Profil użytkownika


komentarze: 10, w dziale opowiadań: 10, opowiadania: 6

Ostatnie sto komentarzy

Dzięki Alex.

W końcu (pierwszy raz od kilku poprzednich zamieszczonych tu przeze mnie tekstów) ktoś się choć odrobinę ustosunkował do mojej prośby o zajęcie się oceną treści, a nie warsztatu literackiego. Jako autora najbardziej interesuje mnie właśnie czy jest sens dalej pisać coś takiego, czy to się podoba, czy nie. A tymczasem w komentarzach zawsze pojawiały się wypowiedzi typu “tu wstaw przecinek”, albo “zmień także na również i będzie lepiej”.

Zacząłem się już nawet zastanawiać czy gdy  komentujący idą kupić groszek to wracają do domu z fasolą.

 

Elektorniczne_kiwi:

Z kilku powodów – a) na jedzeniu się nie jeździ. b) potrafi biec mniej więcej równie szybko c)ale jest zwrotniejszy i lepiej radzi sobie z mniej typowymi przeszkodami d) potrafi biec dłużej bez odpoczynku e) po raz kolejny: na jedzeniu się nie jeździ

 

Regulatorzy:

Finkla:

No… docelowo odpowiedź na to pytanie miała być zawarta w następnym akapicie.

  1. Stwierdzenie ogólne. Generalnie wszyscy, którzy coś o nich słyszeli się spodziewają.
  2. Eee… nie wiem, może miał dar jasnowidzenia
  3. Dzięki przerwaniu bębenków słuchowych nie mogli usłyszeć pytania – a zatem nie mogli też udzielić na nie odpowiedzi.
    1. Literówka autora winna jest niezbyt wyraźnemu sensowi wypowiedzi.

Muszę wam podziękować. Fakt, nie pomyślałem o tej "drobnej" różnicy intelektualnej. Ale dzięki temu, że mi ją wytknęliście, naszedł mnie pomysł na bezpośrednią kontynuację. 

 

Choć przez chwilę obowiązywała wersja "tak się nastawiła na konieczność uniknięcia superzaawansowanych metod  tropienia, że zapomniała o prymitywnym śledzeniu na podstawie zwykłego nagrania. A poza tym Zero jest sprytniejszy". Ale szybko przestała obowiązywać – wypchnęło ją natchnienie.

Jeszcze raz dzięki.

0,000000000000000001 sekundy  ---> czy już oficjalnie zabroniono zapisu typu: dziesięć do potęgi minus dwunastej?

Nie, nie zabroniono. Po prostu wydawało mi się, że zapis typu 10^-12s dla większości czytelników daje gorsze wyobrażenie o tym, jak niewielki jest to czas niż zapis typu 0,00000000001s. Może to być tylko moja opinia.

"Dlatego werbuje się co bardziej obiecujących tubylców, którzy na co dzień żyją jak inni mieszkańcy planety, a przy okazji pełnią obowiązki w Straży. Często przez wiele pokoleń. Jak moja rodzina."

"Nigdy nie wtrącać się do biegu historii i rozwoju techniki. Nawet jeśli oznacza to patrzenie jak ginie twój naród, lub wymiera cały gatunek."

 

Te słowa padły w opowiadaniu – stanowią podstawę umieszczenia gatunku homo sapiens terrans w szeregach Straży. Choć piszę to tylko, żeby do końca wyjaśnić wątek gatunku.

Ahahaha, dzięki że zwróciliście mi uwagę na drugie opowiadanie, nawet nie zauważyłem, że nie usunęło go z kopii roboczych. Byłaby kompletna kicha.

A teraz odpowiedź na kilka /pytań uwag Finkli:

Prawa fizyki obowiązują nieważne czy są uznane czy nie. Możliwe, że mi się nie udało, ale chciałem by stanowiło to subtelną aluzję, że prawa te nie są w pełni poznane, są raczej założonymi teoriami i tak naprawdę nie mamy pewności czy oparte na nich twierdzenia i obliczenia są słuszne.

bohater jest homo sapiens.  W każdym razie z punktu widzenia biologii – zsynchronizowany z nim Zero powinien być traktowany jak sztuczna zastawka serca. Jeśli uważasz, ze ludzie z sztucznymi zastawkami nie są homo sapiens to wtedy przyznam ci rację.

I do twojej ostaniej uwagi – tu akurat miałem nadzieję, że czytelnicy odpuszczą kombonowanie o jaki stożek chodzi, chciałem żeby trochę wczuli się w bohatera, który musi użerać się z superstarym superkomputerem na siłę podającym bardzo niezrozumiałe terminy do spraw banalnie prostych.

W twoich poprawkach doczepię się do jednego: "Gdzie jedziemy?" zostaje. To określenie regionalne, w mojej miejscowości (i wszystkich okolicznych zresztą) nie spotkałem jeszcze nikogo go by się pytał "Dokąd jedziemy", "Dokąd idziesz?" itp. Wszyscy mówią "Gdzie." Można więc uznać, że to coś w rodzaju gwary.

Dzięki Julius, ale "Magister Magi" jest (chyba) poprawnie, sprawdzałem to już kilka lat przed pisaniem Klementynki (W liceum zacząłem pisać powieść fantastyczyną, przerwałem po czterech stronach, bo po bliższym przyjżeniu się doszedłem do wniosku, że jest do niczego - a przynajmniej sam bym tego nie chciał czytać), i już wtedy występowali tam "mistrzowie magii" określani mianem "magister magi". A że w liceum miałem łacinę obowiązkową to, po jednej z lekcji spytałem się nauczycielki jak powinien brzmieć w tym języku "mistrz magii" tudzież "nauczyciel magii" i powiedziała mi, że będzie to właśnie "magister magi".

To "luminae" sprawiało mi kłopot - byłem już na studiach ponad sto kilometrów od domu i nawet nie miałem kontaktu do psorki od łaciny. Zresztą napisałeś "strzelałbym" ja też strzelałem, które z określeń "oświeconego" wybrać.

Lauda, tobie też dzięki za choćby jeden pozytywny koment, ale niesłusznie się martwisz. Pisać Klementyki nie przestanę - uspokaja mnie to lepiej niż cokolwiek innego. A że piszę swoim tempem rozdziału na kilka miesięcy to inna sprawa. Grubo ponad rok wahałem się czy w ogóle zamieszczać te opowiadania w necie, ale jak zacząłem to już będą wszystkie. Kiedy tylko powstaną następne pojawią się tu na pewno. Najwyżej ludzie nie będą czytać.

Nie chciałbym, żeby ktoś źle zrozumiał moją wypowiedź, nie próbuję się teraz usprawiedliwać, a jedynie ustosunkować do dotychczasowych komentarzy:

1. Jak zapisałem we wstępie, Klementynkę piszę zazwyczaj, żeby się odstresować, bo to mi zwyczajnie poprawia humor (co pewnie jest źródłem wielu literówek i błędów interpunkcyjnych, chociaż przyznaję, że z interpunkcją zawsze byłem na bakier i lata zajęło mi jako takie opanowanie tej sztuki). Tym niemniej dziękuję za wytknięcie błędów, których jakoś nie potrafię znaleźć w trakcie późniejszego czytania ze "świeżą głową". Dotychczasowe trzy opowiadania powstały w ciągu prawie dwóch lat... choć rozumiem co mają na myśli regulatorzy. Sam wielokrotnie się wkurzałem, gdy druga i trzecia część czegokolwiek okazywała się niewypałem. Jeśli tak odebrana została druga część Klementyny... cóż zakładałem, że poszczególne opowiadania należy traktować raczej jako rozdziały, bo tworzą mniej więcej spójną całość, więc pozostaje mi również mieć nadzieję, że mylicie się w kwestii trzeciego opowiadania. Jeśli nie, będzie to tylko dowód, że jednak nie nadaję się na pisarza (co podejrzewam od mniej więcej czterech lat kiedy wydawnictwo reklamujące na swojej stronie internetowej "współpracujemy z debiutantami" odpisało na przesłaną im powieść "Człowiek Północy" słowami "bardzo nam przykro, ale nasze wydawnictwo zajmuje się jedynie tłumaczeniem i dystrybucją powieści zagranicznych autorów")

2. Tytuł pozbawiony sensu? Nigdy nie byłem orłem z łaciny, więc w sporej częsci posiłkowałem się translatorem. W tłumaczeniu na polski miało to być "oświecony [w kontekście mądry] mistrz magii/mędrców". Nie jest to imię tylko honorowy tytuł czarodzieja, coś jak nasze doktor honoris causa. Translator wrzucał mi kilka wersji z światłem, a po wpisaniu "najmądrzejszy" lub synonimów zawsze zwracał różne formy "sapientes", które jakoś nie układało mi się ładnie w wymowie, więc postanowiłem zdecydować się na jedno z określeś "światła". Jeśli faktycznie wyszło bez sensu to jest to jednak błąd na który, choć nie miałem wpływu, nie mam też usprawiedliwienia.

3. Akcja stoi w miejscu... to mnie martwi najbardziej... właściwie to nie mam innego sposobu na ustosunkowanie się do tej kwestii jak "mam nadzieję, że w trzecim i czwartym opowiadaniu nie będzie stała w miejscu"...ale... zobaczymy. Wóz albo przewóz... Albo się okaże że jednak się do pisania nadaję, albo wyjdzie na to, że po prostu przypadkiem udało mi się stworzyć jedno porządne opowiadanie.

PS. A co do siostry, to obecnie ma 27 lat i chciała poczytać "opowiadanka o zdezelowanej czarownicy, które mogłaby potem poczytać dzieciom" [pani psycholog w szkole podstawowej], bo generalnie nie lubi fantstyki, chyba że w wersji humorystycznej lub pseudohumorystycznej... Chyba dlatego nie podpadł jej "Człowiek północy".

Nowa Fantastyka