Profil użytkownika


komentarze: 319, w dziale opowiadań: 232, opowiadania: 91

Ostatnie sto komentarzy

Dziękuję, gnoom, ale może czytałeś tu za mało szortów :)

Nevaz, Tobie też dziękuję za wizytę po takim czasie. 

CountPrimagen, jeszcze raz dzięki. Być może tekst wymagałby napisania od nowa, a nie ucinania kilku scen. Słabość niekoniecznie tkwi w długości, ale właśnie w tym braku więzi z bohaterami, a także braku głównej osi akcji, którą mógłbym ozdobić rozważaniami i retrospekcjami. 

Dziękuję też tajemniczej osobie, która dała ostatni punkt do biblioteki :)

Dzięki za przeczytanie i wskazówki. Nasuwa mi się dość paradoksalny wniosek, że w tak długim i rozbudowanym opowiadaniu wielu rzeczy jest za mało… Ale to złudne wrażenie. Rozumiem, że powinienem okroić retrospekcje, a rozbudować postaci i uniwersum. Jeśli masz jeszcze chwilę, mógłbyś wskazać, które sceny najmniej przypadły Ci do gustu lub wydają się zbędne? Wydaje mi się, że opowiadanie mogłoby zyskać na pozbyciu się paru fragmentów (slajdów…), ale nie potrafiłem zdecydować których. Sentyment. Tak samo z tytułem. Długo myślałem nad czymś nowym, jednak przyzwyczajenie do starego wygrało. 

Jeśli masz ochotę, dodałem ten dłuższy tekst i jestem ciekaw męskiej opinii. Na razie same panie się wypowiedziały.

Aleks to romantyk. Nigdy nie nazwałby kobiety swoim “hobby”. Ale jak Ty nie poczuwasz się do bycia romantyczką, to możesz tak to nazywać :) I tak ostatecznie SPOILER wszystko sprowadziło się do rozmnażania…

Finkla, nieźle kombinujesz, ale żeby tak życiową ambicję zniżać do poziomu sportu? 

Bellatrix, w dużej mierze chciałem zwrócić uwagę na to, jak bohaterowie się zmieniają zależnie od mierzonego w latach “nastroju”. Prawie w każdej scenie opisuję ich aktualny wygląd. A zarazem w każdej scenie zachowują się inaczej. Przyjmuję do wiadomości, że wyszło na to, że te zmieniające się charaktery jawią się jako nijakość. Może też dlatego chemia nie była tak wyczuwalna? 

Nieśmiało dodam, że tytuł nie jest jednoznaczny. Nie odnosi się tylko do relacji między Aleksem a Zuzanną. Można go po pierwsze przetłumaczyć na dwa sposoby, a po drugie jest angielskie słowo jest szersze znaczeniowo niż polska “miłość” i dlatego zdecydowałem się na “Love”. 

Podpowiem. Tylko niech Śniąca nie patrzy, jeśli nie chce sobie niczego psuć. Otóż jakie perspektywy ma człowiek nieśmiertelny, w dodatku o licznych “talentach”? Mógłby mieć wszystkie kobiety po kolei, ale większym wyzwaniem okazałaby się ta jedna, w dodatku tak wyjątkowa ze względu na wiek. Czyli dobrze kombinujesz. Jeśli tekst dalej Cię nurtuje, przeczytaj ponownie pierwsze zdanie, pomyśl i daj znać, czy to zaprowadzi do jakichś nowych przemyśleń :)

Dziękuję za komentarze. Wszystkie dają mi do myślenia.

Regulatorzy, dobrze, że lektura okazała się satysfakcjonująca, bo takie był moje intencje. Zmiany były głównie kosmetyczne, ale nawet przy powtórnym czytaniu nie wyłapałem wszystkich błędów. Te wskazane już poprawiłem. Wyciąłem sporo pojedynczych zdań i zastanawiałem się nad usunięciem niektórych scen, bo zdaję sobie sprawę, że niektórych może zniechęcać objętość tekstu. “Love” tworzy jednak mozaikę, by w ten sposób przedstawić wydarzenia rozciągnięte w czasie setek, tysięcy lat. Może inni czytelnicy zasugerują, które fragmenty mógłbym odrzucić. 

Nie chciałem wszystkiego mówić wprost. Zostawiłem za to liczne tropy dla tych, którzy lubią trochę pogłówkować. Czy mu kibicować? Zależy od Ciebie. A o tę “niewiarygodną stałość uczuć” właśnie chodziło. O jej zestawienie z towarzyszącą długowieczności zmiennością. Co takiego dostrzegł w Zuzannie? To pytanie można zadać każdemu zakochanemu… Ale odpowiedź? Nigdy nie ma jednoznacznej. Polecam jednak zerknąć ponownie na sam początek tekstu i zastanowić się, czy nie można na wszystko spojrzeć inaczej. 

Dziękuję za przeczytanie, komentarz i punkt do biblioteki. 

Dziękuję za miłe słowa. Trochę o motylach, choć w dosyć metaforycznym sensie, jest także w “Love”, które właśnie opublikowałem. 

Niestety, Regulatorzy, tamto wymagałoby tylu poprawek, że chyba musiałbym napisać je od nowa. Może kiedyś ;)

Dziękuję za bibliotekę i przepraszam za tego anonima, jeśli komuś przeszkadzał. Nie myślałem, że szort tak się spodoba. Ale to mnie zachęciło, by jutro wrzucić znacznie dłuższy tekst. Co prawda Regulatorzy i Joseheim już go czytały – był na portalu trzy lata temu – ale postanowiłem go odświeżyć i pokazać nowym Czytelnikom. Serdecznie zapraszam. 

Przeczytałem z ciekawości, co takiego naskrobał 16 latek, który wrzuca tutaj tekst z taką rozwagą. I okazało się, że to całkiem sympatyczne opowiadanie. Aczkolwiek niedoskonałe. Inni napisali już sporo uwag, z którymi mniej lub bardziej się zgadzam. Z mojej strony tylko kilka myśli. 

Wydawało mu się, że wszędzie widzi Friedricha von Teufela albo raczej Szatana.

To zdanie mi zgrzyta. Wydaje się istotne, ale źle brzmi. 

Nie do końca rozumiem, dlaczego stracenie wiary w Boga przywołuje Szatana.

Ogólnie dodałbym opowiadaniu odrobinę głębi, bo jak na razie przesłanie można zamknąć w słowach “coś, czego szukasz, może być tuż obok”.  Humor nie stoi na przeszkodzie jakimś ciekawszym myślom. A 16 lat to wystarczająco, żeby już mieć coś do powiedzenia światu :)

Dwa lata temu spędziłem sporo nocy w pociągach i przychodziły do głowy różne straszne myśli. Gdybym wtedy znał to opowiadanie, wspominałbym je często. Teraz wzbudziło sentyment i dreszczyk. Bardzo mi się spodobało to, jak wszystko domknęło się pod koniec. Napisane tak dobrze, że pomimo teoretycznie mało wciągającego początku z przyjemnością dotrwałem do finału. Chyba nie dałoby się tego napisać lepiej, więc żadnych zarzutów mieć nie mogę :)

Dziękuję kolejnym osobom za przeczytanie “Hipotermii”, miło, że ktoś jeszcze tu zagląda. 

Łukaszu, cieszę się, że planujesz sięgnąć po moje kolejne teksty. Jak tylko znajdę czas na wprowadzenie poprawek, wrzucę tu coś znacznie dłuższego. Mam nadzieję, że dasz szansę tekstowi, by przeczytać chociaż fragment. 

Gdybym miał czas, to może powytykałbym wszystko, co mi nie zagrało. Ale przeczytałem twój tekst dla przyjemności, a nie żeby “nauczać”. Przy okazji wskazałem kilka błędów. Nie wszystkie. Dlatego ogólny komunikat, że jest więcej zgrzytów, żebyś następnym razem był czujny, a dzięki temu lepszy. I za jakiś czas sam będziesz mógł uświadomić nieuświadomionych. W każdym razie czekam na następny tekst! Pokój ;)

Dzięki, fajnie, że zaakceptowałeś to tak, jak jest :)

King tak robi? A znasz powiedzenie “Co wolno wojewodzie…”? ;) King stosuje wiele zabiegów, na które niedoświadczeni twórcy nie powinni się porywać. Nikt im tego nie zabroni, ale powinni się pilnować dla własnego dobra.  Zobaczyłem kolejny myślnik, myślałem, że mówi druga osoba, ten uczony. King tak robi? Nie wiem, jak teraz mu to wyszło. Ale wiem, że u ciebie ten zabieg się nie sprawdził. Zaburzył płynność narracji. 

 

– Eeee, Patel. Doktor Patel. A do pana jak się zwracać?

– Do mnie? – Patelowi wydawało się, że w głosie kierowcy wychwycił nutkę, nuteczkę ironii. – A niech pan mówi… Kuczer. Taak, myślę, że tak będzie odpowiednio – Kuczer. – Jak już się czepiam, to tutaj też moja rada. A chyba nawet literacki zwyczaj. Kiedy wtrącamy wypowiedzi narratora w tym akapicie, gdzie jest wypowiedź bohatera, zazwyczaj piszemy tylko o tym bohaterze. To pozwala czasem uniknąć zwrotu “powiedział”, “zapytał”, a sugeruje czytelnikowi, kto mówi. Np. “ – No nie wiem, Mareczku, czy to dobry pomysł. – Piotrek podrapał się po głowie. – Może zapytajmy o to pana X”. Gdyby zamiast o Piotrku napisać tu o tym, co robi Marek, powstałby bałagan: jak to, Marek gada do siebie?

W przypadku twojego tekstu pomiędzy wypowiedź taksówkarza wciskasz to, co dzieje się w głowie Patela. Mogłeś to rozbić na akapity, nikt ci nie broni. Po prostu w tym miejscu znowu nie wiedziałem, czy mi się pomyliła kolejność dialogów, czy tobie. 

 

EDIT: I docinek o “więc” mogłeś sobie darować, skoro poświęcam czas, żeby napisać ci o czymś, co mnie wydaje się oczywiste. 

“– Eee, nic. Jeżyk. Tu obok jest mały park, to się zagnieździły. Przechodził przez jezdnię w miejscu niedozwolonym. Collateral damage, jak to mówią w filmach.

– Pogoda? Sport? – kontynuował wątek taksówkarz. – To dobre dla pospólstwa. A pan to przecież intelektualna elita, jak mniemam, – tym razem pasażer usłyszał (jeśli to w ogóle można dosłyszeć – przemknęła przez głowę uczonego przelotna myśl) w głosie kierowcy… wyraźne mrugnięcie okiem?! – Mnie na przykład bardzo interesuje, co pan tam, panie doktorze, tak ściska w tej teczce?” – cały ten fragment najeżony błędami. Śniąca już ci wskazała, ale nie poprawiłeś. Więc tak w skrócie. Masz wypowiedź taksówkarza o jeżyku. A potem od nowej linijki znowu mówi taksówkarz. Tak się zazwyczaj nie robi. Wypowiedź jednej postaci w jednym akapicie. Poza tym przecinek za “mniemam”… Rozejrzyj się po portalu, gdzieś jest poradnik zapisu dialogów. Ale nie wierzę, że jak się dużo czyta, to się tego nie załapie. Tylko trzeba zwrócić uwagę. Kropki, duże litery, znaki zapytania. 

Przyzwoity szorcik. Szkoda tylko, że trochę błędów w zapisie dialogów i te rażące podwójne znaki zapytania. I nie rozumiem, po co wzmianka o rozjechanym jeżyku. Ale masz plusa za zakończenie z tą szarością w lusterku :)

Udało ci się sporo zawrzeć w tej skromnej objętości. 

”Czy jeśli czegoś nie rozumiem, mam prawo to wyszydzić i zlekceważyć?” – bardzo mi się podoba to zdanie. Ameryki nie odkrywa, ale postaram się je sobie zapamiętać. 

Jest parę drobnych potknięć. Zerknij na przedostatnie zdanie, nie jestem pewien, czy przecinek jest tam zasadny. 

”Pierwsza myśl – ktoś, może nawet ja? zostawił odkręcone kurki i ulatnia się gaz.” – nie zjadłaś drugiego myślnika? 

Gdzieś jeszcze zabrakło przecinka przed “a”. 

“Czas i przestrzeń zaginają się, a ja stoję na krawędzi świata i w nieskończoną otchłań spoglądam.” – O ile w tytule ta fraza brzmi ładnie, tutaj mi zgrzyta. Skąd nagle ten przestawiony szyk i “spoglądam” na końcu? Ale to taka osobista uwaga, tekst jest bardzo dobry, więc po prostu chciałbym, żeby wszystko grało idealnie. 

Docenię jeszcze zestawienie współczesności z biblijnymi realiami, np. te szczepionki i pestycydy na plagi. Bardzo lubię takie motywy. Zakończenie zrozumiałem dopiero po 5 sekundach i ono jeszcze poprawia wydźwięk opowiadania. Świetne jest. Daję mocne 5. 

Twoja byłaby w tym głowa, żeby nie wyszła przegięta! Po prostu mogłoby ciut bardziej wciągnąć i poruszyć. Ale pomysł pozostanie w pamięci. Co się ociepliłem, co się przytuliłem do tego sympatycznego kawałka prozy – to moje ;)

Ale miło się czytało. Trochę naiwna historyjka z tym całym katalizatorem, ale to chyba tylko dodaje uroku całości. W realnej części opowiadania jest trochę nierealności i naiwności, mniejsza o to. Ważne, że się uśmiechnąłem, a nawet roześmiałem! No i szkoda, że się kończy tak nagle. “Ona”/narratorka kojarzy mi się z jakąś istotą, ale nie potrafię sobie na razie przypomnieć. Aha, i ode mnie duży plus za rozbicie opowiadania na dwie perspektywy. 

I jeśli mogę coś zasugerować, to mogłoby być dłużej i jeszcze śmieszniej, gdybyś z Tomka nie robiła geniusza z pamięcią fotograficzną, lecz np. jakiegoś nieudacznika. Cała sytuacja byłaby punktem wyjścia do poważniejszych kłopotów. Tutaj stawka jest mała, więc historyjka pozostawia przytulne, ciepłe wrażenie. 

 

EDIT: I niech ktoś da znak jakości, bo opowiadanie zasługuje na bibliotekę!

Autorze, nie wiem, czy zaglądasz jeszcze na portal i czy obchodzi cię los twoich starych dzieł, ale wiedz, że wywarłeś na mnie ogromne wrażenie. Tak, za pomocą tych drabbli. Nie sądziłem, że się da napisać coś tak dobrego w tej formie. Coś w tych tekstach bardzo do mnie trafia. Może już czytałem coś dłuższego twojego autorstwa, teraz nie pamiętam, ale jak kiedyś w przyszłości zauważę na półce twoje nazwisko, na pewno sięgnę po książkę. 

@Samotny Wilk, toś mnie podsumował tym “bieszczadzkim yetim” ;) Fajnie, że się podobało. 

@Kysia, a ja się inspirowałem trochę innymi piosenkami: “Hypothermia” i “Siberia” zespołu Tides From Nebula, który przy okazji wszystkim polecam. 

@Fladrif, aż dziw, że dopiero tobie przyszło na myśl to skojarzenie. Chyba, że inni po prostu nie wspomnieli o tym w komentarzach. 

Bellatrix, poprawione zdanie, fragment wklejony. Wiem, że nie powinienem pokazywać potwora, ale zauważyłem, że w moich tekstach  zbyt często pojawiały się niewyjaśnione, nieopisane rzeczy. Siadając do pisania “Hipotermii” postanowiłem, że stwór będzie opisany. Może w tym wypadku lepiej byłoby to zostawić wyobraźni czytelnika? Nie wiem. Po prostu chciałem, żeby stwór miał postać, tak jak bazyliszek jest przecież groteskowym połączeniem kurczaka i jaszczurki ;) Zależało mi na przedstawieniu takiej nostalgicznej, naiwnej baśniowości, która przemija. Gdybyśmy nie znali pewnych motywów, legend, opowieści od dziecka, to teraz wydałyby się nam one rozczarowujące. I o tym właśnie chciałem napisać, a utrzymana w napięciu historia zmagań z potworem była raczej tłem. Może następnym razem, gdy będę pisał coś podobnego, zrobię to bardziej pod publiczkę ;)

@c21h23no5.enazet @cobold rozumiem wasze rozczarowanie, ale od początku miałem zamysł, żeby potwór/antagonista/tajemnicza istota (czyli częsty element fantastycznych opowiadań) był realny, umotywowany. Ale jak widać moje zakończenie nie stanęło na wysokości zadania. Cieszę się, że przynajmniej pierwszą część doceniliście ;)

@cobold, miło, że doceniłeś drobne smaczki. Przeskoki może faktycznie dałoby się lepiej wpleść, ale myślałem trochę o takim efekcie przelatywania przed oczami kolejnych scen. 

Niezłe. Choć dałoby się lepiej napisać ten pomysł. Przede wszystkim krócej. Po drodze dodałbym coś o Annie i o narratorze, żeby czytelnik mógł się bardziej utożsamić. Parę szczegółów czasem działa bardziej wymownie niż nazywanie uczuć po imieniu czy opis powrotu przez zabłocone miasto. A, no i dosyć szybko można się domyślić, o co chodzi. Są też błędy, ale może inni je wytkną. 

Taki styl do mnie nie przemawia. Wiem, że trzyma się kupy, ale z trudem przebrnąłem. Np. zdanie “Noc zacierała ostatnie ślady solarnej wędrówki” – dlaczego by nie napisać: “zapadał zmrok” albo “zmierzchało”? A co do “nygury” to ciekawe, bo nie znalazłem o tym ani słowa w internecie. 

@regulatorzy, a co jak ci powiem, że w Bieszczadach nigdy nie byłem? A błędy już poprawione, nie wiem, jak mogło mi umknąć “uspokojenie niepokoju”…

@Teyami, cieszę się, że doceniłaś klimat i wybaczyłaś niedoskonałość.

@śniąca, cieszę się, że choć ty jedna w pełni akceptujesz brak wyjaśnienia! Gdyby takowe było, odebrałoby szortowi cały urok. 

@Sarmata, właśnie o to nurtujące pytanie chodzi ;) Czy jak patrzysz na obraz “Krzyk” to czujesz niedosyt i masz pretensje do malarza, że nie wyjaśnił, dlaczego przedstawiona postać krzyczy? Szort to przecież taki obraz w formie krótkiej historii. 

@Finkla. Czy naprawdę w tak krótkim tekście musiałbym dosadnie wyjaśniać, że bohater na początku jest studentem, więc mieszka w wynajętym mieszkaniu, a Wigilię spędza w rodzinnym domu i stamtąd też wyrusza na ślub? I czy uważasz, że autostop jest tylko dla tych, którzy nie mają samochodu?  Precyzowanie tych rzeczy nic nie wnosi do historii, a takie dziury czytelnik może sobie sam załatać. No ale jak ci nie siadło, to nie siadło ;)

@regulatorzy, dwa błędy poprawione, cieszę się, że mnie oświeciłaś w sprawie używania zwrotu “nazywam się…”. Odnośnie powtórzonego przyimka “przed” – czy to jest błąd? Czy chodzi o to, żeby zastosować konstrukcję typu: “Przed ślubem z kobietą, którą kocham, to nasze wspólne chwile powinny mi stanąć przed oczami”? 

@Piotr, a wiesz, że ja właśnie najbardziej lubię zakończenie tego szorta? ;) A jeśli podoba ci się mój sposób pisania, to zapraszam do ciut dłuższej “Hipotermii”!

 

 

@śniąca, dobrze tu ułożyłaś :)

@Finkla, fizyczne wyssanie zimna albo nie ma sensu, albo oznaczałoby ocieplenie. Ale to nie sci-fi, więc czuję się usprawiedliwiony ;)

@zapomnialemhasla, staram się stosować do zasady, że jeśli chodzi o subiektywne odczucia, to czytelnik ma zawsze rację ;) to nie tak, że ty nie potrafisz odebrać klimatu. za klimat jest odpowiedzialny autor.

@varg, rozumiem twoje rozczarowanie końcówką. to zresztą przypadłość wielu opowieści z grozą w tle: kiedy ujawnia się ten zły, tajemniczy obiekt, na ogół nie dorównuje on oczekiwaniom, które stworzyło budowanie napięcia. tym razem właśnie chciałem stworzyć historię z materialnym potworem – wyszło, jak wyszło. 

Dziękuję za komentarze i cieszę się, że jako tako przypadł do gustu ten mój powrót na portal po sporej przerwie :)

@zapomnialemhasla, masz rację, w opowiadaniu o chłodzie zapomniałem o zamarzaniu :D cenna jest też dla mnie uwaga o krótkich zdaniach. wydawało mi się, że nadają one chłodnego klimatu i współgrają z całą resztą. 

@BioHazard, demon pozwolił Tomowi “odejść” w sensie “umrzeć”. 

@Finkla, a Ty co sądzisz o “telegraficznym” rytmie tekstu? 3 osoby spoza portalu, które wcześniej czytały, raczej doceniły styl, więc zastanawiam się, czy to kwestia indywidualna, czy momentami rzeczywiście przegiąłem. no i oczywiście klasyk klasyków: błąd z ubieraniem… poprawione ;)

http://www.youtube.com/watch?v=wZmEWmHJR8c – to jeden z bardziej znanych utworów, choć post rock się słucha raczej albumami. a rozgrzewki są bardzo fajne. polecam spróbować pisanie o niczym, na zasadzie skojarzeń, dygresji, zabawy słowem. ty, Tyraelu, piszesz krótkie rzeczy, a ja wolę długie. jak już wejdę w czegoś klimat, to mogę pisać codziennie po kilka stron i jestem w rytmie :) a żonglowanie jest przydatne między innymi do tego, co TyraelX napisał. i to nie wymaga talentu. 99% ludzi jest fizycznie w stanie nauczyć się żonglerki 5 piłkami. a co dopiero mizernymi trzema ;)

szukam w opowiadaniach głębszej myśli, czegoś, co skłoni mnie do myślenia. czegoś więcej, co wybije tekst, ponad poprawność warsztatową. 

też nie zrozumiałem z początku :( a wyjaśnienie też nie do końca satysfakcjonujące. 

bardzo mi się spodobało. pewnie dlatego, że poetyka przywodzi mi na myśl moje piosenki. ale wykorzystałeś potencjał drabbla. 

pomysł nudny, wykonanie nieprzekonujące. bohaterowie nie brzmią jak ludzie :(

wszystkim, którzy lubią muzykę instrumentalną jako podkład do pisania, polecam gatunek post rock. bardzo niszowy. klimatyczny. można zacząć od naszych Tides from Nebula. ale piszę też do muzyki z wokalem. może być rap, może być alternatywa, może być ekstremalny metal – ważne, żebym był w rytmie pisania. najlepiej mi idzie, jak wyłączę facebooka i w ogóle wszystkie strony internetowe. i piszę. koniecznie na trzeźwo. miło jest mieć kubek herbaty pod ręką. a jeszcze lepiej, kiedy nie ma się niczego na głowie.  czasem, kiedy się nie mogę zabrać za pisanie, próbuję się skoncentrować. jak nie znajdę odpowiedniej muzyki, wolę ciszę. dobrze jest też móc inspirować się jakimś cytatem. i polecam napisanie kilkunastu zdań o niczym, tak dla rozgrzania tego zmysłu słowotwórczego :D no i jeszcze żongluję. ale to nie każdy potrafi. szkoda, bo nic trudnego. a bardzo pozytywnie wpływa na człowieka.

proponowałbym sam XXI wiek, żeby zacieśnić granice. teksty miałyby być czymś pomiędzy urban fantasy a horrorem, więc bez przesady z tym prawdopodobieństwem. i też uważam, że 40k znaków to za dużo.  Zatrakus, wolałbym ograniczyć realia do polskich, współczesnych.  Cet, czyli nie bierzesz tego konkursu na siebie? :(

wymyślona lub przerobiona istniejąca. w przypadku legend nie ma wyznaczonych granic. Polska – koniecznie. i proponuję dorzucić czasy całkiem współczesne. ewentualnie kilka lat w tył. 

więc może po prostu zostawimy "miejską legendę"? a objętość znaków jest do ustalenia, proponuję od 10 do 20 tysięcy znaków. 

też przeczytałem z przyjemnością. bardzo podobał mi się styl i klimat opowiadania. to sztuka, żeby prostą historią napisać w tak ciekawy sposób. 

Legolas i Gimli po Wojnie o Pierścień ponoć ruszyli w świat, by zobaczyć piękne miejsca i zwalczać resztki zła. Gdyby mnie znaleźli, pewnie odpowiedzieliby na moją dyskryminację strzałami i toporem.

bemik, chyba nie dostrzegasz różnicy. w przypadku pierwszej opcji liczyłaby się przede wszystkim historia. no i z legendami już tak jest, że jakoś one krążą, więc mogłoby się wydać, że jest nieoryginalna. a mogłoby się też okazać, że ktoś sam wymyślił coś, co już istnieje. dlatego przychylam się do drugiej opcji. i w jej przypadku będzie też można stworzyć własną legendę.  waran, dobrze rozumiesz ;)

może niech wypowiedzą się też inni, która wersja lepsza: 1. tekst, który będzie nową legendą miejską (jak proponują Unfall i zygryd). 2. tekst, który opiera się na już istniejących legendach miejskich.  w pierwszym przypadku liczyłby się raczej pomysł i fabuła, którą można by sklecić w kilkunastu zdaniach. więc wszystko w mniejszym stopniu zależałoby od pisarskich umiejętności autora.  druga wersja daje więcej możliwości, jeśli chodzi o kunszt literacki. Sapkowski w swoich opowiadaniach operował tradycyjnymi legendami i podaniami. i potrafił to podać w świeży, oryginalny sposób. dlatego preferowałbym właśnie coś opartego na już istniejących legendach miejskich. może być luźno inspirowane, nawiązujące do kilku. pod tym kątem byłoby mi też łatwiej oceniać opowiadanie jako całość, a nie opowiadanie jako rozwinięcie kilkunastozdaniowej historyjki, jak proponował zygryd.  koza, poczekajmy, co powie Cet, ona tu rządzi ;)

przydałby się ktoś jeszcze do jury. i to w ogóle byłby mój pierwszy raz, więc może ktos by zdradził, czy dużo jest czytania przy przeciętnym konkursie? bo nie chcę dać ciała, jakby się okazało, że nie mam czasu. 

kawkę na ukończeniu?! jeszcze nawet nie zaczęta :( wstrzymajcie się trochę…

dołączę się do Alicji i koika i też przyznam, że bardzo zabawna recenzja (ta muzyczka z Benny Hilla…)  i zgodzę się z Idaho, który docenił postać Bilba. zwróciliście uwagę, jak mało go jest w filmie pomimo dobrej gry aktorskiej?  co do pedalstwa elfów: mam swoją teorię. Tauriel złamie Legolasowi serce i biedny elf przerzuci się z pobratymców na krasnoludy, co po latach zwieńczy się "przyjaźnią" z Gimlim. mówię wam. coś w tym jest. 

zależy do kiedy byłby termin i jeśli opowiadania nie za długie, to chętnie bym pomógł ;) i przyłączam się do propozycji joseheim – w sumie im później, tym lepiej :D

to daj jeden horror, jedno SF, jedną obyczajówkę-mainstream. wyobraź sobie, że jestem przybyszem z obcej planety i po prostu musisz mi coś polecić :D

albo pomysł na konkurs – opowiadanie inspirowane miejskimi legendami?  a temat bardzo ciekawy, fajne historyjki piszecie ;)

to 19 rozdział twojej powieści? jeśli tak – poinformuj o tym czytelnika. przeczytałem, nie zrozumiałem. jedyne co mnie ciekawi to czy przemieszanie stylów jest celowym zabiegiem czy brakiem umiejętności autora. najpierw piszesz o czymś, co kojarzy się ze współczesnymi nastolatkami, potem jakieś komnaty…  "– O, siema. – zawołała z pełnymi ustami McGeannys.

– Jeść. – odpowiedział Panch siadając twardo na ławie i zaczął się zajadać." – bez kropki po wypowiedzi bohatera, jeśli potem jest mała litera. jak głosi słynne powiedzenie: BŁĘDNY ZAPIS DIALOGÓW.  pozdrawiam. 

Ceterari, jeśli chodzi o anime i mangę, to ze mnie ignorant. Nie miałem pojęcia, że są gatunki. Poleć mi coś, co jest najsłynniejsze, coś, co jest kwintesencją. Ale tylko jeden czy dwa tytuły. Tak na początek. 

tintin, to nie jest śmieszne, jak druga połówka nie lubi Gwiezdnych Wojen :( a drabble może być. 

żebyś nie płakał, że tylko mówimy o błędach, a nikt nie mówi jak powinno być: "Moją misją jest głoszenie świetności anime o tytule "Death Note" i tak też robię…właśnie tak mnie naszło, że gdybym miał porównać je do jakiegoś serialu to z pewnością był by to "Breaking Bad" albo "Dexter" ( 2 sezon szczególnie)." – powinno brzmieć raczej: "Moją misją jest głoszenie świetności anime pod tytułem "Death Note" i tak też robię. Właśnie mnie naszło, że gdybym miał porównać je do jakiegoś serialu, to z pewnością byłyby to "Breaking Bad" albo "Dexter" (drugi sezon szczególnie)." Ostatnie zdanie pełne błędów, a nawet po poprawkach niezbyt zgrabne… zachęciłeś mnie o tyle, że słyszałem już o tym, ale nie miałem do czynienia. więc wypadałoby znać. tylko najpierw musiałbym znaleźć czas…

"Co do przecinków. Gdy wstawiam normalnie to ludzie krzyczyą "za dużo przecinków!" albo "tutaj nie trzeba!" postanowiłem zaryzykować  i dać mniej.  

Co do dialogów… pisałem już na różne sposoby i za każdym razem komuś nie odpowiada i mówi "to źle" albo "nie tak!" a pisałem zgodnie z tym co polecali ludzie w komentarza i zgodnei z tym co znajdowałem w internetach. Ile użytkowników tyle komentarzy jak pisać dialog. " – padłem. koleś, jakoś inni dają sobie z tym radę. zrozum, że z błędami ciężko jest czytać. i przecinków nie ma być ani dużo, ani mało – mają być tam, gdzie powinny. zapis dialogów jest logiczny, jak tego nie dostrzegasz to jeszcze za mało wiesz o pisaniu. rozwala mnie to, że masz do łaskawie komentujących pretensje o to, że ci wytykają błędy. po co wstawiasz teksty jeśli nie obchodzi cię zdanie czytelników, o ile jest krytyczne?

cenzurowanie gwiazdkami zdarza się raczej we wpisach na facebooku, niż w tekstach literackich. ale rozumiem, że to nie miało być nic ambitnego. pozdrawiam. 

Ryszardzie, bez urazy, ale ambicja nie powinna zabraniać sięgania do encyklopedii tylko raczej do tego zachęcać. a sprawdzenie tego w internecie zajmuje jakieś 5 sekund…  a tak poza tym gratuluję dobrej pamięci :D

a wiecie, że jak pozmieniać litertki to z tik-taka wyjdzie kit-kat? tak. jestem głodny. nieustannie.  (z cyklu: analizy i dygresje  dłuższe niż sam tekst)

skojarzenia z zegarem zbyt oczywiste… jeszcze skojarzyło mi się z Tik-takiem z pewnego opowiadania Harlana Ellisona. 

dobrze, że nie dałaś przypisu. ja początkowo kombinowałem coś z tiktakami i szukałem podtekstu o kaloriach… a sprawdzenie przeżyłem. znana mi była nieco bardziej zaawansowana forma. ichtiostega. ale to nie brzmi tak tajemniczo. 

ale w dzisiejszych czasach? w jakim celu? zaryzykuję się i sprawdzę, co by się stało gdybym… (mam nadzieję, że beryl mnie nie zbanuje). ale dobrze. spróbuję.    DUPA.    wszyscy żyją? 

powinien być przypis dla ignorantów jak ja, którzy musieli sprawdzić, co to jest Tiktaalik. ale może nawet dzięki mojej ignorancji spodobało się lepiej ;)

trzynaście lat? gdyby kilkuletnie dzieci zamiast bazgrać kredkami umiały wystukiwać słowa, powstałoby właśnie coś takiego :D ale podobało mi się. w przeciwieństwie do większości tutejszych opowiadań jest oryginalnie i wciąga od pierwszego zdania.  i wywal kropkę z tytułu

o, wiele naszych spostrzeżeń się pokrywa :) też natychmiast skojarzyłem pałac elfów z Lothlorien. a międzyrasowy (czy raczej międzygatunkowy) wątek radosny też raczej bawił… nie zgodzę się z ziewaniem w trakcie potyczki ze Smaugiem, ale fakt, że niektóre sceny były ryzykownie długie.  "Po prawej koleżanka, jak i ja, walcząca z okularami (tak to jest, jak się soczewek nie nosi)." – w pierwszym odruchu pomyślałem, ze ty jesteś koleżanką jak koleżanka, a nie że też masz okulary. więc przeniósłbym "jak i ja" parę słów dalej.  "Zatrzymać tę zgraję nie sposób, udaje się dopiero elfom, choć zaledwie na moment – dla zaczerpnięcia tchu." – po "sposób" dałbym średnik, a nawet myślnik (ten kolejny w zdaniu bym wywalił, zastępując przecinkiem).  "trylogia „Władcy Pierścieni"" – to właściwie nie jest trylogia ;) tylko powieść wydana w trzech tomach.  poza tymi trzema małymi zgrzytami, recenzja bardzo mi się podobała. zawierała wszystko, co powinna, a w niektórych portalowych recenzjach tego brakowało. nawet lepsza niż ta z popularnej papierowej gazety… choć nie wiem czy to dobry wyznacznik.   PS zaglądam od paru dni do Empiku, a nowego numeru wciąż nie ma :( co za zadupie.

Finklo – właśnie nie wierzyłbym w "orientacji po tłumaczeniach". Przecież nie tłumaczą wszystkiego, jak leci, tylko najpierw oceniają, co się w Polsce sprzeda.  Adamie, nie chodziło mi o prekursorów gatunku, tylko o czasy, kiedy w księgarniach pojawiały się pierwsze półki z fantastyką. 

Jestem chętny do podjęcia! :D Wczoraj w tekście Martina przeczytałem, że jeszcze w latach 60 fantasy było kompletnie niepopularne, nigdzie nie chcieli przyjmować takich opowiadań. Wszędzie SF, SF, SF. Tak było na rynku amerykańskim. A na polskim dominuje teraz fantasy. Ktoś wie jak jest za granicą? Albo jak wyglądały początki literatury fantastycznej w Polsce? Właśnie pod kątem gatunków? 

– Zdecydowałam się poprosić nauczycielkę o pomoc. Po interwencji wróciła do mnie zmieszana. Sprawa, powiedziała, nie jest tak prosta jak mi się zdawało. Odpowiedź trochę zbiła mnie z pantałyku. Jak to nie jest prosta?

Zrobiłbym właśnie tak, jak radzi beryl. Przecinki. Tak samo się czasem robi przy zapisie myśli. Żadnych kursyw, cudzysłowów. Czy to poprawne – nie wiem. Wiem, że widziałem w niejednej książce. 

ładne, choć nie kojarzy mi się z nocą. fajnie wyszła skóra: trochę jakby kratery, trochę jakby kwiaty, trochę jakieś plamy, choroba. takie moje odczucia. ogólnie mi się podoba, nie wystarczy rzucić okiem, by docenić wszystkie szczegóły. 

a rzuciło mi się parę razy w oczy, jak przeglądałem półki z fantastyką w księgarniach. chyba nawet czytałem co jest na okładce, ale nie pamiętam. może skrobniesz, ocho, parę zdanek o tej książce, bo smaka mi zrobiłaś, choć z czasem krucho. a może nawet recenzję byś napisała? tak proponuję, bo sam też planuję debiucik w publicystyce recenzją pierwszego tomu retrospektywy Martina. 

Finkla, jeśli ten tekst był pisany jako esej, to może faktycznie dobrze mu robi brak obrazowych przykładów. ja tam bardziej obeznany z felietonami :) Marianno, skoro ci nieśmiertelność zgrzyta, to dobrze, że nie czytałaś mojego "Love", bo zostałbym chyba zjechany z góry do dołu. Choć elfów nie ma!    czytałem kiedyś, że "Gwiezdne Wojny" to właśnie science fantasy. ale o tym, co jest science, a co fantasy, mówi definicja Clarke'a, którą można sparafrazować: SF – to co się nie może spełnić, na szczęście. fantasy – to co się nie może spełnić, niestety. zgodzicie się? ;)  jak dla mnie ciekawa definicja, ale się nie zgadzam. 

Nowa Fantastyka