, zaś następną część wrzucę w weekend.

Dziękuję za komentarze. Poprawki naniosę w najbliższym czasie (jutro lub pojutrze) – jestem baardzo zmęczony ( od 3 nad ranem na nogach, przed momentem wróciłem z pracy), a wszedłem tu z niepohamowanej ciekawości – tylko na moment.

 

Co do opowiadania w odcinkach – prawda jest taka, że mam dobre trzy czwarte tekstu gotowe, z czego ponad połowa jest już po poprawkach. W weekend być może go skończę. W międzyczasie na spokojnie poprawiam wcześniejsze kawałki. To pierwszy powód wrzucania fragmentów. A drugi jest taki, że w tym momencie to ponad 12 stron tekstu. Publikuję też na innym forum i tam z reguły takie kobyły odstraszały ludzi.

Bączek – źle bym się czuł pisząc tak całkiem dla jaj. Lubię wplatać poważniejsze elementy pomiędzy “wygłupy”. Postaram się o więcej ripost i ciętego języka, ale obiecuję też ból i łzy – dla równowagi:)

Bemik, Berserkerka – dziękuję za pochwały. Mam nadzieję, że nie zawiodę w dalszej części.

regulatorzy – tak jak pisałem wyżej: praca, obowiązki domowe, kobieta, średnio 1-2 godziny dziennie dla siebie (na jedzenie, książkę, pisanie i inne takie). Na pewno opublikuję całą historię. Co najwyżej przepraszam za to, że wrzuciłem pierwszą część, nim napisałem na brudno: THE END. A poprawki naniosę jutro.

Z jednej strony: ciekawy tekst. Ma swój urok i sens. Jednak może odstraszyć lub znudzić czytelnika. A jeśli ktoś nawet dotrwa do końca, zada sobie zapewne pytanie: po co to przeczytałem? Moim zdaniem opowiadanie powinno być rozrywką dla czytelnika. Tutaj problem mamy taki, że “Krótka historia” to rozrywka dla wąskiego grona odbiorców.

To nie do końca tak. Zaczynając pisanie, miałem w głowie zarys fabuły, pozostało tylko dodać "wypełniacze". Jednak w miarę pisania ( co trwało ponad miesiąc ) tekst zaczął mi się rozrastać. Dlatego postanowiłem "zaciągnąć ręczny hamulec" bojąc się, że wielostronicowej grafomanii nikt nie wytrzyma. Była tez druga sprawa: praca, obowiązki domowe, totalny brak czasu, pisanie nocami choćby po pół godzinki – w pewnym momencie zacząłem się obawiać, czy w ogóle ten tekst ukończę. Wiem – czasem opowiadania powstają przez rok czy dłużej. Ale jestem początkujący i dopiero dorastam do dłuższych form. Dziękuję za szczerą opinię. Mam nadzieję, że następny tekst będzie lepszy. Chyba wrócę do sci-fi, czy też space opery. Strasznie korci mnie, by napisać kontynuację do mojego starszego opowiadania "Neptun" – o ile czas pozwoli.

Całość jest już napisana. To jest mniej więcej 1/3 całego tekstu. Mam zamiar wrzucać po dwa "rozdziały". Cleo to tak naprawdę postać drugoplanowa w tej historii. Nie chciałem jej jakoś zarysowywać, dawać jej jakiś ekstra wątków, gdyż w tym tekście ma mało do zrobienia. Mam nadzieję, że ogółem się spodoba. Dotychczasowi czytelnicy też stwierdzali, że początek jest najsłabszy lub też najspokojniejszy. No i z góry przepraszam za niewybredny humor – jak to zwykle w moich tekstach. Wiem, że nie każdemu się to spodoba.

Bardzo dziękuję za opinie. Szczególnie cenne są wszelkie wskazówki: czego za dużo, czego za mało, co można inaczej. Oczywiście nie da się napisać czegoś, co spodoba się wszystkim. Tego jestem świadom. Ale jeśli kogoś nie przekonało - fajnie byłoby wiedzieć dlaczego.

vyzart - wiem, że za mało science. Akurat jestem po lekturze "Niezwyciężonego" Lema i zdaję sobie sprawę, jak powinno rasowe s-f wyglądać. To moje opowiadanko to taka space opera o poziomie "naukowości" zbliżonym do gwiezdnych wojen. Mi chyba ogółem bardziej po drodze do sci-fi z naciskiem na fiction. Może to znak, by spróbować sił w fantastyce. Cieszy mnie, że zakończenie się spodobało.

Finkla - zakładam, że przez moment spalania tlenu z wnętrza byłby to normalny wybuch, ale krótszy. Dlatego zaznaczyłem, że płomienie zniknęły zaraz w pustce kosmosu. Wzorowałem się na filmach - nie miałem okazji wysadzić niczego w próżni:P

Antona Ego - pisząc ten tekst wychodziłem z założenia, że może być prologiem dla serii kolejnych opowiadań. Nie wiem jednak, czy starczy mi czasu i weny, by zagłębić się w jeden temat. Tym bardziej, że teraz dla odmiany kiełkuje mi pomysł na tradycyjne fantasy. Neptun miał być też dłuższy ( wstęp nie wnoszący za wiele do fabuły), ale bałem się, że zbyt długiego tekstu nikt nie przeczyta.

Miło słyszeć pochwały. Poprzednie moje teksty różnie były przyjmowane. Widocznie danie sobie więcej czasu na pisanie poskutkowało:)

Na początku ciut powtórzeń. Gdzieś znalazłem też "Krasnoludzi poszli nieśpiesznie(...)" a chyba powinno być "krasnoludy poszły. Choć może się mylę.

Uwielbiam klimaty klasycznej fantastyki i sci-fi. Tekst mi się bardzo podobał. Pisz dalej, z chęcią poczytam.

Fajne i pomysłowe. Ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że najpierw znalazłeś powiedzenie, a potem obudowałeś je niesamowitą historyjką. Efekt bardzo dobry:) Z reguły nie ciągną mnie tego typu teksty, ale z przyjemnością.

Dziwny tekst. Obniżanie inteligencji jakoś mnie nie przekonało. Za to bardzo podobał mi się motyw traktowania inności, a raczej normalności jako choroby.

Przeczytałem i było tak sobie. Ale zakończenie zabawne :)

Dobre. Ciężki i mroczny tekst. Szybko połapałem się o co chodzi z tymi testorami, a mimo to tekst był ciekawy.

joseheim ->zgadzam się z Tobą, że takie wrzucanie urywka nie daje poglądu na całość. Mój zamysł jest taki, że opowiadanie w całości byłoby trochę długie, by wrzucać je na raz. Wiele osób zraziłoby się długością tekstu. Dlatego podzieliłem fabułę na kawałki, które od biedy da się przeczytać osobno, ale faktyczny sens będą miały przeczytane po kolei. Z tego samego powodu poganiam akcję, by była dynamika i tekst się nie rozrastał. Cały plan jest ułożony, jedynie detale ewoluują w mojej głowie. Natomiast wrzucenie kawałka i uzależnienie ciągu dalszego od ocen czytelników - temat odgrzewany, autor amator pełną gębą czyli łatwo o tragedię. A wtedy lepiej podkulić ogon i wiać :P

Wiem, że temat oklepany. Jestem w trakcie oglądania "The Walking Dead", niedawno obejrzałem po raz któryś "Drogę", w kolejce czeka "Ostatni brzeg" (po raz trzeci) i "Ludzkie dzieci" (drugi raz), a "Jestem legendą" to jeden z moich ulubionych filmów. Więc wiem, że temat wałkowany tak często, jak latające spodki. Ale chciałem spróbować po swojemu. Pociągnę chyba tą historię dalej.Oczywiście poprawiając wykonanie.

Hej, spokojnie. Nie oburzam się. Raczej przekornie wdałem się w dyskusję:) I tylko na tym zyskam :) A jeśli odczytałes moją wypowiedź jako oburzenie - wybacz. Chwilę dopiero co brat zawoził swojego niespełna rocznego syna do szpitala w trybie pilnym bo berbeć sprawdzał głową twardość podłogi. Troche poddenerwowany jestem. A wrzucenie tekstu miało dac odrobinę relaksu nazwijmy to.

Co do punktu pierwszego - dzięki za wyjasnienie. Gdybyś tak od razu wytłumaczył, byłoby po sprawie. Poprawiam.

Punkt drugi - no tak - jasne. Co innego niedbała mowa potoczna a co innego pisanie. W pułapke wpadłem.Poprawiam.

Punkt trzeci. Nie użyłem słowa "żywcem"!! Napisałem, że zjadały kawałek po kawałku ale nie wspomniałem nigdzie w opowiadaniu, że żywcem. Zjadanie kawałek po kawałku może równie dobrze oznaczać pożeranie żywcem jak i "upichconych" ludzi. Dopisałem po Twoim pierwszym poście słowo "pechowców" by zdanie było precyzyjne i nie było mowy o zjadaniu dobytku ( choć na moje tak źle nie było ), ale sprawdziłem nawet swój oryginał - nie było mowy o zjadaniu kogokolwiek żywcem. To dopowiedziałeś sobie sam. A ja tej kwestii w opowiadaniu nie rozstrząsałem uznając ją za marginalną - każdy sobie wyobrazi ten detal tak, jak zechce. Zostaję przy swoim.

Punkt czwarty. Ani myślę wykręcać kota ogonem :) To faktycznie kwestia indywidualna. Ujmę tak: nie widze potrzeby kruszenia kopii o to sformułowanie.

To chyba nic złego, że próbuję odpierać krytykę. Szczególnie, jesli dzięki temu zyskuję kolejną wiedzę.

AdamKB-> Strasznie nie lubię bronić się przed Twoją krytyką, bo w 99% masz zasłużoną rację. Tym razem korekta zawiodła na całej linii. Mam na myśli interpunkcję i tego orta. Parę błędów wynikało z nanoszenia w ostatniej chwili poprawek i zostawała spacja dzieląca wyraz na pół czy cos takiego. Parę uwag jest kosmetycznych, jak rozumiem, a co do kilku to się postawię, a co mi tam!

Jaka różnica pomiędzy czuć zbliżający się koniec a proponowanym czuło się? Zmieniłem, choć kompletnie bez przekonania. Czuć nie znaczy przeciez od razu "wywęszyć".

Co do zjadania ofiar - aż tak to chyba tego zdania nie spierniczyłem. A co do zjadania żywcem to pierwsze primo - może właśnie to miałem na myśli? Wiem, za dużo Walking Dead:) A drugie primo - czy precyzyjny opis przyżądzania potrawki z człowieka jest tu aż tak potrzebny? Ludzie byli zjadani żywcem, zastrzeleni i ugotowani, zaszlachtowani i upieczeni na wolnym ogniu - czy w tym momencie to aż tak ważne?

W pokoju sąsiadującym z korytarzem usłyszałem szelest i cichy płacz. -> siedzę teraz w moim pokoju, dwa pomieszczenia dalej płacze małe dziecko. Dzielą mnie od niego dwoje drzwi plus korytarz...a jednak słyszę płacz. Nie widze powodu by cokolwiek poprawić. Sławek stał w korytarzu i przysłuchiwał odgłosom z sąsiedniego pokoju - mógł je usłyszeć.

Moje - No jajco kurcze – mruknąłem pod nosem, po czym głośniej dodałem – zbieraj się. A teraz wzorcowe:

- Zamknij dźwierze - rzekła babka - bo muchy do izby prą! z poradnika dla piszących. Też nie ma dwukropka. Po myślniku mała litera. Może się mylę, ręki uciąć nie dam. Chyba, że nie znam dokładnych reguł użycia takiej formy i nie powinienem tak układać zdania w tym konkretnym przypadku.

Za brak przecinków przed a najmocniej przepraszam - coś mnie napadło po prostu. Za orta tym bardziej. Powtórzenia w kilku miejscach i kwiatki w stylu z resztą to efekt poprawek na kolanie tuż przed wrzuceniem tekstu. Mój błąd.

Kilka razy brakowało kropki:P Ale ja nie tyle patrzę na błędy, co czytam. W sumie tak jakoś o wszystkim i o niczym. Nie, żebym narzekał - podobało mi się. Ale to nie opowiadanie, a jakiś rodzaj wyznania głównego bohatera. Wizja diabła i hmm piekła ( czy też tego, co w snach się objawiało ) bardzo mi się spodobała. Tylko, że cała historia taka mglista. Na moje można by było zaakcentować bardziej zmianę życia bohatera po podpisaniu paktu i może przedstawić kilka hardcorowych koszmarów ( niekoniecznie flaki na ścianach, może coś z psychologii) aby było wiadomo, jaka dokładnie była cena szczęścia. Coś jak dobry obiad, którego kucharz nie przyprawił. To tak na szybko.

Przecież to oklepana groźba, że chce się jakiś budynek, wieś czy miasto zburzyć, zniszczyć, by nie został nawet kamień na kamieniu. Dosłownie odczytane brzmi dziwnie, ale to miał być zamiennik dla " całkowicie zniszczony".

Każdy kolejny wytknięty błąd motywuje mnie do pisania, ale jeśli następne opowiadanie nie będzie naprawdę przyzwoite, zrobię sobie chyba przerwę na przemyślenia i czytanie.

Bardzo dziękuję za opinię. To jest to, czego mi potrzeba - wytykania palcem błędów. Bardzo chciałem napisać ten tekst, choć jakoś mi się pomysł rozjeżdżał. Miałem nadzieję, że będzie trochę oryginalniej. Dotychczas wytykano mi wałkowanie oklepanych tematów. A tu klapa - pomysł nie nowy. Trudno. Mocne postanowienie jest takie, żeby następnym razem choć trochę zabłysnąć. Czuję, że mnie stać, jeśli się przyłożę. Jeszcze raz dziękuję za krytykę.

"The Walking Dead" jest bardzo fajne. Ale ja od zawsze zakochany jestem w "Battlestar Galactica" - mówię o nowszej wersji. Cztery i pół sezonu + dwa pełnometrażowe filmy - wszystko obejrzane:) Dr House jest też super, ale do pewnego momentu - potem już jakby robił się monotonny.

Wyłapałem kilka literówek i brakujących czy też zbędnych przecinków, ale zdanie "Przekręcając się na łóżku, jej wzrok padł na ekran leżącego na nocnej szafce komputera." jest tak niezgrabne, jakbym to ja je napisał :P Brzmi jakby wzrok się przekręcał.

Jakoś specjalnie mnie nie wciągnęło. Ale każdy ma swój gust, a ja w kwestiach sci-fi i fantasy jestem tradycjonalistą. Nie ma elfich cycków - nie ma plusika :P

Jeśli doszedłeś do drugiego akapitu i widzisz "fragmentaryczne błyski jakichś form i twarzy" to w zasadzie jestem zadowolony. Taki mniej więcej miał być efekt. A czy pomysł był udany? Zobaczymy. jednak faktycznie - drugi akapit odrobinę przeredaguję.

Miło się czytało, ale faktycznie przewidywalne. Poprzednia przygoda rycerza była o niebo lepsza. Mimo to czekam na następne:)

Super! Bardzo, ale to bardzo mi się spodobało. Jedynie zakończenie jakieś takie od niechcenia. Mam tu na myśli jedno jedyne zdanie sugerujące los dziewczynki. Można było krótko opisać rozpaczliwą ucieczkę i np. nagły niespodziewany cios pająka, którego mała nie zauważyła. Ale jak dla mnie bomba.

p.s.: wiem, wiem. Dziwny jestem. Piszę brutalne teksty, kręcą mnie smutne historie, a w domowym zaciszu torturuję chomika.

Przepraszam. naprawdę przepraszam, że napiszę to, co myślę w surowej, nieociosanej formie. ZAJEBISTE!!!!! ( jeszcze raz przepraszam) :P

Nie mój klimat. Zdecydowanie. Ale przyznam, że dałem się wykiwać. Byłem pewien, że Uwe i Maniek to czarne charaktery, a potworki to przyjaciele. A tu niespodzianka. Choć w takim układzie nie rozumiem reakcji Uwe na chłopca w basenie...wróć - przeczytałem komentarz z wyjaśnieniem :P Nie mój klimat, ale nie żałuję, że przeczytałem. A może się jeszcze czegoś przy tym nauczę? :P

Mogadisz, rok 1993. Amerykańscy marines przeciw lokalnej milicji. Straty po stronie USA to ok 20 zabitych i coś koło 70 rannych. Bojówkarze stracili około tysiąca ludzi, coś koło trzech tysięcy rannych. Walka miejska. Amerykanie bez ciężkiego sprzętu. Hummery, ograniczone wsparcie Blackhawków. Gdyby ci partyzanci mieli trochę granatów czy RPG-7 - marines dostaliby sporego łupnia. Ale nie mieli. Za to pickupy z karabinami na pace i inny tego typu sprzęt domowej roboty to i owszem. I pomimo olbrzymiej przewagi liczebnej przegrali. Takich przypadków jest więcej. Obić starego grata metalowymi płytami może każdy. Obecnie kartele narkotykowe potrafią chałupniczo zbudować nawet łódź podwodną. A rajd Michaela Wittmana w Normandii? Trzy tygrysy zatrzymały pochód brytyjskiej dywizji zmechanizowanej. Też dziecinne? A przecież Brytyjczycy zapewne mieli granaty, piaty i shermany.

Co do gry uczuciami. W wypadku Hansa ok - brakuje tego. Inkwizytor - może zrobiłem to nieumiejętnie. Natomiast bohater zmuszony do podjęcia szybkiej decyzji raczej nie miał czasu na pełne dramaturgii przemowy. Szok przyszedłby później. Tak mi się wydaje. Dlatego ta neutralność. Krótka kalkulacja, decyzja, wykonanie rozkazu. Rozpacz potem. Tak to sobie wyobrażałem.

Cholerka. Dałem ciała, nie ma co. Postanowiłem najpierw przelać obraz na papier, a potem dopiero poprawiać. I dupa, za przeproszeniem. Gdybym wrzucił oryginalną wersję, byłyby ofiary śmiertelne wśród czytelników. Nie potrafię wyłapać własnych potknięć. Jak je teraz widzę wypunktowane to się za głowę łapię. No nic. Nie ma co sie poddawać puki co.

Łatwiej pisać dłuższe teksty. W krótkim opowiadanku niełatwo upchać nowicjuszowi sensowną historię. Ale jak już pisałem wcześniej - historyjka miała być przesadzona. Pod tym kątem pisałem. Widocznie to założenie było błędne.

Pisząc inny tekst, który może za jakiś czas tu umieszczę, zauważyłem, że o ile takie śmieszno-bzdurne teksty idą mi łatwo, to poważniejsze tematy budzą pewną obawę. Chodzi o to, że chęć stworzenia poważnego bohatera, z poważnymi problemami, tajemnicami itp może dopiero wywołać śmiech na sali. Poprzez niezdarność wykonania i zamiłowanie do klasycznej sci-fi. Chyba trzeba się z tym lękiem zmierzyć :)

A jednak!!!! A jednak tu są ludzie z krwi i kości a nie mistyczne, nieomylne byty :P A za wszelkie uwagi i słowa zachęty bardzo dziękuję.

Wolę mieć wyobraźnię, bo jej się człowiek nie dorobi, a warsztatu tak. Rzeźbię sobie pomału opowiadanko, ale wolę nad nim trochę posiedzieć i wykorzystywać doświadczenia oraz uwagi zebrane dzięki takim tekstom. I tak krok po kroku. Od prostych, krótkich tekstów aż do pełnoprawnego opowiadania. Ale to pieśń przyszłości.

Uległem argumentacji. I przyznaję się do zbędnego udziwniania :( Choć Twoja propozycja, by wesprzeć się łaciną, wydaje mi się również udziwnieniem. Niech zostanie grawiauto przez dumne, polskie "w". Ja już uciekam, bo mi wiedźmin stygnie na poduszce :)

Zauważyłem, ale pozostawiłem przez v wychodząc z założenia, że zmyślona nazwa chyba nie będzie błędna;) Wpadki to mi faktycznie w końcu miną, ale humor już wiele lat pozostaje taki sam:P A interpunkcja to wynik wieloletniej rozłąki z książkami.Niestety.

Z  karkami to faktycznie głupio wyszło - poprawiłem. Na takich detalach to się zawsze dam złapać. Cóż - trzeba ćwiczyć dalej. A historia została celowo przesadzona do bólu. To chyba kwestia gustu, co się komu podoba. Na moje nieszczęście, mam specyficzne poczucie humoru. Nie każdemu będzie odpowiadało. Ten tekst to dla mnie to przede wszystkim ćwiczenie. Pisanie czegoś, co potem ląduje w szufladzie i nie może być poddane ocenie i krytyce, mija się na moje z celem.

Ok. Poprawione. Przeoczyłem. Ale z interpunkcji to przyznam, że nic nie wypatrzyłem nowego. No ale swoich błędów najtrudniej się szuka.

I tego mi było trzeba! Bardzo zabawne. Bardzo lubię takie klimaty:)

W sumie racja. Kulę ogon i z spuszczonym ryjkiem wracam do nory :)

A z innej bajki - czy takie rasowe sci-fi czy fantasy jest już niemodne? Widzę, że tylko początkujący silą się na coś takiego. Ech, czemu ja taki staroświecki jestem :P

Raaaany!! Przeczytałem poczatek i tak się zastanawiam: gdzie się przecinki podziały?? Za to słówko "który" w wszelkich odmianach mnoży się jak dziki królik.

Pieprzony kac dlaczego ludzie w drodze ewolucji się go nie pozbyli!

A może: Pieprzony kac! Dlaczego ludzie w drodze ewolucji się go nie pozbyli!

Migrena nie pozwala mi za bardzo na czytanie. Może jeszcze wrócę do tego tekstu. Ale obawiam się, że zamiast na treści, skupię się na błędach. Pod względem interpunkcyjnym to taka mała katastrofa.

Nie wiem, czy jestem godzien komentować cudze dzieła, skoro sam dopiero debiutowałem :) No ale co tam. To tak: po pierwsze to brak przecinków aż mnie zabolał. Po pierwszych zdaniach sięgnąłem po okulary. Po drugie - faktycznie - ten czarny, przyciągający wzrok ubiór u uciekiniera? No i na moje to trochę mało z tego siedzenia przy piwie wynikało. Nie dało się poznać bohatera. Czy on z tych niby dobrych, czy jest skruszonym zabójcą, bo mu się to z jakiegoś powodu opłaca. No ale skoro to fragment większej całości to ok. Resztę wytknęli przedmówcy. Ale tak szczerze to masz plusa, bo łatwo sobie tą scenkę wyobraziłem :)

Mój nauczyciel matematyki z podstawówki mawiał, że najtrudniej wychwycić własne błędy. Dlatego proszę jedynie, by w razie, gdyby coś się w oczy rzuciło, dać znać. Pewnie, że sprawdzałem ten tekst. Ale zawsze coś może umknąć. Dla mnie "Nowa Fantastyka" to solidna marka. Nie wrzuciłbym od razu byle czego. Po co taka zadziorność od razu.

Jako fan rasowego sci-fi i fantasy ( lasery, bajery, miecze, krasnoludy ) bardzo jestem zaskoczony tematyką 90% opowiadań, które przeczytałem. Ale muszę przyznać, cze zaskakują mnie one wszystkie pomysłem na temat. I tak jest tez tutaj. Bardzo fajnie się czytało. Nie mój klimat, a jednak fajne:)

Zacznę od tyłu - jak rasowy facet :P

Pośpiech wynikał z chęci skończenia tekstu za jednym posiedzeniem, na gorąco, nim zacznie się kombinowanie, analizowanie, poprawianie a na końcu - kasowanie.

Te "linki" to efekt kopiowania tekstu nie z oryginalnego dokumentu, lecz z innego forum, gdzie również tą historyjkę wrzuciłem. Nie zauważyłem tego od razu. Mea culpa!

Kolokwialny styl wypowiedzi był celowy. Może przesadzony, ale celowy. A dlaczego więc cały ten historyczno-polityczny wstęp? W pierwszej wersji bohater miał po prostu siedzieć w kokpicie i gapić się na nadchodzącą śmierć. Ale pomyślałem, że chyba warto wytłumaczyć jak doszło do tego, że Cwaniak ma przed sobą ostatnie 60 sekund życia.

Tyle w kwestii tłumaczenia się :) Wychodzę z założenia, że im więcej krytyki na mnie spadnie, tym więcej zdołam poprawić. I tak jestem zadowolony, że mój pierwszy od czasu liceum test o treści dłuższej niż przeciętny sms nie został po prostu usunięty:)

Nowa Fantastyka