Profil użytkownika


komentarze: 86, w dziale opowiadań: 86, opowiadania: 41

Ostatnie sto komentarzy

To początek poematu raczej, a nie wiersz.

Aleee…

Uczysz się Siódmy. 

 

Kupione.

No przecież!… Hi hi. Też wymyśliłem…

Ale za to dziękuję bez opieszałek.

Ciumki i plumki.

BARDZOOO!

Wyczytuj bo zaraz poznika owactwo to.

Buziaczki, Regulatorko Najulubieńsza.

Uwielbiam te Twoje spojrzenia na stuki lenia.

Zapamiętaj!!!

Pokłon, pokłon, pokłon.

Ja napisał o innych cywilizowanych jęzorach-potworach, Szanowna.

Nie o sobie i o swoich stukach.

Jednak o Niuńkach rzeczywiście zapomniał on-ja razem tym. Za to wcześniej było.

Dlatego się uniewinniam. Do końca. Nie jestem wcale taki zły. Chociaż???…

 

Dobra. To obrazek, żeby nie było miło lub smutno tak:

 

 

dwudziestego szóstego kwietnia tysiąc

dziewięćset trzydziestego siódmego roku

legion lotniczy „Condor”

zbomabardował baskijskie miasteczko Guernica

zginęli ludzie

 

to nie tłumaczy niczego

 

dalej historia pozostawia czas

artyście który nigdy nie rysował jak dziecko

na zajęcie się ludzkimi odpadkami

 

powstaje nowa Guernica

prywatne piekło Picassa

 

na krawędzi trójkąta potyka się

koń

o oczach coraz większych

zbieg z fabryki kubizmu

 

plama pozostawia miejsce

na jeszcze jedno słowo

plama goni plamę

 

z ironicznie zmrużonymi oczami

Pablo Diego José Ruiz poklepuje grzbiet wymiaru

 

 

„Świntuch!” – mówi Olga.

„Świntuch!” – powtarzają za nią Francoise i Maria. – „Też tak robiłeś, gdy z nami byłeś?”.

- A tam! E tam!… – Kwituje ich zgorszenie malarz i dalej wyczynia to, co mu się chce i zachciewa.

Takie coś się wyczynia.

 

 

Łoj! A mnie nagadali, że wciąż za mało. erotyzowania tego.

I wcześniej napisał ja-on, że nie dla Niuńków te literki są. Napisał i ostrzegł.

Chociaż teraz faktycznie nie. Fu.

Ciekawe – któż tu rację ma i posiada?

BB  gaworkuje tak bo ja jej kazałem, a “koszulak” to nie lapsus słowny, tylko zamiar oczywisty.

No i interpunkcja jeszcze…………………. U cywilizowanych inaczej nie ma żadnych wołaczy. 

NIE MA!

Po prawdzie i tak nie wiem o co chodzi z tymi oddzieleniami. To jakaś fantasmagoria.

Na gwałta powinienem to sobie przysposobić, chyba. Albo wcale nie.

I……………… “nie potrafił jej zapłodnić”??? Poważnie? Boziak. Krzyżak.

Nigdy bym tak nie napisał. Eeeech, pech. Niegramota.

O to chodzi?

 

Ale podziękował. Tak tak.

Bez uraza – czekam jedynie na kreślanki Regulatorki.

Jest to owo “od pierwszego wejrzenia”… Hi hi. Bajam, bom nie widział nawet.

Zatem pokłon i znikł.

Pyk.

 

O tej godzinie “beksy” jeszcze śpią, Siedemdziesiąty Ósmy, czyli na spoko loko jest.

Przeczytałem sąsiada w obecności.

Coś w tych literkach jest. Ale jeszcze definicji nie zdefiniuję.

Grunt, że nawet z błędami powinieneś ocaleć.

Nie bojaj.

 

I papuch.

 

Jasność i oczywistość.

“Odbity” TO odbity.

I nie serdecznikuj mi tak dziękczynnie. Chciał to odczytał.

Czyli za co  – nie ma co.

 

A jak wygląda “płytka chwila”?

I poznałem nowe słowo “sklęsnął”. Za to cium.

Chm…

Ale wysypało się z tego worka.

 

Czaję bazę zawirowań i biorę na smaka patrzałkowego.

Jednak bez hulanki.

Ale biorę i tańcuję.

 

 

 

 

Tytuł zaraz mi Kinkusia przywołuje i porównuje, ale…

Jest w tym tekścidle coś, co mnie osobiście zatrzymało.

Troszki bym… albo wcale nie.

Kolejne dobre literki.

Brawka.

Dobry tekst, Burzowy Cieniu.

Bez oceny, ale za to z czymś innym:

 “wracać z powrotem do Filadelfii” – klaps od Regulatorki by był.

co i rusz” – wiem niby o co biega, ale wystarczy chyba samo “co rusz”. 

“wylądował w arszcie” – upsik literkowy.

“w miejsce klatki piersiowej miał robaczy pancerz” – ech, szczęściarz.

I troszki przecinków mi nie teges. Ale któż to ogarnie.

 

Tekst za to oki spoki. Tak.

 

I tymi sposobami “Babska logika rządzi światami!”.

Zbłądziłem.

Pi-paf!

Taaa… Pomarańcze i skarpety cuchnące drogą…

Właśnie po to są literki różne i wszelakie.

 

A u mnie na czerwono świeci “Dyżurny”.

Wojna płci????? Ech. To sorka.

Za to całkiem nieźle napisane zostało, Pani Dyżurna.

I posiada fajne tła.

Jak dla mnie.

Sto dziewiętnaście opowiadań macie na koncie, Siódmy???

No, no! Pokłon w pas niski.

 

Ostatniego zdania nie czytałem.

Mój prywatny prawnikus od praw autorskich, by mnie za to nagrodził wycieraczką pod prądem i zaspawaną lodówą.

Nie zemrzesz Ty śmierciami naturalnymi, Katastrofowy Numerze.

Musi nie.

 

Wrzucasz adres skrzyni na prywatny klucz wiolinowy i masz.

Po co te całe cyry i spryty?

Wiesz, bo znasz. Proste było Siódmiasty Ty.

Nie ocenia się jednak fragmentów. Regulamin taki tutaj jest.

Jak w stadninie mustangów preriowych nieokiełznanych, wiatrów pełnych, w grzywach.

A cnota, to stan ducha raczej, hiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii ho.

Aleś przypowieść sobie poprzypisywał!

Znaczy – tak słyszałem, zanim ogłuchłem.

O powrotach nie pisuję. Jeszcze nie wystukałem wszystkich stuków. Chyba.

 

Masz bywać zdrów i w pełni mocy.

Rzekł on-ja.

Tak też czyń.

Ja sobie tylko “oraz z lęku przez bezsennością i samotnością.”  Chyba nie tak.

I interpunkcja też ucieka czasomami zakolami.

ALE MNIE SIĘ PODOBAWSZY. Jest mój klimat i lekki przeciąg też.

W przeciwieństwie do “Pierwszego oceniacza” nie ocenię. To nie moja baja.

Nie mam robaków, hi ha.

 

Zdrówek Siódmy

 

Źle ogarniasz problem Belhaj.

Jest tak – przyjęte u praktykujących – żaden piszący nie powinien wypowiadać się na temat pisanego innego pisaciela. Może napisać “nie czytało się” lub “czytało”. Reszta to tabu etyczne.

Powód – każdy pisaciel uważa, że jest najlepszy pod słoneczkiem i księżycem. A pisząc, że inny pisze nie po jego pisani, albo zazdrości poprzedniemu, albo ma robaki.

Dlatego wystąpiło u mnie słowo “tyle”.

Poniał? To stukaj ile się tylko da.

Hej.

Ja nie czytałem. Ale przeczytałem.

O rety. Tyle.

Nooooooooooooooooooooooooooooooooooo! Regulowana to Piorun istny w ślepakach i w myślach.

 

Musi śmiejałaś Śpiochu Jeden. Starałem się zapomnieć o tym, ale się nie daje. Ej, żywoty, klamoty… A to jest najwartościowsza rzecz jaką moje paluchy stuknąć raczyły!

Nie podrzucę. Chociaż… Ale na osobistą patrzałkę najwyżej. Podumam.

 

 

I najważniejsze tera – OBIECAŁEM? Było. A na mizgoty się nie nabieram, Wiesz?

No to nie wiem sam….

I do tego chyba śmiejałaś się kiedyś z “Kraju ze snu” mojego?

Inne Niuńki też.

To nie wiem. Nie wiem. Nie wieeeeeeem.

 

A Regulowana jest i tak the best. Zakochałem się w Niej, ale o tym sza i ani mru mru żadnego.

Ups.

Trochę pierwsze i inaksze jeszcze w obfitości obfitszej i wszelakszej (dobrze tom wystukał?). Niemieckiego nie znam i nie poznam za licho.

Ale z Waszymi pomocami po polskiemu też już wiele mam.

A jaką grafikę do tegoooooooooooooooooo. Wow.

 

Koniec tematu.

Wrócimy, gdy zgrzeczniejemy.

Jak będziesz bardzo grzeczna Śpiochu to poczytasz.

Obiecane.

Ale TYLKO wtedy, gdy pookazujesz mi wszystkie błędy w druku.

Inaczej bamba ramba.

BMK’a Bemikowa Wściekła. Ech.

 

Masz Ty rację zupełną i wnikliwą.

Lubiam Takie Bystre Patrzące. Zaraz coś podmienię, aby ludków nie strachować.

A może wcale nie? Przecież zaraz i tak to poznika.

 

Ale… Ja się nigdami z niczego nie wycofuję.

I jest “gdzieś” wszystko moje wydrukowane i czytane w całościach. Tylko większość w innych literkach. Bu, fe, hura.

Tutaj za to mam fajowską Mentorkę WyRegulowaną na WSPANIAŁOŚĆ.

I właśnie dla Niej topię oto Titanica. Warta grzechu Ta Łodziowa Pani jest.

 

Tyle w temacie pana mnie.

Dobranocki Mądralińska Główko.

Spuniamy i palunia siuniamy ze smakuśkami.

Miłych i długaśnych.

Zgasł i ja.

 

Jak zawsze WIELKA Jesteś Regulatorko.

Ale nawyczyniałem w literkowaniuuuuuuuuu… Pif-paf.

Dziękuję w liczbie wymnożonej mnogami.

Cium cium

 

 

Zapomniałem z piłkraskich wrażeń – jutrami pookazuję Ci “Tajemnicę Clover Valley”.

Chyba też na smaka tylko. Obaczymy, gdy dożyjemy.

Hi ha.

A już się obawiało moje bidne ciało, że Śpioch tandałkę odbierze jako tandetkę.

To nie taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak!

 

Napisz Ty jednak literki nie zmuszające pana mnie do obrywań uchów delikatnych.

Na aplikacji nie bywał nawet nasz prezydencik. Bu.

Nie bojaj muchy, Śniąca niezrozumienie jakieś niezrozumiałe.

Nie jest źle.

Ale i tak bym Panią za uszaki wytandał.

 

Bajać można wielości. 

Ja nie mam zamiaru. 

Tandałka, i koniec.

To się bojaj! Ajajaj!

Dlaczego? Bo to zabawa, a piórka w barwach trzech to stroszą ptaszkowe ptaszki.

Dlatego.

A naprawdę to liczy się TYLKO papier i swój Czytelnik.

Ja Go posiadam w wielości miłej, Śpiochu.

Tutaj poszukuję mądrości Regulatorki jedynie. To moje prywatne Guru jest.

Przepadam za Jej myśleniem i patrzeniem.

 

Bez kadzenia, tak to jest. Bo jest.

HOWGH.

Bemikowo.

Ciągle się mylęęęęęęę!

Tak mam i mieć będę. Szybkie palce i gorący łeb. Chyba.

I niegramotność  lingwistyczna jeszcze.

Ponoć idzie jednak ku lepszemu. Ech.

 

“Szkoda, że fragment” – nockami zakończonymi świtaniem wystukałem to już całeee.

Jednak coś mi jeszcze tam nie pasi, więc  zatrzymałem się na fragmencie.

A zresztą strach wrzucać to na oka Niunków.

Jutrami oczywista i to poznika.

 

 

I Owa Ona Ta.

Dokładnie przez Ciebie, Śpiochu Śniący!!!!!!!!!!!!

Nawyczyniałaś, oj tak.

Ino klapsać Cię.

 

Koniec mądrowań proszę Pań.

Chm… Znowu kodek.

Szyfrujecie Łodziaki jak trzeba i wypada.

Gdzie nie stukniesz tam trafisz jakąś polską polskość.

Chyba się potnę zaraz. Wrrr.

U mnie w okienku enterów za licha nie ma.

Pojawiły się dopiero, gdy strzeliłem kombinację “kopiuj-wklej”.

To o enterach i o oglądzie społecznym owego enterowania.

 

Brytany i ich funciaki nie interesują mnie zupełnie.

Chociaż może powinienem?…. Podumamy czasem złym.

Dzięki, dzięki Łodziom Kobiecym.

 

Właśnie owo ono to Śniący Śpiochu (Twojaki szyk z premedytacją teraz zamienił ja, coby trudniej się myślało. Takim jest).

Zawsze usuwam to, co mi Regulatorka wygładzi oczkami swoimi. Dlategoż teraz również.

Nie ma w tym żadnej złośliwości.

To w końcu taka zabawa tylko.

Coś znika, aby pojawić się chciało coś innego.

I wielość wszelaka jest tutaj literek, w końcu, Śpiący Dzwońcu.

 

Wizja chłopca to życie jest. Tak jest. Kurdesz molesz. Więc bęc.

Skutkiem czego jam szczęśliwym jest. 

Jako bączek, albo jakoś tam.

I ram pam pam.

 

Pokłon. Pokłon. Pokłon.

Wszystko, co robię, czynię z premedytacją Śpiochu Śniący.

Zawsze!

Szyk  sam mi się wystukał, więc nie zmienię.

Ale, że zaraz “okropne”? No nie wiem, nie wiem…

Jutro zniknie. Obiecane.

 

 

Ooooo!… I Regulatorka Najulubieńsza!

Pierwsza uwaga – jak dla mnie na pełne “sześć”! Kupił.

Euforyczny to od euforii?… Szybko się nauczę. Cium.

“Pany” są celowe, tak tak tak. Celowe.

Po “idioty”, a “Głośną” zdecydowanie kropa. Również tak.

Ja zawsze mówię “jasno”, a nie “jasne”. W rozwinięciu “jasno się tłumaczę pany i panie?”. Ale… ale…

Za to z zarostem pełna zgoda. 

 

CIUMCIAKI REGULOWANA WEDŁUG KINGUSIA.

Cium cium cium.

To fajowskoooo, Krakuso!

Ja w tym roku planuję ofiarować czytacielom trzy.

Ale raczej skończy się na dwóch.

 

No to czekam. Chociaż SF to nie dla mnie karma.

Czas?

I za co nie ma co. Czytałem z przyjemnością wielką.

Stukaj i pukaj. Poczytam chętnie.

Największe pragnienie, tak?

Kolejny szort czort. Największe??? Hi hi. I phi.

 

Reasumując – potrafisz pisać jak mało kto tutaj.

Ale i tak Byś była lada jak trzeba za marnowanie prądu na duperele jakieś.

Powiedziałem. Howgh. I nie zmienię.

Koniec, kropek, bam bam bam.

Szortów nie czytuję. Wolę poezję, ale przeczytałem.

Nie wiem sam. Tytuł paluszki ssać, ale wolę poezję. Tam się piszę pomiędzy wierszami, przynajmniej.

Więc – Cmok w kok Smoczyca.

A to Smoczyco Wawelska należało raczej rozpisać na coś dłuższego.

Opowiadania są raczej dla “frajerów” (bez urazy) lub “leni” (z urazą). 

Dopiero w dłuższym literkowaniu poznaje się pisaciela i pisacielkę.

W pięć minut, góra piętnaście,  to wiadomo co najlepiej wychodzi ludzikom. 

Ale przynajmniej dla niektórych jest z tego radocha. Więc, szkoda, ze stanęło, gdy utknęło.

Jednak się czytało. Tak.

 

Za to Wawelskie Smoczysko ma tylko uśmiech.

Nie chciało i nie dało się obejść.

Nie wiem nawet czy znajdzie się jakaś Antologia, która to pomieści w swoim worze.

Nie dla mnie. Sorka z korka.

 

To też od początku weszło mi w źrenice. Potem lekko przestało.

A teraz uważam, że jest spoko i bamboko.

Z pokorą przyznaję, że kot pana Mrożka ma się dobrze, ale……….. Pierwszy raz Krakusa złapała mnie za oko. Podobuje mi się pisanka, znaczy. Sam konkurs nie, ale pisanka taaaaaaaaaaaaak.

Teraz poczytam Cię uważniej Smoku Wawelski.

Fajowskie literki. 

Nie miał za co to nie stuka po pośladach. Razem tym.

Powyżej napisało Niunio całą prawdę. Popieram drewnianą podpórką. 

Po to są gusta różne, aby różnicować na “wchodzące w oka” i “bidne” be.

I czekam na to “bardziej ludzkie”, hi hi. NIE PĘKUNIAJ!

Z tymi ulicami to lekko przesadziłaś Sfinksiorek. Chyba.

Cyber chruper smakuje lekko inaczej.

Masz u mnie za to mruga bez wstydu żadnego.

Kupione zatopione Trójoczna.

Nooo, Takich Panów to moje ego zawsze i wszędzie!

Ja tylko amatorsko, ale za to szybciej.

I bez zawodowych by-passów. Hi hi.

Żartuję.

 

Uwielbiam inteligentnych. Howgh.

Zgoda.

Szkoda mi jest jednak czasu na takie zabawy.

Potrafię czytać nawet z kartki. I stary DOS mi wchodzi w tęczówki.

A zresztą i tak już dostałem to, co chciałem od Regulatorki i jutro zniknie niegramota moja.

Pełne luziki zatem. Da się żyć i być.

 

Lepiej stukaj swoje literki.

Chętnie zobaczę, co w ludziach gra.

Czytanie to komfort.

Hej.

 

To byśmy się podziwowali, na temat umiejętności ze składem.

Ale dzięki.

 

REGULATORKA – cium, cium i ciuuuuuuuuuuuuuuuuuuuum!

Niebawami ponownie zapukam.

To zachowaj czujność, Anet.

Jutro będzie “Kobieta między piętrami”.

Troszkę literek, za które powinienem dostać w łeb.

Jednak… Rzekłem, więc poleci w magię sieci.

 

Ciebie też poszukam!

Nie ma tak łatwo.

Zwykłe przeciążenie sieci.

Zawsze robię miejsce na nowe.

Całkiem jeszcze nie przepadnę. Chyba.

 

Za co, nie ma co, Urocza. Prawda sama.

 

Zainteresowanie?… Phi. Ja tam słucham wyłącznie Ciebie.

Masz “dar” i “prąd”.

Inni sami niech szukają swoich “guru”.

 

A ostatnie literki?… Już prawie rozerwałaś mu delikatne serducho. Bu.

Jest u was nowy. I tak ma trudniej od “stałych i bywających”.

Za to coś mi gada, że pozostali szybko go nie złapią. Oby.

 

Papcia.

Dlatego właśnie tak lubię Regulatorkę.

Co do fragmentów jednak się nie zgodzę.

Jutrami, na ten przykład, sam wrzucę takowy.

Niech się dzieje i wyprawia.

 

Nie pozwól się zniechęcić, Makinath.

To tylko opinie. Pisz.

Przenigdy.

Mogę być naturalnie “skrajnie nielogiczny”. Ale co tam.

Czytałem i ja Panią Dyżurną.

Nie moje byty. Przykro.

 

Pozostajemy więc przy swoim.

Zdrówka.

Ponieważ mam szybkie palce, Zalth.

I lubię bawić się literkami.

Dlatego.

 

A… “Wszystko można inaczej, ale co to zmieni? Po wiośnie przyjdzie lato, potem jesień, potem zima.

Zobacz, niby taka szara mysz, a rozmawia z Księżycem. Niby taka szara ćma, a sypie się z niej i popiół i diament…”.

Te nocne gadania Kaczkowskiego Pana były wspaniałeeeeeeeeeeeeeeeee! Tak.

 

Też pozdrawiam. I też :)

Koniecznie nowy.

To popraw, wykasuj i zapodaj od początku.

Regulatorka jest kochana i wielka.

Kiedyś to pojmiesz. Teraz do roboty.

Co tak ostro, Regulatorko?

Bez szału, ale z potencjałem za to.

Jak Makinath się rozpisze, to nikt go nie złapie.

Szybkie paluszki, o taaak!

Miło.

W ostatniej chwili, Anet.

Jutro poznika.

 

Bamba ramba. Dzięki, dzięki.

Masz u mnie plusa Makinath.

Na teraz delikatnie, ale… kto mnie tam wie, co się dalej wydarzy.

 

Dlaczego? Piszesz w pierwszej osobie i stawiasz dwie kropki na końcu.

Będą znaczy z Ciebie ludki i ludkowie.

 

Pozdrówka

Nie wyrywaj brwi, Leśny, bo germański po wschodach.

Nie jest źle.

Zapodaj sobie szybko Town Of Strangers.

Bokka wiedzie tam po takim “antymieście”, że hej.

 

Napisałem. Literki cacy. “Prąd” be. Wolno? Wolno.

I niech nas moc prowadzi.

To i ja sobie pozwolę.

Cztery razy próbowałem. Fajne literki, ale wciąż nie chce mi wejść.

Napisane spoko, tylko… Sam nie wiem.

Nie mój “prąd” chyba.

 

Widocznie “nocą, przy starym tranzystorze, mózg mi pokąsał mróz i dłonie”.

Nie ta nutka.

 

Jednak może z piątym?…

Powalczymy.

 

“Mam już dosyć płakania tej starej”… może lepiej “płaczu”, Sfinksior?

Trochę przegapiłem, widzę. Ech.

 

O reszcie cisza. PRACUJ! Wierzę w Sphynxy.

Papuchy.

Sfinksiorku, jesteś bardziej szalona jeszcze, niż ja. Łech, łech.

 

Inaczej, niż Regulatorka pani.

Kuję i w pasy się składam. Znów bardzo.

Zdecydowanie się liczy – wszystko. Godot chyba kocha wolność, albo też czeka na Ciebie.

Nie znam się na skrzydlatych. Beka fuka.

Za to niebieskiego Sfinksiorka chętnie wyśledzę w przyszłych czasach. Jesteś nieco z innej bajki, więc chętnie zobaczę, co się narodzi wkrótce, dalej lubo potem.

Poczekam.

 

Papilotki.

Bardzo lubię Twojego męża.

Proszę o przekazanie.

Błędy wypunktują inni. Ja pozostaję przy swoim – LUBIĘ. I koniec.

Dlaczego Sienkiewicz?

Czytałaś kiedyś Becketta Samuela i jego “Czekając na Godota”?

U niego wyglądało to prawie jakoś takoś:

 

Temat na czekanie

 

Podobno czekali na niego pod wierzbą, krzewem, krzakiem; w miejscu bardzo odległym, cofniętym od reszty, bez liści; w ciepłym pyle drogi. W sobotę po południu, tuż po niedzieli lub w samym środku tygodnia. Na wszelki wypadek jeden obok drugiego; zetknięci ramionami, coraz bardziej obcy. On obok tego; tamten obok niego. W zbrojach, bez, w sandałach; nadzy, okutani, oni.

Podobno okrutnie śmierdziały im stopy i mieli mocny sznur, siedząc na zimnym kamieniu markowali życie; byli za to częścią ciszy otwartego nieba, zasłuchani w smutek, zwyczajniejszy niż smutek. Bliżej, dalej, wtedy; ten obok owego; jakiś ktoś, przy drugim kimś. Wciąż pod wierzbą, krzewem, krzakiem; w pyle, w kurzu i ze sznurem. Okutani, nadzy, źli.

Wiadomo, że nie ruszyli się z miejsca; poszli. Wiadomo też, że Godot nie przyszedł. Tak.

 

 

Wiem. Poszalałem nieco, ale Twój “Pamiętnik” może być naprawdę fajnym szortem.

Powalcz z nim jeszcze koniecznie.

Nie daj się. Tak. Tak.

 

 

 

Dziękuję Regulatorko, czujna niczym budzik.

Ustalone zatem. Popiszemy jeszcze sobie, a muzom wszelkim i owakim. Ciśniemy parę kropel rosy na tę skałę. Woooooooow!

Najpierw jednak objawię Tajemnicę Clover Valley. Taki będę. Wielcy powinni mieć wszak początek jakiś w bezkresie czasu.

 

Oj. I Krakusa ulubiona… Jakby o tym, coby miło było i miłym pozostało?

Jeden lubi pomarańcze, drugi jak mu stopy śmierdzą. Przecież.

Vladimir i Estragon Samuela B. najlepiej o tym wiedzą.

Ale się naprawię i poprawię. Trza, to trzeba.

 

Podziękował. Enter i do bazy, myk.

O rety, Żwirku, o czwartej nad ranem to dopiero śnią mi się koszmarki!

Trzymaj się świtów.

Zaraz się zakocham. Bamba ramba.

Pozdrowionka.

Aj tam. Oj tam.

Gdybym tak zrobił, to nie miałbym, o czym dalej blablać, a Duszyczka by mi się zapłakała na cacuchy. Dlatego.

Za poprawki cium, cium Pani erko z Miasta wiadomego. Następnym razem zabiorę Cię na Atlantyk albo do tuneli starej kopalni na zboczu Mountain Tears lub nawet do Clover Valley na rwanie czterolistnych nieszczęść. Sam jeszcze tego nie wiem. Cedarville chwilowo idzie spać.

 

Dziękuję Regulatorko. Ponownie BARDZO. Znikł.

Wieloznaczność to skarb. Nie wszystko jest do pojmowania, Szanowna.

Napisałaś literki tak, jak należy.

Ten, kto potrafi niech stuknie lepiej. I tylość. Wolność mamy, tak?

A u mnie poklask nawet. Ostrożny, ale zawsze.

Inni są fajni.

Zdecydowanie jednak “oś” zamieniłbym na “nić”.

To jednak tylko ja. Chyba człowiek, hi ha.

 

Nic nie szkoda. To było bardzooooo szybkie stukanie i mam już ISBN’kę do tego.

Ale, że błędów nie ma? Dziwne, kurdesz. Hi hi.

Więc wrzucam resztę na osądy językowe. Howgh.

Pozdrowione Walnetynki.

Faktycznie tylko o to mi chodziło, Urocza.

“Kurdesz” napisałem celowo i bez błędu, reszta jest do ogarnięcia. Dziękuję bardzooooo.

Pozostałość też przyleci. Obiecane. Do samego END.

Pozdrawiam z pokłonem do ziemi samej. Jesteś WIELKA jak już dawno poznałem i pisałem.

Chm……… Podobają mi się odważnie myślący.

I nie blablam bo namieszam.

 

Interpunkcja chyba kuleje?

Bo Regulatorzy to Regulatorzy w końcu i aż!!!! I przez Kogo to wszystko, Pani Prosto Z Pań?

 

Jeroh (?) – tak już się nie mówi. Nigdy i nigdzie. Nawet pod Wiatrakiem.  Poważnie. Ale fakt – ludzie są straszni. Wrrrrrrrrrrrrrrrrrr.  A prostokąty szczególnie.  Szczególnie.

 

I będzie tak – po tygodniu (dni siedem, łech, łech!) odpowiem Każdemu. Ustalone.  Najpierw jednak zobaczę (przeczytam) Kto do mnie woła. 

Reguła: nauczasz– pokaż dyplomik.  Poczytamy, ocenimy. Jest w tym moc, że hej i hoooop.

 

Wiem jedno – powinienem pojechać na wycieczkę do Łodzi Miasta Wielkiego. Trza bo trzeba.

Pozdrowienia dla Wszystkich. Niech się fantazjuje.

Biorę ten tekst w poduchy. I Kaśkę.

Czwartym językiem niech będzie Ten Piękny Język z trudnym "r". Tam to dopiero by się działo!!!!

Ale ekstra. Mi weszło. Nie znam powodu, ale dokładnie tak.

To zupełnie tak jak ten jeden z Waszych Wodzów Politycznych - "nie ważne jak mężczyzna zaczyna, byle dobrze zakończył...".

Obiło mi się nawet o ucha. Bajer słowny. Ale myśl przeciętna. Raczej. 

A dalej będzoie jeszcze mocniej. Tutejszy server tego chyba nie wytrzyma.

Ale szybko Czytacie. Oklaski od laski!

Tak, tak... Słyszałem.

Kwadrans po siódmej, na trawniku przed domem Morrisa Sippy, pojawiła się głęboka rysa w trawie, a godzinę później dół był już tak głęboki, że nie widać było jego dna.

- Chcę, żeby to znikło, panowie! – stwierdził Morris. – Nie interesuje mnie jak to zrobicie, ale do wieczora dziury ma tu nie być!

Dziura jednak była nawet po wsypaniu do jej wnętrza trzech pełnych wywrotek ziemi.

Była i wtedy, gdy zarzucono ją kilkoma tonami gruzu z fundamentów starej chaty głuchego Shanley’a.

Nie tylko była, ale zdawała się poszerzać.

O jedenastej miała już szerokość czterech metrów.

- Czegoś takiego nigdy nie widziałem – ocenił operator miejskiej koparki. – Widziałem różne dziury, ale takiej nigdy!... I proszę nie pytać z czym mi się to kojarzy…

Morris Sippy naturalnie spytał o skojarzenia rudego operatora koparki i naturalnie nie otrzymał żadnej sensownej odpowiedzi na swoje pytanie.

Kiedy dziura pochłonęła już więcej niż połowę trawnika, wraz ze sporą częścią wyłożonego drogą kostką brukową podjazdu, wściekły Sippy zdecydował się zaalarmować o tym fakcie władze miasta, telewizję i redakcje dwóch miejscowych gazet.

Tydzień później otrzymał oficjalny nakaz opuszczenia swojego domu, co skwitował zdecydowanym „Nigdy!!!”.

Uczynił to dopiero wtedy, gdy ganek jego pięknego, wiktoriańskiego domu zapadł się w głąb dziury i znikł równie szybko jak dziesiątki ton ziemi i gruzu, którymi służby miejskie próbowały zapchać problem.

Wtedy już przypomniałem sobie nawet imię pewnej piegowatej dziewczyny, która za listek miętowej gumy pokazała mi, co dorosłe kobiety i jej koleżanki usiłują ukryć pod zwiewnymi fałdami kusych sukienek i spódnic.

Ktoś nazwał dziurę „UNIVERSUM” i taka nazwa spodobała się innym.

Potem wielokrotnie usiłowano to zmienić.

Ale już się nie dało.

O to chodzi? Zaczynam się uśmiechać. Och!!!

Nowa Fantastyka